Nie uwierzycie, ale następnego ranka wciąż myślałam, że to co wczoraj się wydarzyło to tylko sen i pryśnie jak kolejna bańka w moim życiu. Gdy jednak obudziłam się u boku Marka zrozumiałam, że to wszystko jest naprawdę. Długo jeszcze leżałam w łóżku patrząc na śpiącego Marka. Jednak, gdy spojrzałam na zagadek w moim telefonie, który leżał na szafce nocnej zrozumiałam, że pora wstać. Wymknęłam się po cichutko z pokoju i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni włączyłam wodę na herbatę.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Założyłam więc szlafrok leżący na krześle w kuchni. Gdy spojrzałam przez wizjer zobaczyłam listonosza. Otworzyłam drzwi. Listonosz z uśmiechem na twarzy wręczył mi moje listy. Po odebraniu listów udałam się z powrotem do kuchni. W rzuciłam moją ulubioną herbatę do kubka i zalałam wrzątkiem dodałam tylko parę łyżeczek cukru. Lubię, gdy herbata jest słodka. Gdy tak popijałam herbatę wstał Marek. Podszedł do mnie, gdy siedziałam i mocno mnie przytulił. Usiadł naprzeciwko mnie. I zapytał.
-Jadłaś?
-Jeszcze Nie.
-W takim razie pozwolisz, że ja zrobię swoje popisowe śniadanie.
-Dobrze to ja w takim razie pójdę się odświeżyć, bo jak widzisz nadal jestem w szlafroku.
-Dobrze, ale po śniadaniu gdzieś cię zabieram?
-Randka?
-Tak.
-Dobrze a mogę wiedzieć, gdzie?
-To tajemnica ubierz się tylko tak by było ci wygodnie.
-Dobrze.
Udałam się więc na górę do pokoju. Z szafy wyciągnęłam różową bluzę z kapturem z napisem na lewym rękawie (piękne małe rzeczy) którą dostałam od mamy na szesnaste urodziny. Nadal przed oczami mam tą chwilę, gdy mama mi ją wręcza w pięknym niebiskim pudełku z białą kokardką. Wzięłam bluzę do rąk i usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. W tym momencie przypomniała mi się moja mama. Gdy tak płakałam przyszedł Marek. Podał mi całe pudło chusteczek leżące na komodzie bym mogła wytrzeć swoje zapłakane oczy. Gdy już je wytarłam Marek usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił i wyszeptał do mojego ucha kilka istotnych dla mnie słów (zawsze będę przy tobie). Wtedy znów się rozpłakałam tym razem były to łzy szczęścia. Nie smutku, który tworzył mi od dziecka. Gdy ponownie wytarłam swoje zapłakane oczy. Uśmiechnęłam się w stronę Marka i mocno go przytuliłam. Po wszystkim zeszliśmy na dół na śniadanie. Po zejściu na dół moim oczom ukazał się stół pełen jedzenia. Marek dosłownie na śniadanie zrobił wszystko to na co miałam ochotę. Byłam po prostu w szoku.
-Skąd wiedziałeś co lubię.
-umiem porostu dobrze słuchać.
-Jesteś po prostu kochany.
-A teraz siadaj i jedzmy.
-dobrze.
Po śniadaniu Marek zadzwonił po taksówkę. Gdy taksówka była już pod domu.
Założyłam swoje ulubione czarne buty sportowe i wyszliśmy z domu. Przed wyjściem z domu upewniłam się jeszcze czy wszystko zabrałam. Po dojechaniu na miejsce Marek zasłonił mi oczy szalikiem, który zabrał z domu. Po doprowadzeniu mnie w odpowiednie miejsce ściągnął mi szalik. Moim oczom ukazało się bardzo duże lodowisko.
-Idziemy?
-Ale ja nie umiem jeździć na łyżwach.
-Ale umiesz jeździć na wrotkach. Prawda?
- Tak
-Jest to banalnie proste jest to podobne do jazdy na wrotkach czy rolkach. Pomogę tobie co ty na to?
-No dobrze. A będziesz mnie mocno trzymać?
-Tak.
-Obiecujesz, że nie puścisz?
-Obiecuje głuptasie.
Marek wziął mnie za rękę i powoli wprowadził na lodowisko. Strasznie się bałam i rozjeżdżały mi się nogi. Ale marek mnie mocno trzymał za ręce i powoli prowadził po lodowisku. Po godzinie jazdy na lodowisku potrafiłam już sama jeździć. Puściłam więc Marka ręce i jechałam sama. Nagle zgubiłam Marka z oczu, gdy próbowałam się odwrócić by się rozejrzeć po lodowisku. Straciłam równowagę i upadłam straciłam wtedy przytomność. Gdy tak leżałam nieprzytomna zaczęli się zbierać ludzie wokół mnie. Wtedy podjechał do mnie Marek odgonił gapiów i próbował mnie obudzić. Gdy odzyskałam przytomność. Zobaczyłam na twarzy Marka wielką ulgę.
-Nic ci nie jest?
-Boli mnie noga i strasznie głowa.
-Nie ruszaj się karetka zaraz będzie.
-Dobrze.
Gdy przyjechała karetka stwierdzili złamanie i wstrząśnienie mózgu. Pamiętam, że tego dnia czułam straszny ból nogi i strasznie kręciło mi się w głowie. Karetka zabrała mnie do szpitala. Marek niestety nie mógł jechać z nami. Więc spytał tylko do którego szpitala mnie zabierają. W siadł w taksówkę i po godzinie był na miejscu, ponieważ szpital znajdował się bardzo daleko. Od razu po dojechaniu szukał mnie w szpitalu.....
Od autora!!!!
Witajcie dawno mnie tu nie było w moim życiu wydarzyło się mnóstwo rzeczy dopiero dziś mogłam się przemóc by coś napisać trochę krótkie wiem, ale mam nadzieję, że następne będą już dłuższe z góry przepraszam za błędy w tekście.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.