Miłość sensem życia cz. 39

Miłość sensem życia cz. 39Minęła noc. Obudziły mnie promienie porannego słońca. Westchnęłam cicho, patrząc za okno i mocniej wtuliłam się w Chrystiana.  Poczułam jego mocne perfumy. Jaśmin i coś jeszcze... Nieważne. Kochałam jego zapach. Spojrzałam na jego twarz. Spał słodko, jak małe dziecko. Uśmiechnęłam się na ten widok. Pogłaskałam go delikatnie po nosie, na co przechylił głowę, dając znak, że był zmęczony. Miał ostatnio dużo na głowie. Postanowiłam mu więcej nie przeszkadzać. Powoli wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać.
-Gdzie uciekasz?- spytał zaspanym głosem, dwudziestotrzylatek.
-A ty nie śpisz?- zaśmiałam się. Wskoczyłam na łoże i pocałowałam go szybko w usta- Nie chcę ci przeszkadzać.  
-Po pierwsze: nigdy nie powiedziałem, że mi przeszkadzasz i po drugie: syn króla nie pozwolił ci wyjść- udawał groźnego, nachylając się ku mnie. Położyłam się- Już nie masz dokąd uciec!- zaśmiał się królewicz i zaczął  mnie łaskotać.
-Przestań, proszę!- odepchnęłam go od siebie.
-Wścieknę się i nie będzie dobrze, wasza miłość- pogroził palcem, ukazując białe zęby w szerokim uśmiechu.
-Nie będziesz dla mnie zły. Za bardzo mnie kochasz- uśmiechnęłam się, po czym usiadłam przy małym stoliczku. Zaczęłam jeść.
-Widzę, że ktoś tu zgłodniał?- zaśmiał się następca tronu, podchodząc do mnie. Spoczął obok i zaczął bawić się moimi włosami.  
-Rozmawiałeś z księżniczką Leokadią?- zmieniłam temat rozmowy na ciekawszy. Przynajmniej dla mnie...
-Wczoraj, ale wcześnie rano. Chciała być sama.  
-Jesteś zły na Aleksandra?
-Za to, że w końcu zostanie ojcem? Nie- wzruszył ramionami, Chrystian.
-Leokadia go nienawidzi. Nie jest ci z tym ciężko?
-To ojczym zadecydował o ich ślubie, nie ja- spojrzał mi w oczy, po czym uśmiechnął się- Dlaczego o to pytasz?
-Po prostu...- zaczęłam coś wymyślać na poczekaniu- jest ci wierny. jego serce pewnie krwawi z powodu, że zona nie chce urodzić tego dziecka.  
-To musi byś straszne...- westchnął ciężko królewicz- Nie wyobrażam sobie, że kobieta może nie kochać dziecka, które nosi pod sercem.
-Kocham Antosię i będę kochała- chciałam go uspokoić, słysząc jego roztrzęsiony głos- Zniszczę tych, którzy chcą inaczej.
-Nie niszcz niczego i nikogo, Duygu- zaśmiał się Chrystian, przytulając mnie czule- Ojciec po to wychował mnie na odważnego i mądrego księcia, bym mógł chronić swe kobiety i dzieci. Ty masz za zadanie zajmować się naszą córką- pogładził mnie po włosach.
-Robię to całym sercem. Chcę, by ani przez chwilę nie czuła, że jest sama. Ma ciebie i mnie.
-Oskara również. Ostatnio o nią pytał- dodał z zadowoleniem dwudziestotrzylatek.  
-Nie mam nic przeciwko, może ja odwiedzać, kiedy tylko chce- powiedziałam szczerze.
-I właśnie za to cię kocham- szepnął i ucałował mnie w czoło- Jesteś taka dobra.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Hasan siedział z Natalią w jego komnacie. Dziewczyna długo nie rozmawiała z ukochanym. Zauważyła, że nie był sobą. Myślami był daleko stamtąd. Kilka razy musiała przywracać go do rzeczywistości, szturchając za ramię. Nie podobało jej się to. Miała podejrzenia, że już mu się znudziła. Nie patrzył na nią. Jego wzrok tkwił w dzbanie z winem.  
