W chacie Czarownicy minęło wiele dni i nie wiadomo ile tygodni. Wiedźma wykonywała swoje groźby z godną szacunku konsekwencją, czyli bez jakiejkolwiek łaski i wymówek. Tak samo było i teraz. Wiedźma wyszła na chwilę z chaty, każąc dziewczynkom posprzątać szeroką izbę chatki. i przygotować obiad. Biedaczki dokładnie to teraz robiły, oczekując na jej przybycie a biedny Jasio wisiał w klatce patrząc ze smutkiem na ich wysiłki.
-Kto ją uczył dbania o porządek? – powiedziała Małgosia zmywając resztki okruszków, tłuszczu i łupieżu ze stołu
-Brud. Pan..brud – odpowiedziała jej młodsza siostrzyczka Kasia próbując się przy tym uśmiechnąć. Dla dziewczynek nadszedł kolejny trudny dzień pracy u wiedźmy. One i ich brat przybyły tutaj przez przypadek zwabione zapachem słodyczy który to okazał się dochodzić z samotnego domu na środku polany. Dom należał do starej kobiety która zaprosiła ich w jego progi oferując im wikt i opierunek. Kiedy jednak obudziły się następnego dnia odkryły straszny widok. Był to ich braciszek uwięziony w klatce i skazany na zostanie obiadem wiedźmy. Jeśli chodzi o dziewczynki z kolei wiedźma uwolniła niewolnice i kazała im sprzątać, zmywać i gotować w ich domu. Oraz czyścić jej paznokcie, co było chyba najgorszą z zadanych form tortury.
-Zostało ci trochę tłuszczu z lewej - dobiegł głos ich brata z klatki
- Dziękuję Jasiu
- Nie ma za co.
-Choć tak mogę wam pomóc.
Chłopiec tkwił w żelaznej klatce, z gęsto umiejscowionymi prętami tak że ledwo mógł się ruszyć. Nie pomagała mu w tym dieta jaką poddawała mu wiedźma. Od rana do wieczora karmiła go najbardziej tłustymi, soczystymi słodyczami oraz resztkami mięsa z obiadu. Wiedźma chciała go utuczyć a następnie zjeść i istotnie wychodziło jej to całkiem nieźle.
- Czytałem kiedyś książkę o klatkach i zamkach do nich. Gdybym tylko pamiętał jej treść …
- Nie martw się Jasiu. Znajdziemy jakiś sposób. Zawsze jest jakiś sposób – odpowiedziała czule jego starsza siostra
- Bachory wróciłam ! – dobiegł ich głos od strony drzwi
- O nie – odkrzyknęły dzieci w swoich niespokojnych myślach. Wiedźma wróciła z zakupów albo z rozmów ze swoimi (tak przynajmniej utrzymywała) przyjaciółkami. Ciekawe co dzisiaj wymyśli aby im popsuć humor. Wpadła tłukąc się rozłożystymi worami na ramieniu i zatrzaskując za sobą piernikowe drzwi
- Dzień dobry - powiedziała Małgosia spuszczając smutno głowę - Dzijen dobri - powtórzyła mała Kasia
- Jaki dobry? - wykrzyknęła wiedźma
- A gdzie obiad? - dodała pokazując ręką stół. Dziewczynki zabrały się do zakrywania stołu i podawania na niego jedzenia. Małgosia położyła piękny, biały, jedwabny obrus starannie go rozprostowując a następnie położyła na nim gar zupy czosnkowej i tacę z dorodną, pieczoną kaczką Podeszła do klatki z Jasiem chcąc sprawdzić stan jego tuczenia.
- I jak kochasiu? Nabrałeś trochę kształtów? - zapytała z okrutnym uśmiechem
Chłopiec pokiwał głową.
- Dobrze to w takim razie pokaż mi swój palec
Słysząc to Małgosia uniosła niemo usta i nos. Chłopiec wiedział co to znaczy. Jego siostra dała mu kostkę z poprzedniego obiadu wiedźmy aby myślała, że jej próby tuczenia nie dają pożądanego skutku. Było to możliwe ponieważ wiedźma słabo widziała, w gruncie rzeczy widziała tak słabo, że czasami potykała się o swoje własne palce! Chłopiec uniósł kosteczkę i przybliżył ją do ręki wiedźmy. Ta sprawdziła jej stan i zaskoczona uniosła się i zaczęła wykrzykiwać:
- Ty mały łajdaku! Tyle daję ci jeść a ty nawet kawałka, nawet ułomka! Dość, jutro dostaniesz zapiekany tort z pasztetem z młodej świni!
Wiedźma uśmiechnęła się przy ostatnich słowach i wyszczerbiła szeroko zęby mówiąc:
- Sam będziesz taką młodą świnką zobaczysz!
