Materiał zarchiwizowany.

Olivia, Victoria II - cz. XX

Wyjechali na drogę i po chwili minęli las. Obok niego siedziała teraz Victoria. Pojawiły się pierwsze zabudowania i malownicze krajobrazy pagórkowatego terenu z wijącą się pośród nich drogą. Ruch był znikomy, więc Robert mógł jechać w miarę płynnie z dozwoloną prędkością.  
     Włączył GPS i jako docelowy punkt wpisał Nową Hutę oraz  własny dom, kilka punktów pośrednich, chcąc jechać lokalnymi skrótami. Na wyświetlaczu pokazała się trasa  około 125 km, co oznaczało, że do domu Roberta mają około dwóch godzin jazdy. Uzgodnili, że nie będą zatrzymywali się po drodze, a obiad zjedzą w znanym już barze przed dojazdem do Niepołomic. Robert włączył muzykę, przez co wprowadził dość swobodny, wesoły nastrój w kamperze, tym bardziej, że słoneczna pogoda i niezbyt upalna temperatura oraz mijane, otaczające drogę urozmaicone krajobrazy, dodawały podróży dodatkowego uroku.  
     Robert co rusz zerkał w stronę żony, która założyła do jazdy krótką, płócienną i kolorową spódniczkę, a ta obsunęła się jej prawie maksymalnie do samego krocza, kiedy Victoria wsparła swoim zwyczajem swoje długie, szczupłe, niezwykle seksowne nogi na półce w obudowie z przodu pojazdu. Ponieważ tak Olivia jak i Victoria lubiły go zaskakiwać, nie ubierając czy zdejmując majtki w trakcje jazdy, tak i teraz zaczął myśleć o tym, czy Victoria po to wsparła nogi aby go kusić nagim kroczem czy po prostu dla wygody. Kiedy zerknął kolejny raz w jej stronę, zobaczył jej ładnie przystrzyżone, czarne futerko, bo specjalnie obróciła się na tyle w jego stronę, na ile pozwalał fotel i rozszerzyła nogi, aby mu zaprezentować swój 'skarb'.  
- Myślę, że tego oczekiwałeś, bo tak często zerkałeś w moją stronę, że mokro mi się zrobiło, więc teraz muszę przewietrzyć i osuszyć cipkę - oświadczyła przyciszonym głosem.
- No, jest to jakieś urozmaicenie i uprzyjemnienie podróży. Nie wiadomo co bardziej podziwiać; widoki za oknem czy wewnątrz pojazdu - Robert roześmiał się i też przyciszył głos, zerkając do tyłu pojazdu. Mihaela rozmawiała z siostrą, ale siedząca obok Violettiny Olivia wlepiała wzrok właśnie w niego. Widząc, że popatrzył na nią, uśmiechnęła się, oblizując wargi, jakby chciała dać mu znać, o czym myśli. Odwrócił głowę i ponownie zerknął na nagie krocze żony. Podniecił się niesamowicie, myśląc o obu cipkach. Jedną prezentowała mu żona, a drugą obiecywała jej siostra. Uzgodnienia uzgodnieniami, ale natura okazała się silniejsza. Do diabła z uzgodnieniami! Nie dojadą dziś, to dojadą jutro, terminu żadnego nie ustalał - przebiegło mu przez myśl. Victoria też naraz zauważyła, że Robert podniecił się, bo w spodenkach wyraźnie pojawiło się zgrubienie.  
- Chyba jednak będziesz musiał zatrzymać się, bo ten twój 'kolega' z dołu chce się chyba przewietrzyć, podobnie jak moja cipka - wyraziła żartobliwie swoją opinię.  
- Na to wygląda! A już łudziłem się, że spokojnie dojedziemy sobie do Krakowa - Robert dostroił się do jej wypowiedzi. Łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować, przecież w samochodzie jest nie jedna, ale cztery chętne cipki.  
- Victorio, nie byłoby problemu, gdybyśmy byli sami. A tak myślę, że nie tylko twoja cipka będzie chciała przewietrzyć się - Robert wyraził jasno swoje zdanie i Victoria też o tym pomyślała.  
- Jedź dalej! Może po drodze pojawi się coś, co pomoże nam rozwiązać tę sprawę - powiedziała Victoria, bo sama zdała sobie sprawę, że mimowolnie spowodowała problem, kusząc Roberta gołą cipką, wiedząc, że nie są sami w samochodzie.    
     Dzięki GPS'owi i wybranej opcji, aby unikać zatłoczonych ulic, korków i robót drogowych, przez Nowy Sącz przejechali nie mniej płynnie, niż przez teren niezabudowany. Po niedługim czasie dojechali do miejsca, gdzie zaczynało się rozlewisko Dunajca i Jezioro  Rożnowskie. Przejechali most na Dunajcu i dojechali do pierwszej miejscowości, leżącej nad brzegiem jeziora Rożnowskiego. Tak Robert jak i Victoria pomyśleli o tym samym.
- Chyba to jest to, o czym myśleliśmy Robercie - odezwała się Victoria.  
