Olivia, Victoria II - cz. XLI

Po wypowiedzi Roberta, przez chwilę w salonie zapanowało milczenie.  
- Mamy rozumieć Robercie, że każdy z nas może wypowiedzieć się, tak co do trasy, jak i celu podróży, tak? - odezwała się jako pierwsza Victoria.
- Tak bym to widział, a rozwijając to bardziej, to mówiąc o Europie, myślałem o Pradze, Wiedniu, Bratysławie, Budapeszcie, Hajduszoboszlo. Może to być też trasa znacznie dłuższa, wiodąca przez Niemcy, Holandię, Belgię, Francję, Włochy, Austrię, Węgry i Rumunię.  
- Ho..ho..ho! To ciekawe, co mówisz Robercie, ale nie sądzisz, że ta druga trasa wymagałaby dużo więcej czasu, niż mamy go obecnie? - zapytała rzeczowo Victoria.
- To zależy od nas i od tego, jak to zaplanujemy i ile czasu przeznaczymy na jazdę, a ile na postoje i zwiedzanie? - odparł spokojnie Robert.  
          Rozejrzał się wokół i zobaczył, że zamiast myśleć i zastanawiać się nad własną propozycją, wszyscy gapią się na niego, oczekując, co sam zdecyduje. Roześmiał się.
- No, oczywiście! Po co wysilać się, kiedy można, bez zaprzęgania swoich własnych szarych komórek, zdać się na Roberta, prawda? A potem narzekać, że moglibyśmy wybrać inną trasę, jechać gdzieś indziej czy zatrzymać się w bardziej atrakcyjnym miejscu, prawda? - odezwał się żartobliwie Robert, ale i z lekkim sarkazmem w głosie.
          Zobaczył, że Małgosia z Kazimierzem wstali, zamierzając opuścić salon.
- To wy wyjaśnijcie sobie do końca wszystkie sprawy związane z podróżą, a my z Kazimierzem zajmiemy się swoimi sprawami - odezwała się Małgosia i wspólnie z mężem opuścili salon, udając się do swoich codziennych zajęć.
Robert widząc, że nikt z pozostałych w salonie przyszłych uczestników podróży nie kwapi się do zabrania głosu, kontynuował.
- A więc dobrze. Przeanalizujmy przynajmniej wspólnie, na co nam pozwoli czas, który nam pozostał do dyspozycji. Na pewno nie możemy już pozwolić sobie na jazdę z postojami przez całą Europę, więc pozostaje nam jazda przez Pragę, z możliwością zwiedzenia Starówki tego pięknego miasta. Potem zdecydujemy czy pojedziemy na Węgry przez Bratysławę, robiąc przy okazji wypad do Wiednia, czy też od razu ruszymy na Budapeszt. Oczywiście, jest to tylko moja sugestia, a nie propozycja. Chciałbym więc usłyszeć wasze zdanie na ten temat, bo na coś musimy się zdecydować - zwrócił się Robert bezosobowo do wszystkich.
          Ponownie uśmiechnął się, bo zauważył niejaką ulgę na twarzach tak Victorii, jak i pozostałych uczestników podróży.  
- Myślę, że jest to do przyjęcia, bo w ten sposób będzie łatwiej dopasować drogę do czasu i  na odwrót. Ale też uważam, żeby jednak każdy wypowiedział się, jak widzi tę naszą podróż.
          Victoria zabierając głos, wsparła Roberta, ale w sposób neutralny, bez zamiaru nacisku, wymuszania czy narzucania innym własnego zdania.
- Wujku, a nie moglibyśmy rozważyć od razu podróży do Rumunii i poznania kraju, który jest przecież ojczyzną Victorii, Olivii i Violettiny. Violettina wspomniała mi mimochodem, że chciałaby kiedyś powłóczyć się po Rumunii, aby poznać choć trochę swój ojczysty kraj. Myślę, że Victoria i Olivia też z przyjemnością zwiedziłyby tak Rumunię, jak i sam Bukareszt. Mnie zresztą też marzy się, kiedyś tam, podobna włóczęga po Polsce, zgodnie z powiedzeniem; cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie.  
          Julian, czujący już do Violettiny coś znacznie więcej, niż tylko zafascynowanie i możliwość uprawiania z nią niezobowiązującego seksu, wykorzystał okazję wysunięcia własnej propozycji, związanej z marzeniami Violettiny.
          Wyczuwając, że Robert traktuje go już bardziej jako młodego przyjaciela niż nastolatka, syna swoich przyjaciół, przedstawił więc odważnie propozycję nowej trasy podróży, odbiegającej w znaczący sposób od trasy, zaproponowanej przez Roberta.
          Jak na zawołanie, wszystkie oczy skierowały się natychmiast na Roberta. A ten przez chwilę zastanawiał się nad propozycją Juliana. Przypomniał sobie, że o czymś takim marzyło się też Victorii, ale później sytuacja zmieniła się na tyle, że o tym zapomniał.
          Julian, swoją propozycją, przypomniał mu w jakiś sposób wypowiedź Victorii, więc teraz nie pozostało mu nic innego, jak tylko zwrócić się do pozostałych uczestników podróży o zajęcie stanowiska w tej sprawie.
- Osobiście nie widzę przeszkód i zgadzam się z propozycją Juliana, ale chciałbym też poznać wasze zdanie. Poza tym, uważam, że należałoby poszerzyć ten temat i dołączyć do niego wątek udziału w takiej podróży po Rumunii, całej waszej rodziny Mitrunica oraz waszej cioci, mamy Violettiny, Violetty.  
          Kiedy skończył mówić, z krzeseł poderwały się natychmiast Olivia i Violettina.
