Chyba zdecydowanie byłam przemęczona brutalnością, zwierzęcością wręcz tej kampanii wyborczej. Chyba dlatego przyśnił mi się ten dziwny sen… Byłam na nim przywiązana za ręce do jakichś drzew… (pewnie symbolizowało to moją bezradność i uwiązanie w kampanii). A nade mną pojawił się olbrzymi goryl – King Kong!!! Symbol właśnie tej zwierzęcości! Tej brutalnej siły, wszechobecnej w polityce… Tymczasem ja – ubrana w śnieżnobiałą, długą suknię – byłam przeciwieństwem brudu w kampanii… Czysty, biały materiał, aż prosi się… do zbrukania!!! Toteż dziki zwierz chwycił do swego potężnego pyska rąbek mej kiecki i począł zadzierać ją do góry! O Boże! Co za dramat! Tymczasem ja, nieboga, miałam związane ręce! Nic nie mogłam zrobić!!! Co mnie tu spotka??? Czy aby nie zostanę skrzywdzona??? Mogłam jedynie, bezwolnie śledzić wzrokiem materiał sukienki bezlitośnie unoszonej sukcesywnie do góry… Matko! Co to za bestia! Jakie atawistyczne żądze w niej pałają! Cóż zechce ona ze mną zrobić…???
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Historyczka
@KontoUsunięte Zaręczysz, że to miły i dobry gorylek, który nic, a nic nie czycha na cześć niewieścią???