Miłość sensem życia cz. 12

Miłość sensem życia cz. 12Emma szła korytarzem do męża. Chciała się z nim pogodzić, bo jej serce już nie wytrzymywało tej prawie tygodniowej rozłąki i tego, że Chrystian zakochał się w innej kobiecie. Była przekonana, że gdzieś w głębi, jej ukochany nadal coś do niej czuje. Nie mogła go stracić, a więc nie mogła się poddać i popełnić żadnego błędu... Szczególnie teraz! List, który do niego napisała był odzwierciedleniem jej wnętrza. Tak czuło się jej serce i dusza. Nie było na to innego lekarstwa, niż miłość. Rudowłosa dziewczyna nie umiała poradzić sobie bez tego uczucia. Kto ją naprawi? Kto uleczy jej rany? Kto pomoże zranionej miłości? Emma wiedziała, że może to zrobić tylko jej ukochany, bo jest jej mężem i mają razem dziecko. Księżniczka nie żyła dla innego mężczyzny, jak Chrystian. Nie miała nikogo, prócz jego i ich syna.
   Pełna nadziei stanęła naprzeciw komnaty księcia. Straże otworzyły jej drzwi. Weszła, czując że się jej uda... Spojrzała na męża, który stał odwrócony do niej tyłem i drapał się po krótkim, ciemnym zaroście. Uśmiechnęła się, bo nie widziała go już od kilku dni. W tamtej chwili nieważne było dla niej, czy dwudziestotrzylatek płacze, siedzi zamyślony nad papierami lub pije wino. Cieszyła się, że jej oczy mogą widzieć, bo tęskniła za widokiem ukochanego: za ciemnymi oczami, gęstymi włosami, idealnej budowie ciała.
-Książę...- ukłoniła się. Chrystian spojrzał za siebie i odwrócił się do żony.
-Emma?- zdziwił się i rzucił na nią beznamiętne spojrzenie- Co tu robisz o tej porze? Jest już późno...
-Jak to co tu robię?- ukazała lśniące zęby w szerokim uśmiechu i zbliżyła się do niego- Przyszłam do ciebie. Stęskniłam się- spojrzała mu w oczy, po czym wtuliła się w niego. Chrystian westchnął ciężko.
-Nie przeprosisz mnie?- odciągnął ją od siebie.
-Za co?- zmarszczyła brwi i zacisnęła usta.
-Nie mamy o czym rozmawiać, jeśli nie przyznasz się do błędu- spojrzał jej głęboko w oczy, kiwając głową.
-Co takiego zrobiłam?!- krzyknęła.
-I to właśnie jest to o czym mówię- podniósł palec i uśmiechnął się lekko- Nie słuchasz tego, co do ciebie mówię- stanął przed nią wyprostowany i spojrzał na nią poważnie- Jeżeli nie zmienisz swojego zachowania, ja również tego nie zrobię. Po co przyszłaś?
-Chcę ci coś... przekazać- zbliżyła swoją twarz do jego twarzy i szepnęła- Wybacz mi wszystko złe, błagam.
-Wyjdź, Emmo- rzekł stanowczo i odwrócił się. Oczy księżniczki znów napełniły się łzami.
-Nie kochasz mnie już, tak?- załkała, wyciągając list.
-Nie zaczynaj!- królewicz podniósł głos, patrząc na nią ostrzegająco- Nie mów do mnie tym tonem i nie śmiej stawać mi na drodze!
-Nie zabraniam ci, przecież...- ucięła, bo Chrystian podszedł do niej i ryknął ile tylko miał siły w gardle:
-Tak?! Więc co miała oznaczać nasza ostania rozmowa, sprzed czterech dni?! Groziłaś, że ją zabijesz! I nie zabraniasz mi?! Zastanów się, zanim coś powiesz, bo tylko truję sobie nerwy!
-Co do niej czujesz i kim ona jest?!- nie ustąpiła, mimo krzyków męża.
-Nie twój interes- powiedział przez zaciśnięte zęby- W tej chwili wyjdź stąd, albo pomogą ci moi strażnicy!- wskazał na drzwi swojej komnaty.  
-Dobrze...- wydusiła przez łzy- Tylko weź to- podała mu list i wyszła bez słowa pożegnania.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Następnego dnia obudziłam się później, niż zwykle. Nawet nie zjadłam śniadania, bo musiałam się spieszyć. Jeśli mój plan nie wypali, jestem skończona! Zależało mi na tym, aby wszystko poszło, szybko i bez żadnych pomyłek, bo każda mogła mnie kosztować życie.  
   Uczesałam włosy w kłos. Kiedy zakładałam suknię w kolorze malinowym, ktoś zapukał do drzwi mojej komnaty.
-Chwilkę!- zawołałam, wiążąc strój kolorowym materiałem w pasie. Powoli otworzyłam drzwi i wyjrzałam przez małą szparkę- Dawid?- odetchnęłam z ulgą i wpuściłam go do środka.
-Miłego poranka- kiwnął do mnie głową.
-Nawzajem- zarzuciłam cienki materiał na plecy i owinęłam się nim dokładnie- Co się stało?
-Przenieśliśmy już Aleksandrę do haremu. Dziewczęta milczą, jak grób.
-Świetnie- uśmiechnęłam się lekko.
-Przekazałaś jej co będzie z Wanessą?
-Wczoraj wieczorem wszystko jej powiedziałam.
-Dobrze- pokiwał głową z uznaniem. Podszedł bliżej mnie i szepnął- Księżniczka Emma dała księciu jakiś list. Wyszła zapłakana z jego komnaty.
-Jaki znowu list?- zdziwiłam się.
-Nieważne. Można się domyśleć, że chodzi o jej zranione serce.
-Przykro mi- rzekłam z ironią- Trzeba było się obudzić z tego snu wcześniej.
-Bądź ostrożna!- podniósł palec- Lepiej naucz się ważyć słowa.
-Jeśli nadal będę się bała, to długo nie pożyję!- prychnęłam, patrząc mu w oczy.
-To racja- przyznał eunuch- To kiedy zaczynamy?
-Jak najszybciej!- podniosłam brwi i przygryzłam wargi- To moja ostatnia szansa!

