Olivia, Victoria - cz. XIII

Olivia, Victoria - cz. XIII

     Obudził się, kiedy słoneczko stało już dość wysoko. Oprzytomniał i poczuł, że ktoś koło niego leży, lekko w niego wtulony. Obrócił się i uśmiechnął się. Ten ktoś uśmiechał się słodko do niego, a w oczach wyczytał radość, miłość i oddanie. To była Victoria. Radosna i wypoczęta. Objęła go ramionami i delikatnie docisnęła swoje usta do jego warg.
- Witaj kochany! Wyspałeś się? Wypocząłeś? – zapytała rozradowanym głosem.
- Tak, moje ty kochanie. Jestem wyspany i wypoczęty, a ty? – zapytał, równie jak ona radosny i szczęśliwy, że to właśnie ona jest z nim, w chwili przebudzenia.
- Wiem! Zastanawiasz się, jak to się stało, że zasnąłeś przy mamie, a budzisz się koło mnie, prawda? – zapytała słodkim, rozkochanym głosem.
- Kochany mój, gdy zasnąłeś, mama przyszła do mnie i kazała mi iść do ciebie, abym to ja była przy tobie, gdy obudzisz się rano – oznajmiła.  
- Wiedząc, że to ty śpisz koło mnie, spałam tak dobrze i mocno, że czuję się, jakbym przespała nie kilka, ale kilkanaście godzin – odpowiedziała na jego pytanie i ciągnęła dalej;.
- Moja mama jest bardzo mądrą kobietą i kochającą matką, a to, że jej się spodobałeś i skorzystała z twojej do niej życzliwości i męskości, wynika więcej z jej południowego temperamentu i dużych potrzeb seksualnych, którym nasz ojciec, a jej mąż, nie jest obecnie w stanie sprostać. Nie miej więc jej za złe wczorajszych wydarzeń, bo co prawda wykorzystała nadarzającą się okazję, ale w zamian była gotowa spełnić twoje nawet najbardziej wyrafinowane życzenia. Wiem, że kocha nas bardzo i chce dla nas wszystkich jak najlepiej. Dba też o męża, a naszego ojca, ale tato lubi być sterowany i kierowany, więc mama musiała się stać tym, czym jest, to jest przejąć rolę głowy rodziny. Poza tym, wiem, że jest zadowolona, że to ty byłeś moim pierwszym mężczyzną oraz że byłeś tym pierwszym dla Olivii i Eleny. Ma też jeszcze jedną prośbę do ciebie. Chce się jeszcze raz z tobą pokochać z moim udziałem i prosi abyś jej nie potępiał za to, ale dałeś jej tyle szczęścia i rozkoszy, o jakiej tylko mogła marzyć jako kobieta i jako matka pięciu córek. Co do mojego wyjazdu do Polski i studiowania przy twojej pomocy, to wyraża głęboką wdzięczność dla ciebie za wszystko co zrobiłeś i co zamierzasz zrobić dla nas, a szczególnie dla mnie. Jeżeli tylko podtrzymujesz swoją propozycję, to mama zgadza się na wszystko… a ja mój ukochany jestem cała twoja i do twojej dyspozycji – zakończyła, patrząc na Roberta z miłością i oddaniem. Robert zrozumiał, że ta młodziutka, piękna dziewczyna jest mu niezmiernie oddana i gotowa spełnić każde jego życzenie oraz że jest to prawdziwe, głębokie uczucie, a nie chwilowa fascynacja czy zauroczenie. Nie namyślając się wiele, przygarnął ją do siebie i zaczął całować każdą cząstkę jej twarzy, oczy, nosek, każde ucho i miejsce za uszami, brodę, kark, szyję, zjeżdżając językiem coraz niżej i niżej. Dotknął językiem jej piersi i zaczął kolistymi ruchami lizać brodawki, aby za chwilę lizać i ssać naprężone sutki. Oszołomiona pieszczotami Victoria zaczęła coraz głośniej dyszeć i jęczeć. Ujęła jego twarz w dłonie i mocno wpiła się w jego usta. Gdy rozchylił nieco wargi, wdarła się językiem w jego usta, sięgając głęboko, do samego gardła. Oplotła jego język i przygryzając koniuszek zasysała do swoich ust wszystko, czym wywołała gwałtowne podniecenie i erekcję u Roberta. Wyczuła to.
- Robercik, mój kochany, zrobię dla ciebie wszystko, ale wczoraj dostałam okres, więc przez kilka dni będę niedysponowana – usprawiedliwiała się prawie ze łzami.
- Nie ma sprawy, kochanie! Jestem dużym, dorosłym facetem i zdaję sobie sprawę, że istnieją naturalne prawa natury, w tym również cykle biologiczne kobiety – powiedział uspokajającym tonem Robert.  
– Gdybyś jednak zatęskniła za tym, co mi rozpycha spodnie, to są również inne formy zaspokajania potrzeb kobiety – dodał z uśmiechem.
- Robert, o czym myślisz, powiedz, bo nie ogarniam? – zapytała z lekkim zakłopotaniem w głosie.
- Czy zwróciłaś uwagę na to, że gdy dotykam i drażnię twoją drugą dziurkę, reagujesz równie mocno, jak przy pieszczocie twojego guziczka? – wyjaśnił. Słysząc te słowa, jej urocza buzia wypogodziła się. Zrozumiała, co miał na myśli.
- Kochany mój, dla ciebie wszystko, jeśli tylko zechcesz? Całe moje ciało jest twoje – wyznała mu swoją miłość i oddanie.
- Powiedz tylko co mam robić, bo przecież nigdy tego nie robiłam - powiedziała, uśmiechając się do niego rozbrajająco.
- Na początek musimy pewnie oboje skorzystać z łazienki, więc idź pierwsza, bo razem  wywołalibyśmy sensację - oświadczył, odpowiadając jej uśmiechem.
- Masz rację, nie jesteśmy u ciebie i znam swoje siostry - odpowiedziała i poderwała się z łóżka, muskając go leciutkim pocałunkiem. Teraz wiedział już na pewno, że ta młodziutka, piękna dziewczyna rzeczywiście oddaje mu się całą swoją duszą i ciałem, bez żadnych uwarunkowań, zahamowań i ograniczeń oraz bez oglądania się na stan jego uczuć do niej.  
Po kilkunastu minutach wróciła do pokoju odświeżona i pachnąca; mydłem i młodością, nie mógł oderwać od niej oczu; była taka urocza i rozradowana.  
- Łazienka wolna, ale pospiesz się, bo ci zajmą. Słyszałam ruch w pokoju Eleny i Olivii - mówiąc to, delikatnie przytuliła się do niego, muskając pocałunkiem.
Poderwał się, złapał swoje slipy, przybory toaletowe i znikł za drzwiami. Zdążył, łazienka była jeszcze wolna. W trakcie golenia usłyszał, że ktoś wchodzi do łazienki. Obrócił się, oczywiście; któż mógłby być inny jak nie Olivia. Usiadła na muszli, załatwiła się i ściągnęła koszulkę nocną.
- Wujku, ty golić, a Olivia myć, dobrze? - zapytała, uznając całą sytuacja za zupełnie normalną.
Puściła wodę, wyregulowała temperaturę i weszła do wanny.
- Wujku, ty ogolić siebie i myć plecy Olivii, tak? - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, więc skinął głową. Skończył golenie i przemył twarz wodą.  
- Olivio, nie sądzisz, że twoje siostry też będą chciały skorzystać z łazienki? - zapytał łagodnym głosem. - Tu nie ma drugiej ubikacji, a im pewnie też będzie chciało się sikać. Ty zostań, a ja wyjdę, ciebie krępować się nie będą - powiedział. Olivia pewnie przyznała mu rację, bo milcząc, powolnymi ruchami myła swoje ciało. Ubrał slipy, wziął przybory toaletowe i wyszedł z łazienki. Wrócił do sypialni, gdzie czekała na niego Victoria.
- To była Olivia, tak? - zapytała, widząc jego poważną minę.  
- Nic nie stało się, ale zwróciłem jej uwagę, że jest tylko jedna łazienka, więc nie możemy jej blokować z samego rana. Chyba jest na mnie trochę rozżalona, ale przypuszczam, że zrozumiała mnie - uśmiechnął się do Victorii.
- A ciebie nadal bolą te twoje zbiorniczki i chciałbyś je opróżnić, tak jak mi mówiłeś? - zapytała z czułością w głosie.
- Nie, nie dlatego wspomniałem o twojej drugiej dziureczce Victorio, że mnie coś ciśnie. Po prostu chciałem ci uzmysłowić, że w ten sposób partnerzy mogą zaspokojać swoje potrzeby i może to być równie przyjemne, pod warunkiem, że obie strony tego chcą - wyjaśnił, co miał na myśli, mówiąc o seksie analnym.  
Nie zdążyli do końca wyjaśnić sobie wszystkich szczegółów, gdy w sypialni zjawiła się Olivia, wchodząc bez pukania, w kusej koszulce nocnej.
- Wujku, ty gniewać na Olivia? - zapytała, spoglądając na nich z poważną i nieco zasmuconą miną.
- Olivia, jak wchodzi się do pokoju, to puka się. Nie wiesz o tym? - fuknęła na nią Victoria.
- Proszę, nie krzycz na nią Victorio! Nie gniewam się na ciebie Krupeczko, bo i nie mam o co. Sama wiesz, że nie mogliśmy blokować łazienki, bo jest rano i wasze siostry też mają swoje potrzeby, dlatego nie mogłem z tobą zostać w łazience i widziałem, że mnie zrozumiałaś - powiedział to łagodnym tonem, wywołując grymas uśmiechu na ustach Olivii.
- Co ona od ciebie chciała? Żebyś ją pieścił, tak? - spytała Victoria już na spokojnie, bez cienia złości. Coś jej jednak wpadło do głowy.
