Po tej swoistej wymianie wzajemnych obietnic i wyjaśnieniach w zakresie mikrofali, Robert powrócił do towarzystwa zgromadzonego w salonie, a Małgosia została w kuchni. Zobaczył wpatrzone w siebie, zaciekawione oczy Victorii i nie tylko. Uśmiechnął się więc i przysiadł obok żony.
- No cóż, musiałem wyjaśnić Małgosi po pierwsze; na czym polega różnica pomiędzy programatorem mechanicznym i elektronicznym kuchenki mikrofalowej. Programator mechaniczny jest mniej skomplikowany, ale też wszystko trzeba ustawić ręcznie, natomiast elektroniczny można zaprogramować. A po drugie; czym różni się mikrofalówka, którą Małgosia ma u siebie w kuchni, od tej która jest tutaj. Ta mikrofalówka posiada dodatkowe grzałki związane z grillem. Kiedy uruchomi się równocześnie mikrofalę i grilla, to można przegrzać to, co miało być podgrzane tylko mikrofalami. I Małgosia tak zrobiła, dziwiąc się, że zamiast podgrzać lekko mleko do kawy, to je zagotowała. I to wszystko - oznajmił Robert zaciekawionym domownikom i gościom, siedzącym w salonie.
- Ja to mamie też już wyjaśniałem i tłumaczyłem. Wydawało mi się, że mama dość dobrze zrozumiała i orientowała się w obsłudze mikrofali - Julian jako pierwszy zareagował na słowa Roberta, zdziwiony, że mama mogła popełnić taki prosty błąd.
Robert na wszelki wypadek pominął milczeniem wypowiedź Julka. Bo co niby miał powiedzieć? Że martwił się o Victorię i jej psychikę, w przypadku gdyby przypuszczenia czy domysły Małgosi o zajściu przez nią w ciążę, nie sprawdziły się albo że jej nieznajomość obsługi mikrofali była tylko przykrywką do porozmawiania z Gosią sam na sam.
A może miał ujawnić treść rozmowy i własną deklarację złożoną Gosi? Jakby tego było mało, miał jeszcze przy tym następny zgryz, co dalej? Pozostać w domu i czekać, aby chociaż w części wyjaśniła się sprawa ewentualnej ciąży Victorii czy zaryzykować i wrócić na Węgry do Hajduszoboszlo?
Victoria zauważyła, że Robert boryka się wewnętrznie ze swoimi myślami.
- Robercie, czy masz jakiś problem z tym, co powiedziała Gosia, czy gryzie cię coś innego? - zwróciła się do Roberta, wywołując tym samym zainteresowanie pozostałych, znajdujących się w salonie osób. Robert nie miał wyjścia, musiał odpowiedzieć żonie, jeżeli nie chciał wywołać fali domysłów czy przypuszczeń.
- Przez chwilę zastanawiałem się, co mamy robić dalej? Pozostać tutaj i siedzieć dalej na głowie Gosi czy Kazimierzowi, czy też wrócić na Węgry? - odpowiedział wprost Victorii, próbując czy starając się patrzeć jej w oczy szczerym spojrzeniem, chociaż prawdę mówiąc, szczerość ta w tej chwili, z uwagi na okoliczności, mogla być raczej umowna niż prawdziwa.
- Moim skromnym zdaniem powinniście pozostać tutaj i przeczekać spokojnie przez kilka dni te pierwsze objawy u Victorii. A później, w zależności jak rozwinie się sytuacja, zdecydujecie co dalej? - odezwała się Małgosia, która niepostrzeżenie pojawiła się w salonie.
- Ja też tak uważam Robercie! Może poczekajmy dwa, trzy dni i jeżeli nic niepokojącego nie będzie się działo, to pojedziemy na Węgry. Chciałabym uprzedzić na wszelki wypadek i zobaczyć minę mamy, kiedy dowie się, że może zostać młodą babcią - oświadczyła Victoria, którą rozbawiła myśl, jak zachowa się mama, kiedy pochwali się jej, że może być lub że już jest w ciąży z Robertem.
- A kiedy zdecydujecie się jechać, to ja mogłabym zabrać się z wami? - Kasia nie omieszkała skorzystać z okazji, załapania się na wycieczkę na Węgry, licząc, że ani Victoria ani Robert nie będą mieli nic przeciw temu, mając zwolnione przez Mihaelę miejsce w kamperze.
