Wiedźma od samego świtu była w złym nastroju. Kazała dziewczynkom wyjść na zewnątrz i wykonać ciężkie prace w ogródku. Dziewczynki wykopywały zeschnięte kwiaty z ziemi i wrzucały je na pobliskie taczki. W ziemi znajdowały ślimaki, robaki jak i przypalone kawałki kości. Wpierw sądziły, że to kości zwierzęce, kiedy jednak Małgosia przyjrzała się im bliżej, upuściła je ze zgrozą, przekonując się, że należały one do ludzi. Zastygnęła w szoku, przerwanym jednak przez scenę w pobliskiej izbie. Wiedźma podeszła do klatki w której uwięziony był ich brat i kazała mu aby pokazał jej palec jak to już robił wiele razy. Ich brat ponownie pokazał jej kostkę jaką znalazł w klatce. Kiedy jednak wiedźma jej dotknęła zirytowała odkrzyknęła:
- Mam tego dość mały smarku! Karmię cię wszystkim co mam od kilku tygodni a ty nadal nie możesz przybrać na masie! Dość tego! Jutro cię zjem bez względu na to czy będziesz gruby czy chudy!
- Moje siostry mnie uratują! – odkrzyknął jej chłopiec
- Zobaczymy, zobaczymy – odpowiedziała z przekąsem w głosie wiedźma. Tuż po tym spakowała się i wyszła z domu aby spotkać się ze swoimi przyjaciółkami ( tak je przynajmniej nazywała). Wychodząc napotkała dziewczynki które właśnie czyściły klomby kwiatów
- Podjęłam decyzję. Jutro zjem waszego brata. Kto wie może wy też skosztujecie! - mówiąc to zaśmiała się głośno i ohydnie
Dziewczynki skuliły się w przerażeniu oczekując na odejście przeżywającej drugą młodość wiedźmy. Kiedy zniknęła za linią drzew Małgosia wyszeptała do młodszej siostry:
- Nie mamy czasu Kasiu. Musimy zrobić to teraz albo Jasiu przepadnie na zawsze!
Małgosia choć wciąż przerażona po swoim odkryciu, wiedziała ,że muszą działać natychmiast. Inaczej ich brat dołączy do ponurej, czarnej ziemi. Dziewczynki odstawiły swoje narzędzia, weszły do domu i popatrzyły na chłopca który ze zniżoną głową siedział w klatce
-Przepraszam dziewczyny ale chyba jednak wiedźma naprawdę mnie zje
- Nie przepraszaj, przecież to nie twoja wina że cię zamknęła w klatce. … Tylko moja – dodała dziewczyna po chwili
- Ale wiemy jak ją powstrzymać. Musimy zrobić kopię klucza na podstawie rysunku jaki wykonałyśmy wczoraj. Wystarczy nam do tego zwykła kość - kontynuowała
- Kość? - zapytał zdziwiony Jasio
-Tak zrobimy kopię klucza z kości i podmienimy ją kiedy nie będzie widziała. Przecież sam wiesz jaki ma ona słaby wzrok
- W takim razie próbujcie skoro to nasza jedyna szansa
Dziewczynki wzięły się za przeszukanie odpadów jakie wiedźma zostawiła na podłodze po dzisiejszym śniadaniu. Nie było to trudne skoro ślady po nim znajdowały się dosłownie wszędzie. W końcu dziewczynki znalazły dużą kaczą kość, na tyle grubą aby dało się z niej wykonać kopię klucza i na tyle miękką aby łatwo ją było poddać obróbce. Dziewczyny ułamały kawałek poroża wiszącego w hali i po zastąpieniu go kawałkiem drewna, obrabiały nim kość tak że w końcu pojawiło się na niej wyraźne wycięcie w kształcie klucza. Po wykonaniu tego wsadziły kość do pieca i obracały ją ostrożnie i powoli nad ogniem aż w końcu kość zmieniła swoją barwę na czerń a na jej zewnętrznej warstwie pojawiło się wyraźne pęknięcie. Małgosia postawiła kość na stole i ostrożnie w rękawiczkach wydobyła z kości kopię klucza. Dla dzieci nadeszła chwila zwycięstwa szybko jednak przerwana niespodziewanym przybyciem
-Już jest ! – wykrzyknął Jasiu z klatki
- Szybko Kasiu weź klucz!- krzyknęła do siostry Małgosia zbierając narzędzia pracy ze stołu
Zaraz potem podbiegła do pieca który udało się jej zamknąć akurat w tej chwili kiedy wiedźma otworzyła drzwi domu. Od razu można było rozpoznać że nie nadchodziła w dobrym humorze.
- Przeklęta Jaga!- krzyknęła pod nosem
- Znowu mnie oszukała w karty! Ale przynajmniej jej krowa zdechła więc wyszło na równo! – powiedziała po czym zaśmiała się swoim złośliwym śmiechem jaki dzieci słyszały już wiele razy.