- Ty jeszcze nie masz okresu, tak? - zwróciła się do Olivii.
- Nie i dziś chyba nie mieć, bo czuć się normalnie. Tu nic nie boleć - dotknęła się dołu brzucha.
- To dobrze się składa, bo ja mam okres, a wujek musi opróżnić swoje zbiorniczki - dodała.
- Victorio, nic się nie dzieje i nie ma takiej potrzeby - oznajmił Robert, domyślając się do czego zmierza jej rozmowa z Olivią.
- Nic nie mów! Ja idę do kuchni, przygotować śniadanie, a ty Olivio zajmij się wujkiem - poleciła siostrze, obdarzając oboje buziakami i wyszła do kuchni.  
A Olivia jakby tylko na to czekała.
- Wujku, ty kłaść się, o tu - wskazała mu miejsce, gdzie ma się położyć. Podeszła do niego i chwyciła za slipy. Uniósł się na posłaniu, umożliwiając jej to. Sama też pozbyła się koszulki.
Usiadła mu na udach i pochwyciła, będący w półzwodzie penis. W jej rękach błyskawicznie urósł. Kucnęła nad nim i zaczęła przesuwać nim po swoim rowku, podniecając się coraz bardziej. Kiedy naoliwiła go swoimi sokami, powoli zaczęła nasuwać się na niego. Robert biernie obserwował jej wyczyny, chociaż stopniem podniecenia niewiele odbiegał od niej.
- Wujku, ty pieścić cycki Olivia i dupka - powiedziała i położyła jedną rękę na swoich piersiach, a drugą przesunęła na dolną część kuperka. Pochyliła się nad jego twarzą i zaczęła obcałowywać jego oczy, nos, pracując swoim kuperkiem na coraz wyższych obrotach. Podniecona, podniosła głowę i skupiła całą uwagę na doprowadzeniu się do finału, wzmacniając tempo swoich ruchów frykcyjnych. Robert widząc, że niewiele ją dzieli od orgazmu, wzmocnił tempo drażnienia jej piersi i sutków oraz stymulowania  jej drugiej dziureczki. Wydając głośny jęk, doszła i znieruchomiała, opadając całym ciałem na Roberta. Głaszcząc powolnymi, czułymi ruchami plecy i pośladki, pomógł wyciszyć drgania jej ciała i emocje.
- Ty być kochany wujku, bardzo! - powiedziała, odzyskawszy formę i głos. Wyczuła, że jego penis nadal jest sztywny i wypełnia ją całkowicie.
- Wujku, ty być dalej sztywny i to być pełne - stwierdziła, dotykając jego jąder.  
- Nie przejmuj się tym Krupeczko! - uspokajał ją Robert - wujka nic nie boli - dodał.
- Ale Victoria złościć się, że Olivia nie umieć opróżnić twoich jajek - powiedziała z rozżaleniem w głosie. Usłyszeli pukanie. Robert delikatnie wysunął się z pod Olivii i sięgnął po slipy.
- Ty wchodzić Victoria! - powiedziała Olivia i też sięgnęła po koszulkę.
- A właśnie nie Victoria, tylko ja! - powiedziała, otwierając drzwi do pokoju, Elena. Też była nie przebrana z nocy i paradowała po domu w cienkiej, kusej koszulce nocnej. Trudno by było wywnioskować czy było to celowe czy tylko przez zapomnienie, bo przecież w domu przebywał gość, młody mężczyzna. Może uznała, że Robert już nie jest obcy i krępować się jego nie musi.  
- Sami jesteście, a gdzie Victoria? - zapytała, rozglądając się po pokoju.  
- Poszła do kuchni, przygotować śniadanie - odpowiedział Robert.
- Ubiorę się i pójdę jej pomóc - dodał, sięgając po spodnie. Ubrał t-shirt i skierował się do drzwi.
- Olivia iść z wujek - oznajmiła Olivia i szybko założyła koszulkę nocną, w której przyszła.
- Ty idź lepiej do pokoju i ubierz się, bo cię Victoria pogoni - zwróciła jej uwagę Elena.  
- Ja zresztą też powinnam, bo umyłam się, a chodzę prawie goła - dodała, wcale nie będąc tym zażenowana. Widziała przecież, kiedy weszła, że Olivia była naga i prawdopodobnie kochała się z Robertem.
- A Victoria wie, że jesteś z Robertem i do tego goła? - zapytała obojętnym tonem.
- Tak, Victoria wiedzieć! I kazać opróżnić jajka wujka Roberta - odparła hardo Elenie.
- Robert, o czym ona mówi? - zwróciła się do Roberta, nie bardzo kojarząc, o czym mówi Olivia.
- O to będziesz musiała zapytać Victorię lub Olivię - odparł, śmiejąc się Robert.  
- A teraz panie pozwolą, że oddalę się moją skromną osobą, a wy możecie swobodnie rozwinąć i przedyskutować ten temat.  
To mówiąc, wyszedł z pokoju i dołączył w kuchni do Victorii. Kiedy wszedł, skoncentrowana nad śniadaniem, nie zauważyła go. Przez chwilę, nie ujawniając swojej obecności, obserwował tę młodziutką, piękną dziewczynę z jaką uwagą i starannością wykonuje poszczególne czynności, zachowując się jak prawdziwa, dojrzała gospodyni. Ubrana w mamy fartuszek, skrócony i podwinięty z uwagi na swoją szczuplutką sylwetkę, wyglądała przeuroczo. Rozczulony jej wyglądem, podszedł do niej. Dopiero teraz go zauważyła.
- Robercik, mój kochany! Ty tutaj? - zapytała, patrząc na niego czułym, pełnym oddania spojrzeniem. Ujął jej twarz i złożył na jej ustach, czuły, delikatny pocałunek.
- Stęskniłem się za tobą, więc jestem - oznajmił i przytulił ją do siebie, patrząc w jej piękne, przepełnione radością oczy. Wyczuła, że jest podniecony.
- A twoje zbiorniczki nadal są pełne? - zapytała, pełnym humoru głosem, delikatnie obmacując wybrzuszenie w jego spodniach. - Nie kochałeś się z Olivią? - zapytała z lekkim zdziwieniem.  
- Kochałem się, ale ciebie miałem przed oczami, więc Olivia nie miała szans podniecić mnie na tyle, abym wypompował w nią zawartość 'tych tam zbiorniczkow' jak je nazwałaś - odparł, podtrzymując jej humorystyczny ton.
- I co teraz? Jak je więc opróżnimy? - kontynuowała, tuląc się do niego z czułością.
- Nie zaprzątaj sobie teraz tym swojej pięknej główeczki, kochanie ty moje - zwrócił się do niej najczulej jak mógł i przytulił ją jeszcze mocniej do siebie.  
- Będzie na to czas w odpowiedniej chwili i miejscu Victorio - odpowiedział głosem pełnym powagi i emocji. Uświadomił sobie w pełni, że ktoś tam w górze zdecydował i postawił na jego drodze kogoś, kto go pokochał i z pełnym zaufaniem chce złożyć swój los w jego ręce. To nie chwilowe zauroczenie czy jego zaangażowanie się w pomoc dla nich w obcym kraju, ale szczere, prawdziwe uczucie Victorii do niego Roberta i Polaka,  świadczy o  takim jej zachowaniu czy postępowaniu. Podjął więc chyba jedyne w takiej sytuacji postanowienie.
- Kiedy wraca ze szpitala twój ojciec? – zapytał, zaskoczonej nieco takim pytaniem Victorii.
- Prawdopodobnie w piątek, a dlaczego o to pytasz? – zaniepokoiła się Victoria.
- Bo chciałbym twoim rodzicom coś oznajmić i prosić o ich zgodę – odparł, intrygując ją jeszcze bardziej.  
- Ale najpierw muszę oznajmić to tobie. Victorio! – zaczął uroczyście i poważnie swoją wypowiedź;  
- Po twoich słowach szczerych i prawdziwych, dotarło w końcu do mnie, że wypowiadając takie słowa, musisz mnie rzeczywiście kochać. Ze nie jest to chwilowa fascynacja i zauroczenie, ale prawdziwe, głębokie uczucie. To twoje oddanie, które mi okazujesz, nie może być czymś innym, tylko prawdziwą, nie udawaną miłością. Dotarło też do mnie, że stałaś mi się bliska jak nikt dotąd od śmierci mojej żony i córeczki. Ja też cię pokochałem moja droga, kochana i piękna dziewczyno. Utkwiło to we mnie gdzieś głęboko, od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem. To było jak grom z jasnego nieba. Mówi się o czymś takim, że to miłość od pierwszego wejrzenia, ale brałem to na karb fascynacji i zauroczenia twoją młodością, pięknością i trudną sytuacją w jakiej się znalazłaś w danej chwili, w obcym kraju wraz ze swoją młodszą siostrą. Ponadto, zdając sobie sprawę z różnicy wieku, jaka nas dzieli, starałem się zagłuszać w sobie to rodzące się we mnie uczucie. Dlatego też, jako twoje zauroczenie i fascynację moją osobą traktowałem całe twoje postępowanie i w Krakowie i w drodze do Tinca. Nie chcę rozwodzić się na temat twojej bezpośredniości, braku pruderii i naturalnego zachowania, ale jesteś wprost niesamowita we wszystkim co robisz i co mówisz. Doszedłem więc do wniosku, że nie znajdę lepszej, piękniejszej i bardziej kochanej osoby od ciebie na swoją żonę.  
Victorio! Kochanie ty moje, wyjdziesz za mnie? – zapytał uroczyście i przyklęknął na kolano przed nią.
Buzia Victorii, w trakcie gdy mówił, rozjaśniała się coraz bardziej, a gdy wypowiedział ostatnie zdanie, jej  oczy zaszkliły się i jakby nie dowierzając, czy dobrze usłyszała, zapytała ponownie;
- Robert, mój kochany, ty chcesz ożenić się ze mną? – zapytała, patrząc rozanielona w jego oczy.