- Znajdź jakieś miejsce na brzegu, gdzie moglibyśmy się zatrzymać i pomoczyć w wodzie - zwróciła się do Roberta. Jechali wolno główną drogą i pewnej chwili z prawej strony pojawiła się droga, prowadząca do jeziora. Robert skręcił w nią i dojechał do parkingu przy końcu drogi. Mieli szczęście, bo na parkingu stało tylko kilka samochodów i było dość sporo wolnego miejsca, tak że Robert mógł spokojnie zaparkować, ustawiając się od razu przodem w stronę wyjazdu. Victoria wraz z dziewczynami przebrały się, zmieniając letnie ciuchy na opalacze, a Robert na spodenki. Wysiedli z kampera, który wzbudził spore zainteresowanie wśród osób czy dzieci przebywających na parkingu i rozłożyli dwa koce w pobliżu leżących, przybyłych wcześniej wczasowiczów. Część wczasowiczów leżała na kocach na pokrytym  trawą  brzegu, a pozostali kąpali się czy baraszkowali w czystej, płytkiej wodzie jeziora. Weszli do wody, która była już mocno nagrzana i również zaczęli baraszkować, ochlapując się wodą. Po chwili zabawy, Victoria uprzedziła lojalnie pozostałe dziewczyny, żeby dały jej i Robertowi chwilę 'sam na sam' i wzrokiem dała znać Robertowi, że wraca do kampera, bo przecież nie przyjechali się kąpać, ale 'wywietrzyć' kutasa i cipkę. Wróciła do kampera i zaciągnęła zasłony przeciwsłoneczne oraz zasłonki na bocznych szybach i kiedy dołączył do niej Robert, mieli rozpocząć 'zabawę', kiedy drzwi otworzyły się i wparowała do nich Olivia.    
- Wiem, nie powinnam! Ale cipka mnie tak 'swędzi', że nie dałam rady. Na samą myśl, że się oboje kochacie, wprost leje się ze mnie, więc nie wyrzucajcie mnie. Wystarczy, że mnie oboje popieścicie. Ja też będę pieścić cię Victorio - wyrzuciła z siebie Olivia, zanim cokolwiek któreś z nich powiedziało. I nie czekając na słowa zachęty, zrzuciła z siebie wszystko i na dowód, że mówi prawdę o swoim podnieceniu, chwyciła rękę Roberta i wsunęła sobie w krocze. Co mieli zrobić, wyrzucić ją? Oboje mieli do niej słabość i Olivia o tym wiedziała.
- Robercie, zerżnij ją, a ja się położę obok i oboje mnie popieścicie, aby mnie rozgrzać, a później ją zmienię - zadecydowała Victoria i przesunęła się na bok.
- Kładź się i rób to, co powiedziałam - powiedziała do siostry. Olivia błyskawicznie zajęła jej miejsce, rozkładając szeroko nogi i kiedy Robert położył się na niej, wspierając się na rękach, ujęła jego kutasa, 'przesmarowała' w swoich sokach i wsunęła go w szparkę.
- Wejdź we mnie do końca i pieprz tak, jakby to była Victoria - powiedziała chrapliwym z podniecenia głosem i chwyciła go za pośladki, przyciągając z dużą siła do siebie. Do tego podniosła wysoko nogi i nim Robert spostrzegł się, jej nogi były już na jego ramionach, tak szybko wsunęła je pod jego ręce. Rozbroiła go zupełnie, podobnie jak Victorię. Żadne z nich nie miało serca gniewać się na nią za to, że tak umiała ich sobie zjednać i dostać to, co chciała. Do tego jej nieco masochistyczne podejście do szybkiej i głębokiej penetracji, kiedy Robert przedzierając się szybko przez jej futeralik musiał jej pewnie sprawiać ból, było też rozbrajające. Tak pewnie było również teraz, bo Robert czuł jak brutalnie jego kutas przedziera się przez zakamarki pochwy, czując niemal każdą nierówność na jej ściance. A Olivia nic sobie z tego nie robiła, pojękując i stękając po każdym pchnięciu. Poza tym starała się pieścić palcami cipkę Victorii, tak jak jej obiecała, za co Victoria również starała się jej  rewanżować tak, jak mogła. Długo to nie trwało, bo Olivia reagując maksymalnie na 'ostrą' akcję kutasa Roberta, rozdarła się w pewnym momencie i znieruchomiała, z kutasem Roberta niemal w brzuchu, kiedy zagłębił się w niej do końca. Dość szybko się pozbierała i sama wysunęła się spod Roberta, przesuwając się na bok i ustępując miejsca Victorii, która natychmiast podsunęła się pod niego. Będąc nieźle podrajcowana miętoleniem jej cipki przez Olivię, ujęła będącego nadal w pełnym wzwodzie kutasa Roberta i wsunęła go w swoją mocno nawilżoną szparkę. Potem inaczej niż Olivia, podniosła nogi i zaplotła je na pośladkach Roberta, a potem przyciągnęła go do siebie, chcąc go poczuć równie głęboko. Olivia 'przerżnięta' brutalnie, tak jak chciała, przez Roberta, wyluzowana i szczęśliwa, chcąc wynagrodzić siostrze, że pozwoliła jej na 'zabawę' z Robertem jako pierwszej, zaczęła ją pieścić z wyczuciem, ale w sposób, który Victoria preferowała. Z