Miłość sensem życia cz. 86

Miłość sensem życia cz. 86Natalia wtuliła się w ciało ukochanego z uśmiechem na twarzy. Nie chciała wyjeżdżać po tej pięknej nocy… Dzięki jego czułości, zapomniała o zdradzie i tym bólu, przez który krwawiło jej serce. Było już lepiej. Oddychała spokojnie, patrzyła na niego śmiejącymi się oczyma, była szczęśliwa. Wpatrywała się w niego, jakby widziała go po raz pierwszy i zakochała się od pierwszego wejrzenia. Wyglądał tak pięknie, gdy spał bez tej porwanej koszuli, jego dłonie pozostały delikatne, niezranione przez ostrze noża, oddech był opanowany, a serce nie biło szaleńczo we wściekłości. Księżniczka położyła dłoń na jego nagim torsie i zamknęła oczy. Wyciszenie i brak pośpiechu z powodu pracy… Zapomniała o swoich planach, które miały uchować ją od hańby. Nie miała zamiaru zrywać się z łoża i biec jak najszybciej, by ludzie jej nie zauważyli. Pragnęła zostać z Hasanem do końca dnia, a najlepiej- nie wyjeżdżać z pałacu.  
    Książę otworzył oczy, wzdychając głęboko. Natalia delikatnie pogłaskała go po policzku, szepcząc „dzień dobry”. Hasan uśmiechnął się do niej promiennie. Uwielbiała, gdy to robił. To było spełnienie jej marzeń. Nie chciała niczego więcej, tylko jego szczęścia.  
-Jak się spało?- spytała głośniej, nie spuszczając z niego wzroku.     
-Bardzo dobrze. Chyba nigdy nie spałem lepiej- ucałował ją w czoło. Przytulił ją mocniej i dokładniej okrył kołdrą.  
-Chcę, byśmy zapomnieli o tym, co nas dzieliło... W ten ostatni dzień wybaczmy sobie wszystko, książę. Nie chcę wyjeżdżać z myślą, że jesteśmy skłóceni, a ty chcesz zrobić jakąś głupotę…
-Ukochana- blondyn przerwał jej cichym głosem, przykładając palec do jej ust- obiecuję, że już nie będę. Poczekam na ciebie i zajmę się Basią ja lepiej, jak umiem. Kocham was i was nie zawiodę.  
-Pamiętaj, że jesteś silny i nie jesteś tchórzem. To, co mówią ludzie, nie jest prawdą. Sam znasz siebie najlepiej i nie daj sobie wmówić, że jesteś nikim- pocałowała go delikatnie w usta.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

