Ukojenie cz. 15

Ukojenie cz. 15Ubrał się, wyjął piwa z lodówki, zabrał prochy i udali się do auta.
      – To wasz? – zapytał, wskazując stojącą nieopodal, czarną Hondę.
      – Nie, pożyczyłem. Widzę, że nie chodzisz jeszcze za dobrze, może trzeba było zostać dłużej w szpitalu, podreperowaliby cię dokładniej – stwierdził Tommy.
      – Pierdolę szpital, miałem dość. Byłem w osobnym pokoju, a nawet nie dali mi zapalić. Jak mam się męczyć, to chociaż z papierosem – Trevor szeroko wyszczerzył zęby, zajmując miejsce pasażera.
      – Ten wózek ma niezłego kopa – pochwalił z dumą młodzik i mocno wcisnął gaz.
      Gdy byli już w mieście, Trevor bacznie rozglądał się na boki, lecz Scotta nie wypatrzył. W końcu dojechali do kamienicy Emmy, lecz Tommy się nie zatrzymał.
      – Gdzie jedziemy? – zapytał zdziwiony szatyn.
      – Muszę załatwić jedną sprawę.
      – Gdzie on przesiaduje? – wyjechał sucho.
      – Przeważnie tam, gdzie byliście na drinku. Jest tam prawie codziennie, wiem, bo znam barmankę. Jest niezła i kiedyś ją przelecę – cieszył się młody. – Zawsze łazi z tymi samymi dwoma typami, jak w pedalskim kółku. Oni nie są groźni, Scott jest najgorszy. Dupek, nie dupek, ale tłuc się potrafi – stwierdził młodzik, poważniejąc.
      – Ale o której przychodzi? Przecież nie siedzi tam cały dzień – drążył Trevor, dziwiąc się przy okazji, dlaczego Emma zaprosiła go do tego pubu, skoro wiedziała, że Scott może się tam pojawić.
      – Po szóstej – siódmej na pewno można go spotkać. Tam się poznali. Gdy pierwszy raz zobaczyłem jego mordę, od razu wiedziałem, że to dupek. Choć przez ten rok był w stosunku do niej w porządku...
      Nagle samochód się zatrzymał, a słowa urwały. Znajdowali się na obrzeżach miasta, przy jakimś pustostanie.
      – Za pięć minut wracam – powiedział Tommy, wysiadając.
      Trevor otworzył drzwi i zapalił fajkę. Wyobraźnia wznowiła pracę. Już widział Scotta w lesie, na miejscu zamordowanej dziewczyny. Wyobrażał sobie, jak daje gnojowi nadzieję, robiąc z niego durnia, potem kopie jak psa.
       Nie zdążył wkręcić się na dobre w mordercze plany, bo młody w mig był z powrotem. Miał w ręku jakieś zawiniątko. Trevor od razu domyślił się, co jest grane.
      – Po co ci to? – zapytał.
      – Zawsze chciałem kupić, żeby mieć w domu, ale albo nie miałem kasy, albo przeznaczałem na coś innego. Ojciec miał rewolwer, ale policja go zabrała.
      – Policja? – zaskoczony Trevor uniósł brwi.  
      – Nie żyją od sześciu lat. Pewnego wieczoru jacyś ludzie weszli do naszego domu. Chyba chcieli nas okraść, albo jakaś inna głupota przyszła im do głowy. Byli naćpani lub ostro pijani, bo strasznie krzyczeli. Emma zabrała mnie do swojego pokoju i kazała schować się nam pod łóżko. Słaba kryjówka, ale nic innego nie przyszło jej do głowy. Miała  w sypialni telefon, więc szybko zadzwoniła na policję. Od razu wyłapała, co święci się na dole. Siedzieliśmy pod tą pryczą cali zdrętwiali, i tak byśmy nic nie poradzili. Dziwne, że żaden z nich nie przyszedł na górę. Powinni byli się domyślić, nasze zdjęcia stały przecież w salonie. Może byli już tak nawaleni, że nie kontaktowali. Słyszeliśmy tylko przeklinanie i jakąś szarpaninę. Potem dwa czy trzy strzały i za chwilę cisza. Jak Emma zobaczyła, że żaden z rodziców nie przychodzi, od razu się rozpłakała. Ja nigdy nie umiałem płakać, ale też przeżyłem to, co się stało. Nie poszliśmy na dół, baliśmy się tego, co tam zastaniemy. Wydobyła nas z pokoju dopiero policja – wyjaśnił Tommy podłamanym głosem.