Zaczęła się śmiać i kontynuując to usiadła przy stole. Krzesło omal się pod nią nie załamało, lecz kobieta tylko machnęła na to ręką. Wyciągnęła z torby jakiś ilustrowany magazyn i wzięła się do posiłku. Zupę jadła wielkimi łykami, siorbając i obryzgując śliną stół. Mimo sztućców na stole, za kaczkę wzięła się rękami, pokrywając je gęstymi kroplami tłuszczu i wkładając je sobie do buzi. Kości z kaczki rzucała po izbie. Niektóre trafiały pod stół, inne w kąt, jeszcze inny pod wielki, palący się piec.
- Co za okropne maniery- wyszeptała zatrwożona Małgosia.
Między łykami i porcjami wiedźma zajmowała się czytaniem magazynu. Głośno czytała tytuły jak ''Olbrzym porywa panny z miasteczka. Poznaj pikantne szczegóły", '' Ucieczka kota w butach z więzienia. Niebezpieczny zbrodniarz na wolności'' czy ''Plaga szczurów pochłania miasto. Czy znajdzie się zbawca". Czarownica czytała artykuły, śmiejąc się i otłuszczając strony magazynu. Na stole obok niej stał zegar z kukułką. Wiedźma wyciągnęła go wczoraj ze schowka, ponieważ stary się zepsuł i pokazywał godzinę nierównomiernie. Nierównomiernie czyli w nierównych odstępach. Ten jak na razie działał równomiernie, w równych odstępach. Co godzinę, wskazówka zegarka zatrzymywała się a z wnętrza zegara wyskakiwał drewniany, malowany ptak obwieszczając jej nadejście. Tym razem jednak wskazówka zatrzymała się na 14:40. Z wnętrza wyskoczył ptak i zaczął śpiewać na cały dom. Wiedźma zakryła uszy i zaczęła syczeć coś pod nosem. Minęła minuta, kukułka się schowała a zegar stał jak stał
- No i znowu – odkrzyknęła wiedźma uderzając w postawiony na stoliku zegar
- Co się dzieje?- zapytała Małgosia podchodząc do starej kobiety
-A co się ma dziać dziewczyno. Zepsuł się, i to już kolejny! Przysięgam nie da się tego znieść- odpowiedziała jej wiedźma wskazując na maszynę.
Dziewczynka podeszła do zegara i dokładnie obejrzała go ze wszystkich stron
- Wygląda jak coś dla mnie. Mogę ci go naprawić wiedźmo jeśli tylko zgodzisz się wypuścić naszego brata z klatki
- Co ty mówisz dziewczyno? Naprawdę umiesz naprawiać zegary?
- Nie tylko to. Małgosia uwielbia zegary i wszelkiego rodzaju maszyny. Jest naszą domową złotą rączką – powiedział głos z klatki
- Dobrze w takim razie spróbuj. Zobaczymy co z tego wyjdzie – powiedziała zaintrygowana wiedźma Dziewczyna wzięła klucz do ręki i ostrożnie zaczęła rozkręcać zegarek.
- To chyba coś z wahadłem – rzuciła po chwili
- Jasiu czytałeś coś na temat zegarów i wahadeł?- zapytała się swojego brata Chłopiec zamknął oczy i zaczął bardzo mocno myśleć
- Tak choć dawno temu. Powiedz zegar się spóźnia czy przyspiesza? Dziewczynka popatrzyła na tarczę zegara
- Spóźnia
- W takim razie trzeba wkręcić nakrętkę wahadła. Małgosia ruszyła rękę i zaczęła wykonywać obroty wahadełkiem. Po wykonaniu kilku obrotów kukułka przestała śpiewać i ładnie schowała się do wnętrza zegarka. Następnie dziewczynka przestawiła wskazówkę na godzinę 15:00. Kukułka ponownie wypadła z wnętrza zegara i zaczęła oznajmiać swoją obecność. Kiedy dziewczynka przestawiła wskazówkę na obecny czas czyli 14:45, kukułka ponownie schowała się we wnętrzu. Dziewczynka i wiedźma odczekały tak z kilkanaście minut przyglądając się zegarowi. Kiedy nadeszła godzina 15:00, kukułka wypadła z wnętrza i zaczęła kukać obwieszczając nadejście nowej godziny.
- Bardzo proszę, powiedziała Małgosia, teraz powinno działać poprawnie
- Rzeczywiście dziewczyno, już mnie nie będzie męczyć - odpowiedziała rozanielona wiedźma.
