Miłość sensem życia cz. 17

Miłość sensem życia cz. 17Chrystian patrzył na ojca z niedowierzaniem. Dlaczego mu to robi?! On... Nie może umrzeć! To wszystko bez niego, nie ma najmniejszego sensu! Brunet czuł, że traci wszystkich. Najpierw jego matka, potem żona, a teraz... ojciec. Na szczęście ma syna i Duygu. Świadomość tego, że oni teraz go potrzebują, trzymała go przy życiu. Tylko ci dwoje. To był sens jego życia: miłość.  
-Zróbcie coś w końcu!- krzyknął spanikowany dwudziestotrzylatek- On musi żyć! Musi! Ratujcie go!
-Pomóżcie mi, podajcie opium!- warknął starszy mężczyzna, który był medykiem władcy.
-Jak to...? Jak to opium?- załkał zrezygnowany książę- Po co?! Ojciec ma żyć, jest królem! Nie potrzebne mu coś, przez co będzie cierpiał jeszcze bardziej!
-Wasza miłość, wiem co robię- medyk próbował go uspokoić, lecz Chrystian ciągnął swoją wypowiedź:
-Nie mam zamiaru na nic czekać, to mój ojciec! Jeśli go nie uratujesz, własnoręcznie utnę ci głowę!
-Jest późno, zaprowadzę cię do komnaty, wypocznij wasza wysokość- zachęcił młodszy asystent głównego lekarza. Zbliżył się do następcy tronu, po czym szepnął:
-Wszyscy tego potrzebujemy...
-Nie...- zawył w rozpaczy królewicz- Proszę powiedz, że...- zaczął, lecz nie mógł się powstrzymać i zaczął płakać jeszcze bardziej, niż przed chwilą- Boże, dlaczego?- otarł mokre policzki i, aby mógł cokolwiek powiedzieć, nabrał powietrza. Emocje pożerały jego duszę, niczym sępy zmarłego woła, jak wataha bezbronną, małą owieczkę.  
-Módlmy się, by władca dożył rana- westchnął ciężko młodzieniec- Idźmy już- chwycił bruneta za rękę i powoli wyszli z komnaty.
Idąc, Chrystian czuł, jak jego duszę ogarnia ciemność. Myśli nie dawały mu spokoju:
"Wielki władco nienawiści! Zlituj się, bym nie poznał twego gniewu.
O, Panie dobroczynności! Oszczędź mi swych trosk, bym nie zwariował na tym świecie.
Królu sprawiedliwości! Nie nagradzaj mnie za złe uczynki, ale ukarz mnie sprawiedliwie, bym poznał samego siebie i po śmierci dotarł tam, gdzie zasłużyłem.
Monarcho, który myślisz, że panujesz w piekle! Nękaj mnie tylko wtedy, gdy zamorduję z zimną krwi, gdy przeklnę niewinnego lub kiedy moje usta rozkażą katom przelać krew z mojej krwi.
Stwórco świata i wszechświata! Nie stwarzaj mnie od nowa, lecz napraw, by nie cierpiała moja rodzina.
Błagam Boga, aby moja dusza upodobniła się do ptaka: niech lecę coraz wyżej, bym nie wpadł na przeszkodę i abym był bliżej Nieba.  
Moje sumienie, niech mi oszczędzi niepotrzebnych myśli.
Niech utrapienie mnie opuści, a bezie łatwiej żyć.
Boże, nie wpuszczaj do mego domu jadowitych żmij, które chcą pożreć mą rodzinę i szczęście.
Niechaj sokoły odlecą od mego serca, gdyż umiera z każdym kolejnym biciem, widząc śmierć.  
Ześlij mi Anioła, dobry Ojcze, by prowadził drogą szczęścia, gdyż Stróża nie wiedzę, lecz jedynie i aż, czuję.
Wysłuchajcie mych błagań, Niebiosa!
Patronie, który nade mną czuwasz! Pragnę, byś ukoił mój ból, nie jak opium, lecz jak moja ukochana, przy której cały żal i kłucie w sercu, znika.
Niech i dla mnie Niebo będzie otwarte, bo moim marzeniem nie jest bogactwo, anie władza, lecz Wieczność."
   Chrystian wszedł powoli do swego pokoju na trzęsących się nogach, czując okropne wyczerpanie. Nie chciał nic jeść, ani pić. Nie potrzebował materializmu, pragnął czuć ciepło, rozgrzewające jego zamarzające, umierające serce i czarną, obrzydliwą duszę. Miał przed oczyma błagalny, cierpiący wzrok ojca, w uszach słyszał jego ledwo co słyszalne, słowa, czuł jego zapach. Usiadł bezsilnie na łożu i patrzył tępym wzrokiem w ścianę naprzeciwko. Ogarniała go melancholia i to dziwne uczucie, jakby osłupienie, które brało górę coraz bardziej, z każdą sekundą. Niedowierzanie było silne, jak trąba powietrzna: bezlitośnie i bez najmniejszych oporów ze strony człowieka, porywała w całości i rzucała po mrocznych ścianach. Królewicz czuł, jakby za jego plecami stała Śmierć. Wyobrażał ją sobie tak, jak kiedyś opisał mu ją, Hasan:
"-Stanęła przede mną kobieta w wieku mej matki, gdy się narodziłem. Młoda czarownica o bladej cerze, pozbawiona miotły, a zamiast kota na jej ramieniu, spoczywała długa, ostra kosa, czekająca, jakby w gotowości, gdyż lśniła, jak księżyc w pełni. Panna odziana była w czarne, długie szaty, jakby przeżywała swój pogrzeb, bo czerń była głęboka- siedemnastolatek patrzył bratu w oczy ze smutkiem i strachem- Nie było widać koloru tęczówek owej damy. Może były białe...? Jej włosy miały kolor śniegu, a sięgały daleko, gdyż nie potrafiłem dojrzeć, gdzie się one kończą. Pani Śmierć miała zsiniałe usta, które szepnęły do mnie, że już na mnie czas. Po tych słowach rozpłynęła się, niczym mgła. To twoja wina, Chrystianie. Sprawiłeś, że widzę ją co noc w mych snach.
-To nie przeze mnie!- rzekł najstarszy syn króla- To Cezary ustalił te zasady, nasz wielki przodek.
-Ale to ty zabijesz mnie, a nie ja ciebie. Wiesz dlaczego?- blondyn podszedł bliżej i szepnął- Bo to ty zostaniesz królem, a wiesz dlaczego? Ponieważ ojciec tego chce... A dlaczego?
-Hasanie...
-Ja ci powiem- zaśmiał się z pogardą, przerywając bratu wypowiedź- Jesteś najstarszy z naszego rodzeństwa i król najbardziej kocha ciebie."
   Chrystian gorzko zapłakał i opadł bezsilnie na miękkie poduchy. Nie chciał słyszeć niczego, co sprawiłoby mu przykrość, bądź wywołało i niego wyrzuty sumienia, bo pragnął spokoju. Wiedział jedno: sam pośród czterech ścian go nie znajdzie...

