Miłość sensem życia cz. 62

Miłość sensem życia cz. 62Dziewiętnastolatka powoli otworzyła oczy. Natychmiast je zamknęła, gdyż oślepiły ją pierwsze promienie słońca. Nic nie pamiętała. Zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć cokolwiek. Ból, przeszywający całe jej ciało, dawał się we znaki. Nagle poczuła ruch wszystkich mięśni, gdy chciała usiąść. Jęknęła, czując jak rany na plecach się rozciągają i powoli rozrywają pod wpływem najmniejszych czynności. Krzyknęła głośno, nie mogąc wytrzymać dłużej. „Sama sobie nie pomogę!”- warknęła zdenerwowana w myślach.  
-Straż!- wrzasnęła ostatkiem sił Leokadia. Do lecznicy weszło kilku medyków.
-Pani…- skłonili się nisko.
-Pomóżcie mi!- wycedziła sfrustrowana przez zaciśnięte zęby.
-Niedługo będziemy zszywać, na razie jednak nie możemy. Rany są zbyt świeże.- wyjaśnił starszy, doświadczony medyk. Westchnął ciężko, przeczesując gęstą, bujną, siwą brodę.
-Podajcie mi coś, by… tak nie bolało!- z jej oczu spłynęły pierwsze łzy.
-Na razie nie czas na to. Jesteś słaba, musisz odpocząć. Później podamy…
-Żadne „później”!- księżniczka przerwała mu poirytowana. Niespodziewanie do pokoju wszedł strażnik. Ukłonił się i powiedział:
-Pani… Przyszła księżniczka Duygu. Może wejść?
    Leokadia spojrzała na niego zaskoczona. „Co ona tu robi, do diabła?!”- pomyślała, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Wyczuła, że nie będzie to spokojna rozmowa i ta dziewczyna przyszła tu tylko po to, by ją „pocieszyć”…
-Niech wejdzie…- burknęła pod nosem, wyganiając lekarzy zabójczym spojrzeniem z pomieszczenia. Ukłonili się w przejściu, widząc mnie i cicho zamknęli za sobą drzwi. Jej wysokość usiadła powoli na tyle wygodnie, na ile pozwalały jej poranione plecy.  
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy.- uśmiechnęłam się z przymusu, widząc osobę, do której nie pałałam sympatią. Leokadia również, co było widać szczególnie wtedy, gdy przeniosła na mnie swój nieprzyjemny wzrok. Po chwili spojrzała na mnie zaskoczona, gdy zobaczyła, że trzymam w ramionach jej syna. Zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem, czując w tym podstęp, chęć „podlizywania się” królewskiej córce. Nie wiedziała, że nie miałam złych intencji i przyprowadziło mnie tu serce. Do niej.  
-Wejdź- skinęła do mnie głową, wysilając uśmiech i uprzejmy ton głosu. Nie wyglądało to zbyt dobrze, ale chodziło mi o malutkiego księcia. Usiadłam obok niej i podałam jej niemowlę.- Szymonie…- szepnęła, jakby bała się, że osądzę ją o kłamstwo. Byłoby tak, gdybym sama nie była matką. Wiedziałam, że ta dobra strona, wkrótce ujrzy światło dzienne, ukaże się wszystkim.  
-Spytałam króla, czy mogę do ciebie przyjść…- zaczęłam z wolna, nie wiedząc jak mam zacząć rozmowę. Gratulowałam sobie w duchu, że w ogóle się odezwałam. Widząc wyraz twarzy wroga, nie miałam najmniejszej ochoty siedzieć z nią w jednym pomieszczeniu, a co dopiero rozpocząć dialog- Powiedział, że możesz być nieprzytomna… Ale przyszłam. Szymon cię kocha…
-Wiem.- królewna przerwała mi oschle- Każdy to mówi. Na okrągło to słyszę.  
-No, tak… Wybacz.- wzruszyłam ramionami, patrząc na nią niepewnie. Nie wiedzieć, czemu co chwila wracała do mnie myśl, że jeszcze tak niedawno porzuciła to dziecko i odeszła bez upewnienia się, czy aby jej synowi jest dobrze w ramionach Weroniki. Byłam niespokojna. Nadal pamiętałam o tym, kto zabił Aleksandra. I nie zapomnę… Szymon patrzył w oczy mamy, a ona nic nie mówiła. Nie wiedziałam, co o niej myśleć… Ta kobieta to jedna wielka zagadka…- Jak się czujesz?
-Nie udawaj, że cię to interesuje.- gdyby zabijała wzrokiem, umarłabym w tamtym momencie na sto procent! Westchnęłam ciężko i po chwili rzekłam ciszej:
-Chodzi mi o Szymona. Potrzebuje cię, przyszłam tu z nim, bo to czułam.  
-Ja jakoś tego nie czuję…- rzekła szczerze. Sama się zdziwiła, że mi to powiedziała, na co wskazywał jej niespokojny wzrok, krążący po lecznicy.- Może dlatego, że niedługo wyjadę… bez niego…  
-Będziesz go odwiedzała…
-Wiem.- przerwała mi ponownie- Ojciec mnie o tym poinformował, a ty pewnie dowiedziałaś się od swoich wiernych sług.- prychnęła z pogardą. Nie zareagowałam. Widziałam, że miała do siebie żal, za to co zrobiła. Byłam zadowolona, że w końcu przejrzała na oczy!- Czego się spodziewałaś?- zwróciła się do mnie-Że ci podziękuję? Ja?
-Nie.- przyznałam szczerze- W końcu to ja powiedziałam królowi prawdę.  
-Widocznie nie umiesz trzymać języka za zębami.
-Nie, pani. Nie umiem żyć w kłamstwie i udawać, że jest dobrze, mimo tego, że wiem o wszystkim. A ty myślałaś, że o niczym nie wiem…  
-Może byłam głupia…- rzekła księżniczka, usiłując się na spokój. Oddała mi Szymona.- Idź świętować. Obiecuję, ze kiedyś tu wrócę!
-Nie będę się cieszyła z nieszczęść wrogów, to nie jest dobre. Ale… mimo tego, że nie chcesz mnie widzieć… coś ci powiem…
    Królewna spojrzała na mnie zaciekawiona.
-Zaopiekuję się Szymonem, niczego mu nie zabraknie.  
    Leokadia zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem. Czuła coraz większą niechęć wstręt do mojej osoby. Każda sekunda, spędzona w moim towarzystwie ją zabijała.
-Nie dam mu zbyt wielu bogactw.- ciągnęłam, mimo westchnień poirytowania księżniczki- Dam mu, za to miłość. Nie będzie czuł, że cię nie ma. A co do twojego powrotu… czas pokarze. Każdy będzie miał to, na co zasługuje- wstałam i wyszłam powoli z lecznicy, niosąc na rękach Szymona.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