Zaskoczona popatrzyła na stojące nad nią dziewczynki
- A wy nie miałyście przypadkiem plewić kwiatów !?!?
Małgosia wytrzeszczyła twarz w wyrazie strachu
- Tak miałyśmy, ale nadszedł groźny wilk i musiałyśmy się schronić w chacie
Omal nie ukryła twarzy w dłoniach przerażoną jakością wymówki
- Rzeczywiście, krążą tutaj czasami po lesie- odpowiedziała jednak Wiedźma
- Ale nie myślcie, że następnym razem potraktuję to jako dobry powód odejścia od waszej służby - dodała
Małgosia odetchnęła. Wymówka jednak podziałała. Ścisnęła mocniej dłonie za swoim fartuszkiem przekazując klucz z nich do kieszeni w swojej sukience. Wiedźma tymczasem ruszyła w stronę wiszącej na środku izby klatki
- Jasiu pokaż jak z tobą – powiedziała po czym podeszła do klatki aby ponownie sprawdzić stan chłopca. Ten jak zwykle pokazał jej kosteczkę ale tym razem wiedźma poszła o krok dalej
- Oszukujesz mnie prawda chłopcze? Po czym odrzuciła kosteczkę jaką pokazał chłopiec na bok
- Pokaż teraz swój prawdziwy palec, ty mały hultaju
Mający teraz łzy w oczach chłopiec nie miał wyboru i musiał pokazać wiedźmie swój prawdziwy, tłusty palec. Ta go dotknęła i zachwycona klasnęła w dłonie
- A więc jednak karmienie cię poszło po mojej myśli! W takim razie zmiana planów! Nie będę czekała do jutra zjem cię już dzisiaj!
Przerażenie na twarzy trójki rodzeństwa mogło się równać tylko zachwytowi na twarzy wiedźmy.
- Małgosiu przygotuj piec! – krzyknęła do dziewczyny
- Dzisiaj będę miała ucztę. Lepsza niż ta kaczka wczoraj! – dodała z wyjątkowo złośliwym uśmiechem na twarzy
Dziewczynki zbliżyły się do klatki aby pocieszyć zrozpaczonego brata
- Czyli to koniec. Uciekajcie teraz z domku wciąż możecie to zrobić. Może przynajmniej wy się uratujecie – powiedział chłopiec
- Nigdy byśmy cię nie zostawiły Jasiu – usłyszał w odpowiedzi po czym siostry podeszły do klatki i uścisnęły jego ręce w geście rodzinnej miłości
Chłopiec się uśmiechnął po czym spojrzał się z westchnieniem na stojący przed nimi piec. Nagle jakby uruchomiły się trybiki w jego mądrej główce i kiedy odwrócił się w kierunku swoich sióstr zaczął mówić szeptem:
- Małgosiu a co gdybyś poczekała do chwili aż ogień w piecu stanie się naprawdę oślepiająco gorący? Mogłabyś wtedy nakłonić wiedźmę do podejścia do niego i korzystając z tego że nie będzie dobrze widziała podmienić jej prawdziwy klucz na ten z kości jaki wykonałaś
- Genialny pomysł !– powiedziała Małgosia
Dziewczyna wraz ze swoją siostrę zaraz potem wzięły się za rozpalanie ognia w piecu. Narąbały drewna w ogródku i wrzuciły go do pieca tak że płomienie wkrótce wzbiły w górę.
- Wiedźmo nie jestem dobra w rozpalaniu ognisk. Mogłabyś powiedzieć czy zrobiłam to dokładnie?- zapytała się dziewczynka
- Leniwy bachor. Nawet w tym trzeba ci pomagać – powiedziała wiedźma. Mówiąc to pochyliła się w kierunku płomieni które oślepiły jej oczy. Małgosia tylko na to czekała. Jednym, szybkim ruchem zerwała klucz do klatki z naszyjnika wiedźmy i umieściła tam jego kościaną kopię
-Nawet całkiem dobrze ci poszło dziewucho. Może jednak dobra z ciebie służąca – powiedziała wiedźma do nadal znajdującej się obok niej dziewczynki. Następnie ruchem dłoni sprawdziła stan swojego naszyjnika. Nie zauważyła zmiany i spokojna odeszła w kierunku swojego pokoju. To był czas działania dla Małgosi. Jednym szybkim ruchem otworzyła klatkę i wypuściła z niej swojego brata. Chciała go wyściskać z radości nie mieli na to jednak czasu. Dołączyła do nich ich mała siostrzyczka, po czym dzieci wzięły za ręce i dopadły drzwi. W tym momencie zatrzymał je jednak wściekły głos wiedźmy:
- Wracajcie tutaj bachory! Dzieci mogły wprawdzie swobodnie uciekać zdecydowały się jednak popatrzeć za siebie w kierunku opuchniętej ze starości i czerwonej z gniewu twarzy wiedźmy
- Dałam wam jedzenie -powiedziała wskazując na chłopca oraz mieszkanie – wskazała na dziewczynki a wy okazujecie mi taką wdzięczność?
