Teraz widząc jej zachowanie czy okazywane mu przez Kasię uczucia, nie mógł jej potępiać czy okazywać zgorszenie jej pomysłami, bo sam się do tego walnie przyczynił, okazując, że nie jest mu obojętna. A że Kaśka dość skrupulatnie czy konsekwentnie to wykorzystywała, wyczuwając jego słabość do niej, to była już inna sprawa.
Robert wyczuł, że pozwolił swojej dotychczasowej pupilce i chrześniaczce na zbyt wiele, czym stworzył potencjalne zagrożenie dla swojego małżeństwa z Victorią. Postanowił więc spróbować zneutralizować czy wyeliminować to zagrożenie ze strony Kasi.
- Kasiu, pytałaś, co Julian chciał ode mnie? Po prostu chciał mnie przeprosić, oznajmiając, że nie jedzie z nami na Węgry. A ty? Nadal chcesz jechać z nami, czy może też zostaniesz z Julkiem i rodzicami? - Robert przekazał Kasi decyzję brata, mając cichą nadzieję, że i ona wycofa się z wyjazdu. Kasia po jego słowach wyraźnie spoważniała i zmarkotniała.
- Po co mi to powiedziałeś? Sądziłeś Robercie, że rezygnacja Juliana miałaby wpłynąć na mnie i miałabym podobnie jak on, zrezygnować z tego wyjazdu? - Kasia wyraźnie zaperzona czy nawet rozgoryczona takim myśleniem Roberta, popatrzyła na niego załzawionym spojrzeniem. No to pięknie! - pomyślał Robert widząc jej łzy.
- A myślałam, że mnie już dobrze znasz i wiesz, jak bardzo cię kocham i to nie jako wujka czy ojca chrzestnego? - rzuciła Robertowi w twarz swoje wyznanie.
Dobrze wiedziała, że Robert jest wyczulony na łzy bliskich mu osób. Zmieszał się pod jej wzrokiem i spuścił wzrok. Nie uszło to jej uwagi.
- Nie chcesz Robercie, żebym jechała z wami, tak? Popatrz mi więc w oczy i powiedz mi to wprost, jak i to że mnie nie kochasz i nigdy nie kochałeś! - niemal wykrzyczała mu to, podnosząc głos i zalewając się naprawdę łzami.
Roberta na moment zamurowało. To nie była prośba czy słowa młodej dziewczyny, podkochującej się czy w jakiś tam sposób zadurzonej w znacznie starszym od siebie mężczyźnie, jej ojcu chrzestnym i przyszywanym wujku, jak go nazywała.
To były gorzkie słowa zakochanej bez reszty w swoim idolu dziewczynie i kochance, wzgardzonej nagle i odrzuconej przez bezwzględnego kochasia, który wykorzystał niecnie uczucia młodej, zakochanej w nim dziewczyny i teraz chciał się jej w perfidny sposób pozbyć i wyrzucić ze swojej pamięci czy życia.
Robertowi włos zjeżył się na głowie. Zdał sobie sprawę, jak groźne stało się wyznanie Kasi i że to on sam znalazł się naraz na straconej pozycji. Z jednej strony żal mu się zrobiło tej młodziutkiej dziewczyny, a z drugiej został zaskoczony jej bezwzględnością, zaborczością i dojrzałymi, przemyślanymi żądaniami.
Co on ma teraz zrobić? Przecież zabranie jej teraz w podróż na Węgry w takim stanie wzburzenia, rozżalenia, pretensji i roszczeń narazi na szwank jego związek z Victorią?
To już nie jest mała Kasia, jego słodka, niewinna chrześniaczka. To jest już prawie dojrzała dziewczyna o imieniu Katarzyna, roszcząca sobie do niego prawa, mająca przy tym jasne, określone żądania czy oczekiwania wobec niego, pewnie niewiele mniejsze, a może nawet większe od jego żony Victorii.
Tylko w imię czego ma o tym tak myśleć i katować się tym, że wpadł w sidła młodej, ale i przebiegłej czy zdecydowanej na wszystko dziewczyny. Robert w pewnej chwili poczuł, że wszystko to, co poprzednio myślał czy odczuwał do tej nastolatki i chrześniaczki, nagle jakby z niego wyparowało.
