Ukojenie 2 – Młody cz. 19

Ukojenie 2 – Młody cz. 19Facet wytrzeszczył oczy, a barwa jego głosu diametralnie się zmieniła.
      – Przepraszam – powtórzyła dziewczyna, myśląc, że chodzi mu o jej krzyk, a co gorsza – o to oskarżenie.
      Była przerażona i pewna, że teraz pobije ją tak, jak jeszcze nigdy dotąd, a może i nawet zabije. Nie miałaby nic przeciwko tej drugiej opcji, ale żeby tylko wcześniej nie bolało tak…
      – Co powiedziałaś? – naciskał ojciec, który miał bardzo oryginalną minę, minę, której nastolatka jeszcze u niego nie widziała.
        Zupełnie się pogubiła i zrobiło jej się słabo, teraz czekała już tylko na najgorsze.
      – Susan! – zagrzmiał mężczyzna, wisząc przed nią jak diaboliczny posąg.
      – Nic – wyjąkała, stojąc z nisko spuszczoną głową.
      Facet zamaszystym krokiem podszedł do drzwi.
      – STEPHEN! – wydarł twarz, zupełnie nie zwracając uwagi na śpiącą dwa pokoje dalej żonę.
      Chłopak zjawił się po chwili, wyraźnie zaskoczony tym wezwaniem. Wyglądał strasznie – był albo jeszcze pijany, albo miał już kolosalnego kaca. Szatynka skostniała jeszcze bardziej, czując, jak powoli ze wszystkich kończyn odpływa jej krew. Poczuła potężny lęk, o bólu pośladków już dawno zapomniała.
      – O czym ona mówi? – zapytał ojciec, patrząc na syna bardzo wymownym wzrokiem. Susan bardzo dobrze znała to spojrzenie, wiedziała, co oznacza.
      – O czym? Nie wiem, o co chodzi – mruknął obojętnie chłopak, lecz błysk strachu pojawił się w jego oczach.
      – Susan? – Facet popatrzył na córkę, ale ta już zupełnie nie wiedziała, co robić.
      Znała ojca i widziała, jak odebrał to, co powiedziała, że nie będzie się łatwo z tego wycofać i że jeśli teraz skłamie, on i tak tego nie kupi.
      – Pytałem o coś? – fuknął rozgniewany mężczyzna, podchodząc do syna.
        – Ale tato… ale ja nie wiem… ja nie wiem, o co chodzi… – wymamlał wystraszony chłopak, lecz nie zdążył nic dodać, bo ojciec właśnie się odwinął i z całej siłą huknął go po twarzy.
Cios był bardzo głośny i tak potężny, że Stephen migiem zatoczył się pod drzwi, łapiąc się za bolącą twarz.
      – Ale ta…
      – Kurwa, ty gnoju, próbowałeś zgwałcić własną siostrę?! – ryknął wyprowadzony z równowagi mężczyzna. – Ja i owszem, stawiam ją do pionu, lecz to jest mój obowiązek, ale gwałt?! Kurwa, debilu, coś ty sobie myślał?! – Facet zagrzmiał jeszcze głośniej i łapiąc syna za fraki, agresywnie uderzył nim o ścianę.
       Kompletnie zszokowana nastolatka stała w milczeniu przy szafie, zupełnie nie spodziewała się takiej reakcji mężczyzny. Coraz bardziej bała się też zemsty brata, była pewna, że jej tego nie daruje.
      – Ale tato, jaki gwałt? Co ona wygaduje? Kłamie – tłumaczył się Stephen i w tym momencie kolejny raz dostał po twarzy.
      – Kłamie? Myślisz, że miałaby odwagę mi skłamać, tym bardziej w takiej sprawie? Mów prawdę, bo mnie popamiętasz!– syknął ojciec.
       – Ale tato, ale ja nie wiem, co mi odbiło, byłem pijany. Ja przepraszam, naprawdę…
      – Połóż tu rękę – nakazał spokojnie mężczyzna, i wskazał biurko, mocno ściskając kabel w, o dziwo, drżącej dłoni.
      Chłopak nie reagował.
      – Czekam!
      Stephen, nie mając wyjścia, położył rękę na blacie – telepała się na wszystkie strony. Ojciec nie czekał, tylko potężnie łupnął kablem po dłoni. Chłopak wrzasnął na cały pokój i uderzył płaczem, kuląc  się nad kończyną. Cios był bardzo agresywny, o wiele silniejszy od tych, które otrzymała niedawno dziewczyna.
      – Płaczesz, bezmózgu? Druga ręka – zarządził mężczyzna, zupełnie nie przejąwszy się cierpieniem syna.
      – Nie – mruknął Stephen, który chyba wolał przeciwstawić się ojcu, niż oberwać drugi raz.
      – Natychmiast, powiedziałem! – zagrzmiał surowo facet, wściekły nieposłuszeństwem chłopaka.
      – Tato, proszę cię… – wystękał Stephen, zdruzgotany bardzo niekorzystnym obrotem spraw.
     Ojciec już się nie odzywał, tylko cierpliwie czekał i to właśnie chyba przekonało chłopaka, który po chwili umieścił na biurku drugą dłoń. Już się nie trząsł, a tańczył na wszystkie strony, a wraz z nim leżąca na meblu ręka. Oberwał drugi raz, tak samo mocno, jak nie mocniej. Reakcja była identyczna, lecz ojciec nie reagował, nadal stał przy biurku, niewzruszony, gapiąc się na syna. Stephen płakał już tak rozpaczliwie, że i Susan zaczęło udzielać się jego cierpienie, nigdy nie widziała chłopaka w takim stanie.
      – Laptop i komórka ma za chwilę leżeć u mnie na biurku! Wymarsz! – nakazał sucho mężczyzna i Stephen w okamgnieniu zniknął w pokoju.
      Facet spojrzał na córkę – trzęsła się jak osika.
      – Idź coś zjedz i spać, jutro do szkoły – mruknął i także opuścił sypialnię.