- Tak, chcę, jeśli zgodzisz się zostać moją żoną – wypowiedział bardzo wolno i z naciskiem na słowo „żona”.
- Robert! Nie mogę uwierzyć! O Boże! – rzucała słowami i ocierała łzy ze wzruszenia.
W końcu rzuciła się Robertowi na szyję i obcałowując jego twarz wykrzykiwała nadal;
- Robercik! Kochany! Ja twoją żoną? – szalała nadal z radości i podniecenia.
Widać było, że rozpiera ją wielka radość i szczęście, słysząc słowa i prośbę Roberta.
Nie wytrzymała i pobiegła do drzwi, otworzyła i zaczęła donośnie krzyczeć;
- Dziewczyny! Elena! Olivia! Andreea i Marica! Słuchajcie! Robert poprosił mnie o rękę i chce ożenić się ze mną! O Boże!  
Robert widząc jej rozradowanie i okrzyki, zaczął ją uciszać;
- Przyszła Victorio Malicka, nie krzycz tak, bo zleci się cała Tinca – próbował ją zmitygować, ale nie wiele to dało, bo gdy dołączyły do niej wywołane siostry, krzyki radości i harmider tylko pogłębił się.
- Victorio, do tej pory nie usłyszałem twojej odpowiedzi, czy zgadzasz się być moją żoną i nosić moje nazwisko? – usiłował przekrzyczeć rozwrzeszczaną czeredę Robert.
Kiedy dotarło do niej o co pyta Robert, zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, ściskając się i całując z siostrami.
- Tak Robercik, tak mój kochany, jedyny! Mój przyszły mężu! Wydostała się z pośród sióstr i ponownie uwiesiła się mu na szyi, obsypując go pocałunkami po twarzy, po piersi i gdzie tylko mogła dostać.
- O mój Boże! Nie wytrzymam, muszę powiedzieć mamie – mówiła to rozgorączkowanym głosem. – Ciekawa jestem czy mama uwierzy i co powie? – zastanawiała się na głos.
- Nic mamie na razie nie mów. Ubieramy się, zjemy coś i pójdziemy kupić pierścionek, a może i obrączki – powiedział, zachowując zimną krew Robert, chociaż musiał przyznać, że entuzjazm i radość Victorii trochę go zaskoczyła, ale też mile pogłaskała jego „ego”. Nie spodziewał się, że Victoria tak spontanicznie i z typowym dla południowców Europy temperamentem zareaguje na jego propozycję. Zdał sobie sprawę, że coś takiego w Polsce było nie do pomyślenia. Przemknęło mu też przez myśl, że zaproponował małżeństwo pięknej, mądrej ale też bardzo młodej dziewczynie i różnica wieku pomiędzy nimi jest dość duża. Co się stanie gdy jego temperament i możliwości będą się z upływem czasu zmniejszać, a jej temperament i potrzeby będą w rozkwicie. Ale po co ma martwić się na zapas? Do dziewczyn w końcu dotarło, o co prosił Robert i uspokoiły się trochę. Victoria pocałowała go jeszcze raz na odchodne i poszła do łazienki. Do Roberta natomiast podeszła Olivia i objęła go rączynami.
- Wujku, ty żenić z Victoria, a kochać być trochę i Olivia? – zapytała, bacznie go obserwując.
- Oczywiście Krupeczko! Wujek nadal będzie cię kochał i kiedy tylko będziemy mogli, postaramy się oboje z Victorią was odwiedzać, lub ty, mama i siostry będziecie nas odwiedzać w Polsce. Poza tym, obie z Eleną jedziecie z nami jeszcze na przeszło miesiąc do Polski. A później zobaczymy? Może uda się otworzyć w Tinca filię mojej firmy i wtedy będziemy widywać się bardzo często. I co ty na to? – zapytał, unosząc jej bródkę do góry i obdarzając ją czułym spojrzeniem.
- Wujku, ty wiedzieć, że Olivia kochać wujka, bardzo – odpowiedziała – i cieszyć, że ty być mąż Victorii – odpowiedziała niezbyt radosnym głosem.
- Wujku, gdyby Olivia mieć lata Victorii, ty ożenić z Olivia? – zapytała, jakby chciała do końca wysondować jego uczucia do niej. To, że Olivia podkochuje się w nim, to wiedział, ale zdał sobie sprawę, że ta małolatka żywi do niego znacznie mocniejsze uczucia, niż dziewczynki w jej wieku.
- Olivio, moja Krupeczko! Nie odpowiem ci, jak zachowałbym się gdybyś miała tyle lat, co Victoria, bo byłoby to teoretyzowanie. Teraz masz piętnaście lat i jesteś młodą, ładną panienką, która może podobać się nie tylko chłopcom, ale i takim jak ja mężczyznom. Jest tylko jeden problem. Takie młode dziewczyny nie mogą wychodzić za mąż, bo według prawa są dziećmi. Wiesz dobrze, że w pewnych sprawach potraktowałem cię nie jak dziecko, ale jak młodą kobietę, mimo, że wewnętrznie miałem pewne opory. Nie ukrywałem też przed tobą, że Victoria podoba mi się i sama powiedziałaś, że cieszysz się z tego, bo to jest twoja siostra.  
Zauważył, że jego słowa wywołały łzy w oczach małolatki i zrobiło mu się żal tego dziecka - kobiety. Pocałował ją delikatnie w załzawione oczka, potem nosek, a na koniec złożył czuły pocałunek na jej usteczkach, które zadrżały pod jego wargami.
- Moja Krupeczko! Nie cieszysz się, że będziemy szwagrami? Tak mówi się w Polsce, a jak wy nazywacie męża siostry – zapytał, starając się nadać głosowi żartobliwy, pogodny ton.
Uśmiechnęła się do niego poprzez łzy.
- Cumnatul nostru – odpowiedziała – Wtedy ty być „cumnatul nostru” po naszemu – dodała nieco weselszym głosem.
Powróciła Victoria, szczęśliwa, uśmiechnięta i zauważyła łzy w oczach Olivii.
- Co się stało Olivia? Czemu się mażesz? – spytała i po chwili zrozumiała.
- To tak cieszysz się, że wujek Robert chce wejść do naszej rodziny – zapytała z lekkim rozdrażnieniem w głosie. Olivia nic nie odpowiedziała, tylko bardziej posmutniała. Victoria podeszła do niej i przytuliła ją do siebie.  
- Wiesz, że wujek kocha nie tylko mnie, ale i ciebie. Wiesz też siostrzyczko, że i ja kocham cię bardzo, tak samo jak pozostałe siostry. Będąc żoną wujka Roberta, będę mogła, oczywiście za jego zgodą, pomóc wam więcej niż teraz, będąc tylko najstarszą z was. Chcę ci też powiedzieć, że będę prosić usilnie wujka, abyśmy mogli przyjeżdżać często, jak tylko się da, a i wy będziecie mogli odwiedzać mnie, kiedy tylko zechcecie, prawda Robercik? – zwróciła się pieszczotliwie do swojego ukochanego. Robert podszedł do nich i przytulił obydwie, bliskie jego sercu siostry Mitrunica. Pozostałe siostry obserwowały tylko, jak Robert tuli z czułością Victorię i Olivię, w duchu pewnie zazdroszcząc swoim siostrom ich wyróżnienia ze strony Roberta, ale jednocześnie ciesząc się ze szczęścia Victorii i z faktu, że do ich rodziny może dołączyć tak piękny mężczyzna i tak dobry człowiek. Victoria widząc, że nie zbierają się do mycia i ubierania, fuknęła na nie;
- A wy co? Myć się i ubierać. Później zjemy śniadanie i idziemy do miasta. Będziecie wybierać ze mną pierścionek i obrączki, jak mówił Robert – zarządziła. Siostry bez szemrania poszły do łazienki, następnie ubrały się i przeszły do jadalni zjeść śniadanie. Olivia, która po rozmowie z Victorią odzyskała swój zwykły rezon, sprawdziła czy w kuchni są wszystkie produkty do omletu. Były, wiec podeszła do Roberta i poprosiła, czy nie zrobiłby wszystkim omletu, który jej tak w Polsce smakował. Wszystkie oczy zwróciły się na niego. Policzył ile ich jest i rzekł;
- Dobrze, potrzebuję 18 jajek, mąkę pszenną, masło, cukier, mleko, sól, miskę do ucierania i miskę do ubijania piany oraz ucierak lub dużą drewnianą łyżkę, trzepaczkę do ubijania piany oraz dużą patelnię do smażenia i 2 lub 3 pary rąk do pomocy.  
Elena, jako najbardziej zorientowana wyciągnęła na stół jajka, mąkę, masło, cukier, mleko, sól, a następnie dużą patelnię do smażenia, dwie duże miski, dużą drewnianą łyżkę i trzepaczkę.
Do pomocy zgłosiły się wszystkie, więc zapytał, która potrafi oddzielić żółtko od białka z jajka.
Zgłosiła się Victoria i Elena.
- A więc tak; Victoria i Elena zajmują się jajkami, oddzielając żółtka do jednej miski, a białka do drugiej. Zademonstruję jak to powinno wyglądać – powiedział i stuknął jajkiem o brzeg miski, a następnie sprawnie oddzielił żółtko od białka i wlał każde do oddzielnych misek.
- Proszę, to teraz może ty Victorio – udostępnił jej swoje miejsce. Victoria o dziwo poradziła sobie z jajkiem nad podziw dobrze.
- Super ci poszło – pochwalił. – A teraz Elena – poprosił.
Elenie też dobrze poszło, więc zostawił dziewczyny i sam z patelnią podszedł do gazowej kuchenki. Postawił patelnię na dużym palniku i wypróbował palnik. Wszystko było w porządku, więc odciął połowę kostki masła i wrzucił na patelnię. Pocałował w czoło Olivię, która nie odstępowała go na krok i wrócił do Victorii i Eleny. Były w połowie swojej roboty i szło im coraz lepiej.