Podskoczyły do niego i przepychając się nawzajem, obsypały go buziakami.
- Wygląda na to, że bez rozmowy z mamą jednak się nie obejdzie. Musimy ich przecież zapytać czy byliby tym zainteresowani - odezwała się Victoria, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu na widok tego, jak zachowują się wobec Roberta obie nastolatki, stęsknione niewątpliwie za swoimi mamami i pozostałą rodziną.
          Sięgnęła po telefon i wybrała numer komórki Marii. Miała szczęście, bo po chwili usłyszała głos mamy. Przełączyła więc swoją komórkę na tryb głośnomówiący.  
- Hej, witaj córciu! Co słychać w pięknym Krakowie? - usłyszeli pogodny głos Marii.
- Witaj mamo, witaj ciociu! - krzyknęły w stronę telefonu Olivia i Violettina.
- Witajcie! Słyszę was dość dobrze i mam rozumieć, że rozmawiam z wami wszystkimi, tak? - usłyszeli odpowiedź z głośnika komórki Victorii.  
- Tak, mamo! Wszyscy cię słyszymy! - odpowiedziała Victoria.
- Mam rozumieć, że nic się nie stało i dzwonicie tylko, aby zapytać o nasze samopoczucie i pobyt w kurorcie, tak córciu? - usłyszeli pytanie Marii.
- O to też mamo chcieliśmy zapytać, ale wybieramy się do was i pojawiła się propozycja, aby połączyć piękne z pożytecznym. Nie rozwodząc się za bardzo, chcemy pozostały czas wakacji przeznaczyć na zwiedzanie Rumunii, w tym i samego Bukaresztu. I tu pojawił się temat czy też propozycja, aby zrobić to wspólnie z wami. Czy bylibyście mamo zainteresowani tym, żeby skrócić swój pobyt w Hajduszoboszlo i wspólnie z nami powłóczyć się trochę po naszym kraju, a przy tym zwiedzić również Bukareszt? Moglibyście to wspólnie omówić i dać nam odpowiedź, powiedzmy, za godzinę? Wtedy nie będziemy planować niczego innego, tylko przyjedziemy prosto do was, a potem już razem uzgodnimy cel i trasę podróży oraz co, gdzie i kiedy zwiedzamy, gdzie nocujemy i tym podobne. Co ty o tym sądzisz, mamo? - zakończyła Victoria swoją wypowiedź, rzucając na koniec zapytanie w stronę mamy.  
          Przez chwilę zapanowała cisza od strony Marii i słychać było tylko strzępki przytłumionej rozmowy i wymiany poglądów z tamtej strony.
- Słuchajcie! Nie odpowiemy wam teraz na waszą propozycję. Musimy się nad tym mocno zastanowić i przedyskutować. Jest nam tutaj bardzo dobrze, tak pod względem samego pobytu, jak i wszelkich atrakcji, których tutaj nie brakuje. Nie ukrywam jednak, że mnie samą kręci i nęci możliwość wspólnego zwiedzania i poznawania naszego pięknego kraju.  
Tak czy inaczej, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście do nas przyjechali. Będzie nam bardzo miło zobaczyć was, a pewnie do tego czasu przemyślimy też waszą propozycję. A poza tym, wasze miejsce nadal czeka na was. Aż dziwię się, że nikt z personelu nie zainteresował się tym, że tylko jedna osoba korzysta z opłaconego apartamentu. Czekamy więc na was i do zobaczenia. A teraz musimy już iść, a wam życzymy szerokiej drogi i szczęśliwego przyjazdu do tego kurortu.
          Maria uznała, że wszystko zostało powiedziane i usłyszeli tylko odgłos wyłączenia telefonu z drugiej strony, po czym w głośniku smartfona zapanowała cisza.
- No i stało się tak, jak zwykle. To jest cała nasza mama. Szczera i konkretna do bólu – stwierdziła sarkastycznie Victoria, wyłączając swój telefon.  
- Właściwie, to wasza mama dała nam taką odpowiedź, jakiej się spodziewałem. Przypuszczam, że znakomicie się tam bawią i odpoczywają, więc nasza propozycja nie jest dla nich aż tak atrakcyjna, jakby nam się to wydawało. Tak więc sami wpuściliśmy się w maliny, ale kiedy powiedziało się a, to trzeba powiedzieć też b. Teraz już nie mamy innego wyjścia, tylko zbierać się i jechać do Hajduszoboszlo. A wy, jak myślicie?
          Robert podsumował rozmowę w kontekście wypowiedzi Marii i zwrócił się  
do pozostałych uczestników podróży o wyrażenie swojego zdania.  
- Robercie, wiem, że chcesz nas dowartościować, więc tak ja, jak pewnie i pozostała nasza ferajna docenia to, że pytasz nas o zdanie, ale to ty jesteś szefem i w końcu ty podejmiesz decyzję.  Więc teraz ja, w ich i w swoim imieniu pozwolę sobie zapytać mojego męża; gdzie więc jedziemy Robercie i jaką trasą?
          Victoria nie pozostawiła wątpliwości, że liczy na Roberta i na to, że jak zawsze podejmie właściwą decyzję. Kiedy zapytała męża o kierunek podróży, pozostali odetchnęli z ulgą i tak jak Victoria, zwrócili oczy na Roberta. Przez chwilę rozmyślał nad odpowiedzią.
- Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili wszyscy macie w nosie zwiedzanie Europy, obojętnie w którym kierunku. Domyślam się, że nostalgia za waszymi, a teraz to już nie tylko waszymi bliskimi, wyparła z waszych myśli jakiekolwiek turystyczne czy krajoznawcze zapędy. A więc i moja decyzja nie może być inna; jedziemy prosto do Hajduszoboszlo. Kasia i Julian mogą czuć się trochę zawiedzeni, ale myślę, że zwiedzanie Rumunii też może być ciekawe.
