Materiał zarchiwizowany.

Olivia, Victoria II - cz. XXX

          Po podjęciu decyzji przez Victorię i Roberta, że pozostają jeszcze w Krakowie przynajmniej przez dwa dni, całe towarzystwo uznało, że należy przedyskutować i zastanowić się nad sposobem czy formą wspólnego spędzenia pozostałego czasu wypoczynku.  
          Pogoda dopisywała, było ciepło i słonecznie, więc ustalono, że nie tylko wypada ale wręcz prosi się, aby wykorzystać w odpowiedni sposób, sprzyjającą, słoneczną pogodę, temperaturę oraz infrastrukturę zewnętrzną otoczenia domu i to nie tylko sam basen.  
          Młodzieżowa część domowników i gości; czyli Julek wraz z dziewczynami postanowili więc pobaraszkować w wodzie i wykorzystać urządzenia basenowe. Julek, który miał pełnić wiodącą rolę operatora, sam zwrócił się tak do Roberta, jak i do swojego ojca Kazimierza, aby jeden z nich czuwał na przebiegiem zabawy, jakby nie był pewny, czy go znowu coś nie poniesie i nie spowoduje jakiegoś zagrożenia czy awarii w basenie.  
- Julianie! Moim zdaniem jesteś już dużym, rozsądnym chłopcem i pewnie nie powtórzysz ponownie tego samego błędu. Tak więc nie widzę sensu, żeby cię w jakiś sposób ograniczać czy kontrolować. Tak urządzenia, jak i ich zabezpieczenia są sprawdzone, sprawne, więc nie powinno się zdarzyć nic nieprzewidzianego. Poza tym, jest już najwyższy czas, żebyś brał pełną odpowiedzialność za swoje poczynania - Robert widząc niezdecydowanie Kazimierza, sam zabrał głos i zapewnił Julka, że darzy go zaufaniem i nie ma zamiaru go ograniczać czy kontrolować, zdając się na jego roztropność i rozwagę.
- Uważam też, że tak ty, jak i Kasia moglibyście zaprosić do towarzystwa czy wspólnej zabawy koleżanki i kolegów, co do których macie wiedzę i zaufanie, że potraktują to jako zaproszenie do zabawy, a nie do picia alkoholu czy demolowania otoczenia - dodał Robert, uznając, że tak Julkowi, Kasi czy dziewczynom sprawi większą frajdę, jeżeli będzie ich więcej, co niewątpliwie uatrakcyjni im zabawę.  
          Zauważył, że swoją wypowiedzią sprawił niejaki kłopot tak Julianowi, Kasi, jak i ich rodzicom. Nie spodziewali się, że po tym, co zdarzyło się z próbą manipulacji z zabezpieczeniami przez kolegę Juliana, Robert pozwoli im zapraszać kolejnych kolegów.  
- Wujku, możesz być pewny, że jeżeli kogoś zaproszę, to będą to chłopaki 'na bank' godni zaufania - Julian wyraźnie ożywił się, że Robert nie tylko nie stracił do niego zaufania, ale pozwolił mu ponownie zaprosić kolegów czy koleżanki.  
- A ty wujku co zamierzasz robić? - Kasia, która sądziła, że to Robert będzie manipulował urządzeniami w basenie, naraz straciła chęć do zabawy w wodzie.
- Tak jak zapowiedziałem; pojadę na miasto rozejrzeć się za jakimś dobrym keyboardem, może nawet dwoma, mikserem i wzmacniaczem - oznajmił obecnym w salonie, którzy słysząc pytanie Kasi, jak na zawołanie zwrócili na niego spojrzenia.
- Prawdę mówiąc, to brakuje mi możliwości pobawienia się i pomuzykowania od czasu do czasu. Mam też obawę, że wyjdę w ten sposób całkowicie z wprawy - dodał, mając na myśli nie tylko siebie ale i Mihaelę, która miała podobne zapatrywanie na kontakty z muzyką.
- A ja mogę jechać z tobą? - Kasia nie odpuszczała. Chciała być blisko Roberta. A nuż zdarzy się okazja być z nim sam na sam, a wtedy mogłoby zdarzyć się wszystko. Wyraźnie znalazła upodobanie w kokietowaniu czy uwodzeniu Roberta, seksu przy tym nie wyłączając.
