Miłość sensem życia cz. 3

Miłość sensem życia cz. 3Patrzyłam na księcia zmieszana. Co to ma znaczyć? Jestem zwykłą dziewczyną, niewolnicą i ktoś taki, pod ochroną... Nie, na dzisiejszy dzień to już zdecydowanie za dużo! Nie wiedzieć czemu, czułam się bezpieczniej. W jego głosie było coś kojącego, niczym balsam dla ciała, dał spokój swymi oczami, mojemu ciału, przestałam trząść się, jak osika. Narząd wzroku całkowicie osechł z łez, jak kałuża w czasie suszy, gorąca bijącego z nieba. Pewnie zastanawiasz się: "Skoro Edyta nie wie co tu robi i o co chodzi Chrystianowi, to dlaczego nagle jest spokojna?". Nie wiem. Oczywiste jest tylko to, że królewicz emanował spokojem, jednakże korciło mnie, by poznać prawdę, dowiedzieć się o co mu chodzi.
-Wybacz...- wydusiłam, patrząc w jego nieziemskie, brązowe tęczówki- Nie rozumiem.
-Przywieźli cie tu...- zaczął i pomógł mi wstać. Poddałam się jego ciepły, delikatnym dłoniom, władcze spojrzenie księcia pomogło mi powstać, by iść... Ale, na Boga, gdzie?! Gdzie mnie prowadzili?! Ktoś mi to w końcu raczy wytłumaczyć?  
-Po co? Co ja tu robię, panie?- schyliłam głowę.
-Nie "panie", lecz "książę"- zaśmiał się serdecznie- W ten sposób zwraca się do władcy, a a propos... Prowadzili cię do niego. Pragnął cię poznać.
-Mnie?- stanęłam jak wryta. Super! Co ja mam do wielkiego monarchy?
-Tak. Ponoć jesteś dobrze wykształcona. Jeśli mój ojciec podejmie takową decyzję, to zostaniesz nauczycielką mego syna. Będę się tobą opiekował, niczego ci nie zabraknie.
   Każde jego słowo odbijało się w mojej głowie, echem. Mimo tego, że doskonale słyszałam co jego wysokość do mnie mówi, nie docierało to do mnie.  
-Czyli, że... Nie wrócę do domu?- w głębi duszy i serca miałam nadzieję, ale skoro mam uczyć księcia to...
-Nie wrócisz- rzekł cicho.
   Poczułam jak ogarnia mnie apatia. Chciałam się gdzieś zaszyć, sprawić, by moje oczy oślepły, uszy ogłuchły, a usta zaniemówiły. Bałam się, że zobaczę, usłyszę lub powiem coś złego. Musiałam wszystko przemyśleć.
   Spojrzałam prosząco w oczy najstarszego dziecka króla. Bezsilność ponownie wzięła górę, wahania nastroju dały o sobie silnie znać. Zbyt mocno...
-Pan Dawid zaprowadzi cię do twojej komnaty. Wyszykuj się i przyjdź do króla- powiedział stanowczym tonem, dał znak słudze, stojącemu obok wielkiej sali, po czym minął mnie i poszedł w znanym tylko sobie kierunku. Spojrzałam za nim maślanym wzrokiem, jakbym miała zemdleć i rozpłynąć się, niczym mgła. Z rozmyśleń brutalnie wyrwał mnie drażniący głos:
-Zasnęłaś na stojąco, jak koń?!
   Spojrzałam na człowieka, który to powiedział. Był niski, przy kości. Jego włosy były koloru ognia. Emanował energią, mimo swojej widocznej z daleka,nadwagi.
-Nie...?- zmarszczyłam brwi i zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu.
-Iiiiiiiiiii, dobrze!- pokiwał głową na boki- Chodź za mną!- rozkazał, idąc jakby w ślad za strażami i szambelanem, którzy jeszcze przed chwilą tamtędy podążali.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#

   Emma siedziała w komnacie, którą dzieliła wraz ze swoim synem. Pięciolatek wymachiwał drewnianym mieczem, który dał mu ojciec. Ich sala była ogromna. Czerwonokrwista kanapa, która zajmowała prawie całą ścianę naprzeciw drzwi wejściowych, idealnie pasowała do beżowych murów owego pomieszczenia. Naprzeciw niej stał blaszany stolik, a wokół niego leżały duże, brązowe poduchy. Obok znajdowały się dwa, spore łóżka. Niedaleko drzwi wisiało lustro oprawione w złotą ramę.  
-Poddaj się, albo cię zniszczę!- krzyknął mały książę, stojąc przed swym odbiciem w zwierciadle.
-Nie zbij tego!- księżniczka o rudych włosach surowo spojrzała na następcę tronu- To prezent od twojego ojca.
-Dobrze... To w takim razie, gdzie mam się bawić? Na dworze jest za zimno, tu jest za za mało miejsca, tata nie ma czasu...- marudził Oskar.
-Chodź do mnie- rozkazała Emma. Chłopiec stanął przed matką, która położyła mu chude dłonie na ramionach- Jesteś jedynym synem królewicza. w przyszłości zostaniesz królem, a władca nie może tak marudzić. stoi przed nim wiele wyzwań którym musi stawić czoła, synu. Przestań się wzburzać i pomyśl.
-Nad czym?- przewrócił ciemnymi oczyma.
-Nad swoim zachowaniem. A teraz, chodź. pójdziemy się umyć, bo król chce nas wieczorem widzieć.
-Idziemy do dziadka!- pięciolatek podskoczył z radości.
- Nie do dziadka, tylko do władcy- matka czujnie poprawiła syna.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#