      Usiadła na łóżku, zszokowana, nadal nie mogła uwierzyć, że ojciec tak potraktował Stephena, co więcej – że od razu dał wiarę jej słowom. Spojrzała w dół – plama na spodniach, efekt „romantycznych” poczynań brata była trochę widoczna. Niedobrze jej się zrobiło, postanowiła jednak, że dziś prać ich nie będzie, że zrobi to, jak się zmobilizuje. Ojciec zniknął, więc ból powrócił, przez to całe zamieszanie w napadzie stresu zupełnie nie zwracała na niego uwagi. Piekło niemiłosiernie, włożyła więc rękę pod bieliznę i dotknęła pośladków. Poczuła niewielką wilgoć, co znaczyło, że na skórze pojawiła się odrobina krwi. Nie zdziwiło jej to, kabel w większości przypadków zostawiał ranki, był bardzo cienki, twardy ale i elastyczny, dlatego nie było problemu, aby waląc nim z taką siłą, rozciąć delikatną skórę na tyłku.
      Zerknęła na zegarek – minęła dziesiąta. Wstała, otworzyła szafę i zaczęła szukać w niej czegoś lżejszego, lecz gdy tylko ukucnęła, skóra na pośladkach się naciągnęła i wywołała jeszcze większy ból. Znów zaczęła chlipać, lecz był to już prowizoryczny płacz, dziewczyna chyba nie miała już łez.
Znalazła w końcu białą koszulkę i czarne, bawełniane spodnie, które zaraz wydobyła. Czym prędzej zdjęła z siebie zasyfione jeansy, które niechlujnie rzuciła za łóżko. Na samą myśl o tym, co na nich jest, znów zerwało ją na wymioty, w czym pomagał fakt, że od trzech dni nic nie jadła. Pomyślała o słowach ojca, lecz nie miała ani odrobiny ochoty na jedzenie, żołądek już nie chciał, a dzisiejsze wydarzenia jeszcze bardziej wypierały chęć na cokolwiek. W okowach cierpienia przebrała się w lekkie ciuchy i położyła na lewym boku. Pościel była chłodna, lecz nie dawała ukojenia, do tego miejsca intymne rwały coraz bardziej. Nie dotykał jej jeszcze żaden chłopak, do tego brunet zrobił to bardzo brutalnie – to musiało dać efekt taki, jaki dało. Ból był bardzo dziwny, nieznany i nieprzyjemny, i uporczywie wypychając na wierzch myśli o tym, co się stało, nie pozwalał zasnąć.
      Leżała już dobrą godzinę, ale sen wciąż nie przychodził, pomyślała więc o kąpieli, mając nadzieję, że jak się odświeży, to uda jej się chociaż chwilę zdrzemnąć. Za moment stała już pod chłodnym strumieniem. Woda była dość zimna, lecz to nic nie zmieniło, rana bolała i paliła, do czego dochodziły niepogojone jeszcze ręce i plecy. Pominąwszy tyłek i odpuszczenie sobie zetknięcia go z piekącym mydłem, po dziesięciu minutach udało jej się w końcu wykąpać. Wytarła się byle jak i otworzywszy znajdującą się obok wanny szafkę, wyjęła z niej niewielkie lusterko. Stanęła przed ogromnym, łazienkowym lustrem, odwróciła się i przy pomocy mniejszego zwierciadełka postanowiła obejrzeć swoje plecy i pośladki. Pręg było sporo i wyglądały jak jakaś sadystyczna mozaika. Odłożyła lusterko i zaczęła oglądać się cała. Zobaczyła cztery siniaki, jeden na prawym, trzy na lewym ramieniu, na przedramionach zaś pięć czerwonych pasków, które nie były już tak nabrzmiałe i szerokie, jak świeżo po biciu, niemniej jednak były i nie dało się ich nie zauważyć. Gdy już napodziwiała swoje ciało, wzięła lusterko i chciała schować je na miejsce, lecz w tym momencie usłyszała pukanie, a po nim zachrypnięty głos brata:
