Ukojenie 2 – Młody cz. 21

Ukojenie 2 – Młody cz. 21– Tato, tak się nie robi, wiesz? – wyrzuciła natychmiast pretensjonalnie Julie, gdy tylko weszła do kuchni.
      – Ale o co chodzi? – Zdziwił się mężczyzna.
      – Kurwa, o co?! Każesz mi wracać, bo już jedziecie, przyjeżdżam, a ciebie nie ma! – Uniosła się dziewczyna.
      To jeszcze bardziej dało Trevorowi do myślenia, Julie nigdy nie zachowywała się tak wobec ojca.
      – Jul, wyluzuj, co się stało? – Zniesmaczył się Billy. – Dwadzieścia minut w tą czy w tamtą?
      – Tak, kurwa, dwadzieścia minut – syknęła nastolatka i zła na cały świat, usiadła na krześle pod oknem.
      – Julie, co się stało? – powtórzył Billy, kucając przed córką, jego również zaniepokoiła niecodzienna postawa dziewczyny.
     – Nic, powiem ci w domu.
      – Wszystko ok? – zapytała Emma, zawisając nad partnerem.
      – Nie wiem – mruknął Billy.
      – A gdzie Tommy? To oni przywieźli te ryby?
      Trevor nie załapał, odpłynął głęboko w czeluści przemyśleń. Siedząca obok Julie szturchnęła go łokciem i gdy się „obudził”, wskazała głową Emmę.
      – Co? – Spojrzał na matkę oślim wzrokiem.
      – Pytałam, czy to Tommy przywiózł ryby i gdzie jest, bo nie ma samochodu.
      – A skąd ja mam wiedzieć? Czy ja go pilnuję? – warknął nieuprzejmie chłopak. – A ryby złowiłem u Dario za płotem, nieźle tam biorą – dodał złośliwie.
      – TREVOR! – zagrzmiała Julie, była w tej chwili dość groźna.
      – Ej, co się dzieje? – zapytała Emma, stając jak żołnierz przed synem.
      – Nic – mruknął chłopak.
      – Cześć. – Gęstnienie atmosfery przerwała Lisa, która zaraz uściskała Emmę i podała rękę Billy’emu. – Super, że już jesteście. Co z nimi? – Wskazała głową stojące w misce pstrągi. – Może zjemy na kolację? Resztę oczyściliśmy z małym i wsadziłam do zamrażarki, będzie na trochę. Tylko Em… czegoś ty tam napchała? Ledwo upchnęłam. – Zaśmiała się.
      – Niczego, zawsze jest załadowana. Jasne, zjemy na kolację, świeżą rybką nigdy nie pogardzę – odparła blondynka i wymownie spojrzała na syna, bardzo pozytywnie zaskoczona słowami szwagierki.
      – Em, jednak musimy kupić tą zamrażarkę, bo tak nie idzie żyć – rzekła Lisa, zasypując kolejną kawę. – Ja rozumiem, że dzieciaki jedzą frytki nałogowo, ale ta paka zajmuje całą szufladę.
     – Tylko trzy kilo, nie ma biedy. – Trevor zabrał głos i w końcu lekko się uśmiechnął. Otworzył lodówkę. – Co chcesz? – Spojrzał na Julie.
      – Obojętnie.
     Dał jej colę, sam także wziął i wrócił na miejsce. Susan szarpała go coraz bardziej, chyba pierwszy raz w życiu nie mógł się doczekać, kiedy pójdzie do szkoły.
      – Dobra, to kto robi? – zapytała Lisa.
      – Billy! – odparły razem kobiety i natychmiast uderzyły śmiechem.
     – Ja? – Mężczyzna szeroko się uśmiechnął.
      – No pewnie, robisz świetne ryby – podsumowała Emma. – Mięso zresztą też.
      – Kurwa mać! – Nagle Julie zerwała się z miejsca i wyszła szybkim krokiem, trzasnąwszy po chwili wejściowymi drzwiami.
Wszyscy dorośli spojrzeli po sobie, totalnie osłupiali, a za moment na Trevora. Ten tylko wzruszył ramionami.
      – Mały, co się dzieje? – zapytała kolejny raz surowo Emma.
      – Nic – burknął chłopak, wstał i poszedł za przyjaciółką. Siedziała na ławce, operując dziwną miną.
      – Jul, co jest? – Wręczył jej puszkę, którą zostawiła.
      – No widzisz? „Wracaj, bo zaraz będziemy i pojedziemy do domu”. Ja nie mam nic przeciwko tej kolacji, sama chętnie bym coś zjadła, ale po co robić takie rzeczy? Kurwa, Trevor, ten koleś był mocno podpity i bardzo źle mu z oczu patrzyło, mam złe przeczucia. – Dziewczyna obnażyła w końcu swoje obawy. – Sprawiał wrażenie, że gdyby mógł, z miejsca by ją zaatakował, ale jak zobaczył mnie, mina mu zrzedła – dodała.
      – Julie, co się dzieje, co to za słownictwo? – Billy wyskoczył na zewnątrz.
      – Nic.
      – Jul!
      – No kur… – znów jej się wyrywało, ale w porę ugryzła się w  język. – Każesz mi wracać, a wcale nie zamierzasz jechać. To jeśli nie byłeś pewny, czy pojedziemy, nie mogłeś wrócić taksówką i nie zawracać mi głowy? Miałam sprawę, którą przez ciebie rzuciłam w diabły, żeby szybko przyjechać, bo ci się tak bardzo śpieszyło, i co? I właśnie widzę, jak ci się śpieszy – warczała wściekła nastolatka.
