Polityka - cz. 12 - nie zadzierać ze sprawiedliwością
No i co z tego, że „nie jestem taka…” Prokuratorowi wszak się nie odmawia… - Wie pani, pkandydatko, że musi pani z nami szczególnie dobrze żyć??! – niby z humorem, ale jakoś zjadliwie wypowiedział tę groźbę… Zadrżałam, chyba nie mam nic za pazurkami, ale... Wiem o nich, że mogą umilić życie. Przecież Włodek to przez nich zrezygnował ze startu w wyborach!!! Nie chcę, żeby spotkała mnie jakakolwiek krzywda! Chyba przyjdzie mi stać się dla nich przychylną… Nie minęła, krótka chwila i… usiadłam na jego kolanach. Z tym, że pan prokurator, gdy próbowałam ulokować tyłek na jego kolanie – obrócił mnie i usadził tak, że siadłam na nim niczym na oklep… Co za wstyd… moją spódniczkę podciągnął jeszcze wyżej! W taki sposób – że dobrze widać było nie tylko moje pończochy i uda… ale całe pośladki! W które pan prokurator raczył wymierzyć siarczystego klapsa! - Auuuaaa!!!! – zakrzyknęłam, ale pan prokurator dał mi kolejny powód do zażenowania… Schwycił mnie za biust! I przez materiał bluzki zaczął mnie macać! - Pani kandydatko… sprawiedliwość to wielka wartość w polityce…. Znacznie ważniejsza niż wiele innych cnót… A co jest pani cnotą??? - O tak… moja cnota jest dla mnie… ważn…. – niestety nie dał mi dokończyć tego zdania. Tak mnie dociskał do swojego kolana, że aż na mej kobiecości poczułam szorstkość materiału.
Dodaj komentarz