
Magnat stanął za nią, nie spuszczając z niej wzroku, choć powinno być na odwrót… Zakazane było patrzeć na jakąkolwiek kobietę z dynastii, jeśli nie jest się jej rodziną. Sebastian nie był głupi i wiedział, że do ślubu jeszcze trochę czasu zostało…
-Pani…- odezwał się z wolna, nie widząc reakcji ze strony księżniczki na jego zapowiedzianą wizytę. Otylia podskoczyła zaskoczona i obejrzała się za siebie natychmiast. Zmierzyła przybysza miłym, ciepłym spojrzeniem. Obdarowała go nieśmiałym uśmiechem, który ukazywał u dziewczyny, zachwyt jego wyglądem.
-Witaj…- wydukała ledwo słyszalnie- Miło, że się… zjawiłeś…
-To dla mnie zaszczyt.- mężczyzna schylił głowę.
-Mam nadzieję, że warunki pogodowe ci nie przeszkadzają…?
-Nieważne gdzie, wasza miłość, ważne, że…- uciął, by nie powiedzieć za dużo- spotkaliśmy się razem w zdrowiu i po wszystkich burzach… Nastrój naszej rozmowy będzie delikatniejszy…
Siedemnastolatka skinęła głową, rozważając ostatnie wydarzenia z kwaśną miną.
-Usiądźmy.- wymusiła uśmiech, przypominając sobie groźne słowa ojca na temat narzeczonego. Spoczęli naprzeciw siebie na wygodnej kanapie w kolorze malinowym.- Opowiedz mi coś o sobie.
-Jestem magnatem, skończyłem trzydzieści lat. W tej chwili szkolę młodych chłopców do wojska…- zaczął opowiadać tę samą historię po raz setny w swoim życiu. Teraz jednak, było inaczej… Nie powiedział tego z zażenowaniem, znudzeniem swoim życiem, lecz z radością i przekonaniem, czując delikatność filigranowej laleczki o błyszczących oczach i lśniących w słabym świetle słońca, włosach. Patrzył na nią z szerokim uśmiechem, podziwiając jej urodę, odziedziczoną po matce i zachwycając się jej manierami, których niewątpliwie nauczył ją ojciec.
-Twój tato był odważnym przywódcą rycerskich oddziałów, prawda?- spytała swoim aksamitnym głosem.
-Tak, pani.- odparł czarnowłosy mężczyzna- Dobrze go wspominam. To szlachetny człowiek.
-Wybacz, jeśli sprawiłam ci przykrość.
-To nic, wasza miłość…- rzekł troszkę zaskoczony jej przeprosinami.
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza, którą niespodziewanie przerwała Otylia:
-Mój ojciec zgodził się na nasz ślub?
-Tak, księżniczko. Ma być ponoć za kilka miesięcy… Nie sądzę, bym zasłużył na to, by być twym mężem, pani. To wielki zaszczyt i ogromna odpowiedzialność, a ja mam dużo pracy i nie chcę cię zawieść…
-Nie martw się, Sebastianie. Każdy potrzebuje samotności, nie zaszkodzi mi to.- uśmiechnęła się do niego serdecznie.
-Być może…- odwzajemnił uśmiech. Patrzyli sobie jeszcze przez chwilę głęboko w oczy. Siedemnastolatka miała ochotę wpatrywać się w jego szare tęczówki godzinami, ale czas gonił.
-Muszę iść do ojca…- wstała gwałtownie, zmieszana trochę swoim zachowaniem. To nie było zauroczenie… O, nie… Otylia nie sądziła, że zakocha się od pierwszego wejrzenia.- Omówię z nim sprawy ślubu.
-Ty, pani?- Sebastian, również wstał z kanapy- Król sam podejmuje te decyzje… Nie pouczam cię, lecz nie chcę, byś się rozczarowała…
-Wiem o tym.- wyznała szczerze.- Może to i lepiej. Nie wiedziałabym, co dobre, a co złe…- zaśmiała się cicho, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Szlachcic uśmiechnął się szeroko, ukazując piękne, białe.
