Ukojenie cz. 12

Ukojenie cz. 12Podniósł ciężkie powieki. Przez rozmazany obraz dostrzegł wokół siebie biały kolor. Chciał obrócić się na bok, ale ciało miał jak z drewna. Nachyliła się nad nim jakaś postać.
      – Witamy wśród żywych. – Usłyszał męski głos.
      – Gdzie ja jestem? – zapytał zaspany.  
      – W szpitalu. Przywiozła pana jakaś kobieta – odezwał się głos.
      Powoli doszło do niego, że rozmawia z lekarzem. Mgła w oczach ustępowała, ale czuł się niewiarygodnie zmęczony.
      – Która godzina?
      – Godzina? – roześmiał się lekarz. – Przespał pan prawie trzy tygodnie. Ma pan szczęście, że żyje. Gdyby ta dziewczyna pana tu nie przywiozła, karetka zapewne nie zdążyłaby na czas. Miał pan rozbitą głowę, ale to najmniejszy problem. To tylko groźnie wyglądało. Rana nie była głęboka, więc obeszło się bez szwów. Za to miał pan wstrząśnienie mózgu, do tego kilka złamanych żeber i krwotok wewnętrzny. Ten był najpoważniejszy. Praktycznie już pan nie żył, ale dzięki uporczywości moich kolegów udało się przywrócić akcję serca. To cud, żeśmy pana odratowali.
      Facet sprawdził mu tętno i coś tam jeszcze przy nim grzebał. Trevor czuł się strasznie obco we własnym ciele. Nogi miał jak kołki, do tego było mu zimno i strasznie chciał pić.
      – Mogę dostać wody? – poprosił, ale już nikt nie odpowiedział.
      Chciał sam wstać, lecz nie mógł się ruszyć. W pokoju zjawiła się pielęgniarka. Ponowił prośbę. Pomogła mu się napić i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
      Czuł się bardzo dziwnie, jakby nie miał nic pod skórą. Głowa też wydawała mu się pusta, nigdy się tak nie czuł. I nagle do niego doszło – Trzy tygodnie... bez niczego!  
      Pomyślał o dziewczynie. Jakim cudem mnie tu przywiozła? Oprócz obucha w głowę i kilku kopniaków w brzuch nie pamiętał niczego. Plątały mu się tylko pojedyncze słowa: ”Trevor, o Boże, nie umieraj...”.
      Przejechał językiem po zębach – nie miał jednego z tyłu. Koniecznie usiłował sobie przypomnieć, co się działo, gdy upadł na ziemię, ale za cholerę nie mógł. Co z Emmą? Czy mocno się wystraszyła? Gdzie ona jest, co robi? – myślał; pytania kotłowały mu się w podświadomości. Chciał obrócić głowę w stronę drzwi, ale szyję też miał zdrętwiałą. No tak, kurwa, leżałem jak pajac przez miesiąc, a teraz jestem sztywny jak stary dziad. Czy Emma tu była? Na pewno widziała mnie w takim stanie. Kurwa, co za frajer. – Wyrzucał sobie. Czy to musiało stać się akurat pod jej domem?. Ile jeszcze będę tu gnić? chcę wracać do domu. – Wkurzał się.
      Znów spróbował wstać, ale na próżno, ciało za cholerę nie chciało go słuchać. Spróbował drugi raz, ponownie bez skutku, zmęczył się tylko. Był już ostro poirytowany. Patrzył w sufit, na którym pojawiały się czarne plamy i który kręcił się wkoło. Leżał tak jakiś czas, w końcu poczuł, że znów ogarnia go przyjemna senność. Zasnął.