- Czekajcie dzieci tylko go przestawię. Ale ktoś musi w tym celu uprzątnąć stół – rzuciła
- Nie ma problemu – powiedziała Małgosia
– Kasiu wiesz co masz robić
- Oczywiście – odpowiedziała mała dziewczynka i ku zdziwieniu wiedźmy zaczęła ściągać ze stołu talerze, miski i sztućce mimo ich ciężaru bez problemu utrzymując je w swoich małych dłoniach
- A skąd ona taka silna? -zapytała zdziwiona wiedźma
- Ona tak ma od urodzenia - powiedziała z dumą Małgosia
- Kiedy mieszkaliśmy w naszym domku w środku lasu pomagała mamie zanosić drwa na opał, a tacie do wyrobu mebli - dodał Jasio
- Och, teraz rozumiem – powiedziała wiedźma
- Czyli ty dziewczyno masz dar do wynalazków, ty chłopcze jesteś molem książkowych a ty mała jesteś nadzwyczaj silna jak na swój wiek
- Tak – powiedziała dumna Małgosia
- Każde z nas ma swoją własną umiejętność. A teraz skoro wypełniliśmy swoją część umowy ty wiedźmo wypełnij swoją i wypuść Jasia z tej klatki
- Haha, chyba sobie żartujecie dzieci
- Przecież nam to obiecałaś – dobiegł głos Jasia
- Niczego wam nie obiecałam. Chciałam tylko mieć naprawiony zegar i w tym celu was skorzystałam z waszej dziecięcej głupoty
Jasio otworzył usta i już miał zamiar coś jej powiedzieć kiedy został zatrzymany gestem ręką przez swoją starszą siostrę. Ta splotła dłonie na swoim fartuszku i z uśmiechem na twarzy podeszła do wiedźmy
- Proszę pani w imieniu mojego rodzeństwa chciałabym panią bardzo uprzejmie prosić aby nas pani wypuściła. Wiem że może się pani wydawać złą osobą ale tak naprawdę w pani duszy wciąż jest trochę dobra. Niech go pani wykorzysta i zlituje się nad nami – zakończyła pokazując najsłodszy uśmiech jaki tylko potrafiła zrobić na swojej twarzy.
Wiedźma przez chwilę zamilkła by po chwili jednak zatoczyć się do tyłu i wylądować na podłodze śmiejąc się do rozpuku. Dzieci patrzyły się na to z rozdziawionymi ustami nie mając pojęcia co ta reakcja może znaczyć. Tymczasem wiedźma dalej się głośno śmiała. I śmiała, dalej śmiała pokazując na nich rękami
- Może się po prostu zakrztusi i będziemy mieli z nią spokój – rzuciła rozkładając ręce Małgosia Wiedźma jednak wstała i całkowicie zniszczyła nadzieje dzieci
- Warto was jednak było brać do siebie bachory. Nic mnie nie rozśmieszyło tak od czasu od kiedy miałam tutaj pod opieką inną dziewuchę. Też myślała że można ze mną rozmawiać ale po tym jak kilka razów kijem od szczotki wybiło jej to z głowy
- Jest pani obrzydliwą osobą – rzuciła dziewczyna myśląc że choć w ten sposób oddziała na wiedźmę
-Ja? Obrzydliwą osobą? Och bachory nawet nie wiecie jak bardzo! Jedyne co dzieci mogły na to zrobić było spuszczenie głów na których pojawiły się drobne kropelki z ich oczu
- A dla was dziewczynki nadszedł czas na szorowanie paznokci
Po czym postawiła swoją starą, brudną stopę na krześle tuż przed oczami dziewczynek. Ich jedyną odpowiedzią na to był niemy okrzyk przerażenia
Kolejny dzień minął dzieciom w smutku i strachu. Na wieczór po zakończeniu służby obrzydliwej wiedźmy dziewczynki podały jedzenie swojemu ledwo mogącemu się ruszać w klatce bratu i poszły na materace położone w kącie wielkiego pokoju. Tej nocy jednak sen nie mógł do nich przyjść, zwłaszcza do starszej dziewczynki. Małgosia leżała bez ruchu patrząc się w sufit piernikowego domu i nie wypowiadając ani słowa. W końcu zaniepokojona Kasia przytuliła się do niej mocno i zapytała:
- Wszystko dobrze?
- Nie, nic nie jest dobrze – odpowiedziała dziewczyna swoim dźwięcznym głosem przez który przebijały nuty smutku
- Dobrze wiesz że jestem z was najstarsza. Obiecałam naszym rodzicom, w tym mamie … kiedy umierała że będę was zawsze chronić i starać się aby tobie i Jasiowi było jak najlepiej.
A teraz sama widzisz co się z nami dzieje. Zawiodłam rodziców, zawiodłam was i zawiodłam siebie Na twarzy dziewczyny pojawiły się łzy które jednak za wszelką cenę starała się maskować. Kasia wstała z podłogi i podeszła do stołu aby wziąć z niego szmatki do obtarcia łez siostry. Kiedy po nie przyszła zauważyła na podłodze wielką kość należąca do zjedzonej dzisiaj kaczki. Postanowiła przynieść ją siostrze. Taka mądra dziewczyna jak ona z pewnością wpadłby na pomysł co z nią zrobić. Kiedy jednak otarła łzy siostry i pokazała jej wspomnianą kość jej reakcja nie była pozytywna
-Kasiu po co mi to dajesz? – powiedziała dziewczyna z nutą irytacji w głosie
- Myślałam że coś z tym zrobisz – powiedziała zasmucona dziewczynka
- Przepraszam Kasiu, po prostu naprawdę nie czuję się dobrze - odrzekła Małgosia i uścisnęła mocno dziewczynkę.
