Ukojenie cz. 10

Ukojenie cz. 10Godzinę później był już pod domem dziewczyny. Dochodziła dwudziesta. Przyglądał się na numer mieszkania, ale guzika nie naciskał. Stał tak dobre piętnaście minut zupełnie bez sensu, w końcu wsiadł do wozu i pojechał pod knajpę, gdzie zaczepił ich ten dupek. Gdy był już w środku, rozejrzał się, ale nikogo nie wypatrzył. Lekko chwiejnym krokiem podszedł do baru.
      – Poproszę piwo.
      Wypił dość szybko i znów udał się pod dom Emmy, ale i tym razem nie zadzwonił. Oddalał się już powoli, kiedy usłyszał:
      – Trevor!
      Szedł dalej.
      – Trevor, poczekaj! – Dogoniła go.
      Skąd wiedziała, że tu jestem?  
      – Czemu nie zadzwoniłeś? – wyjechała pretensjonalnie dziewczyna, łapiąc go za ramię i zatrzymując w miejscu.
      Trevor stał ze spuszczoną głową i milczał. Nie patrzył jej w oczy, bo znowu zaczęły napływać mu łzy.
      – Co ci jest? Trevor – wypytywała zaniepokojona blondynka.
      Nie dał rady się odezwać, kołek w gardle stał się jeszcze większy. Emma chwyciła go za podbródek – wyglądał niezrozumiale, oczy błyszczały.
      – Co się stało?! – usilnie wyciągała zeznania, gapiąc się ze współczuciem na przygaszonego chłopaka.
      W odpowiedzi wyrwał twarz i spuścił wzrok.
      – Chodź – Dziewczyna pociągnęła go za rękę.
      – Nie, muszę iść – wybełkotał, uwalniając się z jej uścisku i wolno ruszył wolno w stronę samochodu.
      – Trevor! – Szybko go zatrzymała, na powrót łapiąc za ramiona. – Co się stało? Czemu nie chcesz ze mną porozmawiać?  
      – Zostaw mnie. – Wyszarpnął się.
      Dziewczyna dała spokój. Zmartwiona i zdezorientowana stała i patrzyła, jak się oddala.  
      – Trevor! – krzyknęła jeszcze, ale się nie odwrócił.
      Nie poszedł do samochodu, tylko wszedł do położonego nieopodal sklepu i kupił butelkę whiskey, gdyż tamtej zapomniał zabrać od rodziców. Potem wziął telefon i wykręcił numer. Czekał chwilę.
      – Gdzie jesteś? – zapytał po usłyszeniu głosu w słuchawce.
      – W domu – odpowiedział Mike.
      – Masz jakieś zioło? Nie miałem jak wziąć z chaty.
      – Przyjedź, dam ci dwa skręty.
      Przyjaciel nie mieszkał daleko, więc Trevor poszedł pieszo i zaraz u niego był.
      – Co jest, stary? – zapytał Mike widząc, że jest przybity.
      – Nic, w porządku.
      – Ok. Nie chcesz mówić, nie wnikam, ale nie wyglądasz za dobrze – stwierdził brunet, podając mu narkotyk.
      – Mogę tu zajarać?  
      – Jasne.
      Spalił migiem, podziękował kumplowi i wyszedł. Chcąc nie chcąc, znów znalazł się pod domem dziewczyny; coś go tam bezczelnie ciągnęło. Bardzo chciał się z nią zobaczyć, wstydził się jednak, że znowu może się rozpłakać. Alkohol i trawa nie zagłuszyły zażenowania, czuł się jak ciota.
      Usiadł na schodach i oparł głowę o poręcz. Mimo konsternacji miał jednak nadzieję, że może znowu wyjdzie. Otworzył butelkę i pazernie przyssał się do szyjki. Pił  tak nachalnie, że aż zabrakło mu tchu. Odczekał chwilę i gdy pociągnął drugi i trzeci raz, przyszedł czas na papierosa. Ten zadziałał bardzo nasennie, chłopak nawet nie poczuł, kiedy przysnął. Zauważył go wychodzący z domu Tommy i szybko wcisnął guzik domofonu. Emma pojawiła się po chwili. Młody nie czekał, tylko sobie poszedł.
      – Trevor. – Zaskoczona widokiem śpiącego kolegi dziewczyna szarpnęła go za bark.
      Bez reakcji.
      – Trevor, obudź się! – Potrząsnęła nim porządnie, dopiero wtedy ciężko otworzył oczy.
      – Chodź – nakazała, zabrała mu butelkę i pociągnęła za sobą, półprzytomnego. Wciągnęła chłopaka do domu, posadziła na kanapie, a butelkę postawiła w kuchni.
      – Daj mi się napić – wyjąkał niewyraźnie.
      Widziała, że dziś tego potrzebuje, oddała mu więc alkohol. Łyknął porządnie. Emma się nie odzywała, czuła, że tej chwili to zbędne. Siedziała tylko i patrzyła, jak robi się coraz bardziej pijany, opróżniając butelkę. Trevor także milczał. Jak wypił już wszystko, wstał. Tak nim machnęło, że o mało się nie przewrócił.
      – Nie wstawaj – Dziewczyna posadziła go na miejsce.
      – Muszę zapalić.  
      – Zapalisz tu – oświadczyła bezkompromisowo blondynka, wstając po popielniczkę.
      Trevor z trudem odpalił papierosa, kiwając się na wszystkie strony; był już kompletnie nie do życia. Zdrzemnął się zaledwie kilka minut, więc zioło mocno go jeszcze gniotło, do tego przecież przez parę godzin wypił ponad dwie butelki whiskey. To dało widoczne efekty.
      – Muszę jechać do domu – wymamlał mało zrozumiale i chciał wstać, ale zaraz kiwnęło go z powrotem do pozycji siedzącej.
      – W takim stanie? I może jeszcze chcesz prowadzić? Nigdzie nie pojedziesz, będziesz spał tu! – huknęła wkurzona jego zachowaniem dziewczyna.
      Nawet nie protestował. Było mu już wszystko jedno, poza tym nie czuł się na siłach. Odpalił drugiego papierosa od pierwszego. Emma siedziała w ciszy i patrzyła na niego z politowaniem, coraz bardziej zastanawiając się, co się dzieje z tym chłopakiem? Ten już prawie nie widział na oczy, peta, którego  obraz skakał z lewej na prawą, trzymał bezwładnie.
      – Dosyć już tego palenia! – Dziewczyna straciła cierpliwość, odebrała Trevorowi pół używki i położyła go na kanapie.
      Narzuciła na chłopaka koc, wzięła pustą butelkę i poszła do kuchni. Wyjęła z lodówki wodę i gdy wróciła, ten już odleciał. Zasnął momentalnie. Postawiła wodę na szafce koło łóżka i gdy upewniła się, że kolega odpłynął na dobre i nie narobi komedii, dopiero wtedy poszła spać.

