Materiał zarchiwizowany.

Olivia, Victoria II - cz. XXXII

          Robert wraz z towarzyszącą mu Oliwią zaczął rozpakowywać zawartość poszczególnych pudeł oraz ustawiać i podłączać keyboardy do miksera czy wzmacniacza, łącząc to integralnie w całość z urządzeniami kina domowego.  
          W pewnej chwili w salonie pojawiła się Victoria, która przebywała z resztą pozostałych  domowników w okolicach basenu. Widząc rozpakowane instrumenty i  zapracowanego Roberta w roli elektryka i instalatora, uśmiechnęła się.
- Fajnie! Znowu będzie wesoło w domu, bo brakowało mi tej twojej muzyki mój mężu. A także zadowolenia na twojej twarzy, które zawsze temu towarzyszyło. Kiedy grasz, widać, że żyjesz muzyką i za to cię kocham - oświadczyła pogodnie, wyraźnie zadowolona z jego powrotu do domu.
- Chciałam ci też powiedzieć Robercie, że byliśmy całą bandą na obiedzie, bo idąc na obiad, nie miałam sumienia zostawić gości Juliana i w sumie było nas dziesięcioro - zdała relację Robertowi. Podszedł do niej, objął, przytulił i zamknął w uścisku, całując czułymi buziakami.
- Cieszę się, że mam taką żonę! Mądrą, zaradną i gościnną! Też nie wyobrażam sobie, że mogliście ich nie zabrać na obiad - uspokoił Victorię, jednocześnie chwaląc jej gościnność i godne gospodyni zajęcie się, zaproszonymi przez Juliana gośćmi.  
          Victoria zadowolona z pochwały, odwzajemniła jego pocałunki, po czym słysząc dochodzące z kuchni głosy Małgosi i Kasi, przeprosiła go i udała się do kuchni, chcąc służyć im ewentualną pomocą, zabierając przy tym ze sobą Oliwię. Co prawda Olivia nie bardzo do tego kwapiła się, przedkładając towarzystwo Roberta, ale Victoria nie odpuściła jej.  
           Po chwili do salonu wszedł Julian, który dopiero teraz zauważył, że wrócili do domu. Widać było, że jest w wyśmienitym nastroju, wesoły, wyluzowany i roześmiany.  
- Fajnie, że wróciliście wujku! Co by nie mówić, ten dom faktycznie żyje, kiedy jesteście w nim obecni. A właściwie to kiedy ty jesteś obecny wujku - powiedział i zreflektował się. Rozejrzał się, ale widząc, że są sami, kontynuował.
- Kiedy cię nie ma, to tak jakby czegoś tu brakowało. Tak to odczuwałem, kiedy byliśmy tutaj sami - Julek nie ukrywał zadowolenia z powrotu Roberta.
- Nie przesadzasz czasem Julianie z tą moją obecnością czy osobą? Przecież był twój tata, była Victoria, moja żona, miałeś towarzystwo Violettiny, która cię wprost uwielbia, więc czego ci brakowało? - Robert nie bardzo ogarniał, a przynajmniej robił takie wrażenie, co Julian ma na myśli, czy co mu doskwiera, kiedy jego nie ma w domu.
- Wiem, że może to wydawać się głupie czy śmieszne! Ale na moje wyczucie wujku, to ty jesteś duszą tego domu i jego otoczenia. Zawsze nim byłeś! Tak to widzę i odbieram! - Julian nie wiedzieć czemu, w niezrozumiały nawet dla niego sposób odbierał obecność czy nieobecność Roberta w jego domu, kadząc przy tym przyszywanemu wujkowi.      
- Wydaje mi się, że wmówiłeś sobie Julku jakieś urojenia na mój temat i teraz kiedy mnie nie ma, staje się to dla ciebie oczywistością. Ale nie mówię tego, aby cię w jakiś tam sposób dyskredytować, więc zostawmy ten temat - Robert przerwał Julkowi jego peany na swoją cześć, domyślając się, że Julian ma w tym jakiś cel.
- Słyszałem jakieś piski i śmiechy dziewczyn, co oznacza, że udało ci się ściągnąć odpowiednie dla ciebie czy dla was towarzystwo. Cieszy mnie, że nie musieliście się nudzić - podsumował Robert wypowiedź Juliana, którego zresztą bardzo lubił i cenił, jako mądrego, rozsądnego nastolatka i wcale tego nie ukrywał.
- Wujku, a możesz z grubsza określić, kiedy wyjeżdżamy? - zwrócił się znienacka pytaniem do Roberta.
- Przecież wiesz! Jak nie zajdzie nic nieprzewidzianego, to jutro zbieramy się. Ale pewnie chodzi ci o coś innego, tak? - Robert uważnie spojrzał na Juliana, a ten zmieszał się lekko pod jego spojrzeniem.
