Materiał zarchiwizowany.

Olivia, Victoria - cz. X

Olivia, Victoria - cz. X

     Gdy się obudził, zaczęło świtać. Spojrzał na zegarek, dochodziła czwarta. Rozejrzał się po samochodzie. Obie dziewczyny słodko spały. Victoria z podniesionymi nogami i zsuniętą spódnicą, prezentowała mu swoje nagie krocze, bo konsekwentnie nie ubrała majtek. Siedzenie pod pupą zabezpieczyła grubym ręcznikiem, aby sperma wpompowana przez Roberta, która mogła wypłynąć z pochwy, nie poplamiła pokrycia siedzenia. Nie było widać żadnego mokrego śladu, co świadczyło, że wszystko zostało wchłonięte przez jej organizm. Z rozczuleniem przyglądał się jednej i drugiej dziewczynie, ponieważ w jego dotychczasowym życiu nigdy nie zdarzyło się, aby ktoś w tak krótkim czasie stał się dla niego tak bliski i drogi, jak te dwie młode Rumunki. Aby je nie zbudzić, delikatnie otworzył drzwi samochodu i po cichu wyślizgnął na zewnątrz. Parking w dalszym ciągu ział pustką, szczególnie ta część, na której zaparkował. Z własnego doświadczenia wiedział, że nic tak nie płoszy resztek snu, jak intensywne wykonanie kilkunastu ćwiczeń, co niebawem uczynił. Poczuł parcie na pęcherz, ale nie chciał się zbytnio oddalać od otwartego samochodu i to z taką zawartością. Podszedł do samochodu i po cichu otworzył drzwi. Dziewczyny nadal spały. Wyjął kluczyki ze stacyjki i zerknął na śpiące dziewczyny. Victoria nadal świeciła nagim kroczem, więc sięgnął po koc, aby ją nakryć, ale nie zdążył, bo Victoria otworzyła oczy i nie całkiem rozbudzona, spoglądała na niego ze zdziwieniem, co chce zrobić.  
– Chciałem cię nakryć kocem, bo wyglądałaś tak apetycznie z nagim kroczem, że bałem się, aby nie rzucił się na ciebie jakiś zboczeniec, nie wykluczając mnie – powiedział cicho Robert. Rozpogodziła się i obdarzyła go słodkim uśmiechem.  
– Ale dla ciebie nie był to niemiły widok? – zapytała równie cicho, nie chcąc obudzić Olivii. – Przecież mówię, że o siebie też się bałem – odparł.
– No dobrze, młoda śpi, więc gdzie wybierałeś się? – ponownie zapytała.  
– Do toalety, ale bałem się zostawiać otwarte auto, z tak cenna zawartością i takimi widokami – dodał żartobliwym tonem.
– Dobra, ja też idę z tobą, a Olivia niech śpi dalej – powiedziała Victoria i zaczęła się zbierać. – Ja też idę z wami – oznajmiła zaspana Olivia.  
– No i po spaniu – podsumowała Victoria. Szybko zebrały się, wzięły ręczniki, a Robert przybory i po zamknięciu samochodu, razem z Robertem udały się do toalety. Po załatwieniu  swoich potrzeb i porannej toalety, wrócili do samochodu. Zrobiło się widno i dzień zapowiadał się dobrze. Ciepła noc i zapowiadający się dzień nastrajał dość optymistycznie, co do warunków dalszej podróży. Robert złożył swoje siedzenie i przygotował do podróży. Drugie przednie siedzenie doprowadził do stanu, który pozwalał na w miarę wygodne warunki podróżowania oraz na zapięcie pasa bezpieczeństwa, tak samo postąpił z siedzeniami tylnymi. Z powrotem powyjmował z bagażnika reklamówki, torby oraz lodówkę z produktami żywnościowymi i napojami. Victoria szybko przygotowała kanapki i napoje. Zjedli kanapki i popili napojami zgodnie ze swoimi upodobaniami.  
– A teraz na dobry początek dnia proponuję spacerek do bistro, na kawę lub gorącą czekoladę - zwrócił się do swoich towarzyszek.  
– Chętnie, gorąca kawa dobrze mi zrobi – odpowiedziała Victoria.  
– A ty młoda, idziesz z nami czy zostajesz? – zapytała przekornie Olivii, chociaż z góry znała odpowiedź.  
– Ty pytać? Jasne, Olivia iść z wujkiem, ale pić nie kawa, a herbata, czekolada, tak – odparła rezolutnie i podeszła do Roberta.  
– No jasne, niedługo wujek będzie musiał chodził z tobą do babskiej ubikacji – powiedziała żartobliwie Victoria, widząc jak Olivia złapała rękę Roberta i przykleiła się do niego. Robert przytulił tulącą się do niego dziewczynkę.  
-Victoria, nie burcz na Olivię, ona jest taka grzeczna i dzielna, prawda Krupeczko? – z uśmiechem na ustach wziął w obronę dziewczynkę. W odpowiedzi Olivia objęła go i mocno do niego przywarła.
– Tak, teraz zachowuje się jak dziecko, ale gdy idzie o seks, zachowuje się bardziej dojrzale i zachłannie ode mnie – powiedziała Victoria, puszczając do obojgu łobuzerskie oczko. Robert przyznawał jej w duchu słuszność, ale oficjalnie wolał się na ten temat nie wypowiadać, ponieważ sam miał w tym znaczący udział. Zaczął się też zastanawiać, dlaczego Victoria podjęła ten temat. Czyżby przemawiała przez nią zazdrość o siostrę i o uczucia Roberta? Chcąc przerwać tę rozmowę, która zmierzała w niebezpiecznym i niezbyt przyjemnym kierunku, Robert zwrócił się do obu sióstr.
– Chodźmy, napijmy się co komu pasuje i ruszajmy w dalszą drogę, zgoda?  