-Tu jest twoja komnata!- eunuch wskazał na odrzwia, które były nieco mniejsze od pozostałych.
-Tu?- spytałam zaciekawiona.
-Ogłuchłaś? Otwieraj!
   Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i popchnęłam drzwi do przodu. Zobaczyłam przed sobą małe, ładnie pościelone łóżko, na którym leżały ciemnoróżowe poduchy. Weszłam do środka. Po prawej stronie stało lustro, było co prawda nieco porysowane, ale to straciło znaczenie, gdy po lewo zobaczyłam ogromne biurko. Zauroczyły mnie rzeźby w nim wykute. Obok stała wysoka, smukła szafa.
-Tu będziesz spała. Kiedy książę lub księżniczka rozkażą ci zająć się księciem, masz iść bez dyskusji!- podniósł ostrzegawczo palec wysoko do góry.
-Książę mówił, że mam iść do króla...- zaczęłam, lecz Dawid przerwał mi wyraźnie zdenerwowany, że zwróciłam mu uwagę:
-Właśnie chciałem ci o tym powiedzieć! Gdy wejdziesz masz się ukłonić nisko i  milczeć!- położył nacisk na ostatnie słowo. ponownie mu przerwałam:
-Więc jak władca dowie się, że nadaję się na nauczycielkę?
-Dziewczyno!- przewrócił oczami- Kiedy monarcha każe ci mówić, to odpowiedz an wszystkie pytania! Nie wyprowadzaj mnie z równowagi!
   Zaśmiałam się z niego pod nosem.
-Ubierz się schludnie, uczesz, popraw minę, bo wyglądasz jakbyś zjadła tonę cytryny i daj mi znać!- rzucił szybko i wyszedł z pokoju.
   "A jaki mam mieć wyraz twarzy? Porwali mnie, traktowali jak psa i już nigdy nie wrócę do domu. Ojciec, matka i siostry pewnie się martwią, a przecież... zaraz, zaraz... A jeśli nie spodobam się królowi, jeśli umiem za mało? Zapewne wyrzuca mnie z zamku, bo nie będą mieli ze mnie pożytku... Ach,Jezu, dlaczego?!"- w mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli i pytań.  
-Do roboty!- powiedziałam sama do siebie i zajrzałam do szafy.
    Wyciągnęłam z niej szarą suknię w błękitne kwiaty, o zwiewnych rękawach. Szybko ją założyłam. Sięgnęłam do szkatułki, stojącej na biurku i założyłam srebrny wisiorek. Uczesałam część moich gęstych włosów w warkocza i wyszłam ze swojej... komnaty. Ja w komnacie! Ha! Ta, która często nie miała co jeść i harowała w polu, jak wół. Ja w komnacie...
   Poszłam do sali głównej, gdzie siedziały te piękne dziewczęta. Teraz w sumie prawie się od nich nie różniłam. One również miały kolorowe stroje z delikatnego materiału, a na ich szyjach połyskiwała biżuteria.  
-Coś ty za jedna?- poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam niską dziewczynę. Była tak blada, że aż nieprzyjemnie na nią patrzeć, do tego te wielkie, jasne oczy jak u kota. Cały jej wygląd ratowały czarne, długie włosy. Czyli, że nie umarła i nie zmartwychwstała?
-A co ci do tego?- wzruszyłam ramionami.
-Uważaj!- odezwała się jedna z dziewcząt w haremie- Jest wyższa stanowiskiem od ciebie!
-W takim razie jaki zaszczyt cię spotkał?- zadrwiłam z brunetki, przechylając głową na bok.
-Jestem nauczycielka księcia Oskara- uniosła głowę dumnie do góry.
   Zmarszczyłam brwi. Co ona gada? Przecież to ja miałam go uczyć! No, Edyto! Chyba czas się pakować...
-Czy książę ma jakieś inne dzieci?- spytałam dociekliwie.
-Nie- wzruszyła ramionami-Tylko książę Chrystian spłodził syna. Hasan nie ma dzieci. Jego wybranka jeszcze nie pojawiła się w zamku. Marny nasz los!
-W takim razie musisz się pożegnać z księciem- stanęłam naprzeciwko niej- Od teraz ja będę uczyła następcę.
-Ty?!- parsknęła śmiechem.
-Za chwile nie będzie ci tak do śmiechu- rozkręciłam się na dobre, uśmiechałam się do niej bezczelnie.
-Co to ma znaczyć?
-Przecież mówię, że od teraz ja...- zaczęłam dumnie, ale niska dziewczyna wrzasnęła:
-Skąd ci to przyszło do głowy, łajzo?!
-Po pierwsze nie "łajzo", tylko "Edyto" , po drugie...- zmarszczyłam brwi z wściekłości i wycedziłam przez zęby:-zostałam tu przywieziona z rozkazu samego władcy!  
   Dziewczęta w sali głównej i brunetka zamarły. To nie była zwykła kłótnia między dziewczętami. Czułam, że będzie z tego nie bitwa, lecz- wojna. Dziewczyna, z która prowadziłam ostry dialog otwarła usta, by coś powiedzieć, ale w tej chwili przyszedł
pan Dawid i rzekł:
-Pani Katarzyno? Co tu robisz?
   Spojrzał po nas podejrzliwym wzrokiem.
-Nic- rzuciła zdenerwowana, odwróciła się na pięcie i odeszła. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam za nią dumna z siebie.
-Idziemy...- warknął rudowłosy- Pan czeka!
   Ruszyliśmy wąskim korytarzem. Po chwili stanęliśmy przed ogromnymi drzwiami, przy których czuwali dobrze zbudowani mężczyźni.
-Król chciał widzieć Edytę Estreicher- stwierdził poważnie Dawid.
-To na pewno ona?- spytał jeden z strażników króla.
-Ślepy nie jestem! Wpuść ją!- wzburzył się eunuch.  
-Wejdź, dziewczyno- odparł i otwarł mi drzwi.  
    Poczułam niesamowita energię, gdy weszłam do komnaty władcy. Zapach kwiatów i leczniczych ziół wypełniał pomieszczenie. Czułam lekki wiatr, wiejący z ogrodu, gdyż drzwi tarasy były otwarte. Całe bogactwo zapierało dech w piersi. Moje oczy miały zbyt mało czasu, by nacieszyć się tym widokiem, ponieważ zobaczyłam króla, siedzącego na szerokim, bogato-zdobionym tronie. Podeszłam bliżej i ukłoniłam się z szacunkiem, mając głowę schyloną.
-Więc to ty, Edyta Estreicher...- Edward pokiwał  z uznaniem głową. Zaczęłam się zastanawiać, czy tak dobrze wyglądam, a może bije ode mnie pozytywna energia?
-Tak, wasza królewska mość- schyliłam głowę jeszcze niżej.
-Wiesz po co cię wezwałem?
-Poinformowano mnie, wasza wysokość- starałam się zrobić jak najlepsze wrażenie.
-Doskonale- monarcha uśmiechnął się lekko-Skąd pochodzisz?
-Z Królestwa Polskiego.
-Ile masz lat?
-Piętnaście, panie.  
-Kim są twoi rodzice?- padło pytanie, którego szczerze mówiąc, nie spodziewałam się.
-Ojciec jest...- zawahałam się- Pracuje na...targu. Sprzedaje chleb, a matka to szwaczka.
-Rozumiem...- zaczął przeczesywać bujnął, siwą brodę- Zajmowałaś się czymś konkretnym?
-Pracowałam w polu pewnego magnata- odparłam lekko zmieszana.
-Masz rodzeństwo?
-Tak, dwie siostry.
-W jakim są wieku?
-Mają pięć i siedem lat, wasza miłość.
-Dobrze, rozumiem...- spojrzał na mnie głęboko zastanawiając się nad decyzją- Mój wnuk...Książę Oskar...- zaczął z dumą- Musi być doskonale wykształcony. To mój jedyny wnuk, następca tronu. Podołasz temu zadaniu, jakim jest nauczenie go, aby poradził sobie w przyszłości i był doskonałym księciem oraz przywódcą?
   Głośno przełknęłam ślinę... Czułam jak serce bije mi jak młot: ociężale i mocno. W komnacie zapadła taka cisz, że można było usłyszeć latanie muchy...