- Nigdzie nie pojedziesz! Ja pojadę z wujkiem Robertem, o ile Victoria zgodzi się zostać, bo ktoś musi czuwać nad tym domem, aby młodzi go nie roznieśli - Małgosia też uznała, że jest to być może ostatnia okazja, aby być z Robertem sam na sam.  
          Victoria słysząc jej słowa, zwróciła wzrok na Małgosię, ale widząc jej pogodne, szczere spojrzenie, nie dopatrzyła się żadnego ubocznego podtekstu w jej wypowiedzi.
- Też chcę rozejrzeć się po sklepach i kiedy Robert będzie zajmował się elektroniką, ja będę mogła rozejrzę się za rzeczami, które są mi potrzebne - uzupełniła swoją wypowiedź w swobodny, neutralny sposób, wykluczający jakiekolwiek niedomówienia, domysły czy kojarzenia jej osoby z osobą Roberta w innych niż przyjacielskich relacjach czy kontaktach.  
- A dlaczego ja nie mogę jechać z wami? - Kasia ponowiła swoją prośbę, cały czas licząc na okazję pobycia z Robertem sam na sam. Zdawała sobie przy tym sprawę, że mama dokładnie znała jej stosunek, uczucia czy relacje z Robertem. Nie wiedziała tylko jednego; że mama też zagięła parol na Roberta i jej obecność skomplikowałaby Małgosi realizację jej zamierzeń.  
          Robert też domyślił się, dlaczego Małgosia chce mu towarzyszyć. Najgorsze było w tym, że nie wiedział, jak ma wykręcić się od danego jej przyrzeczenia. Składając je nie przypuszczał, że zechce je tak szybko na nim wyegzekwować. Poza tym niezbyt przyjemnym uczuciem stała się dla niego świadomość, że jest czy stał się obiektem zainteresowania nie tylko kobiet ale i młodych dziewczyn. Zaczęło mu to już po prostu ciążyć.
          Odwzajemnił wielkie uczucie młodej, pięknej dziewczyny, do tego Rumunki, którą pokochał uczuciem niewiele mniejszym od uczucia, jakim obdarzał swoją zmarłą żonę.  Tyle tylko, że ona nie wiedzieć dlaczego, zgadza się, ba, niemal sama wpycha go w objęcia innych; swoich sióstr, matki, kuzynek, a teraz nawet w ręce nieznanej sobie dotychczas córki Małgosi, z którą zaprzyjaźniła się z niespotykaną łatwością.  A może rzeczywiście zabrać ze sobą Kasię, jej córkę? - zaświtało mu w myśli.  
          Małgosia wie już o jego relacjach z córką, ale Kasia na pewno nie wie i nie domyśla się, że może go coś łączyć z jej mamą. Więc mogłaby pełnić rolę przyzwoitki.
- Kasiu! Pewnie twoja mama sądzi, że zabawa w basenie będzie dla ciebie bardziej atrakcyjna od siedzenia w samochodzie i tułania się po sklepach - Robert wypuścił Kasię na mamę, licząc, że obie nawzajem zablokują się w zamiarach wobec niego.
- Możesz jechać z nami! Mnie to przeszkadzać nie będzie! - Małgosia bez słowa zmieniła zdanie i zgodziła się, aby córka jechała z nimi. Zaskoczyła tym Roberta, który nie spodziewał się, że Małgosia tak łatwo przystanie na towarzystwo córki. O co w tym wszystkim chodzi? - zastanowił się przez chwilę. Ale przecież sam wywołał wilka z lasu, więc nie mógł wyciągać negatywnych wniosków z sytuacji, którą sam sprowokował.
- A więc mamy to uzgodnione! Teraz kwestia; czym pojedziemy? - zastanowił się na głos  Robert.
- Jak to czym? Kamperem! - podpowiedziała natychmiast zdecydowanym tonem Małgosia.  
Słysząc to Robert uśmiechnął się. To było do przewidzenia - pomyślał. Widocznie Małgosia też chciała poznać wszystkie zalety 'sypialni' na kołach.
- Bez przesady, Gosiu! Przecież nie będziecie jeździć po mieście kamperem? - odezwał się milczący do tej pory Kazimierz, chcąc im wyperswadować kampera jako środka lokomocji.  
- Akurat sklep o którym myślę, jest w centrum handlowym, do którego tak dojazd jak i parkowanie jest dość dogodne. Po prostu będziemy turystami, a centrum spełnia tak moje, jak i Gosi czy Kasi kryteria w zakresie ich potrzeb - Robert przyciszył głos, nie chcąc wywoływać następnych chętnych na podróż kamperem  do centrum handlowego.  