      Trevor zaniemówił. Był również trochę zdziwiony otwartością chłopaka i tym, że nie za bardzo starał się ukryć z tą bronią.
      – Przykro mi – powiedział.
      – W porządku, to było dawno.
      Dojechali pod dom. Młody spojrzał na zegarek – jedenasta.
      – Chyba już wyszła, ale nie jestem pewien. Masz telefon? – zapytał młodzik.
      Dostał komórkę i zadzwonił do domu. Nikt nie odebrał.
      – Dobra, idziemy.
      Trevorowi ciężko szło się na pierwsze piętro, wciąż czuł kłucie w żebrach. Na miejscu Tommy schował pistolet za kanapę i spojrzał na kolegę.
      – Nie mów Emmie, powiem jej w swoim czasie – poprosił.
      – Nie zamierzałem.
      Ktoś zapukał do drzwi i Trevor zdębiał. Od razu zaczął myśleć, co jej powie. Tommy poszedł, pogadał z kimś chwilę i zaraz był z powrotem.  
      – Co? Myślałeś, że to ona? – zaśmiał się, widząc zabiedzoną minę kolegi. – Kumpel po kluczyki. Ona nie puka, tylko otwiera kluczem – dodał, śmiejąc się z zastraszonego wyrazu twarzy Trevora.
      Posiedzieli może z godzinę, pijąc po piwie, gdy Trevor nagle wyskoczył:
      – Chodź, pójdziemy na drinka. Nudno tu, a ja muszę się rozchodzić. Jak się ruszam, to mi trochę lepiej.  
      I mówił prawdę – gdy chodził, czuł się lżej, żebra bolały nieco mniej. Sam się dziwił tym faktem.
      – W porządku. A gdzie?
      – Tam, gdzie byłem z Emmą.
      – Odważny jesteś. A jak się na niego nadziejemy? Wątpię, czy na dzień dzisiejszy jesteś w stanie się bić, a ja nie mam z nim szans.
      – Będzie dobrze, mam twardą czaszkę. Ciebie też nie ruszy, nie pozwolę na to. Zaufaj mi.
      Młody wyjął gnata zza kanapy i schował z tyłu w spodnie, zasłaniając bluzą.
      – Dla pewności – uzasadnił.
      Trevor nie protestował, wiedział, że w razie kłopotów broń się przyda. Był przekonany, że gdyby Tommy'emu działa się krzywda, nie zawahałby się przed wyjęciem gnata z jego spodni i pociągnięciem za spust.
      Wyszli z domu. Starszy z chłopaków wziął po drodze pieniądze z bankomatu i chciał oddać przyjacielowi za zakupy, ale ten się sprzeciwił.
      – Postawisz piwo i jesteśmy kwita – uśmiechnął się.
      Powoli doszli do pubu. Weszli i twarz młodego od razu rozpromieniała.
      – Cześć, śliczna! Daj nam dwa piwa! – krzyknął radośnie, wyraźnie pobudzony widokiem młodziutkiej, szczupłej brunetki, którą Trevor już znał.
      Dziewczyna nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko i chyba nieco zaczerwieniła.
      – Widzę, że nikogo nie ma. Chodź, usiądziesz z nami – zaproponował blondyn.  
      – Nie mogę, mam robotę.
      – Nie widziałem, żebyś coś robiła, jak przyszliśmy.
      Brunetka w ciszy podała im trunki.
      – Daj jeszcze paczkę Marlboro – zaproponował Trevor.
     Zapłacił i łyknął piwa. Tommy wychylił się za bar.
      – Czasopismo to takie ważne zajęcie? – zapytał, zobaczywszy brukowiec. – No chodź, na kilka minut, potem dam ci spokój – nie odpuszczał.
      Trevor wcale się nie dziwił, dziewczyna był bardzo ładna, a najładniejszy był chyba jej uśmiech. Nie było w nim ani krzty fałszywości, był ciepły i miły.
      – Dobrze, zaraz przyjdę, ale na chwilę – odparła barmanka.
      Usiedli przy stoliku.
      – Ależ ona mnie rozbraja – zaśmiał się Tommy.  
