Miłość sensem życia cz. 74

Miłość sensem życia cz. 74-Jak mogłaś!- wzdrygnęłam się, słysząc czyjś nieludzki wrzask. Odwróciłam się szybko w stronę drzwi i zobaczyłam Leokadię. Zmierzyła mnie kilka razy wrogim, pełnym złości spojrzeniem. Miała czerwone oczy, jakby nie spała dobre trzy doby. Słyszałam jej nierówny, charczący oddech, który przyprawił mnie o zimne dreszcze. Westchnęłam, widząc ją ponownie w tymże stanie. Jak zawsze wyglądała okropnie, jakby nie umiała o siebie zadbać… Co prawda nie miała już pieniędzy, ale chodziło tu raczej o emocje, które za każdym razem brały nad nią górę. Dobrze byłoby ubrać się w godność i honor, jaki powinna mieć królewska córka…
-Pani…- ukłoniłam się, patrząc na nią beznamiętnie. Byłam ciekawa, co powie na wieści, które otrzymała od swojej sojuszniczki. Wpadła w moje sidła, jak mucha w pajęczą sieć…- Co cię sprowadza?
-Kpisz sobie ze mnie?! Uważasz się za świętą?! Myślisz, że wszystko, co zrobiłaś, ujdzie ci na sucho?! Myślisz, że nikt o niczym nie wie?! Ty też masz wielu ludzi na sumieniu! I właśnie po to tu jestem! Żeby ci o tym…
-Nie musisz, dziękuję- przerwałam jej z kpiącym uśmiechem na twarzy.- Nie musisz mi o tym przypominać. Toniesz w ruchomych piaskach. Nie masz nikogo, kto mógłby cię z nich wyciągnąć. Lepiej skończ swoją gadaninę. Ostrzegłam Emmę. Nie powiedziała nic interesującego.
-Nie kontaktujemy się odkąd wyjechałam! Zuzanna jest… była niewinna!
-Ona jak i wy popełniła ogromny błąd, zadzierając ze mną. I nie śpiewaj mi ustalonej przez was gadki. To nie zwróci życia dziewczynie. Wyjechała bez twojego pozwolenia. Obwiniasz się o jej śmierć? Słusznie. O służącą trzeba dbać, nie nią pomiatać.
-Ona sama wyszła z inicjatywą…
-I znowu to samo! Nic się nie zmieniłaś… Po śmierci swojego męża też tak mówiłaś. Obwiniałaś zmarłego, bo nie mógł się usprawiedliwić.
-Sama przed chwilą powiedziałaś, że wyjechała bez mojego pozwolenia!- wrzasnęła sfrustrowana królewna, patrząc mi hardo w oczy.
-Chodzi mi o całe jej życie. Powinnaś ją szanować i uważać na nią, skoro rzeczywiście nie masz do kogo zwrócić się o pomoc. Nie mam racji?
    Odpowiedziała mi cisza i delikatny świst wiatru, który próbował wedrzeć się do pomieszczenia przez nieszczelne okna. Leokadia stała, jak zabytkowa, już trochę zniszczona rzeźba i patrzyła na mnie tymże zepsutym wzrokiem, zmarnowanymi oczyma, które widziały wiele zła tego zamku. Była wyniosła i nie przyznała mi racji, lecz dusiła w sobie to, że zgodziła się ze mną w duchu. Zaczęła mieć wyrzuty sumienia, co wymalowało się na jej twarzy w postaci łez i drżących warg. Trzęsły jej się dłonie, jakby stała na wielkim mrozie w cienkich ubraniach.
-Mam rację. Nie zadbałaś o nią- pokiwałam głową.
-Zabiłaś człowieka!…- zadrżał jej głos.- Zuzanna chciała tylko dobra mojego dziecka.
-Owszem. Nie wątpię w to. I gdybyś tu wróciła, tak jak chciałyście, zatrułybyście mi życie. Chcę spać spokojnie. Przynajmniej jedną noc.
-Pomyśl w takim razie, co czuje Emma!- podeszła do mnie bardzo blisko. Spojrzała na mnie z góry, chcąc przekonać samą siebie do walki po tym siarczystym policzku.  
-To nie moja wina, że książę mnie pokochał.
-Zniszczyłaś jej życie!- księżniczka niespodziewanie szarpnęła mną z całej siły. Czułam jej chłodny oddech na swojej skórze, gdy zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej.- Zabrałaś jej męża i czuje się samotna, a to najgorsze, co może spotkać człowieka! Pustka!