          Robert uznał, że spotkanie z najbliższą rodziną może być dla Victorii, Olivii  czy Violettiny znacznie ważniejsze, od uroków zwiedzania czy podziwiania zabytków Pragi, Bratysławy czy Wiednia. Nie musiał długo czekać na potwierdzenie swoich domysłów.
          Ledwie skończył mówić, kiedy Olivia i Violettina ponownie wisiały mu u szyi, dziękując mu słodkimi buziakami za podjęcie decyzji zgodnej z ich pragnieniami czy oczekiwaniami. Swoją drogą, niczego innego nie spodziewał się od obu nastolatek.
          Faktem było, że dość liberalne podejście do ich zachowania tak Roberta, jak i Victorii spowodowało, że obie wręcz na siłę chciały prezentować dojrzałość emocjonalną, ale co rusz odzywała się w nich mentalność młodych, tęskniących za mamami, dziewczynek.
          W tym momencie Robert uświadomił sobie, że jeżeli pozostały czas wakacji spędzą w Rumunii, to obie dziewczyny; Olivia i Violettina nie wrócą już do Polski.  
- Olivio i Violettino. Przykro mi, że muszę to teraz powiedzieć, ale czy macie świadomość, że ten wyjazd będzie dla was jednocześnie pożegnaniem się z Polską? - zwrócił się Robert do swojej młodej szwagierki i jej kuzynki.
          Widać było, że tak Olivia, jak i Violettina przez chwilę zamyśliły się, a potem podniosły głowy, patrząc na Roberta i pozostałe osoby posmutniałym spojrzeniem.
- Masz rację Robercie. Faktycznie, kiedy wyjedziemy i będziemy do końca wakacji zwiedzać Rumunię, będzie to jednoznaczne z zakończeniem naszego pobytu w Polsce. Musimy więc obie z Violettiną spakować się ze świadomością, że tu już z wami nie wrócimy - stwierdziła Olivia dość markotnym głosem.     
          W międzyczasie w salonie pojawiła się ponownie Małgosia, ale w towarzystwie Ani, Rafała i Michaeli.
- Prowadzę wam gości, bo podobno nie wyobrażali sobie, że moglibyście odjechać bez pożegnania się z nimi, a zwłaszcza Olivka i Violetka - oświadczyła Małgosia.
- Robercie, kamper został sprawdzony pod każdym względem i uzupełniony w niezbędne  płyny oraz paliwo. Jest w pełni sprawny i gotowy do jazdy. Witek właśnie parkuje go na podjeździe - poinformował Rafał Roberta i zebranych, zabierając głos jako pierwszy.
- Dziękuję Rafale. Jak zawsze jesteś konkretny i niezawodny. Dobrze was widzieć i na pewno nie odjechalibyśmy bez pożegnania, tym bardziej, że Olivia i Violettina już z nami nie wrócą.  
          Zgodnie z podjętą przez Roberta decyzją, całe towarzystwo dość szybko ogarnęło się i zebrało do wyjazdu. Jak zwykle, czas wyjazdu, to smutny czas pożegnań, więc
uczestnicy podróży po zapakowaniu się do kampera, zaczęli żegnać się z bliskimi osobami.  
          Były to dość łzawe, wylewne pożegnania, bo w oczach prawie wszystkich pań i dziewczyn pojawiły się oczywiście łzy, a łamiące się ze wzruszenia głosy, świadczyły o bardzo bliskich relacjach pomiędzy żegnającymi się osobami.  
          Aby nie było problemu na granicy z Violettiną, która jako niepełnoletnia osoba podróżowała sama, bez prawnego opiekuna, Mihaela, korzystając z rady Ani, pisemnie scedowała swoje prawo do opieki nad młodszą siostrą, na Victorię i Roberta.
          Julian i Kasia jako rodzeństwo też nie stanowili problemu, bo Julian był pełnoletni i jako brat Kasi był jej prawnym opiekunem, podobnie jak Victoria dla Olivii.
           Przed ruszeniem w drogę, Robert zwrócił się jeszcze raz do wszystkich uczestników podróży o dokładne sprawdzenie, czy mają przy sobie wszystko, co jest konieczne czy niezbędne tak do podróży, jak i pobytu za granicą.  
          Kiedy zostało już wszystko sprawdzone, ruszyli w drogę, żegnani machaniem rąk, przez stojących na podjeździe Małgosię i Kazimierza oraz Anię, Mihaelę i Rafała.
Pogoda zapowiadała się świetna, więc i nastroje podróżników niemal się z nią pokrywały.
          W myśl niepisanej zasady, na sąsiednim fotelu obok Roberta siedziała Victoria. Tak dziewczyny, jak i Julian uznali, że miejsce to przysługuje żonie kierowcy, więc tym razem obyło się bez podchodów i wymuszania na siłę przywileju siedzenia obok Roberta.
- Czy masz już wyznaczoną trasę podróży Robercie? - zwróciła się do męża Victoria.
- Właściwie to zastanawiam się jeszcze, gdzie najkorzystniej byłoby przekroczyć granicę - oświadczył Robert, rozważając różne warianty trasy podróży.
          Wpisał w GPS Hajduszoboszlo, jako docelowy cel podróży i pokazały mu się trzy warianty; dwa bardzo zbliżone do siebie, rozchodzące się na węźle w rejonie Popradu na Słowacji i trzeci, który był właściwie trasą wycieczkową przez Czechy, Słowację i Węgry.
