Miłość sensem życia cz. 25

Miłość sensem życia cz. 25Kiedy nadeszło popołudnie, Dawid i Aleksandra przyszli w umówione ze mną miejsce. Nie miałam zamiaru ponownie drżeć o własne życie, wiedziałam, ze Emma nie będzie długo czekała. Nienawidziła mnie i Antosi. Bardzo kochałam swoją córkę, nie pozwolę jej skrzywdzić! Żaden człowiek nie ma prawa podnieść na nią ręki, tak też powiedział jej ojciec. Odebrałam Emmie Chrystiana, odbiorę i sens życia.  
   Szłam szybko ciemnym korytarzem, na jego końcu zauważyłam światło. To byli moi przyjaciele. Zaufałam im, a oni mnie. Cieszę się, że ich mam. Nawet, jeśli czasem nie udawało im się zapobiec tragedii, i tak będę z nimi. Potrzebuję ich wsparcia, inaczej nie przetrwam w tym piekle. Ten zamek był dla mnie chłodną wodą w upał, ale też ogniem w czasie suszy. Tutaj wszystko mogło się wydarzyć...
-Księżniczko...- ukłonił się eunuch i blondynka, gdy stanęłam przed nimi.
-Witajcie...- szepnęłam, oglądając się za siebie- Nikogo tu nie ma?- spytałam podejrzliwie, czując narastające napięcie.
-Nie, nie ma powodu do obaw- odparła spokojnie Ola.
-Nie mam zamiaru dłużej tak żyć. Dzisiaj zaczynamy działać, mam plan- rzekłam stanowczo, nadal przyciszonym głosem.  
-Co masz na myśli, pani?- spytał mężczyzna.
-Skoro oni przelewają krew, ja też muszę...- wydusiłam z przerażeniem- Nie mam innego wyjścia...
-Chcesz zabić Emmę?- spytała dziewczyna.
-Oszalałaś?- wywróciłam oczyma- Nie tak się jej pozbędę.
-Więc, jak?
-Zmuszę Hasana do popełnienia samobójstwa...- wyznałam, patrząc im stanowczo w oczy- A wy mi w tym pomożecie.
   Słudzy głośno przełknęli ślinę, patrząc po sobie z przerażeniem. Widząc ich miny, powiedziałam:
-Ja też tego nie chcę, ale nie możemy zwlekać. Nie ugnę karku przed tymi, którzy pragnęli śmierci mojej córki.
-Jak rozkażesz, pani...- zgodziła się moja przyjaciółka, drżącym głosem- Ale... co ma z tym wspólnego księżniczka?
-Przecież nie podpiszę się pod listem swoim imieniem- westchnęłam zbulwersowana- Napiszecie to w jej imieniu.
-Wspaniały pomysł, wasza miłość!- uśmiechnął się Dawid- Możesz na mnie liczyć.
-Na mnie również- dodała Aleks.
-Doskonale- uniosłam głowę dumnie do góry.
-A co z Panem Fryderykiem?- spytał zdenerwowany kastrat- Nie mam do niego cierpliwości, zabiłbym go na miejscu!
-Nie będzie miał co tutaj robić, gdy straci swojego księcia i dawną sojuszniczkę- puściłam im oczko, na co tylko uśmiechnęli się do mnie oboje.