      – Wyłaź, chcę się odlać!
     Podskoczyła, zaskoczona i momentalnie upuściła lusterko, które upadło na kafelki i rozbiło się w drobny mak. Zastygła w bezruchu, przerażona, pomyślawszy od razu o kolejnym powodzie do bicia.
      – Wyłaź, kurwa – Stephen szarpnął za klamkę, aczkolwiek ściszył ton głosu.
      – Zaraz – warknęła Sue i wciąż nieubrana, zaczęła nieporadnie zbierać szczątki.
      Może nie zauważy – pomyślała o kacie, starając się jak najszybciej sprzątnąć bałagan.
Wystraszona, nie patrząc na ból, w okamgnieniu zebrała szkło i nie mając żadnej zmiotki, rękoma pozbierała mniejsze kawałki, po czym ręcznikiem przetarła podłogę, aby usunąć lustrzany pyłek. Sprawdziła jeszcze, przejeżdżając dłonią po podłodze; nastąpienie przez kogoś z rodziny na jakąś zabłąkaną kruszynkę na pewno nie byłby rzeczą, która jest dziewczynie w tej chwili potrzebna.
      – Kurwa, wyłazisz, czy nie? Co tam robisz, walisz palcówę? – ponaglał wściekły chłopak, wywołując popłoch u nastolatki.  
      – Już – wydusiła i mimo bólu, w ekspresowym tempie wskoczyła w te same ciuchy, wrzuciła ręcznik do kosza na pranie i niepewnie wyszła z toalety. Gdy zobaczyła wyraz twarzy brata, przeszło ją nieprzyjemne ciepło, wyglądał jak niewyżyty psychopata. Stephen widząc dziewczynę, natychmiast wciągnął ją z powrotem do łazienki i przekręcił za sobą klucz. Nadal czuć było od niego alkohol.
Od razu szarpnął nastolatką i napierając na nią całym ciałem, agresywnie przycisnął ją twarzą do ściany, po czym boleśnie wykręcił do tyłu jej prawą rękę, niemalże wyrywając ją ze stawu. Chciała odruchowo krzyknąć, gdyż ból był nie do zniesienia, nie zdążyła jednak, bo w okamgnieniu zakrył jej dłonią usta. Ogarnęła ją panika, a łzy popłynęły ciurkiem, chłopak wygiął kończynę nastolatki do tego momentu, aż spotkał opór.
      – Kurwa, mała suko, co narobiłaś? – zagadał cicho do jej ucha.
      Przerażona dziewczyna zupełnie nie myślała o tym, co mówi, w głowie stało jej tylko przenikliwe cierpienie, miała wrażenie, że brat łamie jej rękę.
      – Ty zajebana suko, popamiętasz mnie, rozumiesz? – syknął Stephen i wygiął kończynę jeszcze bardziej, choć już bardziej się raczej nie dało.
    Głośno zawyła z bólu przez zatkane usta.
      – Połamię ci ręce, rozumiesz, jebany sprzedawczyku – warczał chłopak, ani na moment nie zwalniając uścisku.
     Z oczu nie leciały już krople, a strumienie i zrobiło jej się słabo, miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
      – Masz to odwołać, szmato? – rozkazał Stephen. – I nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, rozumiesz?
Natychmiast przytaknęła głową. Chłopak puścił jej rękę, chwycił dziewczynę za włosy i mocno odgiął jej głowę, nadal nie wypuszczając nastolatki z uścisku.
     – Daję ci czas do jutra, a jeżeli nie, pogadamy inaczej.