jednej strony Robert 'rżnąc' ją nie mniej brutalnie niż Olivię, bo tak mu sygnalizowała nogami, którymi przyciągała go do siebie, szybko i mocno, penetrował jej cipkę głęboko, co rusz sięgając ustami i językiem do jej piersi, ssąc je, liżąc i podgryzając, a z drugiej Olivia, która 'grała' swoimi drobnymi paluszkami na jej łechtaczce. Victoria zalewana wprost doznaniami, płynącymi szeroką rzeką przez jej ciało, szybko zbliżała się do finału i nie tylko ona. Robert niesamowicie podniecony ciasną cipką Olivii, tak że był prawie na granicy 'finału', teraz wrzucił na luz i penetrując głęboko równie ciasny 'futeralik' swojej żony, poczuł jak jego kutas zaczyna pulsować. Victoria, która znała już jego odruchy i reakcje, też to poczuła i kiedy trysnął w nią z dużą siłą, wydając westchnienie ulgi, wrzasnęła i wybuchła ogarnięta mocnym, obezwładniającym ją orgazmem, przyciągając go mocno nogami do siebie i znieruchomiała.        
- Olivio, poszukaj ręcznika, bo Robert wpompował we mnie z litr nasienia, a 'korek', który to trzyma we mnie, właśnie się zwija - odezwała się kiedy doszła do siebie. Olivia poderwała się z posłania, a kutas Roberta po krótkiej chwili z charakterystycznym 'chlupnięciem' opuścił jej cipkę. Ale Olivia czekała już w pogotowiu, trzymając w ręku ręcznik. Wytarła Robertowi kutasa, a potem cipkę siostrze. To, po co tu przyjechali, zostało załatwione ku zadowoleniu ich całej trójki.  
- To teraz możemy jechać dalej. Mihaela i Violettina tym razem będą musiały obejść się smakiem i poczekać na następną okazję - podsumowała całe zdarzenie Victoria. Robert pokiwał głowa, na znak, że zgadza się z nią całkowicie. Olivia swoje myśli zachowała dla siebie. Teraz należało starać się dojechać możliwie szybko do Krakowa, tak aby Robert mógł  załatwić sprawę w firmie i mieć ten problem z głowy. Ogarnęli się więc i Victoria udała się do kuzynek, aby przedstawić im całą sprawę. Widząc niezadowolenie szczególnie Violettiny, która przepadała za Robertem podobnie jak Olivia, nie mówiąc o jego kutasie, który też chętnie trzymałaby w sobie w dzień i w nocy, obiecała jej, że po załatwieniu sprawy w Krakowie, pozostanie im do końca wakacji jeszcze dużo czasu i w powrotnej drodze będą mogli zatrzymywać się, gdzie tylko zechcą czy zapragną. W ten sposób rozładowała sytuację. Zebrali się więc i po krótkiej chwili byli w drodze do Krakowa. Robert ponownie włączył GPS i w przewidzianym czasie dojechali do przydrożnego parkingu przed Niepołomicami, gdzie znajdował się wspomniany wcześniej bar. Robert zajechał w jego pobliże i zatrzymał się obok kilku stojących samochodów. Weszli do przestronnej sali i zajęli miejsca przy dużym stole. Dziewczyny udały się do toalety, zdając się całkowicie w zakresie wyboru dań i napojów na gust czy wyczucie Roberta. Robert przeglądnął pobieżnie kartę menu leżącą na stole. Po chwili pojawiła się kelnerka czy właścicielka lokalu. Poprosił o pięć zup pomidorowych oraz o pięć dużych zestawów drugich dań; w tym podwójnego kurczaka, frytki, zestaw surówek oraz osiem butelek soków Tymbark; pomarańczowego i z czarnej porzeczki oraz jedno duże piwo Okocim. Na deser zamówił duże porcje lodów o mieszanych smakach. Kiedy dziewczyny wróciły z toalety, czekała już na nie gorąca pomidorowa zupa, soki oraz piwo dla Victorii. Po chwili pojawiły się panie z personelu, stawiając przed każdym z nich tace z dużymi drugimi daniami. Kiedy Victoria z Mihaelą zobaczyły na tacy te olbrzymie porcje jedzenia, zrobiły wielkie oczy. Natomiast Violettina, a szczególnie Olivia duże porcje jedzenia przyjęły z pomrukiem zadowolenia. Skończyło się na tym, że tak Victoria jak i Mihaela  przełożyły na tace swoich sióstr przynajmniej po pół porcji frytek i surówek. Victoria ponadto podzieliła się piwem z Mihaelą, która za piwem zwykle nie przepadała, ale teraz chciała spróbować. W rewanżu za piwo, podzieliła się z Victorią sokami z Tymbarku. Po uporaniu się z obiadem, panie z personelu doniosły pięć dużych pucharów z lodami, wzbudzając prawdziwy aplauz młodszych konsumentek. Po zakończeniu obiadu, Robert kartą uregulował należność z doliczeniem sowitego napiwku, bo z obiadu wszyscy byli zadowoleni. Ponownie zajęli miejsca w kamperze i ruszyli