-Teraz sobie to uświadomiłaś? Czyli Szymon jest ci jednak bliski? A może jesteś zazdrosna?...- szepnęłam irytującym głosem, który doprowadził moją rywalkę do szału. Nie usłyszałyśmy, jak otworzyły się drzwi, gdyż w pomieszczeniu rozległ się odgłos uderzenia. Położyłam dłoń na policzku, czując piekący ból.  
-Leokadio!- krzyknął Chrystian, wchodząc szybko do komnaty królewny. Podszedł do siostry i postawił ją przed sobą na baczność. Dziewczyna syknęła, czując mocny uścisk na ramionach.- Jak śmiesz podnosić rękę na moją kobietę?!
-Nic nie rozumiesz i o niczym nie wiesz… I ja też o wielu rzeczach nie wiem, ale ta czarownica ma wiele na sumieniu!- wyrzuciła z siebie na jednym wdechu, patrząc mu bez wahania w oczy. Królewicz zacisnął pięści i powstrzymywał się z trudem, by nie uderzyć siostry. Honor księcia i ta sama krew płynąca w żyłach, nie pozwoliły mu na to i szybko się opanował. Złość jednak nie zeszła z niego, jak niepotrzebny kurz z mebli, łatwo i za jednym pociągnięciem ściereczki…  
-Milcz! Przyjechałaś tu, bo ojciec okazał litość, a ty…
-Chciał się ze mną pożegnać!- przerwała mu.
-Śmiesz posyłać ojca do grobu za życia? Kim jesteś?! Nie poznaję cię! Kiedy się zmieniłaś i w co?!
    Duma Leokadii ucierpiała, słysząc, że brat nie porównuje jej do człowieka, lecz do jakiejś rzeczy, czy też zwierzęcia. Powoli wciągnęła i wypuściła powietrze, chcąc opanować złe emocje. Patrzyłam na to ze łzami w oczach. Zabolało mnie nie uderzenie fizyczne, lecz to, że kolejny człowiek na mojej drodze, nie okazał mi szacunku. Kimkolwiek bym nie była, szacunek to rzecz święta…
-Nie jestem czymś…- wydusiła przez zaciśnięte zęby Leokadia.- Jestem córką króla Edwarda i nikt, nawet ty, nie ma prawa tak do mnie mówić!
-Skoro jesteś taka ważna, powinnaś umieć się zachować! Duygu należy do mnie, nie do ciebie i tylko ja mogę ją uderzyć, choć nigdy w życiu tego nie zrobię, bo kocham ją ponad życie! Nie pozwalam ci!  
-Nie zrobiłam tego bez powodu!
-Nic mnie to nie obchodzi!
-Zabiła Zuzannę!
-Milcz! Przyjechałaś tu tylko zrobić kolejną awanturę!
-Nie wiedziałam o śmierci Zuzanny! Duygu ją zabiła, ogłuchłeś?! Zabiła człowieka!
    Zaczęłam modlić się o swoje dalsze sekundy życia, czując na sobie niepewny wzrok ukochanego. Stres w moim stanie był całkowicie zbędny! Życie jednak nigdy mi nie oszczędzało strachu. Miałam wrażenie, że los nigdy nie będzie mi sprzyjał… Spojrzałam na niego, a z oczu spłynęły mi łzy.  
-Zuzanna jechała, by ubłagać króla o powrót księżniczki Leokadii do zamku… Sam wiesz, co przeżywam.  Nie zaprzeczam. Kazałam to zrobić. Ale pamiętaj, że teraz nie potrzebuję intryg. Pragnę spokoju. Ta dziewczyna doniosła o mnie, gdy była pod moim sercem była Antosia. Zagrażała nam!- rzekłam powoli, patrząc królewiczowi w oczy. Patrzył na mnie z niedowierzaniem jeszcze przez minutę, która wydawała mi się być wiecznością…
-Leokadio…- Chrystian zwrócił się do siostry.- A ty nie zabiłaś człowieka? Nie jesteś przypadkiem na wygnaniu? Poczułaś smak wygranej, gdy tylko przekroczyłaś mury tego miejsca?
-Chrystianie…
-Dowiesz się czegoś jako pierwsza. Czuj się zaszczycona, bo moja kobieta ma honor i darzy wielką miłością dziecko, które nosi pod sercem. Może się czegoś nauczysz- przerwał jej, patrząc na nią z zaciekawieniem. Nie zdziwiło go to, że Leokadia była w szoku i spojrzała na mnie, jakbym wyczyniała cuda na ich oczach. A ja tylko po raz kolejny chciałam dać życie. Nie dla dynastii, tylko dla szczęścia mojego i królewicza.  