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Aleksandra siedziała na haremowych schodach i bezsilnie patrzyła na śmiejące się niewolnice. Ona też, jeszcze niedawno umiała żartować i wymknąć się z zamku raz na jakiś czas. Wtedy nie miała na to siły, tym bardziej, że w jej głowie krążył niebanalny plan, który ma dziś wejść w życie. Trochę się bała, ale dla swojej przyjaciółki i dla siebie, zrobi wszystko. Miała tylko nadzieję, że nikt jej nie nakryje.  
-Co tak siedzisz?- podeszła do niej Wanessa i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-a ty, co tak nade mną stoisz, jak kat?- burknęła pod nosem krótkowłosa, patrząc na nią z politowaniem. Dziewczyna w porównaniu do tego, co było tydzień temu, wyglądała okropnie! Wtedy w tym stroju, fryzurze z piękną biżuterią, prezentowała się idealnie, a dziś? Potargane włosy, brudna, stara suknia. Szkoda mówić...
-Ha, widzę, że już całkowicie pogodziłaś się ze stratą życia!- prychnęła Rosjanka, zerkając w bok, gdzie dziewczęta patrzyły na blondynki z zainteresowaniem- Ale, co mogę powiedzieć... Ta cała Duygu, niegdyś Edyta, której jak twierdzi Fryderyk, nie ma... Po prostu wykorzystuje cie do swoich gier. Jesteś jej marionetką na nitkach, a ona nimi rusza.
   Aleksandra zmarszczyła czoło i podeszła do niej odważnym krokiem:
-Nie mów mi z kim mam się przyjaźnić! Lepiej spójrz na to, komu służysz ty! "Ta cała Duygu, niegdyś Edyta, której jak twierdzi Fryderyk, nie ma..."- zacytowała z uśmiechem na twarzy- Dla ciebie "Pan Fryderyk", no! Chyba, że się w nim zakochałaś, a po drugie: trzymaj język za zębami, bo sama ci go obetnę!  
-Grozisz mi?
-A ty nie groziłaś Duygu? Coś obiło mi się o uszy, że tak.  
-Podam tę groźbę do sędziego!- warknęła zła- Dziewczęta potwierdzą- spojrzała na nie, myśląc, że uzyska poparcie, a tu proszę... Żadna z niewolnic nic nie powiedziała.
-Widzisz?- prychnęła brązowooka dziewczyna- I kto ci pomoże? Chyba żadna z nich.
-Zajmij się swoim wsparciem! Teraz każdy cię pilnuje, jak psy obronne domu swojego właściciela, a co będzie później, gdy prawda wyjdzie na jaw?
-Wtedy będziesz musiała pogodzić się z tym, że  będzie ze mną, skoro tak cię to obchodzi- rzuciłam, stojąc w wejściu do haremu. Wszystkie dziewczęta, prócz Wanessy skłoniły mi się.
-Och, kogo moje oczy widzą?- zadrwiła niebieskooka dziewczyna- Edyta.
-Mogę i być Marysia- uśmiechnęłam się i podeszłam do niej- Mów na mnie, jak chcesz. Mnie imię zmienił najstarszy syn króla, a tobie haremowy sługa. Widzisz różnicę?- podniosłam brew. Niewolnice zaśmiały się cicho pod nosem.
-Co to ma do rzeczy?- wydusiła.
-Nie będę ci tłumaczyła. Masz zostawić Aleksandrę w spokoju!- krzyknęłam. Wanessa stanęła przede mną wyprostowana:
-Uważaj, bo twoja kukiełeczka może niedługo wszystko sprzątnąć ci sprzed nosa.
   Uderzyłam ją w policzek. Nie mogłam już dłużej tego słuchać!
-To moja przyjaciółka, a gdy tylko osiągnę to o czym ty możesz sobie pomarzyć, będzie ze mną do śmierci.
-A czego chcesz?- spytała, patrząc mi ze złością w oczy- Myślisz, że urodzisz syna?
-Przypomnę ci te słowa, gdy tylko to zrobię, Wanesso- szepnęłam z wrednym uśmieszkiem.
-Widzę, że masz konkretne plany na przyszłość!- zadrwiła ze mnie.
-Za to ty nie masz prawa ich mieć.
-Ty tez jesteś niewolnicą. Księżniczką może zostać tylko ta, która będzie wyzwolona.
-Nie musisz mnie pouczać. Anie mnie, ani Aleksandry!- warknęłam  i pociągnęłam przyjaciółkę za rękę. Szybko opuściłyśmy harem. Zostawiłam w tamtym pomieszczeniu cała złość, która we mnie tkwiła. Miałam tego wszystkiego serdecznie dość! Stanęłyśmy w jakimś ciemnym korytarzu, gdzie nie było żywej duszy i szepnęłam zdenerwowana:
-Ta ma się dziś skończyć, rozumiesz?! Nie chcę jej tu widzieć!
-Spokojnie- uśmiechnęła się krótkowłosa dziewczyna- Myślałam całą noc. Pomogę ci.
-Nie wierz im, błagam- wyjąkałam ze łzami w oczach- Bardzo cię lubię. Nie traktuję cię jak lalki w przedstawieniu... Przepraszam, jeśli choć przez chwilę tak pomyślałaś...
-Co ty wygadujesz?!- zaśmiała się- Nie płacz, to niedługo minie- przytuliła mnie mocno. Dobrze, że ją miałam. Mogłam jej zaufać i wypłakać na ramieniu. Nie mogłam wszystkim obciążać ukochanego. On też się martwił. Może nie tak jak ja, ale miał swoje problemy na głowie...

