Dom - 86

Dom - 86Z tyłu Gringo miał taras i basen, podobnie jak my.  
Moje buty stukały o drewno wydając niezbyt cichy odgłos. Przebiegłem niczym antylopa uciekająca przed drapieżnikiem. Ona chce tylko ocalić życie tak samo jak ja teraz.
Ciśnienie mojej krwi wzrosło a powietrze szybko dostawało się do płuc i tak samo z nich wydostawało. Gnałem w stronę rogu domu oglądając się za siebie.
Gdy dostałem się na taras było tam ciemno. Kiedy już miałem skręcić za prawe skrzydło budynku taras rozświetliły wszystkie znajdujące się tam lampy. Małe, na słupkach balustrady i te większe zamocowane na ścianach. Zdążyłem dostać się w strefę cienia i przystanąć na sekundę- dwie tuż obok okna. Ruszając w stronę frontowej części domu kątem oka zobaczyłem że w środku jest jak w mrowisku. Za oknami ganiali uzbrojeni ludzie w garniturach. Świta Gringo, ciekawe do czego są zdolni?
Nie chciałem się tego dowiedzieć. Zrozumiałem że jestem w pułapce. Ani stąd wyjść ani też wejść do domu niezauważenie.
- Kurwa - oparłem głowę o ścianę korzystając z chwili. Musiałem coś wymyślić, jeśli tu zostanę znajdą mnie lada chwila i… zabiją?
Pociągnąłem nosem i zamrużyłem oczy nie pozwalając łzom popłynąć. Bez chłopaków jestem bezbronny. To nie Gringo, to ja udaje gangstera a tak naprawdę jestem zwykłym śmieciem. Zginę bez moich kumpli.
Cel jest prosty - dostać się do samochodu i nie było sprawy. Dać się zabić Kamilowi i mieć wszystko w dupie. Właściwie to… chciałbym żeby to był on. Jak już muszę zginąć to niech on wykona wyrok.
Wyjrzałem na podwórku. Hołda facetów wylała się z drzwi i zaczęła rozglądać po terenie. Zaopatrzeni w latarki i pistolety pobiegli w różne strony. Między innymi w moją.
Jakbym był kamykiem w procy która właśnie wystrzeliła ruszyłem z powrotem na taras. Spodziewałem się że tam się schronię albo że drzwi balkonowe będą otwarte. Nadzieja matką głupich - też jestem jej dzieckiem.
Światła dalej się paliły. Kropelki potu błyszczały na mojej twarzy kiedy z głośnym dźwiękiem wskoczyłem na deski z zamiarem okrążenia domu jeszcze raz i wejścia rozbitym oknem do środka. Szacowałem że wszyscy są już na zewnątrz.  
Kiedy byłem już w połowie 4 gości wybiegło zza rogu. Kiedy tylko mnie dostrzegli wycelowali we mnie krzycząc ”Stój, kurwa!”
Wzdrygnąłem i ze strachem zatrzymałem się. Oberwałbym w plecy próbując uciekać. Włączyłem myślenie, dobrze że przynajmniej teraz. Przyjazd tu to był głupi pomysł.  
Cofając się powoli podniosłem ręce do góry prosząc aby nie strzelali.
Usłyszałem głosy za sobą. Zapewne zaraz wszyscy się tu zbiegną.
Pomyślałem że jedynym ratunkiem teraz jest ten debil Gringo. Nie ufam mu ale tylko on może uratować mi dupe.
Trząsłem się. Dwóch wysokich mężczyzn zbliżyło się do mnie. Jeden stanął przede mną i kiedy drugi taśmą izolacyjną krępował mi ręce ten zapytał:
- Coś ty za jeden i co tu robisz? - Cały czas świecił mi latarką w oczy a po jego głosie zauważyłem że jest pewny siebie. W przeciwieństwie do mnie.
Nie odpowiedziałem. Przeszedłem od razu do rzeczy.
- Chce rozmawiać z Gringo - powiedziałem nie okazując żadnego strachu choć czułem się pokonany.  
- Najpierw odpowiedz na pytanie - powiedział. Dwóch gości przytrzymywało mnie z tyłu a ten zaczął sprawdzać czy nie mam broni. Teraz by się przydała chociaż nie wiem czy dałbym radę strzelić do człowieka. Nie jestem taki jak Kamil czy Daniel.  
- Czysty - powiedział i wyjął radio z kieszeni. Zaczęto mnie prowadzić do środka on poinformował, zapewne Gringo że zagrożenie zostało wyeliminowane i to tylko "mały gówniarz” jak powiedział.  