-Wzywałeś mnie, ojcze…- szepnęła zlękniona Otylia, kłaniając się przed Edwardem. Król siedział na swoim łożu i wpatrywał się w córkę, jak w kulę, przepowiadającą przyszłość.  
-Córciu…- zaczął władca, czując ból w sercu. Zranił ją… i to bardzo…- Podejdź, mój kwiatuszku.
    Księżniczka spojrzała na niego beznamiętnie i wykonała jego rozkaz. Słowa ojca nie wywarły na niej żadnego wrażenia. Były przelotne. Miały swoje miejsce w przeszłości, ale nic dla niej nie znaczyły. Wiedziała jednak, do czego zmierzał monarcha. Czekała cierpliwie…
-Wezwałem cię, bo…- westchnął ciężko- chcę cię przeprosić. Za bardzo na ciebie naskoczyłem. Chciałaś dobrze, a ja… postąpiłem niesłusznie. Kochasz siostrę. Wiem to- na jego twarzy zagościł pierwszy od dłuższego czasu, uśmiech. Otylia nie wydawała się być usatysfakcjonowana jego słowami, ale odwzajemniła uśmiech.  
-Nie szkodzi, panie…- rzekła ledwo słyszalnie.  
-Dla ciebie jestem przede wszystkim ojcem, moja ukochana córko- Edward wstał z trudem i podszedł do Otylii. Ujął jej piękną, chudą twarz w swe dłonie i ucałował ją w czoło. Odgarnął jej jasne włosy z czoła.- Jesteś tak podobna do matki… Hasan, również. Kocham całą waszą czwórkę. Jesteście dla mnie, jak pamiątka po Victorii i Rozalii.  
-Nie myśl o tym, bo zachorujesz…- zmartwiła się blondynka- Kocham cię, tato. Nie musisz mnie przepraszać, to była trudna decyzja.  
-Trudna, ale postąpiłem źle. Nakrzyczałem na ciebie i Chrystiana.
-Wybaczy ci to. Ja nie mam ci czego wybaczać.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