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Król siedział na swoim łożu zamyślony. Dawno nie był na wojnie, a lud się tego domagał. Władca każdego ranka i wieczora modlił się o zdrowie dla siebie i swoich dzieci, bo tylko dzięki niemu mógł spełnić żądania poddanych. Bezradnie schował twarz w dłoniach i westchnął ciężko. "Może czas oddać władzę któremuś z książąt?"- pomyślał, z resztą  nie pierwszy raz. Czasem, gdy siedział sam pośród czterech ścian, coś szeptało mu do ucha, że nie ma z niego żadnego pożytku. Czy to diabeł namawiał go to popełnienia samobójstwa? Niestety, ale władca czasem się nad tym zastanawiał. "Niepotrzebnie się męczę na tym świecie... Boże, wysłuchaj mnie, niechaj umrę! Tak bardzo bolą mnie plecy"- modlił się gorączkowo.
   Jego monolog wewnętrzny przerwało pukanie do drzwi. Wszedł... książę Chrystian. Postanowił porozmawiać z ojcem. Nie mógł go zostawić samego w tych ciężkich, chwilach jego życia.  
-Panie...- skłonił się następca tronu.  
-Chrystian...- westchnął ciężko monarcha, patrząc na syna- Zbliż się.
   Dwudziestotrzylatek podszedł do ojca powoli, niepewnym krokiem. Zajrzał rodzicielowi w oczy ze smutkiem.  
-Co cię trapi?- spytał czterdziestosześciolatek.
-Skąd to wiesz?
-Ojciec to zauważa, książę- uśmiechnął się lekko- Ale nie każdy, widząc ból dziecka, pyta co się stało. Tacy ludzie, też chodzą po tym świecie.
-Chciałem cię przeprosić. Wybacz mi moje zachowanie.
-Nie chodziło o ciebie, choć jesteś uparty- patrzył na niego szczęśliwy- Odziedziczyłeś to po matce.
   Chrystian spuścił wzrok w podłogę. Nie lubił sobie przypominać, jak jako sześcioletni chłopiec stracił mamę. Victoria miała tylko dwadzieścia trzy lata, gdy zmarła. Nienawidził tej wizji przed oczyma, gdy trzymał ją mocno za dłoń i ze łzami w oczach błagał Boga, by królowa nie umierała. Jednakże wola Nieba była inna...
-Bardzo ją kocham- szepnął, a po jego policzku spłynęła łza- Nadal...
   Monarcha wstał z trudem z łoża i podszedł do Chrystiana. Podniósł jego podbródek i spojrzeli sobie w oczy... Edward widział w nich siebie.  
-Płacz, synu- wydusił ze smutkiem król- Nigdy nie wstydź się łez. Wyrzuć to z siebie.
   Te słowa wywołały u młodzieńca jeszcze większy płacz. Łzy spływały w większej ilości po jego policzkach. Ojciec przytulił syna mocno i ucałował go w czoło. Bardzo go kochał. Chrystian był jego pamiątką po żonie, jego pierwszym, ukochanym dzieckiem. Nie szczędził mu radości, miłości, a życie, nie szczędziło im łez...