Po chwili zacząłem czuć ból w nadgarstkach. Dosyć mocno mnie związali ale na ich miejscu zrobiłbym to samo. Kiedy weszliśmy do salonu w którym piłem z chłopakami na imprezie nie poznałem tego miejsca.  
Było to duże pomieszczenie wypełnione jasnością. Kremowe ściany i podłoga z jasnego drewna tworzyły aurę łagodności. Stały tam trzy skórzane kanapy i duży stolik do kawy. Na podwieszanym suficie który znajdował się dość wysoko i odsłaniał kawałek drugiego piętra były lampy punktowe. Dużo takich małych niby-gwiazdek na suficie.  
Zastałem Gringo kiedy akurat upajał się alkoholem. Widać było że ma dzisiaj wolne a ja mu tylko przeszkodziłem w rozrywce. Nie miał ułożonych włosów, nie tak jak ostatnio kiedy go widziałem. Lekko czerwoną twarz zasłaniała mu grzywka którą zwykle zaczesywał na tył głowy i nakładał żel. Jego ubranie też nie było eleganckie. Miał na sobie zwykły czarny tshirt, szare dresy i białe buty ze złotym logiem Versace. Gdyby był młodszy wyglądałby jak ja w tych ciuchach. Kiedy otworzył usta ze zdziwienia na jego twarzy zobaczyłem lekkie zmarszczki. Patrzył w moją stronę a szklanka whisky którą wcześniej bawił się w dłoni zatrzymała się. Był autentycznie zaskoczony i nie wiedział jak się zachować.  
- Dom? - Podchodził do mnie. Wciąż trzymali mnie jego ludzie ale cieszyłem się że Gringo nie jest wściekły. Pewnie zaraz każe im mnie puścić i załatwimy sprawę.  
- Cześć - powiedziałem jakbym w ogóle nie zwracał uwagi na taśmę wbijającą się w moje dłonie.
- To ty postawiłeś na nogi całą moją ochronę?! - Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Zaśmiałem się pod nosem. Głupia sytuacja.
- Pojebało was?! - zwrócił się do kilkunastu facetów stojących w salonie - Mojego kuriera nie poznajecie?
- Nie ma sprawy, Gringo - powiedziałem udając obojętność.
- Puśćcie go, to dobry chłopak - rozkazał swoim ludziom a już po chwili siedzieliśmy we dwóch na kanapach. Salon całkowicie opustoszał dając nam spokojnie porozmawiać.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał nalewając whisky do dwóch okrągłych szklanek.
- Mam nietypową prośbę - zacząłem niepewnie chowając wzrok.
- Domyślam się. Kto normalny włamywałby się na cudzą posesję o 2 w nocy?
- Przepraszam ale nie mam gdzie pójść…
Gringo chciał się napić ale szklanka zatrzymała się w połowie drogi do jego ust.
- Jak to nie masz gdzie pójść? - Jego zaskoczenie było autentyczne.
- Kamil powiedział że mnie zabije - powiedziałem przełykając alkohol. Nie był za dobry ale dało się wypić. Skrzywiłem się kiedy Gringo zapytał:
- Za co?
- Złamałem zasady. Wyszedłem z domu bez jego pozwolenia a wcześniej się pokłóciliśmy o gówno.
- Jakie gówno? - zapytał pośpiesznie.
- O laptopa. Bo mi go rozwalił.
Mina mężczyzny mówiła że nie chce wnikać w nasze dziwne sprawy. Zapytał czego od niego oczekuję.
- Mogę u ciebie zostać na noc? - spytałem a moją niepewność i zawstydzenie było słychać w głosie.
Gringo zastanowił się chwilę. Siedział nieruchomo patrząc w podłogę jakieś pół minuty. Ja bawiłem się palcami kiedy w końcu usłyszałem "Tak, idź na górę się kimnąć” po czym spojrzałem i uśmiechnąłem się do niego. Szybko podziękowałem i poszedłem za nim do pokoju.
Kiedy otworzyłem drzwi poznałem to miejsce. To tu Daniel sprzątał moje rzygi. Obrzydziło mnie to wspomnienie i zająłem się zdejmowaniem kurtki którą rzuciłem na komodę. Wyjąłem telefon z kieszeni i położyłem na stoliku nocnym. Ziewając zdjąłem buty i nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem.
#Siedział na tarasie dopalając papierosa. Właśnie odebrał telefon który ugasił jego obawy.
- Jak to jest u ciebie? - zapytał rozmówcę.
