Miłość Artystyczna doprawiana Seksem Twórczym

Miłość Artystyczna doprawiana Seksem TwórczymWsparł ciążącą głowę o rękę. Matematyka najbardziej schematyczny, oczywisty w wyniku i nudny przedmiot jaki kiedykolwiek można było wymyśleć. Pomijając geniusz idioty wstawiający ten przedmiot ostatni w planie. Symetria jest nudna, nie mówiąc o ciągach liczb i nieskończonych równaniach. Obserwatora nie interesowały długie i ciągnące się spektakle. Najlepsze były te zamknięte w czterech aktach. Obraz był najciekawszy jeśli można go było ujrzeć w czterech spojrzeniach. Nie mówiąc o muzyce napisanej techniką czwórkową. Po co miał więc znać nieskończenie wielkie liczby? Wystarczyły by mu cztery..
-Mikael. – głos nauczycielki, równie nudny jak i jej przedmiot. Powoli dotarł do jego świadomości.  
Spojrzenie szkarłatnych tęczówek skierował na białowłosą kobietę. Ilość jej zmarszczek gdyby nie jej współczesny ubiór, pozwalały by spokojnie pomylić ją z tysiąc letnią mumią. Nienawidził tej ograniczonej tak pustym przedmiotem prostaczki. Nie mniej pełniła stanowisko nauczyciela, a w liceum oznaczało to iż jest skazany na określanie jej tytułem profesora. Gdyby jeszcze była w połowie tak inspirująca jak najgorszy profesor…
-Tak Pani Profesor?- delikatny tak dobrze dopracowany teatralny uśmiech zagościł na jego ustach.
-Powiedz mi proszę jaka jest odpowiedź.- mówiąc to "Ożywiona Królowa Egiptu” wskazała na zapisaną drobnym druczkiem tablice, oczywiście było to równanie- Dokładnie wszystko wytłumaczyłam krok po kroku, na pewno nie będziesz miał problemu.
Najchętniej wdałby się z tym "Pomarszczonym Czymś” w polemikę, odciągnął lekko od tematu, zapętlił we własnych myślach i zmiażdżył intelektem tak by nie zdała sobie z tego sprawy. Tym jednak razem sytuacja była inna. Jej spojrzenie, widział tą jakże złudną wyższość. Myślała, że zapędziła go w kozi róg. Nie miał zamiaru dać jej takiej przyjemności. Rzucił okiem na tablice, zrobił to równanie w domu. Około czterech miesięcy temu. Nie wspominając o tym jak dawno rozwiązał już cały podręczniki.
-Dwa tysiące osiemset trzydzieści cztery odjąć czterdzieści siedem X dzielone przez cztery Y. – odpowiedział wolno przenosząc spojrzenie z powrotem na nauczycielkę.  
Tak jak się spodziewał, klasę przebiegła fala zaskoczenia, podziwu i niedowierzania. Niemiało to jednak znaczenia, liczyła się tylko złość malująca się na twarzy przegranej w tym drobnym pojedynku. Mimo iż wygrał ich tak wiele, wciąż odczuwał satysfakcje. "Pani Profesor” chciała odzyskać resztki godności i fasonu, jednak zanim otworzyła usta, przerwał jej dźwięk dzwonka. Podrywając się począł szybko pakować. Koniec zajęć, koniec słuchania bezsensownego bełkotu. Czas wolny, oznaczało to tylko i wyłącznie sztuka. Niemalże wybiegł na korytarz. Był na nim pierwszy. Szybkim krokiem skierował się do szatni. Z nikim już nie rozmawiać, o niczym już nie myśleć. Drżąca dłonią otworzył szafkę wkładając w to nieco za dużo siły. Niestety nie było mu dane by zostawiono go w spokoju.
-Mikael…- głos był cichy, zabarwiony strachem i uczuciem którego nie potrafił zidentyfikować.
Słowa aż prosiły by się zignorować, jednak melodyjność tego głosu. To brzmienie, było cudowne. Spojrzał w stronę źródła. Niska, krągła aczkolwiek nie gruba dziewczyna. Niebieskie włosy spięte w dwa długie kucyki. Duże pełne usta w delikatnym odcieniu różu, błyszczały naturalnie nie była to pomadka. Jedyną formą makijażu jaki zastosowała, było delikatne przyozdobienie rzęs okalających głęboką toń błękitu jej tęczówek. Nie pamiętał jej imienia, w jego świadomości kołatała się jednak myśl iż chodzą razem do klasy. Nie ukrywał jednak, że jej głos i skromny makijaż wzbudziły jego zainteresowanie. Zwłaszcza, że jej policzki przyozdabiały mocne rumieńce.  
-Tak?- starał się opanować drżenie głosu i brzmieć przymilnie.
-Czy… znaczy bo widzisz ja…- jąkała się i niezmiernie zacinała, nie przeszkadzało mu to jednak, dłużej słyszał jej głos.
