Miłość sensem życia cz. 69

Miłość sensem życia cz. 69Zuzanna otworzyła oczy i z przerażeniem stwierdziła, że jest przywiązana do drzewa. Nie mogła się ruszyć, każda próba ucieczki była ryzykowna, gdyż nieopodal stało trzech mężczyzn, uzbrojonych w ostre noże. Brudna chusta, którą porywacze włożyli jej w usta uniemożliwiała wołanie o pomoc, czy prośbę o wodę do picia. Słyszała jedynie pohukiwanie sowy i szelest liści na delikatnym, jesiennym wietrze. Noc była nadzwyczaj spokojna, jak na zbliżającą się wielkimi krokami zimę, na co wskazywało chłodne powietrze i śnieg, który zaczął prószyć.  
    Blondynka prześledziła mężczyzn czujnym, przerażonym spojrzeniem, po czym próbowała wyjąć nóż, który tkwił u jej boku… jeszcze przed porwaniem. Teraz już go nie było.
    Znalazł nowego właściciela u wysokiego, postawnego szatyna o zabójczym spojrzeniu. Miał na sobie drogi, skórzany strój i mocne, dobre buty, na które mógł sobie pozwolić tylko magnat lub dobrze zarabiający sługa jakiegoś władcy bądź księcia. Jego widok budził strach w oczach panien, ale również panów.  
    Zuzanna próbowała zachować spokój, widząc jak owy mężczyzna do niej podchodzi. Powoli odsunęła rękę od biodra, gdzie szukała swojego noża. Gdy porywacz zbliżył się do niej, zauważyła jak broń lśni w jego męskiej, silnej dłoni. Przykucnął przed nią i rzekł niskim głosem:
-Witamy śpiącą królewnę… Dobrze trafiłem?
    Służącą przeszły dreszcze, gdy uświadomiła sobie, że to on ją złapał i uderzył. Zemdlała i pamiętała tylko ciemność po tym ciosie. Jednak ten głos zapamięta na zawsze… Był władczy.
-Co, nie możesz mówić?- szatyn zakpił z niej, ukazując krzywe uzębienie. Był straszny. Dziewczyna dostrzegła bliznę pod jego ciemnym okiem. Pokiwała głową na jego zapytanie i czekała aż mężczyzna wyjmie jej tę szmatę z ust. Usiadła wygodniej, oddychając ciężko.
    Po chwili usłyszała tętent kopyt. W ciemności dojrzała pięknego, brązowego konia i niskiego jeźdźca, ukrywającego twarz pod szerokim kapturem. Porywacz, zauważywszy przybysza uśmiechnął się i zaśmiał szyderczo. Przeniósł wzrok na Zuzannę i spytał cicho:
-Znasz go, prawda? To twój kolega… Albo może i nie…?
    Zmarszczyła brwi, a do oczu napłynęły jej łzy. Nie chciała być szantażowana, pragnęła zachować psychikę w takim stanie, w jakim była. I tak bała się okropnie i modliła się o śmierć!…
    Przybyły człowiek zbliżył się do nich nieco, a dwóch druhów przywódcy tego zadania, schyliło przed nim głowy. Jeździec zaprosił szatyna dyskretnym gestem ręki, na co on wstał i poszedł do niego, jak zaczarowany. Niczym marionetka na sznureczkach… Czyich? Tego Zuzanna nie wiedziała…

