Miłość sensem życia cz. 36

Miłość sensem życia cz. 36Fryderyk siedział wpatrzony w stosy papierów, leżące na biurku. Miał ochotę napisać wiersz o tym, jak beznadziejnie się czuje. Pragnął, by ktoś go przeczytał i zrozumiał. Mężczyzny, jednak nie dało się zrozumieć. Tęsknił za Emmą? Niedawno sam powiedział, że dziewczyna nie ma na co liczyć. To koniec. Tak po prostu. Odeszła, tak jak chciała i nie chciała. Wygnano ją, ale od tamtej pory, nie chciała mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Dwudziestotrzylatek podniósł się powoli z krzesła. W tym samym momencie otworzyły się drzwi. Wszedł Aleksander. Blondyn prychnął na jego widok z dezaprobatą. Nie miał ochoty widzieć nikogo, a w szczególności niego.  
-Po co przyszedłeś?- warknął szambelan.
-Jeszcze się nie nauczyłeś...- zaczął z wolna mąż Leokadii, zbliżając się do wroga.
-Nikt nie wie wszystkiego.
-To, że należy mi się ukłonić chyba wiesz, prawda?
-Wiem, ale nie mam na to najmniejszej ochoty- uśmiechnął się cwaniacko, Fryderyk.
-Ach, "ochoty"...- zakpił urzędnik państwowy, kiwając lekko głową- Nieważne co chcesz i jaki masz kaprys... Do rzeczy: kontaktujesz się z księżniczką Emmą?- podniósł głos.
-Myślisz, że ci powiem, cwaniaczku?- zaśmiał się szyderczo blondyn.
-Zaraz utnę ci ten niewyparzony język- Aleksander podniósł dłoń- Mów, gdy każę!  
-Owszem, kontaktuję...- odparł szczerze- A raczej twoja żona- uśmiechnął się wrednie.
-Zazdrościsz mi?
-Nie zazdroszczę jej, a tobie...? Czego miałbym zazdrościć? Tego, że jesteś bezpłodny?
-Milcz, łajdaku!- krzyknął wściekły mąż księżniczki, czując jak krew dobija mu mocno do końca żył.
-Czego chcesz?
-Napisz do księżniczki, że z księciem Oskarem wszystko w porządku. Królewicz tak kazał.
-Rozumiem... To tyle?
-Na razie tyle- uśmiechnął się Aleksander- Pamiętaj, jednak że, jeśli mi podpadniesz, nie będzie z tobą dobrze.
-Służ tej żmii jeszcze dłużej, a zobaczysz do czego cię to doprowadzi- zakpił sobie szambelan.  
-Kogo masz na myśli?- urzędnik udawał, że nie wie o kogo chodzi.
-Księżniczkę Duygu.
-Masz na o jakiekolwiek dowody?
-Owszem, mam...- Fryderyk skinął głową- Każdy już o tym wie. To twoja służąca jest nałożnicą księcia Hasana. Musisz mieć z tym coś wspólnego.
-Fry...
-Dziewczyna nigdy nie była w haremie, tylko ty wiedziałeś o tym, gdzie się znajduje- przerwał mu szambelan z triumfalnym uśmiechem- Zamykałeś ją w małych, ciemnych komnatach. Otwierałeś drzwi jedynie wtedy, gdy błagała o żywność... Nie mam racji, panie?
  Aleksander czuł, jak w nim wrze. Ten nieudacznik wszystkiego się domyślił! Mąż królewny miał ogromną ochotę uderzyć go w twarz, ale musiał się jakoś powstrzymać. Honor, ludzkie zachowanie... Nie był zwierzęciem, musiał nad sobą panować. Odetchnął powoli, lecz ciężko, patrząc na zadowoloną minę rozmówcy.
-Pocieszaj się ile chcesz...- wydusił Aleksander- Przypomnij sobie, kto kazał przywieść tu dzisiejszą księżniczkę i przyszłą królową...- wycedził przez zęby.
-Nie ma powodu, by nią została. Ani jednego powodu...- Fryderyk podniósł brwi.
-Jest na pewno mądrzejsza od tej pustej, rozwydrzonej czarownicy!- urzędnik podniósł głos.
-Uważaj!- uprzedził go dwudziestotrzylatek- Mówisz o matce księcia!
-Co nie oznacza, że miałeś prawo otruć księżniczkę, gdy była brzemienna!     Ale nie potrafisz odmówić swojej pani, pieseczku.  
-Już z nią nie współdziałam...
-Widzę, że za nią tęsknisz- Aleksander "puścił" mu oczko- Skoro rzeczywiście jest to dla ciebie obojętne, a śmiesz nawet twierdzić, że nieważne... nie martw się, księżniczka Emma nie wróci tu tak prędko!- trzydziestoczterolatek odwrócił się na pięcie i wyszedł szybkim krokiem z pokoju szambelana.  