    Edward złapał się za głowę. Siedział skulony na podłodze, niczym bezbronne stworzenie, chowające się przed krwiożerczą bestią. Czuł, jak robi mu się gorąco i kręci mu się w głowie. Bóle kręgosłupa nie ustały, a wręcz stały się bardziej bolesne i męczące. Miał ochotę zerwać się z ziemi i wykrzyczeć to, co go boli. Nie chciał jednak wyglądać, jak totalny wariat. Potrafił nad sobą zapanować. Nad sobą, ale nie nad chorobą…  
    W pewnym momencie nie wytrzymał i wstał gwałtownie. Padając bezradnie na łoże, krzyknął przeciągle, dając znak, że żadne maści ani zioła nie pomagają. Zwinął się w kłębek i wył w niebo głosy. Zaczął się pocić, jak po dobrym wysiłku fizycznym. A on przecież tylko leżał i próbował nie wrzeszczeć z bólu. Zacisnął dłonie na kołdrze, płacząc z bezsilności i katuszy. Nie sądził, że po tym upadku z konia sprzed wielu lat, będzie musiał tak bardzo cierpieć. Nie wiedział, co robić. Szalał. Nie pomagały leki, powolne spacery, by rozciągnąć mięśnie pleców, sen był tylko po to, by nie cierpiał bardzo, ale po przebudzeniu, czuł się tak samo fatalnie. Przeszły mu przez myśl myśli samobójcze… Król wśród tych katuszy, zastanawiał się, dlaczego nagle jego stan zdrowia tak bardzo się pogorszył. Przecież nie zrobił nic niewskazanego ani nie przemęczał się… Co uczynił, że Bóg go tak karze? Za jakie przewinienia?
-Straż!!!- Edward wrzasnął nieludzkim głosem, dysząc, jak po przebiegnięciu maratonu. Ochroniarze natychmiast weszli do środka i rzucili mu się na pomoc.  
-Idź po medyka!- rozkazał jeden z nich i usiadł przy władcy. Służący pobiegli po lekarzy. Strażnik poprawił poduchy i pomógł Edwardowi położyć się wygodniej. Ten jednak ponownie zwinął się w kłębek, myśląc, że to pomoże. Ta pozycja nie zdała egzaminu. Nie mógł siedzieć, stać ani leżeć, nie mówiąc już o bieganiu, czy skakaniu.- Panie, za chwilę przyjedzie lekarz. Spokojnie. Wytrzymaj chwilkę.  
-Grzegorzu…- władca zdołał rozpoznać jego twarz, mimo potoku łez i rozmazanego obrazu.- Idź po Chrystiana… Nie pleć głupstw… Wiem, co mówię… Umieram… Idź po niego… Chcę z nim mówić… Błagam… Idź…- wydukał, nie widząc już prawie nic. Choroba przeniosła się na całe ciało. Dostał wysokiej gorączki i nie miał na nic siły.
    Po kilku minutach, do komnaty króla, jak poparzeni, wpadli medycy, niechcący przewracając mały stolik z papierami i atramentem. Ale to nie miało wtedy znaczenia. Widząc, w jakim stanie był czterdziestodziewięciolatek, zaczęli się gorączkowo modlić, twierdząc, nawet go nie zbadawszy, że nie da się nic zrobić. Szeptali między sobą: „Zrobiliśmy, co w naszej mocy. Teraz wszystko w rękach Boga. Lepiej iść po księcia Chrystiana.” Jak postanowili, tak zrobili…
-Panie…- starszy medyk podszedł do monarchy i czym prędzej nałożył mu zimny okład na czoło. Przygotował maści i otworzył opium. Gdyby Chrystian to zobaczył, zabiłby go na miejscu. Nie było jednak innego wyjścia… Król męczył się niemiłosiernie, z każdą minutą jego stan się pogarszał. Nie było miło na to patrzeć. Każdy widział, że błaga o śmierć.  
-Jego wysokość książę Chrystian!- rozległ się głos jednego ze strażników. Medyk czym prędzej wlał niewielką ilość opium do leków, a resztę schował pod dużą poduchą. Serce biło mu, jak szalone. Spojrzał królewiczowi nieśmiało w oczy, gdy ten stanął przed nimi.
-Wasza miłość…- jęknął lekarz.  
-Co z ojcem?...- następcy tronu jeszcze nigdy tak bardzo nie drżał głos. Był przerażony. Wystarczyło mu powiedzieć, że stan zdrowia króla nagle się pogorszył, a już miał łzy w oczach. I teraz… widział to piekło na ziemi. Edward nie miał siły otworzyć oczu… Ból wymalowany był grymasem na jego twarzy. Potok łez spływał z jego czerwonych policzków, a dłonie były mocno zaciśnięte na pościeli. Płakał głośno, co doprowadziło Chrystiana do łez. Ostatnio widział go płaczącego, gdy umarła matka. Uważał go za silnego mężczyznę. I niewątpliwie nim był…
-Wasza wysokość… Władca… My zrobiliśmy wszystko, co… Książę…- medyk nie mógł złożyć jednego zdania w logiczną całość. Dukał, jakby mówił w obcym języku po krótkiej, nieintensywnej nauce.  
-Jak się czuje?! Co z nim?... Co mu dolega? Przecież… było dobrze…- zalewał się łzami. Schował twarz w dłoniach, słysząc lament ojca. Ten widok był okropny. Dlaczego Edward cierpiał aż tak bardzo? To dobry człowiek. Za co te katusze?
-Król nie dożyje rana- po dłuższej chwili milczenia z ust lekarza padła krótka odpowiedź. Wymowna. Wystarczająca. Zadała ból nie do opisania. Jak to? Dlaczego? Jest młody. Ma wiele planów na przyszłość. Nie! To nie może być prawda!
-Kłamiesz…- jęknął z bezsilności Chrystian, patrząc medykowi w oczy. Wpadł w furię. Dopadł do niego i zaczął go szarpać najsilniej, jak wtedy mógł.- Kłamiesz! Zabraniam ci tak kłamać, łotrze! Łżesz! Nic nie mów! Zamilcz! Jak śmiesz tak mówić?!
-Książę…- młodzi medycy zaczęli odciągać Chrystiana od starszego mężczyzny.
-Jesteś okropny! Wysyłasz go do grobu za życia!
-Co to za życie, wasza miłość? Spójrz na króla…- szepnął medyk ze łzami w oczach, widząc, jak wielki ból, zadał królewiczowi tymi słowami. Mniej bolałaby rana zadana mieczem, rzut kamieniem, czy uduszenie…  