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

-Masz jakieś wieści? Kazałam ci się zorientować w tej sprawie.- powiedziałam do mamki Szymona, gdy już nakarmiła księcia. Ułożyła go wygodnie w kołysce i spojrzała w stronę drzwi mojej komnaty, aby upewnić się, czy nikt nie podsłuchuje. Po chwili, stwierdziwszy, że nikogo podejrzanego nie ma przy pokoju, uklęknęła przede mną i wyszeptała, patrząc mi w oczy:
-Pani Aleksandra powiedziała mi, że wszystko gotowe i ludzie są ostrożni. To ponoć doświadczone osoby.
-Nie mogą popełnić żadnego błędu. Żadnego!- stwierdziłam hardo, kiwając głową- Oby na naszym niebie zajaśniało słońce!
-Oby, wasza wysokość.  
-Gdzie Ola?
-Wyszła i stoi na czatach.
-Sama?- przeraziłam się, wyglądając za okno. Głośno przełknęłam ślinę, nie widząc nic, prócz własnego odbicia w tej czarnej nocy.- Przecież wysłałam ją do lasu!
-Jest z nią trzech twoich strażników. Są na skinięcie palca.
-Izabello, pamiętaj, że robię to dla dobra nas wszystkich. Nie chcę niczyjej śmierci i nienawiści. Dlatego robimy to po cichu. Masz milczeć, jak grób, inaczej spotka cię sroga kara!
-Jestem tego świadoma, wasza miłość. Jestem gotowa zginąć dla ciebie i całej dynastii.
-Obyś nie okłamywała samej siebie- kiwnęłam do niej głową i spojrzałam na nią ostrzegawczo- to najgorsze, co możesz teraz zrobić! Za błędy zawsze się płaci, często najwyższą cenę.
-Oby misja się udała…- jęknęła, nie ukrywając strachu. Chwyciła delikatnie moją ciepłą dłoń i spytała z troską:
-Jak się czujesz, księżniczko?  
-Cały czas boli mnie głowa!- westchnęłam ciężko, czując kolejną napływającą falę bólu.  
-To z nerwów. Tak bardzo się martwisz o swoją córkę i księcia Chrystiana!- odparła szczerze mamka.- Zaparzę ziół, one leczą wszystko! Każde utrapienie i każdą ranę!- wstała i zaczęła przygotowywać lek.
-Nie zaszkodzą mi? Za dużo ich ostatnio piję.  
-A może nic nie jesz?
-Nie mam czasu na jedzenie! Mam na głowie wiele innych spraw…
-Trzeba mieć czas dla siebie! To przede wszystkim!- podała mi napój. Rozwarła na mnie swe zaspane oczy, jakby zobaczyła ducha.- Na Boga, pani! Jesteś blada, jak ściana!
    Wypiłam duszkiem lek, który miał mi pomóc. Wstałam powoli z łoża i nalałam sobie wody do pucharku. Musiałam czymś popić to ohydztwo! Kręciło mi się w głowie i nie miałam siły stać. Zmoczyłam usta w chłodnej wodzie i spojrzałam na Izabelę maślanym wzrokiem. Chwilę potem, nim dziewczyna zorientowała się jak okropnie wyglądam, runęłam nieprzytomna na ziemię.  

