Dom - 51

Dom - 51- Oczywiście - powiedział Gringo i usiadł na ostatnim siedzeniu po lewej stronie. Kamil mnie popchnął i usiedliśmy obok nowego znajomego. Daniel z Grześkiem patrzyli na nas siedząc naprzeciwko. Jedynie facet kolo drzwi nie poruszył się odkąd przyjechaliśmy.
Nasze twarze z góry oświetlało światło. Na moją rzucało cień przez daszek od czapki. Kamilowi się to nie spodobało i zdjął mój snapback po czym położył go koło laptopa.
-Naszym celem jest ten bank - powiedział Gringo otwierając leżącego obok laptopa netbooka. Pojawiła się tam strona internetowa jednego z banków w Niemczech.  
- Tu mamy numery kont na których potrzebuję po 20 milionów - teraz położył na czarnej klawiaturze laptopa dwie żółte karteczki z cyferkami.
-Dlaczego akurat Niemcy? - zapytałem ciekawy.
- Bo Polski na to nie stać - Gringo się uśmiechnął a moi koledzy zaczęli się śmiać.
-Dobra, załapałem - też się zaśmiałem po czym oblizałem usta i spojrzałem na ekran laptopa.
Wcisnąłem kilka klawiszy i przed nami pojawiło się czarne tło. Pojawiły się na nim białe znaki.
Zacząłem wpisywać komendy które na szczęście pamiętałem. Jednak cały czas miałem przeczucie że to może się nie udać i skończymy za kratkami.
Nagle samochód podskoczył.
-Co do kurwy?! - krzyknąłem gdyż wszystko co znajdowało się w aucie podskoczyło razem z nim.
- To tylko dołek, przepraszam - usłyszałem głos z przodu furgonetki. Widocznie kierowca się zagapił.
Westchnąłem i ponownie spojrzałem na ekran. Po chwili mogłem w spokoju zakomunikować że wszedłem do ich systemu.
- Nieźle młody - powiedział Kamil z lekkim uśmieszkiem.
-Dzięki. Ale to nie koniec problemów - Byłem na to przygotowany. Wejść do systemu to jedno ale kiedy komputer wyświetla prośbę o hasło potrzeba Enigmy.
-No fajnie - westchnąłem i złapałem się za głowę. Kiedyś już robiłem podobne rzeczy ale wtedy miałem przy sobie kumpla hakera. On rozpracowywał hasła, ja tylko podłączałem się do bazy danych albo systemu.
- Co jest? - zapytał Kamil.
- Dalej nie przejdę, przydałby się… - spojrzałem na netbooka Gringa. Na pulpicie zobaczyłem znajomą ikonkę - Co to jest? - zapytałem go.
- Kumpel mi to kiedyś zainstalował, sam nawet nie wiem do czego służy ten program.
- Daj mi to - powiedziałem pewny siebie. Już gdzieś widziałem ten program.
Postawiłem netbooka przed sobą.
-Kabel usb, macie? - popatrzyłem na Gringa a potem na Kamila.
Daniel siedział spokojnie, jednak teraz na cos się przydał i wziął z podłogi torbę na laptopa. Otworzył kieszeń i wyjął z niej poszukiwany przedmiot.
-Dzięki Bogu - ulżyło mi kiedy spinałem ze sobą dwa komputery.
Odpaliłem program który potrzebował kilku minut na rozbrojenie systemu.
-Tylko nie wiem czy przy dużych bankach to bezpieczne - powiedziałem korzystając z chwili na odpoczynek.
-Jesteśmy w ruchu. Stały cel namierzyliby w kilka sekund ale ruchomy nie da się złapać - słuchałem Gringa ale chciałem się na chwilę całkowicie wyłączyć. Stres, niewiedza… bałem się że coś pójdzie nie tak. Niby jestem już blisko ale nadal mam to złe przeczucie.
Po jakiś 7 minutach otworzyliśmy transakcje. Przelaliśmy wskazaną kwotę na wskazane konta, poszło sprawnie. Gringo był wdzięczny, podziękował mi i chłopakom. Podrzucił nas do miejsca gdzie zostawiliśmy samochód.  
