Dom - 61

Dom - 61Chłopaki gadali i śmiali się ale ja skupiłem się na drinku. Teraz, w tym momencie tez spełniło się moje marzenie. Właśnie jadę na imprezę z kolegami. Wielu moich znajomych robi to często ale ja zawsze o tym marzyłem i myślałem że nigdy nie będzie mi dane pójść się zabawić z moją ekipą. A teraz mam nawet limuzynę i kierowcę. I najważniejsze, przy tych chłopakach obok mnie mogę być sobą.
-Dom, podoba się? - Kamil wyrwał mnie zamyśleń.
-Tak, jest super! - podniosłem w górę szklankę i uśmiechnąłem się szeroko.
-Uważaj, to dopiero początek! - Chłopak rozluźnił się na siedzeniu i spojrzał w przyciemniane okna. Nie widziałem co się za nimi znajduję bo na dworze robiło się coraz ciemniej. Duzi chłopcy najlepiej bawią się w nocy.
W limuzynie byłem jakiś cichy. Po pierwszym drinku nalałem sobie soku bo nie chciałem upić się na początku imprezy. Piłem sok przez całą drogę. Nie rozmawiałem z nikim, jakoś nie interesowały mnie kawały opowiadane przez Daniela chociaż wszyscy łącznie z gościem który nosił piwo śmiali się wniebogłosy.
Jechaliśmy pół godziny. Przez ten czas wypiłem jednego drinka i 3 szklanki soku o smaku grejpfrutowym. Kiedy limuzyna się zatrzymała nie wiedziałem czego się spodziewać bo nawet nie znałem swojej lokalizacji.
-No to idziemy! - Kamil otworzył drzwi i usłyszałem głośną muzykę i krzyki dziewczyn. Kiedy jako ostatni wysiadłem z samochodu zobaczyłem że jestem na zajętym przez tłum gości podwórku przed dużym domem.
Duża willa w stylu hiszpańskim z licznymi balkonami i dużymi oknami tętniła życiem niczym Nowy Jork czy Los Angeles. Paliło się dużo światła i na podwórku stało kilka podrasowanych samochodów które mi się bardzo podobały. Na ich maskach siedziały przytulające się pary.
Uśmiechnąłem się na widok tak dużego zbiegowiska. Czułem ze to będzie jedna z tych nocy których nie zapomnę.
Zapatrzony w tłum tańczących i krzyczących ludzi nawet nie zobaczyłem że stoję sam koło limuzyny. Znajome mi twarze zupełnie zniknęły.
Zaniepokoiłem się. Nie znam tu nikogo a moja ekipa gdzieś sobie poszła. Rozglądałem się uważnie dookoła szukając Kamila albo kogoś kogo znam.
Jednak nie, zero. Były tu setki ładnych dziewczyn a że było ciepło niektóre miały nawet miniówki. Ale nie myślałem teraz o podrywie, chciałem znaleźć kumpli i przestać odczuwać niepokój który przejął moje ciało.
Postanowiłem podejść na ganek domu. Szedłem wyłożonym kamiennymi płytami chodnikiem gdzie stało dużo ludzi. Po bokach płyt rosły eukaliptusy.
Na ganku, oparte o metalową zdobioną poręcz stały dwie dziewczyny. Trzymając w rekach białe papierowe kubki rozmawiały o czymś uśmiechnięte. Jedna miała ciemniejsza karnację, zwróciła tym moja uwagę bo wyglądała jak dziewczyna z moich marzeń.
Kiedy się jej przyglądałem zobaczyłem że jej koleżanka zerka na mnie. Po chwili czarna tez na mnie spojrzała. Zobaczyłem jej delikatnie pomalowane usta przez które dostrzegłem jej śnieżnobiałe zęby kiedy się do mnie uśmiechnęła. W jej oczach widziałem radość życia i morskie fale.