- Bo wiesz wujku….! Nawet nie wiem, jak ci to powiedzieć …, ale sytuacja się nieco zmieniła …i …- Julek rzeczywiście zaplątał się w swojej wypowiedzi i nie bardzo wiedział jak wybrnąć z sytuacji.
- Widzę, że masz problem? Po prostu nie chcesz jechać, tak? - Robert domyślił się, że Julian stracił naraz chęć do wyjazdu i nie wie teraz, jak z tego wybrnąć.
- Przepraszam wujku…ale sytuacja się nieco zmieniła! Chłopakom i dziewczynom, których zaprosiłem, spodobał się pobyt tutaj i prosili mnie, abym został. Violettina zresztą też już nie chce teraz wyjeżdżać, no i … porobiło się. Głupio mi teraz odmówić im, bo sam ich zaprosiłem - Julek wił się jak piskorz przed Robertem, aby go do siebie nie zrazić.
- I czym się przejmujesz? Nie chcesz jechać, to nie pojedziesz. Pasuje ci ich towarzystwo, podobnie jak Violettinie, więc nie widzę żadnego problemu, żebyście zostali i bawili się razem z twoimi gośćmi. Nie twórz sobie problemów, kiedy ich nie ma. Bawcie się, używajcie i korzystajcie z urządzeń czy z pogody, dopóki jest - Robert prosto i dobitnie uświadomił Julkowi, aby nie czaił się przed nim i nie stwarzał sobie sam problemów.
- Jesteś wujku naprawdę równy gość. Nawet nie wiesz, jak fajnie czuję się, wiedząc, że mam w tobie przyjaciela - Julian nie ukrywał zadowolenia, że Robert traktuje go prawie jak dorosłego i rozmawia z nim jak z przyjacielem.  
- Dobrze! Wyjaśniliśmy sprawę, więc wypada, abyś dołączył do swoich gości, żeby nie trzymać ich w niepewności. Ale mam do ciebie jeszcze jedno pytanie! Co byś powiedział na to, gdybyśmy przed naszym wyjazdem zorganizowali jakąś małą imprezę? - Robert jakby odpowiadając na jego słowa, zwrócił się do Juliana jak do przyjaciela, o zdanie na temat sposobu pożegnania się przed ich wyjazdem.  
- A ta impreza wujku jak miałaby wyglądać? - Julka zaciekawił temat ewentualnej imprezy i chciał dowiedzieć się coś więcej na ten temat.
- No cóż! Mam na myśli jakiegoś grilla, trochę muzyki, śpiewu czy tańca… - zastanawiał się głośno Robert. Julian wysłuchał go i przez chwilę się zastanawiał.  
- Wujku, a to moje towarzystwo, które zaprosiłem, też mogłoby się na to załapać? - zapytał ostrożnie, nie będąc pewien jak przyjmie to Robert.
- Pewnie tak, ale nie chciałbym wyrabiać za demoralizatora młodzieży. Nie wiem w jakim wieku są te twoje koleżanki czy koledzy, ale chciałbym, żeby ich udział w tej imprezie odbył się za wiedzą ich rodziców - Robert nie miał nic naprzeciw udziałowi zaproszonej młodzieży w wieczorze pożegnalnym, jednak uzależniał to od zgody rodziców.    
- Porozmawiam z nimi wujku! Dziękuję! - Julian zrozumiał obiekcje Roberta i docenił, że nie odrzuca czy nie sprzeciwia się wprost udziałowi w imprezie pożegnalnej jego koleżanek czy kolegów, warunkując to jednak zgodą ich rodziców. Po czym opuścił salon.  
          Robert pozostał sam w salonie, ale tylko na chwilę. Kończył ostatnie podłączenia, kiedy pojawiła się Kasia. Rozejrzała się po salonie i nie widząc nikogo, uśmiechnęła się szeroko do Roberta. Siadał właśnie do jednego z keyboardów, aby sprawdzić i wypróbować jego połączenie oraz nagłośnienie poprzez mikser i wzmacniacz.  
          Widząc Kasię, odwzajemnił jej uśmiech i obrzucił pytającym spojrzeniem.  
- Widziałam przed chwilą Juliana. Chciał coś od ciebie Robercie? - zapytała, jakby chciała odwrócić jego uwagę od siebie, zmieszana lekko pod wpływem jego spojrzenia.  
- Chyba nie o tym chciałaś rozmawiać ze mną, prawda Kasiu? - Robert zorientował się, widząc, jak upewnia się czy są sami, że Kasia ma do niego jakąś osobistą sprawę.
- No cóż! Chciałabym cię o coś poprosić, ale boję się, że mnie opieprzysz albo wyśmiejesz? - Kasia nie ukrywała, że obawia się reakcji Roberta na jej ewentualną prośbę.  
          Robert nie wytrzymał i roześmiał się głośno, słysząc jej soczyste słowa.