-Całkiem spoko koleś - powiedziałem z nutką radości w głosie. Jednak coś było nie tak… Mój głos brzmiał jakoś inaczej. Raz był jak u dzieciaka, raz jak u dorosłego chłopaka
Zakaszlałem myśląc że się ustabilizuje.
Staliśmy koło Range Rovera, chłopaki już wsiedli. Kamil otworzył drzwi i zaczął wchodzić do auta ale gdy zobaczył że kaszle powiedział :
- Mutacja, za kilka tygodni będzie po wszystkim - po czym usiadł i zaczekał aż wsiądę i zapnę pas.
Wróciliśmy do domu słuchając muzyki. Najpierw "Over” Drake’a, potem na prośbę Daniela puścili jakieś techno. Czasem mnie nachodzi na taką muzykę ale to nie był jeden z tych momentów. Przecierpiałem te "sieczko brzęki” i o 17:20 byliśmy już na polanie. Kamil wprowadzał auto do garażu a ja spojrzałem na ekran telefonu.
-Szybko się wyrobiłem - powiedziałem zadowolony z siebie.
- Nie, to my byliśmy przed czasem - Kamil zgasił silnik i wszyscy opuściliśmy samochód.
Kiedy weszliśmy do salonu podłoga błyszczała niczym świeżo umyta lub wylakierowana. Moje buty piszczały kiedy szedłem. I co dziwne w powietrzu unosił się zapach płynu do mycia parkietu.
-Miała przyjść jutro - powiedziała Kamil drapiąc się w podbródek kiedy wchodził do kuchni.
- Ale kto? - zapytałem ruszając za nim.
- Nasza znajoma, czasami tu wpada i sprząta ten chlew - wyjął z lodówki cztery piwa. Zdjął przymocowany magnesem otwieracz i otworzył butelki.
-Panienki szybciej! - krzyknął w stronę chłopaków którzy zdejmowali buty w przedsionku.
Zaśmiałem się i stuknąłem się butelką z Kamilem
- Zdrowie
- Za rodzinę i przyjaciół - powiedział Kamil.
Aktualnie, jak powiedział moi przyjaciele są moją jedyną rodzina. Ci z którymi teraz piję to moi nowi bracia.
Przenieśliśmy imprezę do salonu i słuchaliśmy muzyki pijąc i śmiejąc się. Chłopaki mają doskonałe poczucie humoru i wiele ciekawych tematów do rozmowy. Kamil opowiedział mi o kilku fajnych akcjach, o tym jak kiedyś dosypał Danielowi do kawy środka na przeczyszczenie i jak Grzesiek kiedyś poznał dziewczynę która go okradła w pokoju hotelowym.
Po kilku piwach poszedłem spać o 3 nad ranem. Chłopaki chyba też chociaż pierwszy opuściłem salon.
Obudziłem się z nieświeżym oddechem i potarganymi włosami. Po szybkim prysznicu ubrałem się i zszedłem do kuchni. Zegar na ścianie pokazywał 11:20, ale wydawało mi się że jest wcześniej bo w domu było podejrzanie cicho.
Biorąc ze sobą na szybko zrobioną kanapkę z szybką i serem ruszyłem na poszukiwanie chłopaków. Nie sądziłem że mogą spać o tej porze nawet po wczorajszej imprezie.
Sprawdziłem boisko i siłownie, wyjrzałem przez okno na polanę. Jednak nigdzie ich nie było. A nie chciałem zaglądać do ich pokoi bo mogliby się zdenerwować.
Postanowiłem dać sobie spokój i cieszyć się zapowiadaną ładną pogodą. Słońce oświetlało dom, było już całkiem wysoko. Powietrze zdążyło się nagrzać więc w białych dżinsach i czarnej koszulce bez rękawów było mi ciepło. Wyjąłem mojego Samsunga z kieszeni i opierając się o tylne drzwi domu sprawdziłem temperaturę. Na ekranie widniało 24 stopnie Celsjusza. Mógłbym powiedzieć że jest cieplej.  
Kończyłem kanapkę i przyglądałem się ogrodowi. Trawa była jasnozielona, jezioro błyszczało. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Czułem że dzisiejszy dzień będzie ciekawy, w pozytywnym sensie.