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

-Masz rozkaz od naszej pani?- spytał szatyn, patrząc zniecierpliwionym wzrokiem to na Zuzannę, to na przybysza. Zakapturzony człowiek spojrzał mu w oczy i odparł:
-Czego się spodziewasz?
-Mam ją zabić.
-Źle myślisz. Nie teraz- odparł Dawid, głęboko wciągając powietrze. Jego oczy prześledziły niebo w głębokim zamyśleniu- Mamy zmusić ją do mówienia. Brutalnie. Jeśli będzie milczała… nasza pani z nią pomówi.
-Jak jaśnie pani rozkaże…- schylił głowę- Mamy ją przesłuchiwać tutaj?- zmarszczył brwi, lękając się nieco, że ktoś może ich podsłuchać i donieść o ich poczynaniach.  
-Jesteś strażnikiem samego księcia Chrystiana. Nie byle kto. Masz doświadczenie, tak jak ci dwaj.- wskazał na stojących przy drzewach strażników.- Wiernie służycie rodzinie królewskiej. Dlatego wy ją przesłuchujecie. Jeśli dziewka wam zwieje, osobiście zetnę wam głowy! Jasne?
-Jasne, jak słońce- odparł bez wahania sługa królewicza.
-Przewieź ją do jakiejś chaty, doskonale znasz okolicę. Broń Boże nie palcie ognia i nie wydzierajcie się na całe państwo!- eunuch pogroził palcem, jak to miał w swoim zwyczaju.
-Wiadome. Coś się znajdzie.  
-Masz mnie wezwać, jeśli będzie milczała…- warknął wściekły kastrat, mierząc uwięzioną dziewczynę wzrokiem pragnącym zemsty…- To ona doniosła Emmie o tym, że nasza pani jest wybranką księcia. Nie będę miał litości! Wy też nie miejcie.  
-Rozkaz! O co mam ją wypytywać?
-Prosto z mostu, bez owijania w bawełnę: czy księżniczka Leokadia kontaktuje się z Emmą i co zamierza.- rudowłosy mężczyzna wzruszył ramionami, patrząc na niego pewnym siebie spojrzeniem. Dawida z takiej strony nie znała sama Duygu, czy tez nawet Aleksandra…  
-Tak jest! Zacząć już dzisiaj?
-A na co chcesz czekać? Idź już. W tej chwili. Poczekam tu.- skinął do szatyna głową i usiadł na zimnym kamieniu. Założył kaptur na głowę, bo śnieg padał coraz gęściej, a wiatr był coraz szybszy.  
    Strażnik wyjął ostry nóż z twardej pochwy tak, że broń aż nieprzyjemnie zadźwięczała w uszach dziewczyny. Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, który nie był aż tak wyrazisty przez łzy, ukazujące strach. Gdzie ta jej zawziętość, pewność siebie i odwaga?… To była maska, którą teraz zrzucili inni ludzie, pokazując blondynce prawdę: na tym świecie są dzielniejsi ludzie od niej… A nawet i w tym samym zamku…
-Myślałaś, że przyjedziesz do króla i wybłagasz u niego o powrót królewny?...- zaczął strażnik Chrystiana, nie odrywając wzroku od cieknących po jej policzkach wielkich łez.- Nie pozwoliła ci, prawda?
    Mężczyzna wyszarpnął jej chustę z ust, a dziewczyna nabrała powietrza, jak ryba, leżąca przez długi czas na plaży i po chwili wrzucona z powrotem do wody. Zuzanna tak jak ona pragnęła odetchnąć z ulgą i radością, ze znów jest w domu. Niestety… Zimny las i śnieg to nie było to samo, co ciepły zamek. Nigdy wcześniej nie dzieliła domu z wilkami i dzikami. Czuła się inaczej i bała się…  
-Nie pozwoliła… Wyjechałam bez pozwolenia. Sama…- wyjąkała służąca Emmy, rozglądając się niespokojnie po okolicy. Drżała z zimna i czuła jak krew nie dopływa jej do palców dłoni i stóp. Za mocno ją związali, nie mogła się ruszyć.
-Kontaktują się?
    Z oczu dziewczyny lały się łzy, wyrażające chęć zakończenia tej rozmowy i męki. Jedyne co miała w głowie to ucieczka. Jak najdalej i jak najszybciej stąd… A najlepiej- do zamku króla Edwarda!...

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 1663 słów i 8997 znaków.

2 komentarze

 
  • Margerita

    O matko kochana biedna Zuzanna

    7 cze 2020

  • Duygu

    @Margerita Prawda, ale takie były czasy- pełne intryg i mordów, by cokolwiek osiągnąć.
    <3

    7 cze 2020

  • Somebody

    Ale akcja! To się narobiło... Świetna część  :bravo:

    19 mar 2018

  • Duygu

    @Somebody Cieszę się, że ci się spodobała ta akcja  ;)  Staram się, by nie było nudy i rutyny :D  Dziękuję, słońce  :przytul:   :kiss:

    19 mar 2018