- Kamper ma sześć miejsc, więc może i ja mógłbym zabrać się z wami? - Julian, podobnie jak Kasia, też zwietrzył szansę podróży na Węgry. Widocznie towarzystwo Violettiny spodobało mu się na tyle, że chciał to wykorzystać do końca.
Poza tym wycieczka na Węgry i podróż kamperem też miały dla niego swoje znaczenie, bo przecież był to okres wakacji i on miał określone plany na ich spędzenie.
Kiedy Małgosia uznała, że zamiast tułać się po Polsce, w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na letni wypoczynek, wykorzystają w tym celu pobyt w domu Roberta, nie był tym specjalnie zachwycony.
Rozluźnił się dopiero wtedy, kiedy Rafał zapoznał go z obsługą urządzeń i możliwościami określonej zabawy w basenie. Zmienił więc zdanie, sądząc, że rodzice pozwolą mu bez ograniczeń zapraszać na imprezki młodzieżowe i zabawy w basenie czy grilowanie, koleżanki czy kolegów ze szkoły.
Ale po pierwszej takiej imprezie, Małgosia zorientowała się, że po kilku takich imprezach Robert z Victorią nie bardzo mieliby do czego wracać. Tak jak w każdej grupie czy środowisku zawsze znajdą się osoby, dla których poszanowanie cudzego mienia, to zbyt duże czy zbędne ograniczenie, tak również wśród młodzieży zaproszonej przez Juliana, też znalazło się kilku kolegów, którzy chętnie zdemolowaliby tę zbyt wypasioną ich zdaniem chałupę wraz z całym zewnętrznym wyposażeniem.
Kiedy więc rodzice zwrócili Julkowi uwagę, aby bardziej zwracał uwagę na to kogo zaprasza i ograniczyli mu możliwości szpanowania przed kolegami cudzą własnością, po prostu zaczął się znowu nudzić pobytem w domu Roberta i towarzystwem swojej rodziny.
Po jego słowach, wszyscy siedzący w salonie zwrócili się w stronę Victorii i Roberta, co odpowiedzą na prośbę Kasi i Juliana. Mihaeli już z nimi nie było, bo została, zgodnie z tym, co ustalili w poprzednim dniu, zabrana przez Anię do pracy w firmie.
Robert odwrócił się do Victorii i zobaczył, że uśmiecha się do niego i patrzy mu w oczy z niejakim zaciekawieniem ale i zachętą, sygnalizując mu w ten sposób, że ona nie ma nic przeciw temu.
- Mam rozumieć, że zgadzasz się, aby jechali z nami, tak? - upewnił się, czy dobrze zrozumiał jej spojrzenie. Pokiwała głową.
- A więc załatwione! Poczekamy dwa dni. Jeżeli w tym czasie nie wydarzy się nic nowego czy nadzwyczajnego i będziesz czuć się na tyle dobrze, aby znieść podróż samochodem, pojedziemy do Hajduszoboszlo i zabierzemy Kasię i Juliana ze sobą. Uważam, że im też należy się w okresie wakacji coś więcej niż siedzenie w mieście i spędzanie czasu z rodzicami - oświadczył wesoło Robert.
Pisk Kasi i Violettiny były wystarczającym potwierdzeniem ich nieukrywanej radości. Małgosia i Kazimierz widząc reakcję córki na słowa Roberta wymienili spojrzenia pomiędzy sobą. Kazimierz mógł się tylko domyślać, ale Małgosia dobrze wiedziała, co spowodowało taką a nie inną reakcję córki. Julian też nie ukrywał zadowolenia, podobnie jak Violettina, której towarzystwo Julka wyraźnie odpowiadało.
Jedna tylko osoba w salonie słysząc piski i widząc radość Kaśki, niezbyt miło czy przychylnie zareagowała na słowa Roberta. To była Olivia. Jej niezbyt wyraźna mina i widoczne na buzi przygnębienie, oznaczały, że domyśliła się, czym podyktowane były piski i radość Kaśki. Wyczuła w niej zagrożenie i potencjalną rywalkę do uczuć Roberta.