- Tak, zgoda! – usłyszał w odpowiedzi, więc nie zwlekając, skierowali się do bistro.  Wewnątrz poza jedną pracownicą obsługi, nikogo oprócz nich nie było. Robert podszedł do lady i poprosił w języku niemieckim o podwójną kawę z Expressu z podwójną śmietanką i cukrem dla siebie. Victoria poprosiła o pojedynczą kawę, a Olivia o kakao lub gorącą czekoladę. Ekspedientka przyjęła zamówienie na kawę i czekoladę, informując również w niemieckim języku,, że śmietanka i cukier znajduje się na każdym stoliku. Przeszli więc do stolika, usiedli i po chwili zjawiła się pracownica bistra z zamówionymi kawami i czekoladą. Robert podziękował i zagadnął, czy przy trasie w stronę Debreczyna jest jakaś knajpka czy bistro, gdzie mógłby zjeść dobrą, węgierską, rybną zupę. Sympatyczna pracownica poinformowała go, że świeżą zupę rybną może zjeść w każdej knajpce lub w bistro, ale dopiero po 9.00 rano, z ryb złowionych na wczesno-rannym połowie. Podziękował i zapłacił sympatycznej pracownicy za napoje, doliczając sowity napiwek, za co został obdarowany uroczym uśmiechem i wylewnym podziękowaniem. I kawa i czekolada były pyszne, więc i nastroje wyraźnie poprawiły się, po wypiciu ciepłych napoi. Wróciłi do samochodu i obok Roberta usiadła tym razem Olivia, a Victoria zajęła miejsce z tyłu. Robert włączył radio i poszukał muzyki dla kierowców, następnie wolno ruszył w kierunku wyjazdu na autostradę. Ruch był znikomy, więc bez problemu włączył się do ruchu na autostradzie i przyspieszył do dozwolonej prędkości. Zerknął na zegarek, była 4.20. Wraz z upływającym porankiem wzrastał ruch na autostradzie, lecz tylko nieliczne decydowały się na wyprzedzanie ich samochodu, jadącego z dozwolona prędkością. Węgrzy są dużo bardziej zdyscyplinowanym i bardziej kulturalnym narodem na drogach od Polaków, ale i u nich zdarzają się kierowcy, niezbyt skorzy do przestrzegania przepisów czy piraci drogowi, którzy w nosie mają wszelkie ograniczenia,  przepisy i kulturę na drodze. Robert utrzymywał dozwoloną prędkość i dość szybko pokonywali przestrzeń dzielącą ich od celu podróży.  
– Co z wami dziewczyny, skąd ta cisza? – zwrócił się do dziewczyn, chcąc przerwać milczenie, które zapanowało od chwili wyjazdu ze stacji.  
– A o czym tu mówić, gdy niedługo będziemy na miejscu? – odezwała się Victoria.  
– Mam rozumieć, że jednak trapi was niewiadoma, co zastaniecie po przyjeździe do domu, tak? – zapytał, gdyż ton głosu Victorii trącił melancholią.  
– A umawialiśmy się, że nie będziecie martwić się na zapas – dodał.  
– Olivio, a ty też martwisz się o tatę i co zastaniesz w domu?  
– Tak wujku, Olivia martwić o tata i o nas – odpowiedziała również zasmuconym głosem. – Martwisz się o nas, dlaczego? – drążył Robert. Ale widząc, że dziewczynka ma oczy pełne łez, zerknął w lusterko i spotkał się ze spojrzeniem Victorii. I ona była bliska płaczu.  
– Dziewczyny, wszystko będzie dobrze, zobaczycie! – starał się mówić pogodnym głosem, by dodać im otuchy.
–  A teraz powiedzcie mi, mieszkacie w samym Oradea, czy w jego okolicach.? – zapytał, aby wyrwać je z ponurego nastroju i zająć czym innym ich myśli. I częściowo udało się, bo Victoria i Olivia trochę pogodniejszym tonem zaczęły mu odpowiadać.  
– My nie mieszkać w Oradea wujku – pierwsza głos zabrała Olivia.  
- My mieszkać w Tinca – dodała.  
– Victoria ty wiedzieć i mówić lepiej – zwróciła się do siostry.
– Dobrze, że dopuściłaś mnie do głosu – uśmiechnęła się na moment Victoria.  
– Tak, my mieszkamy w Tinca, to jest ponad 30 km na południe od Oradea , takie małe miasteczko, ok. 9000 mieszkańców. Mieszka tam oprócz nas jeszcze dwie rodziny, mające polskie korzenie – poinformowała Roberta.  
– Jak już mówimy o naszej rodzinie, to nasz tata jest mechanikiem samochodowym, ale pracuje jako kierowca w firmie transportowej. Jeździ takim większym samochodem ciężarowym, ale na miejscu. Mama jest pielęgniarką w przychodni zdrowia – dodała, chcąc w miarę obszernie opisać Robertowi ich rodzinę.  
– A o wypadku taty wiesz coś więcej, poza tym, co mi powiedziałaś, że jest w szpitalu? – zagadnął Robert.  
– Dużo więcej nie wiem, bo i mama nie bardzo wiedziała, co się stało. Ktoś podobno zajechał tacie drogę i aby nie zderzyć się, zjechał na pobocze i wpadł do rowu. Podobno życiu jego nic nie zagraża, ale ma jakieś złamania i stłuczenia – odpowiedziała nieco pogodniejszym tonem. – Wtedy jak dzwoniliśmy, to miał jeszcze badania, więc dowiemy się więcej jak dojedziemy – uzupełniła swoją wypowiedź.  
– Robert, musisz wiedzieć, że opieka w szpitalu u nas jest dużo gorsza, niż u was w Polsce. To, że się nim zajęto i badano, to tylko dlatego, że mama pracuje w przychodni. Gdyby nie to, to strach pomyśleć. U nas w szpitalu, żeby coś załatwić, trzeba dać łapówkę, albo liczyć się z tym, że nikt chorym nie zaopiekuje się – dodała.  
– No to dlaczego tak zachowujecie się i płaczecie, jakby tata już miał umierać – zapytał Robert, chcąc rozjaśnić, nieco przyciężką atmosferę w samochodzie.  
– Bo zbliżamy się coraz bardziej do domu i myśl o tym, że ty możesz odjechać, staje się coraz bardziej realna – odpowiedziała Victoria.  