Po kilku próbach w końcu jednak zamilkła. Przestawszy słyszeć jej głos, otrząsnął się z amoku. Spojrzał na nią trzeźwo. Przyciskała sobie książkę do piersi, robiła to z taką siłą że zaczynał wątpić w wytrzymałość jej żeber. Dostrzegł też jak bardzo całe jej ciało się trzęsie. Spojrzał wyżej, miała spuszczoną głowę. Cudowny głos który przed momentem usłyszał pobrzękiwał teraz w cichym szlochu. Schylił się nad nią przybierając na twarz uśmiech. Dotknął jej ramienia. Zareagowała jak oparzona próbując odskoczyć, był pewien że gdyby jej nie trzymał spotkała by się z podłogą. Podniosła na niego załzawione spojrzenie, o dziwo jej makijaż się nie rozpłynął. Postanowił odezwać się po raz drugi, nie przypuszczał że będzie to takim wyzwaniem.  
-Więc o co chciałaś zapytać?- wydawało mi się że brzmi miło, starał się też spojrzeć jej w oczy. Czego ona skutecznie unikała.  
-Zrobiłam z siebie idiotkę…- powiedziała chyba bardziej do siebie.
Musiał przyznać że go rozbawiła, oto sowity paradoks. Skoro potrafi stwierdzić, że jest idiotką oznacza to że nią nie jest. Wtedy jednak nie ma czego stwierdzić, i koło się zamyka. Nie!.. nie może gubić wątku. Nie teraz, nie tutaj.
-Każdemu się zdarza. – powiedział gładząc delikatnie jej ramie – Weź wdech i spróbuj jeszcze raz.
Sam do końca nie wierzył, że to zadziała. Ona jednak go posłuchała, to się chyba nazywało zaufaniem. Nie był pewien.  
-Chciałam cię prosić o pomoc. – powiedziała nie po jednym głęboki ale pięciu malutkich wdechach.
-Jak mogę ci pomóc? – czy on właśnie wykazał zainteresowanie? Coś mu tu nie pasowało.
-Mógłbyś mi pomóc z matematyką? – kontynuowała, więc jego twarz nie zdradzała emocji – Pokazałeś dziś, że jesteś w niej dobry.
-TAK!. Jeśli tylko będziesz swym cudownym głosem czytać mi każde zadanie na głos…
Zaraz…
Powiedział to?... Nie, na całe szczęście tylko pomyślał.  
-Oczywiście. Kiedy chcesz się spotkać?- był już zbyt zgubiony w myślach by ustalić czy trzyma fason.
-Ja… - jej rumieńce pokryły niemal całą twarz, ona chyba też nie wierzyła że się zgodził – Ma… mam dużo czasu, tylko.. nie mogę cię niestety do siebie zaprosić…
Nie pamiętał czy podała powód, szczerze nie miało to dla niego znaczenia. Jej głos był taki cudowny…
-W takim razie przyjdź do mnie. Mieszkam niedaleko szkoły.- odpowiadał szybko. Dlaczego?
-Nie chce się narzucać…- wahanie czy nie pewność? A może oba?
-To żaden problem. – chyb zapewniał siebie, nie ją- Jeśli tylko nie przeszkadza ci bałagan.  
-Dobrze. – wolno skinęła głową- Wiem gdzie mieszkasz, przyjdę niedługo po szkole.
Nie zdążył odpowiedzieć. Wątpił, że wiedział by co. Odwróciła się do niego plecami i pobiegła korytarzem. Nie przebiegła jednak zbyt wiele, po chwili przewróciła się rozsypując książki i jadąc po kafel kowanej podłodze. Całości towarzyszył szczery śmiech rozbawienia. Spojrzał na sprawce tego wypadku. Lisica w czerwonym mundurku szkolnym, przeciwna klasa. Śmiała się w niebogłosy, podłożenie nogi "Złotogłosej” tak ją rozbawiło? Chyba nigdy nie zrozumie uczuć innych prócz tych wywoływanych sztuką. Spojrzał na oprawczynie niebieskowłosej. Musiał przyznać, że sposób w jaki stała i nosiła mundurek nie tyle co ociekał a wręcz wylewał się erotyzmem. Patrząc na nią zastanawiał się czy to dozwolone. Nie wspominając oczywiście o dziewięciu białych ogonach, a myślał że jego czerwone oczy są wyróżniające się. Pochwyciła jego spojrzenie, jej złote kocie oczy przebiły go na wskroś. Dłoń przyozdobiona niezwykle długimi paznokciami powędrowała na sukienkę podciągając lekko miniówkę, odsłaniając tym samym i tak już niemalże zupełnie odkryte udo. Zdawało mu się, że jego oczy dostrzegły brak bielizny. Nie odczuwając jakiegokolwiek efektu jej zachowania znów spojrzał jej w oczy. Z delikatnym uśmiechem oblizała wargi następnie wysyłając mu mokrego całusa. Sekundę po tym znów wybuchła śmiechem. Zauważył, że niebiesko włosa zniknęła. Dlaczego go to zabolało? Pokręciwszy mocno głową skierował się do wyjścia. Rzeczywistość zaczęła się zmieniać, czy może jego wyobraźnia przybierała na sile?  

