Miłość sensem życia cz. 20

Miłość sensem życia cz. 20- Co z nią?- Chrystian nie krył przerażenia. Dawid nie wyglądał dobrze: był blady, cały się trząsł, płakał- Dawidzie!- krzyknął dwudziestotrzylatek- Co z...
-Jest źle...- wyjąkał rudowłosy mężczyzna- Nie chcę myśleć...
-Ona jest ze mną w ciąży!- warknął brunet, podchodząc do niego- Nie mogą... Nie!- książę wybiegł spanikowany z komnaty. Z jego oczu zaczęły lać się łzy. Nie reagował na krzyki i błagania kastrata, który szedł za nim zwartym krokiem, próbując go zatrzymać.
   Kiedy stanęli przed drzwiami lecznicy, królewicz rozkazał ostrzegającym tonem:
-Który z was...?! Jej tak chronił?!!!
-Wasza miłość...- zaczął jeden ze strażników, stojący przy drzwiach. Chrystian oddychając ciężko i szybko, wyciągnął nóż, zbliżając się do owego chłopaka. Przyłożył lśniące, jeszcze czyste ostrze broni do jego gardła... Ochroniarz głośno przełknął ślinę.
-Tłumaczą się tylko winni...- wycedził przez zęby brunet, po czym wplótł dłoń w gęste, jasne włosy chłopaka- Masz, więc z tym coś wspólnego?
-Ależ, ksią...- uciął wypowiedź strażnik, gdyż syn króla mocniej przycisnął ostrze noża do jego gardła.
-Jesteś winny!- warknął zrozpaczony Dawid- Nie było was tu, gdy przyszedłem zobaczyć co z dziewczyną!- zwrócił się do dwóch strażników. Chrystian spojrzał na nich gniewnie, po czym... poderżnął strażnikom gardła. Kastrat zmrużył oczy, widząc brutalność jego wysokości. Chrystian upuścił broń i wbiegł do lecznicy.
-Królewiczu!- zawołał za nim sługa haremowy, po czym dołączył do księcia. Zastali mnie leżącą na łóżku. Nie ruszałam się...  
-Wasza wysokość...- skłoniła się medyczka.
-Co z...- załkał Chrystian- Co z nimi...? Błagam cię, uratuj ich...
-Wasza...- zaczęła, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, widząc błagalne spojrzenie Dawida.
-Mówże...!- powiedział bezsilnie dwudziestotrzylatek- Żyją, prawda?
-Królewiczu...- zaczęła z wolna brunetka, schylając głowę. Nie wiedziała, jak ma to wyznać. To było zbyt trudne, nawet dla niej. Przecież to ona informowała rodziny o tym, że umarła im córka, babcia, mąż... Niestety, należało to do jej obowiązku, a jeszcze bardziej nienawidziła, gdy nie zdołała komuś pomóc. Miała ochotę umrzeć razem z konającą osobą...
-Zrobię dla ciebie wszystko!- nieważne skąd Chrystian znalazł siłę, by krzyknąć. Zbliżył się do kobiety i szepnął- Dam ci tyle złota, że do końca swych dni nie zaznasz biedy, ani głodu... Moi ludzie wybudują ci wymarzony dom...- patrzył jej błagalnie w oczy- Tylko... uratuj ich, na Boga! Nie chcę tak żyć! Nie... chcę...
-Już dobrze- rzekła cicho medyczka, próbując uspokoić księcia- Nic im nie jest.
   Chrystian i Dawid spojrzeli na nią nieco zaskoczeni, lecz... bardzo szczęśliwi. Odetchnęli z ulgą. Królewicz czuł się tak, jakby Bóg dał mu nowe życie, jakby dopiero co przyszedł na świat. Pierwszy głęboki oddech, płacz... Ale nie tak przeraźliwy, jak u niemowlęcia, lecz... ze szczęścia.  
-Jezu...- uśmiechnął się następca tronu- Dzięki Ci!
   Usiadł powoli na łóżku, obok mnie. Spojrzał na mnie z lekkim zmartwieniem. Wewnątrz, jednak... kipiał ze złości. Był wściekły na wszystkich, którym zaufał i powierzył swoją ukochaną w ich ręce. Nie mógł tego tak zostawić... Zerwał się z łoża, szepcząc w moją stronę:
-Już nikt cię nie skrzywdzi!
Spojrzał srogo na Dawida, po czym obydwaj wybiegli z lecznicy.