      Dziewczyna usiadła obok chłopaków; wyglądała na nieco speszoną.
      – Nie nudno ci tu samej? O tej godzinie raczej nie ma ruchu – zagadał Tommy, nie odrywając od niej wzroku. Gapił się jak urzeczony.
      – Taka praca – odparła brunetka, wyginając usta w nieśmiałym uśmiechu.
      – Czy Scott codziennie tu jest? – wyskoczył nagle Trevor.
      – Nie wiem, pracuję w różnych godzinach. Ale jak jestem wieczorem, to często go widzę – odparła barmanka.
     Wydawał się być zdziwiona tym pytaniem. Widziała przecież, jak ich wtedy zaczepiał i jak go potraktował.
      – O której kończysz? Pójdziemy coś zjeść? – Tommy twardo dążył do celu.
      Ktoś wszedł do baru i przerwał zaloty.
      – Muszę iść – powiedziała dziewczyna i szybko odeszła.
      Młody natychmiast się skrzywił.
      – To chyba coś więcej, niż tylko „rozbraja” – zażartował Trevor.
      – Zawsze mi się podobała, jest świetna – odparł Tommy.
      Siedzieli tam chyba ze trzy godziny i w ostateczności skończyło się na czterech piwach. Nie byli pijani, ale zadowoleni i owszem.
      – Idziemy do domu? – zapytał młody.
      – Tak.
      Podeszli do baru, żeby zapłacić.
      – Mój numer, kończę za trzy godziny – rzekła barmanka, podając Tommy'emu kartkę.  
     Chłopakowi od razu rozradowała się twarz.  
      – Zadzwonię o siódmej, wcześniej nie mogę. Pasuje ci? – Wyszczerzył zęby.      
      – Jasne.
      Pożegnali się i wyszli. Gdy doszli do domu, usiedli ciężko na kanapie, lecz za parę minut stali już w kuchni z lufą w dłoniach. Spalili całą. Humor znów im dopisywał, wrócili więc do starej formy rozrywki – telewizora i nabijania się z ludzi. Zachowywali się jak mali chłopcy, śmiejąc się nawet z koloru krawata prezentera wiadomości.      
      Minęła im tak godzina. Później Tommy pokazał chłopakowi jakiś album ze zdjęciami i teraz Trevor już wiedział, po kim Emma odziedziczyła urodę. Notabene była bardzo podobna do matki. Zdjęcia także były dobrym powodem do głupiego zachowania, śmiali się z każdego z nich.
      – Ależ ja byłem paskudny! – rozkrzyczał się Tommy. – Emma zawsze była ładna, a ja? I gdzie tu sprawiedliwość?! – cieszył się.  
      – Masz jej jakieś aktualne zdjęcie? – zapytał Trevor.
      Młody wstał i wziął portfel.
      – Trzymaj, mam dwa. – Podał Trevorowi małą fotografię do dokumentów. Przepiękna twarz dziewczyny od razu ruszyła chłopaka za serce.
      – Dzięki.
      Oglądali zdjęcia następną godzinę, spalając po drodze jeszcze jedną fifkę. Piwo trochę odparowało im z głów, aczkolwiek byli bardzo mocno zakręceni.
      – Zjedzmy coś! – Zerwał się nagle młodzik i poszedł do kuchni. – Chodź!
      Trevor wstał i ruszył do kumpla. Tommy zaczął przewalać lodówkę i w konsekwencji wyjął jakiś garnek.
      – To coś wczoraj gotowała. Nie wiem, co to jest, ale wygląda na jakiś gulasz. Ten raczej będzie bezpieczny, brata chyba nie otruje? – zaśmiał się.
      Trevor zachichotał. Młody podgrzał i nałożył na dwa talerze. Jedli dość łapczywie, uśmiechając się pod nosami.
      – Nie jest gorzkie, więc chyba nie zatrute – walnął nagle Tommy.
      Trevor znów się roześmiał, parskając jedzeniem przed siebie. Młodzik nie ustępował mu w wesołości, zadowolony ze swojej docinki. Po chwili nieco ochłonęli, lecz gdy starszy chłopak chciał wziąć następny widelec do ust, przypomniał sobie ostatni tekst i znów zawył. Tommy z miejsca poszedł w jego ślady, zachowywali się jak niespełna rozumu.