- Śmiało! Obiecuję, że żadnego opieprzu z mojej strony nie będzie! - uspokoił swoją chrześniaczkę i zachęcił do wyjawienia, o co jej chodzi.  
- Bo widzisz Robercie, cipka mnie swędzi i tylko ty możesz temu zaradzić - oświadczyła z poważną miną. Ledwo powstrzymał wybuch śmiechu, ale widząc minę chrześniaczki, spoważniał i on. Czyli nie miało to być śmieszne, a czy poważne, to się okaże - pomyślał.
- No cóż! Podobno, jak coś kogoś swędzi, to czasami wystarcza podrapać się po tym czymś - Robert próbował obrócić w żart słowa czy wyznanie Kasi, ale zobaczył, że wcale nie jest jej do śmiechu, bo na jego słowa zrobiła minę, jakby miała się rozpłakać.
- Co się stało, że tak cię przypiliło Kasiu? - zapytał pogodnie, ale już bez cienia uśmiechu.
- Po prostu! Od kiedy zobaczyłam minę i zadowolenie na twarzy mamy, kiedy podeszliście do nas w centrum handlowym, nie mogę przestać o tym myśleć - Kasia bez kręcenia czy owijania sprawy w bawełnę, wyjawiła wprost Robertowi, że po minie mamy domyśliła się, co  robili w kamperze, kiedy zostali sami.
          Robert nie okazując na zewnątrz swojego zmieszania, zamyślił się. Oboje z Małgosią uznali swoje zbliżenie za mało znaczący epizod i uważali sprawę za zamkniętą. A jednak jak widać, z powodu dociekliwości Kasi wynikły lub mogły wyniknąć z tego epizodu nieprzewidziane komplikacje.  
          Nie wiedzieć z jakiego powodu, Kasia, córka Małgosi domyśliła się, że mama i Robert nie załatwiali czy nie rozwiązywali w kamperze żadnej tajemniczej sprawy, związanej z firmą. Po prostu bzykali się. Relacje matki i córki były tak bliskie, że Kasia bez zbytniego wysilania się, tylko z zachowania i miny mamy wydedukowała, co zaszło pomiędzy nimi.  
          Teraz kiedy zobaczyła nietęgą minę Roberta, zreflektowała się, że Robert odebrał jej słowa z mieszanymi uczuciami; trochę jako szantaż z jej strony, a właściwie jako potencjalne zagrożenie, że może poinformować o wszystkim ojca i wprowadzić zamieszanie w stosunkach pomiędzy rodzicami czy w relacjach zawodowych pomiędzy Kazimierzem i Robertem. Przeraziła się, że mimowolnie naraziła się Robertowi, który był już dla niej kimś więcej niż bliską osobą i wujkiem, jak go nazywała.  
- Robercie! To nie tak! Ja nie mam żadnej pretensji ani do ciebie ani do mamy, jeżeli nawet  kochaliście się. Tym bardziej, że mina mamy świadczyła, że musiało wam być wyjątkowo dobrze. Dobrze wiesz, że pomimo, że bardzo cię kocham, nie mogłabym być zazdrosna o mamę, moją najlepszą przyjaciółkę, jaką mam. A to że mnie przypiliło, jak to powiedziałeś, to sprawiła moja bujna wyobraźnia. Po prostu wyobraziłam sobie ciebie i mamę, jak się kochacie i podnieciłam się niesamowicie. Poprzednio taki stan rozwiązywałam we własnym zakresie i to mi wystarczało. Dzisiaj próbowałam zrobić to samo i nic z tego. Podrażniłam tylko cipkę i jak mi nie pomożesz, rozchoruję się z pożądania do ciebie. Wystarczy, że mnie popieścisz, nawet nie musisz mnie bzykać - zwróciła się do Roberta żałosnym, wręcz błagalnym tonem.        
- Jak to sobie wyobrażasz w domu pełnym ludzi? Kasiu, ty już nie jesteś małą dziewczynką, którą brałem na kolana i kołysałem czy pieściłem jak własną córkę - stwierdził Robert, ujęty szczerością swojej chrześniaczki. To była cała Kasia, która tak go rozczulała, jako mała dziewczynka, a teraz obdarzała go uczuciem, z którym nie bardzo wiedział, jak się uporać.
- Właśnie znalazłeś rozwiązanie Robercie - powiedziała i szybko ściągnęła majtki. Co ona kombinuje? - przebiegło przez myśl Robertowi.  
- Robercie, mógłbyś usiąść przy tym keyboardzie? - zwróciła się do Roberta i przestawiła drugi keyboard w róg salonu, stawiając przy nim drugi fotel oraz wyściełaną, niską ławeczkę przed nim, dosuwając ją maksymalnie do keyboardu. Siedząc przy nim, mogli mieć widok na cały salon, a do tego keyboard zasłaniał niemal całkowicie dolne partie ciała Roberta.  
