Miłość sensem życia cz. 7

Miłość sensem życia cz. 7Słońce zaświeciło na niebie bardzo wcześnie rano. Do komnaty władcy wpadło oślepiające światło. Edward z trudem otworzył oczy. Dziwne, że zasnął. Ostatnio w ogóle nie sypiał, czuł, że powoli żegna się z życiem. Ogarniał go strach i z obawy, że któregoś ranka może nie wstać, siedział przy biurku i uzupełniał papiery, zaczytywał się w księgach, które znał na pamięć, czytał listy od zmarłych ukochanych, byle by tylko nie zasnąć. Wizja śmierci była widocznie silniejsza od niego.  
   Król usiadł na łożu i spojrzał w stronę tarasu. Był otwarty, przez co czuć wyło rześkie powietrze, poranną rosę i ciepło. Monarcha właśnie w tamtym momencie, zdał sobie sprawę z tego, że żyje tylko i wyłącznie dla czwórki swoich dzieci. Nie dla władzy, nie dla poddanych, czy też bogactwa, ale dla synów i córek, których kochała ponad życie, bo tylko oni mu pozostali. Przypomniał sobie co robił dwadzieścia lat temu, gdy dzień zaczynał się w ten sposób. Obok niego leżała kobieta, z którą dzielił swą władzę. Kochał Victorię ponad życie. Ona również darzyła go miłością. Miłością, która... nie znała granic. Każdego ranka szeptała mu do ucha, że zawsze będą razem i śmierć nie rozłączy ich nigdy... Edward nie zapomniał jej przysięgi.    
   Kiedy tylko uświadamiał sobie, że już nigdy nie zobaczy  jej czarnych oczu, jej ciepłe usta nie wypowiedzą niczego, co chciałby słyszeć, czy też nie, gdy przypomniał sobie jak zastawał ją w jej komnacie, kołyszącą Chrystiana, potem karmiącą go, a już tego nie zrobi...  W jego oczach pojawiały się łzy rozpaczy i wściekłości. Pragnął tylko, by ta Polka była przy nim i trzymała go za dłoń. Nie musiała przed nim tańczyć, śpiewać mu cały dzień, a w nocy opowiadać historie, jak to miała w zwyczaju, gdy jeszcze... była. Człowiek po pewnym czasie zaczyna doceniać to co ma, ale najczęściej jest już... za późno.
   Do drzwi komnaty władcy zapukał strażnik.
-Wejść!- krzyknął panujący, nadal patrząc na taras.
-Panie...- ukłonił się ochroniarz- Przyszedł Pan Dawid.
   Jego wysokość kiwnął głową do wiernego sługi, który czuwał przy nim, niczym Anioł Stróż, chronił go przed niebezpieczeństwem. Posłusznie wpuścił eunucha i opuścił salę monarchy.  
- Wasza królewska mość...- kastrat schylił się nisko przed czterdziesto sześciolatkiem.
-Jakiś problem?- błękitnooki mężczyzna rzucił na przybyłego, beznamiętne spojrzenie.
-Wręcz przeciwnie- uśmiechnął się służący- Książę Chrystian...
-Nawet o nim nie wspominaj- Edward podniósł dłoń.
-Wybacz, panie...- Dawidowi od razu zrzedła mina- Chciałem tylko... Przekazać dobra wiadomość.
-Mów, byle szybko.
-Królewicz przyjął na noc nałożnicę.
-Doskonale- pokiwał głową- Mam nadzieję, że wkrótce będę miał kolejnego wnuka.
-Amen- eunuch schylił głowę.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   W haremie wszystkie dziewczęta już dawno zjadły śniadanie. Ostatnio bardzo się ociągały, więc za karę wstawały dwie godziny wcześniej i niemal od razu, zaczynały sprzątać. Cała salę główną ogarnęło niemałe zamieszanie, gdy niemal wpadłam do środka w pośpiechu.  
-Edyta przyszła!- rzuciła jedna z nich. Wszystkie otoczyły mnie, niczym sępy padlinę. Na prawdę nie miałam ochoty im się zwierzać. Interesowało mnie tylko to, czy papiery są już gotowe.  
-Co tak wcześnie wróciłaś? Wygonił cię? Mówił ci wiersze? Co robiliście? Mów coś, jestem ciekawa!- przekrzykiwały się.
-Cisza!- krzyknęłam zdenerwowana- Nie musicie wszystkiego wiedzieć- stwierdziłam oburzona. Czy ja którąkolwiek z nich, spytam co jadła na śniadanie, ile czasu się myła, albo kiedy ostatnio była w ogrodzie? Nie! Po co im to wszystko?- Mogłyście o siebie zadbać, to książę, by wami nie pogardził. Niestety musiał czekać na mnie te siedem lat. Biedaczek- podniosłam brwi, uśmiechnęłam się wrednie i poszłam przed siebie.
   Idąc korytarzem, w stronę łaźni, usłyszałam kobiece krzyki. To nie było wołanie o pomoc. Osoba wyrzucała z siebie złe emocje. Pewnie długo je dusiła. Nagle zobaczyłam, że to... Emma. Serce podeszło mi do gardła. Co mam robić? Udawać, że nic się nie stało- nie da się... Jeżeli zacznę uciekać, to będzie coś podejrzewała. Postanowiłam, że odegram przed nią swoją pierwszą role życia- spokojnie, nic się nie stało. Nigdy dotąd nikogo nie udawałam. Miałam nogi, jak z waty. Zrobiło mi się duszno, myślałam, że zemdleję. "Nie pora na słabość.  Zresztą... Nigdy nie można się poddać!"- rzuciłam w duchu, by dodać sobie odwagi. Poprawiłam ciemną, fioletową suknię i podeszłam do żony królewicza.
-Wasza wysokość... -schyliłam głowę. Chciałam już odejść, gdy nagle... Złapała mnie za rękę. Mocno ścisnęłam powieki i głośno przełknęłam ślinę.
-Gdzie tak pędzisz?- spytała z... uśmiechem na twarzy.
-Mmm... Po nowe materiały... Przyjechała szwaczka...- wydusiłam i uśmiechnęłam się blado.
-Dobrze się czujesz?- spojrzała mi w oczy. Nie mogłam kłamać, gdy to robiła. To zbyt ciężkie.
-Mhm...
-Wyglądasz jak ściana. Masz gorączkę? Coś cię boli?
-Nie, pani. Nie zaprzątaj sobie mną głowy, wybacz. Nie... Nie wyspałam się- odparłam i ruszyłam przed siebie.
-Mój syn jest tak wymagający, Duygu?- zaśmiała się, patrząc na mnie.
   Jezu... Jestem skończona! Chociaż z drugiej strony... Dobrze, że nie "Edyto". Odetchnęłam z ulgą, że papiery zostały zmienione. W przeciwnym razie... Udusiłaby mnie na miejscu. Odwróciła się do niej powoli i rzekłam:
-To nie przez księcia. Zachowuje się wzorcowo. Za pozwoleniem, wrócę do pracy- schyliłam głowę i pobiegłam, sama nie wiem dokąd. w głowie miałam tylko jedno: byle jak najdalej od Emmy!
    