– A jak zobaczyłam łzy w oczach Olivii, to stało się dla mnie nie do wytrzymania – dodała, ponownie poważniejąc, ze smutną miną. Lektorka z GPS-su przypomniała, że zbliżają się do Debreczyna, informując o możliwości jazdy w stronę centrum, objazdu w kierunku granicy z Rumunią lub kontynuowania jazdy na Solnok. Na najbliższym węźle Robert wybrał kierunek na wprost drogą nr E79 w stronę granicy i jechał środkowym pasem, utrzymując kierunek na Oradea. Po minięciu Debreczyna, Robert ponownie zjechał na najbliższą stację benzynową i zatankował do pełna samochód. Ani on ani dziewczyny nie miały chęci na odwiedzenie bistro, więc kontynuował jazdę w stronę rumuńskiej granicy. Dojeżdżając do granicy spodziewał się kontroli ze strony rumuńskich celników, ale spotkało go rozczarowanie. Siedzący na zewnątrz pomieszczenia dwaj panowie w mundurach służby celnej Węgier i Rumunii nie raczyli się nawet podnieść na ich widok, więc nie pozostało mu nic innego jak jechać dalej.  
– Victorio, rozglądnij się, gdzie mogę wykupić winietę na drogi rumuńskie – poprosił Robert jadąc wolno wzdłuż granicznych budynków.  
– Zatrzymaj się gdzie możesz, a ja wysiądę i zapytam kogoś, bo nigdzie nie widzę informacji o tych winietach – zwróciła się do Roberta. Właśnie przejeżdżali koło wolnego miejsca, więc Robert skręcił i ustawił na nim samochód.  
– Idziesz ze mną, czy mam iść sama? – zapytała Roberta.  
– Chętnie też rozprostuję nogi, ale wolałbym zostać przy samochodzie – odparł, wysiadając z samochodu.  
– A ty młoda, nie chcesz się przejść ze mną? – zwróciła się do Olivii.  
– Nie, ja zostać z wujek – odparła Olivia.  
– Rozumiem, ktoś mógłby uprowadzić wujka i co wtedy? – stwierdziła sentencjonalnie i zaczęła się rozglądać, w którą stronę się zwrócić. Nie widząc nikogo w pobliżu, już miała skierować się w stronę biura celnego, gdy z pobliskiego pomieszczenia wyszła kobieta. Podeszła do niej i zagadała. Ta bez zastanawiania się wskazała ręką budynek, w którym można było wykupić winietę na rumuńskie drogi.  
– Robert bez wyjaśniania domyślił się i gdy Victoria wróciła, zaproponował, żeby ona została w samochodzie, a on sam podejdzie i załatwi sprawę. Wziął z samochodu podręczną saszetkę i ruszył do wskazanego budynku. Olivia oczywiście razem z nim. Wykupili winietę ważną jeden miesiąc i wrócili do samochodu. Victoria siedziała z przodu, więc Olivii nie pozostało nic innego, jak usiąść na tylnym siedzeniu. Usadowiła się więc tak, aby móc spoglądając w lusterko wsteczne widzieć Roberta. Ruszyli w stronę Oradea.  
– Słuchajcie dziewczyny – zwrócił się Robert do sióstr.  
- Jest wcześnie rano, więc po pierwsze: nie mamy po co jechać prosto do szpitala, bo was nie wpuszczą;  po drugie: nie wiecie w którym szpitalu leży wasz tata, a po trzecie: nie wiadomo czy można go już odwiedzać? Proponuję więc jechać do waszego domu i tam po naradzie z mamą zdecydujecie, co dalej robić, zgoda?-
– Jasne, że tak będzie najlepiej – zgodziła się Victoria, spoglądając wymownie na Olivię.
- To teraz wprowadźcie mnie trochę w waszą rodzinę – poprosił Robert.
– Wiem już, że nazywacie się Mitrunica, wasza ciocia, siostra mamy, to Violetta, a wujek to Mihai, więc po kolei: wasza mama ma na imię… - Maria! – odpowiedziały zgodnie Robertowi.  
– A tata ma na imię Andrei ! ,- dodała Victoria i uzupełniła informację:  
– Nasze siostry mają imiona; Elena, Andreea i Marica. Elena jest młodsza ode mnie, ma 17 lat, Andrea ma 12 lat, a Marica ma niecałe 10 lat. I to jest cała nasza rodzina – zakończyła swoją informację.  
- I to mi na razie musi wystarczyć – oznajmił Robert.  
– A teraz powiedz mi Victorio, czy będziesz mnie mogła po pilotować, czy mam ustawiać GPS? –zapytał swoją pasażerkę.  
– Dokładnej drogi nie znam, ale mogę spróbować – odpowiedziała Victoria.  
– A więc ustawię GPS, a ty będziesz ewentualnie korygować, dobrze?  
– Zgoda – odparła. Zbliżając się do Oradea, napotykali coraz większy ruch na drodze, ale nie przeszkadzało to w utrzymywaniu dość dobrego tempa podróży, tak że wkrótce dojechali do przedmieść Oradea. Robert uważnie śledząc wskazania i informacje podawane przez GPS, dostosowywał się ściśle do tych wskazówek i jak na razie pokonywali kolejne odcinki drogi bez problemów. Zdał sobie sprawę, że gdyby nie GPS, to miałby duży problem z utrzymaniem właściwego kierunku jazdy. Po kilku zmianach kierunków i przejechaniu paru rond, GPS wyprowadził go poza obszar Oradea i wskazał kierunek jazdy na Arad i Tinca. Mógł przyspieszyć do dozwolonej prędkości i w dobrym tempie zmierzać do rodzinnej miejscowości swoich towarzyszek podróży.  
     W pewnej chwili Victoria, która od jakiegoś czasu milczała, nie chcąc mu przeszkadzać i rozpraszać jego uwagi, zwróciła się do niego;  
- Robert, jak zjedziemy z tej głównej drogi na drogę wiodącą w nasze strony, chciałabym abyś się zatrzymał na chwilę w pewnym ustronnym miejscu, zrobisz to dla mnie?  
– Jasne, a może wolałabyś parking lub stację benzynową? – odparł, sądząc, że chodzi o potrzeby fizjologiczne.  
– Nie, nie chodzi o sikanie czy inne potrzeby. Dowiesz się jak tam dojedziemy, zgoda?  - ponowiła prośbę. Zabrzmiało to trochę tajemniczo, ale Robert to uszanował.  