    Przyszłam do Chrystiana. Uśmiechnął się promiennie na mój widok. Nie kryłam radości tym, że w końcu widzę go w lepszym stanie.
-Wejdź, moja pani.- nie spuszczał ze mnie wzroku. Siedział na łóżku i popijał wino.- Słyszałem, że byłaś u Leokadii.
-Tak.- usiadłam obok niego- Mam nadzieję, że jej nie przeszkadzałam…
-To nie ona mi o tym powiedziała, moja bezcenna, ukochana, najpiękniejsza kobieto na świcie!- pocałował mnie w usta, śmiejąc się głośno- Boisz się jej?
-Sadzę, że powinna odpoczywać…- odparłam wymijająco. Odwróciłam głowę, by nie patrzył mi w oczy. W nich tkwiła prawda…
-Przecież widzę…- rzekł tym swoim pociągającym głosem. Przysunął się do mnie i objął czule- Co mam zrobić, żebyś się nie bała?
-Przytulaj mnie tak, jak teraz…- uśmiechnęłam się, wtulając się w jego silne ciało.- I nie płacz, nie czuj się winny, pozostań sobą… Na zawsze. Takiego cię kocham.
-Czyli, że już ze mną lepiej?
-O wiele lepiej.- wyznałam szczerze, patrząc mu w oczy.
-To dzięki tobie.  
    Delikatnie musnęłam jego wargi.  
-Co u Antosi?- spytał uśmiechnięty książę.
-Dobrze. Nic jej nie dolega. Pomaga mi. Wczoraj razem z Olą usypiała Szymona.  
    Chrystian uśmiechnął się jeszcze szerzej. Położył mi dłoń na policzku:
-Jest taka dobra i czuła… jak ty. I piękna jak ty.  
-Silna jak ty… Zdecydowana, jak ojciec, też!- zażartowałam.
-Doprawdy?- królewicz zaśmiał się głośno.
-Tak!  
    Zapanowała cisza. Chrystian chciał spytać o tyle spraw… Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć.  
-Co powiedziała Leokadia?- spytał cicho, patrząc mi niepewnie w oczy. Westchnęłam ciężko:
-Wiesz jak ze mną rozmawia… Nic szczególnego.
-Nie podziękowała ci?- spytał zaskoczony. Wytrzeszczył na mnie swe duże, ciemne oczy.
-Powiedziała, że nie mam na co liczyć. Ale… to nieważne- uśmiechnęłam się słabo, by zakryć zranione serce jej słowami. Poczułam się wtedy taka… niepotrzebna Szymonowi, a przecież oddałam mu całe serce… Dobroć. Miłość. Nakarmiłam go.
-Pomówię z nią…
-Nie!- zaprotestowałam, zamykając mu usta dłonią- Nie chcę tego. Nic mi nie jest. Tu chodzi o Szymona.
    Dwudziestoczterolatek uśmiechnął się lekko.  
-Kocham cię za to, że pomagasz wszystkim, nawet tym, którzy cię nienawidzą.- wyznał, przytulając mnie mocno.
-Szymon nie jest niczemu winny. Oby nie wdał się w twoją siostrę… Nie zrozum mnie źle, ale… lepiej by było, gdyby był naszym drugim Aleksandrem: odważnym, silnym, kochającym mężczyzną. Nie chcę go, by nam służył, lecz pomagał.
-Jesteś taka dobra. Aleksander jest ci wdzięczny.
-Wiem. Czuję to, Chrystianie…- szepnęłam, patrząc mu w oczy. Poczułam wielką ulgę, że ktoś mi to wyznał. Nie wiedziałam, czy dobrze zajmuję się księciem. Na szczęście Aleksandra mi pomagała.
-Pomagasz też mojej siostrze. Czuję, że pokochała Szymona. Zmieni się dla niego, gdy spędzi bez syna trochę czasu. Dlatego taka kara ją spotkała.
-Jesteś zadowolony z decyzji ojca?- spytałam zaciekawiona.
-Lepsze to, niż kolejna śmierć. Ale… nigdy nie wybaczę tego Leokadii… Nigdy!...- rzekł odważnie, ujmując moją dłoń- Nie zapomnę o tym, jak wielka krzywdę mi wyrządziła.
-Kiedy stąd wyjedzie?
-Gdy rany się zagoją. To zajmie kilka dni, nie więcej. Ojciec nie zadał jej zbyt wielu batów, bo… on też wie o wszystkich intrygach. Ma tego dosyć i nie ma czasu na te bzdury.- skinął do mnie głową.  
-Ma rację.- westchnęłam- A skąd pewność, że księżniczka nie będzie utrzymywać kontaktów z kimś z zamku?- zaniepokoiłam się.
-Spokojnie, mój ojciec o to zadbał. Od czasu do czasu będzie przyjeżdżała do Szymona, ale do czasu. Gdy książę zacznie jeść coś innego, Leokadia przestanie do niego przyjeżdżać. W końcu, to kara. Król kazał swoim strażom z nią jechać i oni będą pilnować, by nie pisała listów.  
    Nadal czułam się niepewnie. Straciłam Aleksandra i nie byłam już tak silna. Nie wiedziałam co robić, nagle wszystko posypało się, jak domino.  
-Nie martw się, Duygu.- Chrystian objął mnie czule- Będę z wami do ostatniego tchnienia. Nie oddam was nikomu. Nie będzie już żadnych intryg. Żadnych spisków. Koniec śmierci!...

