Materiał zarchiwizowany.

Olivia, Victoria - cz. XXI

Olivia, Victoria - cz. XXI

     
Było dość wcześnie, kiedy się obudził. Zerknął na zegar, dochodziła szósta, więc lekko przesunął się na kraj i usiadł, stawiając nogi na dywaniku, leżącym obok łóżka. Zerknął na śpiące dziewczyny i ich słodkie buzie pogrążone we śnie rozczuliły go. Przed kilkunastoma dniami te młodziutkie, słodkie istoty były dla niego obce, a teraz stały się jego najbliższą rodziną. Jednak niezbadane są prawa rządzące losami człowieka. Przypadek...zrządzenie losu... czy jeszcze coś innego zdecydowało, że na jego drodze życia pojawiły te dwie Rumunki, które teraz śpią z nim w jednym łóżku, a jedna z nich zostanie wkrótce jego żoną. Przestał się już zastanawiać, czy dobrze robi, żeniąc się z młodszą o kilkanaście lat dziewczyną, która dała mu już dostatecznie dużo dowodów, że go kocha i chce związać się z nim na całe życie. Obawy jego budziła natomiast jej młodsza siostra, która też dała mu do zrozumienia, że jest w nim mocno zakochana i co gorsze, jego uczucie do Olivii było niewiele mniejsze niż do Victorii, chociaż w swoim umyśle starał się je osłabiać i pomniejszać, wmawiając sobie usilnie, że przecież Olivia to jeszcze dziecko, a jej zafascynowanie nim wynikło z tego, że zajął się nią gdy przestraszona, głodna szukała u obcych ludzi pomocy.  
- Ale co dalej?- Nie mogąc uporać się z myślami, postanowił pójść do łazienki. Zmniejszając stopniowo nacisk na materac, aby nie obudzić Victorii wstał i udał się tam, gdzie zamierzył. Było ciepło, więc wziął szybki, chłodny prysznic i przystąpił do golenia. Odwrócił się, gdy usłyszał szczęk zamka. Tym razem do łazienki weszła nie Olivia, ale Elena.  
- Robercik, będzie ci przeszkadzać, jak wysikam się przy tobie - zapytała, patrząc mu w oczy i udając, że nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Widząc, że zastanawia się, co jej odpowiedzieć, dodała;  
- Wiem, mogłam iść do ubikacji obok, ale przyszłam specjalnie, słysząc, że jesteś w łazience. Przyśniłeś mi się i próbowałam sama sobie pomóc, ale od wczoraj czuję twój dotyk i jeśli mnie nie zerżniesz, to chyba rozchoruję się - usprawiedliwiała swoje wtargnięcie do niego łamiącym się głosem. Podciągnęła koszulkę i usiadła na sedesie. Wysikała się, podniosła się z sedesu i ostentacyjnie podcierała swoje krocze, podnosząc stopień jego podniecenia i łeb sztywniaka.  
- Robercik, mam co prawda płodne dni, ale moglibyśmy uważać, żebyś nie spuścił się we mnie - podpowiadała rozwiązanie.
- Jest jeszcze inne rozwiązanie - odparł Robert - moim zdaniem bardziej bezpieczne, ale wymagające trochę więcej czasu.  
- Wiem, w dupę, ale boję się tego, bo podobno jest to bardzo bolesne, a twój drążek do małych nie należy - odparła nieco dosadnie, patrząc jak na jej słowa podnosi się łeb jego penisa.  
- Poczekaj chwilę, dokończę toalety i zajmę się tobą - odpowiedział.
- A mogę go dotknąć i potrzymać? - zapytała nieśmiało.
- Pewnie, tylko nie za mocno, bo możesz opróżnić zbiorniczki i będzie po zawodach - dodał.
Podeszła i objęła go jedną ręką, drugą natomiast zaczęła miętosić swój wzgórek. Robertowi tymczasem udało się dokończyć golenie i mycie zębów. Obmył twarz i odwrócił się do niej.
- To na co zdecydowałaś się Elenko? - zapytał, widząc jak usilnie próbuje się zaspokoić, wykorzystując sztywność jego kutasa, nakręcając przy tym i siebie i jego.  
- Najpierw zapakuj mi go w cipkę, a później zobaczymy - odpowiedziała nieco chrapliwie i oparła się rękami o stojącą szafkę, uwydatniając mu swój nagi, kształtny tyłek i krocze.  
Podszedł i przeciągnął dłonią po kroczu. Była podniecona i mokra, więc nie zwlekając, wszedł w nią i kilkoma ruchami zagłębił się w niej całkowicie. Pochwycił jej jędrne piersi i zaczął je miętosić, drażniąc i pocierając sutki. Przyspieszył też kopulację. Była tak napalona, że na wynik jego zmasowanych działań nie czekał długo. Chwyciła go za pośladki, jęknęła głośno i przyciągnęła go do siebie z dużą siłą, osiągając silny orgazm. On na szczęście kontrolował swoje emocje i zdołał wyhamować. Podtrzymał ją rękami, aby nie zrobiła sobie krzywdy. Po chwili odwróciła się do niego i mocnym pocałunkiem podziękowała mu za orgazm oraz za rozładowanie nagromadzonego w niej napięcia.  