      Przez tą głupawkę nie mogli dokończyć posiłku, zjedli dopiero po upływie prawie dziesięciu minut.
      – Dzięki – Trevor odsunął pusty talerz.  
      – Nie ma sprawy.
     Tommy sprzątnął talerze oraz drobiny wyplutego jedzenia i wrócili na kanapę, lekko rozleniwieni po posiłku. Trevor raz po raz zerkał na zegarek. Szósta zbliżała się nieuchronnie, a on był coraz bardziej zdenerwowany. Humor z niego uszedł i trochę sposępniał. Coraz bardziej niepokoił się faktem spotkania z dziewczyną i znów czuł się głupio.  
      Siedzieli tak bez słowa kilka minut, coraz bardziej senni.
      – Będzie dobrze – odezwał się nagle Tommy, widząc strapienie kumpla.      
      – Nie jestem pewien – odparł Trevor, kolejny raz sprawdzając godzinę. – Może niepotrzebnie przyjechałem? Trzeba było lepiej zadzwonić – dodał.
      – To by nic nie dało, ona jak się uprze, to koniec. Albo by odebrała, albo nie, a tak masz przynajmniej okazję pogadać. Będzie ok, zobaczysz, na pewno już jej przeszło –  
– uspokajał młodzik, widząc wielką panikę znajomego. – Jak wróci, pójdę pod prysznic, pogadacie sobie spokojnie.  
      Po kilku minutach zatrzeszczał klucz w zamku. Tommy spojrzał na chłopaka, który cały struchlał. Drzwi się otworzyły i blondynka pojawiła się w korytarzu. Bardzo się zdziwiła widząc Trevora, lecz nie powiedziała nic. Od razu poszła do kuchni i zaczęła coś rozpakowywać. Chłopak widział pretensję i smutek w jej oczach, przez co jeszcze bardziej się zdenerwował. Gorąco mu się zrobiło, a ręce zaczęły dziwnie się poruszać.
      – Może się przywitasz?! – krzyknął Tommy. – Trochę kultury! Przyjechał do ciebie z bolącymi gnatami, a ty co?! – Idę pod prysznic, pogadaj z nią – rzucił do Trevora i zniknął w łaziencew.
      Chłopak siedział i raz po raz zerkał na dziewczynę. Ta, milcząc, wyjęła garnek z lodówki i postawiła na kuchence. Od razu zauważyła, że sporo ubyło. Stała i się nie odzywała, nie patrzyła na Trevora.  
      Z salonu widać było prawie całą kuchnię, przez niego się też do niej szło, więc szatyn widział ślicznotkę bardzo dokładnie. Jej mina nie nastawiała go zbyt optymistycznie. W końcu zdobył się na odwagę, wstał i ruszył w jej stronę. Podszedł najbliżej jak mógł, jakby się bał, że mu ucieknie.
     – Przepraszam, przesadziłem – wydusił. – I ta suka... Nie chciałem, nie wiem, co mnie napadło – jęczał.
      – W porządku – odparła cicho Emma, gapiąc się w garnek.
      Ale Trevor widział, że wcale nie jest w porządku. Stała, mieszając jedzenie, a on wisiał za nią. Krępujące milczenie trwało kilka chwil i chłopak czuł się coraz bardziej niezręcznie, a sterczące w głowie słowa: ryczała prawie dwie godziny tylko potęgowały zażenowanie. Atmosfera stawała się coraz gęstsza. Sterczał tam jeszcze chwilę z nadzieją, że może coś powie, w końcu jednak zmieszanie wzięło górę.
      – Nie powinienem przyjeżdżać, pójdę już – mruknął, odwracając się na pięcie.
      – Poczekaj. – Złapała go za rękę. – Zjesz ze mną?
      – Dzięki, już jadłem – bąknął.  
      Wiedział, że te słowa nie przyszły jej łatwo, ale cieszył się, że go zatrzymała.
      – Na pewno nie chcesz? Pewnie jesteś głodny? – nalegała dziewczyna.
      – Nie jestem, młody mnie poczęstował – wyjaśnił Trevor, siląc się na uśmiech, choć wcale nie było mu do śmiechu.
      Emma usiadła nad talerzem i powoli zaczęła posiłek. Przysiadł obok. Wgapiał się w ukochaną, nie mogąc oderwać od niej wzroku, w końcu Tommy wszedł do kuchni. Spojrzał na kumpla i od razu wyszczerzył zęby.
