Uwieńczeniem kampanii winno być uzyskanie poparcia kościoła. Do księdza dziekana ubrałam się cała na czarno. Wiedziałam, że tym zyskam jego przychylność… Klecha zrazu był miły. Nawet domyślił się z czym do niego przyszłam – wiedział, że kandyduję. Z uśmiechem przyjął zwitek banknotów – mój datek na wymagający solidnego remontu kościół, o czym przypominał co kazanie. Po czym rzekł:
- Uklęknij, moja córko…
Spełniłam polecenie bez ociągania. Zbyt kusa sukieneczka podwinęła się chyżo do góry i oczom kapelana ukazały się śliczne koronki moich pończoch. Klecha aż westchnął.
- Widzę, moja parafianko, że ochoczo przyjmujesz nadobną postawę. Godne to pochwały. A czego to jest godne?
W tym momencie, bez słowa, przed moją twarzą pojawił się księży pastorał…. Również bez słów ujęłam go z namaszczeniem, po czym z godnością ujęłam go ustami. Przyjęłam go, celebrując to powoli, na języku. Duszpasterz wznosił oczy ku niebu i wzdychał. Nie wiedziałam, czy istotniejszy wpływ na to miało przeliczanie ofiary pieniężnej, czy… duchowej.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Historyczka
Czy Wy panowie też cenicie to sobie, gdy akty takowe są celebrowane z namaszczeniem?