- Oczywiście że zgoda, powiesz mi tylko gdzie mam zjechać – odpowiedział ugodowo. Zerknął w lusterko i spotkał się ze spojrzeniem Olivii, która od pewnej już chwili wypatrywała jego spojrzenia. Sprawiała wrażenie bardzo poważnej i zatroskanej osoby.  
– Nie martw się Krupeczko, wszystko będzie dobrze – odezwał się widząc jej zasmuconą minkę. Uśmiechnęła się zdawkowo i nic nie odpowiedziała Robertowi.  Aby odciążyć Roberta Victoria odwróciła się do siostry;  
- Hej młoda, co to za chimery pokazujesz, dlaczego nie odpowiadasz Robertowi, coś cię gryzie? – zasypała Olivię gradem pytań.  
– Nic nie gryźć Olivia, ja być smutna – odparła Victorii i demonstracyjnie zwiesiła głowę. Zbliżali się do zjazdu z drogi głównej biegnącej w stronę Aradu i Robert obserwując uważnie znaki wypatrywał punktu skrętu w lewo i zjazdu w kierunku Tinco. Tak jak przypuszczał, zjazd wiódł lekkim łukiem w prawo i skrętem w lewo, w tunel biegnący pod główną drogą w miejscowości Les.  Po chwili byli już na drodze lokalnej nr 792A.  Po przejechaniu kilku kilometrów, Victoria, która uważnie obserwowała drogę przed samochodem, zwróciła się do Roberta:  
- Jak dojedziemy do lasu, będzie tam taka droga prowadząca w las. Jeżeli będziesz mógł, zjedź w tą drogę i po chwili pojawi się taka zaciszna leśna polana. Tam się zatrzymamy, a po co, powiem ci na miejscu. Zrobisz to dla mnie? – spytała proszącym tonem.  
– Jeżeli tylko będzie można, zrobię tak ja mówisz. Ale samochód niema zbyt wysoko położonego zawieszenia i nie chciałbym go uszkodzić. Zatrzymam się na poboczu i sprawdzę stan drogi oraz dojazd do tej polany. Gdy nie będzie zagrożenia uszkodzenia auta oraz jakiś zakazów wjazdu samochodem, podjedziemy na tę polanę – odpowiedział. Victoria uśmiechnęła się tajemniczo i puściła „oczko” do Olivii. Po chwili dojechali do lasu. Robert zwolnił i wypatrywał drogi wiodącej wgłąb lasu, o której mówiła Victoria. Zauważył w oddali szczelinę w zwartej grupie drzew. Domyślił się, że to może być ta droga leśna. Faktycznie, po dojechaniu w to miejsce, od drogi głównej i w prawo i w lewo biegła zwykła polna droga, dość równa i w miarę szeroka. Zjechał na pobocze i zatrzymał się. Pobocze było wystarczająco szerokie i twarde, więc stając w tym miejscu samochodem, nie stwarzał zagrożenia dla innych użytkowników drogi. Ruch na drodze był znikomy i Robert zastanawiał się, jak rozegrać całą sprawę i doszedł do wniosku, że bezpieczniej będzie, gdy siostry zostaną w samochodzie, a sam sprawdzi dojazd do polany, o której mówiła Victoria.
– Słuchajcie! Zostańcie obie w samochodzie, a ja sprawdzę czy możemy bezpiecznie dojechać do tej polany – zwrócił się do dziewczyn. Olivia co prawda wyrywała się do pójścia z nim, ale wytłumaczył jej, że bardziej bezpiecznie będzie, jeżeli we dwie zostaną w samochodzie, z uwagi na bardzo mały ruch na drodze.  
– To w którą stronę mam iść i jak daleko jest ta polana? – zwrócił się do Victorii, sprawcy tego całego zamieszania.
– Pójdziesz w prawo, a polana jest jakieś 200 m stąd – odpowiedziała, trochę skonsternowana sytuacją i niejakim zagrożeniem dla nich, ukazanym jej przez Roberta. Ale po chwili zastanowienia, uznała, że to co wymyśliła, jest warte zachodu, bez względu na ewentualne zagrożenie.
– Idź, damy sobie radę i wracaj szybko! – dodała. Widać było, że ma ochotę dać mu całusa, ale wiedziała, że tego samego domagałaby się Olivia, więc zrezygnowała i uśmiechnęła się do niego i Olivii.  
– Chodź młoda, siadamy do auta, a ty wracaj szybko! – powtórzyła. Robert szybkim krokiem ruszył leśną drogą w stronę polany, o której mówiła Victoria. Widać było, że droga nie jest zbyt często użytkowana, a ponadto nie widział nigdzie śladów przejazdu ciężkiego sprzętu, głębokich kolein ani żadnych  innych uszkodzeń czy zniszczeń. Prawdopodobnie była więc to droga, która służyć miała do ewentualnych akcji przeciwpożarowych, akcji ratowniczych czy innym czynnościom służb leśnych. Po chwili przed jego oczami pojawiła się obszerna pokryta trawą i różnym kwieciem polana, pełna uroczych zakątków osłoniętych gęstymi krzewami i młodymi drzewami. Idąc leśną drogą nie zauważył żadnych zakazów wjazdu samochodem, ani żadnych zagrożeń dla podwozia samochodu. Szybkim krokiem wrócił do samochodu. Dziewczyny zobaczywszy go, odetchnęły z ulgą. Robert usiadł za kierownicą i powoli zjechał na leśna drogę. Bez problemu dojechali do polany i Robert zaparkował auto w sąsiedztwie osłoniętego zakątku, pokrytym pachnącym kwieciem i trawą. Wysiadł i udeptał trawę wokół samochodu. Dziewczyny zrobiły to samo w promieniu paru metrów od samochodu. Victoria wyciągnęła koc i rozłożyła go w pobliżu samochodu na dywanie z leśnego runa. Słońce mimo wczesnej pory przygrzewało już dość solidnie, tworząc w wybranym przez nich osłoniętym szczelnie zakątku niesamowity mikroklimat, przesycony wonią lasu, trawy i kwiecia. Otaczający ich las rozbrzmiewał śpiewem ptaków, co stwarzało niezwykle kameralny i urzekający nastrój. Robert był wprost urzeczony widokiem, zapachem i muzyką otaczającego ich lasu. Victoria zauważyła zauroczenie Roberta i czyniąc przygotowania do wymyślonej przez siebie zabawy, nieustannie na niego zerkała i oczekiwała, kiedy zwróci się do niej o wyjaśnienie. Faktycznie, po chwili delektowania się miejscem, otoczeniem i muzyką lasu, Robert z zaciekawieniem zwrócił się do Victorii;
- Skąd ty znasz takie urocze miejsce? – zapytał - Jest tu cudownie, w życiu nie widziałem czegoś tak uroczego, wprost urzeka – dodał chłonąc zapachy i dźwięki.