      Gdy się obudził, było już ciemno. Nie wiedział, czy jest wieczór, czy noc. Oczy miał zamknięte, ale czuł, że ktoś trzyma go za rękę. Poruszył lekko sztywnym palcem. Miał wrażenie, że coś go dotyka. Spojrzał z wielkim wysiłkiem i zobaczył Emmę, śpiącą z głową na jego brzuchu. Zaskoczył go bardzo ten widok.  
    Znów chciało mu się pić, wymacał więc guzik do wzywania pielęgniarki. Przyszła po paru chwilach.
      – Obudził się pan. Niech pan śpi, trzeba panu dużo snu – powiedziała cicho.
      – Da mi pani wody?
      Nalała i przytrzymała mu kubek. Wysączył wszystko.
      – Która godzina?
      – Dochodzi trzecia w nocy.
      – Długo tu jest? – Wskazał dziewczynę.
      – Kilka godzin. Jak się dowiedziała, że się pan obudził, nie dała się wygonić, więc lekarz pozwolił jej zostać – wyjaśniła prawie szeptem. – Codziennie tu przychodzi. Jak pana przywiozła, siedziała tu prawie dwie noce, w końcu pogoniliśmy ją do domu. Była kompletnie wyczerpana, do tego prawie nie spała, drzemała tylko trochę w fotelu – dodała kobieta.
      Ponownie nalała wody, postawiła na szafce przy łóżku i wyszła. Trevor patrzył na Emmę i był wściekły. Nie chciał, aby się tak, męczyła siedząc tu przez niego.
      Dziewczyna się poruszyła. Miał nadzieję, że się nie obudzi, nie wiedział, co jej powiedzieć. Ale ona spała dalej, ścisnęła tylko mocniej jego dłoń. Sam też zasypiał. Czuł się nieustannie wyczerpany i miał w głowie kompletny bałagan.
  
      
       Zbudziły go jakieś krzyki z korytarza. Z wielkim trudem otworzył oczy.
      – Cześć. – Nachyliła się nad nim blondynka. – Jak się czujesz?  
      Patrzył tępo przed siebie, jeszcze się dobrze nie obudził. Słabo słyszał jej głos. Po kilku chwilach trochę oprzytomniał.
      – Daj mi wody – poprosił tak ciężko, jakby ktoś zapchał mu czymś gębę.
      Przyłożyła kubek do jego ust. Napił się odrobinę.
      – Siedzisz tu od wczoraj? – zapytał.
      – Tak.
      – Nie powinnaś tu spędzać tyle czasu, musisz odpocząć – wyjechał z pretensją.
      – Chciałam tu być, jak się obudzisz.
      – Która godzina?
      – Dochodzi siedemnasta.
      – Ile czasu tu jestem?
      – Ponad pięć tygodni. Policja pytała, kto ci to zrobił? Czy coś widziałam? Powiedziałam im, że wiem, że to Scott, tylko że go nie widziałam. Opowiedziałam im też o zajściu w pubie. On ma alibi, ale ja w nie nie wierzę. Jest bogaty, więc załatwił je sobie bez problemu. Potrafi dużo wyłożyć, jeśli chodzi o uregulowanie spraw. Widziałeś, kto to był? Powiedz im, wtedy już się nie wywinie. Posunął się za daleko.
      – Nie wiem, dostałem w łeb z tyłu, reszty nie pamiętam.
      Ale dobrze wiedział, doskonale rozpoznał głos mówiący za jego plecami. Ten sam głos nazwał go kiedyś ”brudasem”.
      – Kiedy mnie wypuszczą? – zapytał.
      – Nie wiem, lekarz ci powie.
      Chciał położyć się na boku, miał dość leżenia na plecach. Ruszył się delikatnie, ale poczuł bolące jeszcze żebra. Jęknął tylko.
      – Niewygodnie ci? Zawołam pielęgniarkę – rzuciła Emma.
      Kobieta w białym fartuchu przyszła i pomogła mu zmienić pozycję. Poczuł lekką ulgę.
      – Myślałam, że już cię nie zobaczę – rzekła smutno dziewczyna i się rozpłakała. – Tak strasznie krwawiłeś – Przyłożyła sobie jego rękę do policzka
      Kompletnie nie wiedział, co ma zrobić.
      – Jestem twardy – odezwał się z lekką wesołością, nic innego nie przyszło mu do głowy. – Nie płacz, już jest po wszystkim.
      Czuł się jak palant, widząc jej łzy. Był również zdziwiony, że się tak przejęła, przecież tak naprawdę dopiero co się poznali. Dziewczyna powoli się uspokajała.  
      – O której coś jadłaś? – zapytał.
      – Po południu – odparła, ale chłopak poznał, że kłamie.
      – Idź, zjedz coś.
      – Nie mam ochoty.
      – Em, ja mówię poważnie!
      – Trevor, proszę cię, nie jestem głodna. Jadłam w południe, mówię prawdę.
      Chłopak jej nie wierzył, ale odpuścił. Znowu go muliło. Nie chciał już spać, ale to przychodziło samo i powoli zaczęło go wkurzać i mimo usilnych starań powstrzymania się od snu, znowu odleciał.
      