-Dlaczego muszę na to patrzeć?...- Chrystian usiadł ociężale na łożu obok ojca. Roztrzęsioną dłonią chwycił jego rękę. Opadła z sił. Jak reszta ciała. Wszystko leżało bezwładnie na tym przeklętym łóżku. Łóżku, do którego był przyczepiony, jak jakiś jego niezbędny element!- Tato… Nie możesz… Nie rób nam tego… Potrzebujemy cię.
-Synu…- szepnął ledwo słyszalnie Edward, patrząc na Chrystiana półotwartymi oczyma. Westchnął ciężko z wycieńczenia.- Jesteś…
-Jestem, panie.  
    Medycy powoli, cicho opuścili komnatę, wiedząc, że to ważna rozmowa między nimi. W dwoje oczu. Jedna z ich ważniejszych konwersacji w życiu…
-Chrystianie… proszę, pozwól mi mówić. Wiem, że to ciężkie. Ale za chwilę zamilknę… na zawsze…- rzekł powoli władca. Królewicz zaczął płakać jeszcze głośniej i szlochał okropnie. Milczał, skoro takie było życzenie ojca. Być może jego ostatnie pragnienie w życiu… Ta myśl zabijała księcia. Nie wierzył w to. Nie był na to gotowy.- Synu… Mam do ciebie prośbę… Nie rób tego… Nie zabijaj rodzeństwa…
-Ojcze…- przeraził się Chrystian i ścisnął mocniej jego dłoń.- Przysięgam na moje dzieci, że tego nie zrobię! Kocham brata i siostry ponad życie i jestem gotów za nich zginąć. Moja miłość do nich jest największą miłością. Takiej miłości nie mam do mych kobiet i dzieci. Bóg mi świadkiem.  
-Jesteś wspaniały…- król uśmiechnął się leciutko.- Dbaj o Hasana. Jest taki delikatny… jeszcze wczoraj chciał… Ach, Boże!
-Po co ci to mówią?- zmarszczył brwi ze złości.
-To nie dlatego czuję się gorzej… Ale zmartwiło mnie to ogromnie. Pilnuj go. I jeśli obecność Natalii ma go wzmocnić, niech nie wyjeżdża. Nie karz jej, synu. Niech żyją w spokoju.
-Ojcze, nie umierasz. Nie mów tak. Będziesz rządził jeszcze wiele lat. Utulisz jeszcze dziesięcioro wnuków.  
-Nie jest mi to dane…- jęknął z bólem w sercu. Głęboko wciągnął powietrze, by mieć siłę mówić dalej.- Czuwaj nad Otylią. Niech się nie kłóci z mężem. Módl się za nich. Miej oko na Leokadię… Może przyjeżdżać do syna, kiedy tylko zechce… Wychowaj swoje dzieci na mądrych ludzi. To wystarczy. Dbaj o Emmę i Duygu. Nie zasmucaj ich… Miłość to jedna z ważniejszych wartości w życiu człowieka… Dbaj o Szymona.  
-Tato… zrobię to wszystko, ale jeszcze nie teraz…- książę otarł łzy z policzków i chwycił obie dłonie władcy. Kiedyś były takie silne, a teraz… nie były w stanie utrzymać pustego pucharu…
-Musisz wiedzieć, że… wierzę w ciebie. Jesteś silny i mądry. Przyrzeknij, że nie będziesz okrutnym władcą. Lud potrzebuje dobrego króla…
-Obiecuję, ale…
-Odchodzę, synu. Pogódź się z bratem, błagam. Nie wiem, co się stało między wami, ale… martwi mnie to ogromnie. Wybacz mu, a on wybaczy tobie. Jest uparty, jak jego matka- zaśmiał się krótko.
-Panie, kocham cię. Nie rań mnie w ten sposób, błagam!
-Każdy kiedyś odejdzie z tego świata, synu. Ważne, by po śmierci miło nas wspominali…- Edward westchnął ciężko, uśmiechając się do dziecka blado.- Ty jeszcze nie myśl o śmierci. Jesteś młody. Chcę, byś był szczęśliwy… dobry i sprawiedliwy… Spełnij moje prośby, a zasnę spokojnie.
-Panie mój- ucałował jego dłoń. Cały trząsł się bardzo i nie potrafił tego powstrzymać.- Nie odchodź… Dlaczego ponownie muszę patrzeć na to, jak umiera ktoś, kogo kocham?...    
-Kocham cię, synu… A ty mnie kochasz?
-Kocham.- powtórzył Chrystian.  
-Pozwól mi umrzeć już teraz, synu… Niech mi ulżą bólu… Wezwij medyków.
-Ale…- chciał się sprzeciwić, lecz król lekko ścisnął jego dłoń, gdyż nie chciał, by to było przedłużane. Nie miał sił na nic. Nie widział sensu w leżeniu i patrzeniu się w sufit. Całe ciało przeszywał ogromny ból. Nie chciał, by te męki trwały wiecznie...
    Chrystian drżącym głosem zawołał lekarzy. Weszli ze zwieszonymi głowami, płacząc cicho. Byli bezradni. Edward to silny człowiek, lecz nie wygrał z chorobą… Podziwiali go, twierdząc, że oni nie wytrzymaliby tyle czasu, czując ten piekielny ból.  
    Jeden z medyków nachylił się nad władcą, a ten szepnął mu coś do ucha. Chrystian wybuchnął płaczem i schował twarz w dłoniach. Był bezradny. Nie mógł nic zrobić! Nic i nikt nie pomoże już jego ojcu. Patrzył, jak lekarz wyciąga jakąś buteleczkę z małej skrzyneczki… Zawył głośno, widząc, że ojciec chce to wypić, by się już nie męczyć… Chrystian nie miał siły. Jego nogi były, jak z waty. Stał tam i patrzył ze świadomością tego, że ojciec za chwilę umrze, a on nie może go powstrzymać przed wypiciem tej trucizny…  
    Jeden z medyków, widząc w jakim stanie jest książę, delikatnym gestem dał znać lekarzom, by wyprowadzili królewicza. Miał spuchnięte oczy, mokrą od łez twarz i sine usta. Cały się trząsł i nie mógł powstrzymać się od płaczu. Nie panował nad emocjami. Szlochał i błagał Boga, by ocalił ojca od śmierci…
    Wyszedł z jednym z medyków przed salę króla. Drzwi powoli zamknęły się za nim. Jeszcze nigdy nie zamknęły się tak cicho… Jakby chciały dać Edwardowi całkowitą ciszę i spokój w jego ostatnich chwilach życia… Chrystian oparł się o drzwi i powoli usiadł na zimnej posadzce, zalewając się łzami. Z komnaty nie dobiegały żadne głosy. Tak jakby wszyscy odeszli wraz z królem…