Nie potrafił się skupić, próbował zająć się czymkolwiek już drugą godzinę. Nie mógł, linie nie chciały się łączyć. Nuty się zlewały. Scenariusze były pozbawione sensu. Kiedy ona przyjdzie? Czy w ogóle przyjdzie? Dlaczego tyle o niej myślał? Tak wiele pytań, jak gdyby nie mógł po prostu tworzyć. Nic nie rozumiał. Zrezygnowany chciał po prostu usiąść i czekać, przerwał mu jednak dzwonek do drzwi. Rzucił się w stronę schodów, niemalże z nich spadając. Zatrzymując się tuż przed drzwiami wyprostował się i wziął głęboki oddech. Będąc pewnym, że wystarczająco się uspokoił. Przekręcił zamek. Nigdy nie miewał gości, od samego początku wiedział że to będzie ona. Wyglądała tak samo jak po południu. Niewielką zmianą był mocniejszy cień do powiek, najpewniej chciała ukryć ślady wcześniejszego płaczu. Mimo mocnych cieni, wciąż był w stanie dostrzec podpuchnięte powieki. Cała reszta jednak, od lśniących niebieskich włosów po niebieską spódniczkę. Nawet książka przyciskana do piersi pozostała na swoim miejscu. Uśmiechnął się do niej delikatnie. Ona w odpowiedzi zaczerwieniła się nieco i spuściła głowę. Nie chcąc wprawiać jej w większe zakłopotanie, gestem zaprosił ją do środka. Odniósł wrażenie, że mijając go robiła wszystko by nie spojrzeć mu w oczy. Nie rozumiał tego, i nie miał zamiaru próbować zrozumieć. Poczekał spokojnie aż ściągnie buty po czym wskazał jej drogę schodami na górę. Idąc za nią rzucił okiem na jej pośladki, nie mógł zaprzeczyć że były kształtne. Nie robiły jednak na nim żadnego wrażenia. Kiedy weszli do jego pracowni która była właściwie połączona z kuchnią i salonem, stanęła jak wryta. Patrząc na ogrom jego obrazów zdawała się nie wychodzić z podziwu ich ilości.
-To twoje prace? – zapytała podbiegając do najbliższego z nich – "Khada Jhin” – przeczytała niewielki podpis umieszczony w prawym rogu.
-Mój pseudonim artystyczny.- wytłumaczył kierując się do części kuchennej – Podać ci coś do picia?  
Starał się nie pokazywać po sobie zadowolenia, uwielbiał gdy ktoś zachwycał się jego pracami. Nie wiedzieć czemu jej zachwyt był dla niego szczególnie miły. Tym bardziej iż nie zdała sobie sprawy, że do niej mówi. Stała wpatrzona w połączoną pocałunkiem parę na tle zachodzącego krwawego słońca. Poczuł lekko impuls w lewym nadgarstku gdy dotknęła płótna, nie skarcił jej jednak. Jeśli chciała poznać obraz innymi zmysłami nie miał prawa jej tego zabraniać. Patrzył tak na nią przez moment. Jej