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Wanessa myła się w łaźni, nieświadoma tego, że przez cały ten czas śledziła ją Aleksandra... Nie wiedziała o tym, że dziewczyna wykonuje swoje kolejne zadanie. Niebezpieczne i ryzykowne... Przyjaciółka Duygu musiała być ostrożna, jak gepard podczas polowania: cisza i powolny chód było kluczem do sukcesu. Ola kierowała się tymi zasadami i weszła do środka. Zastała Rosjankę, siedzącą do niej tyłem. Myła swoje długie, jasne włosy. Obok niej stało przytwierdzone do ziemi duże wiadro z ciepłą wodą.  
   Krótkowłosa blondynka podeszła bliżej dziewczyny i... zaczęła ją topić w owym wiadrze. Wanessa próbowała wyjąć głowę z pojemnika, ale nie miała szans z napastniczką. Po chwili Aleksandra pociągnęła ja za włosy i rzekła cicho:
-I co teraz? Ja jestem marionetką, czy ty?
   Rosjanka nic nie powiedziała. Próbowała złapać oddech, głośno kasłała.
-Nie krzycz, bo i tak cię nie usłyszą- odparła brązowooka dziewczyna i ponownie włożyła jej głowę głęboko do wody. Mocno ścisnęła rywalkę za szyję. Czuła, jak krew mocno dobija do jej tętnic, po czym zwalnia i... znika... Aleksandra głęboko wciągnęła powietrze i wyjęła dziewkę z wody. Miała sine usta. Krótkowłosa trzęsącą się dłonią sprawdziła tętno. Brak... Nic nie czuła... Zero pulsu... Wanessa zmarła... Ola ją zabiła. Czy to koniec kłopotów? Aleksandra poprawiła brązowy płaszcz, który miała na plecach i uciekła z łaźni. Biedna, nie zdawała sobie sprawy, że wszystko widziała Zuzanna...