      – Ale on przecież teraz nie uwierzy – wystękała strachliwie szatynka, która nie miała pojęcia, jak odkręcić swoją skargę.
      Wiedziała, że jeśli spróbuje to zrobić, ojciec domyśli się, że chłopak ją zaatakował, znów go ukarze, on znów się zemści, do tego na pewno jeszcze gorzej, i dziewczyna będzie trwać w tym błędnym kole i ciągle obrywać.
      – Gówno mnie to obchodzi – warknął oprawca, boleśnie przyciskając do płytek jej twarz.
      – Stephen, ale on się kapnie, że kłamię. Proszę cię… – wydusiła.
      Rozjuszony chłopak uderzył głową siostry o ścianę.
      – Masz czas do jutra – powtórzył, po czym spokojnie przekręcił klucz i wypchnął dziewczynę na zewnątrz.
      Migiem uciekła do pokoju, trzymając się za rwące ramię – była na skraju wyczerpania. Weszła do sypialni i od razu lgnęła na łóżku, zupełnie nie patrząc, że kładzie się w mokrym bandażu. Nie umiała sama zawinąć nogi, poza tym nie miała czym, wlazła więc pod natrysk w opatrunku.  
      Opanował ją olbrzymi lęk, nie miała pojęcia, co robić. Z jednej strony jeśli nie posłucha chłopaka, ten może zrobić jej krzywdę, zwłaszcza, że lubi sobie wypić, do tego bała się że kiedyś, po napiciu się do upadłego, przyjdzie i naprawdę ja zgwałci; z drugiej natomiast, jeśli uda jej się przekonać ojca, że skłamała, przez co jego ukochany synuś dotkliwie oberwał, kara będzie zapewne tak gorzka, że zapamięta ją do końca życia.
      Leżała i dumała, płacząc z bólu i z faktu, że ma tak przejebane w życiu. Zupełnie pogubiła się w całej tej sytuacji i oddałby wszystko, aby w tej chwili umrzeć. Choć minęły już dwa lata, szatynka nadal nie mogła uwierzyć, jak człowiek, w którym zawsze miała oparcie, który od zawsze pomagał jej we wszystkim, w kilka tygodni może zmienić się w tak bezwzględnego sadystę i zacząć znęcać się nad bezbronną dziewczyną. Pomyślała też o jutrze, bała się iść do szkoły. Piekące żarem pośladki, do tego ból po gwałcie i osłabienie, nie wiedziała, jak to wszystko ukryć. Pamięta do dziś, jak już kiedyś tak oberwała i nie dała rady usiąść na tyłku, co nieucząca się już z nimi koleżanka od razu wyłapała i zaczęła wypytywać. Dziewczyny już nie ma, ale przecież jest Trevor, który na pewno to zauważy i zaczną się pytania, zwłaszcza, że dziś zaczął już coraz bardziej naciskać. I jeszcze pogoda. Na zewnątrz z dnia na dzień robiło się coraz cieplej, a ona przecież nie będzie cały czas ubierać się, jakby zamierzała urządzić sobie wycieczkę na biegun. Poza tym była świadoma, że Emily ją wtedy przyłapała i bała się, żeby i ona nie zaczęła przesłuchania, przecież to najlepsza przyjaciółka chłopaka.
Dziewczyna do tej pory nie miała pojęcia, że Trevor coś do niej ma, myślała, że to po prostu tylko i wyłącznie przyjaźń troska o nią. Zaprzątnięta dzień w dzień myślami, co będzie w domu po szkole i jak przeżyć w spokoju do kolejnego poranka, nie zwróciła uwagi na fakt, że chłopak bezustannie się na nią gapi, zawsze staje w jej obronie, gdy nielubiana Denise czasem zaczyna stroić sobie z niej żarty, do tego praktycznie zawsze jest tam, gdzie jest ona.