- Dziękuję Robercik! A w drugą dziurkę też spróbujemy, tylko gdy będzie więcej czasu i w bardziej sprzyjających warunkach. A teraz opłuczę się trochę, umyję zęby i znikam, bo pewnie to małe za chwilę tu się zjawi - oświadczyła rozluźniona i po chwili już jej nie było.  
Dokończył toalety i zamierzał wyjść z łazienki, gdy pojawiła się Olivia.  
- Wujku, ty nie złość się na mnie, ale muszę się wysikać - oznajmiła i usiadła na sedesie. Wysikała się, ściągnęła koszulkę i weszła do wanny.
- Wujku, pomożesz mi ustawić wodę - poprosiła.
Podszedł do wanny, włączył wodę i zaczął regulować temperaturę.
- Ma być mocno ciepła czy średnio? - zapytał.
- Ustaw wujku tak, aby było dobrze - odparła, uśmiechając się do niego słodko.
- To sprawdzaj dłonią czy jest dobra - poprosił. Podstawiła dłoń pod płynącą z prysznica wodę.
- Teraz być dobrze - powiedziała po chwili.
- Wujku, a umyjesz mi plecy? - popatrzyła na Roberta proszącym spojrzeniem. Uśmiechnął się do niej. Jej bezpruderyjność i zaufanie do niego było rozbrajające.
- Dobrze, umyję ci plecki - odpowiedział i sięgnął po gąbkę.
- Nie gąbką wujku, ty myć ręką - poprosiła - i moją cipkę też trzeba umyć - dodała cichutko, patrząc mu w oczy. Co miał zrobić, gdy widział to jej proszące spojrzenie. Nalał trochę żelu na rękę i roztarł na plecach dziewczyny, a następnie przetarł jej kuperek oraz krocze z tyłu i przodu. Rozszerzyła nogi, umożliwiając mu swobodny dostęp do jej kobiecości. wziął słuchawkę prysznica i polewając wodą od góry delikatnie pocierał ręką plecy, kuperek i krocze. Gdy jego ręka znajdowała się na jej łonie, przycisnęła ją swoją dłonią, wodząc nią okrężnymi ruchami po wzgórku i sromie.
- Wujku, możesz mnie trochę popieścić? - usłyszał cichą prośbę.
Nie pozostało mu nic innego, jak spełnić jej prośbę i zadowolić tę młodą, drogą jego sercu istotę. W duchu zastanawiał się tylko, jak zakwalifikować emocjonalnie ten jego związek z tymi dwoma dziewczynami i jak go rozpatrywać? W kategoriach stosunków mieszczących się w normalnych i naturalnych ramach, jakie zdarzają pomiędzy ludźmi czy też w kategoriach, które znacznie wykraczają poza ramy normalności? Kiedyś obiło się o jego uszy pojęcie "poliamoria", (nie mające nic wspólnego z poligamią) składające się ze zlepków dwóch słów; greckiego "poli" (wiele, kilka) i łacińskiego "amori" (miłość) znaczące dosłownie "wielomiłość" czyli dokładnie odpowiadające jego związkowi z dwoma kochającymi go siostrami, akceptującymi siebie w takim związku z jego udziałem, wiedząc przy tym, że i one obie są przez niego kochane. Przerwał rozmyślania, bo przecież w wannie znajdował się jeden z obiektów jego rozmyślań, więc zajął się energicznie Olivią i wkrótce usłyszał oraz poczuł, że dziewczyna przechodzi jeden z silniejszych orgazmów. Podtrzymał ją i pomógł wyciszyć emocje, za co dostał słodkiego buziaka.
- Było fajnie! Dziękuję ci wujku - szepnęła, ponownie go obcałowując. Wyszła z wanny i wytarła swoje ciało podanym jej przez Roberta ręcznikiem. Jedne z jej majtek i bluzeczka wisiały na rurce od grzejnika, więc ubrała je i czekała, aż Robert dokończy poranną toaletę. Sama też umyła jeszcze zęby i razem wyszli z łazienki.  
- Pewnie jesteś głodna, więc idziemy do kuchni przygotować śniadanie dla nas i dla dziewczyn - powiedział Robert. Uśmiechnęła się słodko do niego i ujęła jego rękę, jak mała dziewczynka.
Wiedziała, że Robert ją kocha, podobnie jak Victorię, więc ciągle odczuwała potrzebę kontaktu fizycznego i trzymanie go za rękę było tego przejawem. W kuchni odwróciła się do niego;  
- Wujku, a co my dzisiaj jeść na śniadanie? - zapytała, nadal trzymając jego rękę.