- Szwagierku, a ja mogłabym też pojechać z wami? - usłyszał za sobą cichą prośbę Olivii.  
Olivia przyjęła już za oczywistość, że w obecności Kasi nie zwracała się do Roberta po imieniu. Niewątpliwie chciała w ten sposób podkreślić swoją pozycję, ze względu na stopień pokrewieństwa z Robertem.  
          Robertowi to też odpowiadało, bo niweczyło to w jakiś sposób plany czy zamiary Małgosi wobec niego, chociaż pojawiła się nowa niewiadoma, co wymyśli Olivia?
- Mnie to nie przeszkadza, ale nie lepiej bawiłabyś się na powietrzu i w wodzie, niż łazić po sklepach - sugerował swojej dotychczasowej pupilce znacznie przyjemniejsze spędzenie czasu z resztą młodzieży, jakby nie wiedział, że Oliwię interesuje bardziej spędzanie czasu w jego towarzystwie czy nawet bycie w pobliżu jego osoby, kiedy miała go w zasięgu wzroku.
- To może nawet lepiej, bo razem z Kaśką będą się mniej nudzić - poparła Oliwię Małgosia.           Nie ukrywała przy tym, że lubi i ceni Oliwię za jej bystrość, uporządkowany sposób bycia, a także za szczerość i otwartość wobec niej, czego nieraz dawała dowód, kiedy Olivia pracowała przez kilka dni razem z nią w firmie.  
          Zdarzało się, że nieraz stawiała ją za wzór swojej córce, co Kasia dobrze zapamiętała. Kiedy poznała Oliwię, też odniosła pozytywne wrażenie, co do jej charakteru i zachowania. To, że nie zostały serdecznymi przyjaciółkami, było spowodowane tym, że obie były zadurzone w Robercie, każda na swój sposób. Trudno więc o przyjaźń w takiej sytuacji.
          Tak więc, kiedy Olivia wyraziła chęć towarzyszenia im w wyjeździe na zakupy, przekładając to nad zabawę w basenie, Małgosia bez chwili zastanowienia poparła jej prośbę.  
- To my ogarniemy się i pojedziemy, a wy tutaj radźcie sobie najlepiej, jak umiecie. Victorio, do ciebie mam prośbę, abyś miała oko na wszystko. Kazimierz zdaje się raczej we wszystkim na mnie, więc teraz ty tu jesteś gospodynią. Być może nie uda się nam wrócić do domu w porze obiadowej, więc nie czekajcie na nas. Obiad jadamy zwykle pomiędzy trzynastą a czternastą w hotelowej restauracji. Wracając, zrobimy też zakupy, w celu uzupełnienia brakujących wiktuałów - Małgosia, jak na prawdziwą, dobrze zorganizowaną  gospodynię przystało, nie pozostawiła nic przypadkowi i pomyślała o wszystkim.  
          Wyszło na to, że w domu pozostała Victoria z Kazimierzem oraz Violettina z Julianem, a na wyjazd z Robertem zabrała się Małgosia i Olivia z Kasią. Robert tak jak zapowiedział, kiedy całą czwórką wsiedli do kampera, ruszył w kierunku jednego z centrów handlowych. Było już po porannym szczycie, więc jadąc głównymi ulicami, bez problemu mógł utrzymać dobre tempo jazdy.  
          Obok niego siedziała Małgosia, bo obie dziewczyny uszanowały jej prawo pierwszeństwa wyboru miejsca siedzenia. Ponieważ nigdy nie jechała tego typu samochodem, więc nie zastanawiała się i chętnie skorzystała ze swojego prawa starszeństwa, nie zwracając uwagi na lekko zawiedzioną minę córki.
          Kasia, ustępując mamie miejsca, sądziła, że zachowa się wobec niej podobnie jak w ich rodzinnym samochodzie, czyli ustąpi jej miejsca, jak zwykle to czyniła, siadając z tyłu samochodu. Miejsce obok kierowcy losowali na zmianę oboje z Julianem. Stąd jej  zawiedziona mina. Ale Małgosia też chciała poczuć się w tym samochodzie jak drugi pilot, widząc szerokie, panoramiczne szyby z przodu i  równie duże szyby z boku samochodu.                