Nie bardzo wiedziała, jak ma na to zareagować. Była bystrą dziewczyną i domyślała się, że nie tylko ją, ale i Kaśkę łączą z Robertem szczególne relacje. Jak bardzo szczególne dokładnie nie wiedziała, ale radość Kaśki mówiła sama za siebie.
Robert widząc minę Olivii, również zorientował się, że tak jego, jak i Victorii zgoda na przyłączenie się do nich Kasi oraz jej towarzystwo w czasie podróży na Węgry może nieźle skomplikować sytuację w kamperze. Słysząc entuzjastyczne piski Kasi i Violettiny trochę zwątpił w to, czy dobrze zrobili oboje z Victorią, wyrażając zgodę na zabranie dzieci Małgosi i Kazimierza ze sobą.
Zapowiada się ciekawie - pomyślał, kiedy zobaczył nieukrywany entuzjazm Kasi, w reakcji na jego słowa, że oboje z Victorią godzą się na jej wycieczkę i podróż razem z nimi na Węgry. Ale przecież nie będzie sam w kamperze. Może Olivia przełamie się i zainteresuje Julkiem, podobnie jak Violettina - nasunęło mu się na myśl przypuszczenie i postanowił trzymać się tego.
Może też przecież sam spróbować zrobić coś w tym kierunku, aby dopomóc sprawie. Musi tylko wysondować Julka, czy osoba Olivii budzi w nim jakieś zainteresowanie, podobnie jak do Violettiny.
Kasia też domyśliła się, że jej prośba i i zgoda na jej obecność w kamperze może sporo namieszać, ale nie miała zamiaru rezygnować z wycieczki na Węgry. Wiedziała, że cieszy się sympatią nie tylko Roberta, ale i Victorii, więc nie martwiła się zbytnio tym, w jaki sposób odbiera to siostra Victorii, Olivia. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że Robert darzy Olivię dużą sympatią, według niej za dużą, aby mogła ją lekceważyć.
Nagle zaświtała jej myśl, że może przecież spróbować bardziej zaprzyjaźnić się z Oliwią, a potem wysondować czy nie można by było wepchnąć ją w objęcia brata. Zauważyła bowiem, że Juliana interesuje Oliwia, bo nieraz wodzi za nią oczami, tyle tylko, że zniechęcony brakiem odzewu czy jakiegokolwiek zaangażowania ze strony Olivii, zajął się Violettiną, która wręcz weszła mu do łóżka, dając mu do zrozumienia, że się jej podoba i jest nim zainteresowana. A gdyby tak pomóc im się dogadać? - pomyślała o Olivii i swoim bracie.
Pokrywało się to niejako z myślami Roberta, który dziwił się tylko Victorii, dlaczego bez wahania wyraziła zgodę na na przyłączenie się Kasi, wiedząc, że ta będzie chciała to wykorzystać na swój sposób, nie zważając na ograniczenia związane z podróżą czy noclegiem w kamperze.
Nie wiedział o jednym; Kaśka rzeczywiście omotała Victorię, pieszcząc ją w dość wyrafinowany sposób i ze znawstwem czy wyczuciem, jakim może wykazać się wobec drugiej kobiety też tylko dziewczyna czy kobieta.
Ponadto Victoria godząc się na dołączenie do nich Kasi, chciała w ten sposób niejako zneutralizować zapędy Olivii w stronę Roberta. Zdawała sobie dokładnie sprawę, że jej młodsza siostra może poważnie przeżyć rozstanie z nimi, a przede wszystkim z Robertem, jakie nastąpi pod koniec sierpnia.
A tak do Olivii dotarłoby w końcu, że Robert nie jest już wolnym facetem, ale mężem jej siostry, a jej szwagrem, oswajając ją z nieuniknionym zdarzeniem, że wcześniej czy później Robert z Victorią odjadą do Polski, a ona pozostanie z rodziną w Rumunii. Co to będzie oznaczać dla nich wszystkich, okaże się pod koniec sierpnia.
Kiedy wyruszą w podróż będą musieli ustalić przede wszystkim, kto, gdzie siedzi w czasie jazdy i kto z kim śpi w czasie noclegu w kamperze. Wymuszał to niejako układ miejsc do spania w kamperze. Były dwa łóżka dwuosobowe na przodzie i w tyle kampera oraz dwa pojedyncze łóżka boczne.