*#*#*#*#*#*#*#*

   Fryderyk siedział na kanapie, pogrążony w głębokich przemyśleniach. Co teraz zrobi sam w tym zamku? Kto go obroni, gdy ostrze miecza kata, zalśni nad jego szyją? Cały czas wplątywał się w intrygi, tarapatom nie było końca. Schował zmęczoną twarz w dłoniach. Długo nie spał. Świadomość, że Emma nie chce go widzieć, pożerała go, niczym wilk owieczkę. Tak bardzo chciał jej to wszystko wyjaśnić... Tyle miesięcy nie rozmawiają ze sobą, tak jak kiedyś. Jedynie poprzedniej nocy poinformował żonę Chrystiana, o tym, że Duygu urodziła. Chciał zatrzymać Emmę, b z nią porozmawiać, ale jakaś siła sprawiła, że nie mógł się ruszyć, nie miał odwagi wydusić ani słowa. Te czasy już nie wrócą...? Szambelan westchnął ciężko.  
-Sam zgotowałem sobie piekło...- powiedział sam do siebie, gdy otwarły się drzwi.
-Panie Fryderyku...- skłonił się jego strażnik.
-Co znowu?- burknął niewyraźnie blondyn.
-Księżniczka Emma cię wzywa.
   Fryderyk wytrzeszczył na mężczyznę oczy. Przypomniała sobie o nim? Co zrobi teraz? Ma iść i co...? Paść jej do stóp i błagać o wybaczenie, wysłuchanie litanii do żony Chrystiana? Ubóstwiał ją, jeszcze niedawno.
-Mnie?- spytał, jakby niedosłyszał.  
-Tak- odparł ochroniarz beznamiętnym tonem.
   Szambelan zerwał się z łoża, jakby ktoś go podpalił. Szedł lekkim krokiem w stronę komnaty rudowłosej kobiety. Czuł swój powrót. Nowo narodzenie. Zmartwychwstanie. Siła i nadzieja, na lepszą przyszłość. Już za chwilę będzie miał okazję z nią porozmawiać. Wybaczy mu, w końcu spełnił tylko rozkaz królewicza. Szambelan uśmiechnął się triumfalnie i westchnął głęboko, zanim przekroczył próg jej komnaty. Emma stała, patrząc tępo na drzwi, jakby wyczekiwała męża, który był dwa lata na wojnie. Gdyby chodziło o Chrystiana, rzuciłaby mu się na szyję, obcałowała namiętnie i płakała ze szczęścia. Jak postąpi teraz? To tylko sługa, ale tak bardzo potrzebny. Emma spojrzała na Fryderyka z nadzieją w oczach... Szybciej było jej się pogodzić z szambelanem, niż z księciem.
-Pani...- skłonił się blondyn.
-Witaj...- kiwnęła głową, patrząc na niego z zastanowieniem. Wątpiła w jego lojalność, ale czy ma inne wyjście?...- Musimy porozmawiać.
-Słucham.
-Chodzi o Oskara...- zaczęła z wolna- Martwię się o niego.
-Wspieram księcia, jak tylko mogę- schylił głowę Fryderyk.
-Wiem- wzruszyła ramionami Emma- Chcę byś wybrał kogoś na miejsce Duygu.  
-YYy...- wydusił blondyn, nie spodziewając się takiego tematu do rozmowy- Rozumiem... Tak jest!...
-Chcę, byś tym razem lepiej sprawdził tę osobę. W końcu to ty przywlekłeś tu tę dziewkę- zadrwiła matka następcy trony, z kpiącym uśmiechem na twarzy.
-To stało się zbyt szybko...
-Nie ważne- przerwała mu Emma, zmęczona jego narzekaniem i ciągłym gadaniem- Na co liczysz, hmmm?  
-Nie rozumiem...- szambelan spojrzał jej w oczy.
-Głupi- parsknęła śmiechem- Wiem co masz w głowie, nie wysilaj się. Chcesz mi wszystko wyjaśnić, tak?
-I tak nie będziesz słuchać, wasza wysokość...- wzruszył ramionami, patrząc ze skruchą w podłogę- Ale... jestem pewien, że wyszłoby nam to na dobre.
-Co?
-Sojusz- z ust Fryderyka padła krótka odpowiedź.
-Ach, "sojusz"- zaśmiała się szyderczo żona Chrystiana- Nie potrzebna mi twoja niepewność. Obronię syna sama.
-Wybacz... Ale księżniczka Duygu też nie będzie czekała.
-Nie jest i nie będzie mi równa! Nigdy!- krzyknęła wściekła, Emma- Nie przypominaj mi o niej!
-To, że tu jest bardzo wiele znaczy, pani- ciągnął sługa, mimo upomnień- Książę jej stąd nie wygoni.  
-Mówisz tak tylko po to, by wrócić do naszych dawnych relacji. Nie fatyguj się. A teraz... wyjdź!- machnęła w jego stronę niedbale ręką.
-Pani...- westchnął zrezygnowany szambelan, po czym wolnym krokiem opuścił komnatę księżniczki.