          Kiedy usiadła na wygodnym, dość wysoko umieszczonym, obrotowym fotelu, typu lotniczego, była wprost  zachwycona widokami roztaczającymi się przed nią, tak z przodu jak i z boku samochodu. Przytłumione przez przyciemnione szyby światło słoneczne tworzyło dość niesamowity widok wnętrza samochodu.  
          W niecałe półgodziny dojechali do parkingu centrum handlowego. Robert  ustawił samochód w tej części parkingu, która była mniej używana i było wiele pustych miejsc. Wysiedli i podeszli do jednego z głównych wejść, prowadzących do kompleksu handlowego.  
          Weszli do środka i przystanęli obok jednej z wielu ławek do siedzenia.  
- To co? Umawiamy się, że spotkamy się w tym miejscu, powiedzmy; za godzinę, półtorej czy za dwie godziny? - Robert sądząc, że tak Kasia jak i Olivia będą niewątpliwie bardziej zainteresowane towarzyszeniem Małgosi niż jemu, zaproponował swoim pasażerkom miejsce oraz ewentualny czas ponownego spotkania, przedstawiając im kilka możliwości wyboru.                
          Małgosia uśmiechnęła się i popatrzyła na niego, a potem na dziewczyny.  
- Więc jak dziewczyny? Zostawiamy wujka samego i idziemy pooglądać ciuchy, buty czy jeszcze coś innego, a potem spotkamy się z nim tutaj na przykład za godzinę? - zwróciła się do Kasi i Olivii.
- Ja idę z Robertem. Też chcę pooglądać keyboardy i inne instrumenty. I posłuchać jak Robert będzie grał - Olivia zdecydowanym tonem oświadczyła, że chce towarzyszyć Robertowi.
- To ja też idę z nimi! A ty mamo możesz iść sama, a wtedy nikt nie będzie cię krępował, jak będziesz przymierzać co rusz to inny ciuch czy buty, jak to masz w zwyczaju - Kasia znając upodobania mamy do niezliczonych przymiarek i niezdecydowania w zakresie wyboru określonej rzeczy, którą chciała kupić, również wybrała towarzystwo Roberta.  
- A idźcie sobie gdzie chcecie i przestańcie mnie denerwować! - Małgosia słysząc niezbyt miłe dla niej słowa, wyraźnie zdenerwowała się zdradą córki i tym, że przełożyła towarzystwo Roberta i Olivii nad jej własne, nawet nie kryjąc się z tym.    
- Umówmy się, że za godzinę będę tu na was czekać! - dodała już nieco spokojniejszym głosem. Pewnie sama zreflektowała się, że okazała zdenerwowanie i Robert mógł domyślić się, że nie tylko Kasia mogła być tego powodem, bo wszystkie jej plany wzięły w łeb. Po czym ruszyła w stronę butików czy sklepów, które ją interesowały.  
- Mamo, poczekaj! Idę z tobą! - krzyknęła w jej stronę Kasia, do której dotarło, że sprawiła swoimi słowami niezamierzoną przykrość mamie i zostawiła ją samą sobie. Pospieszyła więc za nią i po chwili obie podążyły w kierunku upatrzonych sklepów. Kiedy oddaliły się od nich, Olivia wyraźnie zadowolona z takiego obrotu sprawy, ujęła Robert pod pachę.
- I bardzo dobrze! W końcu zostaliśmy sami i jesteś mój szwagierku! - skomentowała w swoim stylu odejście Małgosi z Kasią. W dobrej komitywie udali się w stronę sklepu muzycznego.  
          Olivia z trudem powstrzymywała się przed radosnym podskakiwaniem, jakby była małą dziewczynką, idącą za rękę z bliską osobą.  
- Co cię tak cieszy Olivio? Zachowujesz się tak, jakby cię ktoś na sto koni wsadził! - Robert nie mógł powstrzymać się od komentarza, widząc niekłamaną radość i zadowolenie Olivii.  
- To źle? Możesz mi to bliżej wyjaśnić, bo nie rozumiem, o czym mówisz - Olivia nie słyszała widocznie tego powiedzenia, bo niby skąd? Przypomniało to Robertowi ich pierwsze spotkanie.  