Tylne, szerokie łóżko zajmowali Victoria z Robertem, więc na przednim łóżku w antresoli nad kabiną kierowcy mogłyby spać oficjalnie Olivia z Kaśką bądź z Violettiną, a boczne zajęliby Julian i jedna z dziewczyn. Faktyczny układ śpiących w parach mógł różnić się od oficjalnego, ale to zostanie wyjaśnione już w drodze w zależności od trasy podróży i ewentualnego noclegu w kamperze.
Tak czy inaczej, skończyło się na tym, co wstępnie ustalili. Przez co najmniej dwa dni pozostają w domu Roberta w Krakowie, aby w sposób jednoznaczny wyjaśnić sytuację i powód takich czy innych zaburzeń czy dolegliwości, które pojawiły się u Victorii. Mogły to być symptomy ewentualnej ciąży, ale równie dobrze mogła to być jakaś infekcja żołądkowa czy zaburzenia przewodu pokarmowego, spowodowane zupełnie czym innym.
Teraz więc należało zastanowić się, w jakiś sposób wypełnić i zagospodarować czas pobytu w Krakowie. Przede wszystkim trzeba było przemyśleć i ponownie odtworzyć wyposażenie domu w jakiś dobry instrument muzyczny, w zamian za te, sprezentowane przez Roberta dziewczynom przed ich wyjazdem do domu.
Robert usiadł więc przy komputerze, aby zorientować się, jaki instrument bądź instrumenty wchodziłyby w grę, aby tak on, jak i Mihaela mogli w wolnej chwili umilić gościom czy domownikom czas muzyką na żywo, a nie tylko z odtwarzacza.
***************************
Tymczasem pozostała część rodziny Victorii przebywająca na Węgrzech, w
kurorcie Hajduszoboszlo, korzystała w pełni z możliwości odpoczynku i rozrywek, które zapewniał ten znany ośrodek i uzdrowisko. Po wyjeździe Victorii i Roberta wraz z Oliwią i towarzyszącymi im kuzynkami; Mihaelą i Violettiną, pozostawiona przez nich Elena dość długo żywiła żal i złość, nie tylko do siostry i szwagra, ale też i do swoich rodziców.
Maria znając charakter córki, nie czuła się zbyt komfortowo, widząc jej przygnębienie i ciągłe zmiany nastrojów. Mimo zapowiedzi, że nie zamierza przejmować się humorami Eleny, jej zachowanie niepokoiło ją, jak każdą kochającą matkę. Widziała, jak bardzo Elena przeżywa, odrzucenie jej osoby przez Victorię i Roberta.
Przed rodzicami udawała nadal twardzielkę i pewną siebie zbuntowaną córkę, ale w swoim pokoju zamieniała się w smutną, wrażliwą i nieszczęśliwą nastolatkę. Minął już jej gniew i złość na Victorię czy Roberta, pozostał żal do samej siebie, że zachowała się jak rozwydrzona małolata wobec siostry i szwagra, a potem wobec bogu ducha winnej Mihaeli.
Sama czuła, że tak Victoria jak i Robert nie mogli zachować się inaczej wobec niej, kiedy będąc w furii, nie przebierając w słowach, obraziła Mihaelę, wyżywając się na niej jak zaślepiona zazdrością, zawistna i nie panująca nad sobą, zdradzona tak przez siostrę jak i przez szwagra, kochanka.
Teraz każdy dzień i każda noc spędzana, niejako na własne życzenie, samotnie w pokoju, w pustym apartamencie, przypominała jej o tym zdarzeniu, wzbudzając smutek, żal i nostalgię za znacznie przyjemniejszymi zdarzeniami czy wspomnieniami związanymi z przyjazdem Roberta i jego pobytem w ich domu w Tinta.
Rozpamiętywała każdą chwilę, każdy gest i każde słowo Roberta czy siostry po ich przyjeździe z Krakowa. Potem rozmowa z siostrą, wspólna podróż do Oradea w celu odwiedzin ojca, a potem powrót ze szpitala oraz postój w uroczym, leśnym zakątku.