      – Wychodzę. Daj mi jakieś pieniądze – rzekł do siostry.
      – Na ćpanie? Nic ci nie dam. – Oburzyła się dziewczyna.
      – Na żadne ćpanie, umówiłem się z Jess. Dawaj, bo już nie mam czasu – naciskał młodzik, spoglądając na zegarek.
      – Masz mnie za idiotkę? – fuknęła cierpko Emma.
      – Mówi prawdę – odezwał się nagle Trevor.
      Spojrzała na niego zdziwiona, po chwili jednak westchnęła ciężko, wzięła portfel i wręczyła Tommy'emu kilka banknotów. Przeliczył je.
      – Nie jesteś zbyt hojna – burknął.
      – Nie mam więcej.
      Trevor wyjął z kieszeni mały zwitek i podał młodemu pięćdziesiąt dolców.  
      – Trevor! – Zawstydzona Emma natychmiast odciągnęła jego rękę.
      – Przestań, przecież to tylko pieniądze, kawałek papieru – rzekł łagodnie chłopak i znów wyciągnął dłoń do gówniarza. – Trzymaj.
      – Chyba żartujesz! – Teraz Tommy wniósł sprzeciw.
      – Bierz, mówię! – rozkazał bezkompromisowo szatyn. – I tak wiszę ci za zakupy.
      – Nie.
      – Weź, zaszalej z laską. Wypijecie za nasze zdrowie.
      Młodzik w końcu ustąpił i wziął banknot.
      – Dzięki.
      – Nie ma sprawy – Trevor się uśmiechnął, był zadowolony, że chociaż jemu sprawił przyjemność.
      Młody podał rękę chłopakowi.
      – Mam nadzieję, że się jutro spotkamy – rzekł, patrząc wzrokiem, który mówił: będzie dobrze.
      – Trzymaj się. I dzięki – odparł Trevor.
      – Luz.
      Emma pytająco spojrzała na szatyna.  
      – Za zakupy – wyjaśnił chłopak. – Tobie również.
      O zdjęciu nie wspomniał. Dziewczyna wstawiła talerz do zlewu i włączyła wodę.
      – Chcesz coś do picia? – zapytała.
      – A ty co pijesz?  
      – Herbatę.
      – Może być, dzięki.      
      Wolałby oczywiście piwo, ale dał spokój. Znowu zapadła głucha cisza, Trevor nienawidził takich sytuacji. Wiedział, że dziewczyna nadal ma żal, ale sam też nie miał pomysłu na konwersację, nie mógł przecież ciągle jej przepraszać.
      Zadumę przerwał dźwięk jego komórki. Spojrzał na wyświetlacz – „Mama”. Od razu zbladł. Wpatrywał się w urządzenie, ale nie odbierał. Emma przypatrywała się temu, lekko zdezorientowana. Dzwonek ucichł, lecz za chwilę odezwał się znowu.
      – Nie odbierzesz? – zapytała w końcu dziewczyna.      
      – Nie – odparł z pełną obojętnością.  
      Miał w dupie matkę, ojca i ogólnie wszystkich, prócz ukochanej. Odrzucił rozmowę i wyłączył telefon. Emma nie pytała więcej, tylko zrobiła herbatę i poprosiła, aby poszli do salonu.
      Usiedli i dziewczyna włączyła telewizor. Leciał jakiś film. Trevor wypił napój błyskawicznie, pić mu się chciało po tych piwach. Emma, widząc to, w końcu się uśmiechnęła. Wielce go to uradowało.
      Siedzieli przed ekranem bez słów i Trevorowi opadły powieki, a głowa powoli zaczęła przesuwać się w stronę dziewczyny...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i thrillery, użyła 2872 słów i 17031 znaków, zaktualizowała 2 kwi 2020.

1 komentarz

 
  • Duygu

    'Przestań, przecież to tylko pieniądze, kawałek papieru'- zajebiste, jak kiedyś będę bogata ( :lmao: ), to też będę tak mówiła  :rotfl:  Ooo, jest coraz lepiej, oby tak dalej! Walcz, chłopie! I zabij tego gnoja  :weapon:

    2 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu Prawda? Ot, burżuj  :nerw: To niech dla nas da, skoro taki zarobiony  :swoon:

    2 kwi 2020