postawa, teraz tak odważna i otwarta. Była to chwila warta uchwycenia. Złapał za najbliższy ołówek i kawałek papieru. Jego ruchy były szybkie, nieregularne. Pozostawiane linie początkowo zdawały się nie mieć sensu, po chwili jednak złączyły się tworząc obraz otwartego piękna. Więc jednak mógł tworzyć. Czyżby była mu do tego potrzeba? Rzecz warta sprawdzenia. Chowając pośpieszny szkic przypomniał sobie po co tutaj przyszła. Właśnie. Ona, jak miała na imię? Wrócił do niej ze smutkiem przerywając jej podziwianie dzieła.  
-Więc co mam ci wytłumaczyć?- zapytał uśmiechając się grzecznie, w każdym razie miał taką nadzieje.  
-Ach..- jak gdyby obudziła się z transu – Właściwie to najlepiej by było gdybyś objaśnił mi cały dział od początku.
Podała mu tak kurczowo trzymaną książkę, o dziwo nie było po niej widać tego jakże dziwnego traktowania. Właściwie to nie pamiętał jaki obecnie przerabiają dział. Znał odpowiedzi na wszystkie pytania na które musiałby odpowiedzieć, nie ingerował z jakiego są działu. Pozostało mu więc najzwyczajniej w świecie zapytać.
-A jaki właściwie dział przerabiamy?- uniósł lekko jedną brew tym razem łapiąc jej spojrzenie.
-Jak to?- oczywiście momentalnie uciekała wzrokiem – Chcesz mi powiedzieć, że uczysz się nie wiedząc jaki przerabiamy dział?
-Zapamiętałem całą książkę jakieś cztery miesiące temu. – odpowiedział rozkładając ręce.  
-Kiepski żart- pokręciła głową.
-Nie zwykłem żartować. – odpowiedział tracąc jakąkolwiek mimikę.  
-No dobrze.- westchnęła lekko – Równania. Z tego co pamiętam jest z tego tylko jeden dział.  
Skinąwszy głową w skazał jej niewielki stolik. Nie miał krzeseł, usiedli wiec na podłodze. Podsunął jej otwartą książkę. Jeśli miała otrzymać od niego pomoc, on również chciał mieć z tego korzyści.  
-Pomogę ci jeśli spełnisz dwa warunki.
-Jakie?- w jej głosie zabrzmiało zaskoczenie, w oczach zobaczył strach.  
-Pierwszym jest to że to ty czytasz.- zdziwienie malujące się na jej twarzy było całkiem zabawne- Twój głos to muzyka dla uszu. Jako drugi. Zanim zaczniemy, przypomnij mi jak masz na imię.
-Nie pamiętasz jak mam na imię?- wyraźnie posmutniała.
-Będąc szczerym, nie pamiętam imienia nikogo z klasy. Za zwyczaj jestem obecny tylko ciałem.  
Kiedy to powiedział nastała chwila ciszy. Siedziała obok niego ze spuszczoną głową, po dłuższej chwili odpowiedziała.
-Sona. Mam na imię Sona.- mówiła niemalże niesłyszalnym głosem.  
-W takim razie możemy zaczynać….

