Uśmiechnąłem się do pistoletu myśląc "Fuck it”
Ale potem nie wiedziałem do czego strzelać. Tu nie ma puszek. Znaczy, jest pełno napojów w lodówce ale nie zmarnuję picia, zabiliby mnie. Wyszedłem z pokoju i kręciłem się po piętrze próbując wpaść na pomysł.
Kiedy mijałem wyjście na balkon w oczy rzucił mi się staw i znajdujący się za ni kawałek lasu. Lasu… z sosnami… i szyszkami!
Wyszedłem na dwór z dobry pomysłem. Owszem, szyszki są trochę małe ale powinienem trafić.
Na polanie świeciło słońce. Ale na szczęście las jest wszędzie dookoła więc nie musiałem w nie patrzeć. Ale spojrzałem na dom. Niby jestem tu już 3 dni ale nadal nie wierzę że tu mieszkam. Że jezioro, boisko i half-pipe są moje.
Skupiłem się na drzewach. Zmrużyłem oczy celując w górę, próbowałem wypatrzyć jakąś szyszkę.
Ale nici z zabawy, nie widziałem nic. Wzroku niestety nie da się poprawić.
Zdecydowałem się walić na oślep. Odbezpieczyłem broń i strzeliłem raz. Nic nie spadło.
Nerwowo oblizałem usta.
Strzeliłem drugi raz. Znowu nic.
Postanowiłem dać sobie spokój z dokładnością. Zacząłem naciskać spust i oddawać kolejne niecelne strzały. Pistolet wypluwał kule posyłając je w niebo. Zaczynałem się denerwować. Cofałem się z nadzieją że odległość załatwi sprawę.
Nagle zatrzymałem się. Coś zimnego dotknęło moich pleców. Domyślałem się że to lufa pistoletu ale wiedziałem też że nie ma tu nikogo kto chciałby mnie zabić.
-Co robisz? - zapytał Kamil.
-Strzelam do szyszek - powiedziałem nie ruszając się.
- Znaczy się marnujesz kulę - zabrał pistolet z moich pleców i stanąwszy obok mnie strzelił raz w górę. Przyglądałem mu się a potem patrzyłem na spadającą z sosny szyszkę. Dlaczego mi się to nie udało? Czułem się zawstydzony ale też byłem pełen podziwu.
Kamil z uśmiechem spojrzał na mnie. Ja też się uśmiechnąłem ale patrzyłem w kolki nie chcąc żeby zauważył że mu zazdroszczę.
-Chodź - klepnął mnie w plecy i poszedł za prawe skrzydło domu. Ja ruszyłem za nim.
Jak się domyślałem były tam drzewa. Na rzadko rosnących gałęziach, na różnej wysokości zawieszono puszki na sznurkach. Teraz było okej ale nie chciałbym żeby wiatr zaczął wiać.
-Wal - powiedział do mnie Kamil patrząc na puszki.
Niektóre były pordzewiałe i już wielokrotnie przestrzelone, widać są tu już długo.
Uniosłem lufę w górę i wziąłem na cel najwyższa puszkę rosnącą na brzozie. Nacisnąłem spust. Prawie w tym samym momencie usłyszałem brzęk metalu.
-Dobra, teraz tamta - ucieszył się Kamil i wskazał mi puszkę niżej.
Nie obniżając pistoletu wycelowałem w nią i powtórzyłem ruch. Znowu trafiony.
Tak załatwiłem całe drzewo ciesząc się że nie wypadłem z formy. Kiedy strzelaliśmy z tatą zawsze byłem najlepszy.
- Serio jesteś dobry - powiedział kolega klepiąc mnie po ramieniu. Ej, Dom mogę cię o coś zapytać?
-Dawaj - uśmiechnąłem się.
-Jak to jest być trans?
Było to jedno z pytań których się nie spodziewałem. Tamten rozdział w życiu miałem już za sobą. I jakoś niespecjalnie chciałem do niego wracać.
Dobra, sory nie powinienem… - Kamil spuścił głowę i zaczął się tłumaczyć.
-Nie, spoko - pociągnąłem nosem. Byłem smutny, przypomniałem sobie wyzwiska kolegów, to że nie miałem przyjaciół i przepłakane noce. Chciałem zyć ale nie mogłem. Chciałem być po prostu sobą. A dziewczyny która ubiera się jak chłopak i chcę żeby nazywac ją Dominik nikt nie lubi.
-To durne uczucie. Całe życie ci się pieprzy - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem do Kamila. Patrzyłem przed siebie ale po chwili przeniosłem wzrok na niego. - Gdyby nie ty to - spuściłem głowę i otarłem łze której nie chciałem nikomu pokazywać - Nie wiem co bym zrobił.
- Nie smuć się, już jest okej - poklepał mnie po plecach. Zrobiło się jakoś zimno. Nie wiem czy to pogoda czy atmosfera która zbudowaliśmy.
- Ale kiedy rodzina cię nie akceptuje zaczyna się piekło - dodałem.
Kamil zbliżył się do mnie i pierwszy raz mnie przytulił. Jak brat czy przyjaciel.
- Teraz masz nową rodzinę. Dla nas jesteś tym kim chcesz być, Dom - powiedział to czule. Tak ciepło… Jeszcze nikt nie powiedział mi czegoś takiego.
-Chodź do domu, zimno si robi - powiedział i ruszył w stronę drzwi balkonowych obejmując rękami tors. Ja spojrzałem jeszcze raz na puszki. Podziurawione kulami… chciałem żeby były teraz tymi wszystkimi debilami którzy się ze mnie śmiali i mi dokuczali. Miałem ochotę i możliwości ich zabić. Czułem że wrastam w świat Kamila… I nie chce stamtąd uciekać.
2 komentarze
EdD
Niedługo będzie tylko ma problemy z kompem. Narazie mam zapisany zeszyt 16kartkowy tym opowiadaniem
anonimka ;D
Przewidujesz jeszcze jakieś części? Jeżeli tak to kiedy kolejna?