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Kiedy nastał ranek, medycy wyszli z komnaty władcy, patrząc wzajemnie na swe zakrwawione dłonie... Ich wzrok był zmęczony, gdyż nie spali całą noc, starając się uratować Edwarda. Ich twarze były smutne, wzrok plątał się z kata do kąta, nie mogąc spojrzeć czekającym przed pokojem króla, ludziom. Stali tam: Hasan, Emma oraz Oskar.
-Mów, co z królem!- rozkazała matka pięciolatka, chwytając starego medyka za ramię.
-Pani... Było naprawdę ciężko...- zaczął z trudem, wspominając minioną noc- Zrobiliśmy wszystko, by pomóc władcy...
-Do rzeczy!- krzyknął blondyn, patrząc na mężczyznę z gniewem w oczach.
-Spokojnie, wasza wysokość- rzekła rudowłosa dziewczyna- Nie denerwujmy się, dużo przeżyliśmy.
-Milcz!- warknął przez zęby syn Edwarda- Co z ojcem?! Mówże, człowieku!
-Książę, wybacz...- wydusił starzec- Ale ja...
-Medyku!- zawołał ktoś z końca korytarza. W stronę zebranych ludzi, szedł Chrystian. Podszedł szybkim krokiem do lekarza, który mimo swego sędziwego wieku, ukłonił mu się nisko- Co z królem?
-Właśnie o to pytałem- zaśmiał się Hasan.
-Też jestem dzieckiem monarchy- zdenerwował się brunet- Chyba mogę spytać...?
-Ty jesteś najważniejszy- dodał z ironią blondyn.
-Przestań, na Boga!- brązowooki mężczyzna podniósł głos- Nie kłóć się ze mną!
-Tylko dlatego, że jesteś najstarszy z naszej czwórki, mam zamknąć gębę!- krzyknął siedemnastolatek, marszcząc cienkie brwi.
-Uspokój się, jak się wyrażasz?!- spytał ciszej Chrystian, podchodząc do brata.
-Może od razu mnie za to zabij?
   Dwudziestotrzylatek już tego nie wytrzymał! Młodszy brat ciągle mu to wypominał!
-Przestań wciąż o tym mówić!- krzyknął Chrystian, łapiąc Hasana za szyję... Ścisnął ją mocniej- Nigdy! Ani razu nie wspomniałem o tym, ze chcę cię zabić! To ty to wymyśliłeś! Głupcze...!
-Królewiczu...- medyk zbliżył się do następców tronu- Puść brata, nie kłóćcie się.
-Jeszcze ty!- Dwudziesto trzylatek wytrzeszczył oczy na lekarza i puścił blondyna, który upadł na ziemię i ciężko oddychał, próbując złapać powietrze z wyraźną trudnością- Jak śmiesz mnie upominać, ha?!
-Chrystianie...- Emma podeszła do męża i chwyciła go za ramię- Spokojnie. Będzie dobrze.
-Nawet nie wiem, czy ojczym żyje, Emmo!- wydarł się brunet, patrząc żonie z wściekłością w oczy. Wpadł w szał, nie panował nad emocjami, miał ochotę roznieść ten budynek gołymi rękoma.
-Władca żyje...- odparł medyk. Wszyscy spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
-Żyje?!- Hasan zerwał się na równe nogi, po czym podbiegł do drzwi- Chce zobaczyć ojca!
-To teraz niemożliwe, wasza miłość- powiedział starzec, torując księciu drogę- Być może jutro wieczorem, nie dziś.  