w stronę Krakowa, aby pokonać ostatni już odcinek drogi. Była to jeszcze pora przed szczytem, więc udało im się dojechać przed dom Roberta w przyzwoitym czasie. Robert miał co prawda przy sobie klucze od domu, ale nie chciał stawiać w kłopotliwej sytuacji Gosi czy jej męża, więc zadzwonił domofonem przy furtce. Po chwili w drzwiach pojawił się syn Gosi, po czym widząc Roberta, podniósł raban na cały dom i zniknął wewnątrz, zapominając z tego wszystkiego otworzyć furtki. Dopiero po ponownym dzwonku Gosia otworzyła furtkę, wykrzykując radośnie i biegnąc jak dziewczynka w stronę Roberta. Spotkali się niedaleko furtki i Gośka złapała Roberta w objęcia, witając i zamykając go w ramionach w prawie matczynym uścisku, a była od niego starsza o niecałe dwa lata. Do tego chyba z rozpędu nie pocałowała go jak zwykle buziakiem w policzek, ale w usta, jak stęskniona, wyczekująca na niego kochanka. Dopiero widząc zbliżającą się Victorię, zreflektowała się i oderwała od Roberta, zawstydzona i zażenowana.
- Victorio, nie bierz sobie przypadkiem do serca tego, co zobaczyłaś. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy, odkąd znamy się z Robertem, że zamiast w policzek, pocałowałam go w usta - sumitowała się Victorii, obejmując ją podobnie jak Roberta i całując buziakami w policzek.
- Gosiu, nie wiem dlaczego usprawiedliwiasz się z czegoś, co w waszym przypadku było i powinno być naturalne. Przecież znacie się długo i jesteście jak rodzina, przepraszam, jesteśmy już jak rodzina - Victoria nie zamierzała dąsać się, o to, że Gosia pocałowała jej męża w usta.  
- Witając się  z twoim mężem, też pocałuję go w usta i będziemy kwita, tak jak teraz my - to mówiąc objęła Gosię i pocałowała w usta, jak kochankę. Gosia zaskoczona, popatrzyła na Roberta i widząc, że śmieje się z tego, odwzajemniła pocałunek Victorii, też w usta.  
- To teraz witajcie w swoich progach, bo zaczęliśmy od całusów, muszę przyznać, że bardzo przyjemnych całusów, a nie przywitałam was jak gospodarzy-gości - Gosia co rusz plątała się, nie mogąc opanować radości, że widzi ich całych, zdrowych i wyglądających na  zadowolonych czy szczęśliwych.                    
- Ania i Rafał wie, że przyjeżdżacie dziś? - zapytała, bo sama też nie wiedziała, że mają przyjechać ani kiedy.
- Nie wiedzą, bo sami nie wiedzieliśmy, kiedy uda nam się dojechać - poinformował ją Robert, taksując Gosię wzrokiem. Dawno jej tak rozradowanej i nieco chaotycznej nie widział. Czyli wypoczynek, słońce robią swoje. Była na pełnym luzie, opalona jakby urlop spędzała z rodziną nie w Polsce, kilka kilometrów od swojego mieszkania, ale na przykład na Majorce. W luźnych spodenkach i t-shircie wyglądała ślicznie, dziewczęco i pociągająco. Gosia zorientowała się, że Robert ją lustruje, nie jak oddaną współpracownicę, ale jako kobietę i zmieszała się. Na to nie była przygotowana. Nie żeby miała coś przeciw temu, ale od zawsze Robert był jej szefem, doceniał jej fachowość, oddanie firmie i traktował bardziej jak przyjaciółkę niż współpracownicę, za co odwdzięczała się zaangażowaniem i pracą o wiele bardziej wydajną, niż gdyby była zwykłym, normalnym pracownikiem. Czy czuła się wykorzystywana? Ależ skąd? Po prostu dla przyjaciela czy z przyjacielem pracować na pół gwizdka, nie wypadało. Gosia taka była i już, a Robert nigdy też nie dał jej odczuć, że podoba mu się czy interesuje go jako kobieta. Poza tym był dobrym przyjacielem jej męża, który od kilku lat prezesuje radzie nadzorczej firmy i to chyba był główny powód, że widział w niej tylko pracownika i przyjaciółkę. Aż do dzisiaj. Robert sam zrozumiał, że przed poznaniem Victorii i otwarciu się na miłość, obcowanie z kobietami, był jak w kokonie, w którym po śmierci żony sam dobrowolnie zamknął się. Teraz w Gosi zobaczył ładną, młodą kobietę, a nie tylko żonę przyjaciela i długoletnią współpracownicę. Gośka też to dostrzegła, bo często zerkała w jego stronę, jakby odkryła i odczuła niewidzialne  fluidy wysyłane przez ciało Roberta. Dotychczas to tylko ona wysyłała podobne fluidy w jego stronę, ale odbijały się od jego 'pancerza' czy kokonu, którym się otoczył, aby nie przeżyć po raz drugi bólu, jaki przeżył po stracie dwóch ukochanych istot. Czyli Victoria trafnie odkryła czy odczytała, co tak naprawdę drzemało czy drzemie w umyśle Roberta. To strach przed ponowną utratą bliskiej czy bliskich sobie osób. Po chwili do Gosi dołączył jej mąż, witając się z przyjezdnymi. Podszedł do Victorii i chciał normalnym buziakiem przywitać się z żoną przyjaciela, ale Victoria tak jak zapowiedziała, ujęła w dłonie jego twarz i wycisnęła mocnego całusa na jego wargach. Zaskoczony spojrzał na żonę i Roberta, a ci wybuchli śmiechem.  