Teraz dopiero dotarło do niego, że Olivia radykalnie poprawiła formę wymowy i wypowiadania się po polsku.
- A na co masz ochotę? - odpowiedział pytaniem.  
- A są płatki i mleko?
- Oczywiście! Mam ci zrobić mieszankę, taką jaką jadłaś przed wyjazdem do Rumunii? - zapytał, domyślając się, że Olivia zalicza wspomnienia sprzed kilkunastu dni do miłych chwil, gdyż była tą pierwszą, która poznała Roberta. Tak jak poprzednio nalał mleka do dużej, porcelanowej miski i wstawił do mikrofali. Z szafki wyjął kilka opakowań z płatkami, konfiturę i miód. Po kilku minutach rozległ się dźwięk dzwonka. Wyjął miskę z gorącym mlekiem i postawił przed Olivią.
- Płatki wsypiesz sobie sama, czy ja mam to zrobić? - zapytał z uśmiechem, bo był pewny, że go o to poprosi.  
- Dobrze wujku, Olivia sypać płatki, tak jak lubić! - zaskoczyła go odpowiedzią i słodkim uśmiechem. Po kolei sięgała po opakowanie i nabierając łyżką napełniała mieszaniną płatków miskę z mlekiem.  
- Może zanim wypełnisz całą miskę płatkami, dobierz trochę miodu i konfitury, bo później będzie ci trudno to wszystko wymieszać - zwrócił jej uwagę, widząc, że ma zamiar zapełnić całą miskę. Posłuchała i nabrała kolejno łyżkę miodu, a potem konfitury.
- Czy tak będzie dobrze wujku? - spytała, nie będąc pewna.
- Weź jeszcze raz miodu i wymieszaj - doradził. Zrobiła jak jej poradził i zaczęła nieporadnie mieszać łyżką w prawie pełnej misce, rozsypując po trochu zawartość miski na stół. Wziął od niej łyżkę i sprawnie pomieszał wszystko, bez rozsypywania.  
- A teraz jedz! Smacznego! - podał jej łyżkę. Przysunęła miskę do siebie i miarowymi ruchami zaczęła opróżniać jej zawartość.
- To jest dobre, nawet bardzo! - mruknęła z pełnymi ustami.  
- A ty wujku, co będziesz jeść? - zapytała w przerwie jedzenia, patrząc na niego z zaciekawieniem..
- Właśnie zastanawiam się, bo na słodkie rzeczy nie mam w tej chwili ochoty. Chyba zrobię sobie kanapki z szynką i pomidorem.  
- A płatki były dobre! Bardzo! Ale Olivia prosić jeszcze wujku, ty smażyć dwa jaja - poprosiła kończąc opróżniać miskę z płatków.
- Ok, zaraz ci usmażę - nie komentując jej życzenia, wziął patelnię, wrzucił kawałek masła, a po rozgrzaniu masła, pokroił kilka kawałków szynki, a następnie wbił pięć jaj, mieszając.
- Olivia chciała tylko dwa, a ty smażysz pięć jaj - zwróciła mu uwagę, widząc co robi.
- Też mi przyszła ochota na jajecznicę, więc smażę więcej - odpowiedział z uśmiechem Robert.
Po usmażeniu nałożył jej na talerzyk część zawartości patelni, a resztę dla siebie, na drugi talerzyk.
- Wystarczy, czy dodać ci więcej? - zapytał.
- Wujku, ty trochę zabierz, bo ja pojadłam, a ty jeszcze nic nie jadłeś - popatrzyła na niego tym swoim spojrzeniem, po którym topniał na wosk, wzięła talerzyk i przełożyła mu prawie połowę swojej porcji.
- Jedz wujku, bo będą zimne - usiadła przy nim i błyskawicznie opróżniła zawartość talerzyka.
Włączył czajnik z wodą i usiadł koło niej. Zastanowiło go to, co spowodowało tak dużą poprawę wymowy Olivii. Zjadł swoją porcję i zaparzył herbatę dla niej i dla siebie. Popijali herbatę, gdy do kuchni weszły Victoria i Elena, wypoczęte i wesołe. Victoria podeszła do Roberta, objęła go i wycisnęła na jego ustach mocny pocałunek.
- Dzień dobry, kochanie! Nie wiesz, jak mi brakowało twojego widoku, gdy się obudziłam - oznajmiła mu rozradowanym głosem.
- Mam nadzieję, że nie chcieliście jechać bez nas? - z uśmiechem na ustach włączyła się do rozmowy Elena, patrząc porozumiewawczo na Roberta.
- Jest wcześnie, mamy dużo czasu, więc po co było was budzić? - odparł równie wesoło Robert.  
- Spałaś tak słodko Victorio, że nie chciałem cię obudzić zbyt wcześnie - dodał, patrząc na nią zakochanym spojrzeniem.  