          Robert domyślił się, co Kasia miała na myśli, mówiąc o rozwiązaniu. A to co prawdopodobnie wymyśliła, mogło być więcej niż karkołomne. Udał jednak, że nie wie, o co jej chodzi i usiadł na fotelu, jak go prosiła, czekając na jej dalsze postępowanie.  
          Podeszła do niego i opuściła niżej fotel, po czym wgramoliła mu się na kolana i usiadła tyłem do niego, wspierając nogi na ławeczce. Rozejrzała się i oceniła, że siedząc na kolanach Roberta, oboje byli zasłonięci przez keyboard i niewidoczni z głębi salonu od pasa w dół. I o to jej chodziło.
- To potem, a teraz Robercie będziesz mnie uczył grać na keyboardzie, grając przy okazji na mojej cipce - oznajmiła mu wesoło, po czym dla wypróbowania swojego pomysłu, położyła mu się na kolanach i podciągnęła spódniczkę, błyskając mu przed oczami obnażonym tyłkiem i nabrzmiałą z podniecenia cipką.
- I jak? Będzie widać, że grasz na mojej cipce?  - zapytała kokieteryjnie, uważając, że wymyśliła wręcz majstersztyk kamuflażu. Robert uśmiechnął się, ale natychmiast spoważniał.
- Ty to masz pomysły? Przecież każdy zorientuje się, co robimy, widząc cię wyłożoną na moich kolanach. Co wtedy powiemy? Że wziąłem cię na kolano i próbuję wybić ci z głowy tego typu pomysły - Robert próbował jej wykazać, że to co wymyśliła, jest poronionym pomysłem i wyperswadować jego dalszą kontynuację. Ale to nie z Kaśką.
- To też miałoby sens, ale zawsze będzie można powiedzieć, że coś mi upadło i właśnie po to sięgnęłam. A że przewiesiłam ci się przez kolana, to znają moje jajczarskie pomysły i uznają, że jak zwykle nie chciało mi się obchodzić cię dookoła i wolałam walnąć ci się na kolana - Kaśka w swoim stylu zbijała jego argumenty i poklepała się po gołym tyłku, dając mu sygnał, żeby nie zwlekał, a zaczął grać na jej instrumencie. Ale nie tym razem.
- Podnieś się szybko, bo Victoria tu idzie! - powiedział półgłosem Robert, widząc, że żona szybkim krokiem zmierza w kierunku salonu. Kaska poderwała się błyskawicznie z jego kolan, obciągając i otrzepując niby z kurzu krótką spódniczkę.
- Ooo..widzę, że masz nową pomocnicę! - oświadczyła wesoło, podchodząc do nich.  
- Podłączyłeś i sprawdziłeś już wszystko Robercie? - zwróciła się do męża.
- Właściwie to tak i chcę to wypróbować! - odparł.
- Robercie, o jakiej imprezie mówi Julian? - zapytała po chwili, poważniejąc.  
- Pomyślałem kochanie, że może wypada przed naszym wyjazdem podziękować naszym obecnym gospodarzom za gościnność, z jaką nas przyjęli? - odpowiedział pogodnie Robert.
- I słusznie! Też to popieram, tylko powiedz, co to miałoby być? - Victoria, nie dopatrując się niczego złego w pomyśle Roberta, dopytywała się o szczegóły.
- Jakiś grill i trochę muzyki czy śpiewania - oświadczył Robert.
- Kocham cię mężu, że o tym pomyślałeś! - Victoria w dość pozytywny i emocjonalny sposób  odniosła się do jego pomysłu.  
- A Gosia i Kazimierz wiedzą już o tym? - zapytała, zamierzając odejść, aby im nie przeszkadzać w przeprowadzeniu próby nagłośnienia.
- Miałem zamiar im o tym powiedzieć, po przeprowadzeniu próby - oznajmił, podtrzymując pogodny ton głosu.
- To nie musisz! Ja im powiem i razem z Gosią zajmiemy się przygotowaniami do grilla - oznajmiła i mucknęła go w usta, po czym oddaliła się.
     Robert zgodnie z tym, co powiedział Victorii, usiadł przy keyboardzie i zaczął grać.
- Robercie, prosiłam cię o coś! - zwróciła się do niego Kasia, z wyraźnie zawiedzioną miną.
- Myślałem, że ci przeszło! - mruknął, zmniejszając poziom nagłośnienia.
- Nie tylko nie przeszło, ale jest jeszcze gorzej! - wyrzuciła z siebie.  
Robert rozejrzał się i nie zobaczył nikogo w pobliżu. Czuł, że Kaśka napalona, nie odpuści.