          Robert zamierzał wybrać, wskazaną przez GPS trasę zakopiańską i przejście graniczne w Jurgowie. Była to dla niego nowa trasa i przejście graniczne, więc prowadząc samochód ponad cztero tonowy, upewnił się czy może nim przejechać przez to przejście.
          Mógł, bo ograniczenie obowiązywało samochody powyżej siedem i pół tony.
Kiedy nie skręcił przy wjeździe na drogę główną w stronę Niepołomic, siedząca przy nim Victoria natychmiast zareagowała.
- Jedziemy inną trasą niż dotychczas, tak Robercie? - zwróciła się do męża.
- Tak. Jedziemy od razu w stronę zakopianki. W ten sposób mamy szansę dojechać do Hajduszoboszlo jeszcze dzisiaj. Według GPS jest to około sześć i półgodziny jazdy.  Zakładając dwa dłuższe postoje na obiad i kolację oraz jeden czy dwa postoje krótkie, dałoby to około dziewięciu godzin jazdy. Dlatego nie jadę przez Niepołomice. A do ciebie mam prośbę kochanie, abyś to wyjaśniła, chyba głównie Olivii, bo dla Kasi, Violettiny czy Juliana nie będzie to pewnie stanowiło żadnego problemu - odpowiedział Robert, uśmiechając się.
- OK. Dla mnie też nie stanowi to problemu, więc spokojnie. Dobrze zrobiłeś, podejmując taką, a nie inną decyzję - uspokoiła Roberta Victoria, odpowiadając z równie wesołą miną.
          Robert rzeczywiście trafnie przewidział reakcję Olivii, kiedy zorientowała się, że jadą inną trasą niż dotychczas. Odpięła się z pasów i zbliżyła do przednich foteli.
- Nie jedziemy dziś na nasz parking, szwagierku? - zwróciła się do Roberta.
- Nie, nie jedziemy. Szwagierek zdecydował się jechać inną trasą, bo chce dojechać do Hajduszoboszlo jeszcze dzisiaj. A ty nie kozakuj, tylko siadaj i zapnij pasy - Victoria wyręczyła Roberta w udzieleniu Olivii odpowiedzi na jej pytanie.
          Zrobiła to w sposób zdecydowany, a nawet nieco sarkastyczny, jakby chciała zniechęcić Olivię do dalszych dywagacji na temat trasy ich podróży.
- Szkoda, liczyłam trochę Robercie na to, że zatrzymamy się na chwilę w naszym miejscu. Na samą myśl o tym, mam mokro w majtkach.  No cóż, Hajduszoboszlo też jest fajne - Olivia skwitowała dość smutnym tonem wypowiedź siostry i wróciła na swoje miejsce, bo zdecydowana odpowiedź Victorii nie stanowiła zachęty do pogawędki.  
          Victoria zwróciła głowę w stronę Roberta i oboje wymienili spojrzenia. Rozumieli się już bez słów. Robert bez słowa zwolnił i zatrzymał samochód na poboczu.  
- Olivio, jeżeli zatrzymamy się na naszym parkingu, będzie ci lżej znieść myśli o tym, że wyjeżdżasz z Polski i wracasz do rodziny, do domu? - zwrócił się do swojej ulubienicy.
          Ledwie skończył wypowiedź, kiedy Olivia rzuciła się w jego stronę z szybkością geparda. Wskoczyła na kolana Roberta i wpiła się jak pijawka swoimi drobnymi, wilgotnymi usteczkami w jego usta.
- Wiesz szwagierku, jak bardzo cię kocham. Tak więc, jeżeli zatrzymamy się trochę na tym naszym parkingu, będzie mi na pewno lżej opuścić wasz dom, Kraków i Polskę. Ale nie sądź  
Robercie, że się mnie tak łatwo pozbędziesz. Wiem, że teraz muszę wrócić do domu, do Rumunii, ale za niecałe dwa lata skończę szkołę i będę pełnoletnia. A wtedy oboje z Victorią bądźcie przygotowani na to, że przyjadę do was, do Krakowa. I to nie w odwiedziny czy na wakacje, ale na stałe.
          Olivia powiedziała to tak zdecydowanym tonem, że ani Victorii, ani Robertowi nie było do śmiechu. Kasia słysząc stanowcze słowa Olivii, również spoważniała i wyraźnie posmutniała. Dotarło do niej, że ma w Olivii znacznie poważniejszą rywalkę niż sądziła.
          Pocieszyła się jednak w myśli, że przez dwa lata dużo rzeczy może się zmienić, więc nie ma się co zamartwiać z tak dużym wyprzedzeniem. Kluczem do rozwiązania jej problemów sercowych i uczuć do Roberta będzie niewątpliwie czas oraz jej relacje z Victorią.  
- Olivio, dwa lata to dość długi okres czasu i wszystko może ulec zmianie. Twoje uczucia do mnie również. Jesteś nastolatką, więc w twoim życiu może pojawić się ktoś bardziej odpowiedni dla ciebie, tak pod względem wieku, jak i postury. Nie ma się więc co zarzekać  już teraz i zaklinać na siłę rzeczywistość, bo los każdemu z nas może spłatać figla. A teraz kochanie, jeżeli pozwolisz, to spróbuję zawrócić i pojechać na ten tak twój, jak i nasz ulubiony parking.  
          Po słowach Roberta Olivia zeszła powoli z jego kolan i powróciła na swoje miejsce obok Kasi. Robert uruchomił silnik i ostrożnie włączył się do ruchu. Dojechał do skrzyżowania i skręcił na drogę główną wiodącą w kierunku Sandomierza i Bochni.