– Powiem ci, ale chciałabym, żebyś to ocenił na chłodno, bez żadnych podtekstów i ubocznych myśli – odpowiedziała Victoria – ale przed tym, chciałabym ci pokazać coś jeszcze.  
– Olivia, weź ręczniki, nasze i Roberta, mydło i chodźcie za mną – powiedziała i ruszyła w stronę zielonej ściany krzewów. Poczekała aż zbliżyli się do niej i znikła w gęstwinie. Doszli do tego miejsca i Robert zauważył szczelinę pomiędzy krzewami, w którą od biedy mógł zmieścić się człowiek. Pierwszy przecisnął się Robert i przytrzymał gałęzie, aby wślizgnęła się Olivia. Po drugiej stronie czekała na nich naga Victoria. A parę metrów dalej widać było wgłębienie, tworzące paru metrowej wielkości oczko wodne o krystalicznie czystej wodzie, zasilane niewielkim strumyczkiem leśnym i z takim samym odpływem.  
- Zapraszam was do kąpieli, ale uprzedzam, że woda jest pewnie zimna – mówiąc to, podeszła na skraj wody i spróbowała nogą rozpoznać temperaturę wody.
- No, ciepła to ona nie jest, ale umyć i odświeżyć się można – po czym schyliła się i zaczęła delikatnie obmywać swoje ciało.  
- Victoria, a tu być głęboko? – zapytała Olivia, podchodząc w pobliże wody.  
- Nie, przecież widać! – odpowiedziała zapytana - pół metra, może trochę więcej. Ale nie radzę ci wchodzić, bo zmarzniesz – dodała. Wzięła od Olivii pojemnik z mydłem, namydliła krocze i przyległości, piersi i twarz, po czym delikatnie spłukała ciało wodą. Wytarła się do sucha ręcznikiem i stwierdziła:  
- Tego mi brakowało! A jednak przyjemnie jest odświeżyć się po podróży nawet zimną wodą,  czuję się jak nowo narodzona - dodała.
– Tobie młoda i tobie Robercie też radzę skorzystać z tego naturalnego kąpieliska, naprawdę poprawi się wam samopoczucie.
Olivia szybko pozbyła się ubrania i bielizny i powtórzyła wszystkie czynności za Victorią, z jedną różnicą, bardziej chlapała wodą. Robertowi nie pozostało nic innego, jak pójść za ich przykładem. Po odświeżeniu się, wrócili do samochodu i przyznali rację Victorii, że kąpiel znacznie poprawiła im humor, ale i lekko schłodziła. Ubrali się więc w swoje ciuchy, aby rozgrzać się trochę, po tak orzeźwiającej kąpieli.    
- A wracając do twojego pytania Robercie, skąd znam to miejsce, to byłam tu z moim chłopakiem, jakiś rok temu. On pochodzi z tych okolic i zna tu wszystkie urokliwe miejsca podobne do tego – dodała.  
– Gdy tu pierwszy raz z nim byłam, też byłam oczarowana, tak jak ty teraz – powiedziała to z lekkim drżeniem i „zaśpiewem” w głosie, a w jej oczach pojawiły się łzy. Były to oznaki wzruszenia i tęsknoty za czymś minionym. Robert odczekał chwilę, aby jej nie urazić.  
– Co się stało, że nie jesteście razem? – zapytał cicho.  
– Po prostu, spotkał inną, widocznie fajniejszą ode mnie dziewczynę i rozstaliśmy się  – odpowiedziała równie cicho.  
- Nie prawda wujku! – wtrąciła się Olivia - Claudio pobić Victoria, bo ona rozmawiać z innym chłopaka – dodała.  
Robert spojrzał na Victorię pytającym wzrokiem.  
– Eee, nieważne! Nie chcę teraz o tym mówić – odpowiedziała na jego nieme zapytanie. Po chwili, nie chcąc pewnie różnych domysłów ze strony Roberta, dodała:
- Miał bardzo gwałtowny charakter i o byle co wybuchał gniewem czy złościa. Mnie nie wolno było spotykać się z żadnymi koleżankami, o kolegach nie wspominając. Raz zobaczył jak rozmawiam z jego kolegą, więc pobił jego i mnie.  
– Kochałaś go, tak? – zapytał Robert.  
– Trochę chyba tak, zależało mi na nim, mimo, że wiedziałam, że jest wybuchowy i często nie panuje nad sobą – wyznała.  
Robert podszedł do niej i przytulił ją do siebie.  
– Przykro mi za niego i trochę żal mi ciebie Victorio, że ktoś, kogo obdarzyłaś uczuciem, nie uszanował tak miłej, czarującej dziewczyny – powiedział łagodnie.  
– Zobaczysz, jeszcze spotkasz kogoś w twoim wieku, kto potrafi docenić twoje uczucia i uszanuje twoją kobiecość, urodę i charakter. Życzę ci tego z całego serca, bo zasługujesz na szczęście i powodzenie w swoim życiu – dodał, głaszcząc ją po ramieniu. Po chwili, odsuwając się od niego, odezwała się ponownie:
– No i stało się, zupa  rozlana! – oznajmiła - a ja tak cieszyłam się, że pokażę ci to miejsce i pozwolisz mi zapomnieć o tamtym, kochając się ze mną tak, jak tylko ty potrafisz – oświadczyła smutnym głosem.  
– Jedno nie wyklucza drugiego – powiedział, nieco zaskoczony, Robert.