- To rewanż Kazku za mojego całusa, bo też pocałowałam Roberta w usta, chociaż wcale tego nie planowałam - Gosia wyjaśniła mężowi całusa Victorii.
- Jeżeli tak, to też muszę odwzajemnić się Victorii - to mówiąc, teraz on ujął w dłonie twarz Victorii i złożył soczystego całusa na jej ustach. Z Robertem przywitał się mocnym uściskiem dłoni i wzajemnym poklepaniem po ramieniu. Z pozostałymi przyjezdnymi dziewczynami oraz dziećmi Gosi i Kazimierza powitanie było podyktowane stopniem zażyłości. Olivię Gośka potraktowała jak córkę i tak ją też przywitała, wylewnie i rodzinnie, natomiast z Mihaelą i Violettiną po przyjacielsku, serdecznie. Wszystkie trzy odwzajemniły się podobnym zachowaniem. Dzieci Gosi i Kazimierza; prawie rówieśnik Olivii Julian i młodsza o dwa lata Kasia, powitały Roberta jak rodzonego wujka, z tym, że Kasia nie odmówiła sobie uwieszenia mu się na szyi i wycałowania skrawek po skrawku jego buzi, na co wujek Robert zawsze jej pozwalał, będąc jej ojcem chrzestnym, a ona od dzieciństwa skwapliwie z tego korzystała. Lata mijały, a Kasia zachowywała się nadal jak mała dziewczynka, pomimo tego, że z dziewczynki stała się dużą nastolatką oraz protestów jej matki, która próbowała jej to wyperswadować, zawstydzając ją, że zachowuje się nie jak nastolatka a mała dziewczynka. Kasia sobie nic z tego nie robiła, w dalszym ciągu testując wujka Roberta, na ile sobie może pozwolić, łącznie z całowaniem go w usta. Tak Kasia jak i Julian Victorię, czyli żonę wujka Roberta, jak i pozostałe dziewczyny powitali z nieukrywaną sympatią oraz z pozbawionym nieśmiałości młodzieżowym nastawieniem i zachowaniem. Po powitaniu Robert otworzył bramę i wjechał kamperem na podjazd przed garażem, stawiając samochód w miejscu umożliwiającym wyjazd z garażu. Gosia tymczasem ogłosiła przez komórkę pospolite ruszenie, zawiadamiając o przyjeździe Roberta z żoną najbardziej zainteresowane osoby w firmie, na czele z Anią i Rafałem. Oboje pojawili się w domu Roberta w przeciągu kilkudziesięciu minut i przywitali się z przyjezdnymi w podobnym stylu co Gosia wraz z mężem Kazimierzem. Następnie Gosia i Ania w błyskawicznym stylu przygotowały i zorganizowały poczęstunek wraz z napojami w salonie, a pozostałym towarzystwem zajęła się Victoria, która chciała umożliwić Robertowi nieskrępowaną, swobodną dyskusję na interesujące ścisłe kierownictwo firmy tematy, a przede wszystkim omówienie spraw związanych z przygotowaniami firmy do nowej emisji akcji na giełdzie. Ponieważ sama nie miała ani znajomości ani rozeznania w tym temacie, zaproponowała Robertowi, że zajmie się resztą towarzystwa wraz z dziećmi Gosi i Kazimierza, aby mogli w swoim gronie omówić to, po co przyjechali do Krakowa.  Rzuciła więc siostrze, kuzynkom i dzieciom Gosi hasło  leżakowania i ewentualnej zabawy w basenie czy jego okolicach. Zrzucili więc ciuchy i założyli opalacze czy stroje kąpielowe, następnie przedyskutowała z podopiecznymi formę zabawy, a ponieważ wcześniej dowiedziała się, że Julek jest już doskonale obeznany i zorientowany w działaniu całej maszynerii i sterowania urządzeniami w basenie, poprosiła go o poprowadzenie przebiegu zabawy z udziałem urządzeń basenowych. Kiedy więc Julek z Victorią organizowali aktywny wypoczynek dla Olivii, Kasi, Mihaeli i Violettiny, Robert , Rafał, Ania i Małgosia z mężem podjęli dyskusję nad problemem i dotyczącymi nowej emisji akcji związanej z rozszerzeniem działalności spółki oraz zdobyciem dodatkowych zasobów na ich sfinansowanie.