- A to młode, co tu z tobą robi? - zapytała Elena, z niejaką zazdrością spoglądając na Olivię.
- To młode, jak ją nazywasz, obudziło się wkrótce po mnie i towarzyszy mi dzielnie od samego rana. Czy masz jej to za złe? - zapytał Robert, nie do końca rozumiejąc zachowanie Eleny.
- No nie, ale zdominowała cię całkowicie, a ty jej na to pozwalasz - odparła nieco kąśliwie.
- Przestań Eleno, nie psuj tak pięknego dnia! Co jedliście? - spytała Victoria, spoglądając na pustą miskę stojącą przed Olivią i talerzyki.
- Ja jadłam płatki i smażone jaja, a wujek tylko jajeśnica - Olivia uprzedziła odpowiedź Roberta.
- Olivia, zacznij wreszcie mówić po polsku; jajecznica nie jajeśnica - zwróciła jej uwagę Elena.
- A poza tym dzisiaj śpię z wami, bo było mi smutno, sama w pokoju, w tym dużym domu - dodała jakby od niechcenia.
- Przecież sama zdecydowałaś, mówiłaś, że nie lubisz tłoku - stwierdziła Victoria.  
- No tak mi się powiedziało, ale doszłam do wniosku, że jednak razem jest i przyjemniej i weselej - odpowiedziała Elena, ponownie omiatając wzrokiem Roberta.  
- A poza tym, możemy zmieniać się z Olivią, gdyby nam było ciasno - dodała, obserwując Olivię.
- Ja nie będę spać sama, tylko z wujkiem i Victorią - odpowiedziała zdecydowanie Olivia.
- No to być problem! Bo ja też spać z wujkiem Robertem - przekomarzała się dalej Elena.
Robert zauważył, że Olivii zaszkliły się oczy, jeszcze chwila i rozpłacze się jak mała dziewczynka. Victoria też to zauważyła i obojgu żal się zrobiło tej kobiety-dziecka.
- Elena, przestań! Chcesz z nami spać, dobrze, ale daj spokój Olivii - zmitygowała siostrę Victoria.  
- Dobrze już, dobrze! Nie musisz się zmieniać ze mną Olivia. Zmieścimy się w czworo, to będę spać z wami, a jak nie, to dalej będę spać sama, może mnie nic nie porwie - powiedziała to ze śmiechem, co wywołało też uśmiech na ustach Olivii.  
- Chodź Olivio, nie przeszkadzajmy im w śniadaniu - powiedział Robert i razem z Olivią przeszli do gabinetu Roberta. Kiedy wyszli z kuchni, Elenie zrobiło się żal młodszej siostry, a poza tym zdała sobie sprawę z tego, że Olivia jest naprawdę zakochana w Robercie i nie jest to chwilowa fascynacja nastolatki. Prawdę mówiąc, to ona sama też była zauroczona Robertem, ale wiedziała, że przy Victorii nie ma szans. Przy tym dziwiła się Victorii, że będąc zakochaną w Robercie i mając zostać jego żoną, pozwala Olivii na karesy z nim. Ona na pewno, będąc na miejscu Victorii nigdy by się na takie coś nie zdobyła ani nie pozwoliła. Nie wiedziała tylko jednego, że Olivia również zawładnęła sercem Roberta. Victoria doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby postawiła sprawę na ostrzu noża; albo ona albo Olivia, nie wiadomo jak w tym wypadku zachowałby się Robert. Dlatego wolała nie wywoływać wilka z lasu, przynajmniej do końca pobytu obu sióstr w domu Roberta. Poza tym, kochała, jako najstarsza z rodzeństwa, wszystkie siostry, ale w jakiś niewytłumaczalny sposób, Olivia stała się dla niej najbliższą z nich. Teraz widząc, że Robert kocha oprócz niej również Olivię, nawet do końca nie zdając sobie z tego sprawy, nie odczuwała z tego powodu jakiegoś dyskomfortu czy zazdrości, tym bardziej, że Robert nie ukrywał uczucia ani do niej ani do Olivii. A ona pokochała Roberta ponad wszystko. Zawładnął jej sercem, myślami i ciałem bez reszty. Gdyby Robert nie okazał jej uczucia i na przykład odwołał swoje oświadczyny, nie widziałaby sensu swojego życia i to nie dlatego, że był bogaty, przystojny, ale w sposób nie do końca dla niej zrozumiały, stał się dla niej tym jedynym, o którym marzy każda młoda dziewczyna.  
A za kilka dni zostanie jego żoną. Ale teraz trzeba zjeść śniadanie, bo za chwilę pojadą do pracy.  
- Elena, co chcesz na śniadanie? - Victoria przerwała rozmyślania i zajęła się śniadaniem dla siebie i siostry.
- A co proponujesz? - zamiast odpowiedzi odpowiedziała pytaniem Elena.