*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Szambelan siedział wygodnie na swoim łóżku, czytając listy od poddanych. Niektóre z nich ma zamiar pokazać królowi. W pewnym momencie, straże zapukały do drzwi.  
-Straż!- blondyn spojrzał w stronę wejścia do jego pokoju. Wszedł niski służący o bujny, ciemnym wąsie i powiedział:
-Przyszła jakaś dziewka. Chce z tobą pomówić.
-Wpuść ją.
   Posłusznie wykonał jego rozkaz. Przyszła do niego Wanessa. Miała podkrążone oczy, potargane włosy. Cała drżała. z jej oczu co jakiś czas płynęły łzy bólu.
-Co się stało?- Fryderyk zmarszczył brwi.
-Książę... nie przyjął mnie na noc...- zachlipała z żalem w głosie.
-Ha, masz do mnie pretensje?- zaśmiał się, rozsiadając się jeszcze wygodniej na ciemnych poduchach. Spojrzał za okno obok i kontynuował-Widocznie kocha tylko Emmę i żadna kobieta świata tego nie zmieni.
-Nie, panie. To nie prawda...
-Skąd to wiesz?- spojrzał na jej zapłakaną twarz.
-Kazał zostać innej. Tańczyła dla niego- załkała.
-Której?!- warknął i zerwał się na równe nogi- Kto na to zezwolił?
-Pan Dawid.
-Oczywiście...- pokiwał głową ze zdenerwowaniem- Tylko on mógł mi się sprzeciwić!