- Przyjechałem zgodnie z ustaleniami czy sugestiami z waszej strony, ale powiedzcie mi, jaki macie problem z prospektem emisyjnym, bo o ile mi wiadomo, uprawniony rewident wszystko dokładnie sprawdził i przeliczył, nie mając żadnych zastrzeżeń do sprawozdania i wyników firmy, więc w czym rzecz i do czego byłem czy jestem wam potrzebny? - Robert w jednoznaczny sposób dał swoim współpracownikom do zrozumienia, że cieszą się jego pełnym zaufaniem i nie tylko mogą, ale i powinni w pełni korzystać ze wszystkich uprawnień i pełnomocnictw jakich im udzielił, zastępując go całkowicie jako właściciela firmy.  
- Robercie, wiemy, że nam ufasz i wierzysz, ale w trakcie ustalania imiennych uprawnień do akcji z nowej emisji, nie spodobało się nam to, co przekazała nam główna księgowa, że chcesz zrezygnować z części przysługującego ci pakietu akcji jako właścicielowi firmy, na rzecz pozostałych członków ścisłego kierownictwa firmy. Dlatego między innymi chcieliśmy usłyszeć od ciebie, dlaczego tak zdecydowałeś i co tobą kierowało? - Rafał jako pierwszy jego zastępca i pierwszy vice-prezes firmy, zabrał głos również jako pierwszy i przedstawił Robertowi powód, dla którego chcieli się z nim spotkać. Robert wymienił spojrzenia kolejno z każdym z najbardziej zaufanych i bliskich mu ludzi w firmie.  
- A co dziwnego widzicie w tej mojej propozycji? To prawda, jestem właścicielem tej firmy, ale to już nie jest ta firma, którą była na początku. Teraz jest to już zespół spółek pod jednym szyldem, a ogólnie firma rozwija się nieźle i to miedzy innymi dzięki wam czy prezesom tych spółek. Zresztą dziwię się trochę, bo Kazimierz i cała rada nadzorcza dobrze wiedzą, dlaczego tak zdecydowałem - uzupełnił swoją wypowiedź Robert, widząc ich wyczekujące spojrzenia.
- Robercie, wyjaśniłem co prawda i przedstawiłem tak radzie nadzorczej jak i całemu gremium kierowniczemu firmy twój punkt widzenia i powody twojej decyzji o takim, a nie innym podziale akcji z nowej emisji, ale pojawiły się pewne wątpliwości, które zgłosił nie kto inny, jak tylko prezes naszej największej spółki; spółki budowlanej, która jakby nie mówić jest trzonem naszej firmy - rozpoczął swoją wypowiedź Kazimierz, 'przywołany' do tablicy przez Roberta.  
- To on uświadomił nam wszystkim, że na giełdzie trwa nieustanna walka i podchody, które niekiedy kończą się wrogim przejęciem danej firmy, tak jak było na początku naszej działalności. Gdyby nie twoja determinacja czy wręcz szaleństwo, tej firmy by już nie było, bo komuś ona wyraźnie przeszkadzała. Należy dodać, że wykorzystałeś niepowtarzalną szansę, kupując sześćdziesięcio procentowy pakiet przecenionych akcji tej firmy i stałeś się jej właścicielem. Skończyło się dobrze dla ciebie i dla firmy, ale równie dobrze mogłeś zostać całkowitym bankrutem z nic nie wartym pakietem akcji. Teraz rezygnując z części akcji na rzecz członków kierownictwa i pozbawiając się znaczącej części akcji, możesz ponownie kusić czy prowokować los. I tu nie chodzi o ciebie, ale o bezpieczeństwo firmy i losy nas wszystkich. Przybyło w firmie wielu nowych ludzi i nikt nie wie o czym myślą czy marzą. Doceniając twój gest Robercie, prosimy; nie prowokuj losu i pozostaw w swoich rękach przynajmniej pięćdziesiąt pięć-sześć procent akcji - Kazimierz wzruszony niejako, zakończył swoją wypowiedź, apelując między innymi o ponowne przemyślenie swojej decyzji przez Roberta, nawet wbrew własnemu interesowi, bo przecież część tych akcji mogła przypaść i jemu. Robert jeszcze raz obrzucił spojrzeniem siedzących przy stole współpracowników i widząc, wpatrzone w siebie z niejaką nadzieją oczy, zamyślił się na chwilę.
- Muszę przyznać się wam, że tego pod uwagę nie brałem. Można co prawda określić jakąś tam część akcji, jako 'nieme', ale nigdy nie wiadomo, czy kiedyś ktoś nie zmienił by ich, na uprzywilejowane, zmieniając statut firmy. Nigdy też nie zakładałem, że przydzielone wam akcje, mogłyby przejść w niepowołane ręce, ale tak jak Kazimierz powiedział, po co kusić los? Teraz nie mam do tego głowy, ale tak jak jesteśmy, w niedalekiej przyszłości musimy wspólnie przemyśleć, w jaki sposób będziecie mogli stać się współwłaścicielami firmy i zawrzeć taki pakt, który uniemożliwi przeprowadzenie jakiegokolwiek skutecznego ataku na naszą firmę. Proponuję wobec tego, pozostawienie w moich rękach pięćdziesiąt pięć procent akcji, a te pięć procent rozdzielić pomiędzy was, dołączając do tego ewentualnie szefów spółek, w tym obowiązkowo prezesa spółki budowlanej - Robert przedstawił swój pogląd i sugestie co do omawianej sprawy.