- Oznacza to, że to, co mi powiedziałaś o tamtym chłopaku, nie przekreśla twoich planów i życzenia kochania się ze mną w tak urokliwym miejscu – dodał pogodniejszym tonem.  
– Nie wiem tylko, czy w swych planach uwzględniłaś Olivię, ale źle bym się czuł, gdybyśmy wyłączyli ją z naszej zabawy, o ile sobie życzy w niej uczestniczyć – dodał, uśmiechając się do niej i do Olivii.  
– Chyba nie posądzasz mnie o takie okrucieństwo względem mojej siostry, gdy widzę, jak całą sobą rwie się do kochania z tobą – oświadczyła już znacznie pogodniejszym tonem Victoria.
- Nie musimy też spieszyć się bardzo, bo mama pewnie jest w pracy, a siostry nie wiadomo gdzie są, bo przecież są wakacje – dodała, odzyskując swój zwykły wigor.  
– Uwaga wszyscy! – krzyknęła poprzez zwinięte w trąbkę dłonie – miejscowi i przyjezdni! Robimy piknik na wolnym powietrzu, który powinniśmy zapamiętać; ze względu na warunki, pogodę, otoczenie, szczególnie zwłaszcza to urokliwe miejce - to mówiąc, poleciła Robertowi usiąść na kocu, a sama zaczęła wspólnie z Oliwią przygotowywać jedzenie i napoje, rozkładając serwetki, talerze i kubki na osobno rozłożonym kocu.  
- Wy obie, to jesteście ci miejscowi, a ja ten przyjezdny, tak? – zapytał  Robert rozbawionym tonem, widząc, że Victoria odzyskała humor i wyraźnie jest uszczęśliwiona. Pomagająca jej Olivia dostroiła się do nastroju siostry i z wielką radością spełniała jej wszystkie polecenia. Kiedy skończyły, Viktoria, mając siostrę przy boku,  zwróciła się uroczyście do Roberta i rozpoczęła przemowę;  
- Kochany nasz gościu, miły i drogi nam Robercie, obydwie z Oliwią witamy cię serdecznie na naszej ziemi, w tym uroczym miejscu i przyrzekamy ci, że spełnimy wszystkie twoje życzenia i fantazje, a nawet i te, o które nas nie poprosisz – przerwała na chwilę, po czym kontynuowała;  
- Chcemy w ten sposób podziękować ci, że tak fajnie, mile i troskliwie przyjąłeś nas u siebie w Polsce oraz za to, że w dalszym ciągu zajmujesz i opiekujesz się nami, czego dowodem jest to, że jesteś tu teraz z nami. Kochamy cię Roberciku i wiedz, że obie siostry Mitrunica, dzielą się tobą bez wzajemnej zawiści, zazdrości i złości. Jest tak teraz i będzie do czasu, aż się nami nie znudzisz - zakończyła i dyskretnie otarła łzę z oka. Podeszła do Roberta, uklękła przed nim i ująwszy jego twarz w dłonie, delikatnie pocałowała go w usta. Oliwia poczekała, aż Victoria zwolni miejsce, po czym powtórzyła wszystko dokładnie tak samo jak siostra i usiadła obok niej. Obie zwróciły nieco załzawione oczy na Roberta, czekając co odpowie. Robert zupełnie zaskoczony i zszokowany tym, co usłyszał, nie bardzo wiedział co odpowiedzieć, tym bardziej, że ich wzruszenie, wywołane słowami Victorii udzieliło się również jemu. Opanował się w końcu i widząc, że obie siostry oczekują na jego słowa, zaczął mówić rozdygotanym od wzruszenia i trochę za bardzo uroczystym głosem;
- Wielce miłe, drogie i kochane siostrzyczki Mitrunica! Było wiele chwil w moim życiu, w których bywałem zaskakiwany mile, czasami niemile, ale po raz pierwszy jestem zaskoczony i wzruszony równocześnie słowami, które padły z ust tak młodej, uroczej, słodkiej i niezwykle inteligentnej dziewczyny, jaką jesteś ty, moja śliczna Victorio. Jestem pełen podziwu dla ciebie, bo przecież jesteś bardzo młodą osobą, a twojej wypowiedzi nie powstydziłby się o wiele starszy, doświadczony i wytrawny zawodowy mówca. Wiele twoich słów zostało wypowiedzianych pewnie na zapas, gdyż nic wielkiego ani nadzwyczajnego nie zrobiłem, aby zasłużyć na tyle pochwał i podziękowań z twojej strony. Tym bardziej więc będę się starał, aby twoje słowa nie były wypowiedziane na darmo i aby na nie w pełni zasłużyć. A za twoje słowa i za wasze zaufanie dziękuję bardzo i tobie Victorio i tobie Olivio, moja słodkie Mitruniczanki. Być może przy mojej pomocy wszystkie wasze problemy uda się rozwiązać w miarę szybko i szczęśliwie. Cieszę się, że los pozwolił mi was poznać i że mogę być tutaj z wami obiema, w tym przeuroczym zakątku waszej pięknej ojczyzny – zakończył swoją wypowiedź Robert. Czuł, że sposób, w jaki podziękował Victorii był trochę za oficjalny, ale nie bardzo wiedział jakich słów użyć, aby nie urazić którejś ze sióstr. Wbrew jego odczuciom i obawom obie dziewczyny oklaskami podziękowały mu za jego wypowiedź i podchodząc do niego dołączyły do tego po kilka słodkich buziaków.  
- A teraz ktoś chce coś do jedzenia lub picia? – zapytała ponownie Victoria.
Po chłodnej kąpieli i braku normalnego śniadania wszyscy troje odczuwali głód, więc Victoria przygotowała zestaw kanapek z wędliną, serem i czymś tam jeszcze, co wzięli na drogę, a potem przez dłuższą chwilę słychać było tylko odgłosy spożywania i popijania. Największy apetyt miała jak zwykle Olivia, ale ona też najszybciej uporała się z jedzeniem.
Victoria i Robert wykazali większą wstrzemięźliwość, ale i im apetyt też nie szwankował. Po zaspokojeniu głodu i popiciu napojami, preferowanymi przez poszczególnych uczestników pikniku, Victoria z Oliwią uprzątnęły pozostałe produkty do bagażnika samochodu.  
