Dom - 9

Dom - 9Bez większego problemu skręciłem drogę i usłyszałem:
-Żyjemy, nie było tak źle - Kamil z uśmiechem i zadowoleniem ze mnie odpinał pas. Na co ja odpowiedziałem:
-Zgodnie z Kodeksem Ruchu Drogowego - wypowiadałem te słowa z leciutkim uśmieszkiem - pas powinno się odpinać po zatrzymaniu pojazdu - Pod koniec spojrzałem na pasażera.
--Zajmij się kierownicą może - po przyjacielsku wygiął mi głowę w lewą stronę a ja zacząłem się śmiać.
-Żyjemy, to najważniejsze - powiedziałem i zmieniłem bieg. Ale po chwili zastanowienia uznałem ten moment za stosowny. Kamil jest w dobrym humorze na co od dawna czekałem. Jesteśmy sami, wydaje mi się że to odpowiedni czas na taką rozmowę. Przy chłopakach często się denerwuje, i to niepotrzebnie.
Powoli żeby go nie przestraszyć zatrzymałem samochód. Obawiałem się że może zacząć się drzeć ale raz kozie śmierć, teraz albo nigdy. Pogoda trochę się zepsuła. Patrzyłem na otaczające nas świerki, sosny i pozakrywane chmurami niebo. Nadchodził mrok, oby nie oddziaływał na tą rozmowę.
- Co jest? - Kamil zdziwiony spojrzał na mnie. Był zaskoczony moim zachowaniem.
-Muszę cię o coś zapytać - patrzyłem na kostkę brukową za oknem zanim spojrzałem na twarz kolegi - Zabijesz mnie?
-Co? - skrzywił się jakbym powiedział suchy żart albo jakąś brednie. - Co ty pleciesz młody?
-Tak pytam. Czasami… - zaśmiałem się lekko - Czasami się ciebie boję.
- I prawidłowo - odpowiedział.
Ja czekałem w skupieniu czy coś powie.
Zbliżył się do mnie. Patrzył w moje lewe oko podczas kiedy ja gapiłem się w swoje spodnie i dywanik na podłodze.
-Kiedy z kimś rozmawiasz najlepiej patrzeć na drugą osobę, już to dzisiaj przerabialiśmy - powiedział spokojnie i zaczekał aż przekręcę głowę w jego stronę.
Dobra, spojrzałem w prawo widząc kawałek jego twarzy. Jestem samotnikiem i jakoś nie umiem patrzeć ludziom w oczy.
-Dominik, czekam - poczułem na policzku jego oddech.
Przekręciłem się na siedzeniu i nie mrugając oczami, nie ruszając nimi, niczym robot popatrzyłem Kamilowi w oczy. Jeszcze minutę temu uważałem tą pogawędkę za dobry pomysł, teraz marzę żeby się skończyła.
-Jeśli będę musiał cię zabić zrobię to - Wypowiedział to powoli żeby mieć pewność że w nienaruszonym składzie to zdanie dotrze do mojego mózgu i zagnieździ się tam jako ostrzeżenie. - Ale póki stosujesz się do zasad i nie dajesz mi powodu bym strzelił ci w łeb jesteś bezpieczny.
Czas zwolnił albo ja tak to odczułem. Nie mrugnąłem nawet oczami. Patrzyłem na Kamila ale nie chciałem być tego świadomy. Starałem się wyłączyć…
Moje gałki oczne poruszyły się i spojrzałem w byle jaki punkt. W tym przypadku na radio w samochodzie.
-Dom, rozumiesz? Nic ci się nie stanie - W zwolnionym tempie usłyszałem to zdanie. Myślami byłem gdzie indziej.  
-Żyjesz? - Kamil mną potrząsnął, dosyć mocno. Oprzytomniałem i spojrzałem przed siebie, na las i dróżkę, potem na szefa i odpowiedziałem
-Rozumiem, tak - Byłem zdenerwowany i zdyszany jakbym przebiegł kilometr lub dwa. Sam nie wiem dlaczego ale te trzy minuty były tak samo męczące jak nasza rozmowa w zawalisku na łąkach.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 586 słów i 3259 znaków.

1 komentarz

 
  • xxv_who

    zmienił bieg ? przecież to niby automat
    a tak wogóle to next please

    29 gru 2013