- Słyszałaś co jadła Olivia i Robert. Oprócz tego jest wędlina, ser, kawa, kakao, więc decyduj.
- Zjem to samo co ty, będzie prościej. Zresztą, niech będzie jajecznica na szynce - zdecydowała.  
- Skąd wiedziałaś, że mam na to samo ochotę? - zapytała Victoria.
- Dobra, nieważne, robimy jajecznicę na szynce z sześciu jaj, po trzy dla każdej z nas - dodała, widząc uśmiech na ustach Eleny.  
- Ty kroisz szynkę, a ja przygotuję jaja - powiedziała, wyciągając z lodówki masło, szynkę i jaja.  
Szybko przygotowały i usmażyły jajecznicę. Victoria rozdzieliła zawartość patelni na dwa talerzyki, na dwie równe porcje, posmarowała masłem chleb i nalała do kubków mleko, które wstawiła do mikrofalówki. Zjadły jajecznicę, więc Victoria przygotowała z zagrzanego mleka kakao, wypiły, a następnie umyły naczynia wraz z patelnią.  
W tym samym czasie, gdy Victoria z Eleną przebywały w kuchni, Robert wraz z Olivią omawiali w jego gabinecie plan niespodzianki, którą Robert zamierzał zrobić w dniu ślubu Victorii. Ni mniej ni więcej, tylko zamierzał przywieźć z Tinca rodziców i siostry Victorii. Po przejściu do swojego gabinetu, posadził Olivię na swoim fotelu i położył sobie palec na ustach.
- Olivio, mam do ciebie wielką prośbę, tylko chciałbym żebyś to zachowała w tajemnicy, dobrze? - zapytał.
- Dobrze wujku! - odpowiedziała prawie szeptem.
- Musimy zadzwonić do waszej mamy - oznajmił jej Robert.
- A stało się coś, że my mamy dzwonić? - spytała lekko przestraszona.
- Nie, nic się nie stało, tylko chciałbym porozmawiać z waszą mamą - uspokoił ją Robert.
- To my dzwonimy - powiedziała i wzięła słuchawkę telefonu.
- Wybierz więc 00400259 i dodaj wasz numer, ok? - zadysponował Robert.
Zrobiła jak ją prosił i uzyskała połączenie. Powiedziała kilka słów po rumuńsku i oddała mu słuchawkę.
- To jest mama. Powiedziałam jej, że chcesz mówić z nią.
Usłyszał głos Marii.
- Witaj Mario! - przywitał ją Robert. - Po pierwsze Mario; jak się czuje Andrei? - zapytał.  
- Już dobrze! Za kilka dni wróci do pracy. Ale co stało się, że dzwonisz teraz rano? Mieliśmy rozmawiać po 17.00j.  
- Mario, chodzi o to, że chciałbym, abyście przyjechali do Polski na nasz ślub. Czy mogłabyś załatwić sobie urlop na kilka dni? Ślub jest we wtorek. Dlatego właśnie dzwonię rano, abyś mogła załatwić sobie urlop. Czy jest to możliwe?  
- Robert, wiesz jak mnie wystraszyłeś? No, zięciu, nie rób mi więcej takich numerów. A urlop załatwię. Niechby spróbowali nie pozwolić mi być na ślubie córki. A co z transportem?
- O to nie martw się. Podaj mi teraz nr telefonu do pracy i czekaj. Odezwę się w ciągu dnia i ustalimy szczegóły. Powiedz mi tylko, kiedy bylibyście gotowi do podróży? - chwilę poczekał na odpowiedź.  
- A więc jutro od 10.00 oczekujcie samochodu. Będzie to wygodny bus lub samochód z Oradea czy z Polski, w zależności co uda się załatwić. Gdybyś miała jakieś problemy z ubiorem, kupisz sobie wszystko w poniedziałek w Krakowie. A teraz pozdrawiam was wszystkich i całuję.  
Zapisał podany mu przez Marię numer telefonu i odłożył słuchawkę.
- Olivio, jeszcze raz proszę, abyś zachowała to w tajemnicy przed Victorią, a nawet Eleną. Ma to być niespodzianka - ponowił prośbę.
- Wujku, ty nie bój się. Olivia nic nie powie nikomu - zapewniła Roberta, ale jej ślepka cieszyły się, że Victoria będzie mieć niespodziankę oraz że zobaczy rodziców i siostry.
Zdążyli zakończyć całą sprawę, nim w gabinecie pojawiły się Victoria z Eleną.  
- To jak, mamy zbierać się do pracy Robercik? - zapytała rzeczowo Elena.  
- Za chwilę powinien przyjechać samochód, a wy tu sobie spokojnie gawędzicie - dodała.
- My jesteśmy gotowi, to na was czekamy - odezwała się z poważną miną Olivia.
- No, nie widać bardzo tego, że czekacie, tacy jesteście zajęci - kontynuowała Elena.
- Załatwiliśmy już wszystko, możemy jechać - podsumował Robert i w tym momencie odezwał się domofon.