-Ja… jak to?...- spytała matka Szymona, patrząc na nas z niezrozumieniem w oczach i szokiem wymalowanym na twarzy.  
-Jeśli wyrwiesz jej choć jeden włos z głowy, uznam to za napad na ich życie…- syknął zdenerwowany Chrystian. Jego słowa dudniły mi w uszach. Zlękłam się, że jej o tym powiedział. Chciałam, by to była tajemnica…- Duygu opiekuje się twoim synem, za co powinnaś być jej wdzięczna, a ty ją bijesz. Jeśli chcesz, możemy go oddać Weronice. Ona nie da mu tyle miłości, co moja kobieta. Ty również mu tego nie dasz. Oszczędź jej nerwów, bo ma pod opieką teraz troje dzieci. Jeśli coś jej się stanie, ty za wszystko odpowiesz, bo to przez ciebie Duygu nie śpi po nocach. Widzisz, co musi robić, by przetrwać! I wcale jej się nie dziwię. Kazała zabić, ale Bóg jest miłosierny. Moja kobieta chce przebaczenia, więc je dostanie. Ale ty? Nie masz sumienia, więc nie mamy o czym mówić… A teraz, wyjdź!  
    Leokadia nadal przypominała tę rzeźbę, która wiele przetrwała. Wiele burz, huraganów, wielkich powodzi i sztormów. Dziewczyna doskonale wiedziała, że brat nie żartował. Usłyszała to w jego męskim i stanowczym głosie oraz zobaczyła to w odważnym spojrzeniu królewicza. Jednak nadal stała w tym samym miejscu, nie postawiwszy kroku w bok, na przód, czy w tył, jakby ktoś pod groźbą śmierci kazał jej tam stać.  
-Masz z nią dzieci…- zaczęła królewna, marszcząc brwi.- Oby były zdrowe i silne… Jestem jej wdzięczna. Nie myśl, że nie…- kłamała, jak z nut, co nie uszło uwadze księcia.
-Nie drwij ze mnie. Kazałem ci wyjść i radzę, byś przemyślała moje słowa i swoje czyny- przerwał jej gwałtownie, nie mogąc dłużej słuchać tych kłamstw. Leokadia wiedziała, że nic jej tu nie trzyma. Ukłoniła się i wyszła z komnaty, zostawiając mnie i królewicza w tych czterech ścianach.  
-Wasza miłość… Tak się cieszę, że jesteś- wpadłam ukochanemu w ramiona.
-Dlaczego wyjechałaś bez mojego pozwolenia?- spytał, uspokajając ton głosu i opanowując emocje.
-Ja… książę… ja…- coś jakby stanęło mi w gardle i nie pozwalało mówić.- Chciałam… chronić nasze dzieci. Naszego syna i naszą córkę- wypowiedziałam szybko, patrząc mu z miłością w oczy. Chrystian ujął moją twarz w swoje ciepłe dłonie i ucałował mnie w czoło.
-Mój pierwiosnku… Jeśli król się o tym dowie…- uciął, bo dostrzegł łzy i przerażenie w moich oczach. Nie potrafiłam powstrzymać wody, która się tam znajdowała i po chwili moje policzki pokryły się słoną cieczą. Zaszlochałam bezradnie i ścisnęłam mocno jego dłoń.
-Tak… niech mnie zabiją… Wolę umrzeć... niż żyć w ciągłym strachu… Kolejna ciąża w tym stanie emocjonalnym to okropieństwo! Chcę, by nasz syn się nie denerwował… On wszystko czuje, książę. Więcej niż dorośli ludzie…  
-Duygu- przytulił mnie, a ja wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Krew płynęła już spokojniej, ciśnienie się ustatkowało, nerwy odeszły.- Nie bój się. Kto kazał jechać Zuzannie z Leokadią?
    Prychnęłam pod nosem, sądząc, że nawet jeśli powiem mu prawdę, nie uwierzy mi. Powoli przeniosłam na niego wzrok i zastanowiłam się głęboko, czy przynajmniej spróbować…  
-Emma- odparłam z lekkim wahaniem.- Poszła do króla i powiedziała, że Zuzanna jest odpowiedzialna, mądra i tak dalej… Ta służąca chciała nas rozłączyć…- wydusiłam przez łzy, ściskając mocniej jego dłoń, by czuł moją obecność jeszcze wyraźniej.- Kocham cię. Zrobiłam to dla nas i dla dobra naszych dzieci.  