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Przebierałam się w granatową, grubą suknię. Rozczesałam włosy i splotłam je w warkocz. Usiadłam zmęczona na łóżku. Tęskniłam za ukochanym, martwiłam się o nasze dziecko, czułam narastające napięcie i męczyły mnie wymioty, bóle głowy... Nie sądziłam, że to może być tak męczące.
   Niespodziewanie do lecznicy wszedł Chrystian. Wstałam szybko i ukłoniłam się nisko, uśmiechając się promiennie.
-Książę...- szepnęłam radośnie i podeszłam do niego.
-Usiądź- rzekł czule, łapiąc mnie za dłonie- nie przemęczaj się.
-Pan Dawid powiedział, że nie mogę wciąż siedzieć.
-Nie ważne co on plecie- zaśmiał się.
-Wie co mówi- stwierdziłam uparcie i pocałowałam królewicza w czubek nosa.  
-Dobrze, skoro tak mówisz...- brunet chwycił moją dłoń i usiedliśmy na moim tymczasowym łóżku.
-Ile jeszcze będę tu siedziała?
-Nudzi ci się?- spytał, odgarniając mi kosmyki włosów z czoła. Jedynie pokiwałam głową w odpowiedzi- Jeszcze kilka dni, moja zielonooka pani.
-Może wytrzymam, ale obiecaj mi, ze będziesz mnie odwiedzał.
-Oczywiście- uśmiechnął się szeroko- Nie jestem w stanie przeżyć jednego dnia bez ciebie.
   Wtuliłam się w niego, po czym spytałam smutno:
-Co z twoim ojcem?
-Bardzo źle...- westchnął ciężko następca tronu- Medycy twierdzą, że nie dożyje jutra...- usłyszałam, jak zaczyna płakać. Spojrzałam mu w oczy, które tonęły we łzach. Objęłam jego twarz dłońmi i szepnęłam:
-Nie zostawi cię teraz, czuje że go potrzebujesz. Ty, twoje rodzeństwo, żona, wnuk... wszyscy. Poddani również. Król jest silny, tyle lat walczy z choroba. Wygra to, będę się modliła, ukochany.
-Dziękuję...- zachlipał i przytulił mnie mocno. Czułam jak cały się trzęsie. Pragnęłam mu jakoś pomóc, ale... jak? Strata kogoś tak bliskiego, jak ojciec, to okropny, najgorszy cios, jaki można zadać człowiekowi, niezależnie od wieku...