Popatrzył na wzburzoną Kaśkę spojrzeniem, które zmroziło ją. Tak jak on zobaczył przed sobą młodą, niewiele znaczącą już dla niego osobę, tak Kaśka zobaczyła w nim nie sympatycznego wujka, ale obcego, patrzącego na nią chłodnym czy nawet lodowatym spojrzeniem mężczyznę.
Zrozumiała, że przegrała. W jednej chwili zawalił się dla niej świat. Zawsze mocno stąpała po ziemi, ale miała swoje marzenia i to związane właśnie z Robertem. Po raz pierwszy los mocno trzepnął ją po głowie, kiedy dowiedziała się od mamy, że jej ukochany wujek Robert ma zamiar żenić się.
I to z dziewczyną niewiele starszą od niej i do tego nie z Polką, a z Rumunką.
Wszystkie jej marzenia runęły, jak domek z kart. Patrząc teraz na Roberta, załamała się. Wiedziała, że stąpa po cienkiej linie, przymilając się do Victorii i niemal wdzierając się na siłę do ich związku. Kiedy Victoria zaakceptowała ją, ale Robert zaczął unikać, mogła domyślić się, że musi mądrze postępować, jeżeli nie chce go zrazić do siebie.
A teraz wyraźnie przegięła. Wiedziała, że Robert kocha Victorię szczerym, głębokim uczuciem, a mimo to zaryzykowała, stawiając wszystko na jedną kartę. Do tego Victoria jest już prawdopodobnie w ciąży i chce tego dziecka jak żadna inna dziewczyna w jej wieku, bo doskonale zdawała sobie sprawę, jak bardzo Robert kochał swoją zmarłą córeczkę i pewnie po jej śmierci bardzo często marzył o własnym dziecku.
Zdawała sobie też doskonale sprawę z tego, że Victoria kocha Roberta wręcz bezgranicznie, marząc o tym, aby zajść w ciążę i urodzić mu to dziecko. Teraz więc kiedy jest prawdopodobnie w ciąży, a następnie urodzi to dziecko, Robert pewnie oszaleje ze szczęścia, tak na jej punkcie, jak i na punkcie nowonarodzonego dziecka.
Tym samym przestanie się liczyć dla niego każda inna dziewczyna czy kobieta.
Widząc teraz minę i zimne spojrzenie Roberta, Kasia zrozumiała, że może pożegnać się ze wszystkimi swoimi marzeniami czy oczekiwaniami, związanymi z wyjazdem na Węgry.
Do tego sama odkryła się przed Robertem całkowicie i to nie tylko ze swoimi uczuciami czy oczekiwaniami, z których pewnie zdawał sobie częściowo sprawę, kładąc je na karb jej młodego wieku i buzujących w niej hormonów.
Teraz jednak wykrzykując swoje prawdziwe czy wyimaginowane pretensje pod jego adresem, dała mu odczuć, że jest bezwzględną i zaborczą osobą, nie liczącą się ani z nim ani z jego żoną Victorią, która okazała jej tak wiele serca i wyrozumiałości. To co do niego wykrzyczała, nie tylko graniczyło, ale było już niemal obsesją na jego punkcie, zagrażającej więcej niż poważnie jego związkowi z Victorią.
A na to Robert już nie mógł sobie pozwolić. Do tego poczuł się niezbyt komfortowo, że pozwolił się omotać i przekonać swojej chrześniaczce, aby zaspokoić jej wydumane życzenia czy oczekiwania. Dotarło w końcu do niego, czym to mogło grozić, gdyby zostali nakryci przez Victorię czy Oliwię.
A co będzie, jeżeli rozgoryczona teraz wobec niego Kaśka spróbuje to wykorzystać i udając pokrzywdzoną, zacznie rozgłaszać wszem i wobec, że to Robert ją wykorzystał i molestował. Nie tylko zagrozi jego małżeństwu z Victorią, ale całemu układowi i relacjami pomiędzy Robertem a jej rodzicami, tak towarzyskimi, jak i służbowymi.
Kaśka tymczasem rozpamiętując całe zajście i obserwując teraz Roberta, targana wewnętrznie mieszanymi uczuciami, intensywnie myślała, jak załagodzić zaistniały konflikt i udobruchać Roberta. Znała dość dobrze jego charakter i jego słabość do niej.