*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Emma siedziała w swojej komnacie, zapinając ostatnie guziki koszuli na ciele jej syna. Oskar patrzył na mamę ze smutkiem. Nie rozumiał jej zachowania. Księżniczka od ponad tygodnia praktycznie z nim nie rozmawiała, nie uśmiechała się do niego, rzucała na wszystkich wściekłe, podejrzliwe spojrzenia.
-Mamo, dlaczego od kilku dni nie mam lekcji? Wszystko już wiem?- spytał pięciolatek, patrząc matce w oczy. Żona królewicza spojrzała zmęczonym wzrokiem na Zuzannę, stojącą za księciem. Zawahała się. Ostatnimi czasy, nie wiedziała co odpowiadać własnemu dziecku. W tamtych chwilach trafiało do niej to co robiła... Ogarniał ja strach, niepewność i wstyd... Nie potrafił spojrzeć Oskarowi w oczy. Gdyby dowiedział się o tym co zaszło przez ostatni tydzień... byłby wściekły, mimo że był przecież dzieckiem. Pewnie zastanawiasz się nad tym, czy jako pięciolatek, pojąłby powagę sytuacji... Oczywiście, że tak. Widział, że ojciec nawet nie patrzy na matkę, a ona nie rozmawia z nikim.  
-Twoja pani... nauczycielka- ostatnie słowo wydusiła, usiłując zachować spokój- Zachorowała.
-Umiera?!- zawołał przestraszony Oskar. Rudowłosa kobieta spojrzała na niego zaskoczona. jeszcze niedawno nie lubił tej dziewczyny, nie chciał, by go uczyła. Po pewnym czasie, gdy zaczęło się między nimi układać, Emma zaczęła być zazdrosna... A co dopiero teraz, gdy Duygu urodzi dziecko Chrystianowi? Księżniczka dostawała szału, na sama myśl o tym.
-Nieważne!- warknęła wściekła żona królewicza, po czym pogłaskała syna po gęstych, ciemnych włosach.
   Nagle otwarły się drzwi i do komnaty Emmy wszedł... Chrystian. Od razu spojrzał na swą żonę z niedowierzaniem i bezsilnością w oczach. Na jej zachowanie... nie miał już cierpliwości.
Wszyscy będący w pomieszczeniu, ukłonili się przed synem władcy.
-Tato!- zwołał radośnie Oskar, podbiegając do ojca. Przytulił mocno jego nogi. Brunet, jedynie położył dłoń na głowie syna... Rzucił beznamiętne spojrzenie na służącą:
-Zabierz księcia.
   Emma i Oskar spojrzeli na niego zaskoczeni. Zuzanna chwyciła pięciolatka za dłoń, po czym posłusznie opuścili komnatę. Królewicz spojrzał w stronę drzwi. Upewnił się, że są zamknięte, po czym powiedział cicho do małżonki:
-Co jeszcze masz zamiar zrobić? Ile krwi przelać...? Kiedy skończysz? Co cię zadowoli...?
   Rudowłosa kobieta patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma, nie wiedząc co powiedzieć.
-Nie... Nie roz... nie rozumiem...- wydusiła.
-Mów prawdę!- krzyknął brunet- Mam dość twoich gier! Zabroniłem ci ich dotykać! Nie dość, że pobiłaś Duygu, to jeszcze chciałaś zabić moje nienarodzone dziecko!- Chrystian nie potrafił opanować swoich wrzasków.
-Słucham?!- spytała, nie dowierzając- Chrystianie... jak to?! Nic nie zrobiłam! Co z nimi?
-Nie kłam, na miłość boską...- westchnął syn króla. Podszedł blisko do swojej małżonki- Mam dość, nie rozumiesz? wystarczy, że umiera mój ojciec! Więcej mi nie trzeba, bym zwariował...
-Uwierz mi, proszę...- spojrzała mu błagalnie w oczy- Naprawdę nie mam z tym nic wspólnego! Przyrzekam na życie własnego syna! Niech mnie piorun trzaśnie, jeśli kłamię! Chrystianie, ja...- ucięła, bo... książę przyłożył palec do jej ust.  
-W takim razie...- spojrzał jej głęboko w oczy- Dlaczego zakazałaś rozdać złoto w haremie?- patrzył jej drwiąco w oczy. Emma głośno przełknęła ślinę. Schyliła głowę i westchnęła ciężko.  
-Tak!- szepnęła z odwagą, po czym przeniosła na niego swój wzrok- Jestem zazdrosna! Nie wiem dlaczego, skoro ona nie sięga mi do kostek!
-Emmo...- warknął wściekle Chrystian, upominając żonę.
-Kazałam oddalić złoto, ale nigdy w życiu nie zabiłabym dziecka! Nie kazałam otruć Duygu, przysięgam!- złapał go za dłoń. Patrzyła mu w oczy z błaganiem, jednakże Chrystian rzuciwszy na nią swe podejrzliwe spojrzenie... wyszedł majestatycznym krokiem z jej komnaty.