      W nocy obudziło go klepanie po policzku. Stawało się coraz mocniejsze. Otworzył oczy – w sali było ciemno. Nagle ktoś mocno chwycił go za gardło.
      – Słuchaj, gnoju! Nie zatłukłem cię, ale następnym razem to zrobię, jak się od niej nie odpierdolisz – Usłyszał.
      Przybysz puścił szyję chłopaka, zatkał mu ręką usta i całej siły wbił palce w nie do końca zrośnięte jeszcze żebra. Trevor zawył z bólu.
      – Zrozumieliśmy się? – zapytał napastnik.
      Trevor nie reagował. Koleś wkręcił palce jeszcze mocniej i szatyn zawył jeszcze głośniej, stłumionym odgłosem.
      – Zrozumieliśmy się, pytam?! – powtórzył koleś, tak mocno gniotąc kości chłopaka, że aż wycisnął z niego łzy.
        Gdy Trevor pokiwał w końcu potakująco głową, otrzymał tak potężny cios w bok, aż krzyknął chrapliwie.
      – Żebyś nie zapomniał! – ostrzegł typ i po chwili zniknął.
      Trevor przez kilkanaście sekund nie mógł nabrać powietrza, jednak powoli oddech się ustabilizował. Ból przecinał go na wskroś. Leżał skulony na łóżku i łkał. Nie wiedział, czy napastnik znów połamał mu kości, ale tak się czuł. Chciał się wyprostować, ale ból nie pozwalał mu się ruszyć. Egzystował tak dość długo, w końcu jakoś udało mu się odpłynąć.  