Nie mógł przecież w jednej chwili znienawidzić jej do tego stopnia, że zapomniał o wszystkich zabawach z nią, jako małą, słodką dziewczynką czy późniejszych, kiedy była już nastolatką, a mimo to pozwalał jej nadal na wiele, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Dalej siadała na jego kolanach i podskakiwała jak mała dziewczynka.
Nie wzbraniał jej również migdalenia się z nim publicznie jak ojca z córką, obejmowania, lizania i obcałowywania go po buzi, przytulania się czy glikotania i szukania łaskotek. Teraz przegięła i jest zagniewany, ale na pewno kocha ją nadal.
Jeżeli przeprosi go i przyzna szczerze, że to co stało się, to było wynikiem miłości do niego i zapomnienia się przez nią na chwilę. Potem wyjaśni mu, że zna swoje miejsce w szeregu i wie, że nie jest już wolnym mężczyzną, z którym można swobodnie i bez konsekwencji baraszkować. Okazała swoją złość i zaborczość wobec niego, ale tak nie myśli.
To był jej słabszy dzień i tylko dlatego do tego doszło. Przecież kocha nie tylko jego, ale i Victorię i nie życzy jej źle. Szczerze życzy im szczęścia i chce żeby byli szczęśliwi ze sobą. Tylko niech jej nie odrzuca i pozwoli jej kochać go nadal.
Przyrzeknie też Robertowi, że nigdy już nie zrobi nic, na co jej nie pozwoli. Może takie wyznanie, przeprosiny i przyrzeczenie zmiękczy i ułagodzi Roberta - przemknęło przez myśl Kasi. Uśmiechnęła się sama do siebie. Robertowi nie umknął jej uśmiech.
Co jest grane? Co ona znowu knuje? - pomyślał, ale jego gniew faktycznie zelżał. Żal mu się zrobiło tej nastolatki-kobiety, która tak bardzo wtargnęła w jego życie. Sam musiał przyznać, że to co się wydarzyło, było też częściowo zawinione przez niego.
Kasia jest nastolatką i zareagowała odpowiednio do swojego wieku. Tym bardziej, że nie protestował, kiedy zaproponowała mu erotyczną niby zabawę. Czy wzbudziło to w nim jakiś wstręt czy niezadowolenie?
Nie tylko nie odrzucił jej karesów, pomysłów czy sposobów przeprowadzenia tej zabawy, ale z niejakim zadowoleniem i przyjemnością spełnił jej oczekiwania, pieszcząc ją i zaspokajając jej dziewczęce pomysły czy potrzeby.
Czy po czymś takim, nie miała prawa oczekiwać czy spodziewać się po nim dalszego ciągu tego typu zachowań czy zaistnienia podobnych sytuacji w podróży na Węgry?
Oczywiście że miała i trudno by było się dziwić temu, że zareagowała tak a nie inaczej, widząc, że Robert ni z tego ni z owego, chce ją tego pozbawić, proponując czy wręcz sugerując jej, żeby zrezygnowała dobrowolnie, podobnie jak jej brat, z podróży na Węgry.
Robert trawiąc w sobie i rozważając pełną żalu czy rozgoryczenia wypowiedź Kasi, też szukał na gwałt jakiegoś racjonalnego rozwiązania, które załagodziłoby wynikły naraz konflikt pomiędzy nim a swoją chrześniaczką.
Jeżeli postawi wszystko na ostrzu noża i powie jej, że po tym co powiedziała, nie widzi możliwości zabrania jej na Węgry, to Kaśka czując się odrzucona przez niego, może z rozpaczy nieźle namieszać w stosunkach czy relacjach pomiędzy nim, a jej rodzicami.
A przecież Małgosia prosiła go aby miał wzgląd na Kasię, jej córkę, a jego chrześniaczkę, która kocha go już nie jako ojca chrzestnego czy przyjaciela jej rodziców, nazywając go wujkiem, ale jako mężczyznę, w którym jest zadurzona po uszy.
Nie powiedziała tylko, jak rozwiązać zaistniały problem. Przecież jako matka mająca wręcz wzorcowe relacje ze swoją córką, mogła wpłynąć na Kasię i w jakiś sposób przemówić jej do rozumu, że Robert w obecnej sytuacji jest już kimś innym, niż jeszcze kilka tygodni temu. Jest już żonatym mężczyzną i jej miłość do niego jest bez sensu.
