Ukojenie cz. 29

Ukojenie cz. 29– Jedź do jakiegoś metalowego sklepu, muszę kupić nowy zamek. Zakupy zrobimy wracając – mruknął.
      Wyjął chusteczkę ze schowka i przyłożył do krwawiącego miejsca. Zajrzał pod bandaż, myśląc, że typ porozrywał mu szwy. Wszystko było w porządku, bolało go tylko w miejscu zszycia.
      Przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani słowem. Chłopak po wejściu do domu od razu nalał szklankę alkoholu i klapnął na kanapie. Skrzywił się, bolały go żebra po tych ciosach.  
      – Może pojedziemy do lekarza? – Dziewczyna usiadła obok.
      – Nie.
      – Dlaczego go zaczepiłeś? Przecież nic się nie stało. Nie doszedłeś jeszcze do siebie, a już wdajesz się w bójki? – Uderzyła z pretensją, starając się to jednak zrobić bardzo łagodnie.
     – Kurwa, ja go zaczepiłem?! – zagrzmiał Trevor, furiacko kopiąc w stół.  
     Dziewczyna momentalnie ucichła.  
     – Kurwa! – zaklął soczyście i wyszedł na zewnątrz, trzasnąwszy z całej siły drzwiami.
      Wściekły usiadł na schodkach i odpalił Marlboro. Chciał się uspokoić, aby nie straszyć ukochanej. Nie udawało mu się to, zgasił więc papierosa i rozżarzył drugiego. Wciąż miał przez oczami uderzoną, padającą na podłogę dziewczynę, co nie pomagało w ukojeniu nerwów. Siedział tam dobry kwadrans i widząc, że Emma wciąż do niego nie wychodzi, wziął głęboki wdech i wstał.
      – Przepraszam. – Delikatnie przytulił dziewczynę. – Po prostu nie mogę ścierpieć jego egzystencji na tym świecie. Ale już niedługo... – rzucił, nie zastanowiwszy się zupełnie nad tym, co mówi.
      Emma nadal milczała, chyba jeszcze bardziej ją wystraszył.
      – Kotku, przepraszam – powtórzył. – Jestem wkurwiony, pierdolę głupoty. – Przytulił jej głowę do swojego ramienia.
      – Boję się, że zrobisz coś złego, dziwnie się zachowujesz – bąknęła dziewczyna.
      – Kotku, daj spokój, a co ja mogę zrobić? Pobiłem się z nim, bo wkurza mnie jego zachowanie w stosunku do ciebie, to wszystko. A to, że sobie pogadam... –  Trevor zaśmiał się sztucznie.
      Emma mocniej wtuliła się w tors szatyna.
      – Kotku, wrzuć na luz – uśmiechnął się.  – Chcesz wina?  
      – Nie. Albo chcę, ale dużo lodu.
      – Jak pani sobie życzy – rzucił wesoło chłopak i zniknął w kuchni.
      Jednak wesoły wcale nie był, ale nie chciał już zagęszczać atmosfery i przy okazji nakręcać samego siebie. Po chwili wręczył Emmie Martini i delikatnie chwycił jej twarz – rumieniec zniknął.
      – Muszę się wykąpać. Wino stoi w lodówce, ale jak chcesz lodu, mocno wciskaj guzik kostkarki. To stare gówno, nadaje się już tylko na złom – oświadczył Trevor, ucałował czoło dziewczyny i pokuśtykał do łazienki.  
      Noga wciąż bolała, ale uwinął się w kilka minut. Emma ledwie upiła alkoholu, szklanka była prawie pełna. Chłopak wziął swoją i znów poszedł po drinka, ale nalał tylko pół.
      – Jesteś głodna? Może coś zamówić? – uśmiechnął się niemrawo.
      – Niespecjalnie, ale jak chcesz coś zjeść, to dzwoń.
      – Nie, zjemy na mieście.
      Wziął sklepową torbę i ruszył do drzwi. Zaczął wykręcać zamek, ale ciężko mu szło, śruby były dość oporne. Z każdą minutą robił to coraz bardziej nerwowo, ale milczał i pracował dalej. Gdy wreszcie udało się skończyć, włożył klucz i przekręcił dwa razy – sprzęt działał bez zarzutu. Poszedł do szopy, przyniósł niewielką drewnianą deseczkę i przybił prowizorycznie w miejsce wybitej szyby. Poszarpał nią jeszcze, sprawdzając, czy jest dobrze przymocowana i rzucił młotek na szafkę. Emma cały czas przyglądała się temu w ciszy i zdążyła już zauważyć, że jest zły. Przez te wszystkie dni poznała dość dobrze chłopaka i jego wyrazy twarzy. Usiadł przy niej, ciesząc się, że zamek nie wkurwił go do granic, i dał dziewczynie jeden z kluczy.