*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Emma wpadła do pokoju Fryderyka, niczym burza: szybko i wściekle. Spojrzała za szambelanem, który siedział pochylony nad stosem papierów. Dopiero po chwili zorientował się, że przyszła księżniczka i natychmiast wstał. Bardzo się dziwił, gdy żona księcia podniosła dłoń i powiedziała z pogardą:
-Nie wysilaj się i nie graj przede mną.
-Wybacz, pani...- blondyn zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jej zachowania.  
-Masz z tym coś wspólnego?  
-Z czym?
-Nie udawaj!- krzyknęła nagle- Skoro nie masz do mnie szacunku, nie wstawaj, gdy przyjdę i nie kłaniaj się w pas! Nie kazałam ci otruć tej dziewki!  
-Księżniczko...- westchnął ciężko brązowooki mężczyzna.
-Nie tłumacz się! Powiedz tylko, czy to prawda!
-Tak, ale dostałem rozkaz...
-Milcz, łotrze!- warknęła, podchodząc do Fryderyka szybkim krokiem- Mogę cię zniszczyć w każdej chwili, pamiętaj o tym...!- szepnęła, ostrzegawczo parząc mu w oczy- Nie chcę znać zdrajców. Wystarczy, że ona zniszczyła mi życie! Karm te żmije pod dachem tego zamku, aż urosną tak wielkie, że ktoś w końcu je zauważy!- po tych słowach szybko, odważnym krokiem opuściła pokój szambelana, pozostawiając go w oszołomieniu. Fryderyk westchnął głęboko, uświadamiając sobie, że to już koniec jego życiowej drogi na tym świecie...

*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Chrystian rozmawiał z medyczką przed drzwiami lecznicy:
-Jak się otruła?
-Prawdopodobnie śniadanie było zatrute- odparła lekarka, patrząc w podłogę.
-Jak to możliwe?- książę kompletnie nic z tego nie rozumiał- Kazałem Dawidowi sprawdzać wszystko i wszystkich, z którymi miała styczność moja ukochana! tak też zrobił, kazał sprawdzić mleko. Jakim cudem się nim otruła?!
-Strażnicy, których jej przydzieliłeś poszli na rozkaz księcia Hasana.
-Gdzie?- zmarszczył brwi.
-Podobno królewicz ich wezwał...
   Chrystian przypomniał sobie rozmowę z Dawidem:
"-Knują coś przeciwko tobie, wasza wysokość. Podsłuchiwałem ich przez chwilę, ale musiałem po chwili odejść, gdyż usłyszałem czyjeś kroki, więc...
-Jak śmiesz podejrzewać syna króla o coś takiego?!  
-Wybacz...ale obaj wiemy, iż królewicz cię nienawidzi. Razem z szambelanem chcą cię wykończyć i...
-I co?
-Próbują cię skłonić do... popełnienia samobójstwa."  
   Brunet wściekle spojrzał na medyczkę. Czuł, jak jego krew pulsuje coraz szybciej i mocniej. Wściekł się tak bardzo, że... postanowił porozmawiać z bratem! Odszedł bez słowa, zmierzając ku komnacie Hasana...