-Hasanie...- odezwała się trzynastolatka troskliwym głosem- Co ci jest?
-Nic. Nie martw się- powtórzył to zdanie po raz trzeci w trakcie półgodzinnej rozmowy. O ile można to nazwać rozmową.
-Przecież widzę, że coś cię trapi. Powiedz, ulży ci- chwyciła jego dłoń.
-Nie ma potrzeby- pokręcił przecząco głową, patrząc w podłogę- Czuję się dobrze. Chodzi o moją siostrę... Martwię się o nią. Ona nie chce tego dziecka.
-Nie? Dlaczego?- zdziwiła się blondynka, wytrzeszczając na księcia swe jasne oczy.
-To małżeństwo bardzo ją zniszczyło. Leokadia nie kocha męża.
-Chcesz jej pomóc?
-Bardzo, ale... jak? Najlepszym rozwiązaniem jest rozwód. O nim, jednak zdecydować może tylko mój ojciec.  
-Nie zadręczaj się tym- przytuliła go- Będzie dobrze. Księżniczka na pewno pokocha to dziecko. Będzie takie maleńkie, bezbronne, potrzebujące jej czułości... - rozmarzyła się nastolatka- Potem matka nauczy je stawiać pierwsze kroki, mówić i...
-Natalio?- Hasan przerwał jej wypowiedź z promiennym uśmiechem na twarzy- A ty... chcesz mieć ze mną dzieci?
   Złotowłosa dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. On naprawdę o to spytał? Uśmiechnęła się leciutko, lecz wyraz jej twarzy zmienił się kilka sekund potem, gdy przypomniała sobie, że nie mogła... Duygu jej zabroniła. Serce Natalii było rozdarte na pół- kochała Hasana, ale i darzyła szacunkiem swoją panią. Ani niego, ani niej nie chciała zawieźć... Spojrzała blondynowi w oczy z bólem w sercu. Tak bardzo go kochała. Miłość. Coś co znała, ale zbyt krótko. Zabrano jej to: matkę zabito, ojciec... nie chciała go nazywać tatą. Znienawidziła go za to, że zostawił mamę. To uczucie było jej potrzebne, dawał jej je Hasan. On nie był świadomy tego z kim rozmawiał... Natalia nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie zastanawiała się nad tym, czy chciałaby mieć z nim dzieci. Serce, jednak swoje wie i szepnęło: "Kochasz go. dzieci byłyby na to dowodem".
-Tak... Chcę...- wydusiła trzynastolatka, głośno przełykając siłę. Westchnęła ciężko, omijając wzrok księcia.
- Kocham cię...- rzekł cicho siedemnastolatek i ucałował ją w w policzek. Dziewczyna zarumieniła się, śmiejąc się cicho- A ty mnie?
-Też, wasza miłość... Ja również- położyła dłoń na jego ramieniu i zatrzepotała rzęsami- Bardzo cię kocham.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Leokadia siedziała w swojej komnacie i dobierała biżuterie do sukni w kolorze ametystu. Zmęczona długim szukaniem, nerwowo trzasnęła pokrywką skrzynki z drogocennymi naszyjnikami, bransoletkami i pierścieniami. Zdjęła z głowy srebrną tiarę, którą podarowała jej matka. Osiemnastolatka dobrze wiedziała, że nie miała prawa jej nosić. Sądziła, ze nigdy nie będzie miała ku temu powodów. Zawsze uważała matkę za wzór, choć ta kobieta wyrządziła innym ludziom wiele zła. Przyszła matka spojrzała na niebieskozielone aleksandryty utkwione w koronie. Lśniły, jak oczy Victorii, miały ten sam kolor. Leokadii  zrobiło się ponownie smutno. Przygnębiająco... Nieszczęście chodziło za nią, jak jej cień tyle, że cień odchodzi, gdy nadejdzie noc... To w przypadku księżniczki różniło fatum od naszego codziennego przyjaciela. Westchnęła ciężko, zamykając powieki. Pokiwała głową, utwierdzając się w tym, co miała za zadanie zrobić...  