- Na tym zakończyła się część oficjalna oraz czas posilania, teraz pora na występy – oznajmiła Victoria.  
-  Na początek proponuję pozbyć się trochę ciuchów, szczególnie dolnych części naszych ubiorów - to mówiąc ściągnęła zręcznie swoje majtki i stanik, zostając tylko w krótkiej spódniczce i prześwitującej bluzeczce. Olivia momentalnie uczyniła to samo i obie zwróciły swoje pytające spojrzenia na Roberta.  
- Słuchajcie dziewczyny, miejcie litość dla starszej osoby. Ja nie mam spódnicy, a ponadto wam nic nie odstaje poza wasze ciało, tak jak mnie – odpowiedział żartobliwie na ich pytające spojrzenia.  
- A więc dla równowagi ja ściągnę wszystko powyżej pasa i będziemy kwita, OK? – zaproponował, starając się nieco osłabić swoje podniecenie.
- Nic z tego, Olivia ściągnij gacie wujkowi – poleciła siostrze Victoria.
- No nie! – zaprotestował Robert - Jak ściągać, to ściągać wszystko i wszyscy! Mogą nudyści,  możemy i my – dodał.  
- Ja jestem za!– oświadczyła Victoria.
- Ja też! – potwierdziła Olivia.    
Po chwili wszyscy troje byli nadzy. Mogli uchodzić za rodzinę nudystów. Victoria, przyjęła pozę poważnej osoby i zwróciła się do Roberta.
- Kochany Robercie! Być może dzisiejszy dzień jest jednym z ostatnich, w których możemy obie z Olivią swobodnie i na luzie z tobą pobaraszkować, a więc musisz się wspiąć ponownie na wyżyny swoich umiejętności i możliwości, aby nas obsłużyć w stylu, w jakim tylko ty potrafisz to zrobić – dodała z przymilnym uśmiechem. To mówiąc, podeszła do Roberta i usiadła obok niego. Z drugiej strony usiadła Olivia, spoglądając pytającym wzrokiem na Victorię.  
- To jak, bawimy się w trójkąciku, czy wolisz pojedynczo? – spytała nieco frywolnie Victoria.
Robert przez chwilę zastanawiał się, bo nie czuł się zbyt komfortowo wobec tych dwóch młodych dziewczyn, które stawiały go w sytuacji niemal przymusowej. Owszem, znajdowali się w uroczym przyrodniczo zakątku, koło niego siedziały dwie młode, podniecająco piękne i nagie dziewczyny, ale brakowało mu najważniejszej rzeczy w tego typu zabawie; nastroju,  naturalności i spontaniczności. Poranna pora dnia, brak właściwego odpoczynku w nocy i niewiadoma, co do reakcji rodziny dziewczyn na pojawienie się w ich towarzystwie obcego mężczyzny, do tego obcokrajowca, również niezbyt sprzyjały do pobudzenia w jego umyśle chęci uczestnictwa w zaproponowanej przez Victorię zabawy. Ale jak im to powiedzieć, aby ich nie urazić i nie wywołać, zwłaszcza u Victorii, poczucia winy oraz złagodzić niewątpliwe poczucie zawodu. Jego milczenie i brak natychmiastowej aprobaty wywołał u dziewczyn popłoch. Z niepokojem obserwowały jego twarz i czekały co powie. Zanim zabrał głos, Olivia odwróciła się do niego i w sposób najmniej oczekiwany usiadła na nim. Chwyciła jego rękę i położyła na swoich drobnych piersiach.
- Wujku, ty pieścić Olivia, nie czekać! – mówiąc to chwyciła jego głowę i przyssała się do jego warg, wpychając język i penetrując nim głęboko jego usta. Victoria widząc, co wyprawia z Robertem Olivia, nie zastanawiając się wiele, nachyliła się nad jego kroczem, objęła rękami sztywniejący penis i nasunęła na niego swoje usta, wywołując natychmiastowe spotęgowanie erekcji. Wyglądało to tak, jakby dziewczyny wiedzione nadzwyczajną intuicją, odczytały w jego myślach obiekcje i przeszkody do uczestnictwa w seksualnej zabawie w trójkącie, spełniając nieświadomie kryteria naturalności i spontaniczności. Zachowując się w sposób naturalny i spontaniczny doprowadziły do wyraźnej poprawy nastroju Roberta. Olivia, mała spryciara, całując Roberta i suwając pośladkami po jego torsie, wyczuła sztywność jego sutków i momentalnie zaczęła wozić się po nich swoim kroczem. To spowodowało, że jej podniecenie zaczęło gwałtownie rosnąć. Victoria widząc to, uznała, że jej również należy się coś z tej zabawy, a widząc poprzednie wahanie Roberta, przypuszczała, że jest to jedyna i być może ostatnia okazja, aby wykorzystać wzbudzony potencjał Roberta. Nie namyślając się wiele, okraczyła jego ciało i kucając nad jego naprężonym penisem, upewniła się najpierw czy jest dostatecznie wilgotna, następnie zaczęła powoli wprowadzać go w siebie. Po kilku próbach wchłonęła go całkowicie, opasując penisa swoją pochwą niby futerałem. Powolnymi ruchami unosiła i opuszczała swoje ciało, doznając coraz większej przyjemności. Brakowało jej trochę rąk Roberta, którymi dodatkowo pieścił jej ciało, ale ten zaabsorbowany chwilowo szalejącą na jego ciele Oliwią, nie mógł dopomóc jej zmaganiom z jego „sztywniakiem”. A Olivia bez przerwy zmieniała natężenie i formę zaspokajania swoich potrzeb. Jej energia i pomysłowość zdominowała Roberta całkowicie, chciał więc jak najszybciej doprowadzić małą do orgazmu. Jedną ręką pieścił jej drobne piersi, a drugą tarmosił cipkę i jej przyległości. Poziom jego podniecenia ustabilizował się i utrzymywał na stałym, wysokim poziomie, z czego korzystała Victoria, harcując i zabawiając się jego penisem. Dlatego mógł poświęcić całą uwagę Olivii, w celu zaspokojenia młodszej z sióstr. Poznał już dość dobrze potrzeby i wymagania seksualne małolaty, ale widać było, że ma wyraźne problemy z osiągnięciem zaspokojenia. Zauważyła to również Victoria, więc nie czekając zwróciła się do Olivii;