  Kiedy nadszedł ranek, Aleksander przyszedł do mnie, by omówić, jak się sprawy mają.
-Miałem przyjść wczoraj, lecz było już zbyt późno...- zaczął zestresowany urzędnik państwowy.
-O co chodzi?- spytałam, patrząc na niego z zaciekawieniem.
-Pan Fryderyk... wie, że współpracujemy...
-Jak to?!- prawie krzyknęłam z przerażenia- Nie... niemożliwe...- okropnie trząsł mi się głos.
-Nie przemyśleliśmy za dobrze decyzji co do nałożnicy księcia Hasana...- wydukał mężczyzna- Ten kundel wiedział, że dziewczyna mi służy.
-Jezu...- westchnęłam, siadając ciężko na łożu. Głośno przełknęłam ślinę- A jeśli...
  W tamtym momencie otwarły się drzwi i weszła Natalia.
-Pani... Panie Aleksandrze...- ukłoniła się.
-Co się stało, na miłość boską?- złapałam się za głowę.
-Powiedziano ki, że tu was znajdę... Książę Hasan się obudził.
Zerwałam się z łóżka i spojrzałam z uczuciem ulgi na męża Leokadii:
-Dzięki Bogu! Co mówią medycy?
-Królewicz ma niedługo stanąć na nogi.
-Dobrze...- Aleksander pokiwał głową.

****** 2 tygodnie później... ******

  Leokadia siedziała obolała na łożu i wymiotowała do michy. Całą noc męczyły ją mdłości, ból głowy. Nie mogła zasnąć, choć wiele razy próbowała.
-Pani... Może wezwać Pana Aleksandra?- spytała nieśmiało niska służąca o czarnych oczach.
-Powiedziałam już... NIE!- krzyknęła zbulwersowana księżniczka i ponownie zwymiotowała. Medyczka pokręciła głową, patrząc na to z zniesmaczeniem.  
-Co tak kręcisz głową?!- warknęła córka Edwarda, oddychając ciężko. Serce biło jej, jak młot- Nie masz co robić...?
-Powiedziałam, że muszę...- zaczęła medyczka ze stoickim spokojem, lecz jej wysokość przerwała jej wypowiedź:  
-Lepiej się nie odzywaj...!- osiemnastolatka poczuła kolejną falę gorąca- Nie wytrzymam dłużej...
-Pani, jesteś uparta. Pozwól, że...
-Zamknij się!- ryknęła tyle ile tylko miała sił w płucach, żona Aleksandra i powtórzyła czynność, która stała się rutyną tej nocy. Na dworze świtało. Jakim cudem przetrwała tyle godzin?  

*#*#*#*#*#*#*#*#*

  Król siedział zaniepokojony na łożu. Nie obchodziło go to, że pora dnia kazała spać. Martwił się o córkę. Kilka godzin temu powiedział mu o tym Dawid, który był z władcą praktycznie całą noc.
-Co z księżniczką?- spytał cichym głosem władca.
-Nie jest z nią dobrze...- eunuch pokręcił z niezadowoleniem głową- Całą noc to samo.
-Biedna Leokadia...- rozpaczał Edward- Co to za choroba?
-Księżniczka nie chce, by ktokolwiek ją dotykał- wyznał rudowłosy mężczyzna.
-Nic mnie to nie obchodzi! Nie chce jej stracić!
-Uchowaj Boże!- zawołała sługa.
-Leokadia... Cała matka. Ona tez była uparta- uśmiechnął się pod nosem- Rozkazuję nawet ją związać, ale muszę wiedzieć co jej dolega!
-Tak jest, wasza królewska mość!- kastrat ukłonił się i wybiegł z komnaty.