- Tak się mówi u nas na kogoś, kto jest bardzo zadowolony i okazuje radość taką jak ty teraz - Robert wyjaśnił Olivii sens i znaczenie polskiego powiedzenia.  
- To może rzeczywiście wsadziłbyś mnie Robercie nie na sto, ale na jednego konia? Byłoby mi jeszcze bardziej radośnie - zwróciła się do niego z rozbrajającym uśmiechem.  
Kurde, ale trzeba uważać, co się do niej mówi! Jest rzeczywiście niesamowicie bystra! - przebiegło mu przez myśl.
- Teraz ja nie rozumiem! O jakim koniu mówisz? - udał, że nie zrozumiał jej wypowiedzi.  
- Nie udawaj szwagierku, że nie wiesz, o czym mówię! Moglibyśmy na przykład wrócić na chwilę do kampera i pojeździłabym trochę na twoim koniku. Co ty na to? - Olivia nie ukrywała, że chętnie by go poujeżdżała, korzystając z tego, że zostali sami.  
          Robert milczał przez chwilę, więc Olivia wystraszyła się, że go zdenerwowała swoją spontaniczną propozycją.
- Robercie, powiedziałam coś nie tak? To była tylko taka moja luźna propozycja i nie chciałam cię zdenerwować - zaczęła nieporadnie tłumaczyć się i sumitować, patrząc mu w oczy z miną skarconego psiaka.
- Wcale mnie nie zdenerwowałaś, tylko myślę, jak to przeprowadzić, aby nie wyglądało, że przyjechaliśmy tu specjalnie po to, żeby się bzykać - powiedział, uśmiechając się do Olivii.  
- Chodź, wracamy do kampera. Gdyby Gosia czy Kasia nas wypatrzyły czy coś skojarzyły, to zapomniałem karty, którą zwykle noszę w kurtce i zostawiłem ją w samochodzie - Robert nawet nie starał się ukrywać, że też nabrał ochoty i nie jest przeciwny propozycji Olivii, ale trzeba było wymyślić czy stworzyć jakiś pretekst do powrotu do kampera.  
          Olivia słysząc jego słowa, nie ukrywała radości. Kochała szwagra swoim pierwszym, dziewczęcym uczuciem i też wyczuwała, że nie jest mu obojętna. Poza tym seks z  Robertem stał się już dla niej niejakim nawykiem, a to że Robert był mężem jej siostry, nie stanowiło dla niej żadnego problemu. Nie robiła sobie z tego powodu żadnych wyrzutów. To ona pierwsza go poznała i ... pokochała, więc Victoria powinna być jej wdzięczna, że miała okazję poznać go przez nią.
          Dlatego seks z Robertem traktowała jako swoisty suplement; na rozładowanie wewnętrznych napięć, poprawę nastroju czy naładowaniu pozytywną energią swojego wewnętrznego akumulatora. Dobrze wiedziała, że po każdym udanym zbliżeniu z Robertem, wprost kipiała energią i mogła góry przenosić, jak mówi znane powiedzenie.  
             Robert rozejrzał się i nie widząc już Gosi czy Kasi, które zniknęły już z pola ich widzenia, ruszył w stronę wyjścia wraz z trzymającą go za ręką Olivią. Podeszli do kampera. Weszli do wnętrza samochodu i Robert wcisnął zatrzask, blokując drzwi.  
- To tak na wszelki wypadek! - odezwał się spokojnym, pogodnym głosem do Olivii.  
Podeszli do tylnego, podwójnego łóżka i zgarnęli zewnętrzne przykrycie. Olivia objęła go w pół i przytuliła się do niego, podając mu usta.  
          Całowali się przez dobrą chwilę, jakby nie robili tego już od dawna. Olivia wsunęła mu swój język i z pasją zaatakowała jego wnętrze, jakby nie mogła nacieszyć się, że buszuje językiem w jego ustch. Po dość gwałtownej potyczce z jego językiem i penetracji  jego ust, odsunęła się lekko i trzęsącymi się z podniecenia rękami, zaczęła go rozbierać.  
- Olivio, spokojnie! Pozwól, że to ja rozbiorę ciebie - powiedział, po czym zaczął rozpinać jej bluzeczkę, a następnie sięgnął do zapięcia staniczka.  