- Brawo! Robicie to jak profesjonalistki, czyli przyrządzałyście już omlet, tak? – pochwalił je, jednocześnie pytając.  
- Omletu nie robiłyśmy, ale pomagałyśmy mamie przy wypiekach ciasta i stąd oddzielanie żółtek od białek nie stanowi dla nas problemu – wyjaśniły swoją znajomość rzeczy.
- No to teraz i przyrządzenie omletu nie powinno stwarzać wam problemu – stwierdził.
Gdy uporały się z jajkami poprosił Olivię, aby wraz z młodszymi siostrami na zmianę ubijała  pianę z białek. Victorię i Elenę poprosił aby zaczęły również na zmianę ucierać żółtka z pozostałymi składnikami. Gdy jedna uciera, druga niech dosypuje cukier, mąkę i mleko, w sumie po 18 łyżek mąki, 18 łyżek cukru i pół litra mleka. Zerknął jak idzie ubijanie piany i też był zadowolony ze swoich pomocnic, nie szczędził im więc pochwał, co przyjęły z wielkim zadowoleniem. Posolił z wyczuciem ubijaną pianę i zajął się patelnią. Podpalił gaz i zaczął rozpuszczać masło. Poprosił Olivię aby uważała na patelnię i sam przejął od dziewczynek misę z ubitym białkiem i zaczął dolewać do białka utarte przez dziewczyny składniki, nieustannie mieszając. Po zmieszaniu wszystkich składników wyszło tego dużo i zmuszony został do podzielenia całej substancji na dwie części, bo tyle mogła pomieścić patelnia. Poprosił również swoje pomocnice aby poszukały mu największej możliwie pokrywki oraz konfitury lub gęstego soku, a także rozłożenia płytkich talerzy na stole.
Podszedł do patelni ze skwierczącym masłem i zaczął stopniowo dużą łyżką deserową wylewać masę na patelnię. Po wylaniu połowy masy, skręcił lekko gaz i obserwował kolor ścinającej się substancji. Po około pięciu minutach smażenia, podniósł patelnię i podkładając pokrywkę przełożył szybkim ruchem zawartość patelni na pokrywkę, a następnie przykładając patelnię przełożył ponownie do niej smażoną masę. Poprosił Elenę o poszukanie deski stolnicowej, aby mógł wyłożyć na nią zawartość patelni. Odczekał ponownie kilka minut smażenia i spróbował zawartości . Gdy stwierdził, że omlet jest taki jak powinien, zdjął patelnię i podszedł do stołu. Zsunął omlet i przystąpił do powtórzenia całej operacji. Wrzucił na patelnię pozostałą część masła i zaproponował Victorii, aby przejęła od niego smażenie drugiego omletu z pozostałej na misce masy. Ociągając się trochę, podjęła się w końcu zadania. Sam podszedł do stołu i maczając w wodzie duży ostry nóż podzielił gotowy omlet na osiem części. Rozdzielenie porcji na poszczególne talerze zlecił Olivii.
Sam podszedł do Victorii i obserwującej ją Eleny, aby jej pomóc, gdyby coś poszło nie tak.
Jednak Victoria i tym razem radziła sobie nieźle. Nie wtrącał się i tylko dyskretnie obserwował.
Gdy nadeszła pora odwrócenia ściętej masy na pokrywce, poprosił, aby pozwoliła sobie pomóc, z uwagi na gabaryty i ciężar patelni. Przekazała mu pokrywkę i podobnie jak poprzednio, sprawnie dokonał odwrócenia ściętej masy. Po usmażeniu poprosił Victorię, aby próbując oceniła stopień podsmażenia omletu. Spróbowała raz i chwile poczekała. Po chwili uznała, że powinno być dość, zdjęła patelnię z palnika i trzymając ją oburącz odwróciła nad deską patelnię i zsunęła na nią gotowy omlet. Akcja pod tytułem „smażenie omletu” dobiegła końca. Victoria podobnie jak poprzednio Robert wzięła nóż i maczając go w wodzie sprawnie podzieliła nowy placek omletu na osiem części. Po rozłożeniu obu placków na talerzach przyszła pora na konsumpcję. Z min konsumentów i szybkim znikaniu kawałków omletu, można było wnioskować, że omlet udał się i smakuje młodym konsumentom. Jako dodatek smakowy do omletu część biesiadników dostała porcje dżemo-konfitury, a dla tych, dla których brakło konfitury poszczególne kawałki omletu zostały polane sokiem wiśniowo-truskawkowym.
Po chwili po omlecie nie zostało śladu. Dziewczyny pomyły naczynia, talerze, sztućce i  towarzystwo było gotowe do wyjścia w miasto. Po wzajemnych konsultacjach i wymianie poglądów, całe towarzystwo wyruszyło na miasto. Tak jak ustalono, precjoza złotnicze można było kupić w dwóch miejscach; w Domu Towarowym i sklepie złotniczo- jubilerskim. Wcześniej otwierano Dom Towarowy, więc tam skierowano się w pierwszej kolejności. Okazało się, że po drodze, niedaleko Domu Towarowego jest przychodnia zdrowia, w której pracuje mama dziewczyn. Victoria uprosiła Roberta, żeby wstąpić na chwilę do przychodni.  
     Robert nie miał wielkiego wyboru, bo wszystkie siostry stanęły po stronie Victorii i musiał ustąpić, aby mama, gdy będzie mogła, uczestniczyła w wyborze precjozów. Po niedługiej chwili doszli do przychodni. Victoria wraz z Eleną podeszły do recepcji i poprosiły o możliwość porozmawiania z mamą. Po chwili Maria zjawiła się w holu przed drzwiami wyjściowymi. Widząc córki, przestraszyła się:
- Co tu robicie? Stało się coś? – zapytała, obrzucając córki niespokojnym spojrzeniem.
- Mamo, mamy dla ciebie ważną wiadomość, ale powiedz najpierw czy możesz się wyrwać? – odpowiedziała Victoria.
To jeszcze mocniej zestresowało ich matkę.  
- Musiałabym poprosić o zgodę kierownika przychodni, ale jest nas mało i jeśli to nie jest nic ważnego, głupio by mi było prosić o wcześniejsze wyjście z pracy – odrzekła coraz bardziej  niespokojna.  
- Mamo, Robert poprosił mnie o rękę i chce kupić mi pierścionek, a może też obrączki – powiedziała Victoria. Marię zatkało.  
- Co? Jak.. i kiedy to się stało? – zapytała podenerwowanym głosem.
- Dzisiaj rano, niedługo po przebudzeniu – odpowiedziała, zaskoczona reakcją matki, Victoria.  
- Mamo, masz coś przeciwko temu? – ciągnęła dalej, sondując matkę.
- Nie, Boże, ależ skąd? – miotała się Maria.
- Dobrze mamo, wszystko rozumiem, wracaj do tej swojej pracy - powiedziała ze łzami Victoria.
- Victoria, to nie tak! Poczekaj, zaskoczyłaś mnie – zaczęła się nieudolnie tłumaczyć przed córką.
- Nie ma o czym mówić mamo, zawiodłam się na tobie. A ja głupia tak się cieszyłam i myślałam, że i ty podzielisz moją radość i ucieszysz się moim szczęściem – dodała prawie z rozpaczą w głosie.
- Mamo! Ja go kocham jak nikogo na świecie i nie przeszkodzisz mi w moim szczęściu, ani ty, ani nikt inny – postawiła się matce.  
- Eleno, powiedz jej, jak cieszyłyście się wszystkie, gdy szalałam ze szczęścia, kiedy Robert zapytał, czy zechcę zostać jego żoną i chciałam lecieć do ciebie, żeby ci o tym powiedzieć – zwróciła się do Eleny, a w jej pięknych oczach pojawiły się łzy, połączone z błyskami złości.
Gdy matka dalej milczała, nie wiedząc co powiedzieć i zagubiona w swoim niezdecydowaniu, dodała ostrym, zdecydowanym głosem;
- Mamo, na moje szczęście jestem pełnoletnia i mogę sama o sobie decydować. Oświadczam ci więc, że wyjdę za Roberta z waszą zgodą czy nie. On mnie kocha, w przeciwieństwie do ciebie i pragnie abym była szczęśliwa, więc zrobię wszystko aby i on był szczęśliwy ze mną, a ponad to, jeżeli on zgodzi się, będę starała się pomóc moim siostrom i zmieńcie trochę swoje nastawienie, oboje z tatą, bo możecie pozostać na starość sami. A teraz żegnam cię mamo, bo nie wiem, czy nas zastaniesz po twoim powrocie do domu – to mówiąc, odwróciła się i ruszyła do wyjścia.  
- Elena, idziesz czy zostajesz! – krzyknęła na siostrę, która nie wiedziała co zrobić.
- Victoria poczekaj, idę z wami – oprzytomniała Maria, zdając sobie sprawę, że może stracić kontakt z najbardziej kochaną córką.
- Jak masz się zmuszać, nie musisz! – odparła hardo Victoria, ale zatrzymała się i odwróciła w stronę matki.
- Mamo, chodź z nami! – zwróciła się do matki Elena, z nadzieją, że ta przyłączy się do nich.
- Poczekajcie chwilę, muszę zawiadomić kierownika, że mam bardzo ważną sprawę do załatwienia i muszę wyjść – zwróciła się do córek dużo pogodniejszym i bardziej zdecydowanym tonem.
Szybkim krokiem oddaliła się w stronę gabinetu kierownika przychodni i po krótkiej chwili, już uśmiechnięta, dołączyła do córek.