    – Ale dziecko, co się stało, bo nie rozumiem. Chcesz wracać do domu? – zapytał Billy, który kompletnie się pogubił.
      – Kurde, tato, czy ty słuchasz, co ja do ciebie mówię?
      – Słucham, ale nadal nie rozumiem. Jaką sprawę?
      – Dobra, nieważne, porozmawiamy w domu, ok?
      – To chcesz jechać? Jeśli tak, to pojedziemy.
      – Nie, zjedzmy kolację, teraz to i tak już nie ma znaczenia – mruknęła dziewczyna.
      Nicole pojawiła się na horyzoncie i przerwała tą niewygodną potyczkę. Zaplątany w  całej sytuacji Billy ciężko westchnął i wrócił do domu. Trevorowi mina skwasiła się jeszcze bardziej, ale natychmiast złagodniała, gdy zobaczył, że małolatka chyba płacze. Dziewczyna spuściła głowę i chciała przejść obok, niezauważona, zatrzymał ją jednak, wyskakując przed jej nosem.
      – Co się stało? – zapytał chłodno.
      – Nic.
      – Nicki!
      – Nic, ten koleś znowu się do mnie uczepił. On od dwóch tygodni nie daje mi spokoju, nie wiem, o co mu chodzi. Wykręcił mi rękę i teraz boli – wystękała brunetka.
      – Co zrobił? – Wściekł się Trevor. – Czemu on cię zaczepia, za co wykręcił ci rękę?
      – Nie wiem, on ogólnie czepia się do różnych dziewczyn – wyjaśniła małolata, pociągając nosem. – Zagroziłam, że wszystko powiem bratu, wtedy wykręcił mi tą rękę.
      – Gdzie on teraz jest?  
      Julie podeszła i w ciszy stanęła obok z rękoma w kieszeniach.
      – Chyba poszedł do domu.
      – On jest w twojej klasie?
      – Tak. On też wyłudza od słabszych pieniądze i robi różne, głupie kawały, a że w klasie się go boją, to nikt nie podskakuje. W piątek zabrał mi trzy dolce, dla Jolie zabrał pięć, ale my nic nie mówiłyśmy, bo po co? Ja nie chcę wyjść na kabla. On i jeszcze jeden taki chłopak – wywaliła Nicki jak na spowiedzi.
      – To czemu wcześniej nic mi nie powiedziałaś?! – wydarł się chłopak, strasząc siostrę jeszcze bardziej.
       – Ej – wtrąciła Julie.
      – No kurwa, co „ej”! Prześladuję ją jakiś gnój i ta nic nie mówi? Co, mam skakać z radości? – warczał Trevor, był już na granicy wytrzymałości. – Oklepię typa, to się opamięta!
      – Nie bij go, bo poleci na skargę i będziesz miał kłopoty – powiedziała cicho Nicole. – On się ciebie boi, bo jesteś starszy i powiedział, że jak coś ci powiem, to nie mam życia w szkole.
      – Taaak? – Trevor uniósł brwi. – To zobaczymy.
      – Trevor, ale nie mów, że ja ci powiedziałam. – Dziewczyna spanikowała.
      – Nicki, jak to: „nie mów”?
      – Normalnie. Ja nie chcę wyjść na donosicielkę, poza tym on się ciebie boi i jak zostawi mnie w spokoju, to będzie mścił się na Jolie, bo mieszkają obok siebie.
      – Dobra, coś wymyślimy.
      – I Trevor, nie mów mamie, nie chcę, żeby się denerwowała.
      – Spoko. Dobrze, że mi powiedziałaś, ale wiedz, że masz pozamiatane za to, że tak późno, rozumiesz?
      Nicole zamilkła.
      – Dobra, spadaj – Chłopak poczochrał siostrę po głowie, robiąc jej iście artystyczną szopę.
      – Kurwa, spieprzaj! – syknęła, ale zaraz uciekła do domu.
       – No widzisz? – Trevor spojrzał na przyjaciółkę. – Obrywa, skarży się, ale na „kurwa” nadal ją stać – zaśmiał się.
      – Ciekawe, po kim to ma? – Julie tępo się uśmiechnęła.
     – Jul, wyluzuj już, ok? I tak nic nie możemy poradzić – rzekł Trevor, obejmując zasmuconą dziewczynę.
      – Idziemy na piwo? – wyskoczyła nagle blondynka.
      – Na piwo?
     – Tak. Chodź, kupimy tu na rogu… po jednym i wypijemy koło drzewka.
      – Przecież wracasz samochodem.
      – Przestań, jedno piwo? Ojciec na pewno będzie robił kolację, więc przewiduję, że wcześniej niż o dziewiątej stąd nie wyjdziemy.
      – Dobra, chodź, tylko powiem matce.
      Trevor nie wchodził, tylko z progu krzyknął:  mamo, idę z Julie się przejść!
      – Za pół godziny kolacja! – usłyszał, więc zadowolony, że nie było protestów, zaraz dołączył do koleżanki.


