Polityka cz. 52 - przyjęcie w konsulacie

Polityka cz. 52 - przyjęcie w konsulaciePolityka – to także dyplomacja. Było mi niezmiernie milo, kiedy zostałam zaproszona na przyjęcie do konsulatu. Dyplomaci w pięknych, galowych strojach… śmietanka towarzyska, wytworne dania i muzyka. Okazałe, bogate wnętrza, wspaniałe meble, żyrandole! Jakże ja uwielbiam takie klimaty! Ubóstwiam tych panów – prawdziwych dżentelmenów!
Sama też założyłam elegancką suknię, oczywiście, że nie jakąś mini, oczywiście, że nawet nie do kolan, ale długą suknię do ziemi. Chyba tylko źle został uszyty dekolt… niestety byt wiele eksponował… ale też chyba dlatego, cieszyłam się takim powodzeniem u panów… nieustannie byłam adorowana… zasypywana komplementami… a nawet… propozycjami…
Moją kreację bacznie obserwował sam pan konsul! Zniewalał mnie swymi pochwałami. Był zachwycony suknią, specjalnie porwał mnie na parkiet, aby przypatrywać się jak wiruje w tańcu! Nawet w pewnym momencie zaprosił mnie do ustronnego pokoju.
Zgodziłam się. Zniewalały mnie jego wysokiej klasy słownictwo, jego nienaganne maniery, a przede wszystkim czołobitność jaką okazywał kobietom…

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 172 słów i 1140 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • jacek795

    a jego zniewoliły te wielkie cyce prawie wyskakujące z dekoltu, pan konsul choć wyrafinowany i biegły dyplomata jednak też jest mężczyzną i ten widok obudził w nim pierwotne instynkty ssaka...

    17 wrz 2019