Mózg błyskotliwej dziewczyny zaczął jednak pracować i nic go nie mogło zatrzymać. Po chwili na jej twarz wrócił uśmiech któremu towarzyszyły słowa:
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła Kasiu. Tylko dzięki tobie mogłam wpaść na ten pomysł
- Jaki pomysł – zapytała zaciekawiona dziewczynka
- Widziałaś klucz do klatki u wiedźmy? Nie mogłybyśmy go po prostu wziąć bo wtedy by się zorientowała. Zatem zrobimy kopię tego klucza z kości i podmienimy go w nocy jak będzie spała. Rano uwolnimy nim Jasia z klatki i wrócimy do domu cali i zdrowi. Aby to zrobić dziewczynka wpierw musiała zrobić rysunek klucza. Nie był to dla niej problem, rysunek to był jej żywioł i często kreśliła nim domowe ustrojstwa. Teraz jednak musiała się włamać do pokoju wiedźmy i jej przy tym nie obudzić. To dopiero było wyzwanie. Idąc na paluszkach, starając się być cicha na mysz zbliżyła się do drzwi pokoju wiedźmy i lekko je uchyliła. Drzwi otworzyły, wydając trzask, który sprawił, że dziewczynka aż podskoczyła. Odczekała kilka minut, wiedźma jednak dalej spała. I to jeszcze jak. Chrapanie wypełniało pokój, dochodząc aż do izdebki gdzie czarownica więziła jej brata. Dziewczynka wkradła się za nienaoliwione drzwi i wolno je zamknęła. Rozglądnęła się po pokoju. Było tam … czysto, aż dziwnie czysto a jedynymi wyróżniającymi się rzeczami były spory kojec, jakby ludzkich rozmiarów, zwieńczony przytwierdzonym do ściany łańcuchem oraz ułamany kryształ wypełniający pokój mdłym, bladoniebieskim światłem. Małgosia spoglądnęła prosto w jego kierunku i natychmiast poczuła się dziwnie nieswojo. Jakby kryształ chciał spojrzeć w jej myśli. Mocno pokręciła głowę i skierowała się w stronę wiedźmy, chcąc wypełnić swoje zdanie. Ta spała smacznie na łóżku, obrócona na prawą stronę. Małgosia minęła wielką szafę ustawioną pod ścianą i pełną szuflad oraz pajęczyn. Podeszła pod głowę starej kobiety i wyciągnęła z kieszeni sukienki kartkę papieru oraz ołówek. Na szyi wiedźmy błyszczał się srebrny klucz do klatki w której więziła jej brata. Dziewczynka klękła na podłodze, zbliżyła kartkę pod klucz i zaczęła obrysować jego kształt. Wtedy to zwaliło się na nią potężne ramię wiedźmy.
- Jaga, kochana, skąd wiedziałaś o królowej kier? - wyszeptała kierując na dziewczynkę potoki śliny
- Przecież nie oszukujesz, moja ty droga
Dziewczynka złapała dech i popatrzyła na kartkę. Ta na szczęście była sucha. Poderwała rękę i w kilka ruchów nagryzmoliła na niej kontury klucza. Spojrzała na kartkę i podłożyła ją pod klucz. O dziwo kontury zgadzały się. Uradowana, poderwała się i na klęczkach udała się w kierunku drzwi. Tymczasem, wiedźma ponownie zaczęła jęczeć
- Ty niewdzięczna dziewucho, jak mogłaś mi to zrobić. Przyjęłam cię, nakarmiłam, ubrałam, a ty z tym łachudrą …
Małgosia przystanęła w drzwiach, będąc ciekawa dalszych wyznań wiedźmy. Ta jednak przestała mamrotać i wróciła do chrapania, dziewczynka zatem okręciła się w miejscu i z wdziękiem zamknęła drzwi. Kiedy wróciła do Kasi wyszczebiotała jej:
- Mam to. Udało się Kasiu
Młodsza siostra kiwnęła jej głową. Aby zastosować swój pomysł w praktyce czyli działaniu a nie tylko działaniu czyli ich sympatycznych głowa, dziewczynki musiały poczekać na stosowną chwilę gdy nastanie świt. Legły zatem na materacu, próbując zasnąć.
***
Trzecia i ostatnia część ukaże się do piątku
Dodaj komentarz