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Chrystian stał przed lustrem w swojej komnacie i poprawiał szare szaty. Patrzył na siebie z dumą, którą czuł zawsze, idąc pośród tłumu. Wiedział kim jest. Nigdy o tym nie zapominał. Nie musiał się wstydzić ani ojca, ani matki. Westchnął głęboko i wyszedł z komnaty. Zauważył, że biegnie do niego jego syn.
-Ojcze!- zawołał pięciolatek i przytulił królewicza.
-Miłego dnia, mój najdzielniejszy książę- uśmiechnął się, gładząc dziecko po gęstych włosach.
-Wróciłem z lekcji. Lubię panią Edytę- odwzajemnił uśmiech. Chrystian spojrzał na niego z powagą.
-Od teraz nazywa się Duygu, synu. Zmieniłem jej imię zgodnie z zasadami. Nie mów na nią inaczej, bo będzie jej przykro.
-Dobrze, tato. Niech będzie "Duygu"- Oskar ponownie przytulił rodziciela. Najstarszy syn króla westchnął ciężko. Miał cichą nadzieję, że jego pierworodny nie przypomni matce o tym, jak ta dziewczyna nazywała się jeszcze wczoraj...

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Do komnaty szambelana, zgodnie z rozkazem przyszedł Dawid. Schylił się lekko przed Fryderykiem i powiedział:
-Wzywałeś mnie, pa...
-Jakim prawem?!- rzekł przez zęby blondyn, mierząc przybyłego mężczyznę, surowym wzrokiem.
-Przepraszam, ale nie rozumiem...- wydusił trochę zlękniony, bo wyraz twarzy rozmówcy był srogi.
-Na noc u księcia miała zostać Wanessa, a nie jakaś inna!
-Wybacz. Nie miałem na to wpływu, gdyż...- tu uciął swoją wypowiedź, bo szambelan mu przerwał:
-Nie ma na to wytłumaczenia! Książę nie może przyjmować na noc, niesprawdzonej kobiety! Co byś zrobił, gdyby go zabiła, ha?!
-Królewicz był bezpieczny... Wszystkiego dopilnowałem, na Boga!- zawołał.
-Przekupiła cię?!
-Ależ, panie Fry...
-Mów!- przerwał mu ponownie, podchodząc do niego szybko. Wyjął nóż, który miał przypięty przy boku i przyłożył Dawidowi do gardła- Mów grzecznie, albo już nigdy... nic nie powiesz!
-Nie! Nic... takiego nie zrobiła... to dobra dziewczyna...- głośno przełknął ślinę z przerażenia.
-Która to?- spojrzał mu głęboko w oczy.


********************
Koniec części 7. Jezu, już siódma część! :D  To dzięki Wam, kochani, bo jestem tu dla Was, ale przede wszystkim- dzięki Wam, moim czytelnikom. Te prawie dwieście osób! <3  Dziękuję, że ze mną jesteście! Moje serducho raduje się, widząc każde kolejne wyświetlenie, łapki w górę i komentarze. :) Miłego dnia/ wieczoru, w zależności o której to czytasz. :D

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 1719 słów i 9643 znaków.

4 komentarze

 
  • AuRoRa

    Trzymasz w napięciu, świetne  :D

    24 kwi 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Dziękuję!  :jupi:

    25 kwi 2018

  • Margerita

    :bravo:  :bravo:  :bravo: czyżby Edward miał zejść z tego świata? Łapeczka się kłania

    11 wrz 2017

  • Duygu

    @Margerita Nie ukrywam, że nie było z nim dobrze...  :sad:  Dziękuję za łapkę  :D

    12 wrz 2017

  • Somebody

    :bravo:  :bravo:  :bravo:

    27 sie 2017

  • Duygu

    @Somebody Dziękuję za tę gromkie brawa  :kiss: ï

    27 sie 2017

  • Fanka

    ;) ;) ;)

    27 sie 2017

  • Duygu

    @Fanka  :rotfl:

    27 sie 2017