          Na kolejnym skrzyżowaniu skręcił na drogę prowadzącą do Bochni przez puszczę Niepołomicką. Po kilkunastu kolejnych minutach minęli Niepołomice i zbliżali sie do parkingu na skraju puszczy Niepołomickiej.  
- Czy mam zatrzymać się w pobliżu baru, abyśmy mogli zjeść wczesny lunch czy jedziemy od razu na nasze ulubione miejsce postojowe? - zwrócił się Robert bezpośrednio do Victorii, a pośrednio do wszystkich uczestników podróży, kiedy wjeżdżał już na parking.  
- Hej! Słyszeliście, co powiedział Robert? Czy jemy teraz w tutejszym barze czy później po drodze? - upewniała się Victoria czy wszyscy uczestnicy słyszeli pytanie Roberta.  
          Świeże powietrze wzmogło pewnie apetyt u wszystkich, a szczególnie u Olivii, która znała już bar przy parkingu i wyśmienite potrawy serwowane przez jego kuchnię.
- Wydaje mi się, że jest to dobry pomysł, bo mają tutaj bardzo dobre jedzenie - Olivia jako pierwsza zabrała głos i wyraziła swoją opinię co do lunch'u.  
- Popieram. Też mi tu zawsze smakowało, więc sądzę, że i wam posmakuje - poparła Olivię Victoria, zwracając się do pozostałych uczestników, którzy po raz pierwszy jechali tą trasą.
          Nie było specjalnego tłoku na parkingu, więc Robert bez większych problemów zaparkował samochód i po chwili cała szóstka wylądowała w barze. Natychmiast pojawiła się przy nich właścicielka baru, witając ich jak dobrych znajomych i wskazując miejsce.
          Kiedy usadowili się przy jednym z długich stołów, zaproponowała na początek napoje. Wybrali soki z Tymbarku i gazowaną wodę mineralną. Kiedy pojawiła się z napojami, Robert zapytał więc, jakie potrawy oferuje w formie wczesnego lunch'u.
          Przedstawiła kilka propozycji dań barowych w postaci; zupy gulaszowej po węgiersku, żurku z kiełbasą, barszczu z uszkami, zawijanego placka ziemniaczanego również po węgiersku, flaków cielęcych, duszonych żeberek, duszonej wątróbki i udek z kurczaka.
          Wymieniła też kilka potraw rybnych z ryby świeżej i mrożonej. Po krótkiej wymianie zdań wszyscy zgodzili się, aby to Robert wybrał potrawy dla wszystkich.  
- Oczywiście, jakżeby inaczej. Chcecie mieć kozła ofiarnego, żebyście mieli na kogo zwalić i  narzekać, jeżeli coś nie będzie wam smakować, prawda? - Robert udał rozżalonego,  pokrzywdzonego przez los faceta.  
- Jakiś ty biedny, mój mężu. Jakoś nie przypominam sobie, żeby ktoś kiedyś narzekał na ciebie. Zawsze nam smakowało to, co kiedykolwiek zamówiłeś w naszym imieniu, więc po co te żale na wyrost? - powiedziała Victoria, uśmiechając się do swojego ślubnego, robiącego z siebie męczennika (czytaj; ofiarę).  
          Robert słysząc słowa  Victorii, niemal roześmiał się w głos.
- Poprosimy więc sześć razy zupę gulaszową i sześć razy placek ziemniaczany po węgiersku  oraz na deser sześć ciastek tiramisu i sześć porcji trójgałkowych, mieszanych lodów - zwrócił się Robert do, oczekującej na ich zamówienie, właścicielki.  
- OK. Przyjęłam zamówienie. Zupę podam od razu, a na placek będziecie musieli państwo trochę poczekać. I niech się pan nie martwi, panie Robercie. Na pewno nikt nie będzie na pana narzekał. Nasze potrawy raczej zawsze smakowały i smakują naszym konsumentom, podobnie jak pana żonie i panu. Pewnie gdyby było inaczej, to państwa też by tu nie było - podsumowała swoją wypowiedź właścicielka lokalu i udała się do kuchni.    
          Tak jak przewidziała Victoria i potwierdziła właścicielka baru, lunch przebiegł w wyśmienitej atmosferze. Tak zupa, jak i placek wypełniony farszem mięsnym, podany wraz z mieszanką surówek warzywnych, smakował wybornie wszystkim bez wyjątku.  
          Podane na deser ciastka i lody, wzmocniły jeszcze bardziej znakomite nastroje.
Po uregulowaniu rachunku opuścili lokal i całą ferajną ruszyli w stronę samochodu. Idąc, zdecydowali, że przejdą pieszo na drugi koniec parkingu, gdzie zwykle zatrzymywali się.  
          Oczywiście bez Roberta, który wsiadł do samochodu, aby przestawić go na nowe miejsce. Miał szczęście, bo ich zwykłe miejsce było wolne, więc zaparkował i wysiadł, oczekując na podejście pozostałych uczestników podróży. Po chwili nadeszła wesoła ferajna.
- Kurde, to było naprawdę dobre, wujku. Prawdę mówiąc, tak zupę, jak i placek jadłem po raz pierwszy i nie wiem, jak wy, ale ja jestem wprost przeżarty - podsumował posiłek Julian.
          Jego opinię potwierdziły tak Victoria, jak i pozostałe dziewczyny.
- Widzisz mężusiu, jak cię chwalą, a ty jak zwykle przesadziłeś z obawami, że będą cię krytykować - odezwała się Victoria, która podobnie jak inni była więcej niż zadowolona,  
z zaserwowanego przez męża posiłku.
- Ostrożności nigdy za wiele, tym bardziej, że jest was czwórka przeciwko nam dwóm - odezwał się zachowawczo Robert, ale jego zadowolona mina mówiła co innego.  