     No i jeszcze jeden problem, a mianowicie – dwa ostatnie wychowania fizyczne, to już dobiło dziewczynę psychicznie. Ciężko jej było chodzić, a co dopiero biegać, co trener na pewno każe im robić jako rozgrzewkę. Może nawiać? – pomyślała i to wydało jej się w tej chwili najlepszym wyjściem, bała się tylko, aby nie zadzwonili do ojca, że wagaruje.
      Tak się zadumała nad tym wszystkim, że boląca od uderzenia w ścianę głowa zaczęła dokuczać jeszcze bardzie. Sprawdziła godzinę – dochodziła północ. Ból był coraz większy, a dziewczyna coraz bardziej zmęczona, lecz mimo wyczerpania, nadal nie dała rady usnąć. Wiedząc, że jest już bardzo późno i że pewnie wszyscy śpią, ciężko zwlekła się z łóżka i bezszelestnie ruszyła do kuchni w poszukiwaniu tabletki. Zapaliła stojącą przy lodówce lampkę i zaczęła przewalać zawartość szuflady z lekami.
      – Czego szukasz? I dlaczego nie śpisz? – usłyszała za plecami i mimo że głos nie brzmiał groźnie, momentalnie znieruchomiała.
      Odwróciła się strachliwie – ojciec stał w drzwiach z komórką w dłoni.
     – Głowa mnie boli, nie dam rady zasnąć – wypaplała szybko, nie wiedząc, co zaraz nastąpi.
      Facet ruszył w jej stronę i dziewczyna od razu oblała się zimnym potem. Nie chciała już żadnej tabletki, ani niczego, chciała tylko, aby zniknął. Mężczyzna poszedł do córki, zamknął otwartą wciąż szufladę, sięgnął do szafki na górze i wydobył coś z małej fiolki.
      – Jadłaś coś? – zapytał, o dziwo, bardzo łagodnie.
      – Tak – skłamała.
      – Weź jedną, a drugą dopiero, jakby ta nie pomogła. I kładź się, o wpół do ósmej musisz wstać – rzekł, dając nastolatce dwie pigułki i jakąś małą maść, po czym bez słowa zniknął za drzwiami swojej sypialni.
      Dziewczyna stała tam jeszcze chwilę nie wierząc w to, co się stało. Nie uderzył jej, nie krzyczał, nie zrobił czegokolwiek, przecież nawet głupie poszukiwanie lekarstwa mogłoby być dobrym powodem, aby zrobić jej krzywdę. Popiła lek wodą z kranu i wróciła do pokoju. Spojrzała na tubkę i uśmiechnęła się szyderczo pod nosem z tego, jak można być tak perfidnym. Wiedziała, że nie dał jej leku, aby złagodzić cierpienie, tylko aby szybciej zlikwidować ślady jego rodzicielskiej troski. Nasmarowała jednak ręce i pośladki i po chwili poczuła kojący chłód. Chętnie nasmarowałby też plecy, niestety, nie dała rady sięgnąć, odpuściła więc i ponownie skryła się na łóżku. I nagle do niej doszło: wpół do ósmej? Nie rozumiała, dlaczego, przecież ma na dziesiątą i zawsze wstaje najpóźniej przed dziewiątą. Znów się zlękła i od razu pomyślała, że może ojciec chce jeszcze przed wyjściem poznęcać się nad nią psychicznie. Nie zdziwiłoby to nastolatki, często to robił.
      Ręka przestawała boleć, kręciła tylko dziwnie i była odrobinę zdrętwiała. Głowa także się uspokajała, opatulona więc tysiącami myśli i perspektyw, około pierwszej w nocy w końcu zasnęła.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3200 słów i 17664 znaków, zaktualizowała 30 maj 2020.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Somebody

