I fajnego sylwestra oczywiście
Tak też zrobiłem. Bez słowa minąłem Daniela rechoczącego z czegoś co oglądał na telefonie siedząc na kanapie, udałem się do kuchni. Usiadłem na wysepce i pozwoliłem zimnej Coronie przelać swój chłód na mój przełyk. Kojące, uwielbiane przeze mnie uczucie.
Będąc w połowie butelki zacząłem się zastanawiać nad nami. Nad Magdą i mną, jesli to jeszcze można nazwać nami. Jakoś wątpie ale trzeba mieć nadzieje.
- Nadzieja matką głupich – usłyszałem w swojej głowie.
- Ale jej ufam – pomyślałem. – Tylko to mi pozostało – wyszeptałem.
- I co ci po tym? – znowu ten niezidentyfikowany głos.
Westchnąłem dochodząc do wiosku że Corona rozbrzmiewająca w mojej głowie ma racje.
- Niby alkohol to zły doradca ale masz racje w stu procentach – pomyślałem wypijając jednym haustem resztkę płynu.
Kiedy odstawiłem pustą butelkę na blat ogarnąłem że to jest to uczucie. To kiedy czujesz się lekki, kiedy całe gówno życia przestaje cię obchodzić. Tak, jedno piwo za dużo. I za szybko wypite, chyba...
- Pierdole to... – powiedziałem sam do siebie. Nawet nie wiem o czym myślałem. Ale przed oczami miałem tamten moment. Kiedy jej powiedziałem a ona wyszła. Na zawsze zamykając drzwi do naszego szczęścia.
- Od kiedy to browary piszą jebaną poezje, co? – zaśmiałem sie. – Te całe cytaty i inne bzdury o miłości to jeden wielki shit i kłamsta.
Gapiłem się w podłogę, jednak przeniosłem wzrok na lodówkę i zapamiętany sprzed kilku minut obraz butelek z piwem na wieszaku w niej.
- Może by tak pójść na terapie grupową, co? Z innymi twoimi koleżankami? – zapytałem samego siebie chcąc by Corona odpowiedziała.
Wyciągając 4 piwa z lodówki usłyszałem szybkie i głośne kroki na schodach. Ale gówno mnie to obchodziło. Tak jak wszystko wtedy.
#Kamil dalej grał na laptopie kiedy Daniel bez pukania wparował do jego pokoju.
-Co tam, stało się coś? – zapytał Kam widząc zdezorientowanie na twarzy przyjaciela.
- Wiesz... On gada z piwem.
- Co? – Kamil oderwał wzrok od ekranu wciskając pauze.
- Dom. Wlał w siebie kilkoma łykami całą butelke i mu odpierdoliło. Wydziera się na dole.
- Co się wydziera? – "Nadal nie rozumiem” myślał Kamil.
- Że pierdoli to, że miłość to jeden wielki shit i takie głupoty.
Dowódca westchnął głośno, odłożył komputer i razem z Danielem skierowali się do kuchni.
Kamil podniosł pustą butelkę i popatrzył na nią.
- Pozwoliłem mu się napić ale nie wiedziałem że tak go to sponiewiera – powiedział.
- Nigdy nie wiesz, Jednemu odpierdoli po jednym, drugiemu po skrzynce – powiedział Daniel. Oparty o lodówkę odpalał fajke.
- Nie smrodź tutaj. Mało mamy problemów? –Kamil pomachał ręką wyrażając swoje niezadowolenie.
- O co ci chodzi? - Daniel zdziwił się widząc że Kamil zaczyna się denerwować. Schował do kieszeni zapalniczkę i papierosa.
- Szkoda mi go, ale co możemy zrobić? – rozłożył ręce Kam.
-Czekać – powiedział obojętnie Daniel.
- Chyba nie możemy, on się zapije przez to czekanie.
- Wiesz – zaczął Daniel – Chyba też bym się napił.
- Też idziesz po rozum do Corony? – powiedział Kamil. Odszedł od okna i skierował się w stronę lodówki.
- Nie, tak na rozluźnienie - Daniel się uśmiechnął.
- Dobry pomysł, może coś wymylimy. Idź po Grześka i spotkajmy sie... – Kamil otworzył drzwi lodówki -... w salonie.
- Co jest? - zapytał Daniel widząc że chłopak zastygł.
- Tu były jeszcze cztery piwa – Kamil wyjrzał zza drzwiczek – Gdzie one?
- O kurwa... – Daniel zrobił facepalma – Chyba mam pewną teorie.
- Jeśli masz racje to chyba go zabije – Kamil szybkim krokiem kierował się na górę.
Zanim dotarł na piętro, usłyszał Daniela który stał przy kanapie.
- Ej, Kam!
- Czego?! – Kamil był w stanie wkurwienia. Nie wkurzenia, to za małe słowo. Nie chodziło o to że młody się spił. Bardziej o to że to było piwo dla nich wszystkich.
- Pamietasz to wódke schowaną pod kanapą? Tą na specjalne okazje?
- TAK KURWA, SAM JĄ TAM WŁOŻYŁEM!
- Nie ma jej – powiedział Daniel, wiedząc że teraz się zacznie.
Kamil tylko parsknął wiedząc że nie na Daniela ma się drzeć.
Ze złością szarpnął za klamkę w pokoju Dominika.
Siedziałem koło łóżka. Jakieś 10 minut temu skończyło się pierwsze piwo. Pół minuty temu w moje gardło wlała się Finlandia. Znaczy połowa butelki, reszta sama się wylała kiedy usiłowałem wstać.
Odchyliłem głowę do tyłu. Czułem się okropnie. Człowiek używa tylko 10% mózgu. Ja w tej chwili... może dwóch?
Żadnych mysli, ciemność, pustka i czystość umysłu. Żadnych dziewczyn i problemów z nimi.
- I wtedy jej powiem niech spierdala – powiedziałem szukając na łóżku telefonu.
-Taaak kurwa... Jest zwykłą suką, nie? Piwko? – pytałem w głąb siebie. Piwko ucichło, chyba miało dosyć Magdy tak samo jak ja.
- A tam. Wymazałem ją z głowy to i z życia musze – bełkotałem Znowu alkoholowa poezja.
3 komentarze
seti
Proste, że tak
EdD
Chcecie dzisiaj next? Taki spóźniony prezent świąteczny xD
animek;)
Kocham kocham kocham i nie mogę się doczekać następnej cześci pozdrawiam A.