      – Na wszelki wypadek – wyjaśnił. – Jedźmy coś zjeść?
      – Tak.
      Dał ukochanej kluczyki i władował się na miejsce pasażera. Zdziwiła ją decyzja chłopaka, ale nie skomentowała. Gdy tylko wyjechali na główną drogę, Trevor znowu zaczął uśmiechać się pod nosem. Emma w moment to wyłapała.
      – Co znowu? – Nastroszyła się.  
      – Nic – odparł, z wymalowanym na twarzy zadowoleniem. – Tommy powinien nauczyć siostrę, jak się wciska pedał gazu – dowcipkował, któryś raz z kolei widząc ten zabawny kaprys, który wykwitł na obliczu dziewczyny i który zawsze poprawiał mu humor. Emma milczała.
      – Przepraszam, nie złość się, jaja sobie robię – tłumaczył się rozweselony chłopak.
      – Sama pójdę po zakupy – walnęła w odpowiedzi, nie patrząc na pasażera.
      – Dlaczego?
      – Nie chce znowu patrzeć, jak się bijesz.
      – To już skończone.
      – Nie, poczekasz w domu, tylko pożyczysz mi samochód.
      – Nie.
      – Trevor, proszę cię, nie kłóć się ze mną.
      – Sama nie pójdziesz, powiedziałem! – Uniósł się chłopak.
      – A jak znów go spotkamy i nie będzie sam, co wtedy? Nie chcę, żeby coś ci zrobili. – Emma nie ustępowała.
      – Kotku, nie denerwuj mnie, dobrze? Bydlak kręci się po mieście i nie wiadomo, co mu strzeli do łba. Mnie nic nie będzie, ale tobie i owszem. Gnój ostatni raz cię uderzył, rozumiesz? Nie daruję mu tego – poinformował wściekle, dobry humor, który przed chwilą wrócił, został tylko wspomnieniem. I po chuj ta gadka? – fuknął w myślach, rozdrażniony zachowaniem dziewczyny. Emma odpuściła, wiedziała, że i tak nie wygra.
      – Jedźmy do Jessicy, zjadłbym jakiegoś hamburgera – oświadczył Trevor.
      – Czemu akurat tam? – Dziewczyna z miejsca się zaniepokoiła.
      – Bo tam. Nie bój się, nie będzie go, a jak będzie, to nie wejdziemy – przekonywał chłopak; głos mu złagodniał.
      Ustąpiła i podjechała pod feralny pub. Usiadła przy stoliku, a Trevor podszedł do lady. Zamówił kanapki i frytki. Sobie wziął podwójną porcję, od czasu, kiedy mniej się truł, miał coraz lepszy apetyt.
      – Nie wiesz, co się dzieje z Tommym? Nie mogę się do niego dodzwonić – zapytała barmanka.
      – Jest w szpitalu – odparł bez ogródek chłopak.
      – Co się stało?
      – Jakieś zasłabnięcie, chyba za dużo wypił. Jutro go wypuszczą – załgał.
      – Czemu mnie nie powiadomił?
      – Nie ma telefonu.
      – Zaraz przyniosę wasze zamówienie – mruknęła niemrawo Jessica i zniknęła na zapleczu.
      Wrócił do Emmy. Znów był wkurzony, poza tym ręka nie dawała mu spokoju. Dziewczyna zauważyła, że ma grymas na twarzy.
      – Coś cię boli? – zapytała niezbyt odważnie.
      – Nie.
      – Weź tabletkę, nie męcz się.
      – Nic mi nie jest.
      – Trevor, przecież nie jestem ślepa. Dlaczego zawsze się wypierasz i mnie okłamujesz? Widziałam, jak ścisnął twoją rękę, pojedźmy do lekarza – nalegała dziewczyna.
      – Nigdzie nie pojadę, samo przejdzie. Poza tym nie wiem, gdzie zostawiłem prochy, pewnie są u ciebie – syknął nieuprzejmie.
      Po chwili się jednak opamiętał i wziął dziewczynę za rękę.
      – Wybacz, nie powinienem warczeć. To przez tego chuja. Poszarpał mi nerwy na cały dzisiejszy dzień. Ale to nie jest wytłumaczenie. Przepraszam – jęczał, poczuł się jak kompletny idiota.
      – Nie gniewam się, tylko nie rozumiem twego uporu – odparła spokojnie Emma.
      Dostali jedzenie.
      – Czy o piątej mogę go jeszcze odwiedzić? – zapytała Jessica, patrząc na blondynkę.
      – Raczej tak.
      Barmanka odeszła, a oni wzięli się za posiłek. Trevor był tak żądny jedzenia, że skończył w okamgnieniu. Znów przypatrywał się ukochanej, chłonąc każdy jej ruch.
      – Przestań w końcu! – Emma uderzyła wesołością. – Rozśmieszasz mnie.
      Trevor się rozweselił.