- Pochwaliłam się kierownikowi, że moja córka wychodzi za mąż i musimy załatwić pilnie kilka ważnych spraw – oświadczyła rozradowanym tonem. To była już inna Maria, coś widocznie tąpnęło nią i ponownie stała się matką, taką jaką ją znały; zdecydowaną, troskliwą, dbającą o sprawy i szczęście swoich córek. Pewnie gdyby ktoś nagrał ją, jaką była jeszcze przed chwilą, a jaką stała się teraz, sama by w to nie uwierzyła.
Wzięła pod rękę obie towarzyszące jej córki i energicznym krokiem dołączyły do oczekujących na nie pozostałych dziewczyn i Roberta.
- Usłyszałam, że ktoś tu usilnie stara się zostać członkiem naszej rodziny – oznajmiła rozradowanym, żartobliwym tonem. Podeszła do Roberta i mocno pocałowała go w usta.
- Witaj w naszej rodzinie Robercie, mój przyszły zięciu – oświadczyła i ciągnęła dalej;
- No to ojciec będzie miał radochę po powrocie ze szpitala, ale pewnie i trochę żalu po utracie najstarszej córki. No cóż, taka jest kolej rzeczy i nic na to nie poradzimy – dodała już bardziej  poważnie.  
- To jakie macie plany na dzień dzisiejszy? – spytała ogólnie.
- Mówiłam ci mamo, że Robert chce kupić pierścionek zaręczynowy i być może także obrączki, jeżeli uda się je dobrać na nasze palce – oznajmiła Victoria, nieco już rozluźniona i zadowolona z postawy matki.  
- Mamy zamiar udać się najpierw do Domu Towarowego, a następnie do sklepu jubilerskiego, a ty mamo co byś radziła? – zapytała Victoria.
- To samo, a później zobaczymy – odparła Maria.
Całą gromadką skierowali się więc do Domu Towarowego. Stoisko jubilerskie było otwarte, więc Robert podszedł wraz z Victorią do lady i poprosił sympatyczną ekspedientkę o zaprezentowanie najładniejszej kolekcji pierścionków zaręczynowych, bez względu na cenę. Poprosił również o informację, czy należność może uregulować złotą kartą Visa, którą posiada.
Victoria przetłumaczyła prośbę Roberta i dodała nie bez dumy, że pierścionek ten ma być dla niej. Ekspedientka uśmiechnęła się i wyciągnęła z szuflad kilka palet z pierścionkami. Robertowi
natychmiast wpadł w oko misternie wykonany pierścionek z trzema pięknymi diamencikami, lecz czekał na wybór Victorii i jej mamy z pozostałymi siostrami. Po chwili zauważył, że upatrzony przez niego pierścionek spodobał się również Victorii, bo coraz częściej zwracała na niego uwagę. Widząc, że nie mogą się zdecydować i dokonać konkretnego wyboru, poprosił Victorię, aby wskazała trzy najbardziej podobające się jej sztuki. W wybranych przez nią i zaaprobowanych również przez matkę i Elenę pierścionkach znalazł się również upatrzony przez niego od początku pierścionek.  
- W wybranych przez ciebie pierścionkach znajduje się również pierścionek, na który zwróciłem uwagę od samego początku, gdy ekspedientka nam je pokazała. Czy zaaprobujesz mój wybór, gdy powiem, o który pierścionek chodzi – zapytał swoją ukochaną.
- Tak, bo sama mogę nie zdecydować się nigdy, wszystkie są bardzo piękne – poprosiła, ciekawa o którym pierścionku myśli.  
- Gdyby to nie chodziło o pierścionek zaręczynowy, kupiłbym ci je wszystkie trzy, ale według mnie najbardziej do ciebie pasuje ten – powiedział, wskazując pierścionek z trzema diamencikami.
- Kochany mój, on mnie też podoba się najbardziej, więc niech będzie tak jak zdecydowałeś – potwierdziła jego wybór Victoria, obdarzając go słodkim, przepojonym miłością spojrzeniem.
Robert poprosił ekspedientkę o dobranie odpowiedniego dla narzeczonej wymiaru wybranego pierścionka i zaprezentowanie kolekcji obrączek. Po chwili ekspedientka przedstawiła im kilka palet z obrączkami. Robert ponownie poprosił Victorię o wybranie kilku par obrączek, które jej podobają się najbardziej. Victoria szybko przebiegła oczami i wybrała trzy pary obrączek, prosząc aby to Robert zdecydował ostatecznie, które obrączki zostaną kupione. Robert ponownie poprosił o dobranie odpowiednich rozmiarów z wybranego modelu obrączek dla Victorii i dla siebie. Po załatwieniu spraw technicznych związanych z wymiarami, które na szczęście udało się bez większych problemów rozwiązać, Robert poprosił o sfinalizowanie transakcji, podając ekspedientce kartę Visa. Chwilę trwało, zanim zostało wszystko uzgodnione i zaakceptowane na linii bank – centrala Visa. Po zakończeniu całego procesu zakupu i zapłaty, Robert podziękował serdecznie sympatycznej ekspedientce, której przystojny i uprzejmy klient przypadł bardzo do gustu, bo niemal rozpływała się w uprzejmościach i podziękowaniach za tak udaną dla stoiska transakcję. Pewnie niezbyt często trafiał się na stoisku klient, który bez mrugnięcia okiem dokonał  w parę chwil zakupu na kwotę powyżej pięciu tysięcy lei. Wszystkie dziewczyny łącznie z Victorią nie mogły doczekać się chwili, w której Robert dokona wręczenia i założenia pierścionka swojej narzeczonej. Robert jednak chciał, aby ten akt miał jakąś namiastkę uroczystej oprawy, więc chciał zaprosić całe swoje towarzystwo do jakiejś przyzwoitej restauracji. Okazało się, że taka w miarę reprezentacyjna restauracja mieści się na najwyższym, trzecim piętrze Domu Towarowego. Przed tym chciał jednak kupić swojej narzeczonej odpowiedni na taką okazję strój. Aby uatrakcyjnić i uprzyjemnić wszystkim przedstawicielkom rodziny Mitrunica dzień zaręczyn Victorii, Robert postanowił sfinansować dla każdej z nich prezent w postaci wybranego przez siebie ciuszka. Ruszyli więc całą gromadką do pobliskiego butiku. Rozpoczęło się wielkie oglądanie, wybieranie i przymierzanie całej masy bluzek, spódnic, sukienek. Chwilę to trwało, ale każda z sióstr Victorii wraz z nią i ich matką wybrały dla siebie odpowiedni ciuszek. Robert zapłacił i wrócili do Domu Towarowego. Ostatnią rzeczą było dobranie i kupienie odpowiednich bucików oraz dla zachowania polskiej tradycji przy takiej okazji należało kupić kwiaty. Była to rzecz znacznie łatwiejsza, bo wszystko można było kupić w Domu Towarowym. Po wybraniu i zakupie bucików dla wszystkich panien Mitrunica łącznie z ich matką, Robert na stoisku z kwiatami kupił dla Victorii piękny bukiet z 7 białych i 7 pąsowych róż, dla pozostałych sióstr po jednej różyczce i dla mamy Marii bukiecik z trzech białych i 3 pąsowych róż. Po załatwieniu wszystkich spraw, ruszyli całą gromadką do restauracji. Na szczęście restauracja była już czynna, więc Robert poprosił z pomocą Victorii o zorganizowanie stołu dla siedmiu osób, kilku wazonów na kwiaty i kilku świec na stół. Kelnerka, której Robert wyraźnie zaimponował, szybko zestawiła z pomocą koleżanki dwa stoły w odgrodzonej części sali, tworząc kameralny, nastrojowy kącik dla narzeczonych i rodziny. Przyniosła trzy wazony na kwiaty i po trzy świece na każdy stół. Victoria napomknęła jej widocznie z jakiej okazji jest to przyjęcie, więc pomiędzy personelem, a gośćmi momentalnie wytworzyła się ciepła, przyjacielska atmosfera tworząc niepowtarzalny  klimat i oprawę. Jakby tego było mało, po krótkiej chwili na sali pojawiła się orkiestra w trój-osobowym składzie; akordeonista, skrzypek i gitarzysta, zaczynając grać nastrojowe, rumuńskie melodie. W oczach Marii i Victorii pojawiły się łzy. Robert wraz z Victorią poprosili kelnerkę, aby zaproponowała jakiś ekstra zestaw dań obiadowych i napojów, zgodny z tradycją rumuńską przy zaręczynach. Wieści o ciekawych wydarzeniach rozchodzą się szybko, tak więc dźwięki muzyki oraz wieść o zaręczynach Polaka i Rumunki spowodowała, że prawie pusta sala zaczęła wypełniać zaciekawionymi wydarzeniami gośćmi. W krótkim czasie wszystkie wolne stoliki w restauracji były zajęte, a tłum chętnych powiększał się. Otworzono więc drzwi na taras i w niedługim czasie również na tarasie nie było miejsc wolnych. Robert zapytał więc Victorii czy taka atmosfera jej odpowiada.
- Kochany mój, to właśnie tak u nas w Rumunii świętuje się zaręczyny czy wesele – odpowiedziała szczęśliwa, że tak dużo gości będzie świadkami przy jej zaręczynach. Robert zaskoczony tak dużą liczbą osób, które chcą być obecne przy jego i Victorii zaręczynach, poczuł się trochę niezręcznie w lekkim, typowo turystycznym stroju. Zaczął żałować, że sam wywołał taka sytuację, chcąc złożyć przyrzeczenie Victorii w publicznym miejscu, zamiast w zaciszu domowym. Podzielił się więc swoimi obiekcjami co do swego stroju z Victorią i Marią. Obie zapewniły go, że wygląda pięknie i pasuje w swoim stroju do otoczenia, a także do okoliczności. Jest właśnie taki, jaki powinien być mężczyzna, przystojny, męski, typowy macho, zgodnie z rumuńską tradycją. Gdyby był w garniturze, z muchą czy pod krawatem, uważano by go za niewieściucha i bawidamka. Natomiast Victoria, jej matka i siostry wystrojone w lekkie, modne, kolorowe fatałaszki wyglądały przepięknie i świątecznie, podobno też zgodnie z tutejszymi obyczajami i tradycją.