*#*#*#*#*#*#*#*

   Dawid siedział wraz z Aleksandrą w jej pokoju. Nie było tam nic, prócz prostego łóżka i małego, jasnego biurka. Na podłodze leżał miękki, gruby dywan.
-Pisz...- powiedział zestresowany eunuch.
-Co mam pisać?- załamała się dziewczyna, uderzając dłonią w biurko- Co mogłaby napisać księżniczka?
-Jest pewna siebie... Musi zagrozić księciu. Wymyśl coś, na Boga!- zawołał kastrat, po czym nerwowo przeczesał gęste, rude włosy.
-Książę Hasanie...- wydusiła Ola, pisząc list. Ręka tak bardzo jej się trzęsła, że nie można było nic rozczytać.
-Uspokój się, dziewczyno!- krzyknął zdenerwowany, haremowy sługa- Daj mi to!- wyrwał jej z ręki pióro i przysunął kartkę bliżej siebie.  
-Pisz- rzekła blondynka. Czuła, jak z emocji serce bije jej coraz szybciej.
-Pragnę cię uświadomić...- powiedział cicho Dawid, kontynuując pisanie listu.

*#*#*#*#*#*#*#*

   Weszłam do swojej komnaty. Zastałam w niej mojego ukochanego. Trzymał na rękach nasze dziecko.
-Książę...- uśmiechnęłam się szeroko, kłaniając się przed nim nisko.
-Podejdź- odwzajemnił uśmiech brunet- Gdzie byłaś? Czekaliśmy na ciebie.
   Zajrzałam do zawiniątka z dzieciątkiem, po czym przeniosłam pełen miłości wzrok na Chrystiana:
-Byłam... w kuchni. Zrobiłam się głodna...- skłamałam, unikając jego wzroku.
-Mogłaś rozkazać strażnikom- podniósł brwi, nie kryjąc zdziwienia.
-Yyymmm... Nie mogę się przyzwyczaić- wzruszyłam ramionami, uśmiechając się do niego.
-Moja ukochana- ucałował mnie w czoło, po czym powoli ułożył Antoninę w kołysce. Spała tak słodko. Od czasu do czasu przeciągnęła się i jęknęła. Była moim skarbem. Największym i bezcennym.
-Co dziś robiłeś?- spytałam, siadając z ukochanym na łóżku.
-Zajmowałem się dopilnowaniem remontu w komnacie.
-Aż tyle mnie ominęło?- zawołałam zdziwiona.
-Co takiego?- odgarnął mi włosy z twarzy.
-Masz remont w komnacie.
-Nie ja- uśmiechnął się promiennie, patrząc mi w oczy- To będzie twoja komnata.
-Jak to?- zaśmiałam się.
-Nie jesteś już zwykłą sługą. Poza tym... Sama się tu nie mieścisz.  
-Antosia będzie mieszkała ze mną?
-Tak- objął mnie czule ramieniem- W końcu to ty jesteś jej matką. Nikt co jej nie odbierze.
-Kocham cię, mój królewiczu- szepnęłam, po czym wtuliłam się w jego ciepłe, silne ciało.