- Poczekaj chwilę! Pójdę i umyję ręce, jeżeli mam dotykać tego twojego instrumentu. Chyba nie chcesz, abym ci wprowadził tam jakieś świństwo? - powiedział, wyrażając tym niejaką troskę o jej bezpieczeństwo.  
- Mam lepszy pomysł! Dawaj tę swoją rękę! - powiedziała i kiedy wyciągnął ją w jej kierunku, napluła na dłoń i rozsmarowała ślinę na jego ręce. Powtórzyła to samo jeszcze raz, czyszcząc dokładnie jego palce.
- No i po problemie! Żaden mikrob nie ma szans z moją śliną - powiedziała zdecydowanym tonem. Ponownie wyciągnęła się na brzuchu na kolanach Roberta i poklepała po pośladkach.  
          Nie miał wyjścia. Położył rękę na obnażonym tyłku i zaczął masować oraz  oklepywać jędrne półkule pośladków Kaśki. Rozsunęła nogi i wspierając się stopami o podłogę, wypięła mu się jeszcze bardziej, udostępniając przy tym, nabrzmiałą z podniecenia cipkę. Przebierała wprost nogami i nie mogła zrozumieć, dlaczego Robert wręcz znęca się na nią, masując jej pośladki a nie cipkę.  
- Robercie, to cipka mnie swędzi, nie półdupki! - przypomniała mu, kiedy któryś raz z rzędu ominął ręką cipkę. Wprost drżała z podniecenia, czując jego rękę. Rozsunął fałdki zewnętrzne i dwoma palcami zaczął szorować wzdłuż szczeliny, od drugiej dziurki po wzgórek i z powrotem, wyczuwając coraz bardziej nabrzmiałą łechtaczkę.  
- Włóż w końcu te paluchy w szparkę, bo mnie rozerwie - usłyszał stłumiony, chrapliwy głos.
          Wsunął dwa palce w mokrą od wydzieliny szparkę i z wyczuciem, ale zdecydowanymi  ruchami suwał palcami wzdłuż i w poprzek szparki, wsuwając je maksymalnie w głąb pochwy. Ruchy jej ciała robiły się coraz bardziej spazmatyczne.  
- Mocniej! Robercie proszę! Mocniej i szybciej! - usłyszał, co oznaczało, że dochodziła. Dostosował się do jej życzenia, wzmacniając nacisk i przyspieszając ruchy palców. Po chwili westchnęła głośniej, wygięła się w łuk i opadła bezwładnie na jego kolana, drżąc na całym ciele. Pieszczotliwymi gestami gładził jej krocze i pośladki.  
- Dziękuję Robercie! Bardzo fajnie to robiłeś! Czułam tę twoją grę i twoje długie paluchy. Teraz jak będziesz grał na organach, to będę wyobrażać sobie, jakbyś grał na mojej cipce - powiedziała i zsunęła mu się z kolan. Wyprostowała się i ujęła jego twarz w dłonie. Krótkimi, szybkimi buziakami podziękowała mu za pieszczoty i doznania.
- A teraz żebyś i ty miał coś z tego - powiedziała i zanim się zorientował czy zdążył zaprotestować, rozpięła mu spodnie, wysupłując z nich kutasa.      Ujęła go w dłonie i w ekspresowym tempie postawiła na baczność. Jak doświadczona kochanka, napluła na dłoń i nawilżyła mu główkę, po czym ponownie okraczyła go, ustawiła się tyłem do niego i wspierając się rękami o jego uda, a nogami na ławeczce, zaczęła manewrować tyłkiem, próbując nabić się na jego kutasa.  
          Nie bardzo jej to wychodziło, bo kutas suwał się po jej szczelinie, nie mogąc zagłębić się w nią. Odwróciła się w jego stronę i widząc jego uśmieszek, nie wytrzymała.
- Mógłbyś go przytrzymać Robercie, żeby się nie suwał - zwróciła się do niego z wyrzutem.    
- Mógłbym, ale chciałem to usłyszeć od ciebie. A poza tym, nie sądzisz, że może nie warto prowokować losu? Nie wystarczy ci to, co było przed chwilą? Udało się, nikt nic nie wie, więc po co dalej ryzykować? Poprzednio mówiłaś, że jeśli ktoś wejdzie, powiesz, że coś ci upadło i dlatego leżąc na moich kolanach, szukasz tego, a teraz co powiesz, kiedy tu ktoś wejdzie? - Robert bez złości czy okazywania zdenerwowania, nie ukrywał, że z jednej strony inwencja Kaśki bawiła go, ale zdawał sobie sprawę, jak to będzie wyglądało, kiedy ktoś wejdzie do salonu i zobaczy, co się dzieje.
- Po prostu nic nie będzie widział, a jeżeli będzie upierdliwy, powiemy mu, żeby spadał na drzewo - Kaśka nic sobie nie robiła z obiekcji Roberta, ogarnięta myślą, żeby zaspokoić również jego, mimo, że wcale sobie tego nie życzył.
