Przygody Jasia i Małgosia - Chatka Czarownicy

Nad lasem zaczynało powoli zachodzić Słońce.  
– Przecież już szliśmy tą drogą – spośród rozłożystych gałęzi dębu dobiegł głos chłopaka
-Skąd masz taką pewność?  – odpowiedział mu dźwięczny głos dziewczyny  
Zaraz po tych słowach z lasu wyszła trójka dzieci. Najstarsza, dziewczynka miała na sobie białą bluzkę i brązową sukienkę sięgającą jej do kostek a jej ramiona otaczała lekka czerwona kurtka. Podobną kurtkę miał na sobie niższy o uszy chłopiec ale z kolei on był ubrany w białą koszulę i brązowe spodnie. Najmłodsza z trójki dzieci była dziewczynka na oko młodsza od reszty o około 10 lat i ubrana w podobny sposób co ona. Wszystkie dzieci łączyła blada skóra, kruczoczarne włosy oraz głębokie, szare oczy.  
-Popatrz się na mapę – powiedział chłopak podtykając dziewczynie pod nos kawałek papieru
- Ach Jasiu, dla ciebie istnieją tylko książki i mapy  
- A znasz jakiś inny sposób abyśmy wydostali się z tego lasu?  
- Przecież znamy go jak własną kieszeń. Musi być jakiś skrót który przegapiliśmy  
- Jestem głodna – powiedziała cicho dziewczynka ściskając swój mały brzuszek
- Wiemy że jesteś . Ale musisz poczekać zanim wrócimy do domu  
Cała trójka ruszyła przed siebie w kierunku dużej polany. Liczyli że chociaż tam znajdą pomoc jakiej teraz tak bardzo potrzebowali. Nagle w powietrzu pojawił się wyjątkowo mocny zapach cukru i słodyczy.  

- Ach słodycze. Jak chętnie bym je teraz zjadł – powiedział chłopiec
Dziewczynki nie miały zamiaru postępować przeciwnie. Cała trójka popędziła na zakrytą niskimi drzewami polanę. To co tam jednak zobaczyli niezmiernie ich zaskoczyło.  Dzieci myślały że zapach dochodzi z pieca albo ciasta wyłożonego na parapet aby wystygło tak jak to często zdarzało się w ich domu. Zamiast tego ich oczom ukazał się dom jakich już widzieli wiele tyle że tym razem zbudowany ze słodyczy. Czyżby to była prawda? Czy tylko im się przywidziało?
Chłopiec dotknął ściany domu po czym włożył palec którym to zrobił do ust. Nie było mowy aby to co widzieli było nieprawdą. Kawałek domu naprawdę smakował jak słodycze, dokładnie jak piernik. Pyszny, dorodny piernik. Dzieci odeszły na pewną odległość i przyjrzały się domowi dokładniej. Ściany były zbudowane z brązowego, miękkiego piernika, drzwi z błyszczących, soczystych cukierków a dach z miękkiego, lukrowanego placka
- To wygląda podejrzanie – odparła starsza dziewczynka
Jej młodsze rodzeństwo jednak ta uwaga niewiele obchodziła. W ich brzuchach rozległo się głośne burczenie a po chwili dzieci rzuciły się na dom i zaczęły zjadać jego piernikowe ściany. Dziewczyna rzuciła się w kierunku domu aby ich powstrzymać. Po chwili sama zajadała ze smakiem wielkie kęsy piernika.  
- Przesuń się! Mmm jaka pychota! – krzyczały dzieci pożerając dziwny dom kawałek po kawałku. W końcu piernik przestał im wystarczać  i dzieci zaczęły urywać kawałki miękkiego, plackowego dachu domu. Wtedy usłyszały przerażony głos ze środka polany:
- Kim jesteście? Co to ma znaczyć?

Dzieci odwróciły się i zobaczyły wtedy niesamowicie starą kobietą w długim, czarnym kapeluszu oraz starej, poniszczonej bluzie i spódnicy. Przez jej ramię była przewieszona gruba torba wykonana ze skóry jakiegoś leśnego zwierzęcia. Pierwszą którą rzuciła się do tłumaczeń była dziewczyna. Zeskoczyła z dachu i podeszła do staruszki trzymając ręce na fartuszku
- Dzień dobry. Jesteśmy trójką dzieci które zgubiły się w lesie i szukają domu. Mogłaby nam pani pomóc?
- Och biedactwa. Oczywiście że mogę – odpowiedziała staruszka  
- Długo szukacie domu?  
- Cały dzień i nie znaleźliśmy ani śladu
-  Jakie to smutne. Ale moglibyście się przedstawić.  Kim jesteście i jak się nazywacie? – zapytała stara kobieta. Dziewczyna zaczęła przedstawiać siebie oraz resztę rodzeństwa
- Nazywam się Małgosia i jestem najstarsza z naszego rodzeństwa
- Najstarsza? A więc ile masz lat?- zapytała stara kobieta
- Czternaście. To z kolei mój brat Jaś. – kontynuowała dziewczyna
- Ma dwanaście lat  
- Dwanaście i pół – odpowiedział z naciskiem chłopak. Małgosia przekręciła oczami na dźwięk jego słów
- A to nasza siostrzyczka Kasia. Ma cztery latka ale już jest niezwykle bystra jak na swój wiek – wskazała na dziewczynkę którą trzymała za rękę
- Dobry wieczór .. pani. Ma pani … bardzo smaczny dom – powiedziała dziewczynka z uśmiechem  na twarzy
Wiedźma otworzyła drzwi i wskazała ręką w głąb domu
- Chodźcie dzieci. Smacznie u mnie zjecie i nabierzecie sił    

