Dom - 75

Dom - 75Jednak dałem rade. Zapraszam :)

W jednej chwili zmęczenie ustąpiło, dźwięki rozpłynęły się w ciszy. Czułem się odprężony, mięśnie się rozluźniły. Czułem zimne powietrze w gardle choć ciężar ciała zniknął. Czułem tylko to. Po chwili zdałem sobie sprawę żer znowu widzę ciemność. Potem oczy otworzyły się zobaczyłem twarz Kamila. Zdenerwowany, zaskoczony… Ale… jakbym był na haju. Usta ułożyły mi się w lekki uśmieszek chociaż nie chciałem tego… Patrzyłem tylko w niebo, nie miałem siły na nic. Odczułem tylko że leże na asfalcie a tył głowy jest oblegany przez okropny ból.
-Dom, dzieciaku co się stało?! - Chociaż widziałem że darł się wniebogłosy nie zdołał mnie zatrzymać. Moje oczy znowu się zamknęły a jego krzyk ucichł.
Znowu zrelaksowany… Znowu nicość… Po jakichś 8 sekundach znowu ujrzałem niebo. Tym razem poczułem swoją lewą rękę. Przekręciłem głowę na bok by na nią spojrzeć i poruszyć nią. Kamil dalej stał nade mną ale nie obchodziło mnie to teraz. Chciałem tylko odzyskać czucie.  
-Jeszcze chwile… dosłownie kilka sekund! - powtarzałem sobie w myślach. Tak bardzo chciałem wstać… To zdarzało się już wiele razy ale jeszcze nigdy nie bałem się tak jak teraz. Bałem się że paraliż już nie zniknie.
Przez całe życie zemdlałem jakieś 20 razy. Zawsze ten sam schemat. Zawroty głowy, utrata czucia, dezorientacja, potem ta nicość… a potem pobudka na chwile tylko po to żeby zobaczyć panikę nad mną. Następnie znowu odlatuje i budzę się sparaliżowany na kilka sekund. Ale teraz było jakoś inaczej…
Kamil już zakrył ust ręką, tak jak zawsze kiedy się denerwuje. Poprawiał czapkę chodząc dookoła mnie. Trząsł się. Chyba mu na mnie zależy skoro zaraz sam zemdleje ze zdenerwowania.
Zatrzymał się po mojej prawej stronie. Zdołałem przekręcić głowę w prawo i zjaranymi oczami na niego spojrzeć.  
-Kam…Kamil - wyszeptałem. Ten zerwał się i natychmiast wrócił do rzeczywistości. Przykucnął nade mną i spanikowany zaczął wypytywać co się stało.
- Kurwa… - Nie mogłem odpowiedzieć. Strasznie bolała mnie głowa. Walnąłem w asfalt. To nie to samo co kosz na pranie w łazience czy kiedy opadłem na moją koleżankę… Teraz bolało wiele bardziej. Czułem że nie wygląda to dobrze.
- Dzieciaku, jesteś tu? - Głos Kamila drżał.  
Byłem senny. Czułem że to jest inny rodzaj omdlenia. Nie było tak jak wtedy. Straciłem przytomność po raz trzeci zostawiając Kamila samego ze sobą na jezdni.
Sobotni poranek… nic nie zapowiadało że tak się potoczy.  
Myślałem że obudzę się w szpitalu ale znając Kamila tak by się nie stało. Albo że otworzę oczy na jezdni a ten dalej będzie panikował. Albo że w ogóle się nie obudzę…
Tak, biorąc pod uwagę moje zmniejszone serce dopuszczałem taką opcję.  
Ale nie… Kiedy w końcu odzyskałem czucie w całym ciele poczułem że leże w swoim łóżku. Moją głowę otulała poduszka, leżałem przykryty kocem.
Tył głowy bolał. Choć sen łagodzi ból i tak czułem jakbym upadł minutę temu.  
Chyba miałem rację że nie wygląda to dobrze. Kamil opatrzył mi ranę. Z tyłu miałem opatrunek przymocowany bandażem. Wyglądałem jak samuraj z opaską na głowie. Tylko gorzej.
Podniosłem się na chwilę na rękach ale od razu opadłem na poduszkę. Byłem zmęczony.
Zdołałem jednak przesunąć się w lewo. Na stoliku nocnym leżał mój telefon. Kiedy spojrzałem na godzinę doznałem szoku.
Była 11:24.
Zemdlałem w okolicach 4:30. To niemożliwe…
Byłem nieprzytomny ponad 5 godzin! Zwykle trwa to mniej niż minutę.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
Kamil ubrany w dżinsy i biały tshirt wszedł niosąc szklankę wody i kilka tabletek.
- Jak się czujesz? - zapytał podchodząc do łóżka.
- Spoko - Lekko się uśmiechnąłem. Sam nie wiedziałem czy mu skłamać że mnie nie boli czy przyznać się że nie jestem twardy. Kamil usiadł obok mnie na łóżku.
- Weź to, wiem że łeb cię boli - Podał mi tabletki i wodę. Połknąłem, zapiłem i oparłem się o zagłówek łóżka.
- Co się właściwie stało? - zapytał.
- Zemdlałem. Wiele razy tak miałem ale teraz było jakoś inaczej…
- Bo pierwszy raz rozwaliłeś sobie głowę? - Uśmiechnął się.
Wydałem z siebie cichy śmiech i westchnąłem.
- Lekarze mówili że to niedotlenienie mózgu. Że serce nie wytrzymuje. Inni mówili że mózg nerwowo nie daje sobie rady z transseksualizmem…
- Przecież już jesteś bardziej chłopakiem, jak to?
- Sam nie wiem - Rozglądałem się po pokoju.
- Wiesz jakiego mi stracha napędziłeś? - powiedział chłopak lekko się uśmiechając.
- Myślałem że ty się nie boisz.
-Dom… Każdy się boi. Ludzie boją się różnych rzeczy ale każdy, nawet żołnierz czy bandyta ma coś czego się boi.  
Przerwał na chwilę. Ja słuchałem uważnie.
- Wiesz… może i wyglądam na takiego co jest nieustraszony. Ale ja nie boje się kul czy śmierci…
Znów zrobił przerwę i przetarł włosy ręką.
- Ja boję się o ludzi wokół mnie. Nie wiem co bym zrobił gdyby coś się stało któremuś z was,  
Spojrzał na mnie. Patrzyłem w jego oczy i nareszcie zobaczyłem że zdejmuje maskę gangstera. Tak jak wtedy nad stawem, zobaczyłem jego prawdziwą twarz. Albo to on udaje i skrywa się pod tą powłoką albo to ja jestem tak zapatrzony i widzę w nim tylko swojego idola w gangsterce. Nie widzę jaki jest naprawdę.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1028 słów i 5526 znaków.

2 komentarze

 
  • Gabi14

    <3 super

    1 sie 2014

  • :)

    Kiedy można się spodziewać kolejnej części? Kontynuuj tą wspaniałą historię :)

    1 sie 2014