- Według ciebie Kasiu wygląda to na nic poważnego, ale oboje możemy mieć problemy. Pamiętasz choćby to, że jestem żonaty? - Robert próbował uzmysłowić Kasi, że swoim postępowaniem mogą sprowadzić na siebie kłopoty. Ale mógł sobie mówić. Do Kasi nic nie docierało. Nie pozostało mu więc nic innego, jak zaspokoić ją ponownie możliwie szybko.  
- Zróbmy to więc w miarę szybko, dopóki nikt nas nie szuka czy sprawdza, co robimy - powiedział i przytrzymał kutasa. Kasia będąc ponownie napalona na maksa, czując, że może się nasunąć, obniżyła tyłek i nie zważając na nic, wpychała się z siła na jego kutasa.  
          Czuł jak brutalnie to robi, ale co miał zrobić czy jej powiedzieć? To ona decydowała. Posykując i dysząc z podniecenia, wchłonęła go dość głęboko. Zaczęła kopulować z nim mocno i zdecydowanie, chcąc doprowadzić do szybkiego zaspokojenia dręczącej ją chcicy, która ją dopadła, nie zważając na ból i maltretowanie swojej cipki.  
          Rozumiał to również Robert. Chcąc jej pomóc, wsunął jedną rękę pod bluzkę i dotknął napiętej piersi Kasi. Zaczął ją delikatnie masować, aby nie sprawiać jej dodatkowego bólu. Drugą natomiast przesunął na wzgórek i zaczął pieścić z wyczuciem łechtaczkę.                Pomogło. Kasia bardzo szybko zaczęła dochodzić, dysząc i pojękując coraz głośniej. Robertowi, który słysząc odgłosy, wydawane przez Kasię, włos jeżył się na głowie z obawy, że ktoś to usłyszy i wpadnie do salon, zobaczyć co się dzieje. Na szczęście Kaśka, która wprost zatraciła się w ekstazie, doszła.  
          Wrzasnęła z emocji, dopchnęła się do niego i znieruchomiała, wyginając się ponownie w łuk. Zdążył podłożyć ręce pod jej piersi, na które opadła. Odetchnął z ulgą i nie myślał nawet o swoich potrzebach, zahartowany w podobnych bojach z niewyżytymi pannicami. Ważne dla niego było to, że przeprawa z Kaśką nie doprowadziła do gorszych rzeczy czy konsekwencji.  
          Nie czekając na reakcję Kasi po jej ocknięciu, wysunął się z niej delikatnie i przesunął w bok, sadzając Kasię na fotelu. Podniosła głowę i uśmiechnęła się promiennie do Roberta. Widać było, że jest zadowolona. W krótkim czasie przeżyła dwa orgazmy i pewnie nawet tego nie zakładała.  
          A to że zmaltretowała niesamowicie swoją cipkę, było i tak niską ceną, w porównaniu do ewentualnych konsekwencji dla nich obojga w razie nakrycia przez Victorię bądź przez kogoś innego.  
- I co Robercie? Bardzo bolało? A tak broniłeś się przede mną i przed tym, co się wydarzyło? - Kasia wyraźnie odprężona i zaspokojona, rozpływała się wręcz w rozpamiętywaniu tego co sama przeżyła, a to że mogła narazić ich oboje na nieprzyjemne konsekwencje, w ogóle nie brała pod uwagę. Dla niej ważne było zaspokojenie swoich pragnień, reszta się nie liczyła.      
          Robert miał jednak na temat tego, co się wydarzyło, zupełnie odmienne zdanie.
Słysząc, co wygaduje Kasia, poczuł lekki niesmak i rozczarowanie. Ale czego mógł spodziewać się czy oczekiwać od zadurzonej w nim nastolatki? Nie mógł oceniać jej zachowania, bez uwzględnienia tego, że sam też przyczynił się do takiego, a nie innego postępowania swojej pupilki, rozbudzając w niej jej dziewczęce marzenia czy uczucia.
          Podobnie jak jej mama Małgosia, Robert też przegapił moment, w którym jego chrześniaczka przemieniła się z małej dziewczynki, którą trzymał na kolanach, rozpieszczał prezentami i pozwalał praktycznie na wszystko, w nastolatkę, a potem w młodą dziewczynę.           On traktował ją nadal jako dziecko, a Kasia jako nastolatka, a następnie młoda dziewczyna z rozbudzonymi hormonami, marzeniami i uczuciami coraz mniej widziała w nim ojca chrzestnego czy ulubionego wujka, przyjaciela swoich rodziców, a coraz bardziej traktowała go jako obiekt swoich dziewczęcych marzeń, widząc w nim pięknego mężczyznę czy wręcz idola. …cdn…