- Witam serdecznie i czekam przed bramą - oznajmił pan Witek.
- Witamy pana, panie Witku i zaraz wychodzimy - odpowiedział w imieniu wszystkich Robert.
Po kilku minutach zjawili się na podjeździe. Robert zamknął furtkę i wsiedli do samochodu, dziewczyny z tyłu, a Robert z przodu.  
- Zapowiada się piękny, słoneczny dzień, prawda szefie? - zagadał kierowca, który otworzył, a następnie zamknął drzwi samochodu za dziewczynami, które podziękowały mu chóralnie za jego uprzejmość.
- No cóż, mamy lato, więc taki dzień powinien być normalnością, ale po ostatnim ochłodzeniu nie jest to już tak oczywiste - skomentował jego wypowiedź Robert.
- A na temat naszego lata mogą wypowiedzieć się prawdziwie moje panie, bo u nich lato jest latem, zgodnie z kalendarzem, a u nas, szczególnie w lipcu jest to właściwie loteria - wyraził swoją opinię na temat polskiego lata Robert.  
Ruszyli do firmy. Po dojeździe, Robert i towarzyszące mu dziewczyny przywitali się z Małgosią i Anią.  
- Elenko, zaczynasz pracę w sekretariacie ogólnym. Zaraz podejdzie pani Teresa, która wprowadzi cię w twoje obowiązki. To nie będzie nic takiego, z czym byś sobie nie poradziła, więc wyluzuj i nie stresuj się przypadkiem. Poza tym pani Teresa ma córkę w twoim wieku, więc na pewno krzywdy ci nie zrobi - zwróciła się do Eleny Małgosia.  
- A ty kochanie od dziś będziesz pomagać mnie - przypomniała Olivii, za co nastolatka obdarzyła ją najsłodszym z jej uśmiechów, mówiąc;  
- Olivia będzie słuchać i starać się pomagać pani Małgosi, bardzo.
- A my z Victorią jesteśmy Robercie do twojej dyspozycji - powiedziała Ania obejmując serdecznie Victorię.  
- Jeżeli pozwolisz, pójdziemy teraz do mnie i będziemy czekać na dyspozycje - dodała i obie przeszły do jej gabinetu.
Sprzyjało to planom Roberta, więc potwierdził jej słowa kiwnięciem głowy i zwrócił się do Małgosi.
- Jak odprawisz Elenę, to wpadnijcie z Olivią na chwilę do mnie, dobrze Gosiu?
- Oczywiście, tylko powiedz, co sobie życzysz do picia, herbata czy kawa?
- Może być herbata - odpowiedział i przeszedł do swojego gabinetu. Przez chwilę zastanawiał się jak rozegrać sprawę transportu rodziców i sióstr Victorii do Polski, utrzymując dodatkowo całą rzecz w tajemnicy przed Victorią. W końcu postanowił wciągnąć do "spisku' Małgosię i zdać się na jej rozsądek oraz poradę. Odczekał jeszcze chwilę i podszedł do drzwi sekretariatu. Otworzył drzwi i w ostatnim momencie zobaczył jak zamykają się drzwi za kierowniczką sekretariatu ogólnego i Eleną. Olivia była zajęta parzeniem herbaty w dużym dzbanku, a Małgosia właśnie odwróciła się w jego stronę, słysząc szczęk zamka.
- Właśnie wybieramy się z Olivią do ciebie - oświadczyła, widząc go w drzwiach.  
- To dobrze, ale może najpierw załatwcie sprawę napoi czy czegoś innego z Anią i Victorią, żeby nam nie przeszkadzały i podejdźcie obie do mnie, Ok? - oznajmił jej tajemniczo Robert.
- Robi się szefie! - odpowiedziała szybko Gosia, lekko zaintrygowana prośbą Roberta.
Robert wrócił więc do swojego gabinetu i wcisnął przycisk w interkomie, łączący go z szefem spółki transportowej.
- Witam pana prezesa! - usłyszał głos w słuchawce.
- Daruj sobie Staszku te uprzejmości i jak znajdziesz chwilę, wpadnij do mnie - odpowiedział Robert.  
- Może być za godzinę? - usłyszał w odpowiedzi - Teraz mam spotkanie.
- Odpowiada mi to jak najbardziej. A więc jesteśmy umówieni - rzucił do słuchawki i odłożył ją.
Po chwili do gabinetu weszła Małgosia i Olivia niosąc w dzbanku zamówioną herbatę. Robert lubił zaparzoną w dzbanku i lekko już schłodzoną herbatę, zaprawioną lekko sokiem z cytryny.
Gosia postawiła przed nim ulubioną przez niego, dużą szklankę z uchem i nalała do pełna herbaty z dzbanka.  
- Twoja ulubiona herbata, parzona przez Olivię - oznajmiła.
- Ania z Victorią też ją dostały do picia - dodała.