Sama łapała się teraz na tym, co spowodowało, że tak mocno poczuła się rozczarowana osobą Roberta, kiedy zobaczyła, że zabawia się z Oliwią, jej młodszą siostrą. Czyżby już wtedy była zazdrosna o Roberta, znając go zaledwie kilka godzin? - starała się nie myśleć o Robercie w ten sposób, ale nie miała na to zbyt wielkiego wpływu. Jej myśli żyły własnym życiem, a umysł mógł je tylko analizować.
Wtedy była pewna więcej niż pewna, że Robert perfidnie wykorzystuje jej młodszą siostrę, co usposobiło ją wręcz zniechęcająco do jego osoby. Victoria co prawda starała się wyprowadzić ją z błędnej oceny sytuacji, twierdząc, że to nie Robert wykorzystuje ich siostrę, tylko Olivia na pewno nakłoniła go do współżycia, mając na celu przeszkodzenie starszej siostrze odbycia stosunku z jej idolem, sama stając się niemal maniaczką seksualną.
Nie bardzo się to Olivii udało, bo pomimo jej usiłowań, sytuacja rozwinęła się jednak po myśli Victorii i udanie dla niej samej. Doszło jednak do zbliżenia z Robertem, stając się przy tym dla niej najbardziej znaczącym wydarzeniem. Było to bowiem jej pierwsze fizyczne i udane zbliżenie z facetem, które miało dla niej niebagatelne znaczenie, w obliczu nieudanych poprzednich prób współżycia z chłopakami, z którymi próbowała utworzyć parę.
Ponownie rozpamiętywała i przeżywała swój pierwszy udany seks z Robertem, doceniając jego delikatność i prawie bezbolesny sposób, w jaki pozbawił ją błony. Teraz nie pamiętała bólu, tylko eksplozję doznań i przyjemności, jakim stało się dla niej zbliżenie z Robertem. Doceniła też życzliwość i siostrzaną miłość Victorii, która ją na to zbliżenie sama namówiła, zorganizowała i pozwoliła na jego odbycie, sama będąc nieprzytomnie zakochana w Robercie.
Nie tylko pozwoliła, ale znając i wczuwając się w jej problem, sama ją wręcz przekonała do tego i skłoniła do współżycia z Robertem, wiedząc o tym, że tylko Robert może rozwiązać jej problem w sposób właściwy, przyjemny i prawie bezbolesny. I tak się rzeczywiście stało. Natomiast ona sama była prawie pewna, że nigdy by się na takie coś nie zdobyła, gdyby była na miejscu Victorii.
Teraz tęskniła do tych chwil i z chwilą, kiedy wracała do swojego pokoju w pustym apartamencie, czy to biorąc kąpiel czy kładąc się do snu, myśli jej krążyły nieustannie wokół spędzanych wspólnie z Victorią i Robertem chwil, tak w podróży, jak i w domu Roberta w Krakowie, w domu rodzinnym w Tinca czy w tym kurorcie.
Tak więc, kiedy przeszła jej złość, gniew, przełamując w niej inne przejawy bezczelności czy arogancji wobec siostry, szwagra i rodziców, a pozostał tylko smutek, żal i przygnębienie, postanowiła porozmawiać z mamą. Wiedziała, że zawsze, kiedy było jej smutno i źle, zawsze mogła liczyć na mamę. Teraz tylko mama może ją zrozumieć i być może wybaczyć jej głupie, szczeniackie zachowanie.
Tak się złożyło, że nie tylko Elena przeżywała, zawinione niejako przez siebie rozstanie z siostrą i szwagrem. Jej ciotka Violetta też nieraz łapała się na tym, że bardzo brakuje jej córek, które wolały wybrać się w podróż w towarzystwie Victorii i Roberta, niż pozostać z matką. Zdawała sobie sprawę, jaki stosunek do Roberta i Victorii mają jej córki. Wiedziała również, że ze strony Roberta czy Victorii nie spotka je żadna krzywda, a że obie są zafascynowane Robertem, trudno było się im dziwić. Ale nie tylko córek jej brakowało.