Uspokojony zapewnieniami Victorii i Marii, poprosił Victorię i razem podeszli do kelnerek, które nie spodziewając się tak licznego napływu gości zwijały się jak w ukropie. Na widok Roberta najstarsza z nich błyskawicznie podeszła do nich, pytając uprzejmie w czym może pomóc. Później okazało się, że jest to kierowniczka restauracji. Zapytał czy kuchnia jest w stanie przygotować jakąś dobrą, tradycyjną potrawę dla wszystkich gości na jego koszt wraz z ewentualnymi dodatkami w postaci słodyczy, napojów i jednej butelki dobrego wina na dwie osoby. Victoria przetłumaczyła jego propozycję i obie wymieniły po kilka zdań w języku rumuńskim.
- Kochany mój! Pani mówi, że jest to możliwe, ale gości jest bardzo dużo i to będzie bardzo duży koszt – przetłumaczyła mu słowa kierowniczki.
- To zapytaj jej, czy koszt ten wyniesie powyżej 30 tysięcy lei, bo taki mam limit na karcie Visa – powiedział Robert.
- Ona mówi, że orientacyjnie koszt tego ogólnego poczęstunku wyniesie ok. 10 000 lei.
- Czy mogę zapłacić kartą? –  
- Tak, można – przetłumaczyła Victoria.
- Ile płaci się  zwyczajowo orkiestrze, która na przygrywa?
- Około 100 lei na osobę.
- Ok. Powiedz, że zapłacimy, więc niech powiedzą naszym gościom, że fundujemy im poczęstunek.
Victoria przekazała kierowniczce, to co powiedział Robert. Po chwili przez głośniki popłynęła informacja, że para narzeczonych pan Robert i pani Victoria funduje wszystkim obecnym gościom restauracji, których traktują jako swoich gości, poczęstunek w postaci tradycyjnego posiłku wraz ze słodyczami plus butelkę rumuńskiego wina na każde dwie osoby. Po tych słowach rozległy się głośne, żywiołowe oklaski i okrzyki z życzeniami dla młodej pary.
- No kochany, dzisiejszy dzień zapisze się złotymi zgłoskami w historii naszego miasteczka, a ty córuś będziesz miała taką oprawę swoich zaręczyn, że inne będą mogły o tym tylko marzyć – odezwała się do Roberta i Victorii Maria. Victoria radosna i szczęśliwa usiadła na kolanach Roberta.
- Kochany mój! Nigdy ci nie zapomnę, co dla mnie robisz – powiedziała z załzawionymi ze szczęścia oczami.
Robert zwrócił się do Marii, aby poprosiła muzyków o zagranie tradycyjnej rumuńskiej melodii stosownej dla oświadczyn.
Gdy usłyszał nostalgiczne dźwięki, podobne do polskiej melodii, sprawdził czy ma przy sobie pudełeczko z pierścionkiem, podał rękę Victorii i wyszli na środek sali. Gestem poprosił orkiestrę, aby przestała grać, uklęknął przed Victoria, ujął jej rękę i patrząc w jej załzawione oczy, zaczął mówić donośnym głosem;
- Victorio Mitrunica, najukochańsza moja dziewczyno, ja Robert Malicki proszę o twoją rekę i pytam; – Victorio, czy chcesz, wobec tu wszystkich obecnych gości, z własnej, nieprzymuszonej woli wyjść za mnie za mąż i zostać moją najukochańszą żoną – powiedział uroczystym głosem, akcentując każde słowo. Jego słowa donośnym głosem tłumaczyła Maria. Gdy skończyła, rozległy się gromkie brawa.  
Głos zabrała Victoria;
- Robercie Malicki, mój ukochany, ja Victoria Mitrunica z własnej, nieprzymuszonej woli, wobec wszystkich zebranych tu naszych gości, oświadczam, że twoje oświadczyny przyjmuję,  chcę wyjść za ciebie i zostać twoją żoną na całe życie, na dobre i na złe.  
Gdy Maria zakończyła tłumaczenie, goście ponownie oklaskami potwierdzili swoją obecność i aprobatę dla obojgu narzeczonych.
Robert po zakończeniu obopólnych oświadczeń, podniósł się i przytuliwszy Victorię złożył na jej ustach delikatny pocałunek, po czym nasunął na jej palec zaręczynowy pierścionek. Victoria w geście zwycięskiej radości uniosła w górę rękę z pierścionkiem sypiącym błyskami diamencików, czym wywołała ponowny aplauz gości.
Kelnerki przyniosły na ich stół zamówione potrawy i słodkie czerwone wino. Powiadomiły ich też, że kuchnia rozpoczęła wydawanie posiłku dla zebranych gości wraz z dodatkami. Orkiestra, która skorzystała z posiłku najwcześniej, ponownie zaczęła przygrywać, mając zapewnienie, że narzeczony jest przy dobrej kasie i hojnie ich wynagrodzi. W pewnej chwili muzycy wiedząc, że narzeczony jest Polakiem, spróbowali zagrać polski hymn, fałszując przy tym tak paskudnie, że wywołali wielkie rozbawienie Roberta. Ponieważ kiedyś we wczesnej młodości pogrywał trochę na akordeonie, nie wytrzymał, podszedł do akordeonisty i gestami dał mu do zrozumienia, że chciałby pożyczyć na chwilę akordeonu, na co ten ochoczo zgodził się. Robert ujął akordeon, dopasował paski i nasunął na siebie. Przebiegł palcami po klawiaturze, wziął kilka akordów lewą ręką i zaczął grać hymn polski, tak jak on brzmi. Został nagrodzony oklaskami i wyrazem miłego zaskoczenia na twarzy Victorii i reszty klanu Mitrunica. Rozgrzał palce i jego gra zaczęła być coraz bardziej składna i płynna. Następna melodia „Szła dzieweczka do laseczka” wywołała oklaski. Walc „Na falach Dunaju” , a następnie „Marina, Marina” to totalny aplauz dla jego umiejętności. Nie chcąc odbierać chleba akordeoniście, oddał mu akordeon i podziękował. Od tej chwili muzycy przestali lekceważyć gości i zaczęli grać poprawniej, mniej fałszując, a Robert odebrał soczystego całusa od Victorii, którą mile zaskoczył niezłymi umiejętnościami i talentem muzycznym.  
- To ile jeszcze swoich talentów odkryjesz przede mną? – zapytała Victoria, zaglądając mu figlarnie w oczy.  
Atmosfera wśród gości zaczęła gęstnieć, wraz z kolejnymi butelkami wina, donoszonymi do poszczególnych stołów. Zaczęto wznosić coraz więcej toastów za zdrowie narzeczonych, za sponsora, za rodzinę narzeczonej i narzeczonego.
- Tańczysz walca? – zapytał Victorię Robert.
- Trochę – odpowiedziała.
Wziął ją za rękę i podszedł do muzyków.  
- Poproś, aby zagrali walca.  
Poprosiła. Zaczęli podgrywać coś, co miało być walcem. Robert chwilę posłuchał i machnął ręką
- Eee.. Chodź kochanie, wracamy do stołu – ujął jej dłoń i wrócili do swoich.
- Co się stało? – zapytała Maria Roberta, widząc, że wracają do stołu.
- Nic. Posłuchaj, co i jak grają, to zrozumiesz. To chyba jest ich własna interpretacja walca – wyjaśnił Marii, co otworzyło również oczy zaskoczonej Victorii. Przez chwilę przysłuchiwała się co i jak grają muzycy.
- Faktycznie, miałeś rację! Teraz dopiero dotarło do mnie, że to, co teraz grają, to nie jest żaden walc. Pewnie i to co grali poprzednio, to były ich swobodne interpretacje, a nie tradycyjne ludowe melodie rumuńskie. To jakaś zbieranina grajków z ulicy – roześmiała się Victoria - każdy z nich gra co innego i do tego nie trzymają żadnego rytmu.  
- Od początku ich muzyka wydawała mi się nieco dziwna, ale sądziłem, że to wasze ludowe melodie, zgodnie z zasadą, że co kraj to obyczaj. Po chwili dodał;
- Dobra, zostawmy ich. Jeżeli innym gościom to nie przeszkadza, to niech sobie pogrywają jak umieją. I tu pomylił się, bo niedługo po tym, jak Victoria z Robertem wrócili do stołu, uszy kilkoro gości nie wytrzymały rzępolenia grajków i ich niemiłosiernego fałszowania. Podeszli do muzyków i wymienili z nimi po kilka zdań, usiłując się nawzajem przekrzyczeć. Następnie udali się do kierowniczki lokalu i równie głośno próbowali coś z nią załatwić.    
Po chwili zjawiła się ona sama przy ich stole i próbowała coś wyjaśniać Robertowi. W tym momencie włączyła się Victoria, tłumacząc mu jej słowa.
- Ona pyta, czy nam też przeszkadza granie tych grajków, bo goście są oburzeni i chcą, żeby ich stąd wywalić.
- Powiedz tej pani, że jestem skłonny zapłacić im za to dotychczasowe rzępolenie i niech zwiną się stąd, bo może dojść do awantury. Goście sobie podpili, pewnie chcieli potańczyć, ale to nie przy tej orkiestrze. Victoria przekazała słowa Roberta, kierowniczka uśmiechnęła się do Roberta ze zrozumieniem i podeszła do muzyków. Porozmawiała chwilę z nimi i wróciła ponownie, zwracając się do obojga narzeczonych.
- Robercik, ona mówi, że chcą 300 lei i pójdą sobie.