-Więc… niech król nie czeka, pani…- wydukał Sebastian, czując ciepło, wypełniające jego serce. Dawno nie czuł się tak dobrze i nie był tak szczęśliwy, jak teraz. A przecież to zwykła rozmowa o ich przyszłym ślubie i dostojnym życiu… Sprawiała tyle radości, co dla biedaka pieniądze i dla bezdzietnych wiadomość o dziecku.
-Wspomnę o tobie ciepło.- córka Edwarda zapewniła go, czując motylki w brzuchu.
-Skoro na to zasłużyłem, to dla mnie największa nagroda, wasza wysokość.- mężczyzna wypowiedziawszy te słowa, ucałował jej dłoń z szacunkiem. Przez moment podziwiał jej zgrabne dłonie i idealnie wyczyszczone paznokcie. Uśmiechnął się, gdy spojrzał na jej twarz i ukłonił się, by odejść.
-Sebastianie!...- księżniczka zatrzymała go, słysząc głos serca. Narzeczony odwrócił się do niej i czekał na jej słowa. Podeszłą do niego nieśmiało i zbliżyła się… Bardzo blisko… Dzieliły ich milimetry… Odetchnęła powoli i spojrzała mu w oczy.- Dziękuję za rozmowę…
-To ja dziękuję.- odparł cicho. Dziewczyna przybliżyła twarz do jego twarzy… Słyszała i czuła jego ciepły oddech… Głośno przełknęła ślinę. Coś kazało jej wracać… Poprawiła suknię i szybkim krokiem udała się do zamku, zostawiając magnata w całkowitym oszołomieniu, a zarazem szczęśliwego.
*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*
Siedziałam w swojej komnacie i zaplatałam Antosi warkoczyki. Szymon leżał grzecznie w łóżeczku i machał rączkami. Cały czas, gdy nie spał, śmiał się, mało, kiedy płakał, jakby nie odczuwał braku matki i ojca… Ale ja wiedziałam, że jest inaczej i kiedyś się to odezwie, gdy będzie rósł, gdy będzie stawał się mężczyzną i zostanie prawdziwym księciem. Chrystian wiele razy powiedział mi, że dzięki mnie tego nie odczuje. Miałam taką nadzieję. Czułam się za niego odpowiedzialna.
-Mamusiu…- odezwała się Antonina- gdzie tatuś?
-Rozmawia z Panem Sebastianem- odparłam z uśmiechem na twarzy.
-A, kto to?- zaciekawiła się dwulatka. Odwróciła się twarzą do mnie, gdy skończyłam robić jej fryzurę. Spojrzałam w jej piękne, błękitne oczy i odpowiedziałam:
-To narzeczony twojej cioci, Otylii.
-A, kiedy ja bede miała męza?- uśmiechnęła się moja córka. Usadziłam ją u siebie na kolanach i ucałowałam z miłością w czółko, które pokrywały ciemne włosy.
-Musisz jeszcze troszkę poczekać. Twój ojciec znajdzie ci dobrego męża- odparłam z przekonaniem.
Nagle otworzyły się drzwi i wszedł Pan Dawid. Skłonił się nisko:
-Pani, przyprowadziłem tu tę kobietę.
-Aleksandro!- zawołałam przyjaciółkę, która stała za drzwiami. Weszła szybko i zabrała ode mnie Antosię.
-Pójdziemy na lekcję, wasza wysokość. Będziemy się uczyć grać na harfie- powiedziała zachęcająco blondynka.
-Już?- zdziwiła się mała księżniczka.
-Tak, już najwyższa pora!- stwierdziła z rozbawieniem Ola i opuściła komnatę wraz z córką księcia Chrystiana. Eunuch spojrzał, czy drzwi zostały szczelnie domknięte, gdyż widział zwątpienie w moich oczach.
-Pani…- zaczął z wolna rudowłosy mężczyzna- Wprowadzić ją? Czeka za drzwiami, jeden twój gest wystarczy.