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2409 słów i 13217 znaków.

3 komentarze

 
  • Margerita

    No i co Natalia znowu kombinuje

    5 lut 2022

  • Duygu

    @Margerita A niby taka cichutka...

    6 lut 2022

  • Fanka

    Aż płakałam...szkoda mi króla,ale cóż czasem ktoś umiera A ktoś się rodzi.
    Piękna część  :bravo: najbardziej emocjonalna :cray:

    22 cze 2018

  • Duygu

    @Fanka Moja kochana, tęskniłam za tobą  :kiss:  Dziękuję za ciepłe słowa  :)

    22 cze 2018

  • Fanka

    @Duygu ja za Toba też <3 oj Kochana tyle dałaś mi dziś emocji ze to ja Ci dziękuję :kiss:

    22 cze 2018

  • Duygu

    @Fanka  A jutro rano kolejna część <3

    22 cze 2018

  • Fanka

    @Duygu To przeczytam chyba dopiero w niedzielę lub we wtorek ;)

    22 cze 2018

  • Duygu

    @Fanka Miło mi. Spokojnie, nie zając, nie ucieknie  :przytul:

    22 cze 2018

  • Fanka

    @Duygu  :przytul:

    22 cze 2018

  • Somebody

    Bardzo wzruszająca scena. Pięknie :kiss:

    19 cze 2018

  • Duygu

    @Somebody Dziękuję za twoje piękne komentarze, kochana  :kiss:

    19 cze 2018

  • Somebody

    @Duygu Nie ma za co, słońce  :przytul:

    19 cze 2018