- Ponieważ zgodziliśmy się co do pakietu dla naszego prezesa, resztę spraw biorę na siebie, zgodnie z pełnomocnictwami udzielonymi nam przez Roberta. A teraz proponuję, korzystając z chwilowej obecności w naszym gronie Roberta i Victorii, zakończenie spraw służbowych i  zorganizowanie wspólnego grilla, bo zakładam, że na razie Robert zajęty młodą żoną, nie ma zamiaru przerywać 'podróży poślubnej', co prawda nie po Europie Zachodniej, jak sugerowaliśmy czy jak sam planował, ale gdzieś w okolicach Europy Środkowo - Wschodniej - podsumował spotkanie Rafał, który zabrał ostatni głos, zyskując pełne poparcie dla swojej propozycji. Gosia z Kazimierzem jako zastępczy gospodarze poderwali się od stołu, chcąc zająć się zakupami, ale Robert ich przystopował.
- Zjawiliśmy się zupełnie niespodziewanie i wy, zamiast nas opieprzyć, że w jakiś tam sposób zaskoczyliśmy was, to w kulturalny, gościnny sposób przyjęliście nas jak długo wyczekiwanych, bliskich gości, więc pozwólcie nam z Victorią, że to my sfinansujemy to wieczorowe  spotkanie. Kazimierz wraz z Victorią zajmie się wami jako gospodarz, a ja z Gosią pojedziemy na zakupy, zgoda? - Robert przedstawił zebranym propozycję nie do odrzucenia.  
- Oczywiście, że zgoda! - Gosia odniosła się wręcz z entuzjazmem do propozycji Roberta. Ponieważ nikt nie miał zamiaru sprzeciwiać się jego propozycji, więc Robert podniósł się od stołu, a Gosia wraz nim.  
- Chyba nie masz zamiaru jechać na zakupy kamperem? - zapytała ze śmiechem Gosia.
- To zależy! Ale jak nie będzie czym, to pojedziemy kamperem. Można więcej załadować - odpowiedział żartobliwie, wiedząc, że Kazimierz i Gosia posiadają dwa samochody.
- Jedźcie moim, bo jest większy niż Gosi i ma większy bagażnik - zaproponował Kazimierz, dostrajając się do żartobliwego tonu Roberta, wręczając mu kluczyki i dokumenty samochodu.  
- Gośka nie lubi jeździć tym samochodem, uważając go za małą ciężarówkę a nie samochód osobowy - wyjaśnił, widząc pytający wzrok Roberta, dlaczego kluczyki daje jemu a nie żonie.
Wyszli z salonu i widząc Victorię, która zorientowała się, że zakończyli spotkanie, szła w ich kierunku, przedstawił jej w skrócie, że załatwili sprawę, z powodu której przyjechali oraz że razem z Gosią jadą na zakupy, a ona i Kazimierz mają zająć się gośćmi. Victoria przyjęła z zadowoleniem fakt, że sprawa została załatwiona, jak również, że Robert chce sfinansować zakupy związanie z grillem i nie tylko, mając na uwadze, że będą nocować w ich domu.
Otworzyli więc garaż i Robert wyprowadził z garażu wypasionego vana Nissana, z napędem na cztery koła. W wakacje Gosia i Kazimierz wraz z dziećmi lubili włóczyć się po nieznanych, malowniczych terenach i okolicach w Polsce, stąd ten prawie terenowy van. Ustalili z grubsza co mają kupić i mieli ruszyć, kiedy podbiegła do nich Kasia.
- Pamiętajcie o pizzy. Dawno jej już nie jedliśmy, a z tego co wiem, to wszyscy się na nią piszą. Wujku, mama wie jaką lubimy - powiedziała, będąc pewna, że wujek Robert jej nie zawiedzie. Ruszyli w końcu. Wyjechali na główną drogę.  
- To gdzie jedziemy? Bo przez tę pizzę, ja nie mam pomysłu - przyznał Robert.
- Najlepiej w jakieś ustronne miejsce - odezwała się naraz Gosia. Robert omal nie wjechał na krawężnik. Podjechał kawałek dalej i zatrzymał się. Odwrócił się w jej stronę i popatrzył w oczy. Gosia wytrzymała jego wzrok.
- Trudno Roberciku! Obudziłeś demona, który drzemał we mnie, od chwili, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Teraz ten demon żąda krwi, mojej albo twojej - Gosia powiedziała to bez emocji i bez uśmiechu, używając sobie tylko wiadomej przenośni, co do demona i krwi.
- Gosiu, możesz powiedzieć o co tu chodzi? Używasz słów brzmiących groźnie, czy zrobiłem coś nie tak? - Robert był autentycznie skołowany, a wyglądało na to, że Gosia fajnie się bawi.
- Ty nie zrobiłeś nic! To twoje ciało odpowiedziało na sygnały, wysłane przez moje. Nie czujesz tego? - odpowiedziała w stylu swojej poprzedniej wypowiedzi. Robert pokręcił głową z niedowierzaniem.  
- Gosiu, to dzieje się naprawdę? - zapytał jakby nie był faktycznie pewny tego, co usłyszał. …cdn…