      
     Gdy się zbudził, leżał w tej samej pozycji. Pod policzkiem miał mokre od łez prześcieradło. Ktoś wszedł do sali.
     – Czemu tak śpisz? Znów coś ci się śniło? – Emma delikatnie go przytuliła, składając na czole pocałunek. – Chodź, pomogę ci wstać.
      – Nie! – krzyknął niewyraźnie. – Tak mi dobrze. Mam dość leżenia w jednej pozycji. Zaraz sam się podniosę.
      Zaczynał powoli czuć swoje ciało i mógł się już trochę ruszać, ale myśl o bólu żeber powstrzymywała go od zmiany położenia. Nie chciał jej pokazać, że coś jest nie tak. Trwał tak jakieś dziesięć minut, w końcu uniósł się lekko i jakoś wpełzł na poduszkę. Poczuł dotkliwe ukłucie w miejscu uderzenia i oczy znów mu załzawiły, lecz nawet nie pisnął. Emma od razu to zauważyła.
      – Boli cię coś? Zawołam lekarza.
      – Nie – powtórzył zdławionym odgłosem. – Nic mi nie jest, tylko trochę zdrętwiałem po tym leżeniu – przekonywał.
       Dziewczyna jednak nie dała się nabrać, widziała, że na twarzy ma grymas, którego wcześniej nie było.
      – Trevor, nie okłamuj mnie – rzuciła pretensjonalnie.
      Milczał. Emma doszła do wniosku, że nic nie wskóra i dała spokój. Wiedziała, że jest uparty i nie chce się przyznać. Nagle weszli dwaj mężczyźni.
      – Może pani opuścić salę? Musimy porozmawiać z pani znajomym – powiedział twardo jeden z nich.
      Trevor nie był zadowolony, widząc policję. Emma wyszła. Gliniarze przywitali się i zapytali:
      – Widział pan któregoś z napastników?
      – Nie. Dostałem w głowę z tyłu, a potem parę kopniaków. Od tamtej chwili nic nie pamiętam.
      – Mówili coś?
      – Nie.
      – Na pewno? Niech pan sobie przypomni.
      – Mówiłem już.
      – Miał pan z kimś jakieś zatargi?
      – Nie.
      – A ten mężczyzna z pubu?
      – To nie był żaden zatarg, po prostu nas zaczepił, bo był pijany.
      – Pańska znajoma mówiła co innego.
      – Nie wiem, co mówiła, nie znam faceta! – Trevor podniósł głos. Był już na granicy wytrzymałości.
      – Chyba nie mówi nam pan prawdy?
      – A niby czemu miałbym kłamać?
      – Nie wiemy, ale się dowiemy i będziemy ich szukać. Dobrze, na razie to wszystko. Jak pan sobie coś przypomni, pańska koleżanka ma do mnie numer. Do widzenia – rzekł sucho gliniarz i zniknął z kolega za drzwiami.
      Trevor był wściekły, że Emma wspomniała im o tym zajściu. Dziewczyna wróciła.
      – Daj mi papierosa – wyskoczył.
      – Nie pozwolą ci tu zapalić.
      Zapomniał o żebrach i chciał wstać. Znowu go zabolało.
      – Kurwa! – przeklął dość głośno.
      – Trevor, co się z tobą dzieje? Dlaczego jesteś taki uparty? – zapytała młoda kobieta. Nie mogła zrozumieć, czemu nie chce żadnej pomocy i woli się męczyć.  
      – Przecież widzę, że cię boli. Dadzą ci coś przeciwbólowego.
      – Chcę zapalić! – chłopak w odpowiedzi rozdarł się na nią, jakby czymś zawiniła.
      – W szpitalu nie palimy – powiedział lekarz, który właśnie się pojawił.
      Zmierzył mu ciśnienie i zapytał:
      – Co pana boli?
      – Trochę głowa i brzuch – przyznał; w końcu zrozumiał, że potrzebuje czegoś na te nieszczęsne żebra, a brzuch zdawał się być dobrą wymówką.
      – Zaraz pielęgniarka coś panu da.
      – Kiedy mnie wypiszecie?
      – Jak będzie dobrze, to za tydzień, może trochę później – uśmiechnął się i sobie poszedł.
      Trevor się skrzywił. Emma siedziała obok i milczała. Przyszła pielęgniarka i dała mu jakiś zastrzyk. Był niezadowolony, że jeszcze tyle czasu musi tu przebywać. Chciał się nawalić, żeby żebra przestały go boleć i znaleźć w końcu we własnym domu.
      Siedzieli w milczeniu, nie patrząc na siebie, w końcu Emma wstała.
      – Pójdę już, przyjdę jutro.
      – Poczekaj. – Chwycił za rękę zasmuconą dziewczynę. – Przepraszam.  
      Czuł się jak dupek, był cholernie na siebie zły.
      – Proszę, zostań jeszcze kilka minut.  
      Usiadła. Kompletnie olał groźby kolesia, im bardziej obrywał, tym mniej strachu czuł. Zresztą był przyzwyczajony do takiego traktowania, nie byłą to dla niego nowość. W dupie miał konsekwencje, chciał tylko, żeby przy nim była.  
      Pogadali jeszcze około pół godziny i Emma poszła do domu, a chłopak usnął. Przynajmniej wtedy nic mu nie dokuczało.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i thrillery, użyła 2230 słów i 12828 znaków.

1 komentarz

 
  • Duygu

    Ufff... Dobrze, że Trevor żyje. Emma na 100% go kocha, a i on lubi spędzać z nią czas. Co więcej- potrzebuje jej teraz. Może dzieci z tego będą?  :danss:  Czekam na next  :kiss:

    30 mar 2020

  • agnes1709

    @Duygu Jak te dzieci będą miały co nieco po ojcu, to biada nam, biada! :lol2::kiss:

    30 mar 2020