6 komentarzy

 
  • Użytkownik emeryt

    2franek42, z braku kolejnych odcinków, zacząłem przeglądać poprzednie, dużo wcześniej napisane przez Ciebie. Jedna uwaga: czy obecna Małgosia, to ta sama Małgosia Kalata - sekretarka i żona Janusza, a jeśli tak to dlaczego teraz jest żoną Kazimierza? - mająca dwójkę dzieci i to nastolatków. Możesz odpowiedzieć że czepiam się, gdyż obecnie panują takie upały, że mózg mój się powoli roztapia. Lecz jak zwykle przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia, a tak na marginesie: twoje najnowsze opowiadanie bardzo mnie wciągnęło.

    29 cze 2019

  • Użytkownik PoProstuJa

    Uwielbiam twoje opowiadania i nigdy nie mogę się doczekać kolejnych części, szczerze mówiąc to sam nie wiem co napisać żeby się zbytnio nie powtarzać więc jak na razie to życzę zdrowia i wielu pomysłów.  
    Pozdrawiam

    6 maj 2019

  • Użytkownik PoProstuJa

    @franco nie potrafię powiedzieć co mi się lepiej czyta więcej czy mniej tekstu, myślę iż powinieneś pisać tak aby sprawiało to przyjemność tobie bo nieważne jak często i w jakiej ilości się będą pojawiać kolejne opowiadania i tak będę na nie czekał z utęsknieniem i będę czytał z ogromną radością.

    7 maj 2019

  • Użytkownik St.sz

    @franek42. Witam i serdecznie pozdrawiam. Już prawie nie mogłem się doczekać kolejnej części. Tym bardziej się cieszę. Ciężko znaleźć coś równie fajnego w tych klimatach, także dopóki starczy Ci weny i sił, pisz dalej. Twoim wnuczkom, jak i wnukowi Emeryta życzę samych najlepszych wyników, a Tobie długiegooo i dużegooo zdrówka.

