Zadzwonił dzwonek schowałam karteczkę do plecaka.
Następna lekcja matematyka.
Udałam się więc pod klasę.
Przyszła pani Pecyna.
Nic się nie zmieniła wyglądała tak samo jak przed siedmioma latami.
Nadal preferowała długie suknie za kolano.
I ta pomatka buraczkowa do niczego nie pasująca.
Po przekroczeniu progu sali matematycznej poczułam ten sam zapach zdechłego sera.
Usiadłam w ławce na końcu sali od ściany.
Coś przykuło moją uwagę.
Był tam mój napis z przed laty.
Wyryty w rogu ławki.
Zastanawiało mnie to jak to jest możliwe.
Z tansu wyrwała mnie pani Pecyna.
Zawołała mnie do tablicy żebym rozwiązała równanie.
Na całe szczęście było proste jak drut.
Oddałam pani Pecynie kredę i usiadłam do ławki.
Spojrzałam na zegarek jeszcze 5 minut.
Siedziałam tak i odliczałam do dzwonka.
Gdy już zadzwonił wyszłam pierwsza z klasy.
Reszta lekcji przebiegła spokojnie.
Ostatnią moją lekcją była lekcja plastyki z panią Pieczarkowską.
Zawsze tą lekcję uwielbiałam.
Ponieważ nasza pani od plastyki wymyślała coraz to lepsze pomysły na nasze prace artystyczne.
Lekcja dobiegła końca jak zwykle wyszłam ostatnia rozmowa z moją ulubioną panią od plastyki trochę się przedłużyła.
Wszyłam z klasy zajrzałam jeszcze do szafki szkolnej.
W szafce szkolnej następna karteczka.
Wyciągłam z plecka poprzednią karteczkę.
Porównałam charakter pisma był taki sam.
Włożyłam karteczki do plecaka zamknęłam szfkę.
Wsiadłam na rower i pojechałam w kierunku domu.
Dojechałam do domu mama z tatą znów się kłócili.
Weszłam tylnim wejściem do domu.
Poszłam w kierunku pokoju.
Dziwne książkę którą tam zostawiłam nie było jej ani pod łóżkiem w szafie też nie było jej.
Kszyki ustały poszłam do kuchni.
Mama stała w oknie i patrzała się jak tylko tata pojedzie.
Zapytałam się mamy czy nie widziała mojej książki.
Ona się odwróciła i odpowiedziała że nie.
W tedy zobaczyłam że ma siniaki na rękach.
Bałam się zapytać jej.
Pewnie by mi kłamstwo wcisnęła.....
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.