Dom - 107

Dom - 107Ostatnio jak jeździłem tym samochodem, wszystko sie pieprzyło.  Miejmy nadzieje że teraz będzie dobrze.
Zapukałem do pokoju Kamila. Sam nie wiem po co. Po prostu z grzeczności.
- Czego kurwa?! – Usłyszałem i w tym samym momencie drzwi  zostały gwałtownie otwarte.
- Chyba nie powinienem przeszkadzać – pomyślałem widząc że Kamil nie jest w najlepszym nastroju.  
- Stało sie coś? – zapytałem, bojąc sie że sie na mnie wydrze.
- Gringo skurwiel! Zadzwonił pytając czy mamy dzisiaj czas wieczorem...
- I co powiedziałeś?
- PIERDOL SIE! – wykrzyknął.
- Aha, a co on na to? – Miałem nadzieje że cytował a nie spławiał mnie.  
- Zapytał co sie stało.
- A dalej?
- Powiedziałem żeby spierdalał i nie dzwonił tu więcej. A potem mój telefon sie zepsuł.
- Jak zepsuł? – zapytałem zdziwiony.
- Tak – Kamil pokazał mi rozwalonego Samsunga po bliskim kontakcie ze ścianą.
- Hy... Sprawa jest – Znam Kamila, nic mnie już nie zdziwi – Trzeba kupić piwo na wieczór.
- Kurwa...  – zakrył usta ręką – Całkiem zapomniałem.  
- Moge sie przejechać do sklepu – powiedziałem. Miałem nadzieje  że mi pozwoli pojechać samemu. Chciałem mu udowodnić że są rzeczy których nie potrafie spieprzyć.
- Nie, nie, nie – powiedział szybko – Jak ostatnio sam jeździłeś to nie skończyło sie to fajnie – Kamil zabrał kurtkę, ja poszedłem do pokoju po kluczyki i spotkaliśmy sie w garażu.  
To nie jest tak, że zapomniałem. Pamiętam co zrobiłem wczorajszej nocy. Zabiłem człowieka. Ale coś jest nie tak.
- Wiesz... musze cie o coś zapytać – powiedziałem niepewnie kiedy już wyjeżdżaliśmy z lasu. Samochód już chyba mnie polubił więc nie miałem problemów z jego prowadzeniem.
- Dawaj
- Zabiłem tego chłopaka wczoraj... ale... jakoś nie czuje wyrzutów sumienia. – powiedziałem. Troche sie tego wstydziłem.
- Ha... moja szkoła – Kamil sie zaśmiał, jakby nie robiło to na nim wrażenia.
Milczałem, czekając co dalej powie.
- Myślisz że ja sie tym przejmuje? – spojrzał na mnie skupionym wzrokiem – Tym ilu ludzi zabiłem?
- Nie wiem – rzuciłem, czując że zaraz sie zdenerwuje. Krew w moich żyłach zaczynała wrzeć.
- Własnie... – zrobił przerwe, zastanawiając sie jak ująć w słowa swoje emocje. Wrócił do miejsca, którego nienawidził. Widziałem w jego oczach że walczy sam ze sobą.
- Jak raz zabijesz, potem przestajesz czuć cokolwiek. To prawda że serce wtedy kamienieje. Nie wiem jak inni ale ja pamiętam pierwszą osobę którą zabiłem. I pamiętam jak cholernie chciałem zabić następną.
- To znaczy? – zapytałem, niewiele z tego rozumiąc.
- Siebie.
Jego matka... dopiero skojarzyłem. Głupio sie poczułem że ciągnąłem chłopaka za język.
- Kurwa... Przepraszam – Czułem sie jak ostatni kretyn. Zamilkłem a Kamil mówił.
- To był moment kiedy wszystko sie zmieniło. Świat przestał być rajem, tak jak moja dusza przestała mnie uszczęśliwiać. Chciałem strzelić sobie w łeb, serio. Ja sam chciałem być ostatnią osobą którą zabije.
Pociągnął nosem. Powstrzymywał płacz.
- Ale wtedy obudził sie demon we mnie. Wpadłem w szał, zmieniłem sie. Zawsze byłem nadpobudliwy, sprawiałem ludziom ból ale wtedy poczułem że mogę. Że... kilka zabitych osób nic nie zmieni. Kiedy depresja przeszła, pozwoliłem temu zwierzęciu mną pokierować. I zabralem sie za zabijanie ludzi. Za tą pracę którą mam do dziś.
- Ty naprawde nic nie czujesz? Jak odbierasz komuś życie?
- Nic, zero... – Spojrzeliśmy na siebie. Każdy z nas przez chwilę starał sie zrozumieć drugiego.
- Droga – powiedział Kamil stanowczo po paru sekundach.
- Co? – powiedziałem zamyślony.
- Patrz na droge- powiedział i odwrócił głowę.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 673 słów i 3794 znaków.

Dodaj komentarz