-Jeden jej błąd wystarczy, bym straciła życie!- wycedziłam przez żeby, niepewna tej decyzji.- Kiedy byłam w ciąży miałam przy sobie czterech strażników, każdy miał mnie chronić, a Emma prawie mnie udusiła, zostałam otruta i wykpiona. Nie chcę, by to samo stało się z Szymonem. To syn Leokadii! Obiecałam Aleksandrowi, że dobrze go wychowam i nie stanie mu się krzywda, a…
-Pani, wybacz śmiałość, ale wątpisz we mnie?- spytał Dawid, patrząc mi krótko w oczy. Zmierzyłam go beznamiętnym wzrokiem.
-Nie… Po prostu przeraża mnie czasem twoja prawdomówność…- pokiwałam głową.
-Nie powiedziałem jej nic złego na twój temat, wasza miłość!- kastrat zaprzeczył moim myślom, które nie wiedzieć, czemu, pojawiły się w mojej głowie.
-Wpuść ją!- odparłam sucho.- Ufam, że dokonałeś trafnego wyboru.
-To wiele dla mnie znaczy, pani- mój przyjaciel schylił głowę i otworzył drzwi.
Widząc niepokój i chęć ucieczki w czarnych oczach mamki, przywołał ją zniecierpliwiony niedbałym gestem ręki. Niska kobieta o masywnych udach powoli weszła do komnaty i spojrzała na mnie z zaciekawieniem. Po dłuższej chwili dostrzegła kątem oka wyraz twarzy Dawida, który ukazywał niezadowolenie z jej zachowania. Natychmiast się ukłoniła. Poprawiła czarne, proste włosy do ramion i rzekła:
-Pani… Kazałaś mi przyjść, więc jestem.
Spojrzałam na nią zaskoczona tymi odważnymi słowami. Powoli przeniosłam wzrok na eunucha, który miał ochotę zapaść się pod ziemię.
-To nic nowego.- wzruszyłam ramionami- Jeśli rozkażę, każdy ma przyjść. Tyle. Chodzi mi raczej o to, czego oczekuję w stosunku do księcia Szymona, nie o to żebyś odwiedzała mnie o każdej porze dnia i nocy.- wywróciłam oczyma. Miałam nadzieję, że ta kobieta się jednak zmieni w przeciągu następnych kilku minut naszej rozmowy- Jak ci na imię?
-Izabela.- z jej usta padła krótka odpowiedź.
-Ile masz lat? Książę nie potrzebuje mleka trzydziestolatki.
-Dwadzieścia siedem.- rzuciła Iza, czując zażenowanie tymi podstawowymi pytaniami.
-Wiesz, jakie masz zadanie i, co możesz, a czego nie możesz?- zmierzyłam ją ostrzegawczym spojrzeniem.
-Powiadomiono mnie, wasza miłość.- wzruszyła lekko ramionami- Muszę być na każde skinięcie palca w twojej komnacie i zająć się księciem Szymonem. Nie wolno mi kontaktować się z księżniczką Leokadią i zdradzić ciebie oraz księcia Chrystiana.
-Idealnie!- ta kobieta w końcu mnie czymś zaskoczyła i wprowadziła mnie w zachwyt.- Wiesz, co się czeka, jeśli nie dostosujesz się do zasad?
-Śmierć…- kobieta głośno przełknęła ślinę. Kiwnęłam z zadowoleniem głową, zgadzając się z jej krótką, ale wyczerpującą odpowiedzią. Miałam nadzieję, że pod tą groźbą nie zrobi żadnej głupoty…
***************
Dziękuję Wam za przeczytanie kolejnej części, moi Kochani Czytelnicy!
Z okazji dnia kobiet, życzę wszystkim kobietom: dużo miłości i spełnienia wszystkich marzeń! Jeśli Wasz Romeo jeszcze nie pojawił się w Waszym życiu, aby jak najszybciej Was odnalazł i abyście spędzili razem resztę życia w szczęściu i pięknej, szczerej miłości.
Do następnej części! ![]()
2 komentarze
Margerita
Łapka w górę
Duygu
@Margerita Dziękuję
Somebody
'Już koniec???
' - to była moja reakcja, kiedy skończyłam czytać. Pisz szybciutko kolejną część i najlepszego

Duygu
@Somebody Ta część była nieco krótsza, ale cieszę się z takiej reakcji
Wstawię już niedługo, kochana
Dziękuję 