  
       Wyraźnie dotknęły chłopaka dzisiejsze wydarzenia, bo już tej nocy dały o sobie znać.
      Śniło mu się, że wracał ze szkoły. Miał jakieś dwanaście lat. Wszedł do kuchni – matka zbierała się do wyjścia.
      – Idę do pracy. Nagrzej sobie jedzenie z garnka – poinformowała i sobie poszła.
      Trevor zjadł i usiadł przed telewizorem. Po jakiejś godzinie usłyszał dźwięk otwieranych kluczem drzwi. Momentalnie wyłączył telewizor. Od razu zauważył, że znowu coś jest nie tak, bo stary zawsze najpierw wchodził do salonu. Ten krzyknął z jadalni:
      – Mówiłem ci, żebyś wyniósł graty zza domu do garażu?!
      Trevor ze strachu przed biciem nigdy nie zapominał o jego nakazach, ale to kompletnie wyleciało mu z głowy.
      – Przepraszam, zapomniałem. Już idę – odpowiedział wystraszony.
      Wszedł do jadalni i widząc, że stary ma już w garści znienawidzone narzędzie tortur, zerwał się i chciał uciec, facet jednak zdążył złapać syna i rzucić na podłogę. Zaczął tłuc go po rękach, którymi próbował zasłaniać się chłopak.
      Ciekawe, jak długo dzisiaj? – Tylko jedna myśl siedziała w głowie ofiary.
      – To już dawno miało być zrobione! – rozdarł mordę oprawca.
      Ciosy były potężne, typ się nie patyczkował. Trevor zasłaniał się jak mógł, mimo to kilka uderzeń doszło do celu. W końcu mężczyzna zostawił syna i poszedł do pokoju. Chłopak poniósł się wolno i ruszył zrobić to, co miał zrobić. Nie płakał, był już jakoby zahartowany, lecz oczy się zaczerwieniły. Czuł piekąco-palące smugi na ciele.
      Stary pasek stosował rzadko, bo zostawiał ślady, przeważnie częstował syna kilkoma kopniakami lub wykręcaniem rąk. Jednak młodzik pasa bał się najbardziej, był najdotkliwszy.
      Chłopak zaniósł worek do garażu i wrócił do domu.
      – Chodź tu! – Usłyszał.
      Wszedł do sypialni.
      – Przynieś mi piwo.
      Stary nie pił często, ale jak już to robił, to zawsze był podpity. Zaraz dostał butelkę.
      – Nie ryczysz? Chyba słabo się przyłożyłem – Mężczyzna roześmiał się ironicznie.
      Trevor stał i milczał, trzęsąc się w środku. Nie wiedział, co go czeka, facet potrafił znienacka wstać i go pobić.
      – Odrobiłeś lekcje? – zapytał ojciec.
      – Jeszcze nie.
      – Telewizor był ważniejszy?
      – Nieee – bąknął Trevor, ze strachu już ledwo wydobywając słowa.
      Wiedział, że straszną frajdę sprawia mężczyźnie przeciąganie tej rozmowy.
      – Chcesz oberwać drugi raz? – kontynuował ojciec, widząc, że małolat już mało nie płacze.
      – Nie.
      – To spadaj.
      Nie trzeba było powtarzać, chłopak migiem umknął do swojego pokoju i wziął się za lekcje. Wiedział, że to jeszcze nie koniec, bo facet sięgnął po piwo. Nie uciekł, bo potem byłoby jeszcze gorzej, do czego doszłyby nieodrobione zadania. Po godzinie stanął nad nim kat, lekko już podcięty.
      – Co to, kurwa, ma być?! Nie umiesz pisać?! – Spojrzał na zeszyt.
      Nie dziw, że literki były rozlazłe, skoro młodzik pisał je trzęsącymi się, bolącymi rękoma.
      – Pytałem o coś! – warczał mężczyzna.
      – Umiem – wydusił Trevor.
      Ojciec chwycił go za twarz i przycisnął ją do zeszytu.
      – To jest, kurwa, pisanie?! – wrzasnął, przyduszając coraz mocniej.
      – Nie.
      – Więc czemu to robisz?! – zawył, po czym zaczął okładać chłopaka pięściami w tył głowy.
      Temu mógł się tylko zasłonić. Facet miał możliwość swobodnie się wyżyć, guzy nie rzucają się w oczy.
  