- Olivio, to ty sprowadziłaś nas tutaj, więc teraz pomyśl, w jaki sposób chcesz pożegnać się z tym miejscem - zwrócił się Robert do Olivii.  
          Wiedział, że Olivia jest dość kreatywną i energiczną osóbką, mimo swojego młodego wieku, więc miał nadzieję, że sprosta wyzwaniu, które sama wykreowała.
- Jak mogłeś się domyślić szwagierku, są dwa miejsca, które zawsze będę miło wspominać.
Jest to ten parking i polanka ze strumykiem w Rumunii, niedaleko Les. Może moglibyśmy się  zabawić teraz tak, jak w czasie poprzednich pobytów na tym miejscu. Jest nas sześcioro, w tym dwóch facetów, czyli dwa kutasy i cztery chętne cipki. Proponuję więc podzielić się na dwie grupy; jedna z tobą Robercie, druga z Julianem. W każdej grupie jedna z dziewczyn będzie jeździć na kutasie, a druga nawodni go sokami. Oczywiście faceta, nie kutasa. Ale jest to tylko moja skromna sugestia czy propozycja.
          Po przedstawieniu swojej propozycji, Olivia patrzyła na nas zdecydowanym, śmiałym spojrzeniem. Oczywiście, nikt się nie śmiał ani nie krzywił na jej słowa. Każdy z uczestników rozważał i przetrawiał je w swoich myślach.
- Osobiście nie mam nic na przeciw propozycji Olivii. Teraz pozostaje kwestia doboru osób  do każdej z tych grup czyli kto dołączy do Roberta, a kto do Juliana?
          Victoria, jako pierwsza wyraziła swoją opinię na temat pomysłu Olivii.
- W czym problem? Robert uprawiał już seks z każdą z obecnych tu dziewczyn, więc z dołączeniem do niego nie powinna mieć problemu żadna z nas. Do rozważenia jest tylko to, która z nas dołączy do Juliana i Violettiny. Pewnie nikt z nas nie chce uszczęśliwiać czy być uszczęśliwianym na siłę. Więc może niech Julian sam zdecyduje, z kim chciałby uprawiać seks obok Violettiny, którą uważam już za jego dziewczynę - uzupełniła swoją wypowiedź Olivia, przedstawiając przy tym swoje zdanie.
- Nie mamy zbyt wiele czasu, żeby więc nie komplikować zbytnio sprawy, proponuję aby do Juliana i Violettiny dołączyła Olivia, a Robertem zajmiemy się we dwie z Kasią. Inne konfiguracje osobowe możemy rozważyć przy następnej tego typu okazji - wystąpiła ze swoją  sugestią Victoria.
          Victoria wiedziała, że tak ona, jak i Robert byli dość liberalni w zakresie dzielenia się sobą i mogli uczestniczyć w każdej konfiguracji, ale nie chcieli nadużywać czy wykorzystywać swojej pozycji wobec Juliana, wpychając mu w objęcia jego siostrę Kasię.
- Nie wiem, czy dobrze rozumuję wujku, ale czy przyjechaliśmy tutaj, aby uprawiać seks? - zapytał naraz Julian, rozglądając się nieco bezradnie po otoczeniu.  
          Widać było, że był tym wyraźnie zaskoczony, czemu trudno było się dziwić.  
- No, nie tylko. Pierwszą pozycją był posiłek w barze. A zabawa erotyczna czy seks, jak to ująłeś, jest w jakimś stopniu pożegnaniem się z tym miejscem i z Polską przez Olivię. Więc mimo, że początkowo nie brałem tego pod uwagę, postanowiliśmy się tu zatrzymać. A jaką formę przybierze ta zabawa, to już zależy nie tylko ode mnie - odparł Robert, patrząc z uśmiechem i rozbawieniem na swojego młodego przyjaciela.  
- Czy masz z tym jakiś problem, Julianie? Podobnie jak ty, też jestem tu po raz pierwszy i jestem nie tylko podekscytowana, ale i ciekawa, jak się to wszystko rozwinie i oczywiście nie mam z tym żadnego problemu - odezwała się Kasia, która nie ukrywała swojego poruszenia i zaciekawienia, co do dalszego rozwoju sytuacji.  
- Może nie do końca tak, ale jestem trochę zaskoczony. Myślę, że Violettina również, ale nie przejmujcie się tym za bardzo. Pewnie oboje to przeżyjemy - przyznał Julian, patrząc na Violettinę i nie ukrywając swojego rozbawienia całą sytuacją.           
- Bierzemy więc koce i rozkładamy je w dogodnym dla nas miejscu, traktując to jako piknik i zabawę na świeżym powietrzu. A co do formy tej zabawy, to niech o tym zadecydują panie. Zgadzasz się z tym Julianie? - zwrócił się Robert do swojego młodego przyjaciela.
- Jasne, wujku. Mają przewagę, więc niech same decydują - zgodził się Julian  z Robertem.
          Zabrali koce i przeszli na odkrytą, trawiastą polanę. Rozejrzeli się po otoczeniu i zobaczyli, że polanka jest dość szczelnie odgrodzona przez krzewy, tak od parkingu, jak i od pozostałego terenu, zapewniając im prywatność i w miarę komfortowe warunki pobytu.
          Rozłożyli koce, po czym Olivia, Victoria i Robert pozbyli się wierzchnich ubrań, pozostawiając majtki i staniki, a Robert bokserki. Kasia i Violettina poszły w ich ślady bez cienia zawahania. Julian przez chwilę zastanawiał się, ale widząc, że nikt nikogo się nie krępuje i uznaje całą sytuację za normalną, więc i on wkrótce pozostał w samych slipkach.      
......cdn.......