Tymczasem Małgosia wraz z Kazimierzem zamiast jej wyperswadować czy wybić z głowy ten pomysł, zgodzili się bez zastanowienia na jej wyjazd z nimi na Węgry.
- Robercie! Wiem, że powiedziałam coś głupiego, chociaż wcale tak nie myślę - Kasia patrząc w oczy Robertowi, przyznała, że zagalopowała się w swojej wypowiedzi.
- Kocham cię Robercie, ale obiecuję, że nie zrobię nic bez waszej zgody, tak twojej jak i Victorii. Ją też pokochałam. Może nawet bardziej niż kocha się rodzoną siostrę. I naprawdę życzę wam szczęścia. Tylko nie odrzucajcie mnie teraz. Pozwólcie mi kochać was oboje i być razem z wami - Kasia z zaszkliwionymi od łez oczami, wykorzystując jego wrażliwość i słabość do niej, zaapelowała do serca Roberta.
Spojrzał na nią i wszystko co złego o niej pomyślał, odpłynęło. Zobaczył w niej ponownie Kasię, słodką, przymilną dziewczynkę, która na jego oczach wyrosła na piękną, mądrą nastolatkę, a teraz prawie dojrzałą dziewczynę. Sam złapał się na tym, że w pewnej chwili zobaczył w niej kogoś znacznie więcej niż chrześniaczkę.
Victoria też przecież była jeszcze nastolatką i pewnie gdyby jej nie poznał, to kto wie, czy w którymś momencie nie zwróciłby większej uwagi na Kasię i jej starania. Teraz dopiero dotarło do niego, że przy każdej jego wizycie w ich mieszkaniu, Kasia wprost wychodziła z siebie, aby przestał uważać ją za małą dziewczynkę i zobaczył w niej wreszcie dziewczynę, która wprost przepada za nim i durzy się w nim wcale nie jak w wujku.
Przyszywanym co prawda, ale mówiąc do niego wujku, przybliżała go sobie niejako, jako członka rodziny, myśląc czy marząc o nim w kategoriach poza rodzinnych.
- Dobrze już! Przestań zadręczać się tym, co powiedziałaś. Zabrzmiało to co prawda tak, jakbym był co najmniej potworem, który cię niecnie wykorzystał i porzucił. Sama wiesz, że było nieco inaczej, ale zostawmy to. Zabierasz się z nami, jeżeli oczywiście chcesz jechać? - powiedział i omal nie został staranowany przez Kasię, która rzuciła mu się na szyję.
- Kocham cię Robercie i ty też dobrze o tym wiesz - powiedziała, obcałowując go w swoim stylu po całej buzi jakby była małą Kasią, a nie dojrzałą pannicą.
- No właśnie! Może jednak przystopujesz Kasiu trochę, z tak jawnym okazywaniem swoich uczuć do mnie? Wiedz, że nie będzie więcej żadnych kontaktów czy zbliżeń pomiędzy nami bez wiedzy Victorii. Jest moją żoną i dobrze wiesz, że kocham ją nad życie. I im wcześniej to zrozumiesz i przyjmiesz do wiadomości, tym będzie lepiej tak dla ciebie jak i dla mnie - Robert postawił sprawę jasno, dając do zrozumienia Kasi, że nie ma co liczyć na dalszą pobłażliwość z jego strony i migdalenie się poza oczami czy wiedzą Victorii.
- Wiem Robercie! Obiecuję i przyrzekam ci, że nie zrobię nic bez twojej i Victorii zgody - Kasia powiedziała to pogodnie, bez emocji czy rozżalenia. A że poznała już Victorię na tyle dobrze, że wiedziała czego może się po niej spodziewać czy oczekiwać, więc nie widziała ich wzajemnych relacji w zbyt czarnych barwach.
- I jeszcze jedno! Postaraj się zaprzyjaźnić z Oliwią. Nie traktuj jej jak rywalki, bo Victoria liczy się z nią nie tylko jako jej siostra. To Olivia poznała nas ze sobą i podobnie jak ty durzy się we mnie. To mądra dziewczyna i jeżeli zbliżycie się do siebie, naprawdę zyskasz na tym - Robert w szczery, zrozumiały sposób wyjaśnił i podpowiedział chrześniaczce, co powinna zrobić, aby uniknąć konfliktu tak z Victorią, jak i z Oliwią.