      
      Trevor! Obudź się do cholery!
      Otworzył oczy i zobaczył niewyraźną, groźną sylwetkę w ciemnym pokoju.
      – Przepisałem zadania! – krzyknął przerażony, odsuwając się natychmiast w koniec łóżka i zasłaniając głowę.      
      – Już dobrze, to tylko sen – odezwała się postać i mocno go przytuliła.
      Zamroczony jeszcze snem i alkoholem chłopak dopiero zrozumiał, że koszmar minął. Siedział skulony – od dziewczyny biło przyjemne ciepło. Emma znowu usłyszała jego krzyki, ale w porównaniu z jękami w jego domu te były wręcz przeraźliwe.
      – Nic mi nie jest – odezwał się po chwili, uwalniając z jej uścisku.  
      Wziął papierosa i odpalił. Ręce latały mu na wszystkie strony. Dziewczyna była już pewna, że chłopak ewidentnie ma jakiś problem, ale nie pytała. Zresztą po jego słowach, nie trudno się było domyślić. Milczała, patrząc na niego z niepokojem i żalem.
      – Która godzina? – wypaplał wreszcie.
      – Dochodzi czwarta.
      – Mogę do łazienki?
      – Jasne. Po prawej.
      Gdy załatwił sprawy, znów chciał zapalić, ale spojrzał na Emmę.
      – Pójdę do kuchni.
      – Nie musisz.
      – Muszę. I tak już narobiłem ci bałaganu.
      Po skończonej używce chciał wrócić na kanapę, ale dziewczyna chwyciła go za rękę.
      – Chodź, tam się przynajmniej wyśpisz – Pociągnęła go do swojego pokoju.
      – Ale ty się nie wyśpisz – mruknął.
      – Żartujesz? Popatrz na to łóżko. – Rozradowała się, pokazując mu mebel.
      Faktycznie, był tak duży, że zmieściłoby się tam z pięć osób.
      – Zresztą młody przyjdzie rano i będzie burczał, że ma zajętą kanapę. I musiałby spać tu, a na to nie mam ochoty. Wolę już spać z tobą, nie działasz mi na nerwy – cieszyła się blondynka.
      Trevor przez te kilka chwil jej wesołości kompletnie zapomniał o przykrościach.
      – Mogę dostać wody? – poprosił.
      – Pewnie.
      Leżeli odwróceni do siebie plecami. Trevora męczył ten sen, uparcie nie chcąc odejść. Całe dzieciństwo wróciło, a miał już spokój. Leżał otoczony błędnymi myślami, w końcu pękł i rozpłakał się w rękaw. Praktycznie nie wydawał dźwięków, delikatnie tylko pociągał nosem, nie chciał, aby go usłyszała. Lecz Emma od razu wyłapała, że chlipie. Nie chciała go pocieszać, wiedziała, że to jeszcze bardziej przygnębia, chcąc jednak jakoś mu ulżyć, odwróciła się do niego, objęła w pasie i chwyciła za rękę.

