Polityka - cz. 11 - Bywanie na salonach

Polityka - cz. 11 - Bywanie na salonachObowiązkiem każdej pani polityk… jak każdego polityka, jest bywanie… zarówno na wiejskich przytupajach, jak i na eleganckich salonach.
Oczywiście muszę i tu, i tu, okazywać wszystkim me oddanie i wylewać morze serdeczności przy powitaniach.  
Nawet gdy na wsiowych festynach, podpici rolnicy co rusz chcą wykorzystać okazję, żeby a to otrzeć się o panią kandydatkę, a to za coś ją, zupełnie przypadkowo, schwycić…
Jeszcze bardziej wypada starać się na wytwornych przyjęciach…
No zwłaszcza, gdy trafiają się takie szychy z resortu sprawiedliwości… - Panie sędzio… panie prokuratorze…. – uśmiecham się kordialnie. Nawet gdy nagle czuję, jak jeden z panów reprezentantów Temidy łapie mnie nagle za pupę i podwija mi spódniczkę. Co za cham i prostak! Ale nie mogę tego dać znać po sobie. Dalej życzliwie szczerzę zęby.
- Niech pani usiądzie mi na kolana. – polecił tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ależ panie prokuratorze… tak nie uchodzi… nie jestem taka…

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 164 słów i 1022 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.