Robert wyjął 300 lei i przekazał je kierowniczce. Podziękowała mu i kiwnęła na akordeonistę, szefa grajków. Gdy podszedł, przekazała mu pieniądze i ponownie poprzez Victorię zwróciła się do Roberta, mówiąc i energicznie gestykulując.
- Kochany mój!  Ona ma do ciebie gorącą prośbę. Słyszała jak pięknie grałeś na akordeonie i pyta się, czy nie zagrałbyś parę polskich melodii na organach, które mają na zapleczu. Zadowoliłbyś gości i uspokoił trochę emocje, bo goście obwiniają personel i ją też, że to oni zaprosili tych grajków, którzy swoją grą skompromitowali siebie i personel restauracji. Robert zmieszał się trochę, widząc z jaką nadzieją  i oczekiwaniem patrzą na niego Victoria i jej rodzina, a przede wszystkim kierowniczka lokalu.  
- Muszę najpierw zobaczyć te organy, bo nie wiem czy potrafię je uruchomić i zagrać – odpowiedział.
Kierowniczka odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy Victoria przekazała jej słowa Roberta.
Zaprosiła ich więc na zaplecze, po drodze przekazując kelnerkom, aby uspokoiły gości, bo narzeczony zgodził się zagrać dla gości kilka polskich melodii. Już na zapleczu usłyszeli gromkie oklaski zebranych gości. Kierowniczka wyjaśniła więc, że właśnie te brawa są dla Roberta, za to, że zgodził się zagrać dla gości. Postawiła go w ten sposób przed faktem dokonanym i nie miał więc innego wyjścia, jak próbować coś zagrać. Na szczęście, były to nowoczesne, pół profesjonalne organy Jamaha, które mógł bez większego problemu uruchomić i obsłużyć. Kiwnął więc głową, że spróbuje zagrać. Na polecenie kierowniczki, wyniesiono więc organy, wzmacniacz i głośniki na parkiet w rogu głównej sali restauracyjnej. Po podłączeniu wszystkich urządzeń Robert podniósł stojak z organami do pozycji odpowiedniej do swojego wzrostu, włączył wzmacniacz i organy. Wybrał tonację, akompaniament i tak jak poprzednio na akordeonie, przebiegł dla rozgrzewki palcami po klawiaturze. Zastanawiał się co zagrać, gdy dobiegły go okrzyki: - „Dziewiećka ...  lasiećka”. W tym momencie przyniesiono dodatkowo z zaplecza stojak z mikrofonem. Victoria podeszła do niego i szepnęła;
- Domagają się również, abyś też zaśpiewał – przekazała mu życzenie ogółu.
Podłączył mikrofon do wzmacniacza i stuknął palcem, czy funkcjonuje. W głośnikach pojawił się stuk. Wyregulował głośność i odezwał się do gości;
- Szanowni państwo, zostałem zmuszony do czegoś, co nigdy nie było i nie jest moją profesją, ale spróbuję zagrać dla państwa parę popularnych, polskich melodii. Proszę więc o wybaczenie, gdyż jestem tylko amatorem i moja muzyka może być trochę prymitywna.  
Gdy Victoria tłumaczyła jego wypowiedź, podszedł do stołu i jednym haustem wypił prawie pełną szklankę wina, za co dostał kolejną porcję oklasków.
Wrócił do organów, poczekał aż Victoria skończy wypowiedź i włączył akompaniament w tempie walca. Rozpoczął przygrywkę, otrzymał na zachętę brawa i zaczął śpiewać czystym, donośnym tenorem W miarę upływu czasu melodia i śpiew brzmiały coraz czyściej i składniej. Część gości zaczęła dołączać swoje głosy przy powtórzeniach i refrenie. W ten sposób powstał samorodny chór polsko-rumuński i prawie weselna atmosfera. Spontaniczna, amatorska gra na organach Roberta, przerodziła się w mini solowy koncert. Victoria z coraz większym podziwem wpatrywała się w swojego narzeczonego, który swoją grą i śpiewem zapanował nad zgromadzonym tłumem gości, okrywając niesamowitym splendorem siebie i ją, teraz już oficjalną jego narzeczoną. Ogarnęła ją niesamowita radość i poczucie dumy, że ten przystojny i utalentowany mężczyzna właśnie ją uczynił swoją wybranką. Prawdopodobnie takie samo uczucie ogarnęło resztę jej rodziny, bo z podobnym podziwem obserwowały Roberta tak jej matka, jak i pozostałe siostry. W trakcie koncertu Roberta na parkiecie pojawiło się kilka par, które zaczęły tańczyć w rytm płynącej z głośników melodii. Po zakończeniu „dzieweczki…” Robert płynnie przeszedł do „Głębokiej studzienki..”, po niej „Marina, Marina…”, następnie zagrał w wersji instrumentalnej tango „La cumparsita…”, później „Na falach Dunaju” , „Hej sokoły..”, kilka polek, oberka i zakończył odegraniem krakowskiego hejnału. Za swój występ otrzymał gromkie brawa i okrzyki z prośbą o bis. Podziękował ukłonem, poprosił o krótką przerwę i dołączył do swoich. Maria i reszta jej córek nie ukrywały wyrazów zachwytu dla Roberta za jego występ, który tak spodobał się gościom restauracji.
Co chwilę z grupy rozbawionych gości restauracji, którym widocznie przypadł do gustu sympatyczny Polak i jego występ, podchodziły do Victorii i Roberta osoby z gratulacjami i życzeniami dla narzeczonych. Mężczyźni akcentowali to mocnym uściskiem ręki Roberta, a przedstawicielki płci pięknej nie mogły sobie odmówić przyjemności ucałowania i krótkiego przytulenia się do przystojnego Polaka. Po około piętnastu minutach rozległy się oklaski gości zapraszające Roberta do kontynuowania występu. Rad nierad podszedł do instrumentu wraz z Victorią i podziękował wszystkim obecnym za ciepłe przyjęcie, wszystkie życzenia i gratulacje dla Victorii i jego oraz za tolerancję dla jego typowo amatorskiego występu muzycznego.
Poprosił również, jeżeli znajdują się wśród obecnych chętni do zaprezentowania śpiewem i muzyką tradycji rumuńskiej przy tego rodzaju okolicznościach, co sprawiłoby radość nie tylko jemu ale przede wszystkim jego narzeczonej i jej rodzinie. Victoria przekazała gościom słowa Roberta i wywołała kolejną porcję oklasków oraz okrzyki z prośbą aby i ona coś zaśpiewała.
Zmieszała się trochę i powtórzyła Robertowi czego od niej oczekują.
- Właśnie, że ja nie wpadłem na to wcześniej – przyklasnął prośbie gości.
- Roberciku kochany, chcesz żebym padła z wrażenia, przecież ja nigdy nie występowałam publicznie – broniła się przed występem.
- Jeżeli boisz się sama, to może poproś mamę, siostry i razem zaśpiewajcie. Teraz ci już nie odpuszczą – zachęcał, widząc jej zmieszanie.
- Ja spróbuję ich uciszyć, zagram coś, a ty podejdź do mamy i wspólnie z siostrami wymyślcie coś – powiedział, dodając jej otuchy.
- Zaczął przygrywkę i zaśpiewał „Chłopców radarowców”, później „Dziewczynę z Albatrosa”,
„Kapitańskie tango”, „Kolorowe jarmarki”. W rodzinie Victorii dalej trwała narada, zerkały nieustannie na niego. Za każdą kolejną melodię zbierał ogromne brawa, nie tylko od gości, ale i personelu restauracji. Gdy skończył „Kolorowe jarmarki” poczekał na Victorię. Podeszła do niego ciągnąc za sobą matkę. Poprosiła Roberta aby ustawił tempo marsza i obniżył taktowanie. Po obniżeniu tempa marsza o 15 jednostek, kiwnęła głową, że dobrze. Włączył akompaniament i przerzucił kilka akordów. Przy c-dur kiwnęła głową. Podeszła z mamą do mikrofonu, odczekały kilka taktów i zaczęły śpiewać tęskną piosenkę. Po kilkunastu dźwiękach wpasował się w ich śpiew, prowadząc zgrabnie akompaniament i linię melodyczną. Dostali za to gromkie brawa. A śpiewały naprawdę pięknie, zgrywając i dopasowując się głosami jak profesjonalne chórzystki.  