Nie wiedzieć czemu, ale o niebo lepiej się czuła, kiedy wiedziała, że Robert i Victoria są na wyciągnięcie ręki. Teraz tego komfortu psychicznego jej brakowało, bo Robert z żoną, Oliwią i jej córkami przebywał w Polsce, oddalony o kilkaset kilometrów. A przecież w sumie nie mogła narzekać, bo miała zapewniony i opłacony pobyt w uznanym kurorcie wraz z towarzyszącymi, dodatkowymi usługami relaksacyjno - rozrywkowymi.
I jakby tego było mało, miała zapewnione towarzystwo zafascynowanego jej osobą, sympatycznego człowieka w osobie kierowcy busa, odpowiadającego na każde jej wezwanie i spełniającego wszystkie jej zachcianki.
Był już prawie wolnym człowiekiem, bo jego małżeństwo również się rozpadło i przestało istnieć, więc oboje mogli rozważać związanie swoich losów ze sobą, tym bardziej, że dla jej towarzysza nie stanowiło to problemu.
Odpowiadało to Violetcie, bo uczucie jakie kiedyś żywiła do swojego męża Mihaia, dawno już wyparowało i to, że nie wnosiła o rozwód, spowodowane było tylko dobrem córek. Kiedy jednak Mihai wdał się w jakieś szemrane interesy, zaniedbując nie tylko ją, ale i córki, dała sobie spokój z ratowaniem małżeństwa, które właściwie dawno już przestało istnieć.
Pojawienie się w rodzinie siostry Roberta, Polaka, który po ożenku z najstarszą córką Marii, roztoczył opiekę nie tylko nad najbliższą rodziną żony, ale zainteresował się również rodziną siostry teściowej, okazało się prawdziwym darem losu. Sama nie mogła uwierzyć, że właściwie obcy facet zajął się nimi podobnie, jak najbliższą rodziną Victorii.
Przestała się dziwić temu, kiedy osobiście poznała Roberta, jego dom, a przede wszystkim jego charakter, wrażliwość i jego słowiańską duszę. Zaimponował jej również jako mężczyzna, bo nie miał żadnych zahamowań, kiedy sporo od niego starsza teściowa wzięła go w obroty i zmusiła wręcz do erotycznej zabawy w wannie i nie tylko, z udziałem ich obu.
No cóż, znała swoją siostrę i wiedziała, do czego jest zdolna, a to że Robert mając piękną, młodą żonę nie wzbraniał się przed zabawą z dwoma starszymi od siebie kobietami, wiedząc dobrze, że Victoria związana uczuciowo z matką nie będzie miała mu tego za złe, dając temu niewątpliwe dowody.
Po którymś dniu spędzonym na smutnych rozmyślaniach i prawie nieprzespanej nocy, przed śniadaniem, na które zwykła chodzić sama, zapukała do pokoju rodziców. Drzwi otworzyła Maria. Popatrzyła na córkę i widząc jej zaczerwienione od płaczu i załzawione oczy, zrozumiała. Zaprosiła Elenę do pokoju, a potem bez słowa objęła ją i przytuliła.
Andrei, który też szykował się do wyjścia na śniadanie, widząc, jak tulą się do siebie Maria z Eleną, uśmiechnął się, bo widok ten zdjął mu wielki ciężar z serca. Też zdawał sobie sprawę z tego, co przeżywa Elena po wyjeździe Victorii z Robertem. Nieraz chciał już przerwać i zakończyć ten swoisty rodzinny ostracyzm i niejakie wykluczenie Eleny z ich rodzinnego życia, ale znał swoją żonę i obawiał się jej reakcji na jego ujęcie się za córką.
Jak dotąd, nigdy nie zawiódł się na jej mądrości życiowej czy metodach wychowawczych wobec córek, więc i teraz zdał się na żonę, w pozytywnym rozwiązaniu czy załatwieniu sprawy z niepokorną, buntowniczą córką. Teraz widząc je obie w uścisku, wyraźnie radosne, pogodzone i załzawione ze wzruszenia, sam wzruszył się, ale i ucieszył. Coś, co i jemu ciążyło, rozwiązało się w miarę pozytywnie i szczęśliwie.