Już sam jej widok sprawił że lekko się uśmiechnąłem ale kiedy ona zrobiła to samo poczułem że odlatuję i mogę ją mieć. Nie wiedziałem co robić. Tylko stałem jak słup soli i lekko się do niej uśmiechałem. Pewnie widziała we mnie tylko gówniarza z liceum, nikogo interesującego. A jednak postanowiła zrobić mi przyjemność bo zobaczyła jak na nią patrzę.
Wokół nas tańczyli ludzie i grała muzyka… ale ja chciałem z nią odlecieć. Nie obchodziło mnie o ile jest starsza. Ona była z nieba, z moich snów. A ja tez kilka dni temu znalazłem się w niebie. Czyli jesteśmy dla siebie stworzeni.
Wtem usłyszałem za sobą szybkie i ciężkie kroki. Jakby zbliżał się ktoś zły.
Dziewczyna wypełniała cały kadr ale zobaczyłem obok siebie wkurzonego wysokiego chłopaka. Był czarny tak jak ona i wyglądał jak gangster z getta.
-Masz cholerny problem?! - Koleś wrzasnął i popchnął mnie w stronę okna do którego dziewczyny stały plecami. Nie mogąc się przeciwstawić upadłem jednak podparłem się rękami. Dziewczyna spojrzała na mnie jakby pytała "Nic ci nie jest?”
Prawie uderzyłem głową o ścianę, jednak dałem radę wstać. Odwróciłem się z wkurzoną mina w stronę chłopaka który mnie popchnął.
-Obserwuję cię od jakiejś minuty - groźnie pokazał na mnie palcem - Widziałem jak na nią patrzysz! - przy tym wskazał na prawdopodobnie swoją dziewczynę a ta aż się przestraszyła.
- Mikey, daj już spokój… - powiedziała cicho i zbliżyła się do niego czule chcąc objąć swojego ukochanego. Ten jednak był wściekły i nie kontrolował się.
-Spierdalaj! - krzyknął na nią i popchnął. Dziewczyna uderzyła o kolumnę podtrzymującą dach na ganku.  
Ludzie bawiący się na podwórku teraz patrzyli na nas i czekali na rozwój wydarzeń. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy które spłynęły po jej policzkach. Spuściła głowę i opuściła ganek szybkim krokiem.
-Skurwysynu jebany! - krzyknąłem powoli i rzuciłem się w stronę faceta. Chciałem uderzyć go w twarz pięścią ale ten złapał mnie za bok popchnął na ścianę koło drzwi wejściowych do domu.
Wiedziałem że nie mam szans ale w tamtej chwili chciałem tylko pokazać mu że się go nie boje i nie pozwolę traktować kobiety jak szmatę.
Kamil z Danielem i Grześkiem siedzieli na półokrągłej skórzanej kanapie. Na dużym stoliku w kształcie koła przed nimi stały drinki i wódka.
Gospodarz wieczoru, Gringo przybiegł do nich i przerwał spokojny nastrój.
-Słuchajcie, jest afera! - powiedział kiedy przecisnął się przez tłum ludzi spacerujących po dużym wyłożonym drewnem salonie. - Duży Mickey leje jakiegoś dzieciaka na dworze!
Gringo chyba nie wiedział o jakiego dzieciaka chodzi.
-A co nas to? - zapytał obojętnie Kamil unosząc wzrok znad szklanki którą trzymał. Był już chyba nieźle zjarany. Pewnie przez trawkę którą palił na polanie.
-A gdzie młody? - zapytał Gringo.
Oczy Kamil lekko się otworzyły a Daniel i Grzesiek siedzący obok niego spojrzeli na twarz kolegi która się podniosła. Nawet nie zwrócili uwagi na brak jednego z członków gangu. Nic nie mówili przez jakieś 3 sekundy żeby dobrze poskładać fakty. Dom został na dworze gdzie jest teraz jatka. Jakiś dzieciak jest bity… Kamil wrócił do świata żywych.