W skrytości ducha marzył też o tym, aby obydwie nastolatki znalazły czy trafiły
wreszcie na chłopaków odpowiednich do ich wieku, którymi mogłyby zainteresować się. Najlepiej gdyby stało się to jeszcze przed ich wyjazdem na Węgry.
- Mam nadzieję Kasiu, że wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy na tyle dobrze, że nie przysporzy nam to problemów w podróży. Teraz wybacz, ale muszę zająć się przygotowaniami do pożegnalnej zabawy, którą obiecałem Victorii i Julianowi - powiedział i zamierzał ruszyć na poszukiwanie obu osób.
- Idę z tobą Robercie! Myślę, że też przydam się do pomocy, a ty przestaniesz mnie uważać za porcelanową, nie umiejącą czegokolwiek robić, lalkę - powiedziała to z uśmiechem, ale również z niejakim żalem w głosie, bo wyczuła, że swoim dotychczasowym zachowaniem mogła wywołać w Robercie takie wrażenie.
Nigdy nie paliła się specjalnie do pomagania mamie. Udali się więc najpierw do kuchni, gdzie Robert miał nadzieję zastać Małgosię i Victorię. Rzeczywiście obie krzątały się, porcjując kiełbaski i przygotowując szaszłyki do grillowania, w czym chcąc nie chcąc, trochę wbrew swojej woli, pomagała im Olivia.
- Wiesz już Robercie ile osób będzie na tej imprezie? - zapytała rzeczowo Victoria, kiedy zjawili się w kuchni.
- Myślałem, że Julek już was o tym poinformował. Miał się zorientować co do tego wśród swoich gości - odparł Robert.
- No to jesteśmy wiadomo gdzie…, ale nie powiem o tym głośno, aby nie obrażać waszych uszu - stwierdziła wesoło Małgosia.
- A tak poza nawiasem! Co ci naraz wpadło Robercie do głowy z tym imprezowaniem w przeddzień wyjazdu? Zamiast dobrze wypocząć i przygotować się do wyjazdu, to nagle zachciało ci się balować? - Małgosia w zdecydowany sposób wyraziła swój sceptycyzm co do pomysłu Roberta.
- Uważam Małgosiu, że Robert dobrze zrobił. W ten sposób chcemy wam podziękować, tak za przyjęcie nas i potraktowanie jak rodziny oraz za pełną zaangażowania opiekę nad tą posesją - Victoria jak prawowita, doświadczona i kochająca żona poparła pomysł Roberta, wyjaśniając przy tym Małgosi powody takiego postępowania.
Wzbudziła tym niekłamane uczucie podziwu ze strony Małgosi i nie tylko jej. Robert był wprost dumny ze swojej młodziutkiej żony. Olivia i Kasia wolały nie wypowiadać się w tej sprawie, bo niby co miały powiedzieć. Że niewiele starsza od nich Victoria zachowuje się i wypowiada w sposób, który dla nich był jeszcze nieosiągalny.
- No, no! Nie da się ukryć, że trudno będzie wypowiadać się teraz wbrew wam, bo stanowicie już prawdziwie rodzinny, a właściwie małżeński monolit. Trudno będzie ugrać cokolwiek przeciw któremuś z was, bo wygląda na to, że oboje stoicie już murem za sobą - odezwała się wesoło Małgosia, której Victoria wyraźnie zaimponowała.
- A tak poza tym przyprowadziłem wam dodatkową pomocnicę, która aż pali się do roboty, a ja idę poszukać Juliana, bo może już wie, na ile gości będzie mógł liczyć? - powiedział żartobliwie Robert, jakby ilość gości decydowała o randze imprezy.
- To teraz niech Kasia wam pomoże, bo mnie rozbolał brzuch, a właściwie to jego dół - powiedziała Olivia, dołączając do Roberta i krzywiąc się lekko z bólu.
- To gdzie wybierasz się z Robertem, jeżeli boli cię brzuch? - Victoria poważnie potraktowała słowa siostry, widząc jej minę.
- Bo tylko Robert wie, jak mi pomóc! - odparła bez zastanowienia Olivia, biorąc Roberta pod rękę. Victoria natychmiast podeszła do nich.