- Jak mamy ci się okazać wdzięczność skoro sama powiedziałaś że jesteś zła do szpiku kości – powiedział przerywanym głosem wciąż słaby Jasiu
- Och oczywiście że jestem – powiedziała z uśmiechem wiedźma po czym wystrzeliła w drzwi swoją różdżką zamykając je.
- Trzeba było uciekać bachory kiedy miałyście szansę – dodała śmiejąc się tak że dzieciom włosy stanęły dęba i skierowała się w ich stronę. Nie zrobiła jednak kilka kroków a kiedy przechodziła koło wciąż otwartego i rozżarzonego pieca nagle wiedźma straciła równowagę i zatoczyła się do tyłu. Dzieci wlepiły oczy w podłogę i domyśliły się co było przyczyną jej niezdarności. To była wielka kacza kość jaką wiedźma wyrzuciła na podłogę podczas wczorajszego obiadu. Po chwili uszy rodzeństwa opanował głośny krzyk starej kobiety która wpadła do pieca i zaczęła palić się żywcem. Przerażone dzieci otwarły drzwi i wybiegły z domu używając tyle sił w nogach ile tylko miały
***
Okazało się że jednak muszą do niego wrócić. Uciekając z domu dostały się do tego samego lasu w którym się zgubiły i z którego dostały się do chatki wiedźmy. Nawoływały swoich rodziców jak i pomocy od kogokolwiek, nic im to nie dało. Co więcej przeszywająca cisza jaką doświadczyły w czasie swojej poprzedniej drogi utrzymywała się nadal. Teraz dołączyła do niej mgła, wzmagająca się wraz z czasem i zakrywająca im jakąkolwiek drogą powrotną do domu. Doszło nawet do tego że dziewczynki na chwilę zgubiły w niej Jasia. Chłopiec po chwili się znalazł ale warunki były złe a w lesie nadciągała noc. Rodzeństwo uznało że nie ma wyboru i po chwili ponownie znalazły się przed drzwiami piernikowej chatki, która sprawiła im tyle przykrych przeżyć. Małgosia powoli otworzyła drzwi, czujnie sprawdzając czy nikogo nie ma w środku ale jej obawy szybko zostały rozwiane. Jedyną niepokojącą rzeczą jaką zobaczyła był dopalający się ogień w piecu z którego wystawały resztki zwęglonych kości. Dzieci weszły do domu i usadowiły się na krzesłach wokół stołu. Zapadła chwila ciszy przerwana westchnieniem Małgosi:
- I co teraz zrobimy? Odpowiedziało jej wymowne milczenie rodzeństwa
- Dlaczego nie możemy znaleźć naszego domu? Przecież wyszliśmy z niego tylko na chwilę. Gdzie są nasi rodzice? Gdzie my w ogóle jesteśmy? – mówiła dalej zrozpaczona dziewczynka. W jej oczach pojawiły się łzy. Wzbudziło to współczucie u jej młodszego rodzeństwa które do niej podeszło i czule ją objęło płacząc razem z nią. Nawet to musiało się jednak skończyć. Jaś był pierwszym który wyrwał się z ich uścisku. Nie zrobił tego jednak ze wstydu ani z niechęci do takich form okazywania czułości ale dlatego że wpadł na pomysł. Wszedł do pokoju wiedźmy i zaczął przeszukiwać tam szuflady. Po chwili wyszedł z pokoju i skierował się w stronę dziewczynek. Trzymał w ręku kolorowy kawałek papieru. Mapę.
- Posłuchajcie dziewczyny – powiedział spokojnym głosem
- Pamiętacie jak wiedźma wspominała o mieście w którym robiła zapasy? Myślę że znalazłem mapę na której jest ono zaznaczone
Po czym rozwinął mapę przed oczami dziewczynek i wskazał na niej czarny punkt z nazwą miasteczka
- Myślisz że powinniśmy się tam udać? – zapytała Małgosia
- Myślę że to dobry pomysł – powiedział chłopiec
- Muszą być tam jacyś kupcy i ludzie którzy dużo podróżują. Powinni wiedzieć dlaczego nie możemy wrócić do domu i być w stanie nas tam odprowadzić.
Na twarz dziewczynek wrócił uśmiech i pokiwały głowami bratu. Wkrótce dzieci położyły się w spokoju spać oczekując na nowy dzień, który miał im przynieść wybawienie z ich kłopotliwej sytuacji.
Dodaj komentarz