
Zainspirowała mnie nieśmiertelna Marylin Monroe. Kochałam ją od zawsze za tę białą, szeroką sukieneczkę, za tę scenę, gdy wiatr podwiewa jej kieckę wysoko…
Czyż nie cudnie wczuć się w nią??? Mieć taką samą fryzurę… taką samą sukienkę… No i zostać wezwaną do gabinetu samego Pana Prezydenta Stanów Zjednoczonych???
Wyobrażam sobie, że tak się właśnie stało… nie wiem jak, ale wyładowałam nagle na jego biurku…
O Matko! Co tu się jeszcze wydarzy???
1 komentarz
enklawa25