-Ani - powiedziałem cicho spuszczając wzrok w podłogę. -Po co do niej dzwoniłeś? -Chciałem tylko pogadać! - podniosłem głowę spojrzałem na Kamila. - Dobra, przepraszam. Kolega podszedł do mnie. -Ale zapominasz o jednym podstawowym fakcie - Nachylił się, nasze głowy były blisko a oczy patrzyły w siebie nawzajem - Przecież ty dla niej nie żyjesz. Odsunął się. Ja znowu spojrzałem na parkiet. Mój szef ma rację, ona już pewnie o mnie zapomniała. Albo pamięta tylko przyjęła do wiadomości że jestem martwy i zostały tylko wspomnienia. Chciałem jej chociaż powiedzieć że ją kocham, tak jak zawsze. Tylko to jedno słowo a uwierzyłaby we mnie. Tylko potem już by mnie nie usłyszała. Żyłaby ze świadomością że jestem gdzieś daleko ale już się nie zobaczymy. To by było dla niej boleśniejsze… chyba. - Nie zabiorę ci telefonu bo musisz mieć z nami kontakt. Ale nawet nie myśl o niej ani o kumplach. Pokręcił się chwilę w ciszy. Ja korzystając z tego dokończyłem się ubierać. -Daniel mi powiedział jak było - powiedział stanąwszy na środku pokoju. - Dlaczego mówił że to ja? Kamil usiadł na łóżku koło mnie. -Bo namawiał mnie żeby cię zabić. Chciał się ciebie pozbyć z gangu i myślał że jak się zdenerwujesz to zrobisz coś głupiego i będę musiał cię zabić Jednym słowem chłopak za tobą nie przepada. -Hmm… wydawał się miły - Byłem zaskoczony tym co mi powiedział. -Plus do tego obwinia mnie o śmierć naszych rodziców - Kamil lekko się zaśmiał ale potem twarz mu skamieniała. -Co? - zapytałem. -Jest moim przyrodnim bratem ale nie chce o tym mówić. Wołałem cię na dół tylko po to. A wieczorem przekonamy się czy nadajesz się do gangu. -O czym ty mówisz? - wstałem z łóżka i poszedłem za Kamilem który wychodził już z pokoju. -O robocie którą mamy do wykonania - wyszliśmy z pokoju. -Jakiej robocie? - dopytywałem. Zeszliśmy na dół schodami po czym Kamil powiedział: -Wiesz dokąd jeździ ta winda? - pokazał na nią palcem. -A no faktycznie nie wiem, nie powiedziałeś - powiedziałem cicho i spojrzałem pytająco na kolegę. - Jeśli powiem że do piekła to uwierzysz? - Uśmiechnął się i odszedł w stronę kuchni a ja po chwili poszedłem za nim. Do piekła… oby to była metafora bo w tym domu wszystko jest możliwe.
1 komentarz
Gabi14
:3 świetne