-Dom! - Wszyscy trzej jednocześnie krzyknęli i odstawili niedopite drinki na stolik z głośnym dźwiękiem. Wybiegli z salonu przez korytarz który prowadził na ganek.
Stamtąd dochodziły niezrozumiałe krzyki. Kiedy Gringo biegnący przed nimi otworzył drzwi chłopaki zobaczyli dużego czarnoskórego chłopaka który uderzał w twarz ich młodszego brata.
Stałem pod ścianą. Moje ręce były na piersiach napastnika chcąc go odepchnąć. Jego pięść lądowała kilkukrotnie na mojej twarzy, drugą ręka trzymał mnie za prawe ramię.
Już kilka razy w życiu dostałem w twarz. Ale to były tylko szkole bijatyki, nic wielkiego. Teraz olało bardziej. Czułem uderzenie na kościach policzkowych i pieczenie nad okiem.
W pewnej chwili zobaczyłem Gringo. Zjawił się na tarasie i zaczął odpychać wkurzonego gościa ode mnie. Wypchnął go na schody a ten się przewrócił. Gringo krzyknął do niego " Wypierdalaj stąd!”. Tamten przeklinał cos pod nosem ale wyniósł się z imprezy.
Nie czułem nic poza bólem. Obraz mi się rozmazywał, łzy leciały i czułem się zawstydzony. Ale ja tylko chciałem pomścić tamtą laskę. Nikt nie powiciem tak traktować kobiety.
Chłopaki poprowadzili mnie do wyłożonej grafitowymi płytkami łazienki i posadzili na płytkach. Zdjęli mi kurtkę i zabrali grzywkę z twarzy. Moje postawione włosy całkiem opadły. Obejrzałem co się tu dzieje: po mojej prawej była umywalka do której teraz podszedł Kamil.
Daniel i Grzesiek kucali przede mną czekając aż Kamil namoczy chusteczki i aż Gringo wejdzie tu z woreczkiem lodu co właśnie się stało.
- O cholera - powiedział lekko przestraszony. Kucnął między chłopakami i włożył mi do reki woreczek po czym pomógł przycisnąć do policzka.  
-Będzie siniec - powiedział Kamil i kucnął obok chłopaków. Namoczoną chusteczką zaczął czyścić mój łuk brwiowy z krwi.
- Gringo, apteczka - powiedział nie odrywając się od pracy.
Mężczyzna otworzył szufladę pod umywalką i na blacie położył wyjęta apteczkę. Otworzył ja i czekał na dalsze polecenia.
-Spirytus - powiedział Kamil wrzucając zużyte chusteczki do kosza na śmieci pod szafką z umywalką.
Wiele razy miałem rozcięcia na rękach czy nogach ale to było najmniejsze i najgorsze. Bolało i piekło niesamowicie. Bałem się bo wiem jak działa spirytus na otwarte rany.

Kamil podniósł moją dotychczas spuszczoną głowę, namoczył wacik i zaczął dezynfekować ranę.  
-Jaaauuu… - wysyczałem zamykając oczy.
- Nie ruszaj tym, Dom - powiedział Kamil.
Spirytus powodował okropne pieczenie, chciałem żeby to już się skończyło. Jednak najgorsze było jeszcze przed nami.
-Dobra, skończyłem -Kamil uważnie przyglądał się ranie i nie odwracając się podał spirytus i waciki Gringo które schował je do apteczki.
-Dom, podnieś łeb - Kamil włożył rękę pod mój podbródek i delikatnie uniósł go.
Moje oczy łzawiły, teraz już nie mogłem tego ukryć. Kiedy jednak spojrzałem w Lampe na suficie zamknąłem oczy i ból koło brwi znowu wrócił.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1774 słów i 9674 znaków.

3 komentarze

 
  • ja

    Niezle...dalej

    10 lut 2014

  • Without

    Mm... ;3 fajne

    10 lut 2014

  • Gabi14

    Genialne, genialne, genialne <3 Uwielbiam to *,*

    10 lut 2014