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2075 słów i 11436 znaków.

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    To dostała poważną funkcję, ciekawe jak sobie dalej poradzi, łapka

    29 mar 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Ano, odpowiedzialność musi być  :)  Dziękuję za uznanie.  :rotfl:

    29 mar 2018

  • Margerita

    łapeczka w górę to ona została porwana po to a żeby zostać niewolnicą?

    6 wrz 2017

  • Duygu

    @Margerita Takie już były zasady: porwana zawsze była niewolnicą, w każdym kraju w epoce średniowiecza, nawet w renesansie. Dlatego cieszmy się, że u nas, w Polsce możemy powiedzieć to co myślimy i nikt nas nie ukaże w żaden nieprzyjemny sposób, ponieważ w dzisiejszych czasach są kraje, w których jest to zabronione. :sad: Pozdrawiam!  ;)

    6 wrz 2017

  • Somebody

    Żeby przerwać w takim momencie...Nieładnie :nunu:

    23 sie 2017

  • Duygu

    @Somebody Chyba musisz się przyzwyczaić, bo mam zamiar kończyć tak każdą część, aby czytelnik nie mógł się doczekać, co będzie dalej  :lol2:  Opowiadanie jest, moim zdaniem, bardziej ciekawe. Pozdrawiam  :D

    24 sie 2017