          Po zdjęciu stanika ukazały się drobne, ładnie wykształcone kuleczki, które go rozczuliły, ale i niesamowicie podnieciły. Zadziornie sterczące, wyraziste sutki wprost prosiły się o pieszczotę i pocałunki. Kiedy objął ustami jednego z nich, a drugiego zaczął pieścić i pocierać dłonią, Olivia omal przysiadła z wrażenia i podniecenia.
- Robercie, nie wytrzymam dłużej! Chcę cię mieć w sobie, bo mnie aż w dołku ssie - poprosiła żałośnie, po czym zrzuciła buciki i szybko ściągnęła spódniczkę wraz majtkami.                Robert zrobił to samo ze swoimi butami, spodniami i slipami, bo koszuli pozbawiła go już Olivia. Pociągnęła go za sobą na posłanie i kiedy położył się na plecach, okraczyła go i przyklękła, pochylając się nad nim.  
          Wsparta na jednym ręku, pochwyciła sztywnego kutasa Roberta i nawilżyła go, przeciągając po mokrym sromie, po czym niecierpliwymi ruchami wprowadziła go w siebie, przysiadając tyłkiem. Była już podniecona do tego stopnia, że kiedy poczuła kutasa dość głęboko w sobie, wystarczyło kilkadziesiąt zdecydowanych frykcyjnych ruchów, żeby osiągnęła szczyt i odleciała, opadając na Roberta.  
          Po chwili ocknęła się i poczuła, że kutas Roberta nadal w niej tkwi, więc nie pozostało jej nic innego, jak to wykorzystać. Uśmiechnęła się swoim charakterystycznym uśmiechem, którym kompletnie zniewalała Roberta. Za to między innymi lubił kochać się ze swoją młodziutką szwagierką; za ten jej uśmiech, pasję i radość ze zbliżenia z nim.
- Wybacz szwagierku, ale czuję, że ten twój kolega chyba domaga się dalszego ciągu, bo za bardzo się pospieszyłam - powiedziała wesołym głosem i podjęła ponownie 'jazdę', ale już w bardziej wyrafinowany sposób i bez zbytniego pośpiechu.  
          Zaczęła zachowywać się jak wędrowiec, który spragniony, pierwszy kubek wody wypija haustem, a przy następnym rozkoszuje się smakiem każdego łyka wody.  
- Możesz mnie troszkę popieścić, tak cycki jak i cipkę? - zwróciła się z prośbą, sama pochylając się nad nim głęboko i co rusz całując coraz to inny fragment jego buzi, oczu, nosa czy ust, pracując i ewoluując przy tym intensywnie tak tyłkiem, jak i biodrami.  
          Robert natomiast jedną ręką pieścił jej drobne cycuszki, a drugą przesunął na wzgórek i łechtaczkę. Oboje chcieli wyciągnąć z tego zbliżenia jak najwięcej przyjemności, chociaż Robert miał świadomość, że uprawia z Oliwią seks bez zabezpieczenia. Dlatego nie mógł sobie pozwolić na zbyt wiele.  
          Olivia natomiast po początkowej, w miarę spokojnej jeździe, zapragnęła czegoś mocniejszego. Przeszła więc z kłusa w galop, podskakując i ustawiając tyłek pod różnymi kątami, tak aby kutas szorował coraz to inne fragmenty jej norki.  
          Robert dostosował się do niej i zaczął równie mocno tarmosić jej cycki jak i cipkę. Na efekty wzmożonego działania nie trzeba było długo czekać. W pewnej chwili głośno wrzasnęła i ponownie odleciała, nieruchomiejąc. Robert, który też był blisko, skutecznie wyhamował i przeżył szczyt doznań na sucho.  
          Po chwili Olivia wróciła do realu i buzię jej opromienił jeden z jej uśmiechów.
- Robercie! Jesteś kochany i najmilszy ze szwagrów! - powiedziała z uczuciem i w swoim zwyczaju chwyciła w dłonie jego buzię, obcałowując go w podziękowaniu za zafundowane jej doznania. Kiedy zsunęła się z niego, poderwał się z posłania i szybkimi ruchami ubierał kolejne elementy odzienia.  