Dzieci wesoło wbiegły do domu. Po chwili rodzeństwo wraz z wiedźmą zajadali się smakołykami przy stole. Znajdowały się na nim pierniki, placki, ciastka i cukierki z których zbudowany był dom ale także smaczna pieczeń z kaczki oraz wielki gar rosołu.  
- Jakie pyszne! – powtarzały jedno po drugim dzieci
- Naprawdę się cieszę że panią spotkaliśmy. – powiedziała Małgosia z uśmiechem na twarzy
- Dokładnie. Byliśmy tacy głodni i zmęczeni – dodał jej brat  
- Och dzieci nie musicie mi tak słodzić! – odpowiedziała im zarumieniona wiedźma
- Powiedzcie lepiej skąd się tutaj wzięliście. Rzadko tutaj widzę dzieci … rzadko tutaj w ogóle widzę innych ludzi – kontynuowała stara kobieta
Na jej pytanie śmiechy umilkły a dzieci zaczęły smutno spoglądać sobie w twarze. Po chwili milczenia Małgosia zaczęła tłumaczyć sytuację w jakiej znalazło się biedne rodzeństwo
- Dzisiaj rano poszliśmy bawić się do lasu. We trójkę tak jak to często robiliśmy. Przez cały ranek goniliśmy, bawiliśmy się w chowanego, zbieraliśmy rośliny i poznawaliśmy las. Tak jak zwykle. I tak jak zwykle przed obiadem wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Dotarliśmy na polanę w środku lasu gdzie stał ale nie było po nim śladu. Próbowaliśmy wszystkiego. Wołaliśmy naszych rodziców ale nic to nie dało. Postanowiliśmy skorzystać z mapy ale było tak samo. Spróbowaliśmy wszystkich możliwych dróg ale prowadziły nas tylko głębiej w las. Co gorsza nigdzie nie było ludzi. Nawet zwierzęta ucichły a jedyne co słyszeliśmy to ciche kroki wśród otaczających nas drzew. W końcu dotarliśmy do miejsca gdzie kończył się las ale nie byliśmy w stanie go rozpoznać.
- Wtedy wiatr zaniósł nam zapach słodyczy. Byliśmy tak głodni że już nie mogliśmy się mu oprzeć więc pobiegliśmy w jego kierunku najszybciej jak się dało I tak trafiliśmy do pani domu- dokończył chłopak
- Och biedne dzieci – powiedziała z troską wiedźma  
-Ale nie musicie się martwić. Mieszkam koło tego lasu od dawna. Wiem gdzie jest wasz dom i jutro was do niego odprowadzę  
- Naprawdę? – wykrzyknęły z entuzjazmem dziewczynki  
- Miło z pani strony – dodał Jaś wyraźnie nie podzielając jednak reakcji swoich sióstr
- Tak, w tym lesie łatwo się zgubić. Gdziekolwiek się nie pójdzie wygląda tak samo. Pójdźcie do łóżek i odpocznijcie. A jutro na pewno wszystko będzie dobrze  