Przez kilka następnych godzin tłumaczył jej coraz to trudniejsze zadania. Nie działo się właściwie nic ciekawego. Pojmowała materiał dużo szybciej niż przypuszczał, że będzie w stanie. Nie zdawał sobie też sprawy, że nauka może być tak przyjemna. Zwłaszcza kiedy mógł słyszeć jej głos. Godziny pozornej nudy mijały. Sprawy uległy jednak lekkiej zmianie, gdy błekitnowłosa zacięła się papierem. Poczuł jak jego serce przyśpiesza na widok kropli wspaniałego płynu. Nie pozwolił jej dokończyć odruchu brania palca do ust. Wyciągnął szybkim rucham aksamitną białą chusteczkę którą przyłożył do ranki. Materiał natychmiast wciągnął szkarłat.
-Przepraszam.- powiedziała znów się czerwieniąc – Przeze mnie zniszczyłeś sobie chustkę.
-Nic się nie stało.- mówiąc to delikatnie nacisnął przysłonięty opuszek, dodatkowa maleńka ilość szkarłatu nasyciła chustę- To żaden problem.  
Zabierając aksamit podał jej plaster z zapasu leżącego na stole, często kaleczył się w czasie pracy.  
-Mam ich wiele. – odpowiedział chowając "skarb” do kieszeni spodni.
-Nie chciałam. – spojrzała na skaleczony palec.  
Nic nie powiedział, spojrzał na nią. Przez czas nauki po raz kolejny stała się śmielsza. Siedziała odwrócona do niego przodem. Przeniósł wzrok na jej nogi. Śnieżno białe podkolanówki z wyszywanym złotym wzorek przyozdabiały jej niewielkie stópki. Jedna z nich była tuż obok jego dłoni którą opierał o podłogę. Wtedy właśnie, po raz pierwszy w jego życiu zadziałał impuls. Ujął delikatnie przysłoniętą stópkę. Wyczuł jej lekkie napięcie, nie wyrywała się jednak. Nachyliwszy się rozpoczął czuły masaż, rozpoczynając od łydki kierował się niżej. Każdemu calowi okrytej skóry poświęcał równie dużo uwagi. Każdy milimetr masował równie skrupulatnie. Jego wrażliwe palce badały przez materiał jej delikatną i miękko skórę. Chciał ją poznać najlepiej jak potrafił. Wyczuwszy że jest w zupełności rozluźniona, muśnięciem ust ucałował zewnętrzną część jej śródstopia. Nie odrywając warg spojrzał na nią. W świetle zachodzącego słońca widział jej zarumienioną twarz. Prócz szeroko otwartych oczu ujrzał lekko rozchylone wargi. Jej oddech był płytki, urywany. Ona również to wyczuła. W tym skromnym geście było wiele więcej pożądania, niż byłby w stanie dać jej niejeden partner w czasie głębokiego zbliżenia. Z uszanowaniem odstawił jej nóżkę na ziemie, ona cofnęła ją szybko. Zrobił coś nie tak?
-Ja..- wciąż nie potrafiła uspokoić oddechu- Ja lepiej już pójdę.  
Nie wiedział co odpowiedzieć. To była jego wina? Zrobił coś nie tak? Czy może już wszystkiego jej nauczył, mogło też chodzić o zachodzące słońce….
Zabierając książkę podniosła się. Wstał razem z nią. Bez słowa skierowała się do wyjścia. Szła powoli czuł jednak, że najchętniej by stąd wybiegła. Kiedy zeszli na dół patrzył się tępo jak wkłada buty. Wiedział, że musi coś zrobić. Jeśli nie, nigdy więcej z nią nawet nie porozmawia. Stanęła przed drzwiami. Myśl, myśli. Przekręciła zamek…
-Sona..
Odwróciła się do niego powoli
-Posłuchaj Mika…
Nie pozwolił jej kontynuować. Pocałował ją. Dotyk jej warg był przyjemnością niemożliwą do opisania. Opierała się przez ułamek sekundy, zaraz jednak oddała mu się zupełnie. Nieszczęsna książka, wypuszczona z dłoni spotkała się boleśnie z ziemią. Pogłębił pocałunek zagłębiając się w przyjemność. Odnalazł jej dłoń splótł z nią palce w pasji. Na krótką chwile zatracili się w sobie nawzajem. Niestety w końcu musiał rozłączyć ich usta...
-Dobranoc.- odezwała się po długiej chwili milczenia.
Nie zdążył odpowiedzieć. Wyszła….