-Tak myślałem, że to Emma… Kto inny, jak nie ona…?- wyznał, kręcąc z niezadowoleniem głową.
-Nie jesteś na mnie zły?  
-Jestem, Duygu. Nie powinnaś zabijać Zuzanny. Ale… w pewnym sensie cię rozumiem… Nie wiem, co mam powiedzieć. Nie sądziłem, że jesteś w stanie zabić człowieka- był w wielkim szoku, ale tak bardzo mnie kochał, że nie mógł na mnie krzyczeć.
-Wybacz mi…
-Wybaczam. Nie denerwuj się już- przytulił mnie, widząc strach w moich oczach. Cała się trzęsłam. Nie sądziłam, że to zrozumie i tak spokojnie przyjmie do świadomości. Niedowierzał w to, że kazałam zabić Zuzannę, ale w końcu to do niego dotarło.- Wiesz, że cię nie wydam. Módlmy się, by to ucichło. Inaczej będzie źle. Nie mam tak wielkiej władzy, by cię uratować z rąk katów. Musisz na siebie uważać, Duygu- powiedział śmiertelnie poważnie, na co wzdrygnęłam się. Skoro król wyda rozkaz, nawet on nie mógłby mi pomóc…
-Wierzysz mi, prawda? Gdyby nie to, że nam zagrażała…- Chrystian przerwał moją mowę namiętnym pocałunkiem.  
-Nic już nie mów…- szepnął, wplatając dłonie w moje gęste, ciemne włosy. Ponownie połączyliśmy nasze usta w pocałunku.- Nie pozwolę cię skrzywdzić.  
    Chrystian kazał położyć mi się do łóżka i odpoczywać. Poszedł razem ze mną do mojej komnaty, gdzie czekała na nas Antosia, a Szymon spał smacznie w kołysce. Nawet nie słyszałam, jak książę wyszedł z komnaty, bo od razu zasnęłam i wyłączyłam się z tego świata.  
-Chodź ze mną- zwrócił się do swojego strażnika. Poszli do jego sali. Szli w milczeniu, słychać było tylko rozmowy w haremie i pospieszne kroki sług.  
    Powoli przekroczyli próg komnaty Chrystiana, jakby mieli dla siebie tyle czasu, ile im się podoba, jakby nie mieli papierów do uzupełniania i nudziłoby im się… Nie przyszli tu jednak na miłe pogawędki.
-Wiedziałeś o tym, że Duygu przyjedzie do tej chaty?- spytał królewicz, patrząc na mężczyznę zmęczonym spojrzeniem.
-Tak, książę. Pan Dawid powiedział, że księżniczka przyjedzie. Chciałem, by została, ale już wysłał po jej wysokość swojego człowieka…- odparł z wyraźną trudnością, bojąc się surowej kary.
-Wykonałeś wyrok?
-Księżniczka jest niewinna!- królewicza nieco rozbawiła jego waleczna postawa. Podszedł do niego i poklepał przyjacielsko po ramieniu:
-Obym miał jedynie takich ludzi przy sobie, jak ty: nieustraszonych, mądrych i wiernych.  
-Zawstydzasz mnie, książę. Wykonałem rozkaz księżniczki, bo taki jest mój obowiązek.
-Zuzanna faktycznie zagrażała mojej ukochanej?
-Pan Dawid miał ochotę rozszarpać dziewkę na strzępy- odparł bez wahania.- Powiedział, że to ona wydała księżniczkę twojej żonie i omal nie zginęła.
-A wraz z nią moja córka…- westchnął ciężko.- Duygu…
-Wiem, wasza miłość. Nikt nie może o tym wiedzieć- szepnął służący, domyślając się, o czym chce powiedzieć następca tronu.
-Leokadia już o tym wie.
-Jak to?- mężczyzna omal nie dostał zawału.
-Powiedziałem jej. I tak by się dowiedziała od ojca. On tak bardzo się cieszy, gdy dostanie wiadomość, że będzie miał wnuka. Zagroziłem Leokadii. Wcale nie musi tu przyjeżdżać tak często. Duygu wychowa Szymona na dobrego księcia. Wyjedziecie stąd jeszcze dziś. Masz mieć oko na moją siostrę! Nic nie może umknąć twojej uwadze. Milcz, jak grób, nie mów nikomu o tym, że Zuzanna została stracona na rozkaz mojej ukochanej. Leokadia nie przyjedzie tu przez następne kilka lat. Już ja się o to postaram!