*#*#*#*#*#*#*#*

   Hasan siedział po turecku na swoim łożu. Jak zwykle patrzył tępo na drzwi. Zawsze miał wizję, jak się otwierają, po czym do jego komnaty wkraczają kaci z grubymi sznurami w dłoniach. Nie potrafił zniszczyć tych zwidów. To tak bardzo go męczyło...  
   Nagle zapukały straże.
-Wejść!- krzyknął blondyn, mrugając kilka razy oczyma, by wrócić do rzeczywistości.
-Królewiczu...- ukłonił się sługa- Mam do ciebie list. Kazano mi dostarczyć w twe ręce...
-Od kogo?- syn króla nie krył zdziwienia.
-Nie mam pojęcia- wzruszył ramionami sługa.
-Daj!
   Służący podszedł do siedemnastolatka i wręczył mu owy papier, zwinięty w rulonik i zawiązany drobnym sznureczkiem. Odszedł z ukłonem, gdy królewicz kiwnął do niego głową. Hasan powoli, drżącą ręką rozwiązał supełek na papierze. Upuścił go niedbale na podłogę i zaczął czytać:
"Książę Hasanie!
Pragnę Cię uświadomić o tym, iż zabicie brata nie da Ci żadnych korzyści. Urodziłam księciu syna. On również ma prawo do tronu. Wiem, że namówiłeś Pana Fryderyka do zdrady wobec mnie. Nie oczekuj, że pozostawię to i zapomnę. Nikt nie ma prawa wtrącać się w nieswoje sprawy, wybacz królewiczu. Ale... to ty zacząłeś tę wojnę. Poleje się krew. Nie masz ze mną szans, bo mój syn daje mi największą siłę. Zemsta będzie słodka...
                                                                                           Księżniczka Emma"

   Serce Hasana biło tak mocno, że miało się wrażenie, że za chwilę wyskoczy mu z piesi. Oddychał ciężko, czując, jakby ktoś go dusił. Nie miał na to siły. Za dużo przeżył... Koniec. Ciężkim, wolnym krokiem podszedł do biurka i położył na nim list. Dłonie drżały mu, jakby dostał padaczki. Ile jeszcze cierpień, kar i nękania?
-Boże, wybacz mi...- załkał, a po jego policzku spłynęła łza. Sięgnął do skrzyneczki, ukrytej w szafie... Wyjął z niej flakonik z ciemnozieloną zawartością...- Dłużej tak nie mogę!...- krzyknął, otwierając buteleczkę...


****************
Tak, tak dodałam kolejną część! :) Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać, ale choroba wzięła nade mną górę. Na szczęście wróciłam pełna sił i już się nie dam jesieni!  :D  Całuski! :*

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2005 słów i 11139 znaków.

4 komentarze

 
  • AuRoRa

    Niespodziewany zwrot wydarzeń z tym listem .

    2 cze 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Dzieje się  :D

    3 cze 2018

  • Margerita

    łapeczka w górę ładne imię wybrała Edyta dla córki Antosia

    8 lis 2017

  • Duygu

    @Margerita Dzięki!  :D Też mi się podoba.  <3

    8 lis 2017

  • Somebody

    Widzę,, że też dałaś radę coś szkrobnąć. Fajnie rozwijasz ten wątek z Olą i Dawidem :kiss:

    28 wrz 2017

  • Duygu

    @Somebody Tak, udało się!  :)  Dziękuję, mój "ktosiu". Ty tajemnicza osóbko   :)   :D  Całuski!

    28 wrz 2017

  • Fanka

    No to teraz zobaczymy jak potocza sie losy Emmy i nie tylko ;)

    28 wrz 2017

  • Duygu

    @Fanka Zapewniam, że będzie ciekawie, ale nie mogę na razie zdradzić  :D

    28 wrz 2017

  • Fanka

    @Duygu Oj nie zdradzaj,tylko wstawiaj kolejne czesci jak najszybciej :)  :kiss:

    28 wrz 2017

  • Duygu

    @Fanka Jutro powinna pojawić się kolejna  :)

    28 wrz 2017

  • Fanka

    @Duygu oooooo  :yahoo:

    28 wrz 2017