Siedział zamknięty w szkolnej pracowni. Przyglądał się chustce, niewielka plama krwi wciąż miała jej cudowny zapach. Przystawił ją sobie do nosa biorąc delikatny wdech. Cudowny… Jego uszu dobiegł odgłos kroków.Poderwał się na równe nogi na powrót chowając "skarb”. Podszedł z wolna do płótna i rozejrzał się w około. Kilka krzeseł, kanapa, dwa stoliki, kosz owoców okna z widokiem na zachodzące słońce. Wszystko równie nudne i puste. Co on miał namalować? Dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzał w ich stronę. Lisica. W tym samym naładowanym erotyzmem czerwonym mundurku.
-Witaj artysto.- powiedziała podchodząc do niego, kręciła biodrami tak mocno że nie mógł uwierzyć w to że idzie prosto.  
-Dobry wieczór.- odpowiedział spoglądając jej w oczy.
Odwzajemniła spojrzenie.  
-Potrzebujesz czegoś?- zapytał przekrzywiając lekko głowę, naprawdę chciał być sam ze swoimi myślami.  
-Chciała bym ci zapozować. – mówiąc to uśmiechnęła się zalotnie.
-Interesuje cię sztuka?- dał po sobie poznać lekkie zainteresowanie.
-Nie bardzo.- spojrzała na jedną z niedokończonych prac poprzedniego użytkownika sali- Ale mam wrażenie że ty nie masz czego namalować.
Niestety musiał przyznać jej racje, ale czy to oznaczał iż musiał przystać na jej propozycje? Wtedy przypomniał mu się pośpiesznie wykonany szkic. Mógł użyć jego…
Spojrzawszy na nią po raz drugi, zobaczył jej nagie ciało. Dłoń skromnie zakrywała biust, ogony natomiast przysłaniały kobiecość. Odwrócona do niego bokiem zerkała z za kruczoczarnych włosów. Czerwone jak szkarłat usta zdobił uśmiech, w oczach błyszczała swego rodzaju złośliwość.  
-Liczę że wszystko zgrabnie uchwycisz. – Jeden z ogonów przysłonił jej usta, zatrzepotała rzęsami.  
Westchnął w duchu, skoro i tak miał malować. Chwyciwszy pędzel przystąpił do pracy. Tym razem magia prowadząca jego nadgarstek była inna. Pędzel zgrabnie nakreślał kolejne kształty. Jej kształtne i zgrabne ciało z łatwością pozwalało się uchwycić. Spoglądał na nie z uznaniem, nie było to jednak nic więcej prócz artystycznego uznania. Idealne wcięcie w talii, perfekcyjnie wyprofilowane pośladki, wątłe lecz pociągające ramiona. Ideał artystyczny kroczący po ziemi. Nim się obejrzał obraz był skończony, nieziemskie ciało z łatwością pozwoliło się uchwycić. Został mu jedynie wyraz jej twarzy. Pragnąc dokładnie go odwzorować po raz kolejny wyjrzał zza płótna. Jej jednak nie było.  
-Już wystarczy.- usłyszał głos za swoimi plecami- Teraz ja chce użyć twojego pędzla.  
Nim zdążył zaprotestować wsunęła dłoń do jego spodni. Silnie złapawszy jego męskość poczęła wykonywać szybki ruchy manualne. Czy tego chciał czy nie, jego członek stanął w gotowości. Wtedy poczuł dziwnego rodzaju ciepło, zapragnął jej. Nie miał jednak żadnej ochoty na czułości. Odwracając się do niej twarzą mocnym szarpnięciem ściągnął ją na kolana. Nie musiał jednak wydawać poleceń, doskonale wiedziała co ma robić. Zdjąwszy mu spodnie wraz z bielizną uwolniła to na czym jej zależało. Początkowo jedynie pocałowała główkę, w efekcie zesztywniał jeszcze bardziej. Wtedy wysunąwszy nieznacznie język poczęła zataczać nim na niej niewielkie okręgi. Później jej język począł zwiedzać całą jego długość. W końcu, kiedy męskość była w pełni nabrzmiała i twarda wcięła ją do ust. Ciepło którego doświadczył było nie do opisania. Wnętrze jej ust niemalże go paliło, śmiało jednak przyznawał że było to nieziemskie doznanie. Jej ruchy początkowo płytkie stopniowo stawały się coraz to głębsze. W końcu mocnym ruchem głowy przyjęła go całego. Zastygła na chwile w tej pozycji dokładnie go nawilżając, jednocześnie też pieszcząc językiem. Nie krztusiła się, nie wynikało to bynajmniej z długości jego "pędzla”. Była doświadczona, najpewniej robiła to niezliczoną ilość razy. Uwalniając go ze swych ust na powrót się podniosła.  