Stara kobieta następnie pokazała im sypialnię gdzie dzieci ułożyły się do snu. Dziewczynki położyły się na łóżku leżącym w prawym a Jaś na hamaku wiszącym w lewym rogu pokoju. Kasia szybko zasnęła, starsze dzieci jednak chwilę wierciły w łóżkach zwłaszcza Jaś który wydawał się być wyraźnie czymś poddenerwowany. Małgosia w końcu poczuła się zirytowana, wstała i podeszła do niego pytając:  
- Jasiu co się dzieje? Chłopiec odwrócił się w jej kierunku i również wstał  
- Ufasz tej kobiecie?
- Tak oczywiście. Przecież nic złego nam nie zrobiła – odpowiedziała zdziwiona dziewczyna
- Jeszcze. Nie umiem tego wytłumaczyć ale jest z nią .. coś nie tak,coś z tym wszystkim jest nie tak
-Oj, Jasiu dla ciebie zawsze jest coś nie tak – powiedziała dziewczyna siadając tuż obok niego
- Małgosiu pomyśl przez chwilę. Błąkamy się przez cały dzień po lesie nie mogąc znaleźć domu który znajdował się kilka mil od miejsca naszych zabaw. Przez ten cały czas nie widzimy żadnej ludzkiej duszy ani nawet zwierzęcia. I nagle napotykamy piernikowy domek a jego właścicielką okazuje się być obca kobieta która mówi że zna drogę i że zaprowadzi nas do domu z powrotem.  To po prostu niepokojące  
- Jasiu myślę że przesadzasz. Nic nam tutaj nie grozi, przecież dostaliśmy od niej jedzenie a po co miałaby się nim dzielić z obcymi zwłaszcza teraz jak panuje głód. Prześpij się a jutro znowu zobaczymy nasz dom oraz naszego ojca i macochę. Jestem pewna że się o nas martwią. Przynajmniej ojciec – westchnęła na zakończenie dziewczyna
Chłopiec posłuchał swojej siostry i po chwili zasnął spokojnie na swoim hamaku. To samo po chwili uczyniła Małgosia wiedząc że jej rodzeństwo zostało uspokojone. Jak się jednak miało okazać obawy chłopca nie były do końca przesadzone

Kiedy dziewczynki wstały przywitały je promienie Słońca wpadające przez okno pokoju w którym umiejscowiła ich wiedźma.  
- Kasiu popatrz się jaki piękny dzień! Idealny aby wrócić do naszego domu
- Piękny. I..i…słoneczny – odpowiedziała dziewczynka
- Jasiu wstawaj, jest nowy dzień – krzyknęła Małgosia w kierunku hamaku w którym spał jej brat. Nie otrzymała jednak żadnej odpowiedzi
- Jasiu, wiem że lubisz spać ale musimy iść jeść śniadanie – dodała podchodząc do hamaku brata. Kiedy jednak przewróciła kołdrę nikogo pod nią nie było
- Jasiu.. – dodała z niepewnością i strachem w głosie
Dziewczynki ubrały się i wyszły do kuchni.  Po chwili rozległ się w niej odgłos przerażenia
- Jasiu, kto ci to zrobił? – krzyknęła Małgosia podchodząc do brata uwięzionego w wielkiej, żelaznej klatce
- To ona. To ta…
- Wiedźma. Pewnie to właśnie chciałeś powiedzieć szkrabie, haha? -dzieci usłyszały głos z głębi pomieszczenia. Po chwili przed ich oczami pojawił się znajomy kształt osoby która wczoraj okazała im tyle miłości i zrozumienia
- Daliście się nabrać bachory. Nie chciałam wam pomóc chciałam was tylko wykorzystać
- Wykorzystać? Do czego? – zapytała się Małgosia
- Ciebie, kochana i twoją siostrzyczkę do pracy. Zostaniecie moimi niewolnicami i będziecie mi sprzątać, gotować oraz czyścić paznokcie, hahahaha  
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów zdjęła buta i postawiła swoją starą, obmierzłą stopę na krześle pokazując dziewczynkom miejsce ich przyszłej pracy. Obie w reakcji omal nie wyrzuciły z siebie zawartości wczorajszej kolacji w czym dołączył do nich ich brat
- A z waszego braciszka … zrobię sobie posiłek,haha
- Posiłek? – wykrzyknęły przerażone dzieci  
- Tak posiłek. Najpierw go utuczę a potem zjem! – rzuciła oblizując przy tym język
- Nie możesz tak robić – wykrzyknęła Małgosia wychodząc z szeregu i kierując się w stronę wiedźmy
- Ja mogę wszystko kochana – odpowiedziała wiedźma unosząc się głośnym śmiechem  
- Wypuść nas albo … powiemy to wszystko policji! – wykrzyknęła dziewczynka swoim dźwięcznym głosem
W tym lesie prędzej znajdziesz królową Bajkolandii niż jakiegokolwiek policjanta, głupia dziewucho!  
Dziewczyna zwiesiła głowę a w piernikowym domu zapanowała cisza. Przerwała ją wiedźma
- Bardzo dobrze. Skoro pogodziliście się ze swoim losem czas brać się do roboty. Tam są wasze miotły i szmaty – dodała wskazując na narzędzia umiejscowione w rogu jej domu. One są dla was dziewuchy
- A dla ciebie, a dla ciebie… chłopczyku będę miała dużo cukierków. Na pewno będziesz z tego szczęśliwy – powiedziała cicho i wolno po czym z zadowoleniem oblizała swoje stara, spieczone wargi
Tak oto trójka nieszczęsnego rodzeństwa została uwięziona w domu starej wiedźmy. Czy uda im się wydostać a jeśli tak to jak? O tym dowiecie się w następnej części

Dodaj komentarz