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

-Wasza wysokość!- krzyknęła zdyszana Zuza, wpadając do komnaty swojej pani. Zamknęła za sobą szybko drzwi i schyliła głowę.
-Co ci jest?- spytała Emma, patrząc na nią z przerażeniem.
-Przed chwilą... Widziałam, jak pewna dziewczyna... Weszła do łaźni... Tam myła się... Wanessa...
-Ta, która miała być u księcia?- spytała księżniczka, rozczesując rude pukle.
-Tak, pani. Ta dziewka ją zabiła!
-Jak to?!- żona księcia odwróciła się w jej stronę- Możliwe, że to była... ona?
-Czyli?- Drobna dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Faworyta Chrystiana!- zdołało jej to przejść przez gardło.
-Możliwe, pani.
-Mów jak wyglądała- rozkazała, odkładając szczotkę na biurko.
-Wiem tylko, że miała bardzo krótkie, jasne włosy... Do ramion. Założyła na siebie płaszcz, nie widziałam wiele.
-Niska, czy wysoka?
-Raczej niska.
-To powinno nam wystarczyć...- Emma uśmiechnęła się złośliwie.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Do pokoju Fryderyka przyszedł Dawid. Miał smutny i zakłopotany wyraz twarzy.
-Panie, Fryderyku...- wyjąkał eunuch- Tragedia... Co ja teraz zrobię...?
-Co się stało? Znaleźli tę dziewczynę?- zadrwił blondyn, przeglądając papiery.
-Ahhh... Gorzej!- kastrat machnął ręką- Wanessa została... zamordowana...
-Co ty pleciesz, na Boga?!- warknął szambelan i podszedł do mężczyzny szybkim krokiem- Kto to zrobił?
-Nie wiem...
-Pewnie ta dziewka!...  Mówże kim ona jest, bo pozabija nas wszystkich!- rozkazał, łapiąc rudowłosego za gardło.
-Jeśli mnie puścisz... to powiem gdzie jest...- wydusił cicho, bo brakowało mu już powietrza. Fryderyk puścił go od razu i spojrzał ze złością w oczy>
-Mów, albo uduszę cię na miejscu i nie zdążysz się z nikim pożegnać!
   W tamtym momencie weszła Emma. Mężczyźni ukłonili się jej z szacunkiem.
-Fryderyku, Dawidzie...- powiedziała szybko- Już wiecie co się stało?
-Właśnie o ty rozmawiamy, pani...- wyjąkał Kastrat.
-Raczej nie można nazwać tego rozmową- zaśmiał się blondyn.
-Nie kłóćcie się w mojej obecności!- matka księcia podniosła dłoń- Dowiedziałam się, że to dziewka o krótkich blond włosach i jest niska. Każda w tym zamku ma długie włosy, prawda?
-Była u mnie taka wczoraj, wasza miłość.
   Dawid zamknął oczy i zaczął szeptać modlitwę. Czuł, że niedługo razem z nim życie stracą Duygu i Aleksandra. Widział przed oczyma swój skromny pogrzeb. Nie chciał już słyszeć żadnych pytań. Pragnął wyjść i uciec z tego zamku!
-Jak miała na imię?- spytała Emma.
   Eunuch przełknął głośno ślinę.
-Aleksandra- z ust szambelana padła krótka odpowiedź.
-Dawidzie- księżniczka uśmiechnęła się do rudowłosego złośliwie.
-S... Słuchammmm... Pa... Pani...- schylił głowę.
-Masz ją zaprowadzić do księcia Chrystiana. Niech osądzi jaka czeka ją za to kara!- rozkazała i wyszła z pokoju.
-Panie... Fryderyku...- kastrat skłonił się i opuścił jego komnatę, idąc po dziewczynę.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

-Nikt cię nie widział?- spytałam ze strachem w oczach.
-Bez obaw- odetchnęła Aleksandra. Byłyśmy w mojej komnacie.
-Nie wiem jak mam ci dziękować- uśmiechnęłam się blado.
-Obiecaj, że nadal będziesz mnie tak lubiła. Zawsze...
-Zawsze!- przytuliłam ją i zacisnęłam powieki.
   Nagle z wielkim hukiem otwarły się drzwi i wszedł... Fryderyk.
-Tutaj jesteś- uśmiechnął się, patrząc na Olę.
-Po co przyszedłeś?- spytałam, stając przed przyjaciółką. Szambelan podniósł brwi i podszedł do mnie:
-Widzę, że już rozwinęłaś skrzydełka, moja panno. Kiedy moi ludzie przywieźli cię tu tydzień temu nie byłaś taka odważna- wyszczerzył zęby w wrednym uśmieszku- Lepiej uważaj jak do mnie mówisz!
-Po co ci Aleksandra?
-Potrzebna... Nie twoja sprawa- pokiwał do mnie głową i złapał dziewczynę za rękę.
-Stój!- zamknęłam drzwi, by nie mogli wyjść- Jeśli mi nie powiesz, nie wypuszczę cię!
-Zejdź mi z drogi!- zaśmiał się i popchnął mnie na podłogę.
    Boleśnie upadłam na kolana. Cicho jęknęłam z bólu. Widziałam, jak moja przyjaciółka próbowała mu się wyrwać, ale nic z tego. Blondyn otwarł drzwi... Spojrzał przed siebie i od razu zrzedła mu mina, bo zobaczył...

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 3346 słów i 18061 znaków.

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    To się skomplikowało teraz ;) Niebezpiecznie

    2 maj 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Komplikacje, zawijasy, kręte drogi...  Strach się bać  :D   :przytul:

    2 maj 2018

  • Margerita

    łapka w górę Emma nie ma lekko musi dzielić męża z kochankami trochę mi jej szkoda

    15 wrz 2017

  • Duygu

    @Margerita Rzeczywiście, jest jej ciężko, ale dynastia musiała przetrwać. Żaden władca, ani książę nie miał jednej jedynej kobiety.  :|  Hah, gdybym żyła w tamtych czasach pozabijałabym wszystkie, haha!  :whip:   :faja:  Pozdrawiam ciepło!  <3

    15 wrz 2017

  • Somebody

    Jak zawsze super <3

    1 wrz 2017

  • Duygu

    @Somebody Dziękuję, kochana.  :kiss:

    1 wrz 2017