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Mmakao

    @franco
    3 dni temu natrafiłem przypadkiem na Twoje fantastyczne opowiadania.
    Są one niesamowicie wciągające, napisane w mistrzoski sposób.
    Myślałeś kiedyś o napisanie książki?
    Kiedy można się spodziewać następnej części?
    Mam ogromną prośbę:
    Czy mógłbyś zażegnać groźbę stosunku z Gośką? Nie ma chyba sensu pakować na minę szczęśliwe małżeństwo Victorii i Roberta.
    Oraz czy masz zamiar ukrócić zapędy młodszych sióstr i kuzynek Victorii wobec Roberta?

    1 cze 2018

  • Użytkownik Robert72

    Ja też myśle że Robertowi nie potrzeba kłopotu z Gośką .  Cłość super !!! :yahoo:

    30 maj 2018

  • Użytkownik Plmatrix

    Czekam na kolejne części,bardzo pięknie się to czyta , czekam na punkt kulminacyjny jak Victoria będzie w ciąży

    25 maj 2018

  • Użytkownik POKUSER

    No to, to ja rozumiem. Podróż, dialogi, akcja - tak trzymaj :) A szczegóły rewelacja, dziękuję  :D

    25 maj 2018

  • Użytkownik POKUSER

    @franco to wtedy Tobą potrząsne i sodówkę wygazujemy ;)

    26 maj 2018

  • Użytkownik TojaPysiorka96

    A właśnie że pisz tak,myślę że to i tak będzie na zasadzie "Victoria będzie wiedziała" i się przyłączy ,a teraz dopiero jest dużo osób, które się bardziej niż lubią i mam nadzieję mają duże oczekiwania względem siebie, a jeszcze większe pragnienia i potrzeby. Już się doczekać nie mogę. Oby tylko Victorii nic się nie działo i niech się bawią wszyscy ku uciesze swojej i mojej hihihi. Dziękuję :*

    25 maj 2018

  • Użytkownik stoper

    nie proszę nie ciągnij tego dalej tak. jeśli Robert zdradzi Victorię to to będzie największa głupota w tym opowiadaniu

    25 maj 2018

  • Użytkownik franek42

    @stoper Witam. Miło, że jesteś i spokojnie! Robert to też człowiek, a nie robot, chociaż jego imię zbliżone jest do tej nazwy. Pozdrawiam

    25 maj 2018

  • Użytkownik Gaba

    Nareszcie piszesz bez zadęcia!!! Treść, akcja, dialogi- no ŁAPA W GÓRĘ!!! Pewnie! Kurcze, starczy, bo wleziesz w samo uwielbienie! Pozdrawiam👍

    24 maj 2018

  • Użytkownik franek42

    @Gaba Witam. A już myślałem czy miałem nadzieję, że będziesz omijał dalekim łukiem 'franka42'. Też cię lubię, chociaż czasem 'dowalasz' z grubej rury. Ale szanuję cię, bo piszesz czy oceniasz bez klajstrowania. A co do mojej 'tfórczości' jak to ktoś oceniał, piszę zależnie od nastroju, pogody, nastawienia wewnętrznego, a przede wszystkim od pomyślunku. I to tyle. Dziękuję i pozdrawiam

    25 maj 2018

  • Użytkownik franek42

    @Gaba Witam ponownie. Nie przesadzaj z tym wrogiem nr 1, bo nigdy tak nie myślałem. Czasem rzeczywiście lubisz 'stłamsić' kogoś do cna, ale cóż, tak już masz i albo się to akceptuje albo olewa. Jeżeli ktoś nie ma grubej skóry, to nie musi się publikować i wystawiać na takie czy inne opinie. Były czasem momenty po twoim wpisie, że myślałem o daniu sobie spokoju z tą 'zabawą', ale widząc ile ludziom chce się to czytać, to biorę się od nowa do pisania. I to tyle. Poza tym nie możesz być złym człowiekiem, czy twardzielem, jeżeli pies cię lubi i akceptuje, a do tego pewnie cieszy się, że ma pana, który go do lasu na spacery zabiera. Miłych spacerów obu wam życzę i pozdrawiam

    25 maj 2018