- To coś poważnego czy spodziewasz się okresu? - zwróciła się do Olivii cichym głosem. Zobaczyła, że Małgosia zainteresowała się nimi i patrzy w ich stronę, więc poklepała Roberta po ramieniu.
- Dobrze, idź z nią Robercie i pomóż jej, jeśli możesz - powiedziała pogodnie, po czym odwróciła się i wróciła do kuchni.
- Robert już nieraz jej pomagał na te bóle i to skutecznie - powiedziała, widząc oczekujące spojrzenie Małgosi. A Robert po wejściu do salonu, zatrzymał się i spojrzał pytająco na Oliwię.
- O co chodzi Olivio z tym bólem brzucha? - zapytał szwagierkę.
- Chyba będę miała okres i zaczyna mnie pobolewać tam na dole. To u mnie normalne, więc nie przejmuj się tak - powiedziała pogodnie, widząc, że Robert na serio przejął się jej stanem zdrowia.
- To dlaczego powiedziałaś, że tylko ja mogę ci pomóc? - dociekał dalej.
- Bo mógłbyś, gdybyś chciał? - Olivia w przeciwieństwie do Roberta, traktowała dość lekko swoje kobiece problemy.
- Bo seks wpływa pozytywnie na te sprawy u kobiet, które mają bolesne miesiączki. A ja chyba odziedziczyłam to po mamie, podobnie jak Elena, bo obie odczuwamy bóle tak przed, jak i w czasie miesiączki. Victoria ma to szczęście, że przechodzi okresy prawie bezboleśnie - informowała szwagra Olivia, jak dojrzała i doświadczona emocjonalnie kobieta.
Robert przez chwilę milczał i zastanawiał się nad tym, co powiedziała Olivia. Faktycznie, człowiek uczy się całe życie, a na końcu dochodzi do wniosku, że i tak wie niewiele. Widocznie jego zmarła żona też nie miała problemu z miesiączkowaniem, bo nigdy nie skarżyła się na bóle przed czy w trakcie tego okresu.
- Zaskoczyłaś mnie Olivio, ale chciałbym ci pomóc. Powiedz tylko jak, bo przecież normalny seks w trakcie miesiączki nie wchodzi w grę? - Robert za bardzo lubił Oliwię, aby zachować się obojętnie wobec jej stanu.
- Robercie, przecież ja nie mam jeszcze miesiączki. Te bóle oznaczają, że lada chwila mogę jej spodziewać się, a nie że już ją mam - Olivia z uśmiechem i niejakim humorem wyjaśniała cierpliwie szwagrowi meandry kobiecej fizjologii.
- A czy to nie oznacza, że możesz ją dostać w każdej chwili? - Robert dalej nie odpuszczał.
- Robercie, chcesz mi pomóc czy nie? - Olivia w końcu sama straciła cierpliwość.
- Przypuśćmy, że tak! Więc może powiesz mi, co proponujesz? - Robert nie przejął się za bardzo jej podniesionym tonem głosu.
- Idziemy do waszej sypialni i po prostu bzykniesz mnie, nie rozczulając się za bardzo nade mną, a właściwie nad moją cipką - powiedziała i patrząc mu w oczy, uśmiechnęła się swoim rozbrajającym, przylepnym uśmiechem. Dobrze wiedziała, że jej nie odmówi.
Kurde, co ja im zrobiłem, że mnie tak traktują czy wręcz wykorzystują? - pomyślał z humorem, użalając się w myśli sam nad sobą. Najpierw Kaśka, a teraz Olivia i to za wiedzą Victorii. Wyszli na pierwsze piętro i weszli do sypialni.
- Olivio, może zrobimy to w łazience, w razie gdybyś dostała okresu? - Robertowi nie dawała już spokoju myśl, że Olivia w każdej chwili może zacząć krwawić.
- Jak chcesz Robercie, ale chciałam oszczędzić ci trudu i sama pojeździć na twoim kutasie - Olivia przedstawiła mu swoją propozycję zabawy w amazonkę, gdzie mógłby zachowywać się prawie biernie, a całą fizyczną robotę wykonałaby ona.
- I naprawdę nie myśl o tym, że poplamimy pościel. To są pierwsze objawy, że zbliża się okres, a nie że już krwawię - uspokoiła go, jakby to ona była bardziej doświadczona od niego.