PS. W związku z kolejnymi Świętami BN pozwalam sobie przekazać wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom w tym trudnym, a dla wielu rodzin bardzo smutnym okresie pandemicznym, najserdeczniejsze życzenia; Zdrowych, Pogodnych i pomimo wszystkiego, Wesołych, Rodzinnych Świąt, wielu smacznych, tradycyjnych potraw wigilijnych w gronie rodzinnym i nie tylko oraz Wszystkiego co Najlepsze w nadchodzącym; Nowym AD 2022 Roku. Obyśmy wszyscy przeczekali i dożyli szczęśliwie czasów wolnych od zagrożeń przez tę budzącą grozę pandemię oraz doczekali się powrotu do normalności i w miarę dostatniego, spokojnego, stabilnego życia bez napięć, fake newsów i innych nieprzyjemnych zdarzeń.
Serdeczne pozdrowienia i Dosiego Roku - franek42

5 komentarzy

 
  • Kasiulka

    Moje spostrzeżenia. Szanowny autor nie skończył przygód Wiktorii i Oliwii. Zostawił opowiadanie Wiktoria i Oliwia chyba już ze dwa lata temu. Dużo czytelników prosiło autora by dokończył lub dał prawa autorskie to inni dokończą opowiadanie Wiktoria i Oliwia ale pozostało to bez odzewu ze strony Szanownego autora. Czy Szanowny autor czyta komentarze? 😉 Czy Szanowny autor np w ciągu miesiąca ma zamiar dokończyć opowiadanie Wiktoria i Oliwia? 😉 Jeśli nie to może niech Szanowny autor przekaże prawa autorskie innym to inni dokończą opowiadanie Oliwia i Wiktoria 😀.  
    Proszę o odpisanie Szanownego autora co Szanowny autor ma zamiar robić z opowiadaniem Wiktoria i Oliwia 😀. Dziękuję. Serdecznie wszystkich pozdrawiam 😀.

