Dom - 69

Dom - 69Była dopiero godzina dziesiąta. Spojrzałem na zegarek niosąc do kuchni talerze po skończonym posiłku. Chłopaki zostali na tarasie i wspominali jakąś akcję sprzed kilku lat. Kiedy włożyłem naczynia do zmywarki zastanowiłem się co teraz robić. Niby mam ochotę pobyć trochę w samotności ale nie mam też pomysłu co robić.
Połaziłem chwilę koło okna i po jakichś 4 minutach wróciłem na taras.
- Był lipiec, lato i upał. Cała robota była oczywiście na zlecenie Gringo…
Przerwałem Kamilowi zadając pytanie jakby wyrwane z kontekstu " Czy Gringo zawsze was wynajmuje do pracy?”
- Nie was tylko nas i nieładnie tak przerywać - Chłopak odkaszlnął i odpowiedział "Mówiłem ci że on nie ma jaj i od kilku lat wspiera się nami”
Usadowiłem się wygodnie na krześle i słuchałem dalszej części historii.
-Gringo kazał nam uprowadzić dzieciaka któregoś z jego konkurentów. Chłopak miał 10 lat, był małym szczylem niczym Dom - przy tym uśmiechnął się w moją stronę po czym kontynuował - I co ciekawe zwinęliśmy go w drodze ze szkoły w podobny sposób jak naszego młodszego brata.
Przy tym poczułem się jakoś szczególnie doceniony. Poczułem że jednak jestem dla nich kimś ważnym i że są jak moja ekipa którą straciłem. Byliśmy rodziną i z nimi i z tymi którzy towarzyszą mi teraz.  
- Młody krzyczał w niebogłosy ale Daniel go uspokoił kopniakiem w tył głowy. Zawieźliśmy go do tego samego magazynu gdzie Dom poznał swoje nowe życie. Siedział tam 2 dni, Gringo zażądał żeby jego konkurencja wyniosła się z miasta albo przyśle im głowę dzieciaka pocztą.
-Dałbyś rade zabić dziecko? - zapytałem zszokowany. Owszem, domyślałem się że sumienie Kamila nie jest czyste ale ja chyba nie dałbym rady spojrzeć małemu w oczy i nacisnąć spust.  
Kamil, najwyraźniej zirytowany tym że przerywam po raz drugi nie zwrócił uwagi na moje pytanie tylko sapnął i mówił dalej.
- Tamci spełnili polecenie i przekazali Gringo wszystkie magazyny z narkotykami jakie mieli. Właśnie do jednego z nich wybieramy się tej nocy. Dzieciaka wrzuciliśmy do pustego koryta rzeki nieopodal domu jego rodziców. Był przestraszony, tak samo jak jego ojciec gdyż potraktował poważnie groźby naszego przyjaciela. I już więcej nie słyszeliśmy o tamtym gangu. W mieście zostaliśmy tylko my - Przy tym Kamil dumnie się uśmiechnął.
- Tylko my i Gringo - poprawiłem go.
- Gringo pracuje dla nas. Czasem robi jakieś małe skoki czy coś i oddaje nam kasę w zamian za usługi takie jak dzisiejsza. On się czepia tylko roboty dla tchórzy.
-Czyli jakiej? - dopytywałem.
- Czyli na przykład obrabia sklepy spożywcze - powiedział Kamil i wszyscy trzej się zaśmiali. Ja nie gdyż nie rozumiałem po co Gringo w ogóle wybrał takie życie skoro jest gangsterem tylko w snach a w realu zwykłym tchórzem.
- Myślałem że się przyjaźnicie - powiedziałem z uśmiechem.
- Bo tak ale wiesz… - Kamil nachylił się - Nawet z kumpla można się pośmiać. Weźmy na przykład dzisiejsze śniadanie…
- Weź się zamknij! - krzyknął Daniel uśmiechając się ukradkiem.
- I komu teraz jest głupio?! - Kamil gwałtownie wstał i z Danielem zaczęli jakąś bezsensowną kłótnie na temat gotowania.