- Sam już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć? Zachowujecie się tak, jakbym był jedynym mężczyzną w tej części Europy - odezwał się, jakby rzeczywiście poczuł się zniewolony i bezradny. Słysząc jego słowa, Olivia obrzuciła go uważnym spojrzeniem.
- Robercie, jeżeli jest to dla ciebie tak przykre, to nie musimy tego robić? - powiedziała neutralnym głosem, bez emocji czy złości. Teraz z kolei on spojrzał na nią z uwagą.
- Przepraszam cię Krupeczko, ale odpowiedz mi szczerze czy seks ze mną na pewno ci pomoże i zmniejszy ten ból ? - Robert pomimo swoich obiekcji, chciał jej pomóc.
- Robercie, nie chcę wymądrzać się, ale wiem to nie tylko od Eleny, ale sama też już to przetestowałam. Zawsze przed okresem czułam się nie tylko nieswojo, ale odczuwałam też dość silne bóle. Elena poradziła mi, abym spróbowała sama doprowadzić się do do orgazmu, pomimo bólu. Z trudem, ale jakoś tam zrobiłam to i faktycznie, kiedy doprowadziłam się do orgazmu, poczułam niesamowitą ulgę. Ból prawie ustąpił i przez dłuższą chwilę czułam się wręcz dobrze. Jakiś miesiąc temu do orgazmu doprowadziłeś mnie ty i było to nie tylko skuteczniejsze, ale i bardziej przyjemne. Nie tylko zmniejszyło bóle ale poprawiło mi nastrój prawie na cały dzień - Olivia w dość prosty i zrozumiały sposób wyjaśniła szwagrowi, że sama na sobie przekonała się, że seks przed miesiączką jest nie tylko skutecznym sposobem na zmniejszenie bóli przedmenstruacyjnych, ale dostarczył jej przy tym wiele doznań i przyjemności.
- Dobrze! Przekonałaś mnie, więc zróbmy to, jeżeli w ten sposób mogę ci pomóc - Robert przestał dociekać i zastanawiać się, czy pomóc Olivii.
Po jego słowach Olivia dostała wręcz skrzydeł. Błyskawicznie pozbyła się odzienia wraz z bielizną i podeszła do niego. Uśmiechnął się, widząc z jakim zapałem zdarła z niego odzienie i popchnęła w stronę łóżka, kładąc na jego kraju trzymany w ręku ręcznik.
Zgarnęli na bok nakrycie wraz z pościelą i Robert popychany przez Oliwię, położył się na posłaniu. Był już lekko podniecony, więc kiedy ujęła w dłoń jego sprzęt, błyskawicznie przybrał formę gotowości, stając się przydatny, do udzielenia jej pomocy.
Dosiadła go i nawilżywszy kutasa w swojej wilgotnej już szczelince, zagłębiła go w siebie.
- Możesz potarmosić trochę moje cycki? - zwróciła się do niego, pochylając się w jego stronę.
No cóż, teraz miał ten komfort, że nie zdradzał Victorii, ale udzielał pomocy jej siostrze i to za jej zgodą. Taka pomoc ma również swoje dobre strony. Nie tylko pomagał swojej szwagierce, ale czerpał, podobnie jak ona, sporo przyjemności z takiej pomocy. …cdn…
Materiał zarchiwizowany.
4 komentarze
andy144
Całość fajna i do ogarnięcia. Robert jest dziwnym facetem dający sobą manipulować. W realnym życiu jest to niemożliwe 🙂
TojaPysiorka96
❤️💋😘
emeryt
@franek42, w komentarzu po poprzednim odcinku, zadałem Tobie pytanie: czy Małgosia jest tą samą Małgosią, jego sekretarką i żoną Janusza? Bo teraz to żona Kazimierza. Możesz powiedzieć że się czepiam, lecz to częściowo twoja nieobecność zmusiła mnie do czytania od początku tego opowiadania. Tego odcinka nie skomentuję. Gdyż sam jestem ciekawy co z tej zapowiadanej imprezy wyjdzie. Przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia dla Ciebie i całej twojej rodzinki.
PoProstuJa
Naprawdę bardzo zaciekawiło mnie jak przeprowadzisz imprezę więc czekam na następne części nie tylko tej ale i też pozostałych twoich opowiadań
Pozdrawiam