                                                                        
      Gdy Trevor się obudził, Emma jeszcze spała. Przekręcił na plecy, ale jej rękę cały czas miał na sobie. Dotknął delikatnie policzka dziewczyny – odważył się, gdy spała. Miała miękką, przyjemną skórę. Spojrzał na zegarek – zbliżała się dziewiąta. Łeb go bolał i suszyło od kaca, lecz po przespanej nocy wrażenia po ostatnich wydarzeniach trochę opadły.
      Leżał i dumał. Przypomniał sobie, że matka ma jego pistolet, a przecież był to gnat zabitego gliniarza. I teraz to zaczęło go gryźć, jakby za mało miał jeszcze zmartwień. Co chwila spoglądał na ukochaną, strasznie lubił patrzeć, jak śpi. Zamknął oczy, starając się skupić na czymś przyjemnym, niestety, cały czas myślał o tej nieszczęsnej broni.  
      – Wyspałeś się? – Usłyszał nagle, dobitnie go wystraszyła.
     Otworzył oczy – wisiała nad nim, oparta na łokciu, operując troskliwą miną. Po chwili pogładziła chłopaka po twarzy. Znów go przeszły dziwne dreszcze.
      – Tak, dzięki – wystękał.     
      – Wszystko w porządku?
      – Tak.
      Zamilkli. Patrzyła na niego tym swoim przenikliwym wzrokiem, cały czas głaszcząc jego twarz. Znowu zaczynał się peszyć.
      – Masz bardzo miękką skórę, to rzadko spotykane u faceta – zaśmiała się.
      Trevor odpowiedział uśmiechem, ale był coraz bardziej skrępowany. Problemy zniknęły. Za moment dziewczyna nachyliła się i czule go pocałowała.  
      – Usta też masz delikatne – stwierdziła, operując przyjemną miną.
      Za chwilę drugi raz zrobiła to samo, lecz tym razem już się nie patyczkowała, przylgnęła do jego warg na dobre kilkanaście sekund. Chłopak, choć nieśmiało, nie był jej dłużny. Całowała go w taki sposób, że Trevor o mało nie wyszedł z siebie. Ciepło mu się zrobiło, lecz gdy Emma poczuła, że jest coraz bardziej spięty, zakończyła pocałunek.      – Nigdy nie byłeś z dziewczyną? – zapytała bardzo delikatnie, jakby chciała dać mu do zrozumienia, że nie ma się czym przejmować.
      Chłopak w odpowiedzi uciekł gdzieś wzrokiem.
      – Przepraszam... – bąknęła po chwili.
      Poczuła się strasznie głupio, że strzeliła taką gafę i jeszcze bardziej go zawstydziła. Położyła się na jego ramieniu i milczała. Trevor też się nie odzywał, ale dobrze mu było w jej uścisku. Mimo zażenowania pytaniem nie miał do niej żalu.
      – Wstańmy, napijemy się kawy – zaproponowała w końcu gospodyni. Głos miała dziwny, speszony.
      – Jasne.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i thrillery, użyła 2404 słów i 14121 znaków, zaktualizowała 31 mar 2020.

1 komentarz

 
  • Duygu

    Oficjalnie mogę przyznać, że to jedno z moich najukochańszych opowiadań  <3  Biedny Trevor, szkoda mi go. Jakoś tak ten temat rodzinnych sporów jest dla mnie osobiście ważny i bardzo się cieszę, że poruszyłaś go w tak dojrzały sposób.  :przytul:  Lecę dalej :)

    30 mar 2020

  • agnes1709

    @Duygu :kiss:

    30 mar 2020