- Nie mamy za wiele czasu do umówionego spotkania, więc spróbuj ogarnąć się w miarę szybko. Nie musimy dawać im powodów do niezdrowych domysłów - zwrócił się do Olivii.           Jeszcze dobrze nie skończył mówić, kiedy Olivia była już na nogach i podobnie jak on, szybko zakładała na siebie poszczególne ciuszki, od majtek i stanika poczynając. Uporządkowali łóżko, z którego korzystali i po chwili byli gotowi do wyjścia. Ruszyli szybko w stronę centrum handlowego i po kilku minutach byli już w holu, w miejscu umówionego spotkania z Małgosią i Kasią.    
          Przyszli kilkanaście minut przed czasem, więc specjalnie nie zdziwili się, że Małgosi z Kasią jeszcze nie było.  
- Wiesz co! Ty poczekaj tu na nie, a ja podejdę do stoiska z keyboardami. Jak przyjdą, to powiedz im, że testuję keyboardy, które mnie interesują. Jak zechcą, to podejdź z nimi do stoiska, a jeśli nie, to umów się z nimi za następną godzinę i przyjdź do mnie sama, OK? Będzie to wyglądać bardziej wiarygodnie, a Gosia z Kasią nie muszą wiedzieć czy domyślać się, co robiliśmy wcześniej. Zgadzasz się Krupeczko ze mną? - przedstawił Olivii propozycję ewentualnego wyjaśnienia, w jaki sposób spędzili czas w sklepie, kiedy zostali sami.  
- Robercie, czy ty boisz się Małgosi, że zamierzasz tłumaczyć się z tego co, robiłeś czy co robiliśmy przez tę godzinę czasu? - do Olivii jakoś nie przemawiało to, że Robert zamierzał wyjaśniać czy tłumaczyć się Małgosi z czasu spędzanego razem z nią w centrum handlowym.
- Może i masz rację! Głupio to jakoś zabrzmiało, ale co mam powiedzieć czy co odpowiemy, jeśli Gosia zapyta, co robiliśmy w czasie tej godziny, kiedy byliśmy sami? - Robert lekko zmieszany odzywką Olivii, sam zadał jej retoryczne pytanie, bo było więcej niż pewne, że Małgosia zapyta o to, jak spędzili tę godzinę, sama zdając przy tym relację, w jaki sposób wykorzystały ten czas obie z Kasią.    .  
- Jak to co? Chodziliśmy po sklepach i oglądaliśmy różne rzeczy, a na końcu wylądowaliśmy w sklepie muzycznym. Ty tam zostałeś, a ja zgodnie z naszą umową oczekuję tu na nie - Olivia niejako zgodziła się z nim, że Małgosia zapyta, jak spędzili czas, ale można ją zbyć równie racjonalną odpowiedzią, nie wyglądającą na tłumaczenie się, co robili w tym czasie.  
- Dobrze! Możesz im mówić, co ci pasuje, a ja idę do sklepu - Robert skapitulował przed Olivią, sprowadzony przez nią do potocznego 'parteru' w tej swoistej, słownej utarczce. Podszedł do stoiska z wózkami i z jednym z nich skierował się do stoiska z keyboardami.                      
          Był już dość dobrze zorientowany i prawie zdecydowany w zakresie kupna określonego keyboardu, tym bardziej, że przeglądał w komputerze ofertę tego sklepu. Kiedy podszedł do stoiska z instrumentami, z zadowoleniem zauważył, że na stojakach leży kilka podłączonych keyboardów, aby można było na żywo przetestować ich możliwości, w tym i te, które go interesowały i o których czytał pierwsze opinie ekspertów.  
          Teraz miał okazję przetestować je osobiście. Podszedł i włączył pierwszego z nich. Był to jeden z nowych flagowców Yamahy. Ustawił parametry dotyczące brzmienia i akompaniamentu, po czym zaczął grać swojego ulubionego walczyka.  
          Nie bardzo mu to wychodziło, bo dość długo nie grał, więc nie był z siebie za bardzo zadowolony. Sztywne, nie rozgrzane palce powodowały, że początkowo nie czuł klawiatury, ale w miarę jak się rozgrzewał, zaczął grać coraz płynniej i składniej.  
          Kiedy skończył, usłyszał kilka oklasków. Rozejrzał się i zobaczył, że w pobliżu zatrzymało się kilka osób, przysłuchujących się jego muzykowaniu. Po chwili widząc, że nie kwapi się do dalszego 'koncertowania', rozeszli się w swoją stronę. …cdn…