      – Lubię patrzeć, jak jesz. Już nie będę, jeśli ci to przeszkadza.
      – Nie przeszkadza, tylko nie rozumiem, co w tym takiego ciekawego.
      – Nie wiem, już tak mam.
      Odezwała się komórka chłopaka. Spojrzał na wyświetlacz: Mama. Uśmiech w okamgnieniu zniknął z jego twarzy. Potraktowałem ją jak sukę, a ona jednak dzwoni? Czego znowu chce? – pomyślał zły.
      Melodia w telefonie ucichła, ale za chwilę rozbrzmiała ponownie. Trevor się zerwał i wyszedł na zewnątrz.  
      – O co chodzi? – burknął w słuchawkę.
      – Cześć, synku. Wszystko dobrze? Martwię się o ciebie – wydusiła ciężko kobieta.
      – A czemu miałoby być niedobrze? – mruknął nieprzyjaźnie chłopak.
      – Po naszym ostatnim spotkaniu boję się, żeby coś głupiego nie przyszło ci do głowy.
      – Wszystko jest w porządku.
      – Widziano cię z jakąś kobietą. Kim ona jest? – wyjechała matka.
      To przelało czarę goryczy.
      – To tak się martwisz?! – wrzasnął Trevor. – Mów, że dzwonisz, żeby się wypytać!  
      – Martwię się, pytam przy okazji. To taka wielka tajemnica? – kontynuowała kobieta.
      Trevor jeszcze bardziej się wściekł. Słysząc barwę jej głosu, odniósł wrażenie, że matka nic sobie nie robi z jego zdenerwowania.
      – Tak, tajemnica – odparł zimno.
      – Czy to twoja dziewczyna?
      – Nieważne.
      – Mogę ją poznać?
      – Nie.
      – Dlaczego?
      – Kurwa, bo nie! I nie dzwoń więcej, jak masz zamiar naciskać! – ryknął chłopak i wyłączył rozmowę.  
      Nie dał rady dłużej, matka doprawiła jego „wspaniały” humor, doprowadzając go do szewskiej pasji. Emma za chwilę do niego wyszła.
      – Co się stało? – Zapytała od razu, widząc jego zaciętą minę.
      – Muszę zapłacić – mruknął Trevor, ruszając do lokalu.
      – Już zapłaciłam. – Zatrzymała go. – Trevor, co się stało, co się znowu dzieje? – uparcie wyciągała prawdę, gapiąc się błagalnie na ukochanego.
      – Nic.
      – Kurwa, Trevor, kto dzwonił, do jasnej cholery?! – zagrzmiała nagle, w końcu puściły jej nerwy.
      – A co cię to, kurwa, obchodzi? – fuknął Trevor, wcisnął kluczyki w dłoń dziewczyny i ruszył przed siebie. Ani trochę nie przejął się jej krzykiem, miał to w głębokim poważaniu.
      – Trevor!  
      Nie odwrócił się, tylko przyśpieszył kroku. Za moment go dogoniła.
      – Trevor, wsiadaj – apelowała przez otwartą szybę jadącego samochodu.
     Nie reagował. Jechała za nim kilkanaście sekund, w końcu wyskoczyła z auta i zatrzymała chłopaka, łapiąc go za ramiona.
      – Proszę cię, jedźmy do domu. Już nie będę o nic pytać – nalegała łagodnie.
      Stał chwilę w milczeniu, w końcu wsiadł do wozu. Zatrzymali się przy jakimś sklepie i Emma opuściła pojazd. Ruszył za nią. Nie protestowała, nie chciała go bardziej podburzać. Weszli i rozejrzeli się po wnętrzu. Trevor skierował się na koniec lokalu i zaczął przewalać półkę. W końcu po przeczytaniu oznaczeń, wziął jeden z ołówków i czarny cienkopis. Nie zwracał uwagi na to, co robi ukochana, tylko podszedł do kasjerki.
     – Czemu w tym burdelu nie ma szkicowników? – zapytał chamsko, kładąc rzeczy na ladzie.
     – Nie ma na półkach? Niech pan poczeka, zobaczę w magazynie – odparła dziewczyna, nic sobie nie robiąc z jego bezczelności.
     Trevor podszedł do Emmy i odebrał jej koszyk, który był już pełny i dość ciężki.
      – Coś jeszcze? – wycedził, chwytając sześciopak piwa.
      – Nie… chyba nie – bąknęła dziewczyna.
      – Jeszcze dwie paczki czerwonych Marlboro – burknął do ekspedientki, stawiając zakupy obok leżącego już na ladzie szkicownika.
      Emma wyjęła portfel.
      – Zapłacę – syknął szatyn.
      Nie sprzeciwiała się, i tak był zły.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i thrillery, użyła 1902 słów i 11551 znaków.