*#*#*#*#*#*#*#*#*

  Chrystian chodził niespokojnie w swojej komnacie. W głowie miał tylko jedno: za co tyle nieszczęść spadało na jego rodzinę? Przeżył wiele, ale fatum dawało się we znaki od ponad roku. Dwudziestotrzylatek miał nadzieję, że ostatnim piekłem na ziemie, jakie zobaczą jego oczy, będzie śmierć matki. Mylił się. Odkąd pamięta, modlił się rano i wieczorem, by każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego. Działało do czasu...
  Najstarszy syn króla usłyszał otworzone z hukiem, drzwi jego komnaty. Wszedł najmłodszy syn władcy. Coraz to większe przerażenie malowało się na twarzy Hasana.
-Co z siostrą?!- zawołał siedemnastolatek, dopadając do brata.
-Nie wiem... Nawet medycy nie wiedzą- Chrystian odszedł krok od brata- Uspokój się, to przejściowe.
-To trwa całą noc!- krzyknął zdesperowany młodzieniec.
-Nie krzycz, ludzie śpią.
-Jakim prawem, skoro królewna nie czuje się dobrze?! Każda sługa powinna przygotowywać leki!
-Kilkoro ludzi da sobie radę- westchnął poddenerwowany brunet.
-Ty mnie nie rozumiesz! To moja siostra z krwi i kości!
-Moja też!- Chrystian podniósł głos- Co nas różni?
-Mamy inne matki- wycedził przez zaciśnięte zęby, blondyn.
-Jednego ojca, który żyje i nie chce najmniejszego podziału w dynastii!- upomniał go, mąż Emmy. Hasan zamilkł. Nie chciał więcej kłótni- W trudnych chwilach należy się wspierać, nie kłócić- rzekł dwudziestotrzylatek, przytulając mocno brata.

*#*#*#*#*#*#*#*#*

  Medyczka kiwnęła porozumiewawczo do swojej młodej pomocnicy, która pomogła księżniczce się ubrać. Lekarka dokładnie umyła ręce i wytarła szarą szmatką. Leokadia zapinała ostatnie guziki sukni ze zdenerwowaniem patrząc na nastoletnią służącą.  
-Co mi jest?- burknęła osiemnastolatka.
  Niska służąca i czarnych oczach spojrzała z uśmiechem na medyczkę, która odwzajemniła uśmiech.
-Co to za tajne znaki?- warknęła księżniczka- Mów w końcu!  
-Pani...- zaczęła z wolna lekarka, nie zmieniając wyrazu twarzy- to nic złego. Nie ma się czym przejmować.  
-Przejdzie mi?
-Jeszcze sporo czasu, ale przejdzie.
-To jakaś zaraza?- Leokadia głośno przełknęła ślinę ze zdenerwowania.
-Nie, wasza wysokość!- zaśmiała się w głos, medyczka- Gratuluję, jesteś w ciąży- oznajmiła lekarka z promiennym uśmiechem na twarzy. Królewna spojrzała na nią niedowierzająco i chwilę potem, zemdlała padając ciężko na podłogę.

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 1624 słów i 9321 znaków.

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    A to niespodzianka z tą Leokadią.  :lol2:

    18 cze 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Udało mi się zaskoczyć!  :yahoo:

    18 cze 2018

  • Margerita

    łapeczka w górę bardzo mi się podobało

    8 cze 2018

  • Duygu

    @Margerita Dziękuję pięknie  <3

    10 cze 2018

  • Somebody

    Ha! Dobrze tak Leokadii. Może bycie matką ją czegoś nauczy... Chociaż wątpię. Wspaniała część jak zawsze :kiss:

    25 paź 2017

  • Duygu

    @Somebody Czyli jej nie lubisz  :rotfl: Ja też nie :) Zobaczymy, być może zmięknie jej serce. Dziękuję  :danss:   <3

    26 paź 2017