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Do komnaty Hasana przyszedł na spotkanie z nim, Fryderyk. Skłonił się nisko i czekał na pierwsze słowa następcy tronu.
-Kiedy zaczynamy działać?- spytał syn króla, stojąc bokiem do szambelana.
-Już niedługo, wasza miłość- odparł pewnie sługa.
-Czyli? Potrzebuję konkretów!
-Za kilka dni, jeszcze nie teraz. Inaczej ktoś zacznie nas o to podejrzewać.
-Masz pewność, że to się uda?
-Znam pewnego człowieka, który zarabia w ten sposób od wielu lat. Nie pomyli się, to osłabi księcia Chrystiana.
-I co dalej?- siedemnastolatek odwrócił się do rozmówcy i spojrzał mu w oczy z zaciekawieniem.
-Twój brat tego nie wytrzyma, mogę cię zapewnić, że długo nie pożyje... sam ze sobą skończy!



********************

Oto i kolejna część! :) Dziś taka bardziej mroczna, chciałam, by taka była. Dziękuję Wam za przeczytanie tych części i zachęcam do czytania dalszych losów bohaterów.  
PS: Chciałabym wiedzieć, czy jakaś postać w tej powieści,  Was irytuje, hihi :) Szczerze, to chciałam, by przynajmniej jedna osoba powiedziała: "Co za kundel, zabiję go!"  Ale ze mnie wredota  ;D Całuski! :*

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2070 słów i 11715 znaków.

4 komentarze

 
  • AuRoRa

    Jak na razie czytam po kolei, są postacie które się bardziej lubi i takie co mniej. No tak podburzanie Hasana przeciwko bratu to nie godne pochwały, łapka

    22 maj 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Dobrze, czyli osiągnęłam swój cel  :lol2:  Słabo to wygląda, prawda...  :woot2:  Dziękuję bardzo  :yahoo:

    22 maj 2018

  • Margerita

    łapeczka ale ten Christan jest uparty aż mnie zdenerwował  :nerw:

    29 wrz 2017

  • Duygu

    @Margerita Tak, ale nie miał w życiu lekko, zwłaszcza, że jego ojciec czuł się źle.  :and:  Dziękuję za łapkę, kochana!  :yahoo:

    30 wrz 2017

  • Fanka

    Zgadzam sie Fryderyk jest okropny  :nerw:  
    Ale zona Christiana tez mnie denerwuje  :pissed:

    28 wrz 2017

  • Duygu

    @Fanka Ha, no jest głupi, ona też niczego sobie  :P   ;)

    28 wrz 2017

  • Fanka

    @Duygu wiadomo musza byc i tez takie postacie  :P

    28 wrz 2017

  • Somebody

    Najbardziej mnie denerwuje Fryderyk :pissed:  A poza tym super :cheers:

    10 wrz 2017

  • Duygu

    @Somebody Ano, tak już z nim jest  :nerw: Dziękuję bardzo  :kiss:

    10 wrz 2017