    Takiej reakcji się nie spodziewałam... Ciekawe tylko, jak Sue zamierza wybrnąć z ultimatum postawionego przez Stephena? I po co ta 7.30? :woot2:

    30 maj 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody To pytanie dotyczące fabuły, czy coś spieprzyłam?  :kolobok:

    30 maj 2020

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Dotyczące fabuły, słońce, spokojnie :lol2:

    30 maj 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody No bo dwuznacznie zabrzmiało, hehe.

    30 maj 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody O 7:30 Sue jedzie do wojska :lol2:  :smh: Ja nie wiem, co mi dziś, dawno nie było głupawy. Można wiersze pisać, o "O" i reżimie, kurwa, dożywotnio przyspawana:smh:

    30 maj 2020

  • Użytkownik Duygu

    Jestem w szoku. Totalnie mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się takiej reakcji ze strony tego sadysty, który, w tym przypadku, postąpił rozsądnie. Nie można ludzi, nawet własnych dzieci, głaskać po główce za takie czyny. Tylko teraz, czy zmienił się na kilka dni, czy może na zawsze?... Jakie będzie jego podejście do Sue w przyszłości?  
    Jedna z lepszych części, moim zdaniem. Ulubione, łapa i głos na "tak"  <3   <3   <3

    29 maj 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Duygu Ha, wiedziałam, że będzie zdziwko:dancing: Dziękuję, kochana. Uwaga! Roztworzyłam Cassie i już nawet napisałam ile? CAŁĄ STRONĘ! Noż kurde, brawo ja! :sciana::lol2:

    29 maj 2020

  • Użytkownik Iga21

    @Duygu moim zdaniem, to u niego tymczasowe. Sam jest w szoku i wstyd mu za synalka. Ale mu to minie.  
    Jemu pomieszało się w głowie po śmierci małej. Podejrzewam, że podobnie by robił z synem gdyby, to on akurat miał tamtego dni się zaopiekować dziewczynkami.  
    A weżmy też pod uwagę, że Sue to nie jego  biologiczna córka, a przyszywana.  
    Niby kochał, ale do czasu.  
    Mnie też nieco zaskoczyła jego reakcja, a jednocześnie dalej nim gardzę.  
    Sam chciał, to samo zrobić i tłumaczył się tym samym " Bo pijany".  
    Po za tym  
    Często mężczyźni gdy coś odj*bią tłumaczą się tym, że byli pijani.
    I niby, to ich usprawiedliwić ma.  
    Ale jak kobieta się spije i zrobi coś czego nie powinna. To albo jest zwyzywana od najgorszych i nie ma dla niej usprawiedliwienia żadnego, a wręcz przeciwnie jeszcze będzie nazwana alkoholiczką.

    29 maj 2020

  • Użytkownik Duygu

    @agnes1709 Brawo, kochana!!!

    29 maj 2020

  • Użytkownik Duygu

    @Iga21 Jestem mega zaskoczona, ale również nadal nim gardzę. I też raczej wątpię, by była to trwała zmiana. Oby jak najdłuższa- tak będzie najlepiej dla Sue. Tylko, co ona teraz biedna zrobi...? Prawda, głupie są jego tłumaczenia z tym alkoholem  :smh:

    29 maj 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Iga21 Sue to jego córka, nie czytasz dokładnie. Związał się z matką, jak dupek miał niecałe dwa lata i zaraz zmajstrował Susan, a potem dziewczynki (muszę skorygować, dzięki za podsunięcie).

    29 maj 2020

  • Użytkownik Duygu

    @agnes1709 ' zmajstrował Susan, a potem dziewczynki'  :lol2:   :lmao:  Mam dziś dobry humor  :D  Chyba nawet za dobry  :smh:   :D

    29 maj 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Duygu I tak 3M!

    29 maj 2020

  • Użytkownik Iga21

    @agnes1709 to mi się jednak coś pomieszało. Faktycznie wyraźnie napisałaś, że 18lat wcześniej rodzice się zeszli ze sobą, a Sue ma 16 więc logiczne, że to jej biologiczny ojciec.
    Nie ma za co 😃

    30 maj 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Iga21 :kiss:

    30 maj 2020