- Właśnie poszedł spać. Bredził cos o jakimś laptopie, gównach…
- Ty coś piłeś? - zapytał chłopak ciągnąc z papierosa.
- Whisky ale… co ja mam z nim zrobić? Jak się rano obudzi?
Odetchnął głęboko. Papierosy pomagały ale w głowie nadal myślał o swoim młodszym bracie. Gangsterka gansgetrką ale gdzieś w środku pomyślał że nie mógłby zrobić mu krzywdy.
-A, Kam… nie chce nic mówić ale czuć od niego trawe - powiedział Gringo. Kiedy skończył nastała głucha cisza. Chłopak się zawiesił. Sam nie wiedział co myśleć.
- Jesteś tam? - usłyszał głos kumpla kiedy nie odzywał się jakiś czas. Myślał czy dobrze usłyszał.
- Powtórz jeszcze raz - powiedział głosem niewyrażającym żadnych emocji.
- Palił trawę. O co kurwa chodzi? Jest po drugiej a twój chłopak się ciebie boi i nie chce wracać do domu!
Znowu nastała cisza. Kamil wpatrywał się w jezioro oświetlane przez księżyc. Jego dusza podzieliła się na pół. Z jednej strony miał ochotę zabić młodego a z drugiej… jakoś nie mógł.
- Zaraz będę - powiedział gwałtownie i szybko do telefonu. Zanim Gringo zdążył zaprotestować Kamil rzucił telefonem w dal.
Stał tam jeszcze chwilę gasząc papierosa na balustradzie i myśląc czy postępuje właściwie.
-Odpalaj auto - Powiew wiatru, niezamknięte drzwi balkonowe, szybki krok i stanowczy ton Kamila sprawiły że zamyślony Daniel od razu poderwał się z kanapy. Nie oglądał telewizji, nie słuchał muzyki: myślał tylko gdzie jest ich młodszy braciszek. Kaptur jego zielonej bluzy zasłaniał jego smutny wzrok.
- Znalazłeś go? - zapytał Kamila pełen nadziei.
- Jest u Gringo - Chłopak stał na schodach i ładował nowy magazynek do broni. Widok ten wstrząsnął Danielem.
- Co ty chcesz zrobić? - zapytał ignorując łamiący się głos.
- To co powinienem - odpowiedział jego brat obojętnie wpatrując się w Berette.
- Chcesz być jak ojciec?! - wybuchnął Daniel.
- Zamknij się!  
- Pytam się kurwa!  
- Nie mieszaj w to tego debila! - Kamil odwrócił się z zamiarem pójścia na górę ale zatrzymał go krzyk brata.
- Ale widzę że stajesz się taki sam jak on! - Zdenerwowany Daniel wymachiwał rękami.
- Gówno mnie to obchodzi! - krzyknął stojący na schodach Kamil. Ich oczy patrzyły na siebie w ciszy czekając aż któryś ustąpi.
Daniel przez minutę nie dawał za wygraną choć chciał wyrwać Kamilowi broń i powstrzymać przez tym co zamierza zrobić.
Kamil w końcu spuścił wzrok i odetchnął kilka razy dobrze przemyślając to co chce powiedzieć.
- Nie jestem taki jak nasz ojciec. Ale ten dzieciak zasłużył na karę.
- Ale nie na śmierć - powiedział stanowczo Daniel.
Kamil trwał w ciszy patrząc na broń trzymaną w lewej dłoni. Odbezpieczona i gotowa do strzału.
Odetchnął głęboko i podjął decyzję.
- Jedziemy po niego. Nie będzie spał po ludziach - po czym obaj zniknęli z salonu. Kamil w swoim pokoju a Daniel w garażu odpalając Range Rovera.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1996 słów i 10653 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik EdD

    Książka jest a,le napisana 3 lata temu. Brzmi banalnie jak to teraz czytam także nie polecam :)

    7 paź 2014

  • Użytkownik kolejarz

    Bardzo fajne opowiadania przeczytałem całość za jednym razem chętnie bym przeczytał ksizke twojego autorstwa pozdrawiam

    7 paź 2014

  • Użytkownik Rotiali

    Ej no weź taki moment i ja mam tydzień czekać? Dodaj jakoś w środę i tak cały czas doodawaj a nie taki moment i stopa kolo zrobił

    3 paź 2014

  • Użytkownik Gabi14

    O.o WoW co ty chcesz zrobic?! Dlaczego to kończy sie w takim momencie ?! Nieeeee! Czemu ty mi to robisz???? ;___;

    2 paź 2014