    6 maj 2019

  • Użytkownik St.sz

    @franco Kłaniam się niziutko. Nie uważam, że Twój styl jest ,,przyciężkawy", jak to określiłeś, jak i długośc odcinków nie stanowi problemu. Kiedyś, bardzo dawno temu próbowałem i ja coś sklecić jakieś opowiadanko, nie bardzo to wyszło. Tym niemniej wiem, że czasem ciężko jakąś myśl czy wątek ująć w konkretne ramy ilościowe ( nieładnie mówiąc). Mnie osobiście nie przeszkadza ani razi taka a nie inna długość. Cały czas uważam, że ciężko znaleźć w tym czy innym serwisie, takie fajne historie. I piszę to bardzo szczerze, bez jakiejkolwiek wazeliny.(sic). ( jest dobra ale do innych celów). Twój sposób prowadzenia narracji jak i akcji jest świetny. Naprawdę bardzo umiejętnie dawkujesz wszystko, tak erotyzm jak i inne nastroje. Naprawdę czyta się wspaniale. Co do innych rzeczy to pisałem już o ew. możliwości zastosowania jakichś przeskoków czasowych. Ale to Ty piszesz i Ty decydujesz, a mnie się to kapitalnie czyta. Ponawiam Życzenia jak najdłuższej weny i ochoty do pisania, a przede wszystkim Jak najwięcej zdrówka.

    12 maj 2019

  • Użytkownik emeryt

    @franek42. trochę zaskakujesz mnie z pomysłami w tym opowiadaniu. Popieram zdanie Almanach99 odnośnie Oliwii. Dojrzałość emocjonalna jej w stosunku do Roberta zaskakuje, zwłaszcza gdy weżmie się pod uwagę jej wiek. Lecz to tylko dzięki Tobie i twojemu doświadczeniu życiowemu. Dziękuję Tobie za kolejny odcinek i przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia. A tak z ciekawości: jak wypadł egzamin twojej wnuczki?

    5 maj 2019

  • Użytkownik franek42

    @emeryt Witam. Mam je dwie i obie zdawały egzamin. Starsza gimnazjalny, a młodsza po ósmej klasie. Dzieli je co prawda 2 lata różnicy, ale młodsza poszła do szkoły jako sześciolatka. Z tego co mówią, obie mają nadzieję, że wypadły niezle, ale okaże się to w czerwcu. Wyrzucam sobie teraz, bo sam przyczyniłem się trochę, że ta młodsza poszła o rok wcześniej do szkoły, ale szóstą i siódmą klasę ukończyła z czerwonym paskiem. Jest bardziej obowiązkowa niż starsza, która do nauki podchodzi na większym luzie. Uwierz mi, bo sam masz wnuczka w jej wieku, że było mi niezmiernie przykro patrzeć, z czym to dziecko musiało się mierzyć w tej deformie pani Zalewskiej. A miała tyle rożnych pasji i zainteresowań, z których musiała zrezygnować w tych ostatnich dwóch latach. Jak można było zafundować dzieciom coś takiego i w imię czego? Szkoda słów. Za post dziękuję i pozdrawiam    

    5 maj 2019

  • Użytkownik emeryt

    @franek42 , mój wnuczek jest w wieku twojej młodszej, lecz podchodzi do nauki jak twoja starsza wnuczka. Dzięki za wyjaśnienia.  Przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia i życzę obu twoim wnuczkom dostania się do wybranych szkół.

    5 maj 2019

  • Użytkownik franek42

    @emeryt Witam ponownie, Ja twojemu wnuczkowi też życzę, aby dostał się do do tej wybranej przez siebie, a nie z rozdzielnika. Dużo zdrówka i pozdrowienia dla Was obojga

    5 maj 2019

  • Użytkownik Almach99

    O, wrociles z ta seria. Jakos malo mojej ulubionej Oliwii. Mimo wszystko, Oliwia jest bardziej dojrzala od Kasi emocjonalnie. Nie mysli tylko o sobie

    5 maj 2019

  • Użytkownik franek42

    @Almach99 Witam. Staram się nie zapominać o Olivii, ale tak jakoś wychodzi. Za post dziękuję i pozdrawiam

    5 maj 2019