Zebrali się więc i kiedy dołączyły do nich najmłodsze córki, ruszyli wszyscy razem do restauracji na śniadanie. Nawet nie sprawdzali czy Violetta jest u siebie w pokoju, bo od kilku dni spotykali się z nią tylko przelotnie, albo w restauracji bądź na którymś z obiektów rekreacyjno - rozrywkowych i to zawsze w towarzystwie kierowcy busa. Nie maskowała się i nie ukrywała przed siostrą czy jej rodziną, że jest nim zainteresowana i że dobrze czuje się w jego towarzystwie. Tak było i teraz.
Kiedy weszli całą piątką do sali restauracyjnej w której się stołowali, Violetta siedząc przy jednym ze stolików wraz ze swoim towarzyszem, kiedy ich zobaczyła, pomachała im wesoło ręką na dzień dobry.
Przywitali się i zajęli miejsca przy sąsiednim stoliku. Elena nie chcąc siedzieć na piątego przy rodzinnym stoliku, przysiadła się do stolika ciotki. Violetta, która była dobrze zorientowana w sytuacji rodzinnej siostry, widząc, że Elena przyszła razem z nimi, domyśliła się, że konflikt pomiędzy Eleną i jej rodzicami został w jakiś sposób zażegnany i pozytywnie zakończony.
Po śniadaniu umówili się, że za godzinę spotkają się przed hotelem i razem udadzą się na obiekty rekreacyjno - rozrywkowe bądź wyjadą poza kurort, zwiedzić sąsiednie czy bardziej oddalone miejscowości na przykład Hortobagy bądź Debrecen.
Elena wraz z rodzicami i siostrami wróciła do hotelu. Kiedy weszli do holu, skierowała się do apartamentu zajmowanego przez Victorię i Roberta, do swojego pokoju.
- Poczekaj na mnie! Zaraz do ciebie przyjdę! - zwróciła się Maria do córki i weszła do swojego apartamentu. Przebrała się w ciuchy bardziej odpowiednie do podróży i uprzedziła męża, że idzie do Eleny. Przeszła do apartamentu Eleny i zadzwoniła.
Elena czekała na nią, więc natychmiast otworzyła. Weszły do pokoju Eleny.
- Mam nadzieję mamo, że chcesz tylko porozmawiać i nie będziesz prawić mi kazania na temat mojego zachowania - buntownicza natura Eleny ponownie dała znać o sobie. Maria słysząc słowa córki, omal nie roześmiała się jej w nos.
- Czy ty się kiedykolwiek zmienisz? Z jednej strony potrzebujesz mnie, a z drugiej robisz wszystko, aby mnie do tego zniechęcić. To jak będzie? Porozmawiamy szczerze czy nie chcesz żadnych rozmów na temat tego, co się wydarzyło? - odezwała się pogodnym tonem do Eleny.
- Mamo, wybacz! Sama wiesz, że potrzebuję cię teraz jak nigdy, ale nie zmienię się z dnia na dzień - odezwała się, próbując uśmiechnąć się do mamy.
- Wiem! I nie tylko mnie potrzebujesz, więc pracuj nad sobą, aby to co się wydarzyło, już nigdy nie miało miejsca - podsumowała Maria ich wypowiedzi. …cdn…
Materiał zarchiwizowany.
2 komentarze
Almach99
Podobal mi sie ten odcinek, taki spokojniejszy, Na wyciszenie
PoProstuJa
Nie mogę się doczekać tej wycieczki na Węgry coś czuję że to będzie mega. Pozdrawiam cię i życzę abyś miał dalej takie wspaniałe pomysły
franek42
@PoProstuJa Witam. Dziękuję ci za post. Trochę trwało od ostatniej publikacji, ale być może uda mi się teraz częściej publikować poszczególne części, bo zakończyłem remont kuchni, który mi zafundowało moje 'szczęście'. Myślę, że jeśli miałeś z taką 'przyjemnością' do czynienia, to mnie rozumiesz. Dwa tygodnie harówki dały mi niezle w kość. Ważne, że jakoś to wytrzymałem, ale wieczorem byłem padnięty. To, że udało mi się coś napisać, uważam za sukces. Pozdrawiam
BlackCrowe
@franek42 dobrze mieć takie szczęście- remont kuchni zafunduje i pogoni a to kafelki, suficik pomalować, mebelki też składałeś?? A co do opowiadania - remont się przydał - jeden z lepszych fragmentów. Pozdr