- Chodź tu i siadaj na penisa wujka – powiedziała zsuwając się z Roberta. Olivia jakby tylko na to czekała, błyskawicznie podniosła się i przesunęła nad stojącego penisa Roberta. Objęła go ręką i celując nim w swoją dziurkę, zaczęła powolnym ruchem wprowadzać go w siebie. Kiedy poczuła, że zagłębił się do oporu, podniosła swój kuperek i ponownie nabiła się na niego. Po kilku próbach jej pochwa rozciągnęła się na tyle, że penis Roberta zagłębił się w niej całkowicie. Zaczęła więc podnosić się i opadać na niego coraz szybciej, a że Robert zaczął ją dodatkowo stymulować, pocierając łechtaczkę i drażniąc co rusz dziurkę odbytu, efekty tych działań były natychmiastowe. Zaczęła jęczeć, jakby jej robiono krzywdę i drżeć na całym ciele. Po chwili jej jęki zamieniły się we wrzask, a gdy jeszcze Victoria wepchnęła jej do ust swój język, podszczypując i drażniąc jej sutki, Olivia wrzasnęła, jej drgające ciało zesztywniało, wrzaski ponownie zmieniły się w ciche jęki i na chwilę zamarła w bezruchu, przeżywając mękę cierpienia i rozkoszy równocześnie. Zachowanie Olivii na chwilę przed orgazmem, przestraszyło trochę Roberta, bo przecież miał do czynienia z dzieckiem jeszcze i wzbudziło w nim pewne wątpliwości czy mocna stymulacja i wspomaganie jej doznań jest w odniesieniu do niej właściwe. Postanowił więc, że porozmawia później o tym z Victorią. Tymczasem Olivia doszła do siebie i czując penis Roberta w sobie, obdarzyła go słodkim uśmiechem, przesunęła się do jego twarzy i złożyła na jego ustach czuły pocałunek.
- Olivia dziękować wujku! Bardzo dziękować! To być jak bajka! To być piękne! – rozpływała się w podziękowaniach małolata. Potem odwróciła się do Victorii.
- Tobie też dziękować Olivia, to być marzenie – odezwała się do Victorii, a potem dodała kilka zdań w rumuńskim języku.  
- Robert, ona mówi, że wie, że kochasz mnie bardziej niż ją, ale ona kocha cię bardzo i nie gniewa się o to na ciebie, bo kocha bardzo i mnie. Dlatego dziękuje ci bardzo za wszystko i cieszy się z tego, co jej dajesz – przetłumaczyła Victoria słowa Olivii Robertowi. Gdy Victoria tłumaczyła jej słowa Robertowi, Olivia bacznie go obserwowała.  
Robert na chwilę zaniemówił. Słowa Olivii wypowiedziane do Victorii uzmysłowiły mu, jak dojrzałą umysłowo i mądrą osobą, mimo młodego wieku, jest Olivia.
- Czy ona zgodziła się, abyś mi to przetłumaczyła? – zapytał Victorii.  
- Oczywiście, prosiła mnie o to – odpowiedziała mu Victoria.  
- To co ja mam odpowiedzieć teraz temu dziecku-kobiecie na jej słowa, aby jej nie urazić? – zapytał skonsternowany Robert, ruszając bezradnie ramionami – poradź coś, jesteś jej siostrą i kobietą.  
- Po prostu, powiedz jej prawdę – odparła Victoria.
- Ale jaką  prawdę? Że bardzo lubię was obydwie!  Czy to jest miłość, jeszcze nie wiem?
Wiem natomiast, że bardzo mi się podobasz, jako kobieta i jako kochanka. Ale i ona mi się podoba, mimo, że jest jeszcze dzieckiem, poznałem ją przecież wcześniej od ciebie i bardzo ją polubiłem i jako dziecko, i jako dziewczynę i jako kochankę. Byłem pierwszym mężczyzną i dla niej i dla ciebie. To coś znaczy nie tylko dla was, ale i dla mnie. Co będzie dalej, ani wy ani ja nie wiemy. Proponuję więc, zamknijmy na razie ten temat i zostawmy sprawy swojemu biegowi. A teraz najważniejsze - powiedział, zwracając się do Victorii; - nie mogę powiedzieć teraz jednoznacznie, że kocham ciebie Victorio, bo to że bardzo cię polubiłem, nie jest równoznaczne ze słowem kocham, ale stałaś mi się bardzo bliska, czy wykluje się z tego miłość, czas pokaże.  
-Tak samo nie powiem, Krupeczko, że kocham ciebie, ale również jesteś mi bardzo bliska, podobnie jak Victoria – zwrócił się Robert do Olivii. - Tylko, że ona jest starsza od ciebie i jej uczucia są pewnie bardziej stabilne, niż twoje. Ty, zanim osiągniesz jej wiek, możesz mieć jeszcze tylu chłopców, ile gwiazdek na niebie, więc mówiąc, że kochasz mnie bardzo, pewnie tak myślisz teraz, ale co będzie jutro, to nie wie nikt z nas – dodał, mając poczucie, że rani uczucia i Victorii i Olivii.
- Czy jest dla was zrozumiałe wszystko, to co wyraziłem w tej wypowiedzi? – zapytał po chwili, widząc łzy w oczach obu dziewczyn.  
- Dodam, że nie jest moją intencją ranić wasze uczucia, ale życie jest bardziej złożone, niż nam się wydaje – uzupełnił swoją wypowiedź prawie że oficjalnym tonem.  
- A teraz proszę cię bardzo Victorio, o ile mnie zrozumiałaś, wyjaśnij Olivii w waszym języku to wszystko co powiedziałem, jeżeli mnie nie zrozumiała.....cdn...

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 7330 słów i 42169 znaków. Tagi: #podróż #erotyka

1 komentarz

 
  • Użytkownik Danie

    Anal! Ciągle masuje im odbyty, to niech im wsadzi  :ass:  w końcu okoliczności na taki prezent są sprzyjające

    1 mar 2017