   Córka króla wstała ociężale z krzesła i podeszła do drzwi.  
   Zawahała się... Iść, czy nie iść? jej matka zawsze powtarzała, że należy zrobić tak, by nawet najgorszy plan się udał. Dziewczyna popchnęła drzwi. Otworzyły się przed nią szeroko, jakby chciały jej pokazać, że ma to zrobić, ma iść. Wyszła szybkim krokiem. Chciała mieć to za sobą.
   Po dłuższej chwili stanęła przed drzwiami komnaty Chrystiana. Ta nadzieja w jej głowie, że był sam... Owa rozmowa w cztery oczy miała zmienić jej dotychczasowe życie...
-Książę jest sam?- spytała jej wysokość, patrząc na wysokiego, dobrze zbudowanego strażnika, stojącego przy drzwiach.
-Tak, pani. Mam coś przekazać?- spytał ochroniarz.
-Nie, sama mu to powiem...- wzruszyła ramionami osiemnastolatka. Sługa posłusznie otwarł drzwi, a ona weszła do środka. Jak zawsze pewna siebie i wyniosła...
   Zastała brata, siedzącego na łożu. Czytał. Znowu. Dla jego rodzeństwa wcale nie było to dziwne. Rutyna. Chrystian od zawsze zagłębiał się w lekturach.
-Nie przeszkadzam?- spytała, po czym zakaszlnęła teatralnie, Leokadia.
-Nie- odparł dwudziestotrzylatek, przenosząc wzrok na siostrę- Usiądź obok mnie- poklepał w miejsce blisko siebie. Nastolatka podeszła i spoczęła przy nim. Spojrzała niepewnie w te jego magnetyczne oczy i zaczęła z wolna:
-Wiesz... Rozmawiałam dziś z Oskarem... Jest mu ciężko, tęskni za matką... Sam mi powiedział...  
-Wiem. Myślisz, że nie rozmawiam z własnym dzieckiem?- spytał zaskoczony jej wypowiedzią, królewicz.
-Nic takiego nie powiedziałam. Chrystianie... Serce mi krwawi, gdy widzę go samego w czterech ścianach. Nie karz w ten sposób swego dziecka.
-To kara dla mojej żony, nie dla mego syna- książę wywrócił oczyma.
-Wiem, ale on cierpi. Oskar potrzebuje matki. Teraz najbardziej.
-Widzę, że dobrze orientujesz się w temacie...- powiedział lekko zdenerwowany brunet.  
-Po prostu mówię, co widzę- królewna wzruszyła ramionami i zacisnęła wargi.
-Chcesz mnie namówić, by tu wróciła? Zasłużyła na to, tak- westchnął sarkastycznie następca tronu.
-Ja...
-Możesz odejść- przerwał jej Chrystian, otwierając księgę.  
   Leokadia zmrużyła powieki, nie mogąc w to uwierzyć. Nikt nie rozmawiał z nią normalnie, tak jak chciała. Zapomniała o kulturze i wzajemnym szacunku. Nakrzyczała na ojca, oskarżała wszystkich dookoła, pluła mężowi w twarz... Jak jej bliscy mieli odebrać jej zachowanie? Właśnie tak. Księżniczka, jednak nie chciała przyjąć do świadomości, że to wszystko działo się z jej winy: kłótnie w małżeństwie, zero rozmów z bliskimi, brak wspólnie spędzanego czasu...  
   Wstała z łoża i wyszła z komnaty, zostawiając brata samego.  