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2712 słów i 14589 znaków.

3 komentarze

 
  • Margerita

    łapka w górę widzę że Leokadia coś nie wyspana

    5 lip 2020

  • Duygu

    @Margerita Dziękuję ślicznie :) Hahaha, no, bidulka, ona się rzadko kiedy wysypia  :lol2:

    5 lip 2020

  • AnonimS

    Z ciekawości zajrzałem i proszę , jestem pozytywnie zaskoczony ( mimo że to miłosne :O ). Jestem pod wrażeniem i chyba będę musiał poczytać od początku bo mnie wciągnęło. A tu tyle odcinków , ech :ziober: . pozdrawiam i łapka na tak.

    16 kwi 2018

  • Duygu

    @AnonimS Bardzo mnie to cieszy!  :danss:  Będzie mi niezmiernie miło, jeśli coś jeszcze przeczytasz, bo masz rację- dużo tego  :)  Dziękuję i również pozdrawiam!

    16 kwi 2018

  • Somebody

    Świetnie  :bravo: Jestem dumna z postawy Chrystiana. Oby więcej takich mężczyzn na świecie! A Duygu miała ogromne szczęście. Z drugiej strony to, że Chrystian wie, do czego jest zdolna może w przyszłości postawić ich związek pod znak zapytania. Ech, namotałaś aż głowa pęka  :lol2: Ale tak trzymaj  :przytul:

    14 kwi 2018

  • Duygu

    @Somebody Dziękuję :) Ja również jestem zadowolona, uratował skórę ukochanej.  :rotfl:  Ona się zawsze w coś wpląta.  :faint:  Ano, właśnie, teraz już wie... Uwielbiam motać  :D  Całuski!  :kiss:

    14 kwi 2018