3 komentarze

 
  • Klari

    Słabe

    17 kwi 2020

  • agnes1709

    @Klari Trudno, jakoś będę z tym żyć.

    17 kwi 2020

  • Iga21

    Trevor mimio, że jest psycholem, to jednak jest w spoko ziomkiem i też mu kibicuje :)  
    Tylko musi z jednym się ogarnąć, a w zasadzie z dwiema.
    Jedna, to przestać gadać, te swoje gadki, którymi straszy Emme no i wrzeszczeć na nią tylko dlatego, ze sie na cos tam wczesniej zdenerwował.  
    Taka dziewczyna jaką ma, to skarb :)

    16 kwi 2020

  • agnes1709

    @Iga21 I brać swoje leki:D

    16 kwi 2020

  • Iga21

    @agnes1709 moze ale Emma też podziałała jak lekarstwo :)

    16 kwi 2020

  • agnes1709

    @Iga21 Owszem  ;)

    17 kwi 2020

  • Duygu

    "Po prostu nie mogę ścierpieć jego egzystencji na tym świecie. Ale już niedługo..."- czuję to, przyjacielu. Ja też mam takie uczucia co do niektórych...

    "– Widziano cię z jakąś kobietą. Kim ona jest? – wyjechała matka."- Trevor, ziom, teraz jeszcze bardziej cię rozumiem. Mam to samo  :lol2:   <3

    16 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu Ale on ma 27 lat :lol2: :kiss:

    16 kwi 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Pogadaj z moją rodziną, może Ty im przemówisz do rozsądku i przestaną mnie nękać pytaniami typu: "Masz kogoś?"  :help:   :rotfl:   :lol2:

    16 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu Powiedz im, że masz... dziewczynę. :D

    16 kwi 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Nie wpadłam na to  :D

    16 kwi 2020

  • Iga21

    @agnes1709  @Duygu .Trevorek to chyba wczesniej  żadnej dziewczyny do domu nie przyprowadził i matka moze chcę poznać,  jak juz sie dowiedziała, ze jakąś ma. Moze ma nadzieję, ze się w konicu wnuków doczeka :)

    16 kwi 2020

  • agnes1709

    @Iga21 No dziwi się, skoro całe życie dzikus, a tu nagle panna:D

    16 kwi 2020

  • Duygu

    @Iga21 Ta kobieta to też zagadka, przynajmniej dla mnie  :lol2:

    16 kwi 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Rozbawił mnie ten 'dzikus'  :lol2:

    17 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu Innego adekwatnego określenia dla tego poj... nie mam :D Coś dobry humorek przed perspektywą dzisiejszych lekcji. Tak trzymać! I z nauczycielką matematyki to wiesz, co masz zrobić... :D:D:D

    17 kwi 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Dziś będę miała okazję, to sobie z nią porozmawiam...  ;)   :D  Nic ani nikt nie zepsuje mi dzisiaj humoru!  :D   :dancing:

    17 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu Brawo! :kiss:

    17 kwi 2020