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Almach99

    Wrocila moja Olivia😃 biedny ten nasz Robert. Nie ma chwili odpoczynku.  
    Ja Na jego miejscu juz dawno bym uciekl jak najdalej OD napalonych kobitek. Zonka I Olivia I wiecej szczescia nie potrzeba

    2 lut 2019

  • Użytkownik Robert72

    Super , bardzo podoba mi się coraz większe wahanie Roberta . Złożył obietnice ale czy musi ją spełnić zaraz ?

    30 sty 2019

  • Użytkownik TojaPysiorka96

    Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg wydarzeń 😘dziękuję 😘

    30 sty 2019

  • Użytkownik PoProstuJa

    Jak zwykle wspaniała kolejna część o której można by pisać wiele pochwał itp dziękuję za to co piszesz i nadal piszesz. Pozdrawiam najlepszego autora po tej stronie sieci

    29 sty 2019

  • Użytkownik emeryt

    Franku, trochę czekałem na  kolejną część tej wspaniałej sagi, ale było warto. Czekanie jest łatwiejsze gdy mam pewność kolejnych części. Przesyłam Tobie życzenia zdrowia dla całej twojej rodziny, ale też aby twoja wnuczka zdała bardzo dobrze egzamin i dostała się do najlepszej szkoły średniej.

    28 sty 2019