- A teraz siadamy i zamieniamy się w słuch. Czego sobie od nas życzysz, szefie?
- Gosiu, odpuść sobie. Nie tak oficjalnie. Mam do ciebie wielką prośbę i pewnie tylko ty będziesz mi w stanie pomóc - zaczął Robert.
- Ostatnio coś zawalam sprawy i w tej również nawaliłem. Jak wiesz na wtorek ustaliliśmy z Victorią termin naszego cywilnego ślubu w naszym USC i ja zachowałem się jak ostatni osioł. Nie pomyślałem i nawet nie zapytałem Victorii, czy życzyłaby sobie, aby tak rodzice, jak i jej wszystkie siostry byli obecni na naszym ślubie. Dzisiaj jest piątek, więc czasu pozostało bardzo mało, ale może uda się naprawić to moje zagapienie i niedopatrzenie. Pierwszy krok już zrobiłem, z pomocą Olivii. Rozmawiałem z ich mamą, Marią i prosiłem aby załatwiła sobie urlop na kilka dni i ta sprawa została załatwiona. Ich tata przebywa jeszcze na zwolnieniu, więc urlopu nie potrzebuje, dziewczynki, siostry Victorii mają wakacje. Pozostaje sprawa transportu i wynajem dużego, wygodnego auta, tam w Rumunii lub podesłanie samochodu czy busa od nas. Stąd moja prośba, co byś mi poradziła w sprawie transportu oraz jak to zrobić, aby sprawić Victorii niespodziankę? - wyłuszczył sprawę Robert.
- Aaa.., to o to chodzi? Zawaliliśmy, a do tego chcemy zrobić narzeczonej miłą niespodziankę. I to za pięć dwunasta? No Robercik, jest w tym całym szaleństwie jeden olbrzymi plus. Jesteś w Victorii naprawdę zakochany i pewnie weźmie to pod uwagę i doceni odpowiednio, rozważając na chłodno całą sprawę, kiedyś tam, w przyszłości. A teraz na poważnie. Spróbuję z pomocą Olivii dodzwonić się do Rumunii, do jakiejś firmy przewozowej i rozeznać sprawę wynajmu auta, busa czy nawet małego autobusu. Jest tylko jeden problem. Prawdopodobnie wynająć takie auto w Rumunii może tylko ktoś od nich i nie jestem pewna, czy będzie to możliwe w tak krótkim terminie, praktycznie dziś, ale spróbujemy. Jeżeli Rumunia odpadnie, to pozostaje tylko nasz transport. O ile wiem, to mamy kilka busów i dwa czy trzy małe autobusy. Jeżeli nie są wynajęte, to sprawa załatwiona, jeżeli je wynajęto, to musimy poszukać albo w zaprzyjaźnionych firmach albo w którejś krakowskiej firmie przewozowej. Szkoda, że nie możemy do tego włączyć Ani, bo jest to chodząca kopalnia wiedzy, kontaktów i możliwości. Trudno, wracam do sekretariatu i działamy. Mam rozumieć, że koszty nie grają tu żadnej roli i mamy w tym wolną rękę, tak? - zwróciła się do Roberta.
- Oczywiście, wszystko pokryję z własnego konta - odparł Robert.
- Chyba zgłupiałeś! Prezes dużej firmy bierze ślub i ta jego własna firma ma nie partycypować w kosztach imprezy? Coś ty wymyślił? Ale dobrze, nie gadamy na razie o kosztach, ale o tym jak dowieźć rodziców pani młodej na ślub. Wiesz co? Weź ty Victorię i wywieź gdzieś na zakupy czy gdzieś tam, a nam pozwól działać. Do pomocy zaangażujemy oprócz Olivii również Anię i Elenę. Masz telefon do mamy Victorii? - zapytała głosem świadczącym o poważnym, pełnym zaangażowaniu się w sprawę.  
- Mam! - odpowiedział Robert, podając jej karteczkę z zapisanym numerem telefonu do pracy mamy dziewczyn, Marii.
- Poza tym, umówiłem się za godzinę ze Staszkiem, szefem spółki transportowej, ale on jeszcze nie wie po co - dodał Robert.  
- Dobra, zostaw to już nam. Ania z nim porozmawia, po rozeznaniu sprawy transportu z Rumunii. A teraz wymyśl coś stosownego i zabierz Victorię z firmy. Jeszcze jedno. Czy chcesz mieć na ślubie świadków z firmy?
- Oczywiście, nawet kilkanaście osób, tyle ile zmieści się w urzędzie stanu cywilnego - odparł Robert.
- I kilkadziesiąt na przyjęciu po ślubie, tak? - zapytała rzeczowo Małgosia.
- Jasne, jeśli tak uważasz - odpowiedział Robert.
- Dobrze, to chciałam wiedzieć. A teraz znikajcie z firmy oboje z Victorią. Władzę w firmie przekażemy Rafałowi i z nim wszystko uzgodnimy, Ok szefie?