-Pokaż mi co umiesz.- powiedziała wskakując na niego i obejmując rękami i nogami.  
Wilgoć jej skarbu skapała na niego dodatkowo nawilżając. Wszedł w nią bez najmniejszego oporu. Wślizgnął się do końca dotykając jej czułego punktu. Odpowiedziała mu donośnym jęknięciem. Oparł ją plecami o ścianę równocześnie zaczynając w nie poruszać. Patrzyła na niego z góry uśmiechając się zachęcająco. Przyspieszył ruchów starając się wsunąć jeszcze głębiej. Jej jęki synchronizowały się z coraz to mocniejszymi pchnięciami. Poczuł jak jej kobiecość zaczyna zaciskać się na nim w coraz to silniejszych skurczach. Nie miał zamiaru tak szybko dać jej tej przyjemności. Odstawiwszy ją wyślizgnął się z pomiędzy jej ud. Nie pozwalając jej przejąć inicjatywy obrócił do siebie plecami, i trzymając za włosy zmusił do pochylenia się. Oparta o ścianę czekała na niego, nie drgnęła. Grzecznie oczekiwała jego kontynuacji. Nie kazał jej czekać. Wszedł w nią na powrót, tym razem jedną ręką mocno trzymając za biodra. Drugą natomiast wciąż ciągnął ją za włosy. Wchodził najgłębiej jak tylko potrafił, nie obchodziło go co ona czuje. Nie przejmował się jękami rozkoszy przerywanymi jękiem lamentu. Nie musiał zagłębiać się w nią długo by skurcze powróciły. Tym jednak razem nie przerywał. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zwiększył siłę pchnięć. Jego oddech stał się cięższy, nigdy nie grzeszył kondycją czy witalnością. Nie musiał jednak nadzwyczajnie się starać. Wraz z najmocniejszym skurczem, poczuł jak jego męskość zalewają jej płyny. Wyraźnie miała dość, on jednak nie miał zamiaru jeszcze kończyć. Odciągając ją od ściany rzucił ją na środek pokoju. Ignorując soki wylewające jej się z pomiędzy nóg. Obróciwszy ją twarzą do siebie, maksymalnie rozszerzył jej nogi. Spojrzawszy prosto w oczy wszedł w nią po raz trzeci. Nie mając siły na jęki poczęła jedynie mocno sapać. Chcąc osiągnąć własne spełnienie począł wykonywać szybkie jednak wciąż głęboki ruchy. Nie minęła chwila gdy odczuł nadchodzący szczyt. Wysunąwszy się osiągnął kres na jej płaski brzuch. Głośny i chrapliwy oddech stał się teraz wyjątkowo uciążliwy. Lisica, której imienia nawet nie znał, dwoma palcami dotknęła jednej z pozostawionej plam nasienia. Lekko ją rozmazawszy nabrała je na palce. Podnosząc je do ust spojrzała w stronę drzwi.
-Jak się masz ślicznotko?- zapytała złośliwie.
Słysząc jej głos poczuł jak jego serce, które przed sekundą biło tak mocno. Staje. W drzwiach zobaczył Sone. Zapłakaną, na kolanach. W dłoniach trzymała wymięty szkic. Jej szkic który sam wykonał. Ten który omyłkowo użył jako zakładki do jej książki…..

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Krystian244

    Wrzuć ciąg dalszy.

    9 maj 2017

  • Użytkownik Krystian244

    @NiktIstotny Spróbuj

    9 maj 2017

  • Użytkownik Czesiu

    Tylko ktos ... Hmmmm... Moze twierdzic ze matematyka to nudny i przewidywalny ... Przedmiot

    9 maj 2017

  • Użytkownik Ningru

    Zajebiste opowiadanie!

    9 maj 2017

  • Użytkownik Mamut

    Przyzwoite. Z chęcią przeczytałbym kolejna część.

    9 maj 2017

  • Użytkownik Krystian244

    Wręcz idealne

    7 maj 2017