*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Szambelan niespokojnie chodził po swojej komnacie. Miał wyrzuty sumienia, że kazał zabić niewinne dziecko. Nie sądził, jednak, że żonie księcia będzie to przeszkadzało...Oczywiście, gdyby plan się powiódł. Tym czasem było inaczej- i Duygu i jej dziecko, żyli. Mężczyzna zatrzymał się, słysząc otwierające się drzwi. Przyszedł jego wysłannik, który otruł faworytę następcy tronu.
-Zbliż się...- Fryderyk zmierzył przybyłego chłopaka, od stóp do głów, srogim, zimnym wzrokiem. Mężczyzna dał kilka kroków do przodu- Bliżej...! Stan przede mną- blondyn odwrócił się w jego stronę. Chłopak stanął przed szambelanem. Brunet spojrzał na niego gniewnie, po czym... uderzył go w policzek. Chłopak prawie upadł na podłogę.
-Czym sobie zasłużyłem?- spytał wysłannik.
-Tym, że nie służysz mi tak, jak karzę!- ryknął Fryderyk i chwycił mocno za koszulę rozmówcy- Dlaczego ta dziewczyna nie poroniła?!!!- spojrzał mu jeszcze groźniej w oczy i ponownie go uderzył- Nikodemie...- zwrócił się do niego po imieniu- wiesz jaką cenę płaci się za nieposłuszeństwo wobec mnie?
-Najwyższą...- wydusił przerażony chłopak, masując obolały policzek.
-Właśnie...- pokiwał głową z drwiącym uśmiechem- Zanim umrzesz... Zanim odbiorę ci życie...- powiedział z wolna, szambelan, wyciągając nóż- Powiesz mi grzecznie... dlaczego ten bękart nadal żyję, hmm?!- przyłożył Nikodemowi broń do gardła.
-Zamieniłem flakoniki...- szepnął szarooki mężczyzna- Podałem jej środek usypiający... Nie chciałem zabić niewinnego, nienarodzonego dziecka... To dziecko samego księcia Chrystiana... Nie miałem prawa i nie mam... by je zabić... Nikt z nas nie ma!- powiedział ze łzami w oczach.
-Ciekawe, czy będziesz tak mądry za chwilę, gdy poślę cię przed Tron Boży, a stamtąd... trafisz do piekła...?- zadrwił Fryderyk i podciął gardło swemu człowiekowi. Nikodem padł martwy na ziemię...



******************

Jejjjjj! Mamy piękną liczbę: "20" :)  :D !!! Dziękuję Wam, kochani. Z każdym dniem jest Was coraz więcej  ;) Dziękuję tym, którzy są od początku, jak i tym, którzy nadrabiają w tej chwili zaległości. Jeśli macie do mnie jakieś pytania, piszcie w komentarzach, bądź w prywatnych wiadomościach. Ściskam!  <3

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2179 słów i 12559 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik AuRoRa

    Poświęcił życie, godne podziwu, wiedział a jednak zaryzykował.

    28 maj 2018

  • Użytkownik Duygu

    @AuRoRa Prawda. Fryderyk nie ma litości  :whip:

    28 maj 2018

  • Użytkownik Margerita

    łapeczka w górę Christian chyba zwariował z tym nożem

    15 paź 2017

  • Użytkownik Duygu

    @Margerita Dzięki!  :rotfl: Tak, emocje wzięły górę...

    16 paź 2017

  • Użytkownik Somebody

    Ależ to szybko zleciało. No no... Przepięknie jak zawsze i czekam na kolejną część :zjem:

    14 wrz 2017

  • Użytkownik Duygu

    @Somebody Baaaaardzo szybko  :eek:  Dziękuję za ciepłe słowa, kochana  :rotfl:  Pozdrawiam!  :D

    15 wrz 2017