- Oczywiście, jeżeli tak musi być i on się na to zgodzi.
- Zgodzi się, zgodzi. Już nasza w tym głowa. Weź telefon ze sobą, bo musimy mieć kontakt z tobą. A Victorii powiedz, że musicie jechać na uczelnię w pilnej sprawie, tylko gdzie ona chce studiować? - zastanawiała się głośno Małgosia.
- Już wiem, jedźcie do Wyższej Szkoły Ekonomicznej na Westerplatte. Mam tam znajomą w dziekanacie zarządzania. Zadzwonię do niej i coś wymyślimy, aby wam przekazała, jak już dojedziecie. I nie wracać mi do firmy zbyt wcześnie, pod żadnym pozorem. A na koniec, kiedy samochód ma być podstawiony pod dom rodziców dziewczyn? - zakończyła swoje rozważania Małgosia.
- No cóż, zadeklarowałem, że od 10.00 jutro. Jeżeli by coś poszło nie tak, to sam pojadę po nich - oświadczył Robert.  
- Przyjęłam to do wiadomości szefie i zrobimy, co tylko się da, aby to wypaliło, prawda Olivio? - powiedziała Gosia i ujęła pod ramię Olivię.
- Tak będzie pani Gosiu! Ty wujku nie martw się - poparła Gosię Olivia  
- To ja idę przekazać nowinę Victorii, tylko nie zdradź się, że to lipa - zaznaczyła Małgosia.
- Dzwoniłeś do dziekanatu i kazali wam przyjechać. Tego się trzymaj - dodała jeszcze i wyszła z gabinetu razem z Olivią.
Robert przez chwilę rozważał czy nie przerwać tej konspiracji i przyznać się Victorii do całej sprawy, ale w końcu uznał, że i jej należy się przyjemna niespodzianka, a być może doceni też jego starania, aby dać jej chwile urozmaiconej przyjemności, więc postanowił brnąć dalej w realizację, wymyślonego przez Małgosię planu. Nie czekał długo, bo już po chwili pojawiła się w gabinecie Victoria.
- Robercik, co się stało, że mamy gdzieś jechać? - zapytała z lekkim przestrachem w głosie.
- Nic takiego! Zadzwoniłem do dziekanatu WSE, bo chciałem uzyskać trochę informacji o ewentualnych studiach i bardzo miła pani zaprosiła mnie do siebie, aby porozmawiać na ten temat, bo od poniedziałku idzie na urlop. Więc uznałem, że dobrze by było, gdybyśmy pojechali razem i porozmawiali z tą panią. Prawdę mówiąc, to nawet nie wiem, kto to jest i czym zajmuje się na uczelni. Ale podjechać można, nie sądzisz kochanie ty moje? - Robert starał się ukryć swoje zmieszanie tym, że został zmuszony okłamywać drogą sobie istotę.
Victorię natomiast trochę uspokoiły jego słowa i nie zwróciła uwagi na jego niezbyt naturalne zachowanie, biorąc na serio jego zaangażowanie, w szukaniu dla niej uczelni w Polsce.
- Robercik, kochany jesteś, że tak troszczysz się o mnie i starasz, abym rozpoczęła studia. Jedźmy więc i spróbujmy dowiedzieć się więcej, w jaki sposób będę mogła podjąć naukę w Polsce. Może niekoniecznie w tej WSE, ale od czegoś trzeba zacząć - podziękowała mu za jego starania. Tak więc w sposób może niezbyt elegancki, działania Małgosi przyniosły pierwszy efekt na drodze sprawienia niespodzianki Victorii i zachowania tajemnicy, eliminując ją z firmy.  
Robert zadzwonił więc z komórki po pana Witka i po niedługim czasie oboje z Victorią opuszczali firmę, jadąc na ul. Westerplatte w Krakowie.  
- Robercik, ja nie mam ze sobą żadnych dokumentów, więc będziemy rozmawiać tylko o warunkach, bez żadnych konkretów - rozważała.
- Zobaczymy! Trudno teraz dywagować czy teoretyzować. Zorientujemy się na miejscu - stwierdził Robert. Zadzwonił telefon Roberta. Odebrał i zobaczył, że dzwoni Gosia.
- Możesz rozmawiać? - usłyszał pytanie.
- Tak, jesteśmy w drodze na uczelnię - odpowiedział zdecydowanie, dając jej do zrozumienia, że może mówić.  
- Przyjmie was menedżerka i asystentka dziekana pani dr Katarzyna Witek. Wie wszystko o rekrutacji na studia i wie, po co jedziecie. Powodzenia! - zakończyła rozmowę.
- Coś ważnego? - zaciekawiła się Victoria.
- Nie kochanie moje. Gosia przekazała mi informację, kto z nami będzie rozmawiał - odpowiedział obojętnym tonem......cdn...

Dodaj komentarz