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2115 słów i 11648 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Margerita

    łapka w górę dobrze Leokadii tak

    25 maj 2020

  • Użytkownik Duygu

    @Margerita Dziękuję :rotfl:

    25 maj 2020

  • Użytkownik AuRoRa

    Leokadia się kuruje, ale nie wydaje mi się aby zapomniała krzywdy. Duygu powinna mieć się na baczności, bo to wygląda na początek nowych intryg. Oby Szymon miał spokojne dzieciństwo :)

    31 paź 2018

  • Użytkownik Duygu

    @AuRoRa Ah, kuruje się, kuruje... Tak, zawsze trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Oby, bo w niczym nie zawinił  :przytul:

    2 lis 2018

  • Użytkownik Fanka

    Czyżby i Duygu miała dość kłamstw i intryg? Czyżby odpocznie w końcu od tego całego "zła"? Widać Leokadia powoli,bardzo powoli zaczyna dostrzegać co zrobiła źle... Nikt nigdy nie jest świętym,ale najważniejsze jest to żeby poprawiać błędy :P  
    Mam nadzieję że choć na chwilę wszyscy sobie odpoczną ;)

    16 lut 2018

  • Użytkownik Duygu

    @Fanka Oj, ma dosyć! Pewnie któregoś dnia zaświeci dla niej słońce  :)  To dobrze, że widać to żółwie tempo dostrzegania przez nią błędów    :yahoo:  Ważna, ale trudna czynnczyn w życiu  :)  Zobaczymy, piszę scenariusze  :lol2:   :kiss:

    16 lut 2018

  • Użytkownik Fanka

    @Duygu no w takim razie pozostaję mi cierpliwie czekać  :kiss:

    16 lut 2018

  • Użytkownik Duygu

    @Fanka Postaram się dodać w weekend  <3

    16 lut 2018

  • Użytkownik Fanka

    @Duygu Świetnie <3

    16 lut 2018

  • Użytkownik Somebody

    Hmmm... Duygu pozuje na idealną. Że niby nie może żyć w kłamstwie... Hihi  :devil: Na razie wiatry jej sprzyjają, zobaczymy jak długo  ;) Trzymam kciuki za dalsze części  :kiss:

    15 lut 2018

  • Użytkownik Duygu

    @Somebody A, spryciula z niej, widzisz!  ;)  Zobaczymy, mogłyby trochę dłużej, niż zazwyczaj  :)  Dziękuję, kochana!  :kiss:  Staram się, by były coraz lepsze! Pozdrawiam ciepło!  <3

    15 lut 2018