    22 stycznia

  • Wielki Fan

    Drogi Autorze masz dobry styl i rękę do pisania. Z dużą przyjemnością przeczytałem cały cykl i mam nadzieje że bedziesz kontynuował Oliwię i Victorię III. Jeśli mogę sobie pozwolić zwrócić uwagę to troszkę sie zapętliłeś i lekko zacząłeś powtarzać sytuacje. Moim zdaniem fajnie by było jakbyś rozwinął wątki naturystyczny i saunowy, w rodzaju nago w domu, na plaży, w trakcie podrózowania kamperem, może nadchodzi czas ojców Oliwii i Kasi bo jednach facetów troszkę brakuje. Skoro lubią tak czarować Roberta panie i dziewczyny to mogą pojawiać się w miejscach publicznych bez bielizny pod ciuszkami, toples na plażach, odważnie ekschibicjonistycznie ubrane, z biżuterią różną także w miejscach intymnych tu mogą dołączyć pozostałe siostry Viki. Świetnym pomysłem wprowadzenie wątku rodzinnego który można rozbudować o wszystkich członków rodziny Victori oraz Juliana i Kasi, gdyż jednak mężczyzn jest trochę za mało, jak na liczbę cipek Możliwość zabezpieczenia się wszystkich bohaterek aby nie trzeba było się martwićo skutki.  Przepraszam za zbyt rozbudowany komentarz. Zyczę weny twórczej i szybko powstających nastepnych odcinków.

    15 sty 2022

  • francodomestico

    @Wielki Fan Witam i dziękuję za post oraz za przemyślenia i sugestie. Co prawda, miałem zamiar zakończyć te moje opowiastki, bo jak sam zauważyłeś, zacząłem się 'zapętlać'. Może z braku pomysłu, ale i braku weny. Muszę się trochę pozbierać, ale Twoje sugestie są warte przemyślenia. Pozdrawiam

    26 sty 2022

  • Gaba

    I bardzo fajnie, że pojawiłeś się znowu. Sympatycznie wrócić do kilku poprzednich odcinków, żeby odświeżyć bieżący. Trochę chili - masz jeden ulubiony wyraz który stosujesz dosyć często, a nie zawsze pasuje(tak mi się wydaje), to "wypowiedź". Mi się kojarzy z czymś wzniosłym, oficjalnym. Może się czepiam, ale..... Poza tym jest fajnie. Wartko płynie akcja, język oryginalny i... Jest dobrze!

    Dobrego świętowania, no i niech będzie lepiej niż do tej pory. Pozdrawiam Cię 🎄

    26 gru 2021

  • Gaba

    @franco niczego nie zmieniaj! Wtedy nie będziesz już franco, tylko jednym z wielu....
    Pozdrawiam Cię ciepło w to zimno👍

    27 gru 2021

  • St.sz

    @franco.: Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ucieszyło moje oczy i serce pojawienie się kolejnego odcinka. Wiedząc o Twych smutnych przeżyciach liczyłem, że w końcu może się jeszcze pojawisz. Za Emerytem powtórzę, że mam nadzieję że skończą się one i odetchniesz spokojniej. Dołączam się do życzeń Wszelkiej Pomyślności (przede wszystkim Zdrowia) dla całej Twej Familijki. Chcę wierzyć, że nadchodzący rok 2022 będzie lepszy i spokojniejszy dla nas Wszystkich. Niechaj wszelkie kłopoty i nieprzyjemności omijają Twe stadło jak najdalszym łukiem a wena nie opuszcza do końca świata i jeden dzień dłużej . Serdeczne pozdrówki. St. Szkot.

    26 gru 2021

  • emeryt

    Drogi Autorze, nie sądziłem że zobaczę twój kolejny odcinek jeszcze w tym roku, tym większe jest moje zadowolenie. Ja też chcę życzyć Tobie wraz z całą twoją rodzinką zdrowych i spokojnych Swiąt oraz aby nadchodzący Nowy AD 2022 rok był nie gorszy od tego mijającego. Mam nadzieję że już otrząsnąłeś się po ostatnich smutnych przeżyciach. Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam życząc dużo zdrowia.

    24 gru 2021

  • St.sz

    @emeryt

    26 gru 2021

  • emeryt

    @franco, z twojej ostatniej odpowiedzi, zacząłem sądzić że jedna z opini czytającego dotyczącej twojej (tfurczości) bardzo uraziła Ciebie, zapadła tobie w pamięć, choć minęło już tyle lat. Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam, jak zawsze życzędużo dużo zdrowia.

    13 mar 2022