Ja wróciłem do swojego pokoju i usiadłem przy biurku zastanawiając się co tak naprawdę chce mi się robić. Z nudów otworzyłem szufladę po mojej lewej stronie i zacząłem przeglądać leżące w niej przedmioty.
Był tam zeszyt o podpisem "Dom’s poems”. Widać że Kamil był przygotowany na powrót mojej weny twórczej.
Pod zeszytem znalazłem książkę Deana Koontza. Jest to jeden z moich ulubionych pisarzy więc zainteresowała mnie. Jednak przekartkowałem ją tylko na szybko i odłożyłem na blat żeby potem się za nią zabrać.
W szufladzie znalazłem też kilka długopisów i metalowe pudełko. Dosyć duże bo wypełniało ¾ szuflady.
Po otworzeniu go ujrzałem kilka dokumentów. Świadectwa ukończenia szkoły, prawo jazdy, dokumenty dotyczące Lambo i dowód osobisty. Wszystkie na nazwisko… Dominick Diaz.
- Hiszpańskie? - pomyślałem kiedy zacząłem zastanawiać się nad pochodzeniem tego nazwiska.
Niemniej jednak uznałem że pasuje do mnie.
Tylko… dlaczego chłopaki mają polskie imiona i nazwiska? Wprawdzie nie widziałem ich dowodów ale tak myślałem. Zszedłem na dół trzymając w ręku mój dowód.
-Ej Yo Kam! - krzyknąłem wchodząc na taras nad którym świeciło niezmiennie słońce.
Kamil wstał zainteresowany. Pokazałem mu dowód pytając "Co to jest?”
- Jesteś starszy o rok, coś nie tak? Teoretycznie masz maturę za sobą i hiszpańskie korzenie.
Chłopak był zdziwiony moim zainteresowaniem szczegółami,  
-Tak ale wy macie polskie imiona i nazwiska. - Nie dawałem za wygraną.
Daniel zaczął śmiać się pod nosem. Spojrzałem najpierw na niego a potem jeszcze raz na Kama jakbym pytał "Co tu jest grane?”
- Teoretycznie mamy polskie imiona i nazwiska - Kamil podszedł do mnie - Ale w dokumentach mamy fałszywe dane. Znaczy… prawdziwy Jeremiash Hermndez nie żyje. Zmarł w 1987 na zawał a ja przejąłem jego tożsamość.
- Nie ogarniam - wyszeptałem do siebie.
- Nie musisz - Kamil objął mnie ramieniem i powiedział - Liczy się człowiek a nie jego dokumenty. Ty coś o tym wiesz, nie?
Faktycznie, to ja zawsze powtarzałem że nie liczy się co mam w dokumentach tylko to kim jestem w środku. Mogę być Dominikiem będąc jednocześnie Edytą. Tak jak przez ostatni rok.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1024 słów i 5594 znaków.

8 komentarzy

 
  • EdD

    Może w sobote coś dodam, zobacze. Ogólnie mam mało czasu na pisanie bo ciągle mam kłopoty ze zdrowiem ale staram sie :) Widze że czekacie

    23 cze 2014

  • PseudoPisarz

    Ciekawy jestem dalszych losów. Już czekam na te wakacje  ^_^

    19 cze 2014

  • EdD

    Postanowiłem zrobić bloga z tym opowiadaniem. Napisać do końca i dać sobie spokój z częściami. Dostaniecie reszte w jednym kawalku. Jakoś w wakacje

    7 cze 2014

  • Beth

    Zamierzasz cos pisać jeszcze?

    26 maj 2014

  • Beatii

    Super. :-)

    28 kwi 2014

  • lenka:_:

    69:D

    24 kwi 2014

  • Martynq

    Nareszcie coś podniecające do masturbacji ;3
    Chcę  więcej takich opowiadań
    Łapka w górę  :D
    :sex:

    24 kwi 2014

  • Gabi14

    Nareszcie coś dodajesz :D jak zawsze ode mnie łapka w górę  :jupi:

    24 kwi 2014