Przed rozpoczęciem drugiej pieśni kiwnęły na pozostałe siostry, a gdy podeszły, ustawiły się wszystkie wokół mikrofonu. Victoria poprosiła ponownie Roberta o ustawienie tempa i akompaniamentu. Gdy Robert uruchomił akompaniament, Maria rozpoczęła ludowe, skoczne okolicznościowe przyśpiewki i gestami, jak prawdziwy dyrygent zaczęła włączać do śpiewu  poszczególne grupy córek, wykorzystując ich skalę i barwę głosu. Robiła to tak dobrze, że Robert ograniczył się tylko do akompaniamentu, bez wprowadzania linii melodycznej. W pewnych partiach ich śpiewania, dołączała się do nich duża grupa gości, więcej kobiet niż mężczyzn. Po odśpiewaniu kilku ładnie brzmiących melodii, z wykorzystaniem przez Marię wszystkich walorów i możliwości głosowych swoich córek, za co zebrały gromkie brawa gości, poproszono jeszcze o zagranie i zaśpiewanie kilku melodii przez Roberta, który rozgrzany aplauzem publiczności wspiął się na wyżyny swoich możliwości i talentu muzycznego, impreza powoli zmierzała do końca. Robert w pięknie dobranych słowach podziękował wszystkim gościom za uczestnictwo, ciepłe przyjęcie , cierpliwość, wszystkie przejawy sympatii i życzliwości dla nich, jako narzeczonych i dla rodziny narzeczonej. Po przekazaniu jego słów przez Victorię, na zakończenie zagrał i zaśpiewał „Do widzenia” za co otrzymał owacje na stojąco. Pomógł rozłączyć urządzenia i przemieścić wszystko na swoje miejsce na zapleczu. Od kierowniczki otrzymał rachunek opiewający na kwotę 11800 lei. Zadysponował  dopisanie 10% napiwku dla obsługi, czym zaskarbił sobie wdzięczność i sympatię personelu restauracji. Uregulowanie należności za pomocą karty Visa przebiegło bez większych problemów, więc Robert z udziałem Victorii podziękował za wszystko kierownictwu i personelowi restauracji. Zostali odprowadzeni przez kierowniczkę do wyjścia i żegnani licznymi oklaskami opuścili restaurację. Gdy wyszli na ulicę, Victoria rzuciła mu się na szyję i obcałowała go po całej buzi w podzięce za całą imprezę. Zachwytom i słowom podziwu dla niego ze strony matki i sióstr Victorii nie było końca. Victoria wprost  pęczniała od dumy, że oto taki mężczyzna ofiarował jej miłość i chce spędzić z nią całe życie. Robert natomiast widząc jej radość i euforię, od której wypiękniała jeszcze bardziej, żałował, że nie wziął ze sobą aparatu, aby uwiecznić całe wydarzenie. Okazało się jednak, że w restauracji znalazł się jednak ktoś, kto całą imprezę filmował i robił zdjęcia prawie od samego początku do końca, traktując to jako wydarzenie dnia dla lokalnej społeczności. Tą osobą był mąż kierowniczki lokalu, który wstąpił do restauracji na lunch. Jako redaktor naczelny i reporter lokalnej gazety, miał ze sobą profesjonalny aparat i podręczna kamerę. Gdy Robert z Victorią ustalał warunki z jego żoną w zakresie zorganizowania uroczystych zaręczyn, instynktownie wyczuł, że to może stać się wydarzeniem dnia. I to on uruchomił pocztę pantoflową z informacją o imprezie zaręczynowej w restauracji z udziałem Polaka i młodej mieszkanki Tinca. Okazało się, że jego reporterski nos go nie zawiódł. Impreza rzeczywiście stała się lokalnym wydarzeniem, a młody, przystojny Polak zaręczając się z miejscową mieszkanką, mógł posłużyć za doskonały przykład rozwijania w ramach Unii Europejskiej ponad granicznej przyjaźni i bratania się ludzi z krajów o różnej kulturze, obyczajach i tradycji, co mogło okazać hitem w jego lokalnej gazecie.  
Robert wraz z Victorią i jej rodziną wrócili do domu. Ponownie poddany został torturom podziękowań za prezenty, imprezę i w ogóle za wszystko, co je spotkało. Najmłodsza siostra Victorii Marica nic nie mówiąc, władowała się na kolana Roberta i obcałowała jego twarz, prychając na siostry jak kotka, gdy próbowały ją ściągnąć z jego kolan. Po polsku podobno dużo rozumiała, lecz niewiele mówiła. W końcu Robert przytulił ją mocno do siebie, dał buziaka i poprosił, aby pozwoliły jej posiedzieć na jego kolanach, gdyż dotychczas prawie na nią nie zwracał uwagi. Podziękowała mu ponownym buziaczkiem i wtuliła się w niego, jakby chciała nacieszyć się nim na zapas. Na dodatek również i Andreea widząc, że Marica wywalczyła sobie prawo do Roberta, chciała też posiedzieć i poprzytulać się do swojego przyszłego szwagra. Roberta śmieszyła trochę taka sytuacja, ale żal zrobiło mu się tych dziewczynek i wyrzucał sobie, że zbyt mało poświęcił im swojej uwagi, której te małolatki widocznie od niego oczekiwały, a były spychane przez starsze siostry na margines. Zagarnął więc ramieniem Andreę, przytulił ją mocno do siebie i pocałował w odkryte czółko. Objęła go swoimi rączynami i podobnie jak Marica wtuliła się w niego. Maria i pozostałe siostry widząc jak małolatki opanowały Roberta, chciały interweniować, ale Robert dał im znak, aby pozostawiły je jeszcze przez chwilę w spokoju. Dziewczynki, wdzięczne Robertowi, że pozwolił im posiedzieć i poprzytulać się do niego, ponownie objęły go za szyję, dały mu po buziaku i dały znak Victorii, że Robert jest jej. Zanim Victoria zdążyła podejść do narzeczonego, ubiegła ją w tym  Olivia.
- Wujku, Olivia też siedzieć, dobrze? – zapytała cicho.  
- Dobrze, siadaj! - Sądził, że chce posiedzieć koło niego, więc wyraził zgodę. Ale ona szybko usadowiła się na jego kolanach i podobnie jak młodsze siostry, dała mu słodkiego buziaka, objęła go ramionami i wtuliła się w niego, patrząc nieco bezczelnie i wyzywająco na Victorię. Wiedząc, że Robert ma do niej słabość, postarała się to wykorzystać, aby zagrać trochę na nosie starszej siostrze. W tym wypadku jednak przesadziła, Robert zobaczył zmieszanie i lekki wyrzut w oczach Victorii, więc jako oficjalny i kochający narzeczony, musiał w końcu zareagować i ustalić jakieś normy postępowania oraz granice dopuszczalnych zachowań swojej dotychczasowej ulubienicy wobec jej starszej siostry, a jego ukochanej i narzeczonej.
- Olivio, popatrz na mnie! – poprosił cichym głosem. Odwróciła się i utkwiła w nim spojrzenie, jakby pytając o co chodzi.
- Lubisz mnie trochę? – zapytał ciepło.  
- Olivia kochać wujka, nie lubić – obruszyła się. Uśmiechnął się do niej.
- A swoją siostrę Victorię też kochasz? – ciągnął. Zmieszała się i zarumieniła, nic nie mówiąc.
- Olivio, jesteś już dużą i mądrą dziewczyną. Wiesz również dobrze, tak samo jak i ja, że Victoria nie tylko bardzo cię kocha, jako swoją młodszą siostrę, ale i traktuje cię jako swoją najbliższą  przyjaciółkę, więc pewnie jest jej przykro, że postępujesz tak, jakbyś chciała ją do siebie zniechęcić – kontynuował swoją wypowiedź. Popatrzyła na niego smutnym spojrzeniem i zeszła z jego kolan, siadając koło niego. Po słowach Roberta dotarło widocznie do niej, że zachowała się wobec swojej siostry niezbyt elegancko. Powiedziała do siostry parę słów po rumuńsku, ale po chwili zreflektowała się, że Robert nie zrozumie jej wypowiedzi.
- Victoria, ty nie gniewać na Olivia! – zwróciła się do siostry po polsku.
- Olivia kochać ciebie i kochać wujka! – gdy to mówiła, w jej oczach pojawiły się łzy.
- Ty siadać na kolana wujka i Olivia cieszyć się, że ty być narzeczona wujka  – powiedziała, próbując się uśmiechnąć i pokazać im obojgu, że faktycznie cieszy się ich szczęściem. Oboje patrząc na jej łzy i próbę wywołania uśmiechu na buzi, zrozumieli, że uczucie jej do Roberta nie jest płytkim zauroczeniem dorastającej dziewczynki, ale ma znacznie głębsze podłoże.  
Victoria, która pokochała Roberta swoim pierwszym, dojrzałym uczuciem, zdała sobie sprawę, że uczucia młodszej siostry do jej narzeczonego, nie są wyrazem podkochiwania się nastolatki w dojrzałym mężczyźnie, ale zakochaniem się w Robercie w takim samym stopniu jak ona sama.
Zamiast na kolanach Roberta, usiadła obok siostry, objęła ją ramionami i mocno przytuliła do siebie.  
- Nie płacz maleńka! Wiem, że kochasz wujka, tak samo jak ja, ale wujek może ożenić się tylko ze mną. Ty jesteś jeszcze za młoda. Pojedziemy teraz z wujkiem do Polski i będziemy jeszcze razem ponad miesiąc – powiedziała do siostry, tuląc ją i kołysząc w swoich ramionach.
- Później będziesz musiała wrócić do domu, aby chodzić do szkoły, ale nie martw się. Jeżeli tylko wujek będzie mógł, będziemy cię odwiedzać tak często, jak tylko będzie to możliwe, prawda mój kochany? – zwróciła na Roberta swoje załzawione oczy.
- Tak Krupeczko! Postaram się, abyśmy mogli was odwiedzać, kiedy tylko będzie to możliwe – potwierdził słowa Victorii.
- Poza tym Olivio obiecuję, że dostaniesz od nas komputer, nie, dwa komputery, ty i dziewczynki oraz załatwimy wam dostęp do Internetu. Wtedy nawet codziennie będziemy mogli widzieć się i rozmawiać przez Skype – dodał, wywołując tymi słowami uśmiech i radość na buzi nie tylko Olivii, ale i Victorii. Obydwie objęły go rękami i obdarzyły soczystymi buziakami.
W ten sposób udało się załagodzić i rozładować rodzący się konflikt pomiędzy bardzo bliskimi sobie siostrami, które na swoje nieszczęście zakochały się równocześnie w jednym mężczyźnie...cdn...

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 12134 słów i 68734 znaków. Tagi: #Tinca #pobyt #zaręczyny #impreza #miłość #rodzina

3 komentarze

 
  • MatrixP

    Gdy fabuła ciekawa to i "strona erotyczna" opowiadania zyskuje. Super opowiadanie.

    9 mar 2017

  • Spinacz

    Szczerze?  
    "o,erotyczne,poczytam sobie może będzie coś fajnego"
    A teraz,to opisy zbliżeń czytam raczej pobieżnie,chyba że widzę ich duży wpływ na zrozumienie fabuły.Co nie znaczy oczywiście że są słabo napisane. Świetna robota! ????

    8 mar 2017

  • Zaciekawiony

    Ale ojca nie przeleci? :sex:  :rotfl:

    8 mar 2017