      – Tu gnojek mieszka. Dorwę go jutro, to mu nogi z dupy powyrywam – odgrażał się Trevor, wskazując Julie ładny, brązowo-biały dom.
      – Dom wygląda, jakby jego rodzice nie narzekali na brak kasy, więc dlaczego wyciąga od innych? – zapytała zniesmaczona dziewczyna.
      – A bo ja wiem? Pewnie chce się popisać.
      – Trevor, ja cię tylko proszę – nie właduj się w kłopoty, ok?
      – Spoko – odparł chłopak, uśmiechając się chytrze.
      – Spoko, spoko, już ja znam to twoje „spoko”. Otworzysz? – Julie podała mu reklamówkę.
      Chłopak zapalniczką otworzył butelki i zaraz wręczył jedną przyjaciółce.
      – Palisz? – zapytała zdziwiona dziewczyna, widząc, czym otworzył piwa.
      – Nie, tak ją noszę już sporo czasu.
      – Jutro masz jazdę?
      – Yhym.
      – I co? Jak ci idzie?
      – Dobrze, ale jego zdaniem niedobrze. No co za kutas, mówię ci, już gorzej trafić nie mogłem. A to ruszam za szybko, za agresywnie, a to za wolno, co w przyszłości może spowodować komplikacje na drodze; a to skręciłem za blisko krawężnika, a to zaparkowałem kilka centymetrów za daleko. No kurwa, co za tępa ciota, czuję, że chuj złośliwie mnie obleje. No jak można skręcić za blisko krawężnika, no powiedz? Co, siedzi z linijką za oknem i mierzy? To chyba stary kawaler i wcale nie rucha, bo nie tylko do mnie się czepia. Gadałem z innymi i mówią to samo.
      – Może on liczy na łapówę? – stwierdziła Julie.
      – A bo ja wiem? Może?
      – Ale nie denerwuj się, zdasz. Ja też zdałam dopiero za drugim razem, bo miałam tak samo pojebaną sukę, jak twój dziadek. I jak na złość, przy drugim podejściu dali mi ją ponownie, albo szmata sama się o to postarała. I nadal bym nie zdała, ale jej posmarowałam. Ojciec nic o tym nie wie i się chociaż nie wygadaj, bo mi nogi z dupy powyrywa – zaśmiała się dziewczyna.
       – Co? – Trevor wybałuszył oczy. – Dałaś jej kasę?
      – Siedemset dolców.
      – No ładnie.
      – W sumie to mogłam dziwkę nagrać i wsadzić ją na minę, ale potem byłyby tylko niepotrzebne nerwy i ciąganie się po sądach. A zapłaciłam, bo wiedziałam, że umiem jeździć. Trzeci egzamin kosztowałby  mnie więcej, więc?
      – No dobra, ale skąd ja niby mam wziąć siedemset dolców? Ja nie mam dwóch. – Rozradował się Trevor, chwilowo zapomniawszy o Sue.
     – Wyluzuj, może on wcale na to nie liczy, może po prostu jest wredny, bo taka jego natura. Albo bardzo SZANUJE swoją pracę – zaakcentowała wesoło Julie, popijając piwko.
      – Nie wiem, ale tym działa mi na nerwy i jak mnie jutro zjeży, to mu w końcu powiem.
       Dziewczyna skomentowała to jedynie radosnym śmiechem.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1928 słów i 11147 znaków, zaktualizowała 30 maj 2020.

2 komentarze

 
  • Somebody

    Spokojnie, ja dopiero za 4 podejściem zdałam, także nie jest źle   :D

    31 maj 2020

  • agnes1709

    @Somebody Ja nie mam wcale i mam w dupie, O!

    31 maj 2020

  • Iga21

    @agnes1709 wolisz się w autobusie kisić? 😀
    W zasadzie, to ja też.  
    No ale tak sobie co nie co w życiu poukładałam, że mi prawko nie potrzebne.
    Wszędzie gdzie mi potrzeba, to i z buta mogę tam dotrzeć, bo blisko 😀

    1 cze 2020

  • Duygu

    Julie, oddychaj głęboko :O  Billy to taka kochana ostoja spokoju  :D  Aj, to prawo jazdy, umęczy tylko człowieka  :armscrossed:

    30 maj 2020

  • agnes1709

    @Duygu  Ale się potem w autobusie nie musisz kisić  :ciuch:

    30 maj 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Też prawda :)

    30 maj 2020