Podreptałem powrotem do kuchni i wyjąłem z lodówki butelkę wody mineralnej. Pijąc pierwszy łyk zastanawiałem się czy nie pójść na krótki spacer do lasu ale jeśli Kamil by się dowiedział dzień by się zepsuł. Oparłem się o parapet w kuchni i spojrzałem na polanę. Matka natura chyba też jest w dobrym humorze, wszystko aż promienieje szczęściem. Sosny spokojnie stoją w miejscu, krzaki nie są kołysane przez wiatr a słońce pada na kolki na ziemi rozjaśniając je. Co złego może się stać w tak piękny dzień?
Ale ja dalej nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wyszedłem z kuchni i wróciłem na taras. Trzymając butelkę w lewej dłoni, prawą dotknąłem wody w basenie. Była letnia, za zimna żeby do niej wskoczyć. W jeziorze pewnie jest tak samo.
Poszedłem na brzeg. Po mojej lewej znajdował się pomost, a po prawej dostrzegłem dużą skałę której wcześniej nie zauważyłem. Świetnie nadawała się do skoków lub po prostu do odpoczynku.
Zadowolony z cudownej pogody usiadłem na kamieniu trochę brudząc białe spodnie. Wysokie źdźbła trawy obok mnie muskały mój łokieć kiedy piłem wodę. Jezioro wyglądało tego ranka przepięknie. Na drugim brzegu nic się nie zmieniło, gdzie okiem nie rzucić: sosny.
Ten poranek był jak na razie najlepszym z czterech które tu przeżyłem. Może lepszy był tylko pierwszy bo narodziłem się na nowo i cieszyłem się jak dziecko. Ale teraz powoli zaczynam dostrzegać minusy tego życia. Obok mnie nie ma Ani do której mógłbym się przytulić. Nie mogę wysłać do niej smsa choć każdego dnia ją nimi bombardowałem. Najbardziej brakuje mi tutaj tej dziewczyny. Obiecałem jej kiedyś że jej nigdy nie zostawię, pisałem do niej wiersze… a teraz wszystko znikło za horyzontem i nieprędko wróci. Albo nawet wcale nie wróci.  
Zasmuciłem się i spojrzałem na swoje odbicie w jeziorze. Woda była spokojna, lekko falowała. Moja twarz rozmywała się a ja czułem że nie dam rady bez tej dziewczyny przy moim boku. Że moja twarz rozpłynie się tak jak teraz kiedy kreślę palcem kółka na wodzie. Że zginę nie mówiąc do niej "Kocham”. Kiedy wieczorem ją zostawiam gdy zaśnie zawsze mówię Kocham. Ona już zasypia ale zawsze daje znak że słyszy. Robię tak dlatego że nigdy nie wiemy który dzień będzie naszym ostatnim i czy zdążę jej to powiedzieć zanim zniknę. Ostatniego wieczoru to powiedziałem, rano ona pojechała do pracy a kiedy wróciła nie zastała mnie z książką na mojej wersalce tak jak się spodziewała. Byłem daleko, w innym życiu.
Wiele razy obiecywałem jej że pewnego dnia będziemy mieli wszystko. Samochody i piękny dom. Ja to mam, tylko tej najważniejszej osoby z którą chciałem to dzielić tu nie ma. Ona wtedy mówiła że to mój świat którego nigdy nie będę mieć. Ona zamieszka z Sylwkiem i będą mieli swoje życie a ja mogę robić co mi się podoba. Chyba ta przepowiednia się spełniła. Żyjemy w rożnych światach, tak jak tego chciała. Tylko że oboje mieliśmy na myśli co innego.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1848 słów i 10016 znaków.

4 komentarze

 
  • ja

    Sory rozumiem....wspulczuje ale nie zapomnij ze najwierniejsza fanka dalej bedzie czekala :)

    21 sty 2014

  • EdD

    Jutro, akurat karetka odjechała sprzed mojego domu i nie mam nastroju żeby pisać, sory :(

    21 sty 2014

  • ja

    Chyba nie musze mowic co i jak....ale powturze daaalej :D

    21 sty 2014

  • Gabi14

    <3 <3 <3 świetne <3

    21 sty 2014