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*
Siedziałam na łożu i kołysałam Antosię, gdy nagle przyszła Natalia. Spojrzałam na nią z zaciekawieniem. Co ją tu sprowadza?
-Witaj- uśmiechnęłam się.
-Pani...- schyliła głowę dziewczyna- Muszę ci coś wyznać.  
-Coś przeskrobałaś?- spytałam podejrzliwie.
-Ależ skąd, księżniczko...!- przeraziła się trzynastolatka, nerwowo bawiąc się palcami.  
-Więc, co się stało?- przeniosłam na nią wzrok.
-Książę Hasan... dziwnie się zachowuje.  
-Jakieś konkrety?- spytałam głodna faktów.
-Tłumaczył się zachowaniem i stanem zdrowia księżniczki Leokadii... Mam, jednak wątpliwości.  
-Nie zabraniajmy mu się martwić, ma powody- uśmiechnęłam się złośliwie.
-Aleksandra... znów mu czegoś dolała?- faworyta następcy tronu głośno przełknęła ślinę.
-Nie martw się, mniejszą dawkę tego co zawsze...- wywróciłam oczyma. Czasem ta dziewczyna była dla mnie, jak nóż przy gardle: zagrażała mi, była niewygodna...

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Leokadia wpadła do swojej komnaty, jakby zobaczyła ducha. Wytarła mokre od łez, policzki. Oddychała ciężko, serce biło jej nierówno. Zrozumiała, że została sama... Każdy kogo miała do tej pory, odwrócił się od niej, nie wytłumaczywszy się, nie pożegnawszy... Księżniczka położyła dłoń na klatce piersiowej. Czuła, jak mocno biło jej serce. Chciało uciec od swej pani. Niewolnik zmagań niecodziennej dla większości osób, codzienności. Osiemnastolatka czując ruch narządu, który sprawiał, że żyła, wrzasnęła głośno, padając na kolana. Łzy lały się z jej zielonych oczu, jak wodospad. Nie miała siły powstrzymać oporu wody. Nie miała siły żyć... Spojrzała w sufit, mając nadzieję, że Bóg do niej przemówi. Nie zdołała usłyszeć Jego głosu. W jej głowie rodziło się wiele różnych pomysłów, na to, by zakończyć cierpienie... Zerwała się z podłogi, przypomniawszy sobie o tajnej skrytce w szafie. Miała nogi, jak z waty. Bała się, ale musiała to zrobić... Chciała odpocząć od widoku męża i pustej komnaty. Nie było w niej nikogo, prócz niej. Nie chciała dziecka, które nie zostało spłodzone z miłości. Wstydziła się tego, ale przecież nikt tak naprawdę jej nie rozumiał...Księżniczka otworzyła ogromny mebel i wyrzuciła z niego wszystkie szaty. Znalazła je. Pudełko, w którym była rzecz, której tak bardzo potrzebowała... Głosy z tyłu głowy nie kazały jej zwlekać. Wzięła je najszybciej, jak tylko mogła i otworzyła. Nie myliła się. Trucizna nadal tam była. Czekała i osiemnastolatce wydawało się, że ją wołała. Czuła się okropnie. Czekanie nie znalazło miejsca na jej liście rzeczy, które musiała zrobić. Wyjęła buteleczkę z granatowym płynem i pozbyła się małego korka. Upuściła go na ziemię.
-Nie chcę tego dziecka...- szepnęła, kręcąc głową- Nie mam siły... Nie kocham go... Boże, nie dam rady dłużej...
   Podniosła flakonik, by wypić truciznę, gdy nagle...

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2258 słów i 12543 znaków.

4 komentarze

 
  • Margerita

    łapeczka do ciebie macha  :hi:

    4 paź 2018

  • Duygu

    @Margerita Dziękuję  :przytul:

    7 paź 2018

  • AuRoRa

    Szkoda Natalii, chce dziecka a nie może. Przerwa w dramatycznej chwili, czytam dalej  ;)

    21 cze 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Tak, Duygu stawia granice  :ninja:  Hihi, lubię tak kończyć  :D

    22 cze 2018

  • Milady

    Super. :yahoo:

    2 lis 2017

  • Duygu

    @Milady Dziękuję!  :jupi:

    3 lis 2017

  • Somebody

    Nadal nie lubię Leokadii. Wcale mi jej nie żal :P  Wspaniale napisane, jak zawsze:)

    2 lis 2017

  • Duygu

    